- W empik go
Pewna siebie mama - ebook
Pewna siebie mama - ebook
Trenerka, cheerleaderka, powierniczka, szefowa kuchni, szofer – lista prac, jakie wykonuje mama, jest szeroka jak horyzont. Być może dlatego wiele mam czuje się niepewnie, próbując wychować swoje dzieci w świecie pełnym wyzwań i ciągłych zmian. Jeśli kiedykolwiek kładłaś się do łóżka rozczarowana sobą, jeżeli miałaś poczucie, że nie dajesz rady lub marzyłaś o podręczniku do macierzyństwa, to Joyce Meyer – autorka najlepiej sprzedających się książek według New York Times – ma coś właśnie dla ciebie.
Dzięki książce „Pewna siebie Mama” otrzymasz zapewnienie, że nie jesteś sama – Bóg jest z tobą i On pragnie ci towarzyszyć w wyzwaniach, przed jakimi stajesz każdego dnia. Dzięki inspirującym historiom, biblijnym wartościom i cennym życiowym lekcjom samej Joyce, odkryjesz nową drogę do pewności siebie i radości z macierzyństwa. Niezależnie od tego, ile masz lat, ilu członków liczy twoja rodzina i w jakich okolicznościach się znajdujesz, książka pomoże ci stać się matką, jaką Bóg pragnie, abyś była – radosną i pewną siebie!
Joyce Meyer jest jednym z najbardziej praktycznych i znanych na całym świecie nauczycieli biblijnych. Jej książki pomogły milionom ludzi odnaleźć nadzieję i odnowienie. W swojej służbie Joyce porusza wiele tematów, kładąc szczególny nacisk na umysł, emocje, słowa i motywację. Swoimi doświadczeniami dzieli się w skuteczny i bezpośredni sposób – tak by inni mogli samodzielnie zastosować to, czego ona sama się nauczyła.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8247-153-3 |
Rozmiar pliku: | 979 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kilka lat temu mój przyjaciel John Maxwell przemawiał na jednej z naszych corocznych konferencji dla kobiet i rozpoczął uwagą, która wywołała ogromną reakcję. Powiedział: „Pewność siebie jest podnoszącym na duchu uczuciem występującym zanim w pełni zrozumiemy sytuację”.
John oczywiście żartował, ale mimo to uważam, że każda matka na tej konferencji mogłaby utożsamić się z tym stwierdzeniem. Przeżyłyśmy to jako mamy. Większość z nas z łatwością może przypomnieć sobie to naiwne poczucie pewności, które poczułyśmy pierwotnie w perspektywie macierzyństwa. Łatwo możemy wrócić pamięcią do sielankowych snów o naszym jeszcze nienarodzonym syneczku, naszej małej pociesze.
Pamiętamy także, kiedy trzeba było stawić czoła rzeczywistości.
Małe pociechy wkrótce stały się ząbkującymi niemowlakami, które płaczą i wymiotują wprost na nas i to dokładnie wtedy, kiedy założymy wyjściową sukienkę. Złościły się, tupały nóżkami i próbowały pić wodę z psiej miski. Wkrótce, zamiast poczucia pewności, zaczęłyśmy się zastanawiać, czy mamy wszystko, czego trzeba, żeby odpowiednio podejść do sprawy. Zaczęłyśmy dostrzegać nasze wady, skupiać się na porażkach i mieć poczucie niższości.
Jestem pewna, że wiem, o czym mówię. Każda mama (nieważne jak kompetentną może się wydawać) traci od czasu do czasu poczucie pewności siebie. Ale, dzięki Bogu, jest sposób, żeby tę pewność odzyskać. My, matki, na każdym etapie naszego życia możemy odzyskać poczucie pewności – nie to fałszywe i ulotne, o którym mówił mój przyjaciel John, ale to prawdziwe: to, które pozwala nam patrzeć w przyszłość z pewnością, nawet jeśli coś idzie źle; to, które pozwala nam patrzeć przed siebie zamiast wstecz, pomimo naszych błędów. Możemy odzyskać takie poczucie pewności, które pozwala nam śmiać się z własnych niedoskonałości i być pozytywnie nastawionymi względem siebie. Możemy być pewnymi siebie matkami i skupiać się na tym, co możemy zrobić, zamiast zamartwiać się tym, co nie leży w naszej mocy.
Jestem przekonana, że w tej chwili chrześcijańskie matki na całym świecie wołają o taką pewność siebie. Bóg nie stworzył nas do wychowywania dzieci w cieniu niepewności. Niepewność osłabia naszą wiarę. Okrada nas z naszej radości. Podstępem pozbawia nas śmiałości, której potrzebujemy, żeby naprawdę wyróżniać się w tym, do czego powołał nas Bóg.
Nawet profesjonalni sportowcy wiedzą, że to prawda. Ostatnio były światowej sławy koszykarz wyjaśniał, dlaczego niektórzy konkurenci utrzymują się na średnim poziomie, podczas gdy inni stają się mistrzami. Powiedział: „Różnica pomiędzy dobrym a świetnym graczem polega na całkowitej pewności. Nie możesz stracić pewności siebie!”. Mimo że cały czas mówił o sporcie, to samo tyczy się bycia matką – z jedną istotną różnicą: Różnica pomiędzy dobrą a świetną mamą polega na całkowitej pewności co do obecność Boga najwyższego.
Apostoł Paweł ujął to w następujący sposób: „My bowiem, którzy sprawujemy kult w Duchu Bożym i chlubimy się w Chrystusie Jezusie, a nie pokładamy ufności w ciele ” (Flp 3:3).
Ten werset jest wspaniały, nieprawdaż? Podoba mi się pomysł przeniesienia mojej uwagi z moich naturalnych wad i niedociągnięć na zaufanie Jezusowi w pełni! Lubię moje życie dużo bardziej, od kiedy żyję w ten sposób. Jest to dla mnie niesamowite, co możemy osiągnąć, kiedy przestaniemy usilnie starać się sprostać pozornie nierealnym wymaganiom naszymi własnymi siłami, a zamiast tego oprzemy się na mocy i obietnicach Boga – ponieważ z Bogiem nie ma rzeczy niemożliwych.
Dlatego moja posługa nie jest dla mnie trudna. Kiedyś była, ponieważ sama ją taką uczyniłam. Skomplikowałam ją, zmuszając się do perfekcji i potępiając się za każdy błąd. Martwiłam się, czy zadowolę innych i zamęczałam się, próbując im zaimponować. Przeszłam długą drogę, zanim się poddałam. Teraz polegam tylko na Bogu i wstaję każdego dnia zdeterminowana, żeby ten czas był owocny w Jezusie. W rezultacie moja służba stała się dla mnie łatwiejsza. Jest ona po prostu tym, co robię, służbą pełnioną z pomocą Jezusa.
Mimo że posługa i macierzyństwo są różne, mają ze sobą coś wspólnego: są powołaniem. A kiedy Bóg wzywa nas do czegoś, daje nam łaskę, wiarę i namaszczenie (moc Ducha Świętego), aby to osiągnąć. Co więcej, jest przy nas podczas każdego kroku na tej ścieżce. Ta książka ma wam pomóc uświadomić to sobie.
Na kolejnych stronach nie znajdziecie instrukcji, jak postępować. Nie to mam zamiar wam przekazać. Chcę was zachęcić i zainspirować prawdami Bożego Słowa, które pomogą wam być matkami pewnymi siebie, bo do tego zostałyście stworzone. Poprzez Bożą łaskę chcę wam pomóc pozbyć się poczucia winy, potępienia i strachu, które powstrzymują was przed doświadczaniem pełnej i niepowtarzalnej radości płynącej z waszego powołania.
Ostrzegę was na wstępie, że diabeł będzie zwalczał w was to objawienie. On nienawidzi pewności siebie u matek. Nienawidzi jej, odkąd Bóg poinformował go w Edenie, że potomstwo kobiety zmiażdży mu głowę (1 Mż 3:15). Dlatego od wieków pracuje nad tym, żeby kobiety były uciśnione. Nie tylko nie podoba się mu to, co reprezentujemy, ale rozumie wpływ, jaki my – matki – mamy na przyszłe pokolenia. Wie, że w starym powiedzeniu kryje się prawda: „Ręka nad kołyską jest ręką, która rządzi światem”. Jest zdeterminowany, żeby zrobić wszystko, aby ta ręka choć trochę zadrżała.
Ale nie musimy mu na to pozwolić. Słowo Boże udowadnia to – od początku do końca. Daje nam przykłady matek, które zaufały Bogu, żyły śmiało i przezwyciężyły szatańskie strategie (o niektórych z nich opowiemy w tej książce). Najlepszą ze wszystkich jest historia młodej kobiety imieniem Maria, która urodziła Zbawiciela. Uwierzyła w Bożą obietnicę i dała światu Syna, który zdetronizował szatana raz na zawsze i dał zbawienie rodzajowi ludzkiemu. Chrześcijańskie matki pokonują szatana od tamtej pory. Odkrywają to, kim są w Chrystusie, pokładając wiarę w Słowo Boże i ucząc swoje dzieci tego samego.
W różnych aspektach życia matki są bardzo różne. Niektóre są gospodyniami o wielu talentach, uwielbiają gotować, piec, szyć i tworzą piękne domowe dekoracje. Inne są zabieganymi bizneswoman, które potrafią dobić interesu i jednocześnie pomóc w skomplikowanym zadaniu domowym. Niektóre mają wspierających i pomocnych mężów, inne są zdane na siebie. Niektóre mają dużo pieniędzy, które mogą wydać na dzieci, inne ledwo wiążą koniec z końcem.
Dzisiaj, tak samo jak w czasach biblijnych, nie ma czegoś takiego jak stereotypowa chrześcijańska matka. Zwycięskie, pewne siebie matki mogą mieć różne osobowości. Wystarczy jedno spojrzenie na to, jak ludzie, którzy osiągnęli wybitny sukces, opisują swoje matki, żeby zobaczyć, jak uderzająco różne potrafią być mamy:
• Abraham Lincoln powiedział, że jego matka była „aniołem”.
• Andrew Jackson opisuje swoją, jako „dzielną lwicę”.
• Poetka Maya Angelou porównała mamę do „huraganu o idealnej sile”.
• Stevie Wonder nazwał swoją „słodkim kwiatem miłości”.
Te wypowiedzi jasno dają do zrozumienia: Nie trzeba mieć określonej osobowości, żeby być świetną mamą. Nie trzeba wpasowywać się w określony schemat, żeby wychować dzieci, które będą dosłownie zmieniać świat. To dobra wiadomość dla nas wszystkich, ponieważ każda z nas jest niepowtarzalna. Ale jest jeszcze lepsza wiadomość: Nie trzeba wcale być idealną. Wystarczy jedynie wzrastać w swojej relacji z Bogiem i rozwijać wyjątkową ufność w Nim pokładaną.
Z Jego łaską każda z nas może to osiągnąć!ROZDZIAŁ 1 WIDZĘ, ŻE NIEŹLE SOBIE RADZISZ
To, że słowa pewna siebie mama i Joyce Meyer mogą kiedykolwiek wystąpić razem na tej samej stronie, dowodzi dwóch rzeczy o Bogu. Po pierwsze: Jest On, bez wątpienia, absolutnym cudotwórcą. Po drugie: Ma niezłe poczucie humoru.
Kiedy po raz pierwszy rozpoczęłam podróż zwaną macierzyństwem, nie miałam nawet cienia poczucia pewności siebie. W zasadzie byłam skamieniała. Czułam się nieprzygotowana, niepewna i nieodpowiednia do roli – i miałam powody, żeby tak się czuć!
Kiedy urodziłam swoje pierwsze dziecko, nie wiedziałam nawet wystarczająco dużo, żeby zdać sobie sprawę, co się dzieje, kiedy trafiłam na porodówkę. Mój mąż zostawił mnie dla innej kobiety, kiedy byłam we wczesnej ciąży. Nie mając pieniędzy na prywatną opiekę medyczną, chodziłam do kliniki położniczej. Nigdy nie spotkałam tego samego lekarza dwukrotnie (w zasadzie byli to stażyści), dlatego brakowało mi podstawowych informacji, których potrzebuje świeżo upieczona matka.
W rezultacie przez pierwsze sześć miesięcy po tym, jak urodził się David, dosłownie obawiałam się, że go skrzywdzę. Wiele nerwów kosztowało mnie wykąpanie go. Nie miałam pojęcia, jak ciepła powinna być woda czy jak mocno mogę szorować jego ciało, żeby go nie zranić.
Jeśli słyszeliście moją historię, wiecie, że miałam również mnóstwo innych problemów. Nadal odczuwałam bolesne skutki wieloletniego molestowania seksualnego, którego doświadczałam, dorastając. Byłam nieszczęśliwa i zupełnie brakowało mi spokoju. Czułam się zniechęcona i pozbawiona nadziei. Nie mogąc spać, łykałam tabletki nasenne wydawane bez recepty. Nie mogąc jeść, przytyłam jedynie jakieś pół kilograma w całym okresie ciąży. Napięcie w moim ciele (potęgowane przez emocjonalną presję, pod którą się znalazłam) sprawiało, że czułam się okropnie.
W dodatku byłam bez grosza. Utrzymałam pracę przez większość ciąży, ale kiedy w końcu musiałam odejść, nie miałam jak zapłacić czynszu za moje małe mieszkanie nad garażem, które bez klimatyzacji czy nawet wentylatora było niczym piekarnik w 40-stopniowym upale. Nie chciałam przeprowadzać się z powrotem do rodziców ze względu na nadużycia, których dopuszczał się względem mnie ojciec. Dlatego kiedy moja fryzjerka zlitowała się nade mną i zaoferowała, żebym się do niej wprowadziła, przyjęłam ofertę.
Co gorsza, kiedy mój niewierny mąż pojawił się w szpitalu po porodzie, żeby uznać dziecko i poprosić mnie, żebym przyjęła go z powrotem, też się zgodziłam. Nie było dla mnie ważne, że miał kłopoty z prawem ani że nie miał własnego lokum. Zgodziłam się wprowadzić z nim do domu jego siostry, przynajmniej dopóki nie będę mogła wrócić do pracy.
Mogło się wydawać, że w moim życiu nie ma niczego dobrego, ale to nie była prawda. Było w moim życiu coś ważnego: Jako dziewięcioletnia dziewczynka poprosiłam Jezusa, żeby był moim Zbawicielem. Zamieszkał w moim sercu i – pomimo że były chwile, kiedy czułam się porzucona i odrzucona przez ludzi – On nigdy mnie nie opuścił.
To, co uczynił z moim życiem i życiem moich dzieci w ciągu tych wielu lat, które minęły od moich pierwszych przerażających dni macierzyństwa, graniczy z cudem. Oczywiście ci, którym znana jest moja historia, wiedzą, że Pan postawił na mojej drodze Dave’a, który jest wspaniałym i kochającym mężem. I dzisiaj czwórka naszych dorosłych dzieci pomaga nam w taki czy inny sposób w naszej posłudze. Wszystkie są utalentowane i wspaniałe. Kochają Pana. Są błogosławieństwem nie tylko dla mnie, ale dla wielu innych ludzi. Wszystkie mają teraz swoje dzieci i okazują się świetnymi rodzicami.
Dzisiaj mogę szczerze powiedzieć, że jestem podekscytowana tym, na jakich ludzi wyrosły moje dzieci (i wnuki!). Dlatego z Bożą łaską mam do przekazania świadectwo. Ale nawet mimo tego chichoczę na samą myśl, że Pan pragnie, abym podzieliła się z wami tą książką. W końcu droga do pewności siebie w macierzyństwie była dla mnie wyjątkowo długa. Wiele brakowało mi do „tradycyjnej” matki i popełniłam po drodze mnóstwo błędów. Dlatego z przekonaniem mogę powiedzieć, że jeśli Bóg pomógł mi być dobrą matką, może pomóc też wam. Jestem przekonana, że może przemienić tę zagadkową, onieśmielającą podróż, jaką jest macierzyństwo, w największe zwycięstwo. Co więcej, może nauczyć was, jak radować się z każdego kroku na tej drodze.
Brak instrukcji obsługi
Osobiście kładę duży nacisk na radość. Spędziłam tyle lat, będąc nieszczęśliwą, że teraz jestem zdeterminowana cieszyć się życiem. Nie mam zamiaru za to przepraszać, ponieważ wierzę, że to tak samo istotne dla Boga, jak i dla mnie.
W innym wypadku po co Bóg umieszczałby w Biblii tyle podobnych wersetów?
Ja przyszedłem po to, aby miały życie, i miały je w obfitości.
Ewangelia Jana 10:10
Bo królestwo Boże – to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym.
List do Rzymian 14:17
Piszemy to w tym celu, aby nasza radość była pełna.
1 List Jana 1:4
Niewątpliwie Bóg chce, abyśmy my, wierzący, cieszyli się życiem, za które ofiarował się Jezus. I wierzę, że On pragnie, aby każda chrześcijańska mama wpasowała się w opis „matki radującej się dziećmi” zawarty w Psalmie 113 (Ps 113:9, BP).
Jednakże, jeśli mamy być całkowicie szczere, musimy przyznać, że czasami nie doświadczamy tej radości. Pomimo że kochamy nasze dzieci i zgadzamy się w teorii, że bycie matką to jedna z największych przyjemności życia, radość macierzyństwa, zostaje pogrzebana pod natłokiem obowiązków, zmartwień i ogólną frustracją. Gdyby ktoś zapytał: „Nieźle sobie radzisz, co?”, zbyt często padłaby odpowiedź przecząca.
Nie tylko codzienne wymogi macierzyństwa okradają nas z radości (mimo że mogą wydawać się niekończące i wyczerpujące), ale także poczucie odpowiedzialności za nasze rodziny. Jesteśmy świadome tego, jak bardzo nasze dzieci są od nas zależne i często obawiamy się, że je zawiedziemy, że tak naprawdę nie wiemy, co robić. Że nie dajemy im wszystkiego, czego im potrzeba.
Jako mamy być może nie mówimy o tym często, ale to nie znaczy, że obawy nie istnieją. Według ankiety przeprowadzonej kilka lat temu większość rodziców sama jest swoimi największymi krytykami 1. Często są nękani poczuciem winy:
• Obawiają się, że popełnią zbyt wiele błędów.
• Boją się, że nie poradzą sobie z problemami swoich dzieci.
• Czują, że nie są dla swoich dzieci takim przykładem, jakim być powinni.
• Żałują niektórych wyborów, których dokonali jako rodzice, i myślą, że jest za późno, żeby to naprawić.
• Wątpią w swoje umiejętności nawiązywania kontaktu ze swoimi dziećmi i boją się, że nie sprostają wyzwaniom stawianym przez rzeczywistość.
Doskonale to rozumiem. Też miewałam takie zmartwienia przez wiele lat. Moje dzieci różnią się od siebie i każdy etap ich rozwoju pociągał za sobą nieoczekiwane wyzwania, którym myślałam, że nie podołam. Jakże bym chciała, żeby do każdego z nich (tak jak do sprzętu AGD) dołączona była kompletna instrukcja! Bóg uczyniłby macierzyństwo znacznie łatwiejszym, gdyby do dużego palca u stopy niemowlęcia przypinał broszurkę, w której można by było przeczytać: „Dla osiągnięcia optymalnych rezultatów w okresie niemowlęcym należy…, w wieku dwóch lat należy…, w okresie dojrzewania należy…”.
Ale oczywiście Bóg wybrał inną metodę – dla mnie, dla ciebie, dla każdej mamy.
Dlaczego?
Wierzę, że Bóg ma lepszy plan. Chce, abyśmy odkrywały głębokie, tajemnicze, a czasami wzburzone wody macierzyństwa w ten sam sposób, w jaki uczniowie poruszali się po burzliwych wodach Jeziora Galilejskiego (patrz Mt 4:35-41). Chce, żebyśmy przestały się bać i zawierzyły Jemu, abyśmy uwierzyły, że na pokładzie naszej łodzi jest Bóg, Stwórca Wszechświata, nieważne, jak mocno wieje wicher ani jak wysokie są fale, my przeprawimy się zwycięsko na drugi brzeg!
Możecie powiedzieć: „Ale Joyce, w tej chwili nie czuję się na siłach, żeby zwycięsko dotrzeć na drugi brzeg! Moje raczkujące dziecko jest kapryśne, starsze dzieci mają problemy w szkole, a nastoletnie buntują się w sposób, jakiego się nie spodziewałam. Patrząc na to wszystko, mój rodzicielski statek nabiera wody i szybko tonie”.
Rozumiem. Byłam tam i odkryłam, że jest tylko jeden sposób, aby utrzymać się na powierzchni przy tego typu sztormach: Odwróć swój wzrok od swoich uczuć i spójrz na Jezusa. Miej odwagę uwierzyć, ponieważ zawierzając Jemu, to co mówi List do Rzymian staje się prawdą również dla ciebie:
Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował.
List do Rzymian 8:37
Co oznacza pełne zwycięstwo? Wierzę, że oznacza ono, iż zostaliśmy przez Boga uposażeni do przezwyciężania wszelkiego rodzaju trudności. Oznacza to, że możemy śmiało spojrzeć na życie i powiedzieć: „Nic w życiu mnie nie pokona, ponieważ Bóg mieszka we mnie. Daje mi wszystko, czego trzeba, żebym mógł poradzić sobie z tym, do czego mnie powołał. Mogę wygrać każdą bitwę, ponieważ wszystko, czego potrzebuję, mam w Jezusie Chrystusie. Ponieważ w Niego wierzę, mam, czego mi trzeba!”.
Mam, czego mi trzeba
Nie można się cieszyć, obawiając się porażki. Ale kiedy już wiemy całym sercem, że mamy wszystko, czego nam trzeba, bycie mamą jest dużo większą radością. Jest się nią z radosnym poczuciem pewności i w niepowtarzalny dla siebie sposób. Można również doświadczyć wolności i radości, pomagając dzieciom wyrastać na wyjątkowe osoby.
Wyobraźcie to sobie. Pomyślcie, o ile radośniej byłoby witać każdy dzień – nie ze spuszczoną głową i przygarbionymi ramionami, skupiając się na swoich niedociągnięciach – ale pozwalając Bogu być tarczą i głowę podnosić (patrz Ps 3:4). Wyobraźcie sobie, że macie takie zaufanie do tego, czym obdarzył was Bóg, że przyjmujecie rolę matki z ogromną radością i podekscytowaniem. Tak się dzieje, kiedy wierzymy, że Bóg wyposażył nas we wszystko, czego potrzebujemy, aby być pewną siebie, spełnioną mamą.
Możecie powiedzieć: „Wiem, że masz rację Joyce, ale nie czuję się wcale utalentowana do bycia matką. W rzeczywistości czasami czuję, że nie mam za wiele do zaoferowania”. Jeśli tak uważacie, pragnę się podzielić z wami inspiracją ze Starego Testamentu na temat matki, która czuła się tak samo jak wy – zanim doświadczyła jednego z największych cudów wszechczasów.
Biblia po raz pierwszy wspomina o niej w 1 Księdze Królewskiej 17:9. Bóg wskazuje prorokowi Eliaszowi osobę, którą wybrał, aby go żywiła podczas głodu wywołanego suszą. Bóg powiedział do Eliasza: „Wstań! Idź do Sarepty koło Sydonu i tam będziesz mógł zamieszkać, albowiem kazałem tam pewnej wdowie, aby cię żywiła”.
Z ludzkiej perspektywy plan Boga wydawał się nieco nierozsądny. Tej wdowy nie było nawet stać, aby wyżywić swojego własnego syna – w jaki sposób miała jeszcze nakarmić proroka? Kiedy Eliasz stanął u jej drzwi, nie miała nic, była zdesperowana. Możecie sobie wyobrazić, jak odpowiedziała, kiedy Eliasz poprosił ją o kromkę chleba:
Na to odrzekła: Na życie Pana, Boga twego! Już nie mam pieczywa – tylko garść mąki w dzbanie i trochę oliwy w baryłce. Właśnie zbieram kilka kawałków drewna i kiedy przyjdę, przyrządzę sobie i memu synowi . Zjemy to, a potem pomrzemy.
1 Księga Królewska 17:12
To matka, która czuje, że nie ma nic do zaoferowania! Ta kobieta przebija nas wszystkie! A jednak Bóg zobaczył w niej coś, czego ona w sobie nie dostrzegała. Dostrzegł w niej fontannę błogosławieństwa, która w Jego rękach nigdy nie wyschnie. Dlatego poinstruował Eliasza, aby jej powiedział:
Nie bój się! Idź, zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i przynieś mi! A sobie i swemu synowi zrobisz potem.
Bo tak mówi Pan, Bóg Izraela: Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię.
Poszła więc i zrobiła, jak Eliasz powiedział, a potem zjadł on i ona oraz jej syn, i tak było co dzień.
Dzban mąki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się, zgodnie z obietnicą, którą Pan wypowiedział przez Eliasza.
1 Księga Królewska 17:13-16
To nie tylko piękna biblijna historia, ale i historia każdej chrześcijańskiej matki. Każda z nas zdaje sobie sprawę, w tym, czy innym momencie, że nie jesteśmy w stanie same sprostać potrzebom naszego dziecka. W świecie wypełnionym niebezpieczeństwem nie możemy zagwarantować mu ochrony. W świecie wypełnionym duchową ciemnością nie możemy zawsze otaczać je światłem. W świecie pełnym pytań nie znamy wszystkich odpowiedzi.
Polegając tylko na własnej sile, wszystkie jesteśmy jak ta wdowa – nasz dzban jest żałośnie pusty.
Ale mimo to nie musimy się martwić! Bóg obiecał uczynić dla nas to samo, co zrobił wiele lat temu w Sarepcie. Jeśli zrobimy krok w wierze i oddamy Mu to, co mamy, On uczyni nasze życie nieustannym cudem. Będzie z nas wylewał niekończące się pokłady swojej miłości, siły i łaski. Da nam, czego potrzeba nie tylko nam i naszym dzieciom, ale i innym.
Dlatego radujcie się! Zamiast skupiać się na własnych słabościach i niedociągnięciach, celebrujcie moc Tego, który jest w was. Za każdym razem, kiedy szatan próbuje zachwiać waszą pewnością siebie i zatopić wasz rodzinny statek, przypomnijcie mu o tym, że…
• Sam Bóg powiedział „Nie opuszczę cię ani nie pozostawię” (Hbr 13:5).
• Bóg „pozwala nam zawsze zwyciężać w Chrystusie” (2 Kor 2:14).
• „Bóg i Ojciec Pana naszego, Jezusa Chrystusa napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich w – Chrystusie” (Ef 1:3).
Kiedy zawierzycie Bogu i rozważycie powyższe wersety, będziecie w stanie zaakceptować wyjątkowe wyzwania macierzyństwa z nową śmiałością i radością. Będziecie żyły tak, jak zostałyście do tego stworzone, kochając każdą kolejną minutę macierzyństwa.
Bez wątpienia mogę powiedzieć: Teraz na pewno dacie radę!ROZDZIAŁ 2 NIE MA PERFEKCYJNYCH KOBIET
Chciałabym być idealną matką…
ale jestem zbyt zajęta wychowywaniem dzieci.
autor nieznany
W rzeczywistości ona nie istnieje. Ale gdzieś w zakamarkach umysłu każdej matki jest wiecznie żywa i przysparza wielu problemów.
Jej dom jest zawsze nieskazitelny. (Żadnych zagraconych szuflad. Wszystko zorganizowane i przechowywane w ładnych, dobrze oznaczonych pojemnikach). Jej ogród warzywny jest cudem rolnictwa (organicznym oczywiście). Szyje jak krawcowa, interesy załatwia jak dyrektor generalny, gotuje posiłki dla biednych i codziennie ćwiczy na lokalnej siłowni. I robi to wszystko z niezachwianą cierpliwością, wdziękiem i uśmiechem.
Niektórzy mogą ją uważać za dzielną niewiastę z Księgi Przypowieści Salomona 31. Ale prawda jest taka, że nią nie jest. Kobieta z Księgi Przypowieści Salomona została nam dana jako biblijna inspiracja. Pokazuje cele, ku którym należy zmierzać przez wiarę i bojaźń Bożą. Ale ta kobieta, którą my próbujemy być, jest falsyfikatem stworzonym przez naszą własną niepewność, która czyni, że czujemy się gorsze i godne potępienia. Jest pięknym, aczkolwiek niedoścignionym obrazem idealnej matki, która wpędza nas wszystkie w poczucie porażki, niezależnie od tego, czego byśmy nie zrobiły.
Ona jest powodem, dla którego w jednej z ankiet przeprowadzonej na ponad 500 matkach perfekcjonizm był numerem jeden na liście przeszkód, które nie pozwalają mamom cieszyć się codziennymi momentami.
Ten rozdział jest o tym, jak się jej pozbyć, ponieważ ta nieskazitelna, fikcyjna kobieta zbyt długo już podkopuje pewność mam. Powoduje zbyt wiele kłopotów i odbiera radość. Nie ma zatem wątpliwości: musimy ją odsunąć i zastąpić kimś bardziej duchowym.
Jedyne pytanie brzmi – kogo powinnyśmy wybrać?
Jak już wspomniałam, kobieta z Księgi Przypowieści Salomona jest oczywistym zwycięzcą. Ale są też inne postaci w Biblii, które możemy wybrać: Kobiety, które występują w pierwszym rozdziale Ewangelii Mateusza, zwanym rodowodem (patrz Mt 1:1-16).
Ogólnie rzecz ujmując, rodowód nie jest znany jako pełen inspirującej zawartości. Ale jeśli chodzi o dostarczenie pierwszorzędnych wzorów macierzyństwa, jest z Bożą mocą kopalnią złota. Odkrywa, jakie matki nasz wszechwiedzący, mądry Bóg wybrał do drzewa genealogicznego Jezusa.
W rodowodzie pojawia się obraz matek, za pośrednictwem których Bóg naprawdę czyni cuda – i jest to obraz, który nie jest nawet bliski „ideałowi”.
Weźmy na przykład Sarę, która jako żona Abrahama jest wymieniona (ale nie z imienia) w Ewangelii Mateusza 1:2. Była ona daleka od ideału. W istocie popełniła kilka szokujących błędów. Jeśli czytałyście jej historię, pewnie kojarzycie niektóre z nich.
• Zniecierpliwiła się Boskim planem i wpadła na swój własny plan, jak dać światu syna, którego On obiecał – zaaranżowała romans swojego męża ze służącą.
• Stała się zazdrosna o syna służącej i zażądała, aby oboje wygnać, mimo protestu męża.
• Kiedy Bóg ponownie się pojawił – osobiście – aby potwierdzić swoją obietnicę, dosłownie roześmiała się z niedowierzania.
Sara nie byłaby kandydatką na Chrześcijańską Matkę Roku, nieprawdaż? A mimo to Bóg wybrał ją i powiedział: „Jest to kobieta, z którą mogę coś zdziałać!”, co oczywiście okazało się prawdą. Sara w końcu uwierzyła Bogu, poczęła Izaaka i znalazła swoje miejsce w „bohaterskich przykładach wiary” (Hbr 11).
Następnie Rachab (Mt 1:5), kolejna kobieta wymieniona w rodowodzie Chrystusa, która zaznacza swoją obecność w Piśmie Świętym w pierwszej kolejności jako prostytutka mieszkająca w podłym mieście Jerychu. Rachab nie miała żydowskiego rodowodu ani przeszłych zasług, dzięki którym można by ją polecić, a Bóg i tak ją wybrał. „Jest to kobieta, z którą mogę coś zdziałać!”, powiedział Bóg i ona też w końcu znalazła swoje miejsce w „bohaterskich przykładach wiary”.
Nie zapomnijmy o Batszebie. Batszeba odegrała znaczącą rolę w jednym z głównych biblijnych skandali. Została żoną Króla Dawida na drodze cudzołóstwa i zaszła w ciążę. Ale zamiast odrzucić Batszebę jako pełną wad, Bóg spojrzał na nią i powiedział: „Jest to kobieta, z którą mogę coś zdziałać!”. Batszeba dojrzała do bycia pełną wiary, dzielną kobietą, która, według niektórych naukowców, stała się wzorem dla kobiety opisanej we wspomnianej Księdze Przypowieści Salomona 31.
Bóg nie jest zaskoczony
Wierzę, że matki takie jak Sara, Rachab i Batszeba mogą być wielką inspiracją. Mogę identyfikować się z tym, że miały swoje wady i popełniały błędy. Jak każdy człowiek muszę sobie radzić z własnymi wadami i popełniam wiele błędów.
Nie tylko byłam boleśnie niedoskonała we wczesnych latach macierzyństwa, ale także kiedy Bóg po raz pierwszy powołał mnie do głoszenia Jego Słowa, byłam jawnie żenująca. Pojawiłam się na moim pierwszym spotkaniu biblijnym w krótkich spodenkach, paląc papierosa.
Skąd mogłam wiedzieć!
Ale to nie powstrzymało Boga. On i tak mnie namaścił i spotkania biblijne osiągnęły sukces. (Umysły religijne mogą mieć problem z pojęciem tego, ale to prawda). Ludzie przychodzili, a ich liczba rosła. Bóg dał mi łaskę i pobłogosławił mnie, nie dlatego, że paliłam i ubierałam się nieodpowiednio, ale dlatego, że wiedział, jak Go kocham i że chcę się Mu podobać. Wylał na mnie swoje wielkie miłosierdzie, ponieważ wiedział, że pozwolę Mu działać i zmieniać się w miarę upływu czasu.
Robi to do dnia dzisiejszego i jako mama mogę was zapewnić, że zrobi to także dla was. Namaści was i sprawi, że będziecie błogosławieństwem dla waszej rodziny pomimo waszych przepełnionych rupieciami szuflad, ogrodniczych wpadek i okazjonalnych wybuchów zniecierpliwienia. Dopóki ufacie, że to zrobi, Bóg będzie pomagał wam odnosić sukcesy w macierzyństwie i wypełni swoje plany poprzez was, nie dlatego, że jesteście idealne, ale dlatego, że On jest idealny.
Bóg prosi nas tylko o kilka prostych rzeczy:
1. Przyjmijcie Jezusa Chrystusa jako swojego Pana i Zbawcę.
2. Poznajcie Jego i Jego Słowo i rozwijajcie głęboką, bliską, osobistą z Nim relację.
3. Polegajcie na Nim i zaufajcie Jego mądrości i sile w każdej sytuacji, w jakiej się znajdziecie.
4. Podążajcie za przewodnictwem Ducha Świętego, bo On prowadzi nas do prawdy wiecznej i nieustannie zmienia nas na obraz i podobieństwo Chrystusa.
Dobrą wiadomością jest to, że pomimo tego, że Bóg każe nam te zadania wykonać, obdarza nas nieustannie swoją łaską niezbędną do tego. Kiedy będziemy na Nim polegać, zrobimy postępy, ale nie staniemy się dumne i nie przypiszemy sobie tej zasługi. Będziemy prowadzić wdzięczne życie przepełnione chwałą Boga i dziękczynieniem za Jego dobroć i miłosierdzie. Nasza podróż z Bogiem to nieustanny postęp, i – na szczęście dla nas – On będzie nad nami pracował do końca naszych dni.
Dlatego możemy zapomnieć o presji bycia ideałem. Możemy spokojnie popełniać błędy, przyznawać się do nich i żyć dalej, wiedząc, że Bóg zawsze kocha nas bezwarunkowo i że nie ma potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie (patrz Rz 8:1). Możemy przeżywać każdy dzień w zupełnej pewności i mówić: „Dobrze mi idzie!”.
Dlaczego tak trudno przychodzi nam powiedzieć takie rzeczy, jak: „Popełniłam błąd”, albo „To nie jest moja mocna strona” czy też „Jestem u kresu”? Dlaczego wydajemy się być wiecznie zaskoczone i skonsternowane naszymi własnymi naturalnymi słabościami?
Boga one nie dziwią.
Spójrzmy na to, co mówi w Księdze Jeremiasza 1:5: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię”. Bóg wiedział, że nie będziesz idealna – tylko Jezus jest idealny – ale mimo to wybrał cię i powołał do jednego z najważniejszych zadań na ziemi – bycia matką. Wziął twoje słabości pod uwagę już na samym początku i przewidział je, posyłając Jezusa, aby był twoim miłosiernym i wiernym arcykapłanem (patrz Hbr 2:17).
Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz poddanego próbie pod każdym względem podobnie – z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy doznali miłosierdzia i znaleźli łaskę pomocy w stosownej chwili .
List do Hebrajczyków 4:15-16
Pomyślcie o tym! Macie Arcykapłana, który was rozumie. Nie wymaga od was, żebyście były idealne każdego dnia, żeby być z Nim w relacji. A jeśli On nie wymaga od was perfekcji, nie musicie jej wymagać od siebie. On chce, abyście oddały Jemu obszary waszego życia, które wymagają poprawy. On wam w tym pomoże – nie musicie robić wszystkiego same; ale musicie z Nim współdziałać, aby On mógł działać w waszym życiu. Możecie się odprężyć i cieszyć życiem, wiedząc, że On jest z was zadowolony i obdarza was swoją łaską.
Pan moim sędzią
Możecie powiedzieć: „Ale Joyce, czy naprawdę mogę uwierzyć, że Bóg jest ze mnie zadowolony, mimo że cały czas coś knocę i czasami grzeszę?”.
Tak, ale żeby to zrobić, musicie sobie coś uświadomić. Musicie zdać sobie sprawę, że jako dzieci Boże, jesteście nowym i cudownym stworzeniem. Wasz duch na nowo odrodził się w Jego obrazie. Macie Jego własną naturę w swoim wnętrzu. Kiedy On patrzy na to, kim jesteście, widzi podobieństwo do Jezusa i mówi o was to samo, co o Nim:
To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie.
Ewangelia Mateusza 17:5
Nie puszczajcie tego mimo uszu. Zanurzmy się w tym na moment:
Bóg ma upodobanie w Jezusie i tak samo ma upodobanie w tobie. Cieszy się, że Go kochasz i że chcesz wzrastać i uczyć się. Miej odwagę uwierzyć. Możesz chcieć się zatrzymać i powiedzieć kilka razy każdego dnia: „Mimo że nie jestem idealna, Bóg mnie kocha. Ma we mnie upodobanie!”.
To jednak nie oznacza, że Bóg będzie pochwalał wszystko, co zrobisz. Kiedy robisz coś źle, poprawi cię. Będzie oczekiwał twojej skruchy, przyjęcia Jego przebaczenia i przyjęcia Jego łaski koniecznej do zmiany zachowania. Ale przez to wszystko Jego miłość i zachwyt nad tym, kim jesteś, pozostanie stały.
Jako matka rozumiem, jak to jest możliwe. Ani jedno z czwórki moich dzieci nie robi wszystkiego tak, jakbym chciała, ale tak czy inaczej, jestem z nich zadowolona. Kocham spędzać z nimi czas i rozmawiać z nimi. Kocham obserwować, jak się rozwijają i dorastają. Jestem zachwycona tym, kim są. Co więcej, nie będę tolerować nikogo, kto przyjedzie powiedzieć mi, że coś z nimi jest nie tak. To moje dzieci, poprawianie ich to niczyja sprawa!
Bóg tak samo czuje względem nas. Kiedy szatan zaczyna krytykować i potępiać nas, On nie chce, żebyśmy to znosili. Chce, żebyśmy powiedzieli: „Jestem dzieckiem Bożym. Nie muszę słuchać oskarżeń wroga”.
Szczerze, nie powinnyśmy nawet same siebie krytykować. Nie możemy żyć w pewności, jeśli zawsze myślimy: „Nie powinnam była tego robić. Nie powinnam była tego mówić. Powinnam była się dzisiaj więcej pomodlić. Powinnam była spędzić więcej czasu na pogłębianiu Słowa. Nie powinnam była być taka niecierpliwa. Powinnam była więcej przytulać dzieci. Czuję się taka winna. Jestem złym rodzicem”.
Jeśli tego typu myśli nadal przebiegają ci po głowie, zatrzymaj je! (patrz 2 Kor 10:5). Przestań pozwalać Złemu krytykować każdą drobną rzecz i przyjmij postawę świętego Pawła. Kiedy ludzie zaczęli go krytykować, powiedział:
Mnie zaś najmniej zależy na tym, czy będę osądzony przez was, czy przez jakikolwiek trybunał ludzki. Co więcej, nawet sam siebie nie sądzę. Sumienie nie wyrzuca mi wprawdzie niczego, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. Pan jest moim sędzią.
1 List do Koryntian 4:3-4
Oto co nazywam wolnością! I tego Bóg chce dla nas wszystkich. Chce, abyśmy porzucili zwyczaj osądzania i krytykowania samych siebie. Chce, abyśmy mówili: „Jestem zdeterminowany dawać z siebie to, co najlepsze każdego dnia, ale nawet jeśli mi się to nie uda, nie będę się o to martwić. Zaufam Bogu, że jeśli zrobię coś, co Mu się nie podoba, przemówi do mnie i pokaże, jak to zmienić”.
Bóg może pracować nad nami, kiedy tak myślimy. Dopóki Go kochamy, kroczymy razem z Nim i pokładamy wiarę w Jego perfekcję, zamiast w naszą własną, nieważne, ile błędów popełnimy ani ile rzeczy nam nie wyjdzie, On zawsze sprowadzi nas na dobrą ścieżkę!
Jak prawdziwi ludzie radzą sobie z prawdziwym światem
Często martwimy się o nasze pomyłki i niedoskonałości, ponieważ wiemy, że nasze dzieci nas obserwują i widzą wszystko. Jesteśmy niezwykle wyczulone na dawanie dobrego przykładu do naśladowania naszym dzieciom. To prawda, że jesteście wzorem dla waszych dzieci, ale nie musicie być idealne, żeby być godnymi naśladowania.
Tak naprawdę jeśli świadomie przyznacie się do błędu i okażecie natychmiastową skruchę, jeśli zaufacie Bogu i odrzucicie uczucie potępienia, wasze niedoskonałości mogą być wielką pomocą dla waszych dzieci. Mogą nauczyć je, jak prawdziwi ludzie radzą sobie w prawdziwym świecie. Mogą dać waszym dzieciom szansę zobaczenia, że pomimo tego, że wszyscy jesteśmy niedoskonali, nadal możemy otrzymać Boże przebaczenie i sprawić, że wszystko się ułoży.
To jedna z najbardziej wartościowych lekcji, jaką możemy dać dzieciom. Muszą wiedzieć, że my, jako zdrowi duchowo wierzący, nie ukrywamy naszych wad. Możemy mówić o nich otwarcie i dzielić się z innymi tym, czego się nauczyliśmy i jak sobie z tym radzić. Możemy być szczerzy w kwestii naszej własnej ludzkiej natury i użyć naszych błędów, aby zachęcić innych i uspokoić ich.
To nie jest coś, co głoszę. To jest coś, co zaczęłam wprowadzać w czyn w osobistym życiu wiele lat temu. Pamiętam czasy, kiedy Dave i ja toczyliśmy zażarte dyskusje na oczach jednego lub wszystkich naszych dzieci. Dzieci były smutne, że rodzice się kłócą, czasami nasze kłótnie doprowadzały ich do płaczu. Dave’owi i mi oczywiście było przykro za nasze zachowanie i zmartwienie dzieci, ale zamiast czuć się winnymi, wykorzystaliśmy tę okazję, żeby dać im wartościową lekcję. Powiedzieliśmy im, że ludzie popełniają błędy i że nie powinniśmy byli się złościć. Powiedzieliśmy im o Bożym przebaczeniu i przebaczeniu względem siebie, a także wyjaśniliśmy, że w prawdziwym świecie ludzie czasami się nie zgadzają i muszą to sobie wyjaśnić, ale nadal bardzo się kochają.
Na szczęście Dave i ja nieczęsto mieliśmy takie sprzeczki przed dziećmi. Jeśli tak by było, mogłoby mieć to na nie zły wpływ. Mogłyby zacząć czuć się niepewnie albo stać się rozgniewane i kłótliwe.
Dzieci mają tendencję do powielania tego, co widzą u swoich rodziców, ale zapamiętajcie: najbardziej wpływa na nie to, co widzą nieustannie. Nie musicie się zatem martwić każdym potknięciem. Nie musicie myśleć, że źle wpłyniecie na dzieci za każdym razem, kiedy popełniacie błąd. Skupcie się na dawaniu im dobrego przykładu, a mogę was zapewnić, że nie wpłyną na nich okazjonalne pomyłki.
Niech widzą, jak codziennie się modlicie. Niech słyszą, jak regularnie chwalicie Boga za jego wierność. Niech obserwują, jak się potykacie, wstajecie i nadal kroczycie w wierze i miłości. Pokażcie swoim dzieciom przez stały przykład, jak pokładać ufność nie w sobie, ale w Bogu.
Tę drogę wybrała Kristin Armstrong.
Jej było jednak łatwo. Jak wyjaśnia w swojej książce A Work in Progress: An Unfinished Woman’s Guide to Grace, spędziła lata, zmuszając się do perfekcji… i jak wszystkie zewnętrzne pozory wskazują, udało jej się. W szkole uczyła się dobrze, udało jej się osiągnąć sukces zawodowy, wyszła za mąż za znanego sportowca, urodziła trójkę pięknych dzieci. W całości tworzy to życie, jakie chciałaby mieć większość kobiet. Ale kiedy jej małżeństwo w końcu się rozpadło i zakończyło rozwodem, pozornie idealny świat Kristin się rozpadł.
Wtedy zdała sobie sprawę, że jej uprzednie poczucie pewności było złudne. „To, co miałam, to tylko cienka warstwa arogancji przykrywająca pokłady strachu”, powiedziała. „Kiedy moje życie zaczęło się rozpadać, nie miałam odpowiednich zdolności, żeby poradzić sobie z tym brakiem perfekcji. Ale dla mnie ten czas załamania stał się czasem boskiego wyzwolenia. Bóg czekał ponad 30 lat, żebym powiedziała: Hej, możesz mi pomóc? Nie radzę sobie sama!”.
Tym wołaniem Kristin porzuciła swój pęd do perfekcji opartej na własnej sile i postawiła Boga za sterami swojego życia. Stała się, jak to określiła, „projektem przebudowy”. Wzięła do ręki młot Bożej łaski, rozbiła stworzoną przez siebie skorupę powierzchownej perfekcji i zaczęła podążać śladami kobiet wiary, jak Sara, Rachab czy Batszeba.
Innymi słowy stała się kobietą, nad którą Bóg może pracować. I wtedy właśnie On zaczął przemieniać jej życie. Otworzył przed nią drzwi do napisania i podzielenia się z innymi matkami tym, co może się stać, kiedy przestaniemy własnymi siłami dążyć do perfekcji. „Już nie chodzi o mnie ani o to, co mogę czy czego nie mogę zrobić – mówi. – Nie muszę się zastanawiać, czy jestem wystarczająco dobra. Wiem, że moja pewność jest w Chrystusie i jestem tym, kim On mnie stworzył, więc cokolwiek mam do zaoferowania czy powiedzenia, jest wystarczająco dobre. To taka ulga i odciążenie! I jest to dar, który chcę dać swoim dzieciom”.
Amen, Kristin. Jaki może być lepszy dar?
Bóg pomoże ci osiągnąć sukces w macierzyństwie
i wypełni przez ciebie
swój plan nie dlatego,
że jesteś idealna,
ale dlatego, że On jest idealny.PRZYPISY
1 Joyce Meyer, Shaping the Lives of Your Children.
2 Working Mother Statistics, Statistic Brain oraz Greg Kaufman, This week in Poverty: US Single Mothers – “The Worst Off”, The Nation, 21 grudnia 2012, http://www.thenation.com/blog/171886/week-poverty-us-single-mothers-worst.
3 Ben Carson M.D. and Cecil Murphey, Gifted Hands: The Ben Carson Story (Zondervan).
4 Debbie Morris, The Blessed Woman (Southlake, TX; Gateway Create, 2012), s. 90-91.
5 Majority of mothers admit to feeling guilty for working and constantlyquestion whether they are a good parent, Daily Mail UK,http://www.dailymail.co.uk/femail/article-2266292/Majority-mothers-admit-feeling-guilty-balancing-work-home-life-constantly-question-good-parent.html#ixzz2ifPOOXrB, 8 lipca 2013.
6 Hands-Free Mama, Noticing the Good in Our Kids. Mom to Mom, 25 czerwca 2013, living.msn.com. Odsłona z dnia 10 lipca 2013.
7 Fanny Jiminez, Social Envy. 27 stycznia 2013, worldcrunch.com. Odsłona z dnia 9 maja 2013.
8 Lyz Lenz, How to Raise a Kid Who Isn’t Whiny and Annoying, Huffington Post, 9 maja 2013 how-to-raise-a-kid-who-isnt-whiny-and-annoying_b_3248085.html, dnia 22 lipca 2013.