Piąty żywioł – kobieta - ebook
Piąty żywioł – kobieta - ebook
Włoska arystokratka Francesca Pellegrini po tragicznej śmierci brata chce kontynuować jego działalność charytatywną. W pierwszej kolejności postanawia wybudować szpital w Caballeros na Karaibach, gdzie trzęsienie ziemi pozbawiło ludzi domów i opieki medycznej. Rodzina, obawiając się o jej bezpieczeństwo, godzi się na wyjazd pod warunkiem, że pojedzie z nią ochroniarz, były komandos, Felipe Lorenzi. Niezależna i samodzielna Francesca, by uspokoić braci, obiecuje, że podporządkuje się jego poleceniom…
Druga część miniserii ukaże się w maju.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-4316-2 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Wchodzicie w to czy nie? – Francesca Pellegrini poprawiła koński ogon i spojrzała groźnie na dwóch mężczyzn siedzących naprzeciwko niej w jednej z komnat rodzinnego zamku. – Zbudujemy razem szpital? Dla Piety?
Daniele wyrzucił ręce w górę w geście rozpaczy.
– Naprawdę musimy teraz to omawiać? Dopiero co go pochowaliśmy!
– Owszem. I musimy zdecydować, jak uczcić jego pamięć.
Francesca wiedziała, że Daniele i Matteo będą potrzebowali nieco zachęty. Mimo to była pewna, że przyznają jej rację. Nie minęło dziesięć dni, odkąd niszczycielski huragan zdziesiątkował populację karaibskiej wyspy Caballeros; zginęło dwadzieścia tysięcy ludzi, a nieliczne szpitale nie były w stanie pomóc wszystkim rannym. Gdy tylko wiadomość o katastrofie obiegła świat, ich starszy brat Pieta rzucił się do akcji.
Choć Pieta kierował międzynarodową firmą prawniczą, jego głównym celem była pomoc ofiarom klęsk żywiołowch. Za każdym razem organizował zespoły ratunkowe, urządzał zbiórki i bale charytatywne, a także nie wahał się sam pobrudzić sobie rąk. Był znanym i uznanym filantropem i Francesca była dumna, mogąc nazywać się jego siostrą. Wciąż nie mogła uwierzyć, że nigdy więcej go nie zobaczy. Jak to możliwe, że tak wielki człowiek zginął w wypadku helikoptera?
Jedyne, co mogła dla niego zrobić, to dokończyć jego dzieło.
– Chyba nie proszę was o zbyt wiele? – kontynuowała. – Chciałabym tylko, żebyście się zaangażowali w ten projekt. Co wam szkodzi? Uczcimy pamięć naszego brata, a przy okazji zrobimy coś dobrego.
Francesca wiedziała, że idea altruizmu jest im obca. Liczyła jednak, że logiczne argumenty zdołają przemówić im do rozsądku.
– Nie będę z góry odrzucać tego pomysłu – zdecydował ostatecznie Daniele. – Z drugiej strony uważam, że powinniśmy dokładnie ocenić ryzyko, zanim zdecydujemy się na tak radykalny krok.
– Ten kraj zrównano z ziemią! – oburzyła się Francesca. – Jedyne zagrożenia to cholera i brak prądu.
– Nie bądź naiwna. To jedno z najniebezpieczniejszych, najbardziej skorumpowanych państw na świecie. Naprawdę chcesz, żeby Matteo wysłał tam swoich ludzi?
Matteo Manaserro, ich kuzyn, był właścicielem klinik chirurgii estetycznej na całym świecie. Pieta często powtarzał, że Matteo mógłby być wybitnym chirurgiem, gdyby tylko chciał. Ale on wolał pieniądze od ideałów; tak jak Daniele.
– Jutro wyjeżdżam na Caballeros. Sama potwierdzę, że wasze obawy są bezpodstawne – poinformowała Francesca, nie spuszczając wzroku.
Daniele aż się zaczerwienił ze złości.
– Nie pojedziesz tam bez naszej zgody. Nie masz prawa!
Na ten właśnie moment czekała Francesca.
– Owszem, mam – odparła z satysfakcją. – Natasha dała mi pisemne upoważnienie, bym zarządzała fundacją jako najbliższa krewna Piety.
Jej wrażliwa, nieśmiała szwagierka, która od początku spotkania nie odezwała się ani słowem, drgnęła z zaskoczeniem na dźwięk swojego imienia. Francesca znów poczuła wyrzuty sumienia na myśl o tym, jak zaraz po wypadku namówiła ją do złożenia podpisu. Nie mogła się jednak zawahać. To była spuścizna Piety i zrobi wszystko, żeby doprowadzić tę sprawę do końca.
Może wtedy poczucie winy w końcu przestanie ją dręczyć.
– To niebezpieczne! – Daniele uderzył pięścią w stół tak mocno, że nawet Matteo się wzdrygnął.
Ale Francesca nie chciała słuchać.
– Jeśli chcesz, możesz zostać moim ochroniarzem – syknęła. – Ten szpital powstanie, nawet gdybym musiała budować go własnymi rękami!
Już mieli skoczyć sobie do gardeł, ale Matteo uniósł rękę w geście pojednania.
– Wchodzę to, Francesco – oznamił się spokojnie. – Jeśli Daniele się zgodzi, razem zajmiemy się organizacją budowy szpitala, a potem osobiście pokieruję jego pracą. Ale tylko przez miesiąc i tylko dlatego, że kochałem Pietę. Mam też jeden warunek. Do ochrony zaangażujemy Felipego.
Daniele milczał przez chwilę, po czym skinął głową.
– Dobrze. Mogę się na to zgodzić.
– Czekajcie, czekajcie – wtrąciła Francesca. – Kim jest ten Felipe?
– Felipe Lorenzi jest szefem firmy ochroniarskiej. Pieta wiele razy korzystał z jego usług.
– Nigdy o nim nie słyszałam. – Właściwie nie było w tym nic dziwnego. Francesca pracowała w firmie Piety dopiero od kilku miesięcy i nie miała jeszcze okazji zaangażować się w jego działalność dobroczynną.
– Kiedyś był żołnierzem – wyjaśnił Matteo. – Po zwolnieniu ze służby założył własny biznes: agencję ochroniarską dla ludzi jeżdżących w ekstremalnie niebezpieczne miejsca. Pieta miał o nim bardzo dobre zdanie i zapewne zatrudniłby go do tego projektu, gdyby…
Gdyby żył…
Zapadła ciężka cisza.
– Dobrze, w takim razie skorzystamy z jego usług – zdecydowała w końcu Francesca. Prawdę mówiąc, poczuła lekką ulgę. Przerażała ją wizja samotnej podróży na Caballeros.
– W takim razie wszystko ustalone – podsumował z uśmiechem Matteo. – Musisz tylko poczekać kilka dni, aż zorganizuje twoją ochronę.
– Wybacz, ale nie mogę czekać – sprzeciwiła się. – Jutro mam spotkanie z gubernatorem Caballeros w sprawie zakupu działki. To bardzo ważne. Jeśli je odwołam, nie wiem, jak szybko pozwolą mi się umówić po raz drugi. Nie możemy sobie pozwolić na opóźnienia.
– Nie możemy też sobie pozwolić na ryzyko – warknął Daniele.
– Umiem o siebie zadbać. Naprawdę, uważam, że przesadzacie…
– Francesco, oboje rozumiemy, że chcesz uczcić pamięć Piety – przerwał Matteo. – My też tego chcemy. Musisz jednak zrozumieć, że zależy nam jedynie na twoim bezpieczeństwie. Felipe ma pracowników na całym świecie. Z pewnością uda mu się znaleźć kogoś, kto mógłby polecieć z tobą jutro do Caballeros.
Rzucił Danielemu ostrzegawcze spojrzenie. Ten milczał przez chwilę, po czym wzruszył ramionami.
– Będziesz wykonywać wszystkie polecenia ochrony. Nie chcemy narażać cię na niepotrzebne ryzyko. Rozumiesz?
– To znaczy, że się zgadzasz?
– Najwyraźniej nie mam wyjścia. Czy możemy teraz wrócić do reszty rodziny? Mama nas potrzebuje.
Francesca przytaknęła. Ucisk w jej klatce piersiowej nieco zelżał. Osiągnęła wszystko, co sobie zaplanowała; teraz chciała po prostu przytulić matkę.
– Podsumowując, ja zajmę się stroną prawną, Daniele zorganizuje budowę szpitala, a Matteo pokieruje personelem. A ty, Natasha? Podejmiesz się zebrania funduszy?
– Myślę, że dam radę – szepnęła dziewczyna.
– W takim razie postanowione. – Francesca wstała i przeciągnęła się, by rozluźnić spięte z nerwów ramiona. Daniele i Matteo byli po jej stronie.
Teraz mogła opłakać śmierć brata.
Francesca weszła po schodkach do samolotu, osłaniając przed słońcem opuchnięte powieki. Gdyby nie zmęczenie i smutek, z pewnością byłaby podekscytowana, mogąc lecieć na pokładzie prywatnego odrzutowca Piety. Nigdy wcześniej w nim nie była i zrobiło jej się jeszcze bardziej smutno na myśl, że już nigdy nie polecą nim razem.
Dokument, który podpisała Natasha, dawał jej nieogranczoną władzę nad fundacją. Dziewczyna nie zadawała żadnych pytań; gdyby Francesca poprosiła, żeby przepisała na nią dom, samochód i konto bankowe, zapewne zrobiłaby to równie obojętnie. Dlatego tuż przed wyjazdem wzięła Mattea na stronę i poprosiła go, żeby miał oko na młodą wdowę.
Matteo był dla nich kimś więcej niż kuzynem. Mieszkał z nimi, odkąd skończył trzynaście lat, i z racji wieku był najbliższym przyjacielem Piety. Kochał go, jak wielu ludzi. Zaopiekuje się Natashą.
Francescę zaprowadzono do głównej kabiny, która wyglądała jeszcze bardziej luksusowo niż w jej wyobrażeniach. Zanim jednak zdążyła objąć to wszystko spojrzeniem, stanęła jak wryta. Na jednym z foteli, z laptopem na kolanach i wygodnie wyciągniętymi nogami, siedział nieznajomy mężczyzna. Ciemnobrązowe oczy w najprzystojniejszej twarzy, jaką widziała w życiu, odwzajemniły jej spojrzenie. Po kilku sekundach, które wydały jej się wiecznością, mężczyzna przemówił.
– Ty musisz być Francescą.
Miał silny hiszpański akcent i wydatne usta, na których nie zagościł nawet najlżejszy uśmiech.
– A ty?
– Felipe Lorenzi.
– To ty jesteś Felipe?
Kiedy Matteo i Daniele opowiadali o byłym żołnierzu, miała przed oczami tęgiego osiłka z ogoloną czaszką i ciałem pokrytym tatuażami, ubranego w znoszone bojówki i T-shirt. Jednak ten mężczyzna zupełnie nie odpowiadał tym wyobrażeniom. Jego gęste, kręcone czarne włosy dotykały kołnierzyka białej koszuli, na którą założył elegancki popielaty garnitur.
Uniósł brew.
– Spodziewałaś się kogoś innego?
Francesca usiadła na fotelu naprzeciwko, starając się zbyt otwarcie mu nie przyglądać.
– Nie spodziewałam się nikogo. – Zapięła pas, pokonując lekkie drżenie rąk. – Sądziłam, że jeden z twoich ludzi dołączy do mnie na Caballeros.
Daniele i Matteo zajęli się organizacją podróży, tak by zapewnić jej należyte bezpieczeństwo. Była zła, że nie powiedzieli, że poleci z nią ochroniarz; może wtedy zadbałaby choć trochę o wygląd, zamiast narzucić na siebie pierwsze z brzegu dżinsy i koszulkę. Nie użyła nawet kremu do twarzy.
Twarz, która odwzajemniała teraz jej spojrzenie, z pewnością nie używała kremu. Wyrzeźbiły ją żywioły: wiatr i deszcz, i mróz, gorący piasek i lodowate śnieżyce wszystkich krain, w jakich przyszło mu służyć. Najstraszniejsze widoki, jakich była świadkiem, wyżłobiły zmarszczki wokół jego oczu i nosa, zostawiając siwe pasma w gęstej brodzie. Ten mężczyzna roztaczał aurę zagrożenia, powodując u niej dziwny, nieznany dreszcz.
– Caballeros jest niespokojne. Niebezpiecznie lecieć tam bez ochrony. – Zwłaszcza kobiecie takiej jak ona, pomyślał Felipe.
Obaj bracia Pellegrini byli obiektywnie przystojni, można więc było założyć, że ich młodsza siostra również będzie atrakcyjna. Nie spodziewał się jednak, że będzie tak prowokująco seksowna, w ciasnych podartych dżinsach i wytartej białej bluzce.
– Nie spodziewałam się ciebie konkretnie – wyjaśniła ostrożnie. – Sądziłam, że wyślesz jednego ze swoich pracowników.
– Zwykle tak się dzieje. Jednak w nagłych przypadkach czasem sam podejmuję się zlecenia.
W ciągu wieloletniej współpracy Felipe zdążył dobrze poznać jej brata. Oglądał śmierć wielu dobrych ludzi i sądził, że zdołał się na nią uodpornić; jednak wieść o wypadku Piety wstrząsnęła nim do głębi. Był wyjątkowym mężczyzną, inteligentnym i odważnym, a przy tym niepozbawionym zdrowego rozsądku. Wiedział, jak sobie radzić.
Kiedy zadzwonił Daniele, Felipe siedział w barze gdzieś na Bliskim Wschodzie i samotnie popijał whisky, wspominając zmarłego przyjaciela. Dowiedziawszy się o szalonym planie Franceski od razu zrozumiał, że bez względu na wszystko musi ją ochronić. W ciągu dziesięciu godzin przyleciał do Pizy, przebrał się, wziął prysznic i wszedł na pokład odrzutowca.
Był to winien Piecie.
– Tak dla jasności, pracujesz dla mnie – zastrzegła Francesca. – Moja szwagierka pisemnie upoważniła mnie do zarządzania fundacją na czas pracy nad tym projektem.
Felipe przyglądał jej się spod zmrużonych powiek. Czyżby próbowała zaznaczyć swoją wyższość?
– Ile masz lat? – W wieku trzydziestu sześciu lat Felipe był o rok starszy od Piety, najstarszego z rodzeństwa Pellegrini.
– Dwadzieścia trzy. – Francesca uniosła nieco podbródek, spodziewając się drwiny pod adresem swojego wieku.
– To już prawie starość – skomentował ironicznie. Nie zdawał sobie sprawy, że jest aż tak młoda.
W odpowiedzi Francesca zmierzyła go groźnym spojrzeniem.
– Może i jestem młoda, ale nie głupia – oświadczyła. – Nie musisz traktować mnie z góry.
– Wiek i inteligencja nie zawsze idą w parze – zgodził się. – Ile krajów odwiedziłaś?
– Całkiem sporo.
– Z rodziną na wakacjach? – Ojciec Franceski, Fabio Pellegrini, był spadkobiercą potężnego szlacheckiego rodu. Jej matka, Vanessa, także pochodziła z arystokracji. Felipe wyobraził sobie, jak musiało wyglądać jej dzieciństwo, a potem porównał je do swojego. Trudno było o większy kontrast.
– Tak – odparła bez cienia wstydu. – Zwiedziałam większość Europy, Azji i obu Ameryk. Byłam też w Australii. Uważam się za osobę bywałą w świecie.
– W którym z krajów, które odwiedziłaś, trwała wojna?
– Na Caballeros nie trwa wojna.
– Ale wszystko ku temu dąży. A w którym z nich szerzyła się zaraza?
– W żadnym. Ale mam ze sobą filtry do wody.
Felipe skrył uśmiech. Francesca myślała, że pozjadała wszystkie rozumy, ale nie miała pojęcia, w co się pakuje.
– Dobrze, że o tym pamiętałaś, ale nie będziesz ich potrzebować.
– Dlaczego?
– Ponieważ nie lecimy na Caballeros. Zarezerwowałem dla ciebie nocleg na Aguadilli. – Aguadilla była niewielką wyspą w pobliżu Caballeros, względnie bezpiecznym wakacyjnym kurortem. Huragan szczęśliwie ją ominął.
– Co?!
– Odwołałem rezerwację tej nory w San Pedro – kontynuował, mając na myśli stolicę kraju. – Wynająłem za to cessnę, za pomocą której będziesz mogła przemieszczać się z wyspy na wyspę.
Policzki Franceski pociemniały z gniewu.
– Nie miałeś prawa tego robić! Pieta sam wybrał ten… hotel…
– I zapewne zamierzał skorzystać z usług mojej firmy. Nie był głupi. Ty natomiast jesteś bezbronną kobietą.
– Nie jestem!
– Popatrz na siebie oczami miejscowych. Jesteś młoda, piękna i bogata.
– Nie jestem bogata!
– Ale twoja rodzina jest. Jeszcze przed huraganem Caballeros było szóstym najniebezpieczniejszym państwem na świecie. Wyznaczą cenę za twoją głowę, zanim postawisz stopę na wyspie.
– Ale przecież jadę zbudować im szpital!
– I wielu z pewnością będzie ci dziękować. Jak całe Karaiby, Caballeros jest pełne wspaniałych, gościnnych ludzi. Mimo to, odkąd uzyskało niepodległość, rozegrało się tam najwięcej zamachów stanu w regionie. Handel narkotykami i bronią kwitnie, policja i rząd są przesiąknięte korupcją, a to i tak nic w porównaniu z chaosem, jaki panuje tam od przejścia huraganu.
Przez kilka sekund Francesca wpatrywała się w niego z milczącą wściekłością, jakby odjęło jej mowę.
– Wiedziałam, jakie jest ryzyko – powiedziała w końcu drżącym głosem. – Dlatego wynajęłam twoją firmę. Do ochrony. Nie po to, żebyś mnie niańczył. Ani po to, żebyś zmieniał moje plany! Zapłacę ci pełną sumę wynagrodzenia, ale nie chcę dłużej korzystać z twoich usług. Bierz swoje rzeczy i wynoś sie z samolotu. To koniec naszej współpracy.
Powiedziano mu, że zareaguje w ten sposób. Daniele i Matteo ostrzegali go, że jest uparta i wojownicza, zwłaszcza od śmierci Piety. To dlatego Daniele zrobił to, co zrobił, żeby uchronić ją przed nią samą.
– Przykro mi to mówić, ale nie możesz mnie zwolnić. Twoja szwagierka podpisała aneks do umowy. Jeśli powiadomię ją, że nie dbasz należycie o swoje bezpieczeństwo, cofnie upoważnienie, a ty będziesz musiała porzucić ten projekt.