Piekielna rozgrywka - ebook
Piekielna rozgrywka - ebook
Larissa Preston w dniu swoich osiemnastych urodzin zostaje porwana. Budzi się na wyspie Kos, w bardzo luksusowej posiadłości, której właścicielem jest Damon Garcia – głowa gangu motocyklowego Infernal Gate. Powodem porwania są długi zaciągnięte u nich przez jej brata. W wyniku traumatycznych wydarzeń dziewczyna odkrywa w sobie ogromną wolę walki, o której nie miała pojęcia. Staje się silną kobietą i godnym przeciwnikiem dla Damona. W głowie ślicznej i drobnej blondynki rodzi się przerażający plan zemsty. Jedno jest pewne – rozpocznie się walka na śmierć i życie, która podsycana będzie namiętnością.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-080-4 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Prolog
1. Larissa
2. Damon
3. Larissa
4. Larissa
5. Damon
6. Larissa
7. Damon
8. Larissa
9. Damon
10. Larissa
11. Damon
12. Larissa
13. Harry
14. Sky
15. Damon
16. Larissa
17. Damon
18. Larissa
19. Harry
20. Larissa
21. Damon
22. Larissa
23. Damon
24. Larissa
25. Harry
26. Larissa
27. Damon
28. Larissa
29. Harry
30. Damon
31. Larissa
32. Larissa
33. Harry
34. Larissa
35. Larissa
36. Harry
37. Larissa
38. Larissa
39. Damon
40. Larissa
41. Damon
42. Larissa
43. Harry
44. Martin
45. Larissa
46. Blase
47. Larissa
48. Damon
49. Larissa
50. Martin
51. Martin
52. Larissa
53. Sky
54. Larissa
55. Martin
56. Larissa
57. Damon
58. Larissa
59. Larissa
60. Martin
61. Harry
62. Larissa
63. Blase
64. Larissa
65. Blase
66. Larissa
67. Blase
68. Larissa
69. Damon
70. Larissa
71. Damon
72. Larissa
73. Larissa
74. Blase
75. Larissa
76. Blase
77. Damon
78. Larissa
79. Damon
80. Larissa
81. Damon
82. Blase
83. Larissa
84. Blase
85. Damon
86. Larissa
87. Damon
88. Martin
89. Larissa
90. Blase
91. Larissa
92. Damon
93. Harry
94. Larissa
95. Damon
96. Larissa
97. Blase
Epilog
Od autorki
Podziękowania1. Larissa
Do moich uszu zaczęły docierać dźwięki z zewnątrz. Powoli podniosłam ociężałe powieki, a w moją skroń uderzył niewyobrażalny ból głowy. Przeciągle jęknęłam, dotykając czoła, i usiadłam. W pokoju panował półmrok. Ogromne okno zasłonięte było ciemnymi roletami, przez które wyraźnie próbowały się przebić ostre promienie słoneczne. Oszołomiona bólem głowy rozejrzałam się wokół. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że łóżko, na którym leżę, nie należy do mnie… O pokoju nie wspominając. Duży materac na podwyższeniu, nad głową baldachim, a po obu stronach szafki nocne z lampą i egzotycznym kwiatem w doniczce. Wielka szafa naprzeciwko łóżka, mały telewizor zawieszony na ścianie i drzwi…
Te ostatnie najbardziej przykuły moją uwagę. Powolnym ruchem zsunęłam nogi na zimne płytki i wstałam, starając się utrzymać równowagę. Przed oczami pojawiły mi się mroczki, mimo to usilnie próbowałam podejść do drzwi. W końcu wymacałam klamkę. Serce zaczęło łomotać mi w piersi, w gardle pojawiła się ogromna gula, w głowie zaś wiele pytań. Co ja tu robię? Nim zdążyłam cokolwiek sobie przypomnieć bądź racjonalnie wyjaśnić tę sytuację, nacisnęłam na klamkę.
Drzwi były zamknięte.
Przerażona odsunęłam się, rozglądając po pomieszczeniu.
Od razu oprzytomniałam. Czym prędzej podeszłam do okna i podciągnęłam rolety. Ostre promienie słońca wdarły się do pokoju, a moim oczom ukazało się… Właśnie… Tak właściwie co? Powiodłam wzrokiem po całej okolicy, która była mi kompletnie obca. Gdzie ja jestem? Grecja? Turcja? Zjednoczone Emiraty Arabskie? Uchyliłam okno i nagle uderzyła we mnie gorąca fala powietrza, która sprawiła, że włosy stanęły mi dęba.
Szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w rozpościerającą się przede mną przestrzeń. Co się, do cholery, stało? Po chwili usłyszałam szczęk zamka w drzwiach i odwróciłam się gwałtownie. Z ogromnym napięciem czekałam na to, co się wydarzy. Drzwi się uchyliły, a do środka wszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna z idealnie ułożonymi włosami, które kolorem przypominały węgiel. Miał ciemne okulary i kilkudniowy zarost. Ubrany był w poszarpane jeansy i brudny podkoszulek, a w tylną kieszeń miał wepchniętą koszulę w kratę.
– Już wstałaś – powiedział, przyglądając mi się uważnie. – Myślałem, że będziesz spała jeszcze parę godzin… Nieźle wczoraj imprezowałaś, co? – Uśmiechnął się, wyjmując z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę.
Po chwili do moich nozdrzy dotarł okropny zapach dymu tytoniowego, który spowodował kaszel i łzawienie oczu.
– Delikatna jesteś – skomentował.
Podszedł, a ja choć nie widziałam jego oczu, czułam, że przewierca mnie spojrzeniem.
– Gdzie ja jestem? – wydukałam, obejmując się rękoma.
– W miejscu, które stanie się twoim nowym domem, skarbie. – Uśmiechnął się, ukazując szereg równych, białych zębów.
– To jakaś pomyłka – wyszeptałam, drżąc.
Sama nie wiem, czy z zimna, czy z przerażenia.
– Martin Preston to twój brat?
Pokiwałam głową, choć nie do końca wiedziałam, co mój brat może mieć z tym wspólnego.
– A więc to żadna pomyłka. – Uśmiechnął się ponownie.
On miał ubaw z tej całej sytuacji, a ja niekoniecznie.
– W takim razie co ja tu robię? – Odważyłam się podnieść wzrok, zerkając w ciemne szkła okularów przeciwsłonecznych.
Nieznajomy zdjął je. Przymrużone, równie ciemne jak włosy, oczy wpatrywały się we mnie z ogromną intensywnością.
– Zadajesz za dużo pytań – burknął. – Bądź grzeczna, a włos ci z głowy nie spadnie.
Na te słowa poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy, a mózg przestaje pracować. Nogi same wprawiły się w ruch i czym prędzej chciałam stąd uciec. Szerokimi schodami zbiegłam na parter i dotarłam do podwójnych drzwi. W oddali słyszałam głośny śmiech tego popaprańca. Wydostałam się na zewnątrz. Różnica temperatur zwaliła mnie z nóg, a duszne powietrze sprawiło, że chwilę zajęło mi złapanie oddechu. Przede mną stanęło dwóch podobnie ubranych facetów, którzy przyglądali mi się z rozbawieniem. Jeden z nich podniósł mnie i bezproblemowo przerzucił sobie przez ramię.
– Puść mnie! Puść, do cholery! – piszczałam, uderzając go pięściami w plecy, on jednak pozostawał niewzruszony. – Pomocy! Niech mi ktoś pomoże, błagam! – krzyczałam na tyle, na ile pozwalały mi płuca.
Nikt nie zareagował, mimo iż moje krzyki słychać było ulicę dalej. Odpowiadał mi tylko irytujący śmiech.
– Stąd nie ma ucieczki. – Dobiegł mnie głos mężczyzny, który wcześniej przyszedł do „mojego” pokoju. – Nie próbuj tego więcej, chyba że chcesz zginąć, rozumiesz? – Ogromną dłonią chwycił mnie za gardło i mocno ścisnął.
Od razu zaczęłam się krztusić, walcząc o choćby najmniejszy oddech. Złapałam go za nadgarstki, próbując odepchnąć, ale był zbyt silny. Przed oczami zrobiło mi się ciemno, aż w końcu pozwoliłam sobie odpłynąć.