Piekło anioła - ebook
Piekło anioła - ebook
W Półświeciu, czterdziestotysięcznej miejscowości zlokalizowanej na wschodzie Polski, grasuje seryjny morderca zwany Bestią. Jego ofiarami są młode i piękne kobiety. W tym mieście żyją także Emma i Robert Lewińscy – małżeństwo, które spodziewa się dziecka. Niestety, ich córka Lara rodzi się martwa, a po jej śmierci Emma zaczyna doświadczać niepokojących wizji, w których nieznajoma dziewczyna prosi ją o pomoc. Jedynym sposobem na znalezienie spokoju i odcięcie się od bolesnych wspomnień jest zmiana otoczenia. Lewińscy postanawiają kupić dom, który ma stać się dla nich upragnionym azylem i lekarstwem na ból po utracie małej Lary. Czy kupno domu okaże się dobrą decyzją, która zmieni ich życie na lepsze? Czy Emmę przestaną dręczyć koszmary i upora się z bólem po śmierci dziecka? A może niespodziewanie jej los splecie się z losem Bestii…?
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8290-534-2 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– W piątek, około godziny osiemnastej Komenda Policji w Półświeciu dostała anonim informujący, że w dawnej fabryce niedaleko obrzeży miasta odnaleziono martwą kobietę. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Półświeciu, prokurator Inga Wyszyńska, potwierdziła, że znalezione zwłoki należą do Sary Borkowskiej, dwudziestoośmioletniej kobiety, która dwudziestego czwartego lipca dwa tysiące siedemnastego roku wracając z dyskoteki, zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Policja, na podstawie zebranych dotychczas dowodów, łączy sprawę Sary Borkowskiej ze sprawami trzech innych kobiet, których ciała w ciągu ostatniego roku odnaleziono w pobliżu niedziałającej fabryki, oraz szuka związku ze sprawą dwóch zaginionych, których od pięciu lat nie udało się…
– Wyłącz to, nie powinnaś tego słuchać – powiedział Robert, wyrywając mi pilota z ręki, żeby odciąć mnie od tych makabrycznych wydarzeń, którymi od pięciu lat żyło całe nasze miasto.
– Boże… Robert, daj posłuchać! – sprzeciwiłam się po chwili, próbując odebrać mężowi pilota.
Ten jednak nie dał za wygraną, delikatnie zmuszając mnie do przyjęcia pozycji siedzącej.
– Nie dam… – oznajmił uniesionym głosem – siadaj i odpoczywaj. Miałaś się nie denerwować, a ten temat budzi w tobie…
– Złe emocje? – zapytałam, wchodząc mu w słowo, czego jak sam często podkreślał, bardzo nie lubił.
– Tak, złe emocje. Zresztą jak w każdym, kto mieszka w Półświeciu. Po ulicach naszego miasta chodzi zwyrodnialec, bestia i ja nie chcę…
– Nie chcesz, żebym o tym słuchała? – przerwałam mu ponownie, co wywołało na jego twarzy wyraźny niesmak.
– Tak – oświadczył, mimo iż wiedział, że jest to niemożliwe i że choćby nie wiadomo jak bardzo się starał, nie jest w stanie całkowicie odsunąć mnie od tego, czym żyło całe miasto, a nawet kraj.
Temat seryjnego mordercy zbierającego żniwo w czterdziestotysięcznej miejscowości położonej na wschodzie Polski budził strach i sprawiał, że każdemu włos jeżył się na głowie, a najbardziej tym, którzy znajdowali się w centrum makabrycznych wydarzeń. Czyli również nam, ponieważ byliśmy mieszkańcami terytorium, na którym Bestia urządzał polowanie na młode kobiety.
Początkowo ludzie nazywali tego człowieka po prostu mordercą.
Z czasem jednak, kiedy po przeprowadzeniu przez patomorfologów sekcji zwłok na światło dzienne zaczęły wychodzić szczegóły – przydomek ten zmienili na Bestia. Tylko ktoś taki był w stanie wyrządzić tyle krzywd niewinnym osobom.
Ja na dobrą sprawę zaczęłam interesować się tym tematem trzy lata temu. Wcześniej znałam go tylko ze słyszenia, bo telewizji nie oglądałam wcale i historii dziewczyn, które zaginęły przed Sarą, nie znałam – chyba jako jedyna w mieście. Tak naprawdę to historia tej dziewczyny interesowała mnie najbardziej, bo była to kuzynka mojej najlepszej przyjaciółki Laury i znałyśmy się osobiście.
– Włącz mi to – powiedziałam, przechwytując pilota z rąk troskliwego męża.
– Chciałbym powiedzieć, że sytuację mamy pod kontrolą…
Usłyszeliśmy głos burmistrza naszego miasta, Ernesta Kopaczkowskiego, który jako jedyny wydawał się szczery wobec mieszkańców.
Policja i rzecznik prokuratury okręgowej cały czas tylko mydlili nam oczy i przekonywali, że sytuację mają pod kontrolą, podczas gdy znikały kolejne kobiety.
– Ale nie wybraliście mnie na urząd, który sprawuję, po to, żebym was okłamywał. Dzisiaj jednak nie mówię do was jako burmistrz, tylko jako jeden z mieszkańców Półświecia, który ma dwie córki i drży o ich bezpieczeństwo każdego dnia. W naszym mieście od pięciu lat grasuje Bestia, któremu udało się porwać sześć młodych kobiet, z czego ciała czterech zostały odnalezione i zidentyfikowane. Policja nie ma cienia wątpliwości, że ofiary te łączy jedno. Morderca. Dwóch kobiet, czyli Dagmary Rybaszewskiej, która zaginęła czternastego lutego dwa tysiące piętnastego roku, i Elizy Bielawskiej, która ostatni raz była widziana w bibliotece publicznej przy ulicy Reja, piętnastego października dwa tysiące szesnastego roku, nie udało się jeszcze odnaleźć i mimo tego, że policja odsuwa sprawę pani Elizy od żniw Bestii, to ja czuję, że to wszystko ma wspólny mianownik. Głęboko wierzę, że te kobiety żyją i…
Burmistrz spuścił wzrok, oderwawszy go od obiektywu kamery, chwilę nad czymś myślał, po czym ponownie sztywno spojrzał przed siebie, mówiąc:
– Uważajcie na siebie, nie chodźcie same wieczorami, nie kuście losu. Wierzę, że uda nam się dorwać tego… Tego zwyrodnialca i w naszym mieście znowu zapanuje spokój.
Z jego ostatnim słowem postanowiłam wyłączyć telewizor.
– Wydaje się szczery i najnormalniejszy z tego całego towarzystwa – mruknęłam cicho do Roberta.
– Burmistrz? – zapytał ze zdziwieniem.
– No tak…
– Oj, Emmo… Myślę, że ma swoje za uszami – powiedział, po czym podszedł do mnie i usiadł obok na kanapie. – Sama wiesz, że nie możesz się teraz denerwować, kochanie. Wolałbym, żebyś odcięła się od tego tematu na tyle, na ile jest to oczywiście możliwe – oznajmił Robi już bardziej spokojnym tonem, który miał wpłynąć na mnie niczym tabletka wyciszająca.
– Wiem. Dziecko jest najważniejsze. Za pięć miesięcy będzie już z nami i ta myśl sprawia, że jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie, ale jak pomyślę, że mogłam być na miejscu Sary, to… – Przerwałam, bo głos zaczął mi się łamać do tego stopnia, że nie byłam w stanie nic więcej wydusić.
– Nawet tak nie mów, nie chcę tego słyszeć… – oznajmił Robert, przytulając mnie do siebie, a ja targana tak wielkimi emocjami rozpłakałam się jak dziecko.
– On ją przetrzymywał… To trwało tyle czasu. Cholera wie co tam się działo, a gdy przestała być mu potrzebna, zamordował ją… Wyrzucił jak zwykłego śmiecia. Kurwa, ja na to nie pozwalam! – wykrzyczałam, patrząc przez łzy w oczy męża.
– Nikt na to nie pozwala, kochanie, nikt…