-
W empik go
Piękny zabójca - ebook
Piękny zabójca - ebook
Jakie jest najlepsze wyjście z sytuacji, w której grozi ci bankructwo, więzienie i zemsta szemranych wierzycieli? Młoda właścicielka sieci salonów piękności, Lilianna Mazurek, ma na to tylko jedną odpowiedź: trzeba upozorowywać własną śmierć. I to najlepiej gwałtowną! Gorzej tylko, kiedy na mordercę wybierze się najgorszą osobę pod słońcem: swojego byłego chłopaka. A w pakiecie wraz z nim rzeszę wielbiących go, gotowych na wszystko kobiet.
„Piękny zabójca” to kryminalna komedia omyłek pióra Alka Rogozińskiego, znanego z łączenia klasycznych intryg kryminalnych z dużą dawką czarnego humoru.
| Kategoria: | Kryminał |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8402-261-0 |
| Rozmiar pliku: | 951 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Lilianna Mazurek – trzydziestolatka, która marzyła o tym, żeby stać się rekinem biznesu, a zamiast tego została ofiarą losu.
Sebastian Maciąg – były chłopak Lilianny, mający wyświadczyć jej życiową przysługę i zmagający się z kilkoma przeszkodami na drodze do realizacji tego zamierzenia.
Kinga Gajowniczek – przeszkoda numer jeden, menadżerka kliniki piękności Beauty Palace, przekonana, że Sebastian przyszedł na świat tylko po to, aby zostać jej mężem i świata poza nią nie widzieć do czasu, aż któreś z nich wyzionie ducha.
Paulina Świetlik – przeszkoda numer dwa, dziennikarka, pragnąca jak najszybciej zaciągnąć Sebastiana przed ołtarz, a następnie mieć z nim tak mniej więcej z pół tuzina dziatwy.
Anna Poznańska – przeszkoda numer trzy, znana tenisistka, mamiąca Sebastiana wizjami luksusowego życia u jej boku, nicnierobienia do końca jego dni, tudzież jachtu, którym mieli opłynąć cały świat, pomijając jedynie Bułgarię, której nie znosiła.
Sonia Konieczko – przeszkoda numer cztery, wschodząca gwiazda srebrnego ekranu, uważająca, że żaden facet nie wygląda u jej boku tak atrakcyjnie jak Sebastian i vice versa.
Maria Konieczko – matka i zarazem agentka Soni, pewna, że czego jak czego, ale wyczucia w doborze mężczyzn to jej córka nie ma ani za grosz.
Lucyna Maciąg – babcia Sebastiana, pozornie spokojna emerytka, w której, jak się okazało, drzemał duch bohaterki powieści Agaty Christie, panny Marple.
Grażyna Pastuszek – przyjaciółka Lucyny, która raz w życiu postanowiła wziąć sprawy we własne ręce i zaryzykować, ale zupełnie jej się to nie opłaciło.
Bogdan Poznański – ojciec Anny, stawiający sobie za punkt honoru, że zrobi z niej gwiazdę na miarę Sereny Williams, a w najgorszym przypadku drugą Igę Świątek.
Przemysław „Ćwiek” Ćwiękalski – jeden z bossów półświatka, chcący wyegzekwować od Lilianny to, co jego zdaniem słusznie mu się należało.
Agnieszka Ćwiękalska – żona Przemysława, zdeterminowana, aby za pieniądze męża kupić sobie wejściówkę do świata celebrytek.
Krystyna Jastrzębska – przyjaciółka Lilianny, przerażona szaleństwami, w jakich przyszło jej brać udział, i uważająca, że jeśli trafi przez nie do więzienia, to i tak będzie to najbardziej optymistyczne zakończenie.
Radosław Gojas – najlepszy kumpel Sebastiana, w skrytości ducha odrobinę zazdroszczący mu powodzenia u płci pięknej.
Tadeusz Wilk – komornik znany z bezwzględności i nieprzebierania w środkach, jeśli idzie o ściąganie długów.
Krzysztof Darski – inspektor policji, nijak niemogący się połapać, kto, kiedy i po co miał kogoś zabić, i jakim cudem teoretycznie porządni ludzie mogli złamać aż tyle przepisów kodeksu karnego.
Magdalena Zarzycka – prokuratorka, łapiąca się na niedorzecznej myśli, że chętnie by się pozbyła narzeczonej Darskiego, aby zająć jej miejsce u jego boku.PROLOG
– Wszyscy dookoła giną, a ja nadal żyję! – Lilianna Mazurek patrzyła z wyrzutem na swojego byłego chłopaka. – Niedługo na planecie zostanę tylko ja i karaluchy. Doprawdy gratulacje!
Sebastian Maciąg wzruszył ramionami, a następnie wychylił się za barierkę i niespokojnie rzucił okiem na trawnik pod parkingiem centrum handlowego. Nie musiał wysilać wzroku, żeby zobaczyć tam malowniczo rozłożone wśród nielicznego kwiecia i bujnego zielska kobiece ciało.
– Skąd mogłem wiedzieć, że i ona tu przylezie? – zapytał nieco bezradnie. – Mam nadzieję, że nic jej się nie stało.
– A idź! – fuknęła wściekle Lilianna. – Takiej to nawet wystrzał z działa przeciwpancernego nie zaszkodzi. Daj spokój! Co jej się miało stać? Przecież spadła na trawę. I to z pierwszego piętra!
– Z drugiego – sprostował z troską Sebastian. – Ja bym jednak sprawdził. Mogła się uszkodzić.
– To jest wysportowana laska, tenisistka, a nie jakaś toyota, żeby się miała uszkodzić – Mazurek machnęła niecierpliwie ręką. – Co najwyżej będzie miała kilka zarysowań. To znaczy tych no… zadrapań! Nie ma czasu nad nią deliberować! Musimy się stąd zmywać, zanim pojawi się policja, Ćwiek, Wilk i kolejne twoje wielbicielki. Chyba w złą godzinę zaproponowałam ci to morderstwo.
– Mówiłem ci, że się do tego nie nadaję! – przypomniał Maciąg z wyrzutem. – Od samego początku!
– Myślałam, że się mylisz – westchnęła Lilianna. – Ale teraz widzę, że idealnie oceniłeś swoje możliwości. Z drugiej strony, skąd ja to miałam niby wiedzieć? Za moich czasów nie byłeś takim fajtłapą!
– Byłem, tylko się kamuflowałem – przyznał szczerze Sebastian.
Od strony wyjazdu z parkingu tak nieelegancko zwanym świńskim truchtem zmierzała do nich zażywna blondynka.
– Czy… wyście… już… do reszty powariowali?! – wydyszała, kiedy do nich dobiegła. – Co to miało być?!
– Jak sama widziałaś, kolejne morderstwo. I znowu przeżyłam! – wyjaśniła Lilianna gniewnie. – Które to już?! Bo się pogubiłam.
– Trzecie – przypomniała blondynka grobowym tonem. – Ile można?!
– Przy tym partaczu pewnie w nieskończoność – westchnęła Mazurek. – Będę najdłużej mordowaną kobietą w historii świata. Jeszcze trochę i wpiszą mnie do księgi Guinnessa. Powiedz mi przynajmniej, że to nagrałaś!
– Chyba tak – odpowiedziała niepewnie blondyna. – Zaraz sprawdzę. Mam mało miejsca w komórce i nigdy nie wiem, czy mi się zapisuje.
– A nie możesz czegoś wykasować? Masz chyba z milion zdjęć. I to z ostatniego stulecia! W tym kilka tysięcy jakiegoś różowego prosiaczka.
– To nie prosiaczek, tylko mój chrzestny – rzekła blondynka z lekką urazą. – Z czasów, jak był mniejszy. Teraz wyrósł, schudł, wyrzeźbił się i wygląda jak milion dolarów.
– I trzymasz te stare zdjęcia, żeby go w razie czego szantażować? – zaciekawiła się Lilianna.
– Może jednak przełożycie tę rozmowę na później? – zaproponował nerwowo Sebastian. – Albo zwiejemy teraz, albo za moment znowu będziemy musieli się tłumaczyć temu inspektorowi, do którego robiłaś w czasie przesłuchania maślane oczy.
– Żadnych oczu nie robiłam! – zaprotestowała z oburzeniem jego była dziewczyna. – Ale co fakt, to fakt. Zmywamy się stąd. W te pędy! Gdzie to twoje auto?
– Trzy rzędy dalej – zaraportowała blondynka, wskazując oddalony o kilkanaście metrów od nich pojazd.
Dźwięk syreny wozu policyjnego sprawił, że cała trójka wymieniła się niespokojnymi spojrzeniami.
– Jakim cudem przyjechali tak szybko…? – mruknęła pod nosem Lilianna.
– Sama mówisz, że ktoś cię obserwuje – wytknęła jej blondynka.
– Że ktoś może mnie obserwować – sprostowała Mazurek, kierując się w stronę samochodu przyjaciółki. – Poza tym musiałby być jasnowidzem, żeby przewidzieć, że ta wariatka mnie tu zaatakuje. A jeśli nawet, to i tak żadna policja nie przyjeżdża w sekundę!
– To już sama nie wiem…
– Albo… – Idący za nimi Sebastian wypowiedział to jedno słowo i zamilkł.
– Albo co? – zapytała Lilianna, odwracając głowę i zerkając na niego uważnie. – Dokończ!
– Albo policja jest tu z innego powodu – dopowiedział niepewnie Maciąg. – Być może odkryli coś i chcą kogoś z nas zapuszkować…
– I przyjechaliby zrobić to tutaj? Przecież to nie ma sensu!
Nagle ponad coraz wyraźniejszy sygnał radiowozu przebił się jeszcze jeden odgłos.
– Padnijcie! – rozkazał Sebastian, jako pierwszy spełniając własny rozkaz.
Lilianna i Krystyna błyskawicznie poszły za jego przykładem.
– Co tu się odpierdziela? – warknęła Mazurek.
– Ktoś chce nas zabić… – szepnął z poziomu podłogi Maciąg. – Już drugi raz!
– Po co?! – zdumiała się Lilianna.
– Jak to po co? – Sebastian popatrzył na nią z politowaniem, po czym dał znać dziewczynom skinieniem głowy, aby przesunęły się w stronę wejścia do centrum, a właściwie do miejsca, z którego można było ruszyć windą do łącznika z Blue City. – Żeby mieć pewność, że nie żyjemy.
Mazurek przez chwilę poważnie myślała nad jego słowami.
– Ale przecież to nie ma żadnego sensu – rzekła z wysiłkiem, starając się jak najszybciej przemieścić po brudnej podłodze. – Jedyną osobą, która chce, żebym nie żyła, jestem ja sama. Nikt inny nie ma w tym najmniejszego interesu. Moim zdaniem ktoś poluje na ciebie. Tylko nie wiem dlaczego.
– Zapewniam cię, że ja też nie…
Lilianna popatrzyła na chłopaka i nagle poczuła, jak po plecach przelatuje jej zimny dreszcz. Za Sebastianem powoli rósł cień. Ktoś, kto strzelał, właśnie się do nich zbliżał.
I nagle dotychczasowe problemy przestały być dla niej istotne. Wszystko w jej głowie wyparła instynktowna potrzeba przeżycia. Za wszelką cenę!