Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pierwsza bitwa, Wojownicy - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
19 czerwca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,90

Pierwsza bitwa, Wojownicy - ebook

Chcesz bitwy?

Będziesz miał wojnę!

Piorun odwrócił się od ojca, który okazał się tyranem nieuznającym słabości i współczucia. Jednak powrót do normalności na wrzosowisko nie jest tak prosty, jak mogłoby się wydawać. Gorycz i zawiść, które poróżniły Skrzydło Szare i Niebo Czyste, zmieniły spokojny las w nieprzyjazne, pełne napięcia miejsce, a braterski konflikt zmusił wszystkie dzikie koty do opowiedzenia się po jednej ze stron. I chociaż Skrzydło Szare i Piorun robią, co w ich mocy, aby znaleźć pokojowe rozwiązanie, wiedzą, że nie mogą powstrzymać narastających tarć. Na horyzoncie maluje się bowiem widmo bitwy, która pochłonie wiele ofiar…

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8203-259-8
Rozmiar pliku: 5,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OBOZY

OBÓZ NIEBA CZYSTEGO

PRZYWÓDCA

Niebo Czyste — jasnoszary kocur o niebieskich oczach

CZŁONKOWIE OBOZU

Pióro Lotne — młoda biała kotka

Liść — czarno-biały kocur

Płatek — drobna jasnoruda pręgowana kotka o zielonych oczach; przybrana matka Brzozy i Olchy

Woda Wartka — szaro-biała kotka

Szyszka — szylkretowy kocur

Pokrzywa — szary kocur

KOCIĘTA

Brzoza — rudy kocurek

Olcha — szara nakrapiana koteczka

OBÓZ CIENIA WYSOKIEGO

PRZYWÓDCZYNI

Cień Wysoki — czarna kocica o zielonych oczach i gęstej sierści

CZŁONKOWIE OBOZU

Skrzydło Szare — ciemnoszary kocur o gładkiej sierści i złocistych oczach

Szczyt Szczerbaty — mały szary pręgowany kocur o niebieskich oczach

Runo Łaciate — drobna szylkretowa kotka o złocistych oczach

Kwiat Słotny — brązowa pręgowana kotka o niebieskich oczach

Lód Trzaskający — szaro-biały kocur o zielonych oczach

Obłok Plamisty — czarny kocur o długiej sierści z białymi uszami, białą piersią i dwiema białymi łapami

Skrzek Kawki — młody czarny kocur o niebieskich oczach

Jastrząb Pikujący — ruda pręgowana kotka

Wietrzna Sprinterka — żylasta brązowa kocica o żółtych oczach

Janowcowe Futro — chudy szary pręgowany kocur

Ogon Żółwia — szylkretowa kotka o zielonych oczach

Ogon Błyskający — czarny kocur

Futro Żołędzie — kasztanowa kotka

Piorun — rudy kocur o bursztynowych oczach i dużych białych łapach

Szron — śnieżnobiały kocur o niebieskich oczach

KOCIĘTA

Ślepia Sowie — szary kocurek

Serce Łupane — ciemnoszary pręgowany kocurek o bursztynowych oczach

Futro Wróble — szylkretowa kotka

Włóczędzy

Wąż — drobny brązowy pręgowany kocur

Chyża — ruda pręgowana kotka

Rosa — kotka o krótkiej gęstej szarej sierści i błyszczących niebieskich oczach

Cierń — kocur o zmatowiałym nakrapianym futrze

Rzeka Falująca — srebrzysty długowłosy kocur

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiPROLOG

Przed wejściem do jaskini przelewała się woda. Szary kocur przyglądał się kaskadzie, której huk zagłuszał dźwięk wiatru i łagodził poszarpane szczyty leżące w oddali, po czym znikał daleko w dole wśród tęczowej mgły.

Z tyłu za kocurem poruszały się inne koty, cicho, jak cienie w pociętej plamami światła jaskini. Szary kocur z oczami zamglonymi tęsknotą przysłuchiwał się pomrukom pozostałych.

— Kamyki w moim legowisku! — zaskrzeczała starsza. — Wciąż mam kamyki na posłaniu.

— Ja je powybieram! — Po ziemi zatupały drobne łapki.

— Wracaj, Mrozie Sójczy! — zawołała matka. — Twoje łapki są za miękkie na ostre kamienie.

Szary kocur odwrócił się, czując dreszcz przebiegający po gładkiej sierści.

— Spróbuj, Wodo Zamglona. — Stary złocisty kocur popychał nosem chudą mysz w kierunku kocicy o zmatowiałej sierści.

Woda Zamglona zerknęła na zdobycz ze swojego posłania na nierównym podłożu jaskini.

— Daj to komuś młodszemu. — Wskazała Mróz Sójczy, który wybierał kamyki z posłania starszej.

— Musisz jeść — przekonywał Ryk Lwa.

— To ostatnie zwierzę — odparła kocica.

— Ale niedługo myśliwi wrócą z polowania. Może coś upolowali! — zawołał brązowy kocur, dzielący się językami z białą kotką przy ścianie jaskini.

Szary kot radośnie nadstawił uszu.

— Gałąź Skręcona! Zając Ośnieżony! — Poszedł w stronę dwojga kotów, ale zaskoczony przystanął i podniósł się na tylne łapy, gdyż drogę przecięła mu czwórka mło-
dziaków.

— Bawcie się grzecznie! — zawołała matka, biegnąc za nimi.

Liść Zroszony! — rozpoznał karmicielkę szary kocur. — Urodziłaś szczęśliwie! Tak się cieszę. — Przez chwilę mruczał gardłowo, po czym zamilkł.

— Gdyby Cień Księżycowy został dla kociąt, może by jeszcze żył — miauknął.

— Skrzydło Szare!

Kocur odwrócił się na dźwięk skrzekliwego głosu. Z cieni w głębi jaskini szła ku niemu sędziwa kocica.

— Bardo! — Skrzydło Szare pospieszył do niej. — Widzisz mnie?

— Oczywiście. — Kocica wyciągnęła pysk na powitanie. — Dzielimy ten sam sen.

Zetknęli się nosami i kocur stwierdził z zaskoczeniem, że jej nos jest bardzo zimny. Od tylu księżyców już mieszkał na wrzosowisku, że zapomniał, iż w górach panuje przenikliwy ziąb, który tak naprawdę nigdy nie odpuszcza.

Rozejrzał się wokół, omiatając spojrzeniem dawnych współplemieńców.

— Czy oni nas widzą?

— My możemy sięgnąć spojrzeniem poza sen — wyjaśniła Barda — ale oni nie mogą tu zajrzeć.

Skrzydło Szare zamrugał.

— Czy jestem tutaj, czy śnię w moim gnieździe na wrzosowisku?

— Jedno i drugie. — Rozbawienie rozjaśniło oczy Bardy tak, że przez moment przypominały oczy kociaka. — W tej chwili jest tu wszystko, co ważne.

Skrzydło Szare zesztywniał przed obliczem nakrapianej szarej kocicy.

— Mżawka Głucha — powiedział; na widok matki skulonej w swojej sypialnej niszy poczuł ucisk w piersi. Łagodne oczy kocicy zamgliły się, kiedy jej spojrzenie powędrowało szlakiem migotliwych odblasków na ścianach jaskini.

— Dobrze się czuje? — zapytał Bardę.

— Dobrze — zapewniła.

— Chciałbym móc jej przekazać, że przetrwaliśmy podróż, że Niebo Czyste jest zdrowy, Szczyt Szczerbaty też… pomimo kontuzji. Tak się o nas martwiła przy pożegnaniu, chociaż twierdziła, że to słuszna decyzja.

— Przekażę jej — obiecała Barda.

Skrzydło Szare niemal jej nie słyszał. To, co powiedział, że Szczyt Szczerbaty i Niebo Czyste czują się dobrze, było tylko częścią prawdy — i ta świadomość przebiła mu serce lodowatym ostrzem. Czy powinien wyznać, że Szczyt Szczerbaty kuleje, gdyż po upadku z drzewa ma niesprawną łapę? Przysiągłem go chronić — wypomniał sobie.

A Niebo Czyste? Brat Skrzydła Szarego jest może i bezpieczny, ale tak się zmienił, że Mżawka Głucha z trudem rozpoznałaby swojego pierworodnego. Znaleźli ziemię bogatą w zwierzynę, na którą mieli nadzieję, lecz koty, które wyszły z gór jako jedna drużyna, na ciepłych polach i lasach nowego domu podzieliły się na dwie grupy. Niebo Czyste z kilkoma współplemieńcami wziął w posiadanie las. Skrzydło Szare z bólem przyznawał się do tego nawet przed sobą, lecz jego brat zaczął brutalnie strzec swojego udziału w bogatej zdobyczy.

Wstyd rozgrzał sierść Skrzydła Szarego. Zawiodłem ich… i zawiodłem matkę — pomyślał ze smutkiem.

Poczuł, że Barda próbuje spojrzeć mu w oczy, lecz nie potrafił podnieść na nią wzroku.

— To nie twoja wina, Skrzydło Szare. — Barda wskazała pyskiem wychudzonych członków plemienia. — Koty, które mają mało, uczą się dzielić. — Delikatnie dotknęła nosem jego ramienia. — Koty, które mają wiele, stają się chciwe.

Skrzydło Szare gwałtownie uniósł głowę. Czyżby Barda wiedziała, o czym myśli? Niebo Czyste był kiedyś jego najbliższym przyjacielem, teraz zaś stali się dla siebie rywalami.

— Długo żyję. — Barda przechyliła głowę. — Muszę cię ostrzec: chciwość to dopiero początek. — Jej oczy ściemniały. — Zbliża się wojna.

Skrzydło Szare przełknął ślinę.

— Z Niebem Czystym?

— Nie bój się — miauknęła uspokajająco Barda.

Skrzydło Szare uniósł głowę.

— Nie boję się! — powiedział, lecz serce zaczęło mu bić szybciej.

Jak mam walczyć z własnym bratem? — zapytał się w duchu.

— Pamiętaj o kotach, które cię kochają i ci ufają — zamruczała Barda. — Drogi twoje i Nieba Czystego się rozeszły, ale wciąż macie Szczyt Szczerbaty.

Skrzydło Szare poczuł ciepło w piersi na wspomnienie odwagi i lojalności młodszego brata.

— A Ogon Żółwia? — Oczy Bardy zaokrągliły się z ciekawości. — Co u niej?

— Jest szczęśliwa — odparł Skrzydło Szare głosem zdławionym z emocji.

— W końcu doceniłeś siłę jej uczucia. — Oczy Bardy rozbłysły. — Cieszę się.

Skrzydło Szare przestąpił z łapy na łapę. Wyobrażał sobie Ogon Żółwia, śpiącą obok niego, podczas gdy on chodził we śnie. Serce Łupane, Ślepia Sowie i Futro Wróble zapewne leżą skulone przy jej brzuchu — wciąż jeszcze kocięta, lecz z każdym dniem większe. Chociaż ich ojcem był pieszczoch, Skrzydło Szare kochał je jak własne, a one kochały jego, tak samo jak uwielbiała go Ogon Żółwia.

Poczuł w sercu ukłucie bólu. Tęsknił za wszystkimi, choć przecież wiedział, że styka się z nimi sierścią — tam daleko, na wrzosowisku. Jak to możliwe? — zastanowił się. W głowie zaczęło mu się mącić; skierował myśli z powrotem do jaskini. W tej chwili tylko to się liczy — uznał.

Rozrzewniony, odwrócił się do Bardy, jednak kocica wpatrywała się w wodospad; na jej pysku odbijało się światło księżyca.

Zamknęła oczy.

— Dlaczego tu przyszedłeś?

Czy naprawdę wybrałem ten sen? — Skrzydło Szare poczuł pod skórą dreszcz niepokoju. Coś wciągnęło go w głąb wspomnień. Ale co? Nagle poczuł w żołądku ukłucie winy. Od przybycia na wrzosowiska koty z plemienia tyle razy już widziały śmierć. Skrzydło Szare instynktownie spiął się na myśl o Lisie, włóczędze, który zginął z jego łap, zabity przypadkiem w potyczce o granicę.

— Przynieśliśmy ze sobą śmierć.

— Przynieśliście zmianę — powiedziała łagodząco Barda.

— Ale czy każda zmiana musi się rodzić we krwi?

Jedyne, czego pragnąłem, to bezpieczeństwo dla moich przyjaciół — pomyślał.

— Wszyscy rodzimy się we krwi — zamruczała Barda. — Ale to oznacza początek, nie koniec.

Początek? — powtórzył w myślach. Czy znów dojdzie do rozlewu krwi?

Wejście do jaskini zasnuła mgła, pochłonęła członków plemienia, otuliła Bardę, która po chwili zniknęła kocurowi z oczu.

— Bardo, proszę… — Gęsty tuman stłumił jego okrzyk.
— Nie odchodź! — zawołał z gardłem ściśniętym z żalu. Nie chciał znów tracić starych przyjaciół.

— Wierzę w ciebie, Skrzydło Szare — w gęstniejącej mgle odezwało się echo głosu Bardy. — Zawsze.

Mgła przesłoniła mu oczy, zatkała gardło i weszła do płuc; zaczął walczyć o każdy oddech, czując, jak myśli mu się plączą i ogarnia go ciemność.

ROZDZIAŁ 1

Niebo Czyste zmrużył oczy. Widział jaskraworudą sierść Pioruna idącego przez paprocie. Syn szedł pod górę, na wrzosowisko; wychodził z lasu ze Szronem.

Widocznie tak musi — pomyślał Niebo Czyste. Próbował nie zwracać uwagi na żal powodujący ucisk w brzuchu. W górze liście szeleściły na lekkim wietrze. Ciepłe promienie słońca tworzyły plamy na sierści. Za nim skrzypiały sękate pnie starych drzew. Lekki zapach wilgoci uniósł się spod łap kocura, z grubej warstwy liści na ziemi. To jego terytorium. Jeśli Piorun nie chce tu mieszkać, może odejść. Szron musiał to zrobić, ale Piorun sam podjął taką decyzję. Szron został ranny, a rana nie goiła się i jego stan może się pogorszyć. Dla kota z infekcją nie ma miejsca w obozie. Jego słabość stanowi obciążenie dla leśnego plemienia. Czy Piorun tego nie pojmuje? — rozmyślał Niebo Czyste, z gniewem wbijając pazury w ziemię. Dlaczego tak niewielu go rozumie? On chce tylko chronić koty leśne, to zawsze był jego cel, odkąd osiedli w tym miejscu. A jednak własny syn widział w nim potwora, ponieważ mu zależy. W takim razie musi odejść. Nie pozwolę nikomu podkopywać mojego autorytetu — stwierdził. Jeśli będzie to sobie powtarzał, może ból w brzuchu osłabnie…

Plemię! To słowo zabrzmiało w głowie Nieba Czystego przenikliwie jak krzyk kosa. Po raz pierwszy pomyślał o kotach leśnych jak o plemieniu. Nie! — z gniewem odsunął od siebie tę myśl. — Nie jesteśmy plemieniem! Po księżycach udanych polowań koty z lasu miały sierść gładszą i były lepiej odżywione niż ich biedni wychudzeni pobratymcy, którzy postanowili zostać w górach. Przy odpowiednim przewodnictwie w bujnym lesie rozkwitną. Staną się silniejsi od każdego kota z gór. Nigdy już nie zaznają zimna ani głodu.

Niebo Czyste strzepnął ogonem i skierował się między drzewa.

Na granicy wzroku mignęła mu biała sierść. Pióro Lotne przebiegała przez wysoką trawę porastającą skraj lasu.

Niebo Czyste z irytacją uniósł sierść na wspomnienie słów, jakimi Pióro Lotne pożegnała Pioruna. „Niemal żałuję, że nie idę z wami”. Piorun usiłował przekonać białą kotkę, by z nim odeszła. A ona zaczęła rozważać ten pomysł!

Niebo Czyste wysunął pazury.

— Pióro Lotne!

Kotka gwałtownie uniosła głowę.

— Tak, Niebo Czyste? — Wydawała się zaskoczona.

— Chcę z tobą porozmawiać.

Spojrzała na niego nad trawą.

— O czym?

Niebo Czyste zmrużył oczy. Nie zdaje sobie sprawy, że ją słyszał?

— Widziałem, jak żegnasz się z Piorunem i Szronem.

— Tak?

Starała się mówić niewinnym tonem, ale Niebo Czyste zauważył, że w poczuciu winy zmarszczyła sierść na karku.

— Chodź tutaj! — burknął. — No i?

— Życzyłam im powodzenia, to wszystko. — Ruszyła do niego przez wysoką trawę.

— Piorun zachęcał, żebyś z nim odeszła. — Obrzucił ją oskarżycielskim spojrzeniem.

Kotka wyskoczyła z trawy i wylądowała na pokrytej liśćmi ziemi o długość ogona dalej.

— Odmówiłam.

— Powiedziałaś, że niemal żałujesz, iż nie idziesz z nimi. — Niebo Czyste zataczał koła wokół niej, ogon drgał mu nerwowo. Zachowywała się, jakby nie miała nic na sumieniu.

— Postanowiłam zostać. — Spojrzenie kotki nabrało ostrości. — A co ci do tego? Mogę iść, dokąd zechcę.

Niebo Czyste odsłonił zęby. Głupia kocurzyca! Czy nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo potrzebuje jego ochrony i przewodnictwa?

— Teraz należysz do mojego plemienia. Jeśli nie mogę liczyć na twoją lojalność, to równie dobrze możesz sobie odejść.

— Plemienia? — Pióro Lotne zaskoczona wytrzeszczyła oczy. — Nie jesteśmy plemieniem. Połowa naszych została w górach. Połowa z tych, którzy przyszli tu z nami, mieszka na płaskowyżu. Nie mamy Bardy, która nas poprowadzi.

Niebo Czyste poczuł palący żar pod skórą. Słowo „plemię” wymknęło mu się niechcący; czy ona chciała go upokorzyć?

— No dobrze — warknął. — Nie jesteśmy plemieniem. Jesteśmy lepsi niż plemię. Komu potrzebna Barda? Macie mnie. — Strzepnął ogonem. — Ja was teraz prowadzę. To ja znalazłem nam obóz. Wytyczam nasze granice. Powinniście być mi wdzięczni, bo dzięki mnie już nigdy nie będziecie głodować ani marznąć.

— Dzięki tobie? — parsknęła Pióro Lotne. — Zachowujesz się tak, jak byś to ty nas tu przyprowadził! Zapomniałeś, że razem przyszliśmy tu z gór? Kto uratował Wodę Wartką, kiedy się topiła? Ja! Kto uratował Szczyt Szczerbaty przed orłem? Skrzydło Szare. Chroniliśmy się nawzajem. Nikt nie jest ważniejszy od reszty; nikt, oprócz Bardy. To ona rozmawia z przodkami. Jest mądrzejsza od ciebie, ty nigdy taki nie będziesz!

Niebo Czyste poczuł w brzuchu falę wściekłości.

— Rozejrzyj się! — Zatoczył ogonem po drzewach wokół. W gałęziach śpiewały ptaki, między korzeniami przemykała zwierzyna. — Skoro jest taka mądra, dlaczego została w górach i głoduje?

Pióro Lotne gwałtownie zbliżyła do niego pysk.

— Opiekuje się innymi kotami!

— To akurat ja robię! — zawołał Niebo Czyste z oburzeniem. Co za niewdzięcznica! — To dzięki mnie jesteście bezpieczni i dobrze odżywieni.

Pióro Lotne zmarszczyła pysk.

— Przecież las nas żywi.

— A kto pilnuje, by las był nasz, i nie dopuszcza do niego innych? — Niebo Czyste pyskiem wskazał granicę biegnącą skrajem lasu.

— Ciebie interesują tylko granice — powiedziała oskarżycielsko Pióro Lotne. — Przy każdej okazji przesuwasz je coraz dalej. Życie to nie tylko terytorium!

— Czyżby? — warknął Niebo Czyste. — Chcesz się dzielić zwierzyną z każdym włóczęgą, który tędy przejdzie?

— Zwierzyny w lesie wystarczy dla wszystkich!

— Ale teraz mamy kocięta! Zapomniałaś o Brzozie i Olsze? — Niebo Czyste nie wyobrażał sobie, jak można być tak krótkowzrocznym. — Pewnego dnia urodzą się nowe, potem jeszcze kolejne! Chcesz, żeby ginęły z głodu jak Ptaszyna Trzepocząca? — Z głębi wspomnień powrócił żal na myśl o młodszej siostrze, która zmarła w górach. Powróciło też poczucie winy. Czy przeżyłaby, gdybym lepiej polował? — Już nigdy nie chcę widzieć głodujących kociąt.

— Myślisz, że ja tego chcę? — syknęła Pióro Lotne. — Przestań udawać, że przesuwasz granice dla naszego dobra. Jesteś po prostu chciwy!

Wściekłość zaszumiała mu w uszach; ruchem szybkim jak wąż wysunął łapę i przejechał pazurami po pysku kotki.

Pióro Lotne odskoczyła, ślizgając się na liściach, i spojrzała na niego tak, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu.

Niebo Czyste pokazał zęby.

— Wszystko, co robię, robię dla nas — warknął.

Pióro Lotne cofała się; z jej nosa kapała krew.

— Dobrze — zamruczała ochryple.

— Przykro mi, że cię zraniłem — powiedział Niebo Czyste. — Ale kiedy nadejdzie pora zimna, a w obozie pojawią się nowe kocięta, zrozumiesz to, co ja już wiem: każdy, kto kwestionuje moją lojalność, naraża nas wszystkich na niebezpieczeństwo.

Machnął gwałtownie ogonem, odwrócił się i poszedł głębiej w las.

Chociaż od wielkiego pożaru minęło kilka księżyców, w lesie wciąż unosił się zapach spalenizny, kiedy cicho przez niego szedł. Po przyjściu do obozu Niebo Czyste wspiął się na strome zbocze otaczające obóz z jednej strony i przyglądał się, jak Pióro Lotne przemyka przez polanę w kierunku splątanych korzeni dębu. Tam przycupnęła samotnie, co chwilę przesuwając językiem po pysku, by polizać zadrapanie. Woda Wartka podeszła do niej szybko i obie kotki przysiadły tuż obok siebie, rozmawiając przyciszonymi głosami, z głowami jedna przy drugiej.

Niebo Czyste przestąpił z łapy na łapę. Czy plotkują o nim? Czy Pióro Lotne skarży się na to, że ją podrapał? Czy powinien im przerwać? Nie chciał, by koty ukradkiem o nim rozmawiały. Jednak jeśli poświęci jej skargom zbyt wiele uwagi, może pogorszyć sytuację. Mimo dreszczu niepokoju nie odzywał się.

Przesunął spojrzenie na Szyszkę i Pokrzywę. Te dwa młode kocury niedawno dołączyły do kotów z lasu, a ich lojalność wciąż była krucha jak suche liście. To oni przekonali Pioruna, by zakwestionował decyzję Nieba Czystego o powiększeniu granic. Kocur poczuł narastające w gardle warczenie. Musi wzmocnić ich zaangażowanie… i nauczyć odwagi! Odważne koty same stawiłyby mu czoła.

Wyprostował się, zeskoczył ze stoku i poszedł na środek polany.

Liść, czarno-biały kocur, wylizujący sobie brzuch u stóp gładkiego głazu znaczącego kraniec polany, uniósł na niego wzrok i poszukał jego spojrzenia.

— Czy Piorun naprawdę odchodzi?

— Już odszedł. — Niebo Czyste strzepnął ogonem. Nie chciał myśleć o przeszłości; liczyła się tylko przyszłość. — Zbierzecie się tutaj, chcę do was przemówić! — Potoczył wzrokiem po kotach leśnych.

Woda Wartka zbliżyła się tuż za nim; Pióro Lotne człapała zaraz obok. Pokrzywa i Szyszka obeszli go kołem i zatrzymali się o długość ogona dalej. Liść strzepnął sierść i dołączył do Pokrzywy, wymieniając spojrzenia z młodym włóczęgą.

Spod nisko zwisających gałęzi cisu wychynął jasnorudy pysk.

— Spotkanie?

Niebo Czyste przywołał kotkę gestem ogona.

— Tak, Płatku. Proszę, dołącz do nas.

Z ciemnozielonych gałęzi wynurzyła się złocista kotka; w ślad za nią wyjrzały pyszczki dwóch kociąt o błyszczących okrągłych oczach.

— Nie martw się, Brzozo. — Płatek odwróciła się do kociaka. Kiwnęła głową jego siostrze, skulonej obok. — Olcho, zostań tutaj i dopilnuj, żeby Brzoza był z tobą.

Delikatnym ruchem ogona popchnęła kocięta z powrotem w cień, po czym przeszła na polanę.

— Co się dzieje? — Przystanęła przy Piórze Lotnym.

Niebo Czyste niemal jej nie słyszał; spoglądał na Brzozę i Olchę, wyglądające spod cisu. To nie były kocięta Płatka; kotka przygarnęła je po śmierci ich matki.

Po tym, jak zabiłem ich matkę — pomyślał.

Te słowa nieproszone zabrzmiały mu w głowie. Pod skórą poczuł świerzbienie wyrzutów sumienia; w gardle rozległ się pomruk. Nie! To ona nas napadła! Ja tylko broniłem moich kotów — usprawiedliwiał się sam przed sobą.

A ona tylko broniła swoich kociąt.

Nie zwrócił uwagi na oskarżenie dzwoniące mu w uszach i skupił się na tym, by pewnie stanąć na nogach. Łapy pod nim drżały. Muszę być silny, jeśli mam przeprowadzić moje koty przez porę zimna — pomyślał. Las wciąż kwitł, ciepły sezon powoli ustępował gorącemu; lecz ciepło nigdy nie trwa długo. Już niebawem las ściśnie mróz. Zwierzyna skryje się pod ziemią, a koty zacznie prześladować głód, bezwzględny jak lis, tak jak to było w górach.

Z zamyślenia wyrwało go miauknięcie Płatka:

— Niebo Czyste!

Strzepnął ogonem i mijając Liścia, wskoczył na głaz.

Koty odwróciły do niego pyski.

— Piorun i Szron odeszli. Już nie wrócą.

Szyszka i Pokrzywa wymienili spojrzenia.

— W naszym lesie nie ma miejsca dla nielojalnych. — Niebo Czyste przeskoczył spojrzeniem na Pióro Lotne.

Kotka wyprężyła pierś.

— Jestem lojal…

— Pióro Lotne zastanawiała się, czy nie odejść z nimi — przerwał jej.

— Tylko przez chwilę! — zaprotestowała.

Z satysfakcją zauważył, że w niebieskich oczach odbiło się poczucie winy. Kotka niespokojnie rozejrzała się wokół. Niebo Czyste miał nadzieję, że pozostałe koty widzą to samo. Wtedy zrozumieją, dlaczego robi to, co ma zamiar zrobić.

— Nawet jedna chwila to za długo — warknął. — Jeśli mamy przetrwać porę zimna, musimy stworzyć silne więzi i zdobyć się na niezachwianą wierność. Teraz. — Podszedł do skraju głazu i rzucił kotce surowe spojrzenie. — W ciężkich czasach muszę być pewien waszej
lojalności.

Woda Wartka uniosła pysk.

— Znasz Pióro Lotne od czasów, kiedy oboje byliście kociętami! — zawołała. — Oczywiście, że możesz jej ufać!

Liść przesunął wzrokiem po Piórze Lotnym.

— A co z resztą, tymi, którzy nie urodzili się w górach? — zapytał. — Czy my możemy jej ufać?

Niebo Czyste niecierpliwie przesunął spojrzeniem po pozostałych kotach. Czy ktoś jeszcze podziela obawy Liścia?

— No jasne! — zawołała Woda Wartka, wbijając gniewny wzrok w pytającego.

Płatek zmrużyła oczy.

— Niebo Czyste ma rację — zamruczała. — Musimy być w stanie liczyć na siebie nawzajem w trudnych chwilach. Gdybyśmy chcieli prowadzić życie włóczęgów, nie trafilibyśmy tutaj. Ale postanowiliśmy dołączyć do Nieba Czystego, bo uznaliśmy, że on proponuje nam lepszy byt.

— Właśnie! — Niebo Czyste triumfalnie uniósł ogon. — Cieszę się, że ty to rozumiesz, Płatku. Chcę tylko waszego dobra. Wierność daje nam siłę, sprawia, że ufamy sobie nawzajem. To gwarancja naszego bezpieczeństwa. — Rzucił szybkie spojrzenie na Pióro Lotne. — Dlatego trzeba ją ukarać.

Pióro Lotne nastroszyła śnieżnobiałe futro na grzbiecie.

— Ukarać? — miauknęła ledwo dosłyszalnie.

Niebo Czyste rozejrzał się po pozostałych.

— Jeśli zobaczycie w niej najlżejszą oznakę braku lojalności, musicie mi to zgłosić. Natychmiast! — odczekał, aż Płatek pokiwa głową, a Liść przymknie powieki na znak zgody.

Szyszka i Pokrzywa niespokojnie zaszurali łapami.

— Natychmiast! — Niebo Czyste odsłonił zęby.

Koty szybko pokiwały głowami.

— Wodo Wartka? — Niebo Czyste rzucił ostre spojrzenie na szaro-białą kotkę.

— Nie będę musiała na nią donosić — odparła kotka z równie ostrym łypnięciem. — Pióro Lotne nigdy nie okaże braku lojalności.

Przywódca zmrużył oczy.

— Każdy z was może wydawać jej rozkazy. Każdy może zabrać jej zdobycz, jeśli zechce. Teraz nie znaczy więcej od węża… dopóki znów nie zasłuży na nasze zaufanie.

W oczach Pióra Lotnego błysnęła uraza, lecz kotka nie oponowała. Woda Wartka przysunęła się bliżej przyjaciółki.

Niebo Czyste strzepnął ogonem.

— Mamy jednak ważniejsze sprawy do omówienia. — Spojrzał na Szyszkę i Pokrzywę. — Niektórzy kwestionują moją decyzję poszerzenia naszych granic. — Zobaczył, jak Pokrzywa obronnie wysuwa pazury. Jego ostrzeżenie zostało zauważone. — To dla waszego dobra. Nie widzicie tego? — Głową wskazał drzewa otaczające obóz. Niektóre spośród nich były poczerniałe. — Pożar zniszczył dużą część naszego terytorium, minie trochę czasu, zanim las się odrodzi, a zwierzyna do niego powróci. Na razie potrzebujemy więcej miejsca do polowania. Skoro Piorun i Szron odeszli, a mamy kocięta do wykarmienia… — Zerknął w stronę cisu. Z cienia wypełznął Brzoza i patrzył na zgromadzonych, podczas gdy Olcha zębami szarpała go za ogon, próbując wciągnąć z powrotem do schronienia. Niebo Czyste kontynuował: — Musimy zdobyć jak największe terytorium.

Liść zmarszczył brwi.

— Zdobycie terytorium to jedno — zawołał — ale jak je utrzymamy?

Niebo Czyste wysunął pazury.

— Będziemy patrolować granice i walczyć z każdym kotem, który je przekroczy.

— Nawet ze Skrzydłem Szarym? — Woda Wartka przechyliła głowę. — To twój brat!

Niebo Czyste poczuł falę wściekłości w brzuchu.

— Napadł na mnie! Oskarżył mnie o morderstwo Pszczółki, tej pieszczoszki! — W furii zjeżył sierść. — Ja miałbym zamordować pieszczocha? — Smagnął ogonem w kierunku Brzozy i Olchy. — Ja ratuję koty, a nie zabijam. — I zanim ktokolwiek zdążył przypomnieć mu, w jaki sposób kocięta straciły matkę, ciągnął: — Czasy są trudne, a pora zimna dopiero przed nami. Musimy razem budować mocny, bezpieczny dom!

— Razem! Razem! — podjęła Płatek żywo.

— Razem! — dołączył do niej Liść.

Do biało-czarnego kocura dołączył Szyszka.

— Razem!

Niebo Czyste poczuł dumę w piersi, kiedy kolejne koty okrzykami wyrażały swoje poparcie dla niego. Nawet Woda Wartka i Pióro Lotne dołączyły do okrzyków, chociaż ich oczy czujnie przyglądały się nowym członkom grupy. I co z tego? — zapytał się w duchu. Wiedział, że zbudowanie lojalności i zaufania zajmie kotom czas. Ale to działanie się opłaci. Kiedy nadejdzie kolejna pora ciepła, las będzie należał do nich, a oni będą najedzeni i bezpieczni. Musimy zebrać siły — pomyślał. Uniósł głowę.

— Trenujmy, żeby nikt z nami nie wygrał!

— Trenujmy? — odezwał się Liść z wielkimi oczami, a pozostałe koty zamilkły.

— Będziemy ćwiczyć walkę, aż staniemy się lepsi od wszystkich włóczęgów i kotów z wrzosowisk! — Niebo Czyste poczuł zalewającą go gwałtownie falę ekscytacji; w głowie zaroiło mu się od planów.

Jeśli zaczniemy się dzielić umiejętnościami i siłą, będziemy w stanie chronić nasze terytorium — myślał.

— Pokrzywo! — Zeskoczył z głazu i okrążył szarego kocura. — Chcę, żebyś stoczył walkę z Szyszką. — Podszedł do Szyszki i trącił go w cętkowany bark. — Walcz!

— Nie chcę zranić przyjaciela! — zaprotestował Po-
krzywa.

— To nie wysuwaj pazurów — odparł Niebo Czyste. — Chcę tylko, żebyście nam pokazali waszą technikę walki. — Skinął głową Liściowi i Płatkowi. — My będziemy się przyglądać. — Gestem ogona przywołał Wodę Wartką i Pióro Lotne. — Nauczymy się waszych umiejętności, a potem pokażemy, jak my walczymy.

Liść kiwał głową.

— To świetny pomysł, Niebo Czyste. Na pewno oni znają chwyty, których my nie znamy.

Płatek wyciągnęła szyję.

— A ja znam chwyty, których oni mogą się nauczyć.

— Ty możesz być następna — obiecał Niebo Czyste, zachwycony tym, że koty tak bardzo chcą dzielić się swoimi umiejętnościami. Spojrzał na Szyszkę.

— Gotowy?

Szyszka kiwnął głową; bursztynowe oczy błyszczały mu entuzjazmem.

— Ja też. — Pokrzywa machnął ogonem i przypadł do ziemi.

Szyszka zmrużył oczy i stanął naprzeciw przyjaciela.

Niebo Czyste przeszedł przez polanę i trącając koty nosem, ustawił Liścia, Płatek, Pióro Lotne i Wodę Wartką w szerokim, równym kręgu wokół dwóch młodych kocurów.

— Możemy się przyglądać? — Brzoza wyrywał się z uścisku Olchy, która przytrzymywała go za ogon.

— Tak — odparł pobłażliwie Niebo Czyste. — Na naukę nigdy nie jest za wcześnie.

Woda Wartka rzuciła mu pełne dezaprobaty spojrzenie; zignorował je. Miał nadzieję, że kotka zmieni zdanie, kiedy kocięta wyrosną na nieustraszonych, zaprawionych w boju pobratymców.

Odsunął się, a Brzoza i Olcha podbiegły do reszty kotów i zatrzymały się przy Płatku.

Szyszka zamiatał ogonem ziemię za sobą i wbijał wzrok w Pokrzywę.

Ten zmrużył oczy i sprężył mięśnie pod skórą.

Przeciwnik skoczył.

Pokrzywa wspiął się na tylne łapy i spotkał się z nim w powietrzu, po czym oba kocury zderzyły się z łoskotem, który odbił się echem po obozie.

Spadli na ziemię. Pokrzywa wylądował na Szyszce, uniósł przednie łapy i przycisnął przyjaciela za barki do podłoża.

Szyszka wypuścił powietrze, przetoczył się, podkulił tylne łapy i kopnął w chwili, kiedy przeciwnik wspiął się na nogi, szykując do kolejnego ciosu.

Kopnięcie trafiło Pokrzywę w podbródek i odrzuciło do tyłu.

Płatek odskoczyła dalej.

Olcha i Brzoza stały jak wmurowane, spoglądając na potężnego kocura przewalającego się w ich kierunku.

— Uciekajcie! — poleciła Płatek.

Kocięta z piskiem rozbiegły się jak myszy; w tej chwili Pokrzywa zwalił się ciężko na ziemię tuż obok nich.

— Wykończ go, Szyszko! — judził Niebo Czyste.

Szyszka już skoczył na równe łapy, z furią w oczach. Najwidoczniej nie spodziewał się po sobie tak gwałtownego ataku. Sycząc bojowo, ruszył na przyjaciela.

Pokrzywa gramolił się, jednak zbyt wolno.

Szyszka uderzył go mocno i rozpłaszczył na ziemi.

Pokrzywa warknął, zwinął się jak gąsienica i chwycił tylne łapy napastnika, który stanął pionowo. Zacisnął zęby na nodze przyjaciela i szarpnął; Szyszka zatoczył się i upadł.

— Nie dam się wykończyć! — zasyczał Pokrzywa i z odsłoniętymi zębami zbliżył się do gardła leżącego.

— Dość! — Niebo Czyste skoczył do nich, złapał Pokrzywę za kark i pociągnął do tyłu. — Nie robimy sobie krzywdy!

— On chciał mi zrobić krzywdę! — Pokrzywa rzucił Szyszce oburzone spojrzenie.

— Ja się tylko broniłem! — odparł równie oburzony towarzysz.

— Obaj doskonale walczyliście — pochwalił ich Niebo Czyste. Ucieszyła go taka zajadłość. Skoro tak się zaangażowali w walkę z przyjacielem, to jak groźni będą dla wrogów! — Pokrzywo, pokazałeś nam świetny ruch. — Z aprobatą kiwnął głową szaremu kocurowi. — Szyszka nie spodziewał się, że chwycisz go za tylne łapy. — Odwrócił się do Szyszki. — A ty dobrze się ruszasz w powietrzu. Musisz nam pokazać, jak udało ci się tak
obrócić.

— Pomogłem sobie ogonem — wyjaśnił Szyszka.

Liść z zaciekawieniem przechylił głowę.

— Jak?

— Pokażę wam. — Szyszka przypadł do ziemi. — Kiedy się wybijasz, zaczynasz obrót od koniuszka ogona. Jeśli odpowiednio nim machniesz, zmienisz balans. — Skoczył, obrócił się cały w powietrzu i zgrabnie wylądował na czterech łapach.

Pokrzywa pochylił się do niego; gniew ustąpił miejsca zaciekawieniu.

— Nie wiedziałem, że umiesz coś takiego.

— Spróbuj — zachęcił go żywo Szyszka.

Niebo Czyste usiadł. Przyjaciele zapomnieli już o złości, teraz interesowało ich tylko to, jak nauczyć się lepiej walczyć. Przywódca poczuł ciepłe zadowolenie pod sierścią. To zdolne koty. A po odpowiednim szkoleniu staną się zabójczo groźne — pomyślał z satysfakcją.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: