- promocja
Pierwsza próba - ebook
Pierwsza próba - ebook
Udzielanie korepetycji nowemu rozgrywającemu w zamian za kilka udawanych randek nie doprowadzi do niczego więcej, prawda?
James
Football jest dla mnie wszystkim – żyję, jem i oddycham tym sportem. Kiedy jednak przeniosłem się na Uniwersytet McKee, by uciec od rozproszenia uwagi, które niemal kosztowało moją przyszłość w NFL, zderzyłem się z kolejną ścianą: muszę powtórzyć i zaliczyć zajęcia z pisania, których nie zdałem na poprzedniej uczelni, albo stracę jakąkolwiek szansę na sukces. I tu pojawia się Beckett Wood, piękna, uparta koleżanka, która na dodatek jest w moim typie. Jest też moim kluczem do zaliczenia zajęć, ale ceną za jej pomoc jest udawany związek, a ja nigdy nie robię nic na pół gwizdka.
Bex
Nie zadaję się ze sportowcami, a przystojny i pewny siebie James Callahan na pierwszy rzut oka nie jest wyjątkiem. Chce, żebym pomogła mu zdać egzamin z zajęć pisarskich, ale jestem zbyt zajęta, żeby brać sobie na głowę kolejny odpowiązek. Kiedy mój były – kolega z drużyny Jamesa – nie chce zostawić mnie w spokoju, dociera do mnie, że muszę go przekonać, że ruszyłam dalej. A czy jest na to lepszy sposób niż udawanie, że spotykam się z Callahanem, który nie chce mieć nic wspólnego z prawdziwym związkiem?
Z każdym fałszywym pocałunkiem James wciąga mnie głębiej w miejsce, które mnie jednocześnie ekscytuje i przeraża.
Dlaczego sprawia, że nareszcie czuję, że żyję.
I dlaczego nie chcę, żeby to się skończyło?
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8289-332-8 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1
JAMES
Właśnie przyjechałem na kampus, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Moi dupkowaci młodsi bracia dopasowali swoje dzwonki, więc za każdym razem, gdy któryś z nich się do mnie dobija, z głośnika rozbrzmiewa stary utwór Britney Spears. Nie mam nic przeciwko Britney. To jasne, kobieta jest boginią, ale nic nie wskazuje na to, że _Baby one more time_ jest numerem jeden w krajowym rankingu rozgrywających drużyn uniwersyteckich.
Oczywiście te skurwiele wiedzą, że nie potrafię zmienić dzwonka na coś normalnego. Może i mam dwadzieścia jeden lat i jak każdy w moim wieku wychowałem się z telefonem, ale znajomość technologii nigdy nie była moją mocną stroną. Wolałbym udusić się własnymi majtkami, niż poprosić któregokolwiek z nich o pomoc.
W porządku, dzwonek może mi się trochę podoba. Tylko trochę. Wysiadam z samochodu i nucę, odbierając telefon, wdzięczny, że nikogo nie ma w pobliżu. Nie wypada, żeby nowy rozgrywający Uniwersytetu McKee sprawiał wrażenie miłośnika popu z pierwszej dekady dwudziestego pierwszego wieku. Muszę dbać o moją reputację z czasów, gdy grałem dla Uniwersytetu Stanowego Luizjany.
Gdy idę w kierunku budynku administracyjnego, głos Coopera, szorstki i niecierpliwy jak zawsze, wypełnia moje ucho.
– Jesteś już?
– Wciąż nie w pobliżu domu. Muszę najpierw porozmawiać z panią dziekan, pamiętasz?
Cooper wydaje z siebie odgłos charakterystyczny dla umierającego zwierzęcia.
– Stary, czekaliśmy całą wieczność. Jeśli się nie pospieszysz, zajmę apartament właściciela.
– A co, jeśli to ja chcę apartament właściciela? – Słyszę w tle drugiego z moich młodszych braci, Sebastiana.
– Powinien być dla kolesia, który pieprzy najwięcej, Sebby – mówi Coop. – Ty nigdy nie przyprowadzasz lasek do domu, a James odmawia sobie tej przyjemności, dopóki nie dostanie się do ligi, więc pozostaję ja.
– Wiek jest ważniejszy niż status _fuckboya_ – informuję go.
– Jesteś niewiele starszy.
– Irlandzkie bliźniaki – mówię z uśmiechem, mimo że Cooper mnie nie widzi. Pod względem biologicznym nie jesteśmy bliźniakami, dzielą nas prawie dwa lata. Łączą jednak bliskie braterskie relacje, a ponieważ nasze nazwisko to Callahan, żart zawsze się udaje. (Chociaż nigdy przy naszej matce, która potrafi sprawić, że jaja wysychają od jednego spojrzenia). – Prawda, braciszku?
Otwieram drzwi, uśmiechając się do recepcjonistki. Na linii Coop i Seb nadal się kłócą. Wiem, że mój uśmiech sprawia, że majtki dziewczyn wilgotnieją. Tym razem też tak jest. Widzę moment, w którym dziewczyna – studentka – przenosi wzrok z mojej twarzy na moje krocze.
– Hej, muszę kończyć. Do zobaczenia wkrótce. – Rozłączam się, nie dając Cooperowi czasu na odpowiedź. Mimo jego zuchwałości, wiem, że nie wykona ruchu bez wcześniejszej rozmowy ze mną. Może jednak mu na to pozwolę – ma rację co do tego, że nie wpuszczam teraz dziewczyn do swojego życia. Nie, jeśli chcę wygrać mistrzostwa kraju i dostać się do NFL w pierwszej rundzie.
– Hej – mówi dziewczyna. – W czym mogę pomóc?
– Mam spotkanie z dziekan Lionetti. – Recepcjonistka pochyla się nad rejestrem wizyt w sposób, który pozwala mi bez trudu zobaczyć jej wielkie cycki. Są fantastyczne. Może w innym wszechświecie zaprosiłbym ją na drinka, przespałbym się z nią. Minęły wieki, odkąd widziałem cycki, a tym bardziej – odkąd bawiłem się nimi. Ale to tylko rozproszyłoby moją uwagę i mogłoby się okazać dramatyczne w skutkach.
Żadnych rozpraszaczy. Nie przyjechałem do McKee z innego powodu, jak tylko po to, by moje futbolowe życie wróciło na właściwe tory… i w porządku, tak, by zdobyć dyplom. Dlatego też jestem w biurze dziekana do spraw studenckich, zamiast na nowym boisku, badając teren.
– Imię? – pyta dziewczyna.
– James Callahan.
Jej oczy rozszerzyły się w wyrazie uznania. Może jest fanką NFL i najpierw pomyślała o moim ojcu. A może przeczytała coś o tym, że zmieniłem szkołę. Tak czy inaczej, wygląda na gotową wspiąć się na mnie jak na drzewo.
– Yyy, możesz wejść. Ona wie, że przyjdziesz.
– Dzięki. – Jestem dumny, że udało mi się powstrzymać od mrugnięcia do niej. Jeśli to zrobię, znajdzie mnie na kampusie i będzie twierdzić, że jesteśmy bratnimi duszami.
Idę korytarzem i wchodzę do biura dziekan Lionetti, obserwując otoczenie. Nic na to nie poradzę, zauważam wszystko. Jestem przyzwyczajony do obserwowania linii defensywnej przeciwnej drużyny, szukania subtelnych zmian w jej zagraniach, zastanawiania się, jak będzie próbowała rozgryźć naszą grę.
Dziekan Lionetti ma wytwornie urządzone biuro. Fantazyjne biurko z ciemnego drewna, ze szklaną gablotą z nagrodami za nim. Książki wzdłuż jednej ściany plus dwa pokryte aksamitem krzesła, ustawione przed dłuższą częścią biurka w kształcie litery L. Za biurkiem siedzi dziekan. Jej siwe włosy muszą być naturalne, opadają na linię podbródka w surowym bobie. Jej oczy też są łupkowo-szare, a jej kostium w stylu lat osiemdziesiątych – zgadłeś, szary. Wstaje, gdy mnie widzi, wyciągając rękę w geście przywitania.
– Pan Callahan.
– Hej – mówię, po czym krzywię się wewnętrznie. Nie żebym o to zabiegał, ale zazwyczaj ludzie, zwłaszcza kobiety, są dla mnie nieco cieplejsi, gdy mnie poznają. Moja mama nazywa to urokiem Callahana. Jest niezawodny… aż do teraz. Dziekan Lionetti patrzy na mnie, jakby nie mogła uwierzyć, że stoję w jej biurze. Musi mieć jakąś odporność na wszystko, co ma dołeczki, bo jej spojrzenie się wyostrza w momencie, gdy siadam.
– Dziękuję, że tak szybko przyszedłeś na rozmowę – mówi. – Mam kilka informacji na temat twoich zajęć w tym semestrze.
– Czy są jakieś problemy? Zostało mi do zakończenia tylko kilka projektów z ostatniego roku studiów. – Mój kierunek to matematyka, więc większość zajęć dotyczy samych liczb, ale mam też miejsce na jeden lub dwa przedmioty do wyboru. W tym semestrze zapisałem się na biologię morską, która jest łatwa i nie wymaga esejów, Bogu dzięki. Według Seba profesor to staruch i większość zajęć spędza na pokazywaniu filmów dokumentalnych National Geographic.
Dziekan Lionetti unosi siwą brew.
– Jest pewien problem z twoimi zajęciami z pisania.
Kurwa. Mam czego żałować, jeśli chodzi o zeszły rok, a to, że zaniedbałem naukę, jest tego najlepszym przykładem. Jestem okropny w pisaniu, ale to i tak żałosne, że jako junior oblałem przedmiot, który i tak miałem zdać na pierwszym roku.
– Myślałem, że wszystko zostało przeniesione.
– Początkowo tak, ale kiedy dokładniej przejrzeliśmy twoje akta, okazało się, że za pierwszym razem nie zaliczyłeś wymaganego kursu pisania. Być może na twoim poprzednim uniwersytecie poszli na ustępstwa dla sportowców – mówi o sportowcach, jakbyśmy wszyscy byli chorobą grzybiczą – ale tutaj wszyscy są równi wobec standardów akademickich. Profesor był na tyle uprzejmy, że zwolnił miejsce na swoich zajęciach. Będziesz je powtarzał w tym semestrze, ponieważ są prowadzone tylko jesienią.
Czuję, że perspektywa dostania się na łatwe zajęcia z biologii morskiej z sekundy na sekundę staje się coraz bardziej ulotna. Z tonu dziekan Lionetti jasno wynika, że uważa mnie za głupszego od worka kamieni. Prawdopodobnie w ten sposób postrzega wszystkich sportowców. Co jest totalną bzdurą. To, co wydarzyło się zeszłej jesieni, było anomalią. Ciężko pracowałem na swój dyplom, mając na uwadze słowa taty, który nieustannie nam przypomina, że kariera sportowca nie trwa długo. Nawet jeśli będę miał udaną karierę w NFL – co zamierzam osiągnąć – większość mojego życia będzie się toczyć po przejściu na sportową emeryturę.
– Rozumiem – burknąłem.
– Zaktualizowałam twój plan. Te zajęcia odbędą się w czasie, który wybrałeś. Jeśli masz jakieś pytania, skontaktuj się z moim biurem lub rejestracją.
Wstaje. Żegna mnie bez dyskusji.
Staram się ukryć zażenowanie, choć czuję, że moje uszy są gorące.
Witamy na Uniwersytecie McKee. Biorę głęboki oddech i przypominam sobie, dlaczego tu jestem. Stopień, potem NFL. Muszę tylko znaleźć sposób, by najpierw zaliczyć ten kurs.
Gdy przyjeżdżam do domu, Seb siedzi ze skrzyżowanymi nogami na podłodze, rozplątując kłębek kabli. Macham mu, odkładając klucze na stolik w holu, po czym rozglądam się po pokoju. Poza Sebem i jego bałaganem, niewiele się tu jeszcze znajduje – tylko skórzana kanapa w kształcie litery L, stolik kawowy i telewizor zamontowany na ścianie. Kiedy zdecydowaliśmy się wynająć to miejsce na rok, wiedząc, że cała nasza trójka będzie studiowała na tym samym uniwersytecie, w ogłoszeniu podano, że nie jest umeblowane. Mam pewne podejrzenia co do tego, kto zrobił ten bajzel.
– Sandra wysłała to wszystko – mówi Seb, chodząc po pokoju i gestykulując kłębkiem kabli. – Dostawcy ustawili to w ten sposób, ale możemy to przesunąć, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Mama działa przerażająco szybko. Jestem pewien, że gdy tylko usłyszała, że jej chłopcy – dwaj, których nosiła i jeden, którego adoptowała – będą dzielić razem dom, poszła do Pottery Barn. Na szczęście dla nas ma dobry gust.
Nad nami rozlega się trzask i obaj podnosimy wzrok.
– Robi przemeblowanie – mówi Seb. – Jak spotkanie?
Wchodzę do kuchni. Wątpię, by lodówka była już zaopatrzona, ale facet może mieć nadzieję, że jest tam przynajmniej piwo. Nie piję dużo w sezonie, ale minie jeszcze kilka dni, zanim wszystko ruszy pełną parą. A tu proszę, sześciopak stoi na jednej z półek obok pojemnika z ananasem, kartonu jajek i, z jakiegoś powodu, małego słoiczka chrzanu.
Seb pojawia się w drzwiach, gdy nasadą dłoni naciskam zakrętkę, by otworzyć butelkę. Puszcza z sykiem. Biorę spory łyk i muszę wyglądać na równie wkurzonego, jak się czuję, bo Seb marszczy brwi.
– Co się stało?
– Dziekan postanowiła mnie udupić, to się właśnie stało. Każe mi powtórzyć te zajęcia z pisania.
– To brzmi głupio.
– To jest głupie – narzekam. – Ale spojrzeli w moje papiery i zobaczyli, że na LSU¹ tego nie zaliczyłem. Wtedy, kiedy…
– Tak – mówi Seb. – Wiem.
Przeszywa mnie ból. Zeszły rok był katastrofą z wielu powodów, ale i tak tęsknię za Sarą. Biorę kolejny łyk piwa, rozglądając się po pokoju. W jadalni stoi duży stół, który przypomina mi nasz dom w Port Washington. Kuchnia nie jest zła – ma mnóstwo miejsca do gotowania posiłków, co rekomendują trenerzy sportowi. Są drzwi na podwórko, na którym znajduje się palenisko i kilka ustawionych wokół niego krzeseł Adirondack. Kiedy Seb urządzi już norę, powinniśmy być w stanie zagrać w kilka dobrych gier.
– To miłe – mówię.
– Tak – odpowiada. – Więc co powiedziałeś?
– No wiesz, nie mogłem się z tym kłócić. Oblałem te zajęcia.
– Ale to twój ostatni rok. Przyjechałeś tu grać w futbol.
– I ukończyć szkołę.
Seb wzdycha.
– Taa, to też.
Moi rodzice niesamowicie wspierają moje sportowe ambicje. Po części dlatego, że tata grał w futbol i zna tę harówkę lepiej niż ktokolwiek inny. Na początku to było przede wszystkim jego marzenie – aby jeden z jego chłopców poszedł w ślady ojca, jednak już dawno temu sam zacząłem marzyć o karierze sportowca. Bez szansy na grę w lidze moje życie byłoby niekompletne. Koniec historii. Ale uczono nas, że edukacja też jest ważna, więc choć skupiam się na futbolu, wiem, że muszę zdobyć dyplom. Mimo że Cooper ma talent do gry w hokeja, tata nie pozwolił mu nawet na wzięcie udziału w selekcji do NHL, ponieważ bał się, że dla ligi porzuci studia i nigdy ich nie ukończy. Z kolei Seb jeszcze w szkole średniej został wybrany do drużyny baseballowej, ale podążając za życzeniem ojca, zobowiązał się do gry przez wszystkie cztery lata w McKee, zanim wybierze swoją ścieżkę kariery w MLB.
– Nie możesz poprosić nowego trenera o interwencję? Praktycznie ukradł cię z LSU, chce cię tutaj.
– I być uprzywilejowanym sportowcem, za jakiego uważa mnie dziekan?
Seb wzrusza ramionami, przeczesując palcami kosmyk blond włosów na głowie.
– Może tym razem ci się uda. Może będzie łatwiej. Albo po prostu będziesz wiedział więcej, w końcu bierzesz udział w zajęciach w college’u już od jakiegoś czasu. – Krzywi się, gdy słyszymy kolejny trzask z góry. – I zawsze jest jeszcze Cooper.
– Ostatnim razem, gdy poprosiłem go o pomoc w szkole, prawie go dźgnąłem. On jest nieznośny.
– Długopisem.
– Nie wypieram się moich czynów. To była próba dźgnięcia i nie jest mi przykro.
Seb wzdycha.
– Cóż, może ktoś inny mógłby ci udzielać korepetycji. Nie możesz tego oblać.
– Nie. – Dopijam piwo kilkoma łykami i odstawiam szklankę do zlewu. Uczucie paniki, z którym walczyłem od czasu rozmowy z panią dziekan, grozi ponownym pojawieniem się. Nie jestem dobry w pisaniu. Nigdy nie byłem. Schrzanienie roku, który miał mnie katapultować na pozycję rozgrywającego, jest prawie tak złe, jak kontuzja. Kontuzję mógłbym ścierpieć, wytrzymać z nią przez cały sezon. A to? To jest poza moimi możliwościami.
Coop wkracza spocony do kuchni i wyciera twarz koszulką.
– W końcu udało mi się poskładać biurko. Zajęło to tylko cztery pieprzone godziny.
– Spójrz na siebie – mówi słodko Seb. – Powstrzymany przez badziewne biurko.
Coop błyskawicznie pokazuje Sebowi środkowy palec.
– Więc mam propozycję. – Zatrzymuje się, przyglądając się naszym minom. Cokolwiek myśli, prawdopodobnie chodzi o imprezę, a ja nie wiem, czy mam na to teraz energię.
Zamiast zacząć przemowę, mruży oczy.
– Dobra, z kim walczymy?ROZDZIAŁ 2
2
BEX
Jedną z zalet bycia starszym studentem jest przysługujące mu pierwszeństwo w przyznawaniu lokum w akademikach, dzięki czemu Laura i ja otrzymałyśmy niesamowity apartament z dwiema sypialniami. Aneks kuchenny, salon, prywatna łazienka, sypialnie, które nie są szafami… to prawie wystarczy, aby dziewczyna zapomniała, że kiedy ten rok się skończy, wróci do mieszkania nad rodzinną restauracją, a jej codzienne życie będzie się toczyć w piekle małego biznesu.
To ja. Jestem tą dziewczyną.
Ale teraz siedzę na kanapie, moje ramię zwisa niemal do podłogi, a sandały zsuwają się ze stóp. Zmianę w The Purple Kettle, kawiarni na kampusie, skończyłam jakiś czas temu, ale jestem wykończona po całym dniu na nogach, gdyż studenci wrócili na uczelnię gotowi uzbroić się w latte lub cold brew. Wolałabym leżeć w łóżku, ale Laura nalegała na pokaz mody. Najwyraźniej w salonie jest lepsze oświetlenie.
– Och, i mam tę śliczną minisukienkę! – woła ze swojej sypialni. – Myślałam o niej na dzisiejszy wieczór.
– Co jest dziś wieczorem? – pytam. W pewnym sensie znam już odpowiedź, bo to musi być impreza, ale pytanie brzmi „gdzie”. Bractwo? Siostrzeństwo? Bractwo i siostrzeństwo? Dom poza kampusem, który i tak jest pełen _frat bros_?
– Impreza! – krzyczy Laura, wychodząc ze swojego pokoju. Jest w butach na wysokich obcasach, które idealnie eksponują jej opalone nogi, a mała czarna sukienka przylega do jej krągłości jak druga skóra. Z jakiegoś powodu ma na sobie diabelskie uszy i trzyma małe widły.
– I zanim powiesz, że nie przyjdziesz, wiedz, że przyjdziesz.
Czasami myślę o tym, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami i… nie oszałamia mnie to, lecz zastanawia. Laura jest bystra jak diabli. Nie zrozumcie mnie źle, ale dla niej studia są okresem towarzyskiego spełniania się, natomiast jeśli chodzi o mnie, to w czasie wolnym od nauki oraz pracy w The Purple Kettle jestem w Abby’s Place, gasząc pożary i próbując opanować chaos. Ojciec Laury jest wybitnym prawnikiem, a jej matka – równie wybitnym lekarzem. Podczas gdy Laura spędziła jedną połowę lata we Włoszech, a drugą – w St Barts, ja pielęgnowałam złamane serce, kłóciłam się z dostawcami i sprzedawałam miejscowym placki.
Kocham ją, ale nasze życia są zupełnie inne. Ona jest w McKee od pierwszego roku swoich studiów, natomiast w moim przypadku mija dopiero drugi rok, odkąd przeniosłam się tu jako junior. Dwa lata w McKee zamiast w lokalnym college’u to absolutnie maksymalny czas, jaki mogę spędzić z dala od biznesu. Jego wyznacznikiem jest wysokość pożyczek, które mogę w miarę komfortowo zaciągnąć, choć ich kwota i tak jest astronomiczna. Może pewnego dnia zrobię użytek z dyplomu z biznesu oraz z portfolio fotografii, które po cichu rośnie, ale na razie plan jest taki sam jak zawsze – dom, restauracja, przejęcie biznesu, by moja matka mogła przestać udawać, że jest na tyle zdrowa, by zajmować się tym wszystkim sama. Od momentu, gdy tata zniknął z naszego życia, nie była w stanie sobie z tym poradzić.
– Ziemia do Bex – mówi Laura. – Podoba ci się?
Trzyma połyskującą białą sukienkę z głębokim dekoltem oraz rozcięciem na wysokości uda.
– Dla mnie?
– Tak! – mówi. - I nie martw się, mam dla ciebie też anielskie skrzydła i aureolę.
– Uhm… dlaczego?
– Ponieważ tematem imprezy są anioły i demony – mówi. – Czy ty w ogóle słuchasz?
Przecieram twarz dłonią.
– Nie – przyznaję. – Przepraszam. Jestem wykończona.
Jej ramiona opadają.
– Mówiłaś mi, że chcesz mieć w tym roku więcej życia towarzyskiego.
– Życia towarzyskiego, a nie karierę modelki Victoria’s Secret.
Przewraca oczami.
– Po prostu przymierz. Będzie na tobie cudownie leżeć i sprawi, że twoje cycki będą wyglądać bajecznie. Wszyscy chłopcy będą się ślinić na twój widok.
Biorę sukienkę, wiedząc z doświadczenia, że Laura nie odpuści, dopóki przynajmniej jej nie przymierzę. Mam w szafie inną białą sukienkę, która będzie musiała wystarczyć na to przyjęcie.
– A po co mi to?
– Ponieważ musisz pokazać wszystkim, że odeszłaś od Darryla! To idealne rozwiązanie. Znajdź jakiegoś seksownego faceta, o którego możesz się poocierać! Upij się! Po prostu spróbuj się dobrze bawić, Bex, proszę.
Latem, podczas jednej z wielu naszych sesji na FaceTime, powiedziałam jej, że chcę spróbować życia towarzyskiego, zanim ostatecznie je zakończę, przeprowadzając się z powrotem do domu. Nie sądzę, że jestem w stanie znowu mieć chłopaka, ale ona ma rację, mogłabym spróbować się z kimś umówić. To było długie, samotne lato. Dużo się napociłam, ale nigdy z przyjemnych powodów. Nigdy nie byłam typem panienki na jedną noc, ale na wszystko przychodzi czas, prawda?
– Przymierzę ją – mówię, wstając.
Laura piszczy, klaszcząc w dłonie.
– Ale nie obiecuję, że ją włożę. Ani że pójdę na imprezę.
Ona tylko uśmiecha się pogodnie.
– Nie zapomnij o aureoli.
W moim pokoju wciskam się w sukienkę – Laura miała całkowitą rację, moje cycki wyglądają niesamowicie – nie jestem w stanie zignorować tej części mnie, która ma nadzieję, że Darryl będzie tam dziś wieczorem. Może Laura się nie myli. Jeśli Darryl zobaczy, że tańczę z kimś innym, zrozumie, że to koniec. Przecież nic innego nie zadziałało, mimo że to on zdradził.
Jak na zawołanie, ekran mojego telefonu się rozświetla. Znowu Darryl. Nie mogę uwierzyć, że kiedyś uważałam, że jest słodki. Niesamowite.
Teraz mam ochotę wyrwać sobie włosy z głowy.
– Przyjdziesz dziś wieczorem, prawda? Tęsknię za moim aniołem. – Z jakiegoś powodu najbardziej irytującym aspektem wiadomości jest wiedza Darryla o tym, za kogo się przebieram. Nigdy nie będę diabłem i może po części właśnie to jest problem. Darryl nie wierzy, że to koniec, bo przywykł dostawać dokładnie to, czego chce, a ja nie jestem wystarczająco silna, by wbić mu do głowy, że nie jesteśmy już parą. Tylko dlatego, że jest aroganckim futbolistą, który wierzy, że poślubi swoją dziewczynę z college’u, a ona będzie za nim podążać przez całą karierę, jak odbywa się to w przypadku połowy zawodników NFL…
Zakładam skrzydła, przeglądając się w lustrze wiszącym na drzwiach sypialni. Marszczę brwi. Skrzydła wyglądają śmiesznie, są duże i puszyste. To nie jest coś, co w normalnej sytuacji chciałabym nosić przy innych ludziach. Biorę aureolę i ją także zakładam – ona w jakiś sposób to wszystko scala. Eyeliner i matowa szminka dla podkreślenia?
Darryl będzie do mnie lgnął jak ćma do światła, ale mam nadzieję, że inni faceci też.ROZDZIAŁ 3
3
JAMES
Szarpię się z kołnierzem, podążając za moimi braćmi do domu bractwa. Chyba każda lampa w domu jest włączona, ponieważ światło rozlewa się jak z wykrojonej dyni i przysięgam, że czuję bas muzyki pod moimi stopami. Gdy Cooper, chcąc otworzyć drzwi, kładzie rękę na klamce, powstrzymuję go. Biorę głęboki oddech i kontynuuję układanie kołnierzyka.
Przez lata miałem wielu kolegów z drużyny. Ważne jest, aby zrobić dobre pierwsze wrażenie, zwłaszcza na liderach każdej z grup graczy. Większość z nich poznałem podczas miniobozu na początku tego miesiąca, ale to były spotkania formalne. Praca. Wszyscy wiedzieli, skąd pochodzę i co osiągnąłem, więc przyłożyliśmy się i zaczęliśmy przygotowania do sezonu. Ale sytuacja towarzyska, taka jak ta? To jest ważniejsze. Podążają za moimi wskazówkami na boisku, bo chcą zagrać dobry mecz, ale abym mógł ich poznać i zdobyć ich zaufanie, musimy stworzyć więź. Muszę poznać każdego z nich nie tylko jako jednostkę, lecz także jako część drużyny. Co studiują? Kto dołączy do mnie w lidze w przyszłym sezonie, a kto ma inne plany po ukończeniu studiów? Kto jest nowicjuszem? Kto jest po kontuzji? Kto ma partnerkę, której imię muszę zapamiętać? Wiem, że mogę udowodnić im swoją wartość na boisku. Robiłem to przez całe życie, ale to jest decydujący moment. Nie biorę udziału w wielu imprezach w sezonie, więc muszę to zrobić teraz. Ale w tej chwili czuję się chujowo w moim garniturze.
– Wyglądamy jak banda mafiosów – mówię. – Czy to na pewno ten motyw?
Jeśli wejdę tam w czarnym garniturze, czarnej jedwabnej koszuli, z rozpiętymi górnymi guzikami i włosami zaczesanymi do tyłu, a wszyscy inni będą w szortach i T-shirtach, zamorduję mojego brata. Przekonał mnie nawet do założenia złotego łańcuszka, który zwykle noszę tylko na specjalne okazje. Jedynym pocieszeniem jest to, że on wygląda równie śmiesznie.
Coop przeczesuje dłonią włosy i parska śmiechem. Nie mam pojęcia, jak radzi sobie z tym kudłatym bałaganem. Wykorzystuje swój gwiazdorski status obrońcy McKee, dzięki któremu prawie wszystko uchodzi mu na sucho.
– Dobrze wyglądasz, daję słowo. Co jest bardziej diabelskiego niż banda mafijnych zabójców?
– On nie kłamie – mówi Seb, regulując na nadgarstku ciężki zegarek, który wygląda jak grat z lat osiemdziesiątych.
– To impreza tematyczna, jak każda organizowana przez to bractwo. Głównie po to, by dziewczyny ubrały się tak skąpo, jak to tylko możliwe. – Coop klepie Seba po plecach. – A ja jestem gotowy na małą ucztę dla oczu. Możemy wejść? A może potrzebujesz jeszcze chwili na zamartwianie się?
Wyprostowałem się.
– Nie, chodźmy.
Gdy drzwi się otwierają, uderza mnie fala dźwięku. Wszędzie są ludzie, na szczęście wszyscy ubrani równie głupio jak my. Beer pong², parkiet taneczny, rozbierany poker, kilka całujących się par, trójkąt w kącie… standard, jeśli chodzi o imprezy bractw.
Grupa kolesi, ewidentnie z drużyny baseballowej, macha do Seba, który udaje się na mecz beer ponga. Dziewczyna ubrana w najkrótszą spódniczkę, jaką kiedykolwiek widziałem, spogląda na Coopera, który z radością podąża za nią na parkiet. Gdybym miał obstawiać, jest ona hokejowym króliczkiem, który przyszedł na tę imprezę z nadzieją, że poderwie właśnie Coopa. To sprawia, że stoję w drzwiach, szukając kogokolwiek, kogo znam z drużyny futbolowej.
Włosy na karku stają mi dęba, gdy zdaję sobie sprawę, że ktoś się na mnie gapi.
Kurwa, jaka ona ładna. Anioł w bieli, z pierzastymi skrzydłami i złotą aureolą. Opiera się o ścianę, z czerwonym kubkiem w jednej z delikatnych dłoni, obserwując tłum tancerzy. Jej truskawkowe blond włosy opadają falami wokół twarzy, otaczając duże, ciemne oczy. Obcasy sprawiają, że jej nogi wyglądają na długie i gibkie. Przyciągany jej spojrzeniem prawie robię krok do przodu, gdy nagle słyszę swoje nazwisko. Odwracam się w poszukiwaniu źródła głosu i kątem oka widzę, jak dziewczyna zmienia pozycję i kieruje się na parkiet.
– Callahan – głos mówi ponownie. Teraz go rozpoznaję. Należy do Bo Sandersa, jednego z ofensywnych graczy i starszego kolegi, który jesienią dołączy do ligi. Jest tak wysoki, że góruje nad resztą imprezowiczów. Ja mam około stu osiemdziesięciu siedmiu centymetrów wzrostu i muszę spojrzeć w górę, by napotkać jego wzrok. Nie mogę się doczekać, aż będzie rozpierdalał linie defensywne przeciwników. Z nim w narożniku będę miał kilka dni na wykonanie podań. Gdy Bo do mnie dociera, wciska mi piwo do ręki i klepie po plecach.
– Miło cię widzieć, stary.
– Sanders – mówię, także klepiąc go po plecach. – Kurwa, nosisz garnitur lepiej niż połowa chłopaków tutaj.
Bo jest ubrany w ciemnoczerwony garnitur z poszetką złożoną w kieszonce. Ten kolor świetnie współgra z jego ciemnobrązową karnacją.
– To mój strój przedmeczowy – mówi. – Jestem na fali, kochanie.
– Zapomnij o grze wstępnej, wyglądasz na gotowego do selekcji. A pozostali?
– Jesteśmy w pokoju obok i gramy w pokera.
Jęknąłem.
– Mam nadzieję, że nie w rozbieranego.
– Jakbyś miał się czym martwić – praktycznie krzyczy przez ramię, gdy podążam za nim wśród tłumu. Muzyka dudni, rozluźniając mnie.
Chciałbym powiedzieć, że nie zauważam każdego spojrzenia, jakie przyciągamy, ale jeszcze nie przywykłem do popularności, która wiąże się z zajmowaniem pierwszego miejsca w krajowym rankingu rozgrywających, nawet nie wspominając o fakcie, iż jestem przystojny. Większość ludzi zna moją twarz i moje umiejętności, więc na zainteresowanie ze strony kobiet także nie mogę narzekać. Gdy przeciskamy się przez dużą grupę imprezowiczów, jakaś dziewczyna przykleja do mojego paska skrawek papieru z jej numerem telefonu. Kuszące, ale większa część mnie chce wrócić na parkiet, znaleźć tego małego aniołka o truskawkowych blond włosach i poprosić do tańca.
– Callahan! – ktoś inny praktycznie ryczy, gdy Sanders popycha mnie do przodu. Rozpoznaję większość chłopaków w pokoju, co mnie uspokaja. Jest tam nasz kopacz Mike Jones oraz Demarius Johnson, jeden z najlepszych skrzydłowych w lidze uniwersyteckiej. Darryl Lemieux, kolejny kluczowy skrzydłowy w moim arsenale broni. Jackson Vetch, debiutant, który będzie moim rezerwowym rozgrywającym. Nie żebym planował dać mu choćby minutę gry. Może przejąć stery w przyszłym roku, kiedy będę już w NFL.
Siadam obok Darryla na kanapie. Bierze udział w grze w pokera, ale nie jest nią zainteresowany, bo narzeka na swoją dziewczynę. A może byłą dziewczynę?
– Nic nie poradzisz na to, że ona nie chce już być z twoim brzydkim tyłkiem – mówi Sanders, co wywołuje śmiech reszty chłopaków. Zgadzam się. Jaki jest sens tęsknić za kimś, kto już cię nie chce?
Ale Darryl jest moim nowym kolegą z drużyny, co oznacza, że jestem po jego stronie.
– Jestem pewien, że dojdzie do siebie i zda sobie sprawę z tego, kogo traci – mówię, klepiąc go po ramieniu. – Nawet się o to nie martw. – Biorę długi łyk piwa, rozkoszując się jego rześkością. Nawet jeśli wszyscy inni są nawaleni, to jest to jedyny drink, na który sobie dziś pozwalam.
– Wiesz co? – mówi Darryl. – Pieprzyć ją. Nie jest lepsza od innych dziewczyn, które miałem.
– Jej cycki są ładne – mówi Fletch, jeden z D-manów³.
– Była uparta – deklaruje Darryl. – Zawsze taka kurewsko zajęta. Nie pozostawiła mi wyboru i musiałem szukać gdzie indziej.
Ukrywam swoje niezadowolenie za kolejnym łykiem. Nie chcę psuć atmosfery, bo jestem tu nowy, ale takie dupki jak on podnoszą mi ciśnienie. Bo przyciąga mój wzrok i lekko kręci głową.
W porządku, najwyraźniej sprawa ma drugie dno. Łapię wskazówkę, by się wycofać.
– Ktokolwiek zechce mnie wprowadzić w temat?
Darryl bierze talię kart i niechlujnie ją tasuje.
– To uparta dziwka, Fletch. Nie chcesz z nią zadzierać.
Cholera. Znów zaczynamy.
– Hej – mówię. Powaga w moim tonie musi być słyszalna, bo Fletch zamiera w połowie drogi po piwo, a Demarius podnosi wzrok znad telefonu. – Nie wiem, jak było tutaj przede mną, ale w moim zespole szanujemy kobiety.
Darryl otwiera usta. Podnoszę rękę, by powstrzymać to gówno, którym zamierza się ze mną podzielić.
– Nawet jeśli jest twoją byłą i myślisz, że zrobiła ci coś złego. – Patrzę mu prosto w oczy. – Rozumiesz?
Darryl spogląda na resztę grupy, przewracając oczami.
– Co dokładnie?
– Mam powtórzyć? – Celowo powoli odstawiam piwo i odchylam się w fotelu. – Powinieneś wiedzieć, że nie lubię powtarzać tego samego dwa razy.
Darryl wstaje. Jego ramiona są spięte, a jasna twarz zaczerwieniona ze złości. Na boisku będę musiał pilnować, żeby nasi zawodnicy nie rozjuszyli go niewłaściwą drwiną. Z takim temperamentem będzie ściągał na siebie karne.
– Masz mi coś do powiedzenia, powiedz mi to prosto w twarz. Nie owijaj w bawełnę, Callahan, to nie jest słodkie.
Ja też wstaję. Może to głupie, ale cieszę się, że przewyższam go o przynajmniej dwa cale. Pochylam się tak, że nasze twarze prawie się stykają.
– W porządku. Jeszcze raz nazwij dziewczynę, jakąkolwiek dziewczynę, dziwką lub suką, a ci przypierdolę.
Szydzi.
– Jakbyś się odważył ze mną walczyć.
– Nie będę z tobą walczyć. – Spoglądam po naszych kolegach z drużyny, którzy skupiają się na każdym słowie tej interakcji, jakbyśmy byli zawodnikami WWE w świetle reflektorów. – Ale nie będę ci podawał.
Groźba odbija się echem po całym pokoju. Jasne, nie uderzę go, nawet jeśli na to zasługuje. Ale jeśli uczynię go niewidzialnym na boisku, to gorsze niż odsunięcie na ławkę rezerwowych. Darryl to wie, ja to wiem i wiedzą to wszyscy w tym pokoju.
– O cholera – mówi Demarius. – On nie blefuje.
– Nie możesz tego zrobić – odpowiada Darryl. – Jestem jednym z najlepszych skrzydłowych w tej drużynie. Jestem potrzebny.
– Myślisz, że nie mogę? – Przechylam głowę na bok. – Jak sądzisz, dlaczego trener mnie zwerbował? Żebym był szeregowym żołnierzem, czy pieprzonym przywódcą?
Usta Darryla się zamykają, a ja spoglądam po reszcie chłopaków.
– Jak myślisz? Dlaczego spędzam tu ostatni rok studiów?
– By zdobyć dla nas pieprzone mistrzostwo kraju – mówi Bo.
– Tak – potwierdza Fletch. – Mistrzostwo kraju albo porażka.
Pstrykam palcami i wskazuję na niego.
– Dokładnie. A jeśli chcesz mistrzostwa, grasz według moich zasad. Zrozumiałeś?
Moje żądanie wisi w powietrzu przez dłuższą chwilę. W tle słyszę muzykę, wprawiającą ściany w wibracje. To jest decydujący moment. Nie tak go sobie wyobrażałem, ale oto nadszedł i jeśli teraz nie przekonam chłopaków, ten sezon będzie piekłem.
Wreszcie Bo mówi:
– Jasne, że tak, a wszyscy inni kiwają głowami i wyrażają swoje poparcie. Ktoś klepie mnie po ramieniu, ale nie odrywam wzroku od Darryla, który wygląda, jakby chciał się na mnie zamachnąć.
– Zrozumiałem – mówi w końcu. Szorstko mnie mija i wychodzi z pokoju. Chryste, współczuję dziewczynie, która miała nieszczęście się z nim spotykać.ROZDZIAŁ 4
4
BEX
Stoję w kącie, obserwując, jak Laura tańczy ze swoim chłopakiem Barrym. Po kolejnej rozmowie typu „może już skończyliśmy” znowu są na etapie miesiąca miodowego i, szczerze mówiąc, jest bardzo prawdopodobne, że połowa imprezowiczów będzie świadkiem ich zbliżenia. W tej chwili ocierają się o siebie i całują się tak, jakby nie widzieli innych tancerzy, energetycznej gry w beer ponga, odbywającej się po drugiej stronie parkietu, czy gry w rozbieranego pokera, której odgłosy dobiegają z sąsiedniego pokoju. Jestem o trzy sekundy od zerwania mojej głupiej aureoli i ucieczki w wilgotną sierpniową noc. Darryl przyszedł jakiś czas temu w towarzystwie połowy drużyny futbolowej McKee. Nie zauważył mnie. Na szczęście byłam w kącie, rozmawiając z kilkoma dziewczynami, z którymi przyjaźnię się dzięki Laurze. Ale mimo że poszedł w głąb domu, do jednego z wypełnionych po brzegi pokoi, czuję jego obecność. W zeszłym roku poczucie jego bliskości, nawet gdy nie byliśmy tuż obok siebie, było jednym z lepszych aspektów bycia razem. Patrząc na wskroś pokoju, mogłam spotkać jego wlepione we mnie spojrzenie, podczas gdy rozmawiał z przyjaciółmi. Za każdym razem, gdy szłam na jeden z jego meczów, był moment, w którym spoglądał w trybuny, jakimś cudem znajdował mnie wzrokiem i puszczał do mnie oczko. Ta nieustanna uwaga rozpalała moją skórę pozytywnie. A teraz? Moja skóra nadal płonie, ale z irytacji i zażenowania. Nie powinnam była tu dziś przychodzić. Nie wiem, co jest gorsze – bać się momentu, w którym jego pijany tyłek spróbuje namówić mnie na powrót do łóżka, czy patrzeć jak działają na niego zaloty jakiejś futbolowej _groupie_ z bractwa. Wiem lepiej niż ktokolwiek inny, jak łatwy jest dla dziewczyny, która przyrzeka, że jest jego największą fanką. Tymczasem po drugiej stronie pokoju otwierają się drzwi i wchodzi trzech facetów w czarnych garniturach. Dwóch z nich ma ciemne włosy, a jeden jest blondynem – ten od razu udaje się na imprezę. Wkrótce jeden z ciemnowłosych, chłopak z brodą i łobuzerskim uśmiechem, rusza na parkiet z jakąś dziewczyną. Trzeci mężczyzna najbardziej przykuwa moją uwagę. W przeciwieństwie do – jak zakładam – jego brata, nie ma brody. Nie mogę oderwać wzroku od jego idealnie zarysowanej brody oraz od gęstych włosów, które w niesamowity sposób kręcą się nad jego czołem. Jest wysoki i dobrze zbudowany, a gdy się rozgląda… to tak, jakby zauważał każdy szczegół.
Łącznie ze mną.
Przełykam ślinę, starając się zachowywać swobodnie, gdy czuję na sobie jego wzrok. Wtedy Bo Sanders, jeden z kolegów Darryla z drużyny, podchodzi się z nim przywitać. Czy on jest futbolistą? Musi być nowy, bo go nie poznaję, a przecież w zeszłym sezonie spędziłam dużo czasu z drużyną. Dopijam resztę ciepłego piwa i ruszam przez parkiet. Ktoś nadepnął mi na stopę, co sprawia, że wpadam na Laurę, która chichocze i mocno mnie przytula.
– Bex! Czyż nie bawisz się cudownie!? – Barry wciska mi w dłoń kolejny napój. – Jest zimne! – krzyczy niepotrzebnie. To piwo jest zbawieńczo chłodniejsze od poprzedniego, więc biorę łyk. Laura całuje mnie w policzek, kołysząc nami, bo jej ramiona wciąż są owinięte wokół mnie. Czuję jej charakterystyczne perfumy o zapachu kwiatu pomarańczy, a także piwo w jej oddechu.
– Hej – mówię. – Zamierzam wyjść.
Jej usta, wciąż idealnie czarne od matowej szminki, wykrzywiają się w grymasie.
– Co? Nie ma mowy! Dopiero zaczynamy!
– Darryl tu jest.
– Darryl? – mówi głośno. – Gdzie?
Żołądek mi się ściska. Odciągam ją z parkietu, z powrotem w cień.
– Przestań, bo go przywołasz.
Laura staje w miejscu i odmawia zrobienia kolejnego kroku. Mimo że jest pijana, jej oczy są przejrzyste, gdy na mnie patrzy.
– Bex, w porządku. Nie kręć się wokół niego. Pokaż mu, że nic ci nie jest.
– Ale co, jeśli jest? – Głos mi się łamie, gdy odpowiadam. Laura najwyraźniej zdaje sobie sprawę z mojego bólu, ponieważ rzuca Barry’emu przepraszające spojrzenie i ciągnie mnie za sobą. Wchodzimy na górę, mijamy kilka par będących na różnych etapach zbliżenia i zatrzymujemy się przed jednymi z drzwi. Laura w nie wali. Ktoś krzyczy, żebyśmy sobie poszli, na co ona szarpie za klamkę. W końcu drzwi się otwierają, ukazując faceta bez koszulki, podciągającego spodnie, a także dziewczynę bez stanika, poprawiającą sukienkę.
– O co ci chodzi?! – krzyczy. – Wynocha!
Laura mówi z taką stanowczością, że nawet z nią nie dyskutują. Wciąga mnie do środka i każe usiąść na brzegu wanny, zamykając drzwi i opierając się o nie. Zdmuchuje włosy z oczu i bierze głęboki oddech.
– Chcesz do niego wrócić? – pyta.
– Nie – odpowiadam natychmiast.
– Nadal go kochasz?
– Boże, nie.
– Dobrze. Bo to palant przelatujący przypadkowe laski, uganiające się za sportowcami.
Wykrzywiam twarz. Zeszłej wiosny natknęłam się na cały ten jego _sexting_, a potem wyszła na jaw historia pobocznych łowów mojego faceta, co było gwoździem do trumny naszego szybko rozpadającego się związku. Poznałam Darryla podczas mojego pierwszego semestru w McKee, na takiej samej imprezie jak dzisiejsza. Wtedy perspektywa posiadania chłopaka po raz pierwszy od czasów liceum była zbyt kusząca, by się jej oprzeć. Podczas sezonu futbolowego łatwo było trwać w tej relacji. Darryl był tak zajęty, że – o ile chodziłam na wszystkie miejscowe mecze jego drużyny – nie przeszkadzały mu moje liczne obowiązki. Po zakończeniu rozgrywek i wraz z nadejściem semestru wiosennego stał się jednak natarczywy, nadopiekuńczy i irytujący, a w międzyczasie zdradzał mnie z kilkoma futbolowymi _groupies_. Mimo mojej jasnej deklaracji, że chcę z nim zerwać, spędził całe lato pisząc do mnie SMS-y i dzwoniąc, jakby myślał, że zmienię zdanie. Darryl Lemieux nie jest przyzwyczajony do przyjmowania odmowy, zwłaszcza jeśli odmawia kobieta. Teraz cały dystans, który zbudowałam między nami przez lato, kiedy on był w domu w Massachusetts, a ja wciąż w Nowym Jorku, zniknął w ciągu jednej nocy. Na jednej kiepskiej imprezie.
– Wiem – mówię. – Nie jestem… Po prostu się tego boję, wiesz? Będzie próbował rozpalić moje uczucia na nowo, a kiedy zda sobie sprawę, że nie jestem w stanie się przełamać, zachowa się jak dziecko. To właśnie robił przez cały czas, gdy byliśmy razem. Jeśli ktoś nie daje mu tego, czego chce, narzeka. To tak, jakby uważał się za jakiegoś boga, tylko dlatego, że potrafi złapać głupią piłkę.
Laura siada obok mnie na brzegu wanny. Spogląda za siebie i robi zdegustowaną minę.
– Uff, ktoś musi posprzątać tę łazienkę, jest paskudna. Ale niezła słuchawka prysznicowa.
Uśmiecham się słabo.
– Nie żałujesz, że mieszkasz ze mną zamiast tutaj, co?
– Zdecydowanie nie. To tak, jakbym wybrała konieczność pilnowania mojej prostownicy przed sępami, zamiast życia z moją najlepszą przyjaciółką.
Stukamy się ramionami.
– Pójdę do domu. Baw się dobrze z Barrym.
Zmarszczyła brwi.
– Jesteś pewna, że chcesz wracać sama taksówką? To będzie drogie.
– Coś wymyślę – mówię, chociaż w myślach przeklinam, bo ona ma rację. Kosztowna taksówka, nawet jeśli wracam do akademika oddalonego jedynie o około piętnaście minut jazdy, znacznie uszczupli kwotę, którą zarobiłam na zmianie w The Purple Kettle. Miałam szczęście, że w drodze na imprezę mogłam się zabrać z Barrym.
– Dobrze – odpowiada, przyciągając mnie do siebie. – Ale zadzwoń do mnie, gdy będziesz w apartamencie. I może wyjdź tyłem.
Na pożegnanie całuję ją w policzek. Przedzieram się przez tłumy i kieruję się na zaplecze, gdzie znajduje się wyjście na patio.
– Bex. – Odwracam się jak idiotka i prawie wpadam na Darryla.
– Hej – mówi, podtrzymując mnie dłońmi za ramiona. Ścisnął je, zanim się odsunął. – Wreszcie, myślałem, że się nie pokażesz. Co pijesz, kochanie? – Na chwilę zamykam oczy. Chęć ucieczki jest tuż obok, napiera na mnie, ale zmuszam się do pozostania w miejscu.
– Ja…
– Wiem – mówi, pstrykając palcami. – Wódka z wodą sodową.
Zupełnie nie ma racji. Jeśli piję coś innego niż piwo lub wino, zwykle jest to rum z colą. Próbuję go ominąć, ale on owija ramię wokół mojej talii. Głaszcze dekolt mojej sukienki, jego palce muskają moją skórę. Zaciskam zęby.
– Darryl.
– Wiedziałem, że wrócisz – mówi. – Jesteś taka ładna, kochanie. Tak się cieszę, że przyszłaś dziś dla mnie.
Odpycham jego rękę.
– Wcale nie. – Kątem oka widzę tego faceta sprzed chwili. Ma skrzywiony wyraz twarzy i robi krok do przodu. – Właściwie to jestem tu dla niego.
Nie wiem, co mnie opętało, ale uwolniłam się od Darryla i podeszłam do nieznajomego, położyłam ręce na jego szyi i pocałowałam go.
W usta.
Jasna cholera, to dobry pocałunek. Może jest zaskoczony, ale go odwzajemnia, jego ramiona obejmują mnie w talii, a ciepłe ciało przyciska się do mojego. Pogłębia pocałunek, wysuwa język i przeciąga nim po moich ustach, a ja otwieram się na niego. Pozwalam mu się całować, brakuje mi tchu i jestem rozgrzana. Pachnie lasem, jakby jego woda kolońska miała w sobie nutę sosny, a te duże dłonie… trzyma je nisko na moim ciele, prawie muskając mój tyłek. Po pół sekundy oddechu całuję go ponownie, z zamiarem pożegnania się. Żeby uciec. Ale on zacieśnia uścisk, eksplorując moje usta swoimi, kradnąc mi oddech. Ten jeden pocałunek z nieznajomym jest lepszy niż jakikolwiek, kiedy całował mnie Darryl – jest w tym niesamowicie dobry. Całuje, jakby to była jego praca. Mogłabym tu zostać całą noc, oferując mu swoje usta. Przesuwa się trochę i pochyla, by mruczeć mi do ucha.
– Jak masz na imię, kochanie? – Czar prysł. Może Laura chce, żebym była osobą, która radzi sobie z podrywem, ale ja nie potrafię. Nie jestem do tego stworzona. I nie dam się wciągnąć w kolejny związek zmierzający ku zagładzie, nawet jeśli chłopak całuje tak grzesznie i pachnie jak cholerny las. Cofam się, odrywając się od niego. Moje ciało natychmiast tęskni za jego dotykiem. Czuję zimno, nawet w tym zatłoczonym pokoju. Muzyka wciąż gra, ale ledwo ją słyszę. Odwracam się na pięcie i ruszam w stronę drzwi.
– Zaczekaj – słyszę, jak nieznajomy mówi w tym samym czasie, gdy Darryl mnie woła. Cholera. Co ja do cholery zrobiłam?ROZDZIAŁ 5
5
BEX
Nie mogę uwierzyć, że spośród wszystkich osób, które mogłam pocałować, wybrałam nowego rozgrywającego McKee, tak zwanego zbawcę naszego programu futbolowego, kolegę Darryla z drużyny. Cholera. Mimo że muszę wstać i przygotować się do zajęć, nie mogę przestać myśleć o tym, co się wydarzyło. Nie o brzydkim wyrazie twarzy Darryla, czy o tym, jak połowa imprezowiczów gapiła się na mnie, gdy uciekałam, ale o tym, co czułam podczas pocałunku. Zawsze byłam niepewna siebie, jeśli chodzi o całowanie się, zwłaszcza w obecności innych Ale ten facet… sprawił, że wszyscy i wszystko zniknęło. Sposób, w jaki położył ręce na moim ciele, by przyciągnąć mnie bliżej… lekka szorstkość jego ust… sposób, w jaki je niechętnie oderwał… to był pocałunek, o którym warto fantazjować. Wsunęłam dłoń pod pasek spodenek do spania, zaledwie muskając górną część wzgórka łonowego. Może uda mi się szybko i… Nie.
Nie mogę. Nawet jeśli nie mogę przestać wyobrażać sobie jego ust między moimi nogami.
Spoglądam na swój telefon. Mam czas. Przygryzam wargę i przesuwam palce w dół. Rozchylają fałdki, a ja powstrzymuję sapnięcie, gdy dotykam łechtaczki. Okrążam ją czubkiem palca. James ma tylko odrobinę zarostu – gdyby dotknął ustami miejsca, w którym są moje palce, rozkosznie drapałby moją skórę. Czy byłby delikatny? Szorstki? Ja zaczęłam pocałunek, ale to on z łatwością przejął inicjatywę. Rozgrywający dowodzą widowiskiem na boisku, prawda? Więc w łóżku…
– Bex! – mówi Laura, dobijając się do moich drzwi. Moja ręka wyplątuje się ze spodenek. Nawet nie jestem zła na przyjaciółkę, tak będzie lepiej. Nic dobrego nie wyniknie z fantazjowania o facecie, którego pocałowałam w panice, na oczach mojego byłego. Nagle czuję, jak moja twarz zaczyna płonąć. Mógł mnie pocałować, ale jestem pewna, że z perspektywy tych kilku dni uważa mnie za dziwadło. Mogę tylko mieć nadzieję, że nie wpadnę na niego przypadkiem na kampusie. Dobrze, że nasz uniwersytet jest tak duży. Może chłopak nie przepada za kawą i nawet nie zajrzy do The Purple Kettle.
– Bex! – woła Laura. – Niedługo musimy wyjść, jeśli przed zajęciami chcemy zjeść śniadanie.
– Zaraz tam będę!
Zrywam się z łóżka i otwieram drzwi szafy. Wkładam dżinsowe szorty i wyblakłą koszulkę Abby’s Place – jedyną rzecz, która w knajpie zawsze jest pod ręką. Przeczesuję włosy grzebieniem i znajduję sandały. – Niestety, będę musiała dziś zrezygnować z makijażu. Po umyciu zębów i wrzuceniu rzeczy do plecaka, Laura i ja wyruszamy w miasto. Do naszego akademika przylega stołówka – błogo jest dostać pierwszą filiżankę kawy i kilka tostów bez przygotowywania ich samemu. Stołówka to najlepsza część college’u, a jedną z rzeczy, za którymi będę tęsknić najbardziej – jedzenie na zawołanie. Moje placki są jednak o wiele lepsze. Kiedy obie mamy jedzenie, znajdujemy boks z tyłu sali.
Laura wygląda na bardziej zadbaną niż ja. Pełny makijaż, dobrze dobrana biżuteria. Założę się, że wstała poćwiczyć i w ogóle. A co ja robiłam? Podniecałam się na myśl o zaroście jakiegoś kolesia… A przecież dopiero udało mi się wyjść z destrukcyjnego, pochłaniającego wszystko, wysysającego duszę związku. W tym semestrze nie mogę pozwolić sobie na żadne niepotrzebne rozpraszacze. Nie z mamą, knajpą i wszystkim innym, co mam na głowie.
– Powiesz mi, co się stało? – spytała w końcu Laura.
Unoszę brew, biorąc łyk kawy.
– Przecież już wiesz.
– Wiem, bo Mackenzie mi powiedział. Ale to nie to samo, co relacja usłyszana od ciebie.
– Powiedziałaś mi, żebym związała się z kimś innym.
– Nie z nim!
Przecieram twarz dłonią.
– Wiem, że to było bezgranicznie głupie. Mam nadzieję, że Darryl nie sprawiał mu kłopotów.
Byłoby to do niego podobne, gdyby próbował walczyć z facetem, którego to ja pocałowałam, choć to i tak nie sprawa Darryla. To kolejny powód, dla którego mam nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiała wchodzić w interakcje z chłopakiem z imprezy. Spaliłabym się ze wstydu, gdyby moje ciało zdradziło mnie przed nim. Poza tym, on mógłby być zmuszony do odparcia wkurzonego Darryla, o co zapewne by mnie obwiniał.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki