- W empik go
Pierwszaki z kosmosu. Zielona szkoła - ebook
Pierwszaki z kosmosu. Zielona szkoła - ebook
Kolejne przygody Poli oraz jej koleżanek i kolegów z pierwszej klasy, wśród których jest także dwójka ufoludków – Titi i Toto. Pół roku nauki już za pierwszakami, wszyscy zdążyli się przyzwyczaić do szkolnej rutyny, nawet Titi i Toto coraz lepiej dają sobie z tym radę, a teraz czeka ich wspólny wyjazd na zieloną szkołę na Kaszuby. Będzie okazja poznać miejscowe atrakcje i dowiedzieć się więcej o świecie przyrody, a także przeżyć wiele wspólnych przygód. Na pewno będzie ciekawie i wesoło!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7551-790-3 |
Rozmiar pliku: | 6,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Teraz już się do nich przyzwyczailiśmy. Mamy za sobą pierwsze półrocze wspólnej nauki i coraz lepiej ich rozumiemy. A oni nas. Na przykład dzisiaj było tak: nasza pani weszła do sali i powiedziała, że ma świetną wiadomość. Wszyscy nadstawili uszu. Toto i Titi zrobili to dosłownie, bo ich uszy potrafią się poruszać i obracać w kierunku, z którego dobiega dźwięk!
– W maju jedziemy na zieloną szkołę – oznajmiła pani. – To znaczy na trzydniową wycieczkę, w trakcie której będziemy mieć zajęcia.
– My mamy codziennie zieloną szkołę! – zauważyła Klara. – Dzięki Toto i Titi!
Klasa roześmiała się, bo o ufoludkach rzeczywiście czasami mówi się „zielone ludki”. Chociaż nasze ufoludki wcale takie nie są. Ich włosy i oczy potrafią zmieniać kolor w zależności od pogody albo nastroju, ale nie tylko na zielony! Raczej na taki, jaki akurat pasuje do sytuacji.
Toto i Titi też byli rozbawieni dowcipem Klary. Titi od razu wpadła na pomysł. Ona już tak ma – wciąż na coś wpada i coś wymyśla!
– Jeśli to ma być prawdziwa zielona szkoła, to wszyscy ubierzmy się na zielono! – zaproponowała. – Dzięki temu będzie pani mogła nas łatwo odróżnić od innych grup. Nie pogubimy się!
– Doskonale! – przyklasnęła pani. – Ten pomysł jest nie tylko mądry, ale i zabawny.
Cała klasa zaczęła bić Titi brawo. Aż jej się końcówki włosów rozjarzyły na bursztynowo z dumy! A ja sobie pomyślałam, że te nasze ufoludki są wielkim klasowym skarbem. I wcale nie mają zielono w głowie!Wiecie co? Od czasu, kiedy pani nam powiedziała o tej zielonej szkole, na przerwach nie mówiliśmy o niczym innym.
– A na którą planetę polecimy? A daleko to? A jest tam kwas herbaciany? – dopytywały ufoludki.
Kwas herbaciany to ich ulubiony napój. Piją go tak jak my wodę albo soki!
Kiedy pani usłyszała te ich pytania, szczerze się ubawiła. I zaraz im wyjaśniła, że na zieloną szkołę pojedziemy na Kaszuby, a nie na żadną planetę. I że tam się jedzie autokarem, a nie rakietą. I że kwas herbaciany muszą zabrać ze sobą, tak jak zawsze. A najlepiej, gdybyśmy wszyscy mieli listę rzeczy do spakowania. Wtedy każdy będzie wiedział, co trzeba mieć w walizce, i nikt niczego nie zapomni.
No i na następnych zajęciach pani nam taką listę wypisała. Tylko… ona była bardzo dziwna.
– Dwie ciepłe bluzy, dwie pary spodni, dwie pary majtek, skarpet i podkoszulków, kurtka przeciwdeszczowa, kryte buty, kapcie, piżama, pasta i szczoteczka do zębów, ręcznik… – czytała pani.
Ta lista była nudna jak sklep z bielizną i długa jak przerwa na reklamę. Majtki, skarpety i podkoszulki w żaden sposób nie kojarzyły nam się z przygodą. Kapcie i ręczniki też nie.
– Proszę pani, a kiedy wypiszemy to, co naprawdę ważne? – zapytał Arek.
– Czyli co? – Pani nie kryła zdziwienia.
– No… na przykład lornetkę do tropienia zwierząt! Latarkę do łażenia po ciemku! Procę do strzelania do puszek! I piłkę do nogi! I siatkę na motyle!
– Tak! – dołączyła Iwonka. – I jeszcze koc do biwakowania. I kamerę do kręcenia filmików. I figurki do zabawy przed snem! I ulubione pluszaki.
W klasie zrobił się harmider. Każdy musiał powiedzieć, co by chciał zabrać na wycieczkę.
– Świetnie – powiedziała pani z tajemniczym uśmiechem, kiedy już skończyliśmy. – A zatem postanowione! Kiedy będzie wam zimno, otulicie się siatką na motyle. W razie deszczu ubierzecie się w piłkę do nogi. A po wieczornej kąpieli wytrzecie się pluszakiem!
Spojrzeliśmy na siebie z niepewnymi minami. Co też ta pani opowiada? Przygoda przygodą, ale przecież nic nie zastąpi ciepłej bluzy i czystego ręcznika! Co nie?