Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pierwszy krok w chmurach - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 kwietnia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pierwszy krok w chmurach - ebook

Szesnaście opowiadań zawartych w debiutanckim tomie Marka Hłaski ‒ jednego z najbardziej wyrazistych polskich prozaików ‒ przedstawia naturalistyczne obrazy z czasów realizmu socjalistycznego. Wykreowany w nich dosadny, szorstki i pozbawiony złudzeń świat to nie tylko przejmujący zapis ludzkich losów, ale też głębokie studium psychologiczne bohaterów, którzy w różny sposób próbują buntować się przeciwko zastanej rzeczywistości

Spis treści

SPIS RZECZY
Wstęp
Dom mojej matki
Robotnicy
Okno
List
Finis perfectus
Dwaj mężczyźni na drodze
Baza Sokołowska
Żołnierz
Kancik, czyli wszystko się zmieniło
Pijany o dwunastej w południe
Odlatujemy w niebo
Pierwszy krok w chmurach
Śliczna dziewczyna
Najświętsze słowa naszego życia
Lombard złudzeń
Pętla

Kategoria: Opowiadania
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-244-1037-8
Rozmiar pliku: 633 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Gwiazda Marka Hłaski rozbłysnęła już na rok przed wydaniem tomu Pierwszy krok w chmurach. Kiedy w prasie zaczęły się pojawiać jego opowiadania, wszyscy literaci chcieli go poznać, pokazać się z nim na mieście, zabawić w Kameralnej. Debiutancki tom wydawał już jako wschodzący królewicz polskiej literatury, uśpionej przez lata stalinizmu, zaśniedziałej, szarej i zohydzonej doktryną. Dlaczego to właśnie proza Hłaski niosła ze sobą nową jakość w świecie opanowanym przez socrealizm? Co dziś zostało z tamtej sensacyjnej rewolucyjności? Co może przynieść lektura tych szesnastu opowiadań?

Nie są to łatwe pytania. W utworach brak odpowiedzi na odwieczne dylematy, są natomiast diagnozy rzeczywistości oraz – a może przede wszystkim – stosunków międzyludzkich. Legenda szorstkiego macho, który „kosił baby jak ułan”, wskazywała na męskocentryczne odczytywanie opowiadań Hłaski. Tymczasem bohaterowie Pętli, Lombardu złudzeń czy Listu są ludźmi słabej kondycji moralnej, uzależnionymi od obecności pokrewnej istoty, bez której nie ma szczęścia i nie ma życia. Rozpatrując tom Pierwszy krok w chmurach z takiej perspektywy, rzec by można, że jest krzykiem rozpaczy, wołaniem z samotności, apelem do bliźniego. Istnieje jednak jeszcze drugi punkt widzenia. To brutalność, bezkompromisowość, agresja wyzierająca z utworów. To chamstwo chłopaka ze Ślicznej dziewczyny, kłamstwa kochanki z Najświętszych słów naszego życia, bezczelność pijaków z opowiadania tytułowego. Hłasko nie przebiera w słowach, nie sili się na skomplikowane rozwiązania fabularne, obrazuje rzeczywistość w sposób dosadny, nieskomplikowany i pozbawiony złudzeń. Pytanie tylko, czy pesymistyczny wydźwięk tych kilkunastu historii nie jest nastawionym na efekciarstwo dramatyzowaniem. Przeciwnicy prozy Hłaski nazywali go „primadonną jednego tygodnia”, „mazgajem”, „hipokrytą”. Oskarżany był o tani emocjonalizm, pozerstwo, kicz. Wydaje się, że tak silnie negatywne oceny nie trafiają w sedno opowiadań. Ich siłą jest bowiem zderzenie tęsknoty za Innym z brutalizacją rzeczywistości. Ponieważ jedyną odpowiedzią na rozpacz jest agresja.

Nie można także oprzeć się wrażeniu, że bywa Hłasko moralistą. Od alkoholu nie ma ucieczki, przypadkowy seks to nie początek love story, praca przy budowie wcale nie uwzniośla, a silniejszy zawsze pokona słabszego. W swojej ocenie rzeczywistości pisarz jest bezkompromisowy i pozbawiony wątpliwości. Atrakcyjność jego twórczości opiera się na stawianiu tez, a nie gotowych diagnoz. Pisarz nie rości sobie praw do oceny całego społeczeństwa, pokazuje jedynie wyrywki, skrawki sytuacji możliwych. Demonizując Innego, staje w opozycji do klasycznego układu fabularnego.

Jednym z najważniejszych elementów wyróżniających opowiadania z Pierwszego kroku w chmurach było zaprzeczenie obowiązującym w latach pięćdziesiątych regułom socrealizmu. Choć to wartość absolutnie bezwzględna i unikalna – dziś jej znaczenie jest znikome. Szarość ulic spowitych mgłą i deszczem, ciasnota czynszowych kamienic i odrażająca prostota podwórek stanowiły co prawda przeciwwagę dla huraoptymizmu Przygody na Mariensztacie, lecz dalece istotniejsza jest aktualność wykreowanych przez Hłaskę przestrzeni. Tworzył on światy uniwersalne, nawet jeśli silnie osadzone w warszawskich realiach. Z jednej bowiem strony był Hłasko pisarzem na wskroś stołecznym, z drugiej – gdyby pozbawić opowiadania bezpośrednich odniesień lokacyjnych, można by je umieścić w dowolnym mieście Polski. I właśnie dzięki tej uniwersalności opowiadania mogą być odczytywane w dowolnym czasie i miejscu.

Może takie miało być przesłanie Pierwszego kroku w chmurach? Zwykli ludzie, w zwykłym mieście, w zwykłych (pozornie tylko nietypowych) sytuacjach. Najprościej rzecz ujmując, bohaterowie Hłaski przeżywają okrutne dramaty, jednak statyczność i bezosobowość narracji niweluje wrażenie szoku, jakby lektura miała uświadomić czytelnikowi, że aborcja czy złamane serce są elementami codzienności. A więc znów Hłasko moralista, literatura zaangażowana w reformę społeczeństwa. Cóż w tym jednak złego, jeśli podano to w tak atrakcyjnej formie?

Radosław MłynarczykDom mojej matki

Moja matka była starą i brzydką kobietą. Nie mógłbym nawet silić się na opisanie jej twarzy; zdaję sobie sprawę, że twarz ta nie zachowała nic ze swojej prawdy: tak dzieje się często z ludźmi bardzo schorowanymi i zniszczonymi przez przeżycia ponad skromne ich siły.

Patrzyłem, jak gasła moja matka. Były to jedyne chwile mojego życia, kiedy czułem się zupełnie bezsilny, jak tylko może się czuć człowiek, który uprzytomni sobie, że zawsze może iść z czasem naprzód, lecz nigdy go powstrzymać. Trwało to jednak krótko; potem zrozumiałem, że człowiek, który chciałby powstrzymać czas, jest w takiej sytuacji, jakby wsadził dłoń w górski strumień i czując jej drżenie, myślał, że tamą jest jego dłoń.

Mówiłem wtedy:

– Nie martw się, mamo! Wszystko będzie dobrze i będziesz mieć swój dom. Przecież wiesz, że nikogo na świecie nie kocham bardziej od ciebie...

Wiem, że matka moja nie była nigdy kochana przez żadnego mężczyznę: małżeństwo jej z moim ojcem nie należało do szczęśliwych. Prawie już nie pamiętam ojca, lecz z opowieści wiem, że przez całe życie paliło mu się pod czaszką. Był to jednak zimny ogień, który nie daje nic prócz blasku. W pewnym momencie swego życia ojciec mój wypalił się; potem już jego serce i myśli przypominały patyczek choinkowy, na którym zwęgliła się owa minimalna ilość substancji chemicznych, dająca silny i piękny blask. Resztę życia spędził na szukaniu usprawiedliwień dla samego siebie; stał się gorzki i niesprawiedliwy wobec każdego.

Moja matka rzekła mi kiedyś:

– Nie jesteś dzieckiem urodzonym z wielkiej miłości. Z twoim ojcem pobraliśmy się dlatego, że myśleliśmy, iż będziemy sobie potrzebni. Pamiętaj, abyś nigdy nie wierzył w takie rzeczy; nie wolno ci! Ludzie, którzy myślą, że z czasem dopiero staną się sobie potrzebni, powinni odejść od siebie i zapomnieć kroków, które ich wiodły ku sobie.

Bardzo mnie to wtedy zabolało. Gdy się dowiedziałem, że moi rodzice nie byli złączeni wielką miłością, bez której w wyobraźni mojej nie mogło być nic stałego, uczułem momentalnie ssącą pustkę i przez długie miesiące nie opuszczała mnie myśl, że właściwie nie jestem nikomu potrzebny. Zdawało mi się, że ludzie tacy jak ja – nie powinni żyć.

– Po co mi to mówisz, mamo? – rzekłem wtedy. – Mam osiemnaście lat i gotów byłbym zabić za każdy listek oderwany z drzewa moich marzeń...

– Uschnie szybko twoje drzewo, jeśli nie będziesz wiedział, że zdarzają się burze i grady...

Dziś nie mam już osiemnastu lat; bardziej nad burze i grady pragnąłbym drętwej ciszy południa. Wtedy jednak ciężko mi było dzień po dniu przeżywać z człowiekiem, który nie był kochany; tym ciężej, że człowiekiem tym była przecież moja matka. Goryczy dodawała mi myśl, że matka moja nie pragnie już cierpień, miłości ani walki; wielkiej goryczy dodawała mi myśl, że jedynym pragnieniem jej życia jest mały, własny, kolorowy domek na przedmieściu.

– Mamo! – mówiłem. – Przecież to straszne dla mnie, że ty marzysz tylko o własnym domku i o niczym więcej. Jakże mam cię kochać? I dlaczego tylko tyle? Jesteś przecież dobrym człowiekiem i wiem, że potrafisz kochać; ja to wiem najlepiej! Nie mogę cię jednak wcale zrozumieć... Są kraje, w których miliony ludzi znajdują się bez dachu nad głową i bez kawałka chleba, miliony głodnych i nieszczęśliwych ludzi. Mało... Nie wiadomo, czy ci ludzie, którzy mają dziś dach nad głową, jutro nie zostaną bez niego. Jakich wymiarów wobec tych spraw nabiera twoje marzenie? To żałosne, mamo... Czy naprawdę widzisz teraz uczciwe miejsce na twoje marzenie?

– Każde marzenie – odpowiadała mi matka – jest uczciwe. Samo słowo marzenie jest uczciwe. Nieuczciwe mogą być myśli, pragnienia, dążenia, lecz marzenie pozostanie czyste nawet wtedy, kiedy inni wdepczą ci je w błoto... Pomyśl: będziemy mieć własny dom. Będzie ci źle, będą cię zdradzać i wyszydzać ludzie, wtedy wrócisz do naszego domu i powiesz tylko: „To jest nasz dom”. Świat wyda ci się inny, jeżeli spojrzysz nań przez okno naszego domu.

– Nie chcę mieć takiego domu – mówiłem, łykając gniew – w którym musiałbym kryć się przed światem i przed ludźmi. To nie dom, to skorupa. Brzydzę się skorupą.

O, nie było doprawdy argumentu, którego bym nie użył. Mówiłem o trudzie tych, którzy budują od podstaw nowe życie, o tysiącach nowych domów; przynosiłem dziesiątki gazet, moje radio znienawidzili sąsiedzi, staruszka mieszkająca przez ścianę nie odpowiadała na moje ukłony; przestałem mówić zwykłym, ludzkim głosem, tylko ryczałem, przybierałem teatralne pozy: to wszystko było przecież moją prawdą i robiłem wszystko, co mogłem, aby zrozumiała ją także moja matka. Lecz wszystko na próżno – ten przeklęty, kolorowy domek na przedmieściu był wbity jak dziesięciocalowy gwóźdź w drzewo marzeń mojej matki. Swoje słowa czułem niby odbijające się piłeczki i w sercu moim coraz bardziej rozlewała się gorycz. Bywałem niedobry i niesprawiedliwy dla matki; potem, oczywiście, czyniłem wszystko, by to odrobić, dzięki czemu nasze ciche dotąd życie we dwójkę stało się łodzią żeglującą po niespokojnej wodzie. Lecz aby płynąć, musieliśmy wiosłować we dwójkę.

Chodziłem czasem na przedmieście i wałęsałem się godzinami po piaszczystych i krzywych uliczkach, gdzie przycupnęły małe domki. Doszedłem do tego, że patrzyłem na nie z nienawiścią i z nienawiścią także myślałem o sobie, że mały ten domek w jakimś sensie przesłania mi widok na mój ogromny świat. Lecz nie mogłem go zburzyć. Ohydne były dla mnie słoneczniki i zielone sztachetki, klomby i spacerujące po nich kury, radośnie umorusane dzieci i koty leżące w słońcu. Pogardzałem każdym z tych ludzi mieszkających w kolorowych domkach na peryferiach naszego miasta. Gdyby to zależało ode mnie, zabroniłbym budować takie domki. Myślałem wtedy o strasznej sile, jaką jest ludzkie przyzwyczajenie. Zabroniłbym budować takie domki, gdyż zdawało mi się, że ci, którzy w nich mieszkają, nie wiedząc o tym, sami pozbawiają się rzeczy o wiele większych.

„O, mamo – myślałem – łatwiej chyba zbudować sobie nieśmiertelność niż porozumieć się z drugim człowiekiem”.

Kiedy przebywałem na przedmieściu – a przebywałem dość często, gdyż jestem z natury łazęgą – drażniło mnie nawet powietrze ciągnące od wilgotnych pól zza rzeki. Czyste poranki i łagodne, pełne mgieł zachody słońca budziły we mnie pogardę, jaką mam dla kiczu. Kiedyś – była to niedziela – zobaczyłem dziada siedzącego w kalesonach na progu. Mrużył oczy od słońca i leniwie przebierał palcami po klawiszach, gdyż trzymał na kolanach harmonię. „Oto – pomyślałem, dygocąc ze wściekłości – przeżytek”. Zwróciłem mu uwagę; grzecznie powiedziałem, że nasze miasto jest wielkim miastem i on, jako jego mieszkaniec... i tak dalej. Dziad spojrzał na mnie sennie, potem zawołał swoich trzech synów, wyglądających bardzo po junacku, a ci obeszli się ze mną brutalnie. Kiedy na czworakach wycofywałem się z placu boju, dziad otworzył jedno oko i rzekł:

– Mocnych demokracja zamknęła...

To zraziło mnie na jakieś dwa tygodnie, lecz potem znów wałęsałem się po przedmieściu. Wydawało mi się, że gdzieś tam właśnie tkwi jakaś siła magnetyczna, którą znają wszyscy ludzie prócz mnie.

– Czy nie widzisz – mówiłem do matki – tych wszystkich pięknych, białych domów? Nie widzisz tylu ulic? Masz oczy, lecz nie masz serca i dlatego twoje oczy są ślepe.

– Oczy moje są ślepe dlatego – mówiła matka – że nie widzę mojego małego, własnego domu. To wszystko.

– Czy jest ci źle żyć? Nie wierzysz ludziom? Nie wierzysz nam?

– W cóż mogłabym wierzyć, jeśli nie w czyste ręce swego dziecka?

– Więc dlaczego? Dlaczego się nie cieszysz? Nie jesteś głodna i nie jestem dla ciebie złym dzieckiem; sama to przyznajesz, nawet wtedy, gdy milczysz, wiem o tym... Ale chociaż jestem twoim synem, nie może mnie wzruszać twój smutek, że nie masz własnego, małego domku na przedmieściu, kiedy widzę radość innych ludzi, wprowadzających się do wielkich, wspólnych domów. Mamo, przestań...

Matka moja umarła. Umarła nie dlatego, że nie spełniła swych pragnień, lecz dlatego, że była starą i schorowaną kobietą. Jej ostatnie słowa nie były skargą, że nie doczekała małego, własnego domku, lecz życzeniami szczęścia dla mnie.

Ja pozostałem. Żyję i dalej cieszy mnie widok jasnych, wielkich domów. Wiem, że mieszczą one w sobie również wiele pragnień, cierpień, na pewno o wiele większych i słuszniejszych od tych, które miała moja matka.

Lecz czasem ciężko mi żyć: właśnie wtedy, kiedy przechodzę obok takich wielkich, jasnych domów, a także, kiedy nocami wałęsam się po krzywych i piaszczystych uliczkach przedmieścia, gdyż z natury swej jestem włóczęgą. Pogodziłem się już z owym dziadem, opowiada mi on czasem o wszystkich najwspanialszych rzezimieszkach, jacy deptali te ulice, i oczy jego są pełne marzenia.

Tak, jest mi ciężko, gdy patrzę w oświetlone lub ślepe – nocą – okna każdego domu. Lecz najbardziej smutno mi, gdy idę wieczorem nad Wisłą i widzę odbijające się w wodzie światła: ulic, domów i gwiazd.

Bo pamiętam, że matka moja chciała, aby jej mały, własny, kolorowy dom – stał nad rzeką.

1954

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: