- W empik go
Pieśni mistycznej miłości - ebook
Pieśni mistycznej miłości - ebook
Zebrane tu w jedną wiązankę hymny i kancony włoskie św. Franciszka Serafickiego, łacińska pieśń św. Bonawentury, poezje Jakuba z Todi tego trubadura-zakonnika; nareszcie sonety i kantyki hiszpańskie św. Teresy i św. Jana od Krzyża, na ogół nie zwracają dziś uwagi na te, jedyne w swoim rodzaju utwory, zapewne z tej przyczyny, że ‘nowoczesny’ kodeks literacki, wyłączając wszystko, co tylko wyszło z Kościoła i miało z nim ścisły stosunek, zostawiał świeckiej sztuce, choćby najbardziej pogańskiej, pierwszeństwo; a kwiaty poezji z ducha chrześcijańskiego wykwitające, otacza się zapomnieniem i nie chce o nich nic wiedzieć. Czy słuszny jest ten ostracyzm estetyczno-literacki? Niech osądzą czytelnicy, zwłaszcza ci, którym miłą jest poezja. Jeżeli tacy natchnieni lirycy średniowieczni, wzbijający się w siódme niebo na skrzydłach mistycznej miłości, nie mają mieć prawa nazywać się poetami, dlatego, że opiewają tajemnicze drogi, po których dusza ogarnięta miłością łączyła się ze swoim Stwórcą — a natomiast pierwszy lepszy składacz światowych rymów, rości sobie prawo do tego tytułu — tedy wypadałoby utrzymywać na tej zasadzie, że ziemska cielesność bogatszym i szczytniejszym jest źródłem poetycznych natchnień, niż tajemniczy a nieograniczony świat duchowy. Ma ta poezja mistycznej miłości, wszystkie warunki poszukiwane w poezji światowej: będąc duchową, nie przestaje być realną. Jednostronność ‘nowoczesna’, mająca nieudaną pretensję do wielostronności, powinna by już raz wyjść z ciasnego kółka swoich poglądów, i częściej pytać o te źródła wiekuistej prawdy, z których tryska twórczość natchnienia i natchnienie twórczości.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8064-731-2 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
OBJAŚNIENIE DLA CZYTELNIKA
Zebrane tu w jedną wiązankę hymny i kancony włoskie św. Franciszka Serafickiego, łacińska pieśń św. Bonawentury, poezje Jakuba z Todi tego trubadura-zakonnika; nareszcie sonety i kantyki hiszpańskie św. Teresy i św. Jana od Krzyża, po pierwszy raz okazują się w tłumaczeniu na język polski. Wprawdzie niektóre z nich ułomki spotykały się u nas przy dawniejszych żywotach tychże świętych, a w nowszych czasach Zygmunt Krasiński zachwycony szczytną pięknością Glosy św. Teresy, parafrazował takową. Nie zwróciło to jednak uwagi na te, jedyne w swoim rodzaju utwory, zapewne z tej przyczyny, że nowoczesny kodeks literacki, wyłączając wszystko, co tylko wyszło z Kościoła i miało z nim ścisły stosunek, zostawiał świeckiej sztuce, choćby najbardziej pogańskiej, pierwszeństwo; a kwiaty poezji z ducha chrześcijańskiego wykwitające, otaczał zapomnieniem, nie chciał o nich nic wiedzieć.
Czy słuszny był ten ostracyzm estetyczno-literacki? Niech osądzą czytelnicy, zwłaszcza ci, którym miłą jest poezja.
Jeżeli tacy natchnieni lirycy średniowieczni, wzbijający się w siódme niebo na skrzydłach mistycznej miłości, nie mają mieć prawa nazywać się poetami, dlatego, że opiewają tajemnicze drogi, po których dusza ogarnięta miłością łączyła się ze swoim Stwórcą — a natomiast pierwszy lepszy składacz światowych rymów, rości sobie prawo do tego tytułu — tedy wypadałoby utrzymywać na tej zasadzie, że ziemska cielesność bogatszym i szczytniejszym jest źródłem poetycznych natchnień, niż tajemniczy a nieograniczony świat duchowy.
Tymczasem nie brak oczywistych dowodów, że dla światowego poety trafiają się momenty, w których czuje się jakby wygnańcem na szerokiej pustyni, gdzie źródła dotychczas zasilające go, powysychały do szczętu. Cóż robi, czym się ratuje w tej puszczy? oto zwraca tęskny wzrok ku wiekom gorącej wiary, prosi ich o kropelkę rosy, aby orzeźwić się w źródle niewysychającym nigdy.
Tej tajemnicy poetycznej twórczości, można przypisać, dlaczego te hymny i pieśni sięgające tych, ogłoszonych za ciemne i nieartystyczne średnich wieków, zachowały dla nas całą świeżość, całą woń, a nawet tak bardzo ceniony dziś realizm w sztuce. W rzeczy samej są one na wskróś realistyczne w tym rozumieniu, że nie będąc płodem zwykłej wyobraźni, są wiernym odbiciem się tego mistycznego świata, jaki się odkrywał wewnętrznemu oku, i że tak się wyrażę: zmysłami duszy, dał się dotykać w chwilach ekstazy.
Ma więc ta poezja mistycznej miłości, wszystkie warunki poszukiwane w poezji światowej: będąc duchową, nie przestaje być realną.
Gdy najwznioślejsze i najoryginalniejsze z przetłumaczonych tu kantyków złożone były zaraz po wyjściu ze stanu zachwycenia, a ten stan służył tylko niektórym wybranym i błogosławionym duszom — tedy dla innych, usiłujących się wznieść do tej wysokości natchnienia, a obdarzonych geniuszem poetycznym, pozostała niejako wskazówka, jakim nastrojem powinny brzmieć ich światowe lutnie, aby nie spadły z tych idealnych wyżyn, w wir niskich celów, popisujących się sztuką dla sztuki.
Za tą wskazówką poszedł u Włochów Dante, Petrarka, Vittoria Colonna, Michał Anioł, Torquato Tasso.... U Hiszpanów Leon z Leonu, Lopez de Vega, Calderon i wielu innych, którzy nieśmiertelnymi dziełami stworzyli dwie najwspanialsze literatury w całym chrześcijaństwie.
W jednej żył rycersko-poetyczny duch św. Franciszka Serafickiego, w drugiej szczytny żar serca św. Teresy. — Jednostronność nowoczesna, mająca nieudaną pretensję do wielostronności, powinna by już raz wyjść z ciasnego kółka swoich poglądów, i częściej pytać o te źródła wiekuistej prawdy, z których tryska twórczość natchnienia i natchnienie twórczości.
Tłumacz
I. ŚW. FRANCISZEK Z ASYŻU
Założyciel franciszkańskiego zakonu urodził się w Asyżu w Umbrii r. 1182. Był synem bogatego kupca nazwiskiem Bernardone. Zrazu przeznaczony do stanu kupieckiego, w tym celu wyuczył się francuskiego języka tak biegle, że go przezwano „Francuzem” i ten przydomek mu pozostał. W pierwszej młodości prowadził życie huczne i światowe; atoli naraz w dwudziestym czwartym roku, wyrzekł się wszelkiej światowości, majątek rozdał między ubogich, a sam wdziawszy włosiennicę i siermięgę, poszedł nauczać miłości Bożej, i wielkie tłumy słuchaczów koło siebie gromadził. Znalazłszy wielu uczniów zagrzanych jego ożywczym słowem, a ślubujących tak jak on ubóstwu — utworzył zakon, tak zwanych: Braci mniejszych, i nadał im regułę, którą Papież w r. 1215 potwierdził. Uczniowie jego rozsypali się po świecie, nauczając miłości i pokory, i dając wzorem swego świętego mistrza budujący przykład ze siebie. W tym celu i św. Franciszek puścił się na pielgrzymkę do Ziemi Św.; zwiedził Syrię i Egipt. W r. 1224 udał się na górę Alwernię i tam poszcząc i trwając na modlitwie, miał w samą wilię uroczystości Podniesienia Św. Krzyża cudowne widzenie: Objawił mu się Zbawiciel zstępujący z niebios pod postacią Serafina przybitego na krzyżu, i podczas tego widzenia otworzyły mu się krwawe rany, stygmaty na rękach i nogach, podobne do tych, jakie miał Chrystus ukrzyżowany. Z powodu tego widzenia dodano mu nazwę: „Serafickiego”. Zgon tego wielkiego świętego nastąpił w r. 1226 na dniu 4 października.
Dwie pieśni jego, a osobliwie Hymn Stworzenia, niewątpliwie są jego utworem. Niektórzy więcej mu przypisują kantyków, atoli te właściwie ułożył kto inny.
O wspaniałym i pełnym wielkiej poezji Hymnie o Bracie Słońcu takie jest podanie: Było to w osiemnastym roku pokuty św. Franciszka, gdy tenże przepędziwszy czterdzieści nocy na czuwaniu, wpadł w zachwycenie, i kazał bratu Leonardowi pod ten czas wziąć pióro i spisywać słowa pomienionego hymnu, który śpiewał. Że zaś to była improwizacja, wezwał potem brata Pacyfika, biegłego w składaniu wierszy, aby słowa te uszykował lepiej i powiązał rymem; przy czym polecił braciom nauczyć się tego kantyku na pamięć i co dzień odśpiewywać. Hymn ten nie odrazu miał wszystkie te strofy; dwie ostatnie powstały z następnej okoliczności. Zaszło nieporozumienie między Biskupem a urzędem miejskim; Biskup rzucił interdykt na miasto, a urząd miejski wyjął Biskupa spod prawa. Zmartwił się tym św. Franciszek, że nie znalazł się rozjemca, który by strony zwaśnione pogodził; jakoż, chcąc u Boga wyprosić pojednanie, dorobił przedostatnią strofę, i kazał uczniom swoim iść do urzędników miejskich, i prosić ich, aby z tą pieśnią poszli do Biskupa i zaśpiewali mu świeżo dodaną zwrotkę. Stało się tak, jak kazał i przy dźwięku tych słów natchnionych mocą Bożą, przebaczono sobie nawzajem.
Później, gdy św. Franciszek z nadwątlonym zdrowiem przybył do Foligno, aby się dobrym powietrzem pokrzepić, miał sobie objawione, że cierpienia jego skończą się za dwa lata. Uradowany tą wróżbą, ułożył ostatnią strofę o śmierci, zamykającą cały kantyk.
Pierwsza wiadomość o tej pieśni znajduje się w księdze Bartłomieja z Pizy, pisanej w r. 1385, to jest w 160 lat po zgonie świętego patriarchy.
Co do drugiej pieśni, takowa znajduje się w dziele Bernardona ze Sienny, który powiada, że ją złożył św. Franciszek; a lubo autor jest późniejszy od założyciela zakonu o sto lat, lecz że od młodości należał do franciszkańskiej rodziny, przeto uważany być może za wiarygodnego podawcę tradycji przechowującej się w zakonie.
Pieśń ta złożona z dziesięciu zwrotek, prostego układu i poprawnego rytmu, pozwala odgadnąć pracę biegłej ręki w sztuce rymotwórczej, co zapewne wykonał który z uczniów. Duch św. Franciszka, sposób jego wyrażania się dobitny i malowniczy, przegląda w tej pieśni, którą miał improwizować czasu modlitwy na górze Alwerni, gdy widział z wysokości niebios zstępującą ku sobie postać Serafina o sześciu skrzydłach, przybitą na krzyżu. — Giotto unieśmiertelnił w swoim obrazie ową ekstazę i widzenie.
HYMN STWORZENIA, CZYLI O BRACIE SŁOŃCU
Altessimo omnipotente bon signore.
O wszechmogący, dobry gospodynie!
Błogosławieństwo, chwała, cześć we wszystkiem
Tobie jednemu, bo od Ciebie płynie —
I człek niegodzien nazwać Cię nazwiskiem.
Chwała bądź Panu z tworów Jego likiem,
Szczególnie z bratem Słońcem co obdarza,
Dzionkiem nas, świeci swym własnym promykiem,
Jasno-promienne, Boga wyobraża.
Chwała Ci! siostrze Księżycowi gwoli
I chwała gwoli tym gwiazdom na niebie,
Któreś rozsypał jak ziarnka na roli
Czyste, świetlane, by patrzyły w Ciebie.
Chwała bądź Panu gwoli Wiatru bratu,
Gwoli powietrzu, chmurom i pogodzie,
By świat wilżyły i wiały po światu,
Ku Twoich stworzeń dobru i wygodzie.
Chwała bądź Panu przez wodę siostrzycę
Czy źródła, rzeki napełnia, czy morze —
Wszak pożyteczna i czyste ma lice,
I zawsze nisko ściele się w pokorze.
Chwała ci Panie w bracie Ogniu, którym
Przyświecasz mrokom i nocom ponurym,
O jak wesoło skrzą się jego głownie!
W pożarze tylko straszny niewymownie.
Chwała bądź Panu gwoli matce Ziemi,
Ona nas żywi i dźwiga na grzbiecie,
Wiosną się stroi kwiatami barwnemi,
Owoc w jesieni nam daje i w lecie.
Chwała bądź Panu, chwała w tych co mogą
Przebaczać krzywdy dla miłości Bożej —
Cierpliwie w życiu iść krzyżową drogą:
Błogosławieni, którzy cierpieć mogą,
Pan im zbawienia wieniec na skroń włoży.
Chwała bądź Panu i w tej siostrze naszej
Śmierci cielesnej, co nieunikniona —
A biada temu, który w grzechu skona,
A błogo temu, kto wolą Twą kona,
Bowiem śmierć druga już go nie przestraszy.
Niechże cześć, chwała, będzie Panu dana;
Pełńcie w pokorze służbę wedle Pana.
WALKA MIŁOŚCI
In foco amor mi mise.
Miłością gorę bez miary
W miłości wtrącony żary.
Mój oblubieniec młodzieńczy,
Mój rozkochany baranek,
Gdy mię pierścionkiem zaręczy,