Piętno - ebook
Piętno - ebook
Nie ma winy bez kary.
Nie ma tajemnic, których nie można odkryć.
Nie ma słów, czynów, decyzji, których konsekwencji można uniknąć.
Bohaterowie powieści Sandry Stawińskiej mają wiele do ukrycia.
Czy jednak wszystko wyjdzie na jaw? Jakie losy czekają bohaterów książki w obliczu wróżby starej Kreolki z karaibskiej wyspy Mairo?
Piętno to książka dedykowana czytelnikom w każdym wieku. Tym młodym, wchodzącym w życie, by pokazać, jakie pułapki czyhają na każdego z nas. Tym dojrzałym, by mogli w niej odnaleźć swoje, często podobne doświadczenia. Akcja powieści dzieje się współcześnie, równolegle w kilku malowniczych sceneriach wysp karaibskich, Amsterdamu i okolic Warszawy.
„Debiut Sandry Stawińskiej to powieść śmiała. Autorka odważnie proponuje prowokacyjne opisy seksu, z których żaden nie przekracza granic dobrego smaku, ale może obudzić uśpione apetyty. Jednocześnie czyni to z wyjątkowym wyczuciem oraz delikatnością.
Ten aspekt powieści należy podkreślić. I nazwać powieść Stawińskiej dobrą powieścią erotyczną. Erotyczną, nie pornograficzną”.
Ewa Madeyska
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7785-927-8 |
Rozmiar pliku: | 619 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ania nie powiedziała Andrzejowi o incydencie na łodzi. Wstydziła się. Dziesiątki razy zastanawiała się, czy zuchwałość Roberto była zamierzona, czy też ona sprowokowała go swoim zachowaniem? Tańczyli, wygłupiali się, oboje na lekkim rauszu. Było gorąco. Ona w skąpym kostiumie kąpielowym. Roberto w spłowiałych, obszarpanych na nogawkach dżinsach, bez koszulki.
Czuła, że ujawnienie tej nic przecież nieznaczącej historii rozpętałoby piekło. Andrzej zaraz chciałby ukarać Roberto za to, co zrobił. Do niej też mógłby mieć pretensje. Oczami wyobraźni widziała, jak rozdziela dwóch rozjuszonych mężczyzn. Kto wie, może nawet doszłoby do bójki?
Następnego dnia Ania i Andrzej pojechali na objazdową wycieczkę po St. Vincent. Roberto zacumował katamaran na północnym krańcu wyspy. Wraz z grup ką turystów z innych łodzi małżonkowie udali się najpierw łazikiem, a później pieszo na wyprawę do Falls of Ba leine — osiemnastometrowej kaskady z wulkanu La Soufiere opadającej do skalnej sadzawki.
Szli prawie godzinę przez gęsty, wilgotny las równikowy. Narzucone na kostiumy bawełniane T-shirty lepiły się od potu i ciężkiego, parnego powietrza. Pachniało ziołami i rozgrzaną ziemią. Stopy zapadały się w grząskim, glinianym podłożu.
Ania i Andrzej zachwycali się widokiem ogromnych, okrytych błyszczącymi liśćmi drzew chlebowych. Ciężkie owoce w kształcie wielkich bochenków miały jasnozielony kolor. Przewodnik zwracał ich uwagę na kakaowce obsypane owocami gotowymi do zbiorów. Wielobarwne papugi z gatunku czubatych tanagrów z krzykiem przelatywały nad głowami.
Wspinali się.
Im wyżej wchodzili, tym uboższa stawała się roślinność.
W górze królowały bambusy i drzewa z liśćmi wielkości wanny.
Nagle usłyszeli huk spadającej wody. Następnie poczuli, jak orzeźwiająca para wodna skrapla się na ich zmęczonych twarzach.
Wreszcie ujrzeli cud natury.
Wodospad nie był duży. Jednak budził respekt. Oboje z Andrzejem odczekali, aż miejsce pod kaskadą się zwolni. Ania szła z tyłu z mężem. Bała się. Lecąca z góry woda tworzyła ciemną, złowrogą kurtynę.
Temperatura w sadzawce zaskoczyła ich oboje. Jakże przyjemny kontrast dla tropikalnego powietrza.
Ania zachwiała się. Andrzej ją podtrzymał. Nie upadła. Setki litrów wody spadały z hukiem na ich plecy, Ania poczuła, że wszystko będzie dobrze. Woda obmywała ją całą. Oczyszczała. Ze wszystkiego. Kobieta wyobraziła sobie, że wszystkie jej problemy spływają strumieniem do kamienistej sadzawki. Stali tak zaledwie kilkanaście sekund, ale kiedy szczęśliwi wyszli, ustępując miejsca następnym turystom, oboje czuli tajemną energię płynącą z życiodajnego wodospadu.
Tej nocy począł się Jaś Vincent.