Piotruś Pan - ebook
Piotruś Pan - ebook
Piotruś Pan należy do wąskiego kanonu najsłynniejszych bajek świata. Niezwykle atrakcyjna fabuła opowiada o podróży trójki dzieci – takich jak wszystkie inne – do kraju baśni i fantazji. Mały czytelnik utożsami się z bohaterami bajki, razem z nimi poleci za Piotrusiem Panem i za jego towarzyszką, śliczną Srebrnodzwonką, do tajemniczej krainy baśni. Spotka tam Zagubionych Chłopców, w których rozpozna nowych przyjaciół potrzebujących jego pomocy. Sprzymierzy się z dzielną córką indiańskiego wodza i jej wojownikami, którzy pomogą bohaterom w trudnych chwilach walki z piratami i ich hersztem, okrutnym kapitanem Hakiem. Pozna wartość przyjaźni i gorzki smak rozczarowania. Przeżyje rozterkę pomiędzy pragnieniem wiecznej przygody a miłością do domu rodzinnego i tęsknotą za jego ciepłem i spokojem.
Bajka została przetłumaczona i oddana po polsku pięknym, a zarazem pełnym życia językiem. Tekst i styl zostały opracowane specjalnie dla małych dzieci. Opowieść będzie brzmiała przyjaźnie przy czytaniu najmłodszym, a równocześnie z powodzeniem stanie się pierwszą lekturą dzieci zaczynających czytać. Książka została bogato zilustrowana przez uwielbianego w Polsce i za granicą polskiego artystę Artura Piątka. Jego praca wyróżnia się świetnym warsztatem, a zarazem tryska radością i dobrymi emocjami. Dzięki niej oprawa graficzna książki buduje nastrój i klimat bajki oraz każdej z jej scen w pogodzie ducha i przyjaźni.
Spis treści
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7791-062-7 |
Rozmiar pliku: | 7,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W najpiękniejszej bodaj sypialni na świecie stały łóżeczka trojga małych dzieci państwa Darling. Najstarszy chłopczyk nazywał się Jan Napoleon, jego młodsza siostra nosiła imiona Wanda Aniela, najmłodszy zaś z rodzeństwa miał na imię Michał, ale wszyscy wołali na niego zdrobniale – Michaś.
W przestronnym pokoju o wielkim weneckim oknie wesoło palił się w kominku ogień, a na ścianach widniały piękne kolorowe ryciny. Wisiał tam też ogromny zegar, który dźwięcznym głosem wybijał nadejście każdej godziny.
Państwo Darling wychowywali swoje dzieci zupełnie inaczej, niż zwykli to czynić inni rodzice. Sami nie poświęcali im zbyt wiele czasu. Nie powierzali ich również opiece wiernej służącej Lusi. Dziećmi zajmowała się wielka psica Rozetka, której buda stała w kącie sypialni.
Tego popołudnia państwo Darling szykowali się do wyjścia na proszoną kolację. Rozetka leżała nieruchomo przed swoją budą, złożywszy łeb na przednich łapach. Tylko jej uszy poruszały się raz w prawo, raz w lewo, bacznie nasłuchując wszystkich domowych odgłosów.
Nagle wielka wskazówka zegara zachrzęściła i rozległ się jego dźwięczny głos – raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć. Wybiła godzina szósta. Nadeszła pora, aby przyszykować dzieci do snu.
Rozetka zerwała się ze swojego legowiska i podbiegła do miejsca, gdzie ze ściany wystawał przełącznik do światła. Stanęła na tylnych łapach, opierając się przednimi o ścianę, i zręcznie włączyła światło pyskiem. W pokoju zrobiło się zupełnie jasno.
Psica podeszła do dziecięcych łóżeczek i pomagając sobie zębami, odkryła kołderki. Złapała w zęby piżamy i powiesiła je na wieszakach nad kominkiem. Na koniec udała się do łazienki, gdzie łapą odkręciła kurek i zaczęła napuszczać wodę do wanny.
Michaś, kiedy tylko usłyszał plusk wody, domyślił się, że Rozetka szykuje dla niego kąpiel. Bawił się akurat w najlepsze wyciętymi z papieru zwierzątkami i postanowił za wszelką cenę zapobiec zbliżającemu się nieszczęściu.
– Nie dam się wykąpać, nikt mnie nie wykąpie, nie dam się! – krzyczał ze wszystkich sił.
Jednak Rozetka była niewzruszona. Nie zważając na protesty, zarzuciła sobie rozkrzyczanego malca na grzbiet i zaniosła go do łazienki.
Tam postawiła chłopca na podłodze i popychała go nosem tak długo, aż wszedł do wanny. Potem troskliwie zamknęła drzwi, żeby nie było przeciągu.
Niebawem do łazienki przyszła mama. Przyglądała się chwilę, jak jej synek pluszcze się wesoło w kąpieli, która właśnie zaczęła mu się bardzo podobać. Później pani Darling zajrzała też do sypialni, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w należytym porządku.
Jej uwagę przyciągnął dziwny odgłos, jakby coś uderzyło o szybę. Spojrzała w stronę okna i wydało się jej, że widzi, jak drobna chłopięca postać usiłuje uchylić okno, by dostać się do pokoju. Gdy krzyknęła, postać natychmiast zniknęła.
Zaniepokojona mama otworzyła okno i wyjrzała na dwór, lecz oprócz zamglonych dachów sąsiednich domów i granatowego nieba nic nie było widać.
Co za dziwne zdarzenie! Pani Darling była zatroskana, tym bardziej że podobna scena miała już miejsce poprzedniego dnia.
Wówczas to Rozetka zwróciła jej uwagę na postać małego chłopca usiłującego wcisnąć się do dziecięcego pokoju. Psica podbiegła wtedy szybko do okna i tak gwałtownie je zatrzasnęła przed małym intruzem, że przycięła ramą jego drobny chłopięcy cień. Zaskoczona pani Darling wyjęła wówczas ów cień z pyska Rozetki i starannie ułożyła go w szufladzie komody.
Podczas gdy pani Darling rozmyślała nad postacią małego chłopca, Jaś i Wanda bawili się w „tatusia i mamusię”. Ich rozbawione głosy dobiegły pani Darling i wyrwały ją z zamyślenia. Nie tracąc więcej ani chwili, mama przywołała dzieci do siebie, a kiedy podbiegły, jej twarz znowu się rozpromieniła.
W tym momencie do pokoju wszedł nieco wzburzony tatuś. W żaden sposób nie udawało mu się zawiązać krawatu – i nic w tym dziwnego, bo wiązanie krawatów wcale nie jest łatwe. Pani Darling bardzo zręcznie mu w tym pomogła.
Zaraz potem uspokojony tatuś wziął na barana wykąpanego i ubranego do snu Michasia i zaczął go nosić po całej sypialni. W końcu zrzucił malca wprost do łóżeczka, wykrzykując przy tym głośne: „bęc!”.
Nic nie zapowiadało, że w jednej chwili radosna atmosfera pryśnie jak czar. A prysła za sprawą Rozetki. Wychodząc z łazienki, psica otarła się niechcący o pana domu. Zamoczyła mu przy tym ubranie, a na dodatek pozostawiła na nim kępkę sierści, która nieelegancko przylgnęła do nogawki jego spodni.
Pan Darling nadzwyczaj cenił czystość i elegancję. Ubrudzenie wieczorowego stroju rozgniewało go więc nie na żarty. Zgromił psicę srogim głosem, grożąc, że wyrzuci ją z pokoju, a może nawet z domu. Pani Darling wtrąciła się szybko, żeby ułagodzić rozgniewanego męża. Na obronę psicy opowiedziała mu o czarodziejskim duszku i o tym, jak Rozetka, szczekając, rzuciła się do okna i zatrzasnęła je tak szybko, że cień został odcięty od chłopięcej postaci. Pokazała nawet ów cień mężowi, mówiąc, jaką nieocenioną opiekunką jest Rozetka.
– Widzisz więc sam, jak bardzo nasza psica się przydaje – zakończyła mama. I jakby na potwierdzenie jej słów państwo Darling ujrzeli Rozetkę wkraczającą do pokoju i niosącą w pysku lekarstwo na kaszel dla Michasia.
Rozetce nie udało się jednak nakłonić Michasia do połknięcia gorzkiego syropu. Chłopiec grymasił i odwracał głowę. W końcu Wandzia wpadła na świetny pomysł:
– Niech tatuś dla towarzystwa też weźmie to lekarstwo!
– Dobrze – zgodził się pan Darling. – Zobaczymy, synku, który z nas jest większym zuchem!
Mama napełniła niesmacznym syropem dwie łyżeczki.
– Raz, dwa, trzy! – zawołała Wandzia.
Na tę komendę Michaś wypił całą zawartość łyżeczki. Za to pan Darling ledwie musnął lekarstwo ustami – zamiast je wypić, próbował ukryć łyżeczkę za plecami i wylać syrop do dzbanka.
Janek złapał ojca na gorącym uczynku.
– Tatuś nie wypił lekarstwa! – zawołał głośno.
Michaś, kiedy tylko zorientował się, że został oszukany, wybuchnął głośnym płaczem.
Pan Darling poczuł się nieswojo. Chcąc z honorem wybrnąć z sytuacji, powiedział:
– Ja tylko żartowałem, bo chciałem, żebyś TY wypił lekarstwo... – i to mówiąc, ostentacyjnie podszedł do psiej miski i wylał do niej syrop.
To tylko pogorszyło sprawę. Bo Rozetka – przekonana, że dostaje jakiś przysmak – podbiegła do miski sprawdzić, co takiego dostała od swojego pana. Kiedy powąchała lekarstwo, poczuła się bardzo rozczarowana i rzuciła swojemu panu pełne wyrzutu spojrzenie.
Dzieciom zrobiło się jeszcze bardziej przykro, bo kochały swą troskliwą opiekunkę i za nic nie mogły pogodzić się z myślą, że została oszukana. Ze łzami w oczach patrzyły na Rozetkę, gdy ta, obrażona, wsunęła się do swojej budy.
Pan Darling, który w głębi serca czuł się winny, na dobre rozgniewał się taką demonstracją niezadowolenia. Chwycił Rozetkę za obrożę, wyciągnął z budy i – ku wielkiemu żalowi dzieci – wyprowadził z pokoju. Zaciągnął ją aż do sieni, a tam uwiązał na łańcuchu, mrucząc pod nosem, że jest to bardziej odpowiednie miejsce dla psa niż dziecięca sypialnia.
Pani Darling pocieszała tymczasem dzieci, które nie chciały pogodzić się z takim potraktowaniem psiej piastunki. Mama przytuliła i wycałowała czule każde z nich, a potem zasunęła u ich łóżek kolorowe zasłonki i zaśpiewała im do snu kołysankę. Wreszcie – nie zagasiwszy w sypialni światła, aby dzieciom było raźniej – cichutko wymknęła się z pokoju i poszła wraz z mężem na proszoną kolację do znajomych.
W przestronnej sypialni zapanowała cisza.
Ale nie na długo. Lampy nagle zamigotały i przygasły. Okno zapiszczało i uchyliło się, a do pokoju wpadła iskrząca się na wszystkie strony kula ognia. Potoczyła się to tu, to tam, wykonała kilka świetlnych tras nad łóżeczkami dzieci, aż wreszcie spłynęła do stojącego na półce dzbanka.
Niemal równocześnie w oknie pojawiła się ta sama wysmukła i gibka postać, której widok wcześniej wystraszył panią Darling.
Chłopiec zajrzał do sypialni, popatrzył w prawo, popatrzył w lewo, wreszcie wtargnął do wnętrza. Rozglądał się po pokoju ciekawie i niespokojnie, jakby czegoś szukał.
– Gdzie jesteś, Srebrny Dzwoneczku? – szepnął do ukrytej w dzbanku kuleczki, a gdy świetlisty obłok uniósł się i zamigotał nad naczyniem, dodał: – Szukam mojego cienia, wczoraj ktoś mi go tu przyciął oknem. Czy nie wiesz może, gdzie go schowano?
Teraz można było dostrzec, że ognista kuleczka jest tak naprawdę małą dziewczynką. Była to Srebrnodzwonka, którą tak nazwano, bo poruszając się, wydawała dźwięk niczym srebrny dzwonek. Świetlista panienka miała na dodatek czarodziejski dar, dzięki któremu wiedziała o wszystkim, o czym tylko warto było wiedzieć.
Kup książkę w pełnej wersji