- W empik go
Piraci 3 - ebook
Piraci 3 - ebook
Kolejne przygody grupki piratów. Ty razem Rose, Philip, John i Katherina muszą stawić czoła młodszemu bratu księżniczki Wiktorowi i jego towarzyszowi, złemu czarnoksiężnikowi imieniem Drako. Nie dość, że piratka ma prorocze koszmary to jeszcze na Johna zostaje rzucona klątwa, a uratować go może tylko i wyłącznie Eliksir Życia, który został skradziony samym aniołom. Piraci muszą odnaleźć także przed Drako Kamień Zagłady, w przeciwnym razie świat zostanie doszczętnie zniszczony i zapanuje mrok.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8126-374-0 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Noc na bezkresnym oceanie była nieziemsko piękna. Gwiazdy świeciły najjaśniej jak tylko umiały, wydawały się takie duże, było je doskonale widać, jakby wisiały przyszyte do materiału nieba na wyciągnięcie ręki i nic tej nocy nie mogło przyćmić ich uroku.
Księżyc zawieszony był blisko tafli wodnej, jakby unosił się na niej lekki jak piórko, jego pełnia wyglądała magicznie. Nadawał on morzu niesamowity, odbity od Słońca z drugiego końca świata blask taki, że woda rozproszona dywanem pod nim błyszczała mieniąc się złotym pyłem.
Noc która zazwyczaj kojarzy się ludziom z mrokiem i zdecydowanie bardziej preferują oni dzień, dziś stała się oznaką nieskazitelnego piękna…
Kapitan John stał za swoim ukochanym, cedrowym sterem i rozglądał się wkoło, wielbiąc w duszy piękno barwnego świata, jaki rozpościerał się przed nim. Kochał to uczucie, gdy mógł w samotności pomyśleć o życiu i śmierci, poczuć świadomość potężnego oceanu i porozmawiać z nim, radować się dumnie każdą chwilą przy sterze. Pirat przypomniał sobie teraz o swojej dawno temu umarłej ukochanej Izabelli. To ona dała mu syna Philipa, który stał się odważnym i inteligentnym mężczyznom, syn był dla kapitana najważniejszy na świecie. John wspominał wydarzenia z przeszłości. To, gdy poznali żonę Philipa, księżniczkę Rose. Czasy kiedy walczyli z Czarnymi Piratami, syrenami, wiedźmą Kre, Czarną Wdową… Potem znowu przypomniał sobie Izabellę. Pamiętał każdą rysę twarzy miłości swojego życia. Chciał cofnąć czas i powiedzieć jej to czego nie zdążył wcześniej powiedzieć, pokazać jej te rzeczy, których nigdy nie zdążył nigdy pokazać, usłyszeć jej delikatny głos. Tak bardzo jej mu brakowało… Prócz niej nie istniały dla niego już żadne inne kobiety. John mimo tego, że na zewnątrz słynął z tego, iż jego wierna załoga bała się kapitana, to w środku był wrażliwy dzięki wielkiej miłości, która nigdy w nim nie zasnęła.
Niepostrzeżenie obok kapitana stanął niski pirat, który bardzo szczęśliwy popatrzył na ocean, księżyc i gwiazdy.
— O! Witaj Max! — powitał go serdecznie brodziaty John z jedną sprawną nogą. Druga była zastąpiona drewnianą protezą.
— Ahoj panie kapitanie! Jeśli pan chcę to stanę przy sterach. Chce pan kapitan sobie odpocząć? — zapytał pirat, który nie wyglądał na sporo młodszego od Johna, pewnie między nimi było kilka lat różnicy. Max był grubiutki i malutki, miał na oku założoną czarną przepaskę i uwielbiał to co każdy prawdziwy pirat, czyli rum! Zwykle miał w ręce jedną butelkę i popijał sobie raz po raz. Był przyjacielem Johna, doskonale się rozumieli w wielu dziedzinach.
— Nie towarzyszu. Zostanę przy sterze. Dzisiejsza noc jest taka piękna. Budzi we mnie wspomnienia przeszłości. — powiedział kapitan.
— Yyy… Tak? Może łyczka? — Max podał Johnowi butelkę wyśmienitego rumu.
— Oj przyjacielu! A może troszeczkę. — zaśmiał się John i spróbował trunku.
— Dzięki temu lepiej widzę, nawet myślę, że coś za dużo tych gwiazdek… — powiedział, licząc ciała niebieskie powyżej swojej głowy.
— Nie przesadzaj! Dziś naprawdę na niebie roi się od gwiazd! — powiedział kapitan i popatrzył na czerwonego na policzkach towarzysza dodając:
— Chyba jednak przesadziłeś… Wyczerpiesz nasze cenne zapasy rumu! — zaśmiał się John.
— Przepraszam panie kapitanie! Ograniczę… — zawstydził się Max.
— Dobrze. Teraz idź, wytrzeźwiej a potem się wyśpij. — zaproponował John.
— Oczywiście. Myślę nawet, że ten pomysł jest bardzo dobry. — zgodził się Max, pożegnał się ładnie i odszedł a przy sterze pozostał znowu sam kapitan. Raz jeszcze obudziły się w nim wspomnienia.
Tymczasem jego przystojny, czarnowłosy syn o imieniu Philip i jego piękna żona o błękitnych oczach i złotych, długich włosach Rose, spali sobie spokojnie w swojej kajucie. Zakochani przeżyli już z sobą tyle ciekawych i niebezpiecznych przygód, na szczęście zawsze wszystko kończyło się dobrze. Księżniczka a zarazem piratka, młoda Rose była ubrana w zwiewną, jasną koszule nocną. Kropelki potu spływały po niej jak ranna rosa z zielonego liścia. Piękna kobieta zanurzona była w niespokojnym, dziwnym śnie. Blask księżyca wbijał się przez małe okienko w kajucie wprost na jej gładką twarz.
Rose śniła jakiś okropny koszmar, który nie dawał jej spokoju! Widziała ludzi w ciemnych, bordowych, długich płaszczach, kapturach, które całkowicie zakrywały ich twarze. Ona leżała na kamiennym stole, przykuta ciężkimi łańcuchami. Dziwni ludzie nucili jakąś smutną pieśń modlitewną pod nosem, a w ich rękach paliły się pochodnie.
W zimnym, kamiennym pomieszczeniu w, którym wszyscy się znajdowali wszystko było tajemnicze, nic nie było pewne. Piratka nie wiedziała gdzie jest, z kim jest, ani nawet po co. Wołała o pomoc, lamętowała, ale nikt nie zwracał na nią uwagi. Jeden z mężczyzn w bordowym płaszczu powiedział spokojnie:
— To już twój koniec Rose. Tak właśnie kończy kobieta, która kiedyś uratowała świat od zła. Philip również zginanie, świat zostanie zniszczony, jak obiecałem. Nie mogę pozwolić, by było inaczej. Chyba mnie rozumiesz? Możesz zniszczyć część zła, jednak nigdy nie pozbędziesz się całego i ono zawsze się odrodzi tyle, że ze wzmożoną siłą. Nie da się uratować świata… Tak jest stworzony. — i wtedy do ciemnego pokoju inni ludzie w bordowych płaszczach wprowadzili ledwo żywego pirata, męża Rose.
— Philip? Ukochany! Philipie, czy ty żyjesz? — wołała zrozpaczona księżniczka, ale ten nie miał siły by coś odpowiedzieć. Widać było, że został mocno pobity i był torturowany. Na znak mężczyzny w płaszczu, wybrany człowiek z tłumu podszedł do Philipa i czekał na sygnał, aby wbić mężczyźnie nóż do gardła. Rose krzyczała, jej strach był ogromny! Potem mężczyzna w płaszczu wziął głęboki oddech, jakby chciał nawdychać się zapachem zwycięstwa i zwrócił się do Rose:
— I tak już nie masz po co żyć. Wiesz, że on nie ma szans na przeżycie. Dzielnie walczyłaś, ale niestety ci się nie udało… Myślę, iż teraz to już powinno być ci wszystko jedno? Masz za dobre serce jak dla nas, może gdybyś była inna to zostałabyś jedną z nas, ale niestety… — skończył. Piratka patrzyła na niego ze strachem w oczach, chociaż zazwyczaj była bardziej odważna. Mężczyzna kazał jednemu ze sług zabić Philipa. Rozkaz został wykonany ostrym narzędziem, wbitym w szyję mężczyzny. Mąż Rose nawet nie zdążył jej nic powiedzieć. Kobieta nie mogła już na to patrzeć, płakała jakby właśnie w tej chwili skończył się świat. Mężczyzna lekko się podśmiechując wziął do ręki pozłacany, piękny nóż ze złotą figurką smoka na rękojeści i wbił go w Rose, która zdążyła jeszcze usłyszeć bicie swojego wystraszonego serca. Kobieta momentalnie przebudziła się z koszmaru. Nad nią stał już Philip, który starał się ją uspokoić, głaskając jej mokre włosy.
— Kochanie, co ci jest? — zapytał.
— Ja… Ja nie wiem… — ledwo wydusiła z siebie piratka.
— Już dobrze! To był tylko zły sen! — przytulił ją ukochany.
— Ten sen był bardzo… prawdziwy i przerażający! Bałam się… — popłakała się kobieta, ściskając coraz mocniej męża.
— Spokojnie moje kochanie. — szeptał jej do ucha, jak kołysankę Philip.
Potem Rose opowiedziała mu dokładnie swój dziwny sen i pobiegła sprawdzić do sąsiedniej kajuty czy jej małe dzieci są bezpieczne. Ponad cztery lata temu Philipowi i Rose urodziły się wymarzone bliźniaki Anna i William.
Dziewczynka była niezwykle wesoła, miała jasne włosy i oczy po matce, lubiła stać przy sterze z dziadkiem Johnem. William był inni niż siostra: ciemnooki, ciemnowłosy, cały ojciec. Było to bardzo ruchliwe dziecko, jakby rządne przygód.
Rose sprawdziła pokój swoich dzieci, ale one smacznie spały. Błąkającą się kobietę dostrzegł John.
— Co jest, Rose? — zapytał słodkim głosem.
— Nie, nic. Nie mogę zasnąć. — uspokoiła go długowłosa piratka i wróciła do męża, jednak cały czas myślała o okropnym koszmarze.Rozdział II — Serene
Kolejny dzień przeleciał tak szybko jak najszybszy ptak. Rose kolejny już raz miała dziwny koszmar, identyczny jak kiedyś. Sen o ludziach w bordowych płaszczach i o śmierci, lecz twarzy tych ludzi nie mogła nigdy zobaczyć mimo, że próbowała z całych sił.
John bacznie kierował swój okręt do Serene, czyli miasta które niegdyś piraci uratowali z rąk niebezpiecznej Czarnej Wdowy i w którym Rose kiedyś była księżniczką a teraz była sławną bohaterką. Już zza horyzontu było widać tą piękną wyspę. Piraci dobili do jej portu spokojne i dumnie. Wszyscy ludzie ich znali i cenili. To było jedynie poważane księstwo na świecie, w którym głównymi bohaterami byli piraci.
Zazwyczaj wśród normalnych, cywilizowanych ludzi piraci nie byli tak mile przyjmowani jak w Serene, to znaczy traktowani jak najwięksi bohaterowie, ale załoga Johna zasłużyła sobie na to swymi zasługami dla tego pięknego królestwa i jego mieszkańców. Przyjaciele rzadko dobijali do portu, ale akurat kończyły im się zapasy a byli blisko Serene, więc skorzystali okazji.
Rose i jej dzieci, które miały już ponad cztery latka bardzo cieszyli się na przybycie do małego królestwa, Rose zobaczy swego kochanego, dorosłego brata, Edwarda.
Mieszkańcy małej wyspy pozwolili piratom na pobyt w Serene tak długo, jak tylko by chcieli. Cieszyli się na ich widok mimo, iż słowo pirat może kojarzyć się ze słowem oszust, czy też złodziej. Gdy tylko król Edward i jego żona Sara dowiedzieli się o przybyciu przyjaciół, od razu planowali wystawić jakąś elegancką kolację.
Piraci udali się do pałacu, gdzie Rose spotkała przepiękna niespodzianka. Po kilku latach piratka zobaczyła swego drugiego praktycznie przyrodniego braciszka, Wiktora. Niby nie łączyły ich więzy krwi, ale kochali się jak idealne rodzeństwo. Mężczyzna zmienił się nie do poznania! Wyglądał bardzo poważnie i dostojnie się ubierał, widać było, że już nie w głowie mu były młodzieńcze wygłupy sprzed lat. Nie był zadowolony na widok piratów, co widać było w jego przenikającym spojrzeniu, ale mimo tego Rose powitała go bardzo gorąco, rzucając mu się na szyję.
— Braciszku, tak bardzo za tobą tęskniłam! — zawołała ze łzami w oczach. Wiktor wydawał się znismaczony i próbował uwolnić się z uścisków siostry.
— Co ci jest? Tak długo cię nie widziałam! Mamy sobie tyle do powiedzenia. — uśmiechała się nadał Piratka, spoglądając spokojnie na brata. Wiktor milczał jak grób.
— Hej! — zawołała jeszcze głośniej Rose, próbując wydusić cokolwiek z brata. Piraci patrzyli ze zdziwieniem na młodszego brata króla Edwarda. Nigdy chłopak tak dziwnie się nie zachowywał a poza tym przecież nikt nie uległ by urokowi jasnowłosej, pięknej księżniczki. W końcu coś odpowiedział, jakby z przymusu.
— Tak… Witam cię… — burknął i odwrócił się na pięcie. Rose zastanawiała się co mu jest, próbując go zatrzymać, było jej bardzo przykro, ale Philip powstrzymał ją, mówiąc spokojnie:
— Daj mu trochę czasu. Może ma jakiś zły dzień… Chodź kochanie, powitamy Sarę i Edwarda! Oni na pewno bardziej się ucieszą na nasz widok! — nalegał mąż. Rose zgodziła się, ale zastanawiała się nad tym co stało się jej bratu. Król Edward i jego żona Sara, wraz z małą dziewięcioletnią dziewczynką o nadanym jej przez nowych rodziców nowym imieniu Aleksandra (tą dziewczynką, która straciła całą rodzinę i którą uratowali podczas bitwy z Czarną Wdową i przyjęli jako swoją) i małym, kilkumiesięcznym synkiem Stefanem powitali przyjaciół.
— Witajcie! — wykrzyknął wesoło Edward, przytulając małą Annę i Williama a potem rzucając się na ukochaną siostrę.
— Mój Edwardzie! — odpowiedziała wzruszona Rose.
— Co to masz na rękach Saro? Synek już się urodził! Jest przeuroczy! — powiedział szczerze Philip witając się z królową i jej dzieckiem.
— Tak. To Stefan, przyszły król Serene. — przedstawił malutkiego chłopca Edward a potem wziął na ręce małą Aleksandrę.
— A to nasza królowa! — uśmiechnął się do długowłosej, ciemnowłosej dziewczynki z wielgaśnym uśmiechem na ustach.
— Witaj kochanie! — uśmiechnął się John.
— Wasze dzieci też podrosły! Anno i Wiliamie witamy w Serene! — powiedział wujek Edward.
— Wspaniale. — zaśmiał się Philip. Król Edward popatrzył na siostrę i dostrzegł smutek w jej błękitnych oczach.
— Co jest? — spytał zdziwiony.
— Ze mną? Nic, ale co jest z Wiktorem? Był jakiś taki oschły w stosunku do mnie. Tak dawno go nie widziałam a… — zdenerwowała się piratka.
— Powiem ci… na osobności. — odparł smutno król.
— Dobrze. Powiesz mi przy dzisiejszej kolacji. — rzekła stanowczo Rose.
— Tak. — Edward dał znak głową.
— Nie ma was dużo. — dostrzegła Sara.
— Tak, gdyż reszta już szykuje zapasy na kolejny rejs. Jutro wypływamy, nie ma co zastać się na lądzie. — oznajmił John.
— Jak to? Tak krótko tu zabawicie? Macie jakiś cel?
— Tak. Trzeba przecież rabować i takie tam, jak to prawdziwi piraci. Poza tym szukamy drobnych skarbów, na które natrafiłem w swoich mapach. — uśmiechnął się kapitan.
— Dobrze. Skoro tak… Teraz przyszykujcie się na kolację! — powiedziała Sara bardzo przyjaźnie.
— Chętnie, już zapomniałam zapachu wspaniałej, pałacowej kąpieli! — ucieszyła się Rose i piraci rozeszli się po swoich komnatach starannie przygotowanych przez służbę króla i królowej. Rose i Philip poszli do pokoju byłej księżniczki, w którym się poznali a dziećmi zajęła się miła służąca. W pokoju Philip zapytał swej żony:
— Rose, czy dobrze ci ze mną?
— Oczywiście! — odpowiedziała kobieta gładząc się po złotym pukle włosów związanych w warkocz.
— Wiesz, niby już dawno o tym rozmawialiśmy i mówiłaś, że nie, ale mimo wszystko wydaje mi się kochanie, że tęsknisz za życiem w pałacu.
— Tęsknię za swoimi braćmi, a za pałacem może tak, ale tylko troszkę. Teraz jest mi znacznie lepiej. Otaczam się cudownymi ludźmi, nie denerwuję się głupimi błahostkami i mam wiele przygód. Kocham cię i chcę być zawsze tam gdzie ty! Na statku jest mi bardzo dobrze, pamiętaj o tym! Nie zamieniłabym tego życia na żadne inne! — powiedziała Rose i przytuliła męża. Philip także uśmiechnął się do ukochanej i przyjął namiętny pocałunek swej wybranki serca. Jego ręka powędrowała niżej i wsunęła się pod sukienkę żony. To było bardzo miłe kilka chwil. Później kobieta skorzystała z gorącej kąpieli. Trzeba było przygotować się na wyśmienitą kolację. Ubrana w rubinową suknię Rose myślała o Wiktorze i martwiła się.
— Muszę się dowiedzieć o co mu chodzi… — pomyślała. Philip nie mógł odnaleźć się w nowych, pięknych ubraniach, które nastroiły mu młode, flirtujące służące. Mężczyzna nie zwracał na nie jednak swojej uwagi.
— Wyglądasz ślicznie! — dodawała mu otuchy Rose, głaszcząc go po policzku.
— Żartujesz? — zdenerwował się Philip.
— Jeszcze trochę! Zrób to dla mnie! Przynajmniej nie masz peruki. W niej wyglądał byś śmiesznie! — uśmiechnęła się księżniczka i zabrała męża na ucztę.
Na sali nie było wielu piratów, przeważała arystokracja, ciekawa zobaczyć słynnych piratów. Rose dostrzegła w tłumie Edwarda.
— Braciszku! Miałeś mi coś powiedzieć. — przypomniała. Młody król zrobił dziwną minę i wziął siostrę do jednego z wolnych pomieszczeń.
— Jesteś pewna, że nie chcesz wrócić do gości? Dawno ich nie wiedziałaś a wielu chce cię poznać… — mówił brat, próbując zwlekać z obiecaną rozmową.
— Chcę, abyś mi powiedział co stało się Wiktorowi! Dlaczego go tu nie ma? — rozejrzała się Rose. Edward wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać.
— Widzisz, Wiktor bardzo się zmienił odkąd zniknęłaś z Serene. Do momentu ataku Czarnej Wdowy jeszcze dało się to jakoś znieść, ale od kilku lat twój brat stał się niemożliwy.
— Nie rozumiem Edwardzie… Czy on jest zły za to, że stałam się jedną z piratów? Że wyszłam za Philipa? Obwinia mnie za atak Czarnej Wdowy?
— Tak, mniej więcej tak.
— Co?
— Wiktor tego nie pojmuje, nienawidzi piratów podobnie jak kiedyś ojciec. Ja przyznam ci się szczerze też na początku nie mogłem sobie poradzić z tym wszystkim. Nienawidziłem piratów, ale gdy ich bliżej poznałem i zobaczyłem, że są w porządku to zmieniłem zdanie. Wiesz, byłaś z nimi szczęśliwa. — rzekł król.
— Ja tak na prawdę przez cały czas byłam jedną z nich… Przecież mój prawdziwy ojciec był piratem. Wiktor tego nie wie?
— Wie Rose. Kochamy cię i baliśmy się o ciebie. On też. Ale nie może sobie poradzić z tym, gdzie teraz żyjesz, z kim i przede wszystkim kim teraz jesteś. — oznajmił Edward, spoglądając w oczy Rose.
— Mi jest dobrze z piratami. Wiktor jest na mnie taki zły? — spytała piratka a zarazem księżniczka.
— Nienawidzi piratów, zabrali nam ciebie, później wyszłaś za jednego z nich, okazało się, że w sumie masz w sobie krew piratów, potem uratowali Serene przed Kre, Czarną Wdową a jego wtedy tu nie było. Teraz tu piraci są bohaterami a to źle działa na stosunki z sąsiednimi wyspami i państwami, gdyż najchętniej wszystkich by wypatroszyli… Tylko Serene jest dla was miłe. Wiktorowi też bardzo się to nie podoba, najchętniej by to zmienił. Myślę, że już coś kombinuje. To mój brat, ale trochę się martwię.
— Przestań Edwardzie! Muszę z nim porozmawiać. — oznajmiła piękna Rose.
— Dobrze. Chcę ci tylko powiedzieć, że Wiktor nie życzy dobrze piratom i nie wiem czy powinniście tu przypływać. Przynajmniej na razie… To dla was niebezpieczne… Boję się o ciebie. — powiedział Edward i ucałował siostrę w czoło. Rose zamyśliła się. Czyżby jej młodszy brat jej nienawidził? Dziewczyna wyszła do gości, na wielką salę balową, gdzie nie bawiła się już za dobrze. Olśniewała swoim wyglądem, ale nie mogła przestać myśleć o tym co powiedział jej król. Wraz z Philipem poszła do swojego pokoju, aby pomyśleć.
— Nie lubię takich zabaw. — powiedział zmęczony Philip, tuląc się do ukochanej.
— Kiedyś to była moja codzienność… Nie są takie złe, tylko akurat ta była koszmarna. Nie było na niej Wiktora… — zasmuciła się piratka.
— Dlaczego?
— Nie może na nas patrzeć. Nienawidzi piratów.
— Co?
— Tak powiedział mi Edward. Nie mam siły…
— Nie przejmuj się. — pocieszał ją Philip.
— Muszę ci coś powiedzieć. Rozmawiałam z Edwardem i powiedział, iż piraci nie będą już tu tak mile widziani… Wiktor wmawia ludziom, że wcale nie jesteśmy bohaterami. Król podejrzewa, że zbiera sojuszników… Martwi się o nas! Prosi byśmy odczekali jakoś czas. Ale ja myślę, że muszę wyjaśnić wszystko z Wiktorem. On nie rozumie… — zasmuciła się kobieta i z jej oczu popłynęły łzy.
Darmowy fragment