Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Płacz wilka - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
12 marca 2025
3600 pkt
punktów Virtualo

Płacz wilka - ebook

Pełna emocji opowieść o przyjaźni

Hania dziedziczy po ojcu stary dworek. Kiedy przyjeżdża na miejsce, okazuje się, że mieszkają w nim jego starzy przyjaciele. Powoli poznaje ich historie i zaprzyjaźnia się z nimi. Pewnego dnia poznaje też… wilka, który od teraz będzie jej towarzyszył.

Niestety okazuje się, że dom ma drugiego współwłaściciela, który chce go sprzedać i tym samym pozbawić mieszkańców dachu nad głową. Co zrobi Hania? Jak obroni swoich nowych przyjaciół?

Ewa Formella – autorka kilkunastu powieści obyczajowych. Bibliofilka i bibliomanka, dla której pisanie to pasja. Uwielbia swój ogród pełen kwiatów i ptaków, muzykę klasyczną i szum morskich fal.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67875-56-1
Rozmiar pliku: 828 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

List

Śnieg prószył tak, jak przystało na połowę lutego. Hanka, wchodząc do budynku, dokładnie otrzepała czapkę i płaszcz z białego puchu, aby pani Janina, u której od października wynajmowała pokój, nie marudziła na jej widok. Pani Janina to miła, starsza kobieta, ale czasami ma takie nastroje, że lepiej jej schodzić z drogi. Hanka zdążyła się już przyzwyczaić do humorków swojej gospodyni. Lubiła ją, bo kobieta często zachowywała się wobec niej jak matka.

Na klatce schodowej pachniało smażonym olejem. Racuchy – pomyślała i oblizała się na myśl o specjalności pani Janiny. W brzuchu wyraźnie zaczął się taniec głodu. Wbiegła po schodach na drugie piętro i otworzyła drzwi.

– Dzień dobry, pani Janino! – krzyknęła i szybko zaczęła zdejmować z siebie mokry płaszcz.

– Dzień dobry, Haneczko! – z kuchni odpowiedział melodyjny głos gospodyni. – Chodź szybko, póki ciepłe!

Dwa razy nie trzeba było powtarzać zaproszenia. Hanka pobiegła do łazienki, aby umyć ręce, i prędko usiadła przy kuchennym stole, wpatrując się w górę racuchów. Sięgnęła w stronę talerza i wybrała pierwszy z brzegu.

– Mniam, co za pychotka! – powiedziała, delektując się smakiem. – Dla pani racuchów mogłabym zrezygnować z miłości mojego życia.

– Najpierw znajdź tę miłość, a potem rzucaj deklaracje – roześmiała się pani Janina.

– Znajdę, znajdę, tylko teraz nie mam na to czasu – odpowiedziała, sięgając po kolejnego racucha.

– Tam na szafce leży list polecony, podpisałam za ciebie, chyba nie masz nic przeciwko? – Janina odwróciła się, spoglądając na lokatorkę nieco zmieszanym wzrokiem.

– Pewnie, że nie mam – Hanka uśmiechnęła się. – Jak sobie pomyślę, że miałabym wieczorem po zajęciach jeszcze jechać taki kawał drogi na pocztę, to brr…

– No właśnie, też tak sobie pomyślałam – kobieta z wyraźną ulgą wróciła do smażenia.

Hania podeszła do starej komody w pokoju swojej gospodyni i wzięła do ręki zaadresowaną do niej kopertę.

– Kancelaria notarialna? – szepnęła, spoglądając w stronę kuchni. – Olsztyn? Jezu, a to co znowu? – Szybko rozerwała kopertę i zaczęła wzrokiem śledzić pismo skierowane do niej.

– Haneczko, czy coś złego się stało?

– Tego jeszcze nie wiem – odkrzyknęła dziewczyna i ponownie popatrzyła w stronę kuchni. – Mam się zgłosić do biura jakiegoś pana… na odczytanie testamentu.

– Testamentu? – Pani Janina stanęła w progu, wycierając ręce w zielony fartuch. – Dostałaś spadek?

– Nie wiem. Nic z tego nie rozumiem. – Spojrzała na swoją gospodynię i uśmiechnęła się. – Zadzwonię do mamy, może ona mi to wyjaśni. A jak nie, to… tu jest numer telefonu do kancelarii.

Pani Janina podeszła do dziewczyny i zerknęła przez ramię na pismo.

– Kiedy masz się tam zgłosić?

– Dwudziestego marca – odpowiedziała i jeszcze raz przeczytała treść listu. – Na godzinę dziesiątą. Boże, taki kawał drogi! Jak ja tam dojadę?

– Nie martw się, to jeszcze ponad miesiąc czasu, coś wymyślisz – pani Janina objęła ją jak małą, zagubioną dziewczynkę i pogłaskała po dłoni. – Chodź jeszcze na racuchy, póki są ciepłe.

Wyjęła pismo z rąk dziewczyny, odłożyła na szafkę i pociągnęła ją w stronę kuchni. Usiadły razem przy stole i w milczeniu kontynuowały jedzenie.

– Może to pomyłka? – powiedziała Hania, ni to do siebie, ni to do gospodyni. – Kiedyś czytałam taką książkę o dziewczynie, która odziedziczyła po swoim ojcu, o którym nie miała pojęcia, jedną trzecią fortuny i musiała walczyć ze swoim przybranym rodzeństwem…

– Czy ty się zbytnio nie zagalopowałaś, Haneczko? – pani Janina roześmiała się.

Dziewczyna zrobiła niewinną minę i łobuzersko spojrzała na kobietę.

– Ojej, przecież mówię tylko o książce.

DALSZA CZĘŚĆ DOSTĘPNA W WERSJI PEŁNEJ
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij