Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Planeta rzeczy zagubionych - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Format:
EPUB
Data wydania:
2 stycznia 2019
10,25
1025 pkt
punktów Virtualo

Planeta rzeczy zagubionych - ebook

Dramaty, które się w tych wierszach rozgrywają, są lokalne, całkowicie subiektywne, prywatne, piętrzą się jak rupiecie w starej szufladzie. Planeta rzeczy zagubionych jest opowieścią o pozbywaniu się takich rupieci, robieniu porządków, by choć przez chwilę poczuć, że się żyje.

Spis treści

Lądy i oceany

Skośni kochankowie

Sybilla

Szuflada

Niezamierzona inwentaryzacja wspomnień

Dlaczego nie zostałam muzykiem

Trzeba być ulotnym jak lilia

Zaduszki

Echo

Widmo zimy

Kochankowie na niebieskim tle

A delikatna rozpacz lgnie do małych rzeczy

Bardo

W domu powinno być także miejsce dla zmarłych

Death full of flowers

Pani Midas

Plaża

Survival

Zakłócenia

Rybacy

Kochankowie na otwartym morzu

Wieczorem

Pierwsza

Chrząszcz

31 wierszy miłosnych

Spis strat (i zysków)

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65358-39-4
Rozmiar pliku: 514 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Spis wierszy

Lądy i oceany

Skośni kochankowie

Sybilla

Szuflada

Niezamierzona inwentaryzacja wspomnień

Dlaczego nie zostałam muzykiem

Trzeba być ulotnym jak lilia

Zaduszki

Echo

Widmo zimy

Kochankowie na niebieskim tle

A delikatna rozpacz lgnie do małych rzeczy

Bardo

W domu powinno być także miejsce dla zmarłych

Death full of flowers

Pani Midas

Plaża

Survival

Zakłócenia

Rybacy

Kochankowie na otwartym morzu

Wieczorem

Pierwsza

Chrząszcz

31 wierszy miłosnych

Spis strat (i zysków)Lądy i oceany

Dosłownie ogień jest nam bliski.

Czasami czujesz go w podeszwach stóp.

To znak, że kiedyś wszystko było boskim oceanem.

Zaś głęboki czas ziemi wyraża się w liczbach tak zatrważających,

że ich odkrycie odmieniło bieg ludzkiej myśli.

Która, rzecz jasna, spodziewa się gruntu

pod nogami i przychylnej aury.

Z tej perspektywy słońce jest czymś w rodzaju wieczności,

a morze upartym podtekstem.

Miejsce

ma sens o ile da się wykopać grób.

Tylko gdzieniegdzie można pobudować domy.

Na przekór wszystkiemu wierzy się w trwałość tych śladów,

chociaż powszechnie wiadomo, że lepsza jest jedna garść pokoju.

Jeszcze inne wersje mówią o wysłuchanej modlitwie ryb.

Tak czy inaczej, odmęt ma swoje prawa.

Ciała poniekąd stałe, mamy przecież łzy, a te są w każdym słowie:

bo sól jest na końcu języka i jest kropką nad i.Skośni kochankowie

stale tu panuje jesienna przezroczystość pojęć:

„gołębie były, ale zdechły”, mówi chłopiec

w niebieskim obrazie. W tle łódeczka,

na niej skośni kochankowie

jadą na morze otwarte.

„gołębie mają budę?” pyta chłopiec

ze smutnego płótna, bo się na tej ziemi

nie zmieścił. „O”, „O”, „O”,

mówią ryby na migi, ale jego świat

w kółeczku się nie zamknie:

linia kręci, skacze i nuż się rzucać

w asymetryczną wolność gołębiego lotu,

mocne skrzydła już ukośnie chronią

przed deszczem, przed ogromnym Bogiem.Sybilla

Oto ona, babcia w sezonie ciszy,

którą wrzesień zabawia ostatnim przedstawieniem.

Wyczerpały się mozolne cykle jej ciała,

poumierali mężczyźni,

synowie śmierć pobierają w płynie, a córek,

(byłyby ładne) nie chciała.

Jej dom jest pełen wiatru.

Za oknem dzień właśnie usiadł w kucki, w niebie

pękła fiolka z różową cykutą

i rzeka znosi pierwsze zadraśnięcia.

Jazgot nocnych psów będzie dziś pełen treści

i śmieci (znowu je wysypali na środku ulicy).

Kuchnię ograniczyła do minimum. Robi herbatę,

karmi kichającego kota.

Staruszka,

Calineczka w spróchniałej kołysce.

Co komu po przepowiedniach. Wyglądając z okna

(dla wygody na parapecie rozłożyła kocyk),

życie ma jak na dłoni, nikt ważny

tędy nie chodzi.

Wcześniej, wiosną, bywały istne

parady!

Młode w kusych spódniczkach,

na szpilkach tak wysokich, że łatwo skręcić nogę,

(szkoda by było opalenizny,

na którą pracowały od marca,

za którą przecież płaciły)

i młodzi (czemu już łysi?) piechotą

albo na motorach, z psami,

które beztrosko zanieczyszczały chodnik. Pusta

ulica,

tak bywa tylko jesienią, w niedzielne popołudnia,

kiedy na wietrze tańczą stare reklamówki,

kiedy płyną liście.

Radio śpiewa forgive me, ona o tym nie wie, nigdy nie miała

głowy do obcych języków, innych niż ten, który

rzeczy

nazywa po imieniu: dźwięki przystają do barw, szelest

należy do liści, doprawdy,

nie ma się czym ekscytować.

Świat pęka w szwach, a jednak dary

byle jakie: but z oderwaną zelówką

i suknia (ktoś by pomyślał: balowa!), lecz patrz,

tutaj odchodzi listwa, a tu, przy kołnierzyku,

brakuje guzika! Pozbywamy się zatem

darów

wyrzucamy pantofle, suknię

oddajemy biednym, biedniejszym

najbiedniejszym. Współczucie?

Raczej przeczucie, że zawartość szafy wystąpi z brzegów

prędzej niż rzeka łez przeznaczonych na nasze ostatnie pożegnanie –

rzeczy zmieniają się w słowa. Nawet bardzo

miękkie

rzeczy takie jak zmierzch, który spoczywa coraz intensywniej

na parapecie jej wietrznego domu, nawet tak zgubne

jak karmazynowe plamy na szybach i kocyku w kratkę

starszym niż historia.

Czyżby teraz nadszedł moment prawdy?

Zatem była piękna, była bardzo silna i miała

zdrowe serce. Odważna, tak, chociaż trudno

mówić o niebezpieczeństwie, czego

mógłby się obawiać worek trocin?

Stopniowo traci wzrok, powonienie, słuch oraz zmysł smaku,

mechanicznie głaszcze sierść kota, nie znajdując w tym przyjemności.

Bawcie się, pewnie, póki czas pięt nie przysmaży,

tylko butelek potem nie rzucajcie jak popadnie,

bo nocą psy je rozwłóczą po całej ulicy. Bawcie

się, oprócz zabawy nic już więcej nie ma

w tym gąszczu luster (jedno z nich przechowało

tajemniczy odcień zieleni, szmaragd leśnych chaszczy

w jej oczach). Las! Kiedy to było,

dziesięć, może piętnaście lat temu, kiedy tak rozmyśla,

czuje zapach mchu. Wrzeszczy chmara ptaków,

latający dywan

napędzany wiatrem. Do widzenia, ptaki, do zobaczenia,

wróćcie znowu wiosną. Wieczór już, już jest czas,

do widzenia obrzydliwe psy, do widzenia śmieci,

do widzenia, pusta ulico.

Sekret jej domu,

i najprawdziwsza z wszystkich przepowiedni, milczenie.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij