Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Płomyki - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 lutego 2025
32,31
3231 pkt
punktów Virtualo

Płomyki - ebook

O miłości, przyjaźni, samotności… O tych uczuciach można pięknie mówić. Można też o nich pisać… Najlepiej wierszem. „Płomyki” to podróż do głębi uczuć i emocji wrażliwego człowieka. To próba zrozumienia świata, gdzie smutek miesza się z radością i nadzieją na to, że najlepsze dopiero nadejdzie…

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8414-024-6
Rozmiar pliku: 1 010 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Piękniejesz…

Piękniejesz mi z każdym rankiem

Co blaski na twarz Ci rzuca

Piękniejesz mi z każdym dniem

Od nowa wciąż i od nowa…

Piękniejesz mi w mych ramionach

Gdy oczy swe ciemne zamykasz

I serce otwierasz na oścież

Co w miłości się kąpie promykach…

Piękniejesz wciąż jeszcze bardziej

Aż serce mnie boli z zachwytu

A oczy mgłą mi zachodzą

Od uczuć wielkich przesytu

Nic tak mi w oczach nie rośnie

Jak Twoja sylwetka przy oknie

Gdy ruchem tak delikatnym

Dobudzasz śpiące poranki

Nikt pięknie tak nie pięknieje

Jak oczy Twoje wieczorem

Co iskry mi sypią i tańczą

Mi w głowie ciągle półkolem

I zachwyt ten przeobrażam

W serca me uniesienie

A ty mi piękniejesz, piękniejesz!

Jak gwiazdy na nocnym niebie.Tęskno mi…

Tęskno mi do czasów, kiedy

Nastrojowym bywał maj.

Gdy poranki mnie wzruszały,

Gdy za oknem szumiał sad.

Tęskno mi do ludzi, których

Nigdy więcej nie zobaczę

I do miejsc, do których wszedłem

Kiedyś, ten ostatni raz.

Tęskno mi do pól i lasów,

Gdzie zostały me wspomnienia

Tęskno do zielonych łąk,

Wśród których snułem marzenia.

Tęskno mi do lat dawniejszych,

Kiedy wszystko prostsze było.

A ta przyszłość tak odległa!

Nawet o niej się nie śniło.

Nic się więcej nie powtórzy

Żadna kartka z kalendarza.

Każdy moment jest już inny.

Trochę starszy, mniej naiwny.

Przyszłość — wielką tajemnicą

Jeszcze tyle na nas czeka

Warto łapać każdy moment

Czas tak szybko nam ucieka

Wciąż mi tęskno,

Lecz do przodu trzeba w życiu ciągle iść

By nie gubić się w pamiątkach

Żeby tak po prostu

ŻyćListy na wiatr

Piszę listy na wiatr

Nie oczekując odpowiedzi

Nie czekając na zwrot

Nie mając nadziei na nic.

Piszę listy na wiatr

Nie szukam w tym wszystkim celu

Czy to ucieczka przed światem?

Czy obawa o siebie samego?

List piszę bez adresata

A chciałbym jednak do kogoś

Żeby ten ktoś się znalazł

I by choć raz odpisał

Piszę listy na wiatr

On w świat je porywa, unosi

Może trafią do kogoś?

Może deszcz je rozszarpie, rozmoczy?Wiosna

Tak radośnie i tak miło!

Słonko ku nam się zwróciło

Wszędzie jasno i słonecznie

A wszak będzie cieplej jeszcze!

Kwiaty z pąków rozkwitają

Jabłoń stoi w białej szacie

Obok wiśnia — druhna w różu

Stoi dumnie, mimo kurzu.

U ich stóp wędrują dumnie

Mlecze — żółcią błyszczą cudnie

Błyszczą tafle jezior, stawów

W roku chcą dwunastu majów.

Cuda wokół nas się dzieją

W lesie ptaki w głos się śmieją

Każdy lepiej się dziś czuje

Ja przynajmniej nie choruję!

Idę drogą roześmiany

Tyle piękna teraz mamy

Nie jest już jak zimą, sennie

Tak mi wiosennie!

Wiosennie!Samotni

Samotni

Jak stare buty

Rzucone w daleki kąt szafy

Podarte i postrzępione

Od lat już nieużywane

A przecież nosiły wiernie

Po rozpalonych chodnikach

Zbierały ostre kamienie

Na nic się nie skarżyły

Samotni

Jak drzewo spalone

W które piorun uderzył

Pozbawione kory i nędzne

Z którego opadają gałęzie

A przecież się zieleniło

W każdej cieplejszej porze

Dawało schronienie i cień

Cieszyło swoim widokiem

Samotni

Jak stary park

Który chwastem już zarósł

O którym nikt nie pamięta

Nie zbiera nikt tam konwalii

A przecież ten park pamięta

Radosne okrzyki dzieci

Poufne rozmowy o świcie

I słodkie gesty o zmierzchu

Idę w znoszonych butach

Mijam to martwe drzewo

Za rogiem park pachnie konwalią

A mi tak jakoś nielekko…Przemijamy

Przemijamy, w szybkim tempie

Przemierzając dni w godziny

Napawając się radością, łzami

Szczęściem, samotnością.

Dokąd?

Dokąd tak biegniemy?

Droga mglista wciąż przed nami

Włosy bielsze, skóra bledsza

Krok w nierównym takcie znika.

A czas płynie i umyka…

Poprzez palce się przelewa

Myśli najróżniejszych tysiąc

Mogłem zrobić to, czy tamto…

Lepiej, gorzej, może wcale?

Mogłem czegoś tu dokonać

W pamięć wryć się pokoleniom

Mgła pochłania me marzenia

Tyle było do spełnienia

Serce bija wciąż i tyka
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij