Płomyki - ebook
O miłości, przyjaźni, samotności… O tych uczuciach można pięknie mówić. Można też o nich pisać… Najlepiej wierszem. „Płomyki” to podróż do głębi uczuć i emocji wrażliwego człowieka. To próba zrozumienia świata, gdzie smutek miesza się z radością i nadzieją na to, że najlepsze dopiero nadejdzie…
| Kategoria: | Poezja |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8414-024-6 |
| Rozmiar pliku: | 1 010 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Piękniejesz…
Piękniejesz mi z każdym rankiem
Co blaski na twarz Ci rzuca
Piękniejesz mi z każdym dniem
Od nowa wciąż i od nowa…
Piękniejesz mi w mych ramionach
Gdy oczy swe ciemne zamykasz
I serce otwierasz na oścież
Co w miłości się kąpie promykach…
Piękniejesz wciąż jeszcze bardziej
Aż serce mnie boli z zachwytu
A oczy mgłą mi zachodzą
Od uczuć wielkich przesytu
Nic tak mi w oczach nie rośnie
Jak Twoja sylwetka przy oknie
Gdy ruchem tak delikatnym
Dobudzasz śpiące poranki
Nikt pięknie tak nie pięknieje
Jak oczy Twoje wieczorem
Co iskry mi sypią i tańczą
Mi w głowie ciągle półkolem
I zachwyt ten przeobrażam
W serca me uniesienie
A ty mi piękniejesz, piękniejesz!
Jak gwiazdy na nocnym niebie.Tęskno mi…
Tęskno mi do czasów, kiedy
Nastrojowym bywał maj.
Gdy poranki mnie wzruszały,
Gdy za oknem szumiał sad.
Tęskno mi do ludzi, których
Nigdy więcej nie zobaczę
I do miejsc, do których wszedłem
Kiedyś, ten ostatni raz.
Tęskno mi do pól i lasów,
Gdzie zostały me wspomnienia
Tęskno do zielonych łąk,
Wśród których snułem marzenia.
Tęskno mi do lat dawniejszych,
Kiedy wszystko prostsze było.
A ta przyszłość tak odległa!
Nawet o niej się nie śniło.
Nic się więcej nie powtórzy
Żadna kartka z kalendarza.
Każdy moment jest już inny.
Trochę starszy, mniej naiwny.
Przyszłość — wielką tajemnicą
Jeszcze tyle na nas czeka
Warto łapać każdy moment
Czas tak szybko nam ucieka
Wciąż mi tęskno,
Lecz do przodu trzeba w życiu ciągle iść
By nie gubić się w pamiątkach
Żeby tak po prostu
ŻyćListy na wiatr
Piszę listy na wiatr
Nie oczekując odpowiedzi
Nie czekając na zwrot
Nie mając nadziei na nic.
Piszę listy na wiatr
Nie szukam w tym wszystkim celu
Czy to ucieczka przed światem?
Czy obawa o siebie samego?
List piszę bez adresata
A chciałbym jednak do kogoś
Żeby ten ktoś się znalazł
I by choć raz odpisał
Piszę listy na wiatr
On w świat je porywa, unosi
Może trafią do kogoś?
Może deszcz je rozszarpie, rozmoczy?Wiosna
Tak radośnie i tak miło!
Słonko ku nam się zwróciło
Wszędzie jasno i słonecznie
A wszak będzie cieplej jeszcze!
Kwiaty z pąków rozkwitają
Jabłoń stoi w białej szacie
Obok wiśnia — druhna w różu
Stoi dumnie, mimo kurzu.
U ich stóp wędrują dumnie
Mlecze — żółcią błyszczą cudnie
Błyszczą tafle jezior, stawów
W roku chcą dwunastu majów.
Cuda wokół nas się dzieją
W lesie ptaki w głos się śmieją
Każdy lepiej się dziś czuje
Ja przynajmniej nie choruję!
Idę drogą roześmiany
Tyle piękna teraz mamy
Nie jest już jak zimą, sennie
Tak mi wiosennie!
Wiosennie!Samotni
Samotni
Jak stare buty
Rzucone w daleki kąt szafy
Podarte i postrzępione
Od lat już nieużywane
A przecież nosiły wiernie
Po rozpalonych chodnikach
Zbierały ostre kamienie
Na nic się nie skarżyły
Samotni
Jak drzewo spalone
W które piorun uderzył
Pozbawione kory i nędzne
Z którego opadają gałęzie
A przecież się zieleniło
W każdej cieplejszej porze
Dawało schronienie i cień
Cieszyło swoim widokiem
Samotni
Jak stary park
Który chwastem już zarósł
O którym nikt nie pamięta
Nie zbiera nikt tam konwalii
A przecież ten park pamięta
Radosne okrzyki dzieci
Poufne rozmowy o świcie
I słodkie gesty o zmierzchu
Idę w znoszonych butach
Mijam to martwe drzewo
Za rogiem park pachnie konwalią
A mi tak jakoś nielekko…Przemijamy
Przemijamy, w szybkim tempie
Przemierzając dni w godziny
Napawając się radością, łzami
Szczęściem, samotnością.
Dokąd?
Dokąd tak biegniemy?
Droga mglista wciąż przed nami
Włosy bielsze, skóra bledsza
Krok w nierównym takcie znika.
A czas płynie i umyka…
Poprzez palce się przelewa
Myśli najróżniejszych tysiąc
Mogłem zrobić to, czy tamto…
Lepiej, gorzej, może wcale?
Mogłem czegoś tu dokonać
W pamięć wryć się pokoleniom
Mgła pochłania me marzenia
Tyle było do spełnienia
Serce bija wciąż i tyka
Piękniejesz mi z każdym rankiem
Co blaski na twarz Ci rzuca
Piękniejesz mi z każdym dniem
Od nowa wciąż i od nowa…
Piękniejesz mi w mych ramionach
Gdy oczy swe ciemne zamykasz
I serce otwierasz na oścież
Co w miłości się kąpie promykach…
Piękniejesz wciąż jeszcze bardziej
Aż serce mnie boli z zachwytu
A oczy mgłą mi zachodzą
Od uczuć wielkich przesytu
Nic tak mi w oczach nie rośnie
Jak Twoja sylwetka przy oknie
Gdy ruchem tak delikatnym
Dobudzasz śpiące poranki
Nikt pięknie tak nie pięknieje
Jak oczy Twoje wieczorem
Co iskry mi sypią i tańczą
Mi w głowie ciągle półkolem
I zachwyt ten przeobrażam
W serca me uniesienie
A ty mi piękniejesz, piękniejesz!
Jak gwiazdy na nocnym niebie.Tęskno mi…
Tęskno mi do czasów, kiedy
Nastrojowym bywał maj.
Gdy poranki mnie wzruszały,
Gdy za oknem szumiał sad.
Tęskno mi do ludzi, których
Nigdy więcej nie zobaczę
I do miejsc, do których wszedłem
Kiedyś, ten ostatni raz.
Tęskno mi do pól i lasów,
Gdzie zostały me wspomnienia
Tęskno do zielonych łąk,
Wśród których snułem marzenia.
Tęskno mi do lat dawniejszych,
Kiedy wszystko prostsze było.
A ta przyszłość tak odległa!
Nawet o niej się nie śniło.
Nic się więcej nie powtórzy
Żadna kartka z kalendarza.
Każdy moment jest już inny.
Trochę starszy, mniej naiwny.
Przyszłość — wielką tajemnicą
Jeszcze tyle na nas czeka
Warto łapać każdy moment
Czas tak szybko nam ucieka
Wciąż mi tęskno,
Lecz do przodu trzeba w życiu ciągle iść
By nie gubić się w pamiątkach
Żeby tak po prostu
ŻyćListy na wiatr
Piszę listy na wiatr
Nie oczekując odpowiedzi
Nie czekając na zwrot
Nie mając nadziei na nic.
Piszę listy na wiatr
Nie szukam w tym wszystkim celu
Czy to ucieczka przed światem?
Czy obawa o siebie samego?
List piszę bez adresata
A chciałbym jednak do kogoś
Żeby ten ktoś się znalazł
I by choć raz odpisał
Piszę listy na wiatr
On w świat je porywa, unosi
Może trafią do kogoś?
Może deszcz je rozszarpie, rozmoczy?Wiosna
Tak radośnie i tak miło!
Słonko ku nam się zwróciło
Wszędzie jasno i słonecznie
A wszak będzie cieplej jeszcze!
Kwiaty z pąków rozkwitają
Jabłoń stoi w białej szacie
Obok wiśnia — druhna w różu
Stoi dumnie, mimo kurzu.
U ich stóp wędrują dumnie
Mlecze — żółcią błyszczą cudnie
Błyszczą tafle jezior, stawów
W roku chcą dwunastu majów.
Cuda wokół nas się dzieją
W lesie ptaki w głos się śmieją
Każdy lepiej się dziś czuje
Ja przynajmniej nie choruję!
Idę drogą roześmiany
Tyle piękna teraz mamy
Nie jest już jak zimą, sennie
Tak mi wiosennie!
Wiosennie!Samotni
Samotni
Jak stare buty
Rzucone w daleki kąt szafy
Podarte i postrzępione
Od lat już nieużywane
A przecież nosiły wiernie
Po rozpalonych chodnikach
Zbierały ostre kamienie
Na nic się nie skarżyły
Samotni
Jak drzewo spalone
W które piorun uderzył
Pozbawione kory i nędzne
Z którego opadają gałęzie
A przecież się zieleniło
W każdej cieplejszej porze
Dawało schronienie i cień
Cieszyło swoim widokiem
Samotni
Jak stary park
Który chwastem już zarósł
O którym nikt nie pamięta
Nie zbiera nikt tam konwalii
A przecież ten park pamięta
Radosne okrzyki dzieci
Poufne rozmowy o świcie
I słodkie gesty o zmierzchu
Idę w znoszonych butach
Mijam to martwe drzewo
Za rogiem park pachnie konwalią
A mi tak jakoś nielekko…Przemijamy
Przemijamy, w szybkim tempie
Przemierzając dni w godziny
Napawając się radością, łzami
Szczęściem, samotnością.
Dokąd?
Dokąd tak biegniemy?
Droga mglista wciąż przed nami
Włosy bielsze, skóra bledsza
Krok w nierównym takcie znika.
A czas płynie i umyka…
Poprzez palce się przelewa
Myśli najróżniejszych tysiąc
Mogłem zrobić to, czy tamto…
Lepiej, gorzej, może wcale?
Mogłem czegoś tu dokonać
W pamięć wryć się pokoleniom
Mgła pochłania me marzenia
Tyle było do spełnienia
Serce bija wciąż i tyka
więcej..
W empik go