Po domu - ebook
Po domu - ebook
Dlaczego poddawać w wątpliwość dom? To miejscu na ziemi, która daje oparcie i bezpieczeństwo i do którego tęskni tylu ludzi pozbawionych choćby namiastki własnej siedziby? Może właśnie ze względu na nich. Kiedy w czterech ścianach celebrujemy kolejne, coraz mniej święte święto, kiedy rodzinne romanse, mariaże i rytuały odbierają nam siły, powagę i poczucie rzeczywistości, dom staje się figurą dwuznaczną, a oferowany przez niego komfort sąsiaduje ze strachem innych.
Wiersz w domu i wiersz po domu. Budowa na poklatkowym filmie i powrót budowniczego po własnych śladach. Nowy sens tych śladów i nowy początek.
Spis treści
Jeśli budowniczy
W wielopokoleniowej rodzinie
Cicho
Mniszek
W domu nastaje prawdziwe święto
Jeszcze lepsi
Sekretne życie kolorów
Czy budowniczowie zdążą
Udźwig
Albo choć odciąć puentę
Pan domu
Cud przed świętami
Artystyczne meble
Zebry Giacomettiego
Wjazd marcowy (w ulicę Edmunda Calliera w Poznaniu, od strony Rynku Łazarskiego, aktualnie w remoncie)
Na Morzu Białym
Równonoc
Pogodna starość najeźdźcy
Łopian
No co?
Ciotka Unra Undelivered
Wielkie bezmyślne serce
Przy człowieku
Odłączony od stada
Kwiatostany
Od strony księżyca
Gospodarz domu
Żeby nie zdeptać, żeby nie nanosić
Jak monstrualna krzyżówka
Nauczycielka świata
Domki kanadyjskie
Silencio!
Niepozostawanie w cieniu
Pieśni bez słów
Sądząc po liściach
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67249-84-3 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jeśli budowniczy wybudował komuś dom,
a dzieła swego nie wykonał trwale
i dom, który wybudował,
zawali się i zabije właściciela,
budowniczy poniesie karę śmierci.
A zatem stąpaj ostrożnie, mieszkańcu
nade mną,
i stąpaj ostrożnie, mieszkańcu
pode mną,
mieszkańcu obok z jednej strony
i z drugiej,
nie tylko po dwudziestej drugiej.
Stąpaj ostrożnie, pomyśl o budowniczym,
który dom buduje po domu,
to trudny projekt,
nader nieoczywista konstrukcja,
może nie ustać.
.
W wielopokoleniowej rodzinie
Mowa jest matką, nie służącą myśli,
ale nawet najlepsza matka jest bezradna,
gdy przychodzi jej rodzić w wielopokoleniowej rodzinie,
gdzie traktuje się ją jak służącą
i gdzie każdy ma coś do powiedzenia,
nawet jeśli jego łono już wyschło,
nawet jeśli jest mężczyzną, a nawet
byłym mężczyzną, którym nigdy nie był.
A im mniej pamięta, tym więcej mówi,
i te niewinne zgłoski, te korale,
jeśli nie perły jej słów wypadają z jej perłowych,
jeśli nie koralowych ust i toczą się po stole
jak kamienie, chciałoby się powiedzieć,
ale korale nie są przecież kamieniami,
perły kiedyś były, ale też już nie są,
teraz są co najwyżej kryształkami cukru.
Senior spuszczony z oka ślini palec
i wyczha, wypuszcza go na łowy,
i zanim pełnosprawna część rodziny
siłą wyjaśni nieporozumienie,
oblizuje go, bierze do ust, ciamka.
Mowa jest matką, nie służącą myśli,
ale jednak niepotrzebnie otwierała usta,
przyjdzie na to czas,
lepiej by starła stół.
.
Cicho
Życie płynie wąską strużką
pomiędzy kępami szczawiu,
omija łysą oponę, but
wołający jeść, dziurawy garnek.
Jest niebieskawe i szemrze.
Szumią zielone drzewa,
lis kopie norę za dnia
w podworskim parku. Na ławce
brat i ojciec, ramię w ramię,
dupska na oparciu,
buciory na siedzeniu.
Opowiadają, jak było.
Kto dostał większy wycisk,
kto miał ładniejszą chustę
(zwykła jednostka,
a tylu zdolnych chłopaków),
do kogo przychodziła
ładniejsza dziewczyna
z okolicznej wioski.
Wrócili,
przestała przychodzić.
Raz im mignęła, chyba ona,
nie widzieli twarzy.
Zerwali się, chcieli za nią biec,
ale nogi mieli jak z waty,
kręciło im się w głowie,
zrobiło im się niedobrze.
Położyli się spać
pod płotem,
w rowie, w krzakach.
Wszystko jedno.
Pomiędzy kępami szczawiu
lodówka z urwanymi drzwiami,
błotnik zaporożca, grabie
ze złamanym trzonkiem.
Cicho, jakby się wszyscy objedli
makiełkami z wczoraj.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------