Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Po drugiej stronie jeziora. Tom II - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
11 stycznia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Po drugiej stronie jeziora. Tom II - ebook

Mia podjęła decyzję – nie chce wracać do prawdziwego świata, z którego pochodzi. Zamiast tego zamierza wziąć udział w ryzykownej misji wyzwolenia Krainy Pięciu Miast. Tymczasem czeka ją bolesne rozczarowanie – Zayn, przywódca, z którym nawiązała głębszą relację, jest zaręczony. Mia czuje się oszukana, ale nie waha się narazić własnego życia, aby pomóc chłopakowi odzyskać pewien bardzo ważny list.

To jednak nie jest najlepszy czas na sercowe rozterki. Drużyna musi ruszać do Memris, aby ratować miasto przed podstępną i okrutną Elajzą. Droga będzie długa i niebezpieczna, ale to nic w porównaniu z tym, z jaką prawdą o sobie przyjdzie się niebawem zmierzyć Mii…

Seon oparty plecami o zimną ścianę, mlaskał i sapał na zmianę, a jego pochrapywanie zaczynało mnie poważnie męczyć.
Przestrzeń rozświetlały kryształy, których światło zdawało się słabsze niż na początku.
– Zgasną? – zapytałam, kierując spojrzenie na Zayna.
– Jesteśmy już coraz dalej od Skalnego Miasta, więc kamienie tracą swoją żywotność. Powinny wytrzymać jeszcze jakiś czas.
Przymknęłam powieki, starając się nie myśleć o tym, w jak kiepskim położeniu się znaleźliśmy. Jeśli zabraknie nam światła, nigdy nie przejdziemy przez tę górę, a może nawet stąd nie wyjdziemy. Tunele zdawały się niemożliwe do przejścia, a droga powrotna wiązała się z nieukończeniem misji. Wiedziałam, że nie pozostało nam wiele czasu na dotarcie do Memris.


Agnieszka Karecka – urodziła się w 1994 roku w Świdnicy, aktualnie mieszka w Dzierżoniowie. Z zawodu jest nauczycielką wychowania fizycznego oraz trenerką akrobatyki sportowej. Prócz zamiłowania do sportu i pracy z dziećmi uwielbia wieczory z dobrą książką przy wielkim kubku gorącej herbaty. Największą radość sprawia jej pisanie. Jest także szczęśliwą żoną oraz świeżo upieczoną mamą Kacperka, która rzadko narzeka na nudę. Zadebiutowała powieścią „Po drugiej stronie jeziora”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Novae Res w 2019 roku. Kolejna książka jest kontynuacją losów młodej Mii Lang.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8219-239-1
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1. | MIA

Myślałam, że ucieczka będzie dobrym rozwiązaniem, sprawi, że poczuję się wspaniałomyślną wybawicielką i hardą, zaprawioną w boju wojowniczką. Nic z tych rzeczy. Nie byłam ani dumna, ani nawet zadowolona z podjętej przez siebie decyzji.

Złapałam Rexa za rękę i pociągnęłam za sobą, stawiając desperackie kroki na nierównym gruncie.

Co teraz?

Pytanie huczało w mojej głowie od dobrych kilku godzin, a ja za nic w świecie nie potrafiłam na nie odpowiedzieć. Nie teraz, kiedy resztki mojej samozachowawczej świadomości krzyczały, abym zawróciła. Wiedziałam jednak, że w tej chwili nie mogę się wycofać.

Parłam przed siebie niczym spłoszony królik goniony przez dziką zwierzynę. Wciąż odtwarzałam w głowie mapę, którą dziś rano przestudiowałam co najmniej czterdzieści razy. Przeszedł mnie dreszcz niepokoju, kiedy ponownie uświadomiłam sobie, jak niebezpieczna była przysługa, jaką wyświadczyła mi przyjaciółka. Wiedziałam jednak, że to właśnie Kleo jest nie tylko najbardziej godną zaufania osobą, lecz także doskonałym szpiegiem. Mogłam dać sobie uciąć rękę, że coś podejrzewała, mimo to uszanowała moje milczenie. Ona wykazała się aktem przyjaźni i zaufania, a ja zadbałam o jej bezpieczeństwo.

– Mia, rozumiem, że nam się śpieszy, ale jestem niemal pewny, że jezioro Arkanum znajduje się w przeciwnym kierunku. – Usłyszałam za plecami dyszenie Rexa. Niemal zapomniałam, że cały czas ciągnę go za sobą. Puściłam jego dłoń.

– Tak, wiem – odparłam.

Świadomość tego, że w tej chwili musi mu wystarczyć ta lakoniczna odpowiedź, nie była pokrzepiająca.

– Chyba nie do końca rozumiem, co tu się właściwie dzieje. Po co chciałaś wyjść wcześniej, skoro zmierzamy w zupełnie innym kierunku? Mogliśmy przecież pójść razem z Irmą i Kleo.

Wspomnienie naszego mizernego pożegnania, które przed chwilą skrystalizowało się w mojej pamięci, zakłuło mnie głęboko w sercu. Wiedziałam, że moje zachowanie było nie tylko nieodpowiedzialne, lecz także głupie. Prosząc Kleo, by wykradła Seonowi mapę Fem, wystawiłam na szwank zarówno swoje życie, jak i życie przyjaciółki. Jedyne, co sprawiało, że wciąż trwałam w swojej decyzji, to strach. Może i brzmiało to absurdalnie, ale bardziej niż o swoje życie bałam się niepowodzenia tej misji.

Zatrzymałam się na kilka sekund, by spojrzeć mojemu towarzyszowi prosto w oczy, a w moim głosie wybrzmiała najszlachetniejsza szczerość, na jaką było mnie w tej chwili stać:

– Rex, wiem, że niczego nie rozumiesz, ale proszę, zaufaj mi. Obiecuję, że gdy tylko dojdziemy na miejsce, wszystko ci wytłumaczę. Teraz jak najszybciej musimy opuścić to miasto, zanim ktoś się zorientuje, że uciekliśmy.

Widząc jego szeroko otwarte oczy, mogłam tylko się domyślać, z jakim trudem przełyka gorycz niezrozumienia, potakując mechanicznie głową. Byłam mu za to wdzięczna i z całych sił chciałam wyjaśnić wszystko tu i teraz, ale nie było na to czasu. Posłałam mu pocieszający uśmiech w nadziei, że zrozumie moje rozdarcie.

Przemierzaliśmy w milczeniu kolejne kilometry, a ja co jakiś czas przystawałam, aby wyciągnąć z plecaka mapę. Lustrując ją wzrokiem, sporadycznie prosiłam Rexa, by i on zerknął. Mimo że sytuacja wyglądała absurdalnie, Rex nie zadawał pytań ani nie chował urazy, a to utwierdzało mnie w przekonaniu, że wybierając go na kompana, słusznie postąpiłam. Jeśli coś przeżywał, to najwyraźniej doskonale się maskował. A może zwyczajnie postanowił mi zaufać?

– Zachód.

Głos wyrwał mnie z zamyślenia. Rex wskazywał palcem kierunek. Powędrowałam wzrokiem po masywnych konarach i niemal przeźroczystych liściach, pomiędzy którymi przedzierały się malinowe smugi światła.

– To chyba tu jest przejście – odparłam.

Znajdowaliśmy się w samym środku lasu, który był teraz tak gęsty, że od omijania wyrastających obok siebie korzeni niemal kręciło mi się w głowie. Gdyby nie fakt, że w oddali dostrzegłam ściany lejących się, podłużnych kwiatów o barwie czystego nieba, wciąż błądziłabym w poszukiwaniu drogi. Teraz jednak wiedziałam, że jesteśmy prawie na miejscu.

Spojrzałam na pomięty kawałek pergaminu, na którym w górnej prawej części niebieskim kolorem namalowano kwiat, a obok bramę. Rozsądek podpowiadał mi, że mogę się mylić, być może niewłaściwie interpretuję znaczenie tych symboli, ale nie pozostało mi nic innego, jak to sprawdzić.

– Dziwne, że nikt nie pilnuje tych terenów – rzucił chłopak.

– Biorąc pod uwagę fakt, że mapa była tak dobrze ukryta, wnioskuję, że niewiele osób zna to miejsce. Zresztą nawet jeśli, to założę się, że Puella nie pozwala nikomu zbliżać się do tej części lasu, tak samo jak do jeziora Arkanum.

– Nigdy nie zrozumiem tej kobiety… Ale skoro jest tu jakieś przejście, to musi być też mur, choć nie widzę ani jednego, ani drugiego.

– Kwiaty. Powinny doprowadzić nas do wyjścia. – Liczyłam na to, że mój stanowczy ton zamaskuje narastające obawy.

Miałam rację: im dalej w las, tym coraz wyraźniej dostrzegaliśmy wysoki mur, który – musiałam przyznać – w tej gęstwinie drzew niemal całkowicie zlewał się z otoczeniem.

– Teraz trzeba znaleźć przejście. Pytanie tylko, jak może ono wyglądać?

Wiedziałam, że paplam bez sensu, ale po prostu nie potrafiłam się zamknąć. Miałam wrażenie, że podtrzymując jakąkolwiek wymianę zdań, odwrócę uwagę od sytuacji, która, cóż, wyglądała dość kiepsko.

Czas przelatywał nam między palcami, a my wciąż nie mogliśmy odnaleźć choćby jednej nierównej cegły. Gdyby nie fakt, że mur był naprawdę wysoki, może udałoby się przez niego przeskoczyć, ale patrząc w górę, widziałam tylko korony wysokich drzew, przysłaniające zmącone nadchodzącą nocą niebo. Chodziliśmy wzdłuż zimnych ścian w nadziei, że natkniemy się na coś charakterystycznego, coś, co choćby wyda się nienaturalne, ale z każdą kolejną minutą moja nadzieja ulatywała, a w jej miejsce wkradało się zwątpienie.

– Zróbmy chwilę przerwy, musimy się zastanowić – powiedział Rex.

Ze zrezygnowaniem przysiadłam pod bujnie kwitnącymi pnączami nieznanej mi dotąd rośliny. Jej błękitne warkocze spływały swobodnie ku dołowi, tworząc nietuzinkową ozdobę lasu, a ja właśnie uświadomiłam sobie, że nie mam żadnego planu awaryjnego na wypadek, gdyby nie udało się nam znaleźć wyjścia. Mój cholerny brak rozsądku sprawiał, że miałam ochotę rozpędzić się i uderzyć głową w mur, ale zamiast tego zamknęłam oczy, starając się wywołać w sobie choćby namiastkę pozytywnej energii. Chwyciłam w dłonie naszyjnik, który wciąż nosiłam od dnia osiemnastych urodzin, i wyrównałam oddech.

– Rex… Przepraszam, że nie uprzedziłam cię o swoim zamiarze ucieczki, ani o tym, że wybrałam cię na swojego towarzysza. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz.

Chłopak podszedł do mnie i przykucnął. Jego twarz była teraz na wysokości mojej, a niebieskie oczy niemal przewiercały mnie na wylot. Ten dziwny wyraz twarzy sprawił, że poczułam się nieswojo.

– Dlaczego uciekłaś?

W jego głosie nie wybrzmiało oskarżenie, którego się spodziewałam. Pośpiesznie przywołałam wydarzenia, które miały miejsce zaledwie dzień wcześniej. Mówiłam o tym, jak Seon uświadomił mi, że powrót do domu wiąże się z utratą pamięci, oraz jak przestrzegł Zayna i Irmę przed niepowodzeniem misji w sytuacji, kiedy ja odłączę się od grupy. Miałam wrażenie, że moje słowa brzmią chaotycznie, ale nie było to dla mnie istotne. Jeśli moje motywy miałyby się okazać głupie, a decyzje bezpodstawne, Rex mógł wracać z powrotem do grupy.

– O, cholera… – Chłopak wydał się lekko otępiały. – A skąd masz mapę? – dodał.

– Chwilę po tym, jak Seon opuścił dom Irmy, poprosiłam Kleo, by poszła ze mną nad jezioro Arkanum. Chciałam, by pomogła mi zakraść się do jego domu i znaleźć jakikolwiek drogowskaz. Kleo postanowiła jednak, że pójdzie sama i złapie trop Seona, póki jeszcze był na to czas. Gdybyśmy poszły obie, ktoś mógłby się zorientować. W ten sposób mogłam ją kryć.

– Myślisz, że nie wiedziała, co ci chodzi po głowie? – zdziwił się.

– Kleo może i zgrywa infantylną, ale jest niezwykle inteligentna. Na pewno zdawała sobie sprawę, co planuję. – W rzeczywistości nie byłam tego aż taka pewna.

– I nie zareagowała?

– Nie mogła, to moja decyzja, Rex.

Chłopak słuchał z przejęciem, a na jego twarzy malowała się mieszanka zaskoczenia i współczucia. Nie wiedziałam, czy to drugie było w tym momencie właściwe.

– Przepraszam Mia, że niczego nie zauważyłem. – Chłopak chwycił moją rękę. Popatrzyłam na niego, kręcąc głową.

– Nie masz z tym nic wspólnego. To była moja decyzja. – Odruchowo cofnęłam dłoń.

Najwidoczniej moja gwałtowana reakcja zaskoczyła go, skoro na jego młodzieńczej twarzy pojawił się grymas zakłopotania.

– Przepraszam. – Zaczerwienił się.

– Nie, to ja przepraszam.

Zreflektowałam się i uśmiechnęłam do niego, uświadamiając sobie, że jego intencje były szczere, a gesty przyjacielskie. To tylko moja chora głowa interpretowała wszystko na opak.

Rex skinął głową w geście zrozumienia, jednak nic nie powiedział. Jego milczenie sprawiło, że poczułam się jeszcze gorzej.

– Wiesz, dlaczego to ciebie wybrałam na towarzysza?

W oczach rozmówcy dostrzegłam ciekawość.

– Jesteś dla mnie naprawdę bardzo ważny, Rex. Mogę ci zaufać i wiem, że mnie nie zawiedziesz. Wyszłam z założenia, że jako jedyny będziesz w stanie zaakceptować moją decyzję oraz uszanować mój wybór, i nie myliłam się. Nie mogłam pozwolić na to, by wysłać was na pewną śmierć. Miałam nadzieję, że zrozumiesz moje motywy i nie będziesz przekonywał mnie do zmiany zdania.

– Mia, gdybyś zapytała mnie wcześniej, na pewno zgodziłbym się na wszystko.

Nie było to pouczenie, ale tak zabrzmiało.

– Wiem. – Spuściłam wzrok.

Między nami zawisła cisza.

– Nie mogę pojąć, czemu to jej z sobą nie zabrałaś?

Wiedziałam, że miał na myśli Kleo. Zdawałam sobie sprawę, że moja decyzja wywoła lawinę pytań, ale już teraz, po zaledwie kilku, miałam serdecznie dosyć odpowiadania na nie. Nie byłam nawet przekonana, czy słusznie postępuję.

– Ona nie zna tych terenów, a z tego, co zauważyłam, ty jesteś całkiem niezłym przewodnikiem. Myślę, że jakoś sobie poradzimy. – Posłałam mu pełne nadziei spojrzenie.

Może i tlił się w tych słowach cień prawdy, jednak nie był to, oczywiście, główny powód, dla którego podjęłam taką decyzję. Nie mogłam prosić Kleo o jeszcze więcej, niż zdołałaby udźwignąć. I tak wystarczająco ją naraziłam… Nie wybaczyłabym sobie, gdyby przeze mnie coś jej się stało. Zdawałam sobie sprawę z tego, jak nieprzemyślany i ryzykowny jest mój plan, a Kleo bez zastanowienia poszłaby za mną w ogień.

– Och, oczywiście, że znam drogę.

Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia. Uśmiechnęłam się, zrzucając z barków ciężar choć tego problemu.

– Będziemy musieli ukryć się w okolicach Hideout i poczekać na resztę towarzyszy, by wejść do miasta razem z nimi. Szczerze mówiąc, wątpię, byśmy samodzielnie znaleźli wejście – dodał, opierając się o konar drzewa.

W tym momencie usłyszałam trzask łamiącego się drewna, a w miejscu, gdzie Rex przywarł plecami, widniała teraz czarna dziura. Mogłabym przysiąc, że konar wyglądał na solidny, ale najwidoczniej się myliłam.

– Heeej, czy mi się wydaje, czy właśnie uszkodziłem to… drzewo?. – Chłopak nachylił się nad wnęką.

– Rex, jesteś geniuszem!

2. | KLEO

– Przecież mówiłam już sto razy, że to jakieś nieporozumienie! Nie sądziłam, że Mia wyruszy bez nas.

Kolejny raz próbowałam porozmawiać z Zaynem, ale on nie chciał mnie słuchać. Szedł na czele grupy z taką prędkością, że ciężko było mi wyrównać oddech.

– Mogłaś nam powiedzieć, o co cię poprosiła. Czy trzeba być uczonym, by wiedzieć, że mapa służy do szukania drogi? – odparł Zayn i chyba tylko obecność pozostałych towarzyszy trzymała jego nerwy na jakiej takiej wodzy.

Nastał już środek nocy, ale sen był prawdopodobnie ostatnią rzeczą na liście planów naszego przywódcy. Nie wiedziałam, czy kieruje nim zaciekła determinacja, czy raczej obawa, ale skłonna byłam twierdzić, że zawładnęła nim mieszanka obu tych emocji.

Rozejrzałam się po towarzyszach.

Irma nie odzywała się do nikogo, pogrążona w żałobie po śmierci Torona, zaś Seon postanowił nam towarzyszyć, gdyż, jak stwierdził, nie ma już czego szukać w Fem, a jedyne, co mogłoby na niego czekać, to w najlepszym wypadku dożywotnie więzienie.

– Na pewno sobie poradzą – wciąż powtarzałam to samo, ale moje słowa tylko pogarszały sytuację. Owszem, bałam się o Mię i Rexa, jednak nie mogłam tego dać po sobie poznać.

– Nie mamy nawet gwarancji, że udało im się uciec. Skąd mamy wiedzieć, że ta mapa pokazuje prawdziwe przejścia? – zagrzmiał Zayn.

– Mapa jest prawdziwa i zawiera wszystkie tajne przejścia. Skoro wykradłaś ją z mojego własnego domu, to przynajmniej mamy pewność, że Mia i Rex znajdą wyjście – powiedział idący za mną Seon.

O tak, sarkazm w jego wypowiedzi czuć było na kilometr, mimo to dalej szłam w zaparte.

– Wierzę, że im się uda.

Zayn zmierzył mnie lodowatym wzrokiem.

– A ja wierzę, że jakaś magiczna siła spowoduje, że opanuję swoją chęć pozostawienia cię tu na pastwę losu. Jeśli nawet wyjdą z Fem, to na pewno podążą głównym wąwozem górskim, a to najbardziej wystawione miejsce dla szpiegów Elajzy…

– Przestańcie! – Irma zamykała grupę, ale najwidoczniej i tak słyszała naszą emocjonalną wymianę zdań. – Nie mogę już tego słuchać. Nie mamy wyjścia. Musimy udać się do Hideout, czy nam się to podoba, czy nie! Zostaje nam wierzyć w zdolności Mii i Rexa oraz mieć nadzieję, że spotkamy się wszyscy razem na miejscu.

Zayn parsknął, tłumiąc złość. Za to ja odpychałam od siebie myśl, że mogłoby im się coś złego stać. Wiedziałam, że skoro Mia podjęła decyzję o ucieczce, musiała mieć ku temu ważny powód.

Kiedy wreszcie Zayn zarządził postój, mogłabym przysiąc, że od nadmiaru emocji i krążącej w żyłach adrenaliny, niemal zaczynało mi się kręcić w głowie. Wyczerpanie sięgnęło zenitu, a moje oczy nieposłusznie zachodziły mgłą. Przywódca stanął na czatach, a Irma dla odmiany postanowiła nazbierać ziół. Tłumaczyłam jej, by nieco odpoczęła, ale uparcie mamrotała coś o byciu ostrożnym i innych sprawach, które – jak dla mnie – nie mogły konkurować z porządną regeneracją sił.

– Proponuję, abyśmy się tu przespali – powiedział Seon, który właśnie układał się wygodnie pod konarem wysokiego dębu.

– Nie boisz się, że ruszy za nami pościg? – Usiadłam naprzeciwko starca, prostując obolałe kończyny.

– Jesteśmy już daleko od Fem i nawet gdyby Puella puściła na nami pościg, nie zdoła nas dogonić. Nie zna tego przejścia, a skoro Mia przejęła mapę, to z pewnością go nie znajdzie. Poszliśmy skrótem, o którego istnieniu wiedzą nieliczni mieszkańcy Fem.

– Chcesz powiedzieć, że król i królowa nie znają tajnych przejść?

Samo pytanie zabrzmiało absurdalnie. Seon nie śpieszył się jednak z wyjaśnieniami, a zanim dokończył wypowiedź, jeszcze trzy razy zmienił pozycję.

– Oczywiście, że nie znają. Ta dwójka wie tyle, ile przekazali im królewscy doradcy, czyli niewiele. Nie byli przeszkoleni przez rodziców, którzy umarli, gdy Puella i Paulus mieli zaledwie po kilka lat. Po krótkim panowaniu starszyzny, niedoświadczone dzieciaki przejęły tron, ale, jak dotąd, nie cieszą się sympatią wśród poddanych. Zwłaszcza Puella, która myśli, że pozjadała wszystkie rozumy i tylko potrafi wydawać rozkazy, które degradują nasze społeczeństwo.

– Nie wiedziałam, że są sierotami… To by tłumaczyło ich zachowanie – stwierdziłam.

Poczułam nieokreślone ukłucie tuż pod mostkiem, jakby ta wiadomość wzbudziła we mnie coś na kształt współczucia.

– Ich rodzice byli doskonałymi zielarzami, ale i najlepszym zdarzają się błędy. Zasadzili kiedyś małe nasionko, które otrzymali od nieznajomego przybysza w podzięce za gościnę. Po kilku latach w tym miejscu wyrosło wiele pięknych kwiatów o barwach tak soczystych i jasnych, że tworzyły dla oka prawdziwą ucztę. Nie znali tego gatunku, ale wierzyli, że skoro jest taka piękna i podarowana jako znak wdzięczności, musi mieć także wspaniałe właściwości lecznicze. W swoim życiu tworzyli wiele doskonałych wywarów i mikstur, ale tę jedną przypłacili życiem. – Seon przeciągnął się teatralnie, ukazując swoje pożółkłe uzębienie.

– Jak to się stało? – Pytanie niemal samo padło z moich ust.

– Podczas przygotowywania naparu król pomylił proporcje… tak przynajmniej wnioskują najlepsi zielarze z Fem. Napar okazał się toksyczny, zbyt mocny. Dziś nazywamy tę roślinę mortebellus, co oznacza „piękną śmierć”, bo początkowo zakładano, że król i królowa po prostu zapadli w sen…

– Nie mogę uwierzyć, że byli aż tak naiwni. Pić napar z rośliny, o której nic nie wiedzą! – Klepnęłam się w czoło.

– Byli z tego bardziej ufnego pokolenia. Teraz sama widzisz, jaki miało to wpływ na Puellę i Paulusa. Stali się absolutnym zaprzeczeniem swoich rodziców: nieufni, podejrzliwi i wiecznie doszukujący się podstępu.

– A przybysz, który dał im nasionko?

– Lata temu odwiedzało nas wielu wędrowców, z resztą każde z miast. Niemożliwe było odszukanie podejrzanego. Wszyscy pogrążeni byli w żałobie, a królewscy doradcy musieli objąć rolę opiekunów Puelli i Paulusa. Przekazali im niezbędną wiedzę, ale widząc ich nieufność i wrogość wobec własnego ludu, zataili wiele faktów.

– Na przykład? – Skrzyżowałam nogi, z zaciekawieniem przyglądając się twarzy starca.

– Na przykład nigdy nie powiedziano im, gdzie ich rodzice zasadzili kwiat trującej rośliny, w obawie przed tym, aby nie chcieli wykorzystać jej przeciwko swoim poddanym.

– Żartujesz?

Starzec zaprzeczył, lekko unosząc kąciki ust.

– Tak się składa, że akurat tę informację mam… a w sumie to miałem, bo mapę przejęli nasi wspaniałomyślni podróżnicy.

Zakryłam usta dłonią, zerkając na Zayna. Miałam nadzieję, że nie usłyszał naszej rozmowy. Byłam przekonana, że nie spodobałaby mu się ta informacja.

– Spokojnie. Trzeba by było zrobić napar, a wątpię, by ta dwójka miała o tym jakiekolwiek pojęcie.

Nieco się uspokoiłam.

Nieco.

3. | MIA

– Twoja kondycja jest o niebo lepsza niż na początku naszej wyprawy, słowo daję.

Pocieszenia Rexa na nic się zdały. Ostatkiem sił doszliśmy do małego zagajnika, gdzie po kilkunastu godzinach drogi wreszcie znaleźliśmy dogodne miejsce do spania.

– Dzięki, ale jeśli chciałeś mnie tym zmotywować do dalszej wędrówki, to ja pasuję.

Chłopak zaśmiał się dźwięcznie, siadając obok mnie pod szerokim konarem. W jego zachowaniu było tyle szczerości i optymizmu, że zwyczajnie nie wypadało tracić nadziei. Kiedy wyjął z plecaka zapakowane w małe drewniane pudełeczko porcję pachnących pierożków, mój żołądek zasygnalizował nagłą, niepohamowaną potrzebę konsumpcji.

– Kleo mi je dała. Co prawda, noszę je już z sobą od wczoraj, ale powinny jeszcze nadawać się do zjedzenia.

Skinęłam głową, przełykając ślinę.

– Chyba nie muszę pytać, czy masz ochotę? – zaśmiał się i ułożył pudełeczko przy naszych nogach.

– Wiesz, powiem ci, że bardzo się cieszę, że zostałaś. Choć oczywiście wciąż nie mogę pojąć, jak mogłaś zrezygnować z powrotu do domu – mówił między jednym kęsem a drugim.

Moje myśli powędrowały w kierunku naszych towarzyszy. Dziś wiele o nich myślałam. O tym, gdzie teraz są, czy dali sobie radę… Czy zrozumieli, że muszą kontynuować misję w okrojonym składzie. Zastanawiałam się, co robi teraz Zayn. Minął dopiero jeden dzień, a już mi go brakowało.

Wypuściłam z płuc powietrze, próbując oczyścić umysł.

– Nie tęsknisz? – zapytał, kiedy przez dłuższą chwilę nie uraczyłam go żadną odpowiedzią.

– O, tak… tęsknię.

– Za czym najbardziej?

Rex rozsiadł się wygodniej, masując się po pełnym żołądku.

– To głupie, ale tęsknię za ignoranckim i egoistycznym zachowaniem, które tak mnie drażniło. W sumie… to chyba nie tak bardzo, skoro teraz mi tego brak.

Rex popatrzył na mnie ze zdziwieniem.

– Ty… mówisz o…?

Zaczerwieniłam się, zdając sobie sprawę, jaką jestem idiotką.

– Tak… to znaczy, nie… Źle cię zrozumiałam. Pytałeś o tęsknotę za…

– Za domem – dokończył za mnie.

– Właśnie – zaśmiałam się bezsilnie. – Tęsknię za domem. O tak, baaardzo tęsknię za domem. – Spojrzałam na Rexa, ale w jego oczach widniało jedynie rozbawienie. Odwróciłam wzrok, usiłując zdusić w sobie palące zawstydzenie. Zacisnęłam wargi, by przypadkiem nie palnąć kolejnego głupstwa.

– Hej, w porządku. – Rex dotknął mojego ramienia.

– Przepraszam, źle cię zrozumiałam. Oczywiście, że tęsknię za domem.

Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy, starając się, by mój ton był zwyczajny, a wyraz twarzy obojętny. Niestety, ostatnimi czasy każde moje starcie z emocjami kończyło się sromotną porażką.

– Ale chyba bardziej niż za domem tęsknisz za nim.

O tak, całkowicie się z nim zgadzałam.

– Niezupełnie.

– Mia, wiem, że nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ale widzę… nie musisz ukrywać przede mną tego, co czujesz do… przywódcy.

Szczerość w jego głosie zaskoczyła mnie do tego stopnia, że odczułam nieprzepartą chęć, aby odpłacić mu się tym samym. Zresztą byłabym naprawdę mocno oderwana od rzeczywistości, gdybym myślała, że moja relacja z Zaynem jest subtelna.

– Dobrze, masz rację. Może faktycznie nieco się do siebie zbliżyliśmy.

Chłopak schował pusty pojemnik do plecaka i przysunął się do mnie o kolejny niebezpieczny milimetr.

– Jak dużo o nim wiesz? – zapytał.

– Co masz na myśli?

Chłopak westchnął głośno i popatrzył w przestrzeń przed sobą.

– Chciałem się upewnić, że wiesz o jego sytuacji. O tym, w co się pakujesz, a raczej, w co oboje się pakujecie. Wiem, że może nie zawsze darzyliśmy się z Zaynem sympatią, ale to dlatego, że ten facet wiele ukrywa, nie tylko przed światem, lecz także przed swoimi przyjaciółmi. Chciałbym mieć pewność, że wyznał ci o sobie całą prawdę.

Przestało mi się podobać to, co mówił do mnie Rex, i pomimo całej mojej sympatii do niego, zaczynała zalewać mnie fala gorąca. Od kiedy Zayn opowiedział mi o swojej rodzinie i życiu w Hideout, byłam przekonana, że wyznał mi najgłębiej skrywane sekrety, a wiedza ta pozwoliła mi zarówno zrozumieć jego zachowanie, jak i się do niego zbliżyć.

– O jakiej sytuacji mówisz? – Starałam się zignorować pojawiający się w mojej głowie alarm.

Rex spojrzał na mnie, a na jego twarzy odmalowało się współczucie.

– A więc ci nie powiedział – stwierdził, a jego oczy pociemniały. – Wiedziałem, że nie można mu ufać…

– Rex, nie wiem, o czym mówisz, proszę, oświeć mnie. – Powoli pozbywałam się ze swojego głosu resztek sympatii.

Chłopak popatrzył mi w oczy, a po chwili uciekł spojrzeniem w przeciwnym kierunku, zupełnie jakby wahał się nad odpowiedzią. Przeczuwałam, że za chwilę mogę dostać w twarz kolejnym stekiem bzdur i już szykowałam się na ich odparcie…

– Zayn ma dziewczynę.

Trzask.

Moje serce odbiło się od żeber. Sekundy mijały w nieskończoność.

– Niemożliwe. – Odepchnęłam natrętne myśli i skierowałam całą swoją złość na Rexa. – To niemożliwe – powtórzyłam i podniosłam się.

– Mia…

– Jak możesz rzucać we mnie tak obrzydliwymi kłamstwami? – Zaśmiałam się, a potem zaklęłam.

Cholera. Byłam wściekła!

– Mia… nie miałem zamiaru cię rozzłościć.

Rex również wstał i wyciągnął dłoń w moją stronę.

– Jeśli chcesz w ten sposób nas skłócić, to wiedz, że tak łatwo się nie nabiorę. Znam Zayna, wiem, co do niego czuję, i co on czuje do mnie!

Nagły ból, odbierający mi dech w piersi sprawił, że chciałam odejść, ale Rex chwycił mnie za nadgarstek. Przez chwilę milczał, wbijając wzrok w ziemię.

– A czy mówił ci, co czuje do Envy?

Grad wspomnień uderzył we mnie ze zdwojoną siłą. Envy. Dlaczego wcześniej Zayn niewiele o niej mówił, dlaczego to ona kręciła się obok niego podczas Rady Pięciu Miast?

– Rex, jeśli to są żarty, to bardzo proszę, abyś już skończył. Jeśli chciałeś zobaczyć, jak się złoszczę, to właśnie zakończyłam przedstawienie. Proszę, nie mów mi takich absurdalnych rzeczy. – Mój głos drżał, a oczy zaszły wilgocią. Z całych sił starałam się nie stracić panowania nad ciałem i emocjami.

– Przepraszam, że słyszysz to ode mnie, ale byłem pewien, że skoro Zayn spędza z tobą tak dużo czasu, to na pewno ci powiedział. Mia, uwierz mi, nie robię tego po to, by cię zdenerwować, bądź, co gorsza, skłócić z Zaynem. Po prostu uważam, że należy ci się prawda.

Podszedł do mnie bliżej, a ja skuliłam w sobie każde żywione dotąd uczucie.

Kiedy z mojej piersi, wbrew woli, wydobył się nieposłuszny jęk, zaklęłam w myślach. Moja klatka piersiowa z drżeniem unosiła się i opadała, dając mojemu ciału namiastkę żywotności, jednak w środku czułam, że coś we mnie umiera. Nie potrafiłam uwierzyć w ten absurd. Nie chciałam uwierzyć. Człowiek, któremu zaufałam i oddałam serce, miałby mnie oszukać? Wymazywałam z pamięci każde zdarzenie, które mogłoby potwierdzić słowa Rexa, ale one wracały do mnie ze zdwojoną siłą.

Nagle w mojej głowie kalejdoskop obrazów ułożył się w logiczną, choć bolesną rzeczywistość. Bal w Crump, podczas którego Irma ostrzegała mnie, bym nie angażowała się w relację z Zaynem. Po chwili zakłuła mnie jeszcze mocniej wizja naszej pamiętnej wymiany zdań w drodze do Fem, kiedy to Zayn stwierdził, że każdy z nas ma swoje tajemnice i „niech tak zostanie”.

Czy on miał na myśli… właśnie tę tajemnicę?

Nie mogłam w to uwierzyć.

Kiedy zacisnęłam mocniej pięści, a po moim policzku rozlały się słone łzy, Rex objął mnie ramieniem i przytulił do piersi, tłumiąc nasilający się we mnie szloch.

Nie były to ramiona Zayna, ale czy właśnie ich teraz potrzebowałam? Przez moment zapragnęłam, by wtopić twarz w jego ciepłą szyję i uśmierzyć ból goryczy i rozczarowania, ale po chwili każdy kawałek mojego ledwie trzymającego się kupy ciała naprężył się w geście protestu. Moje autodestrukcyjne pragnienia przeczyły logice.

Jak mogłam być taka naiwna? Mimo że zabroniłam sobie łez, i tak płakałam.

– Płacz, Mia – szeptał, głaszcząc mnie po głowie.

4. | KLEO

Prowadzenie objął Zayn. Być może chciał narzucić szybsze tempo, a może po prostu nie mógł dopuścić do tego, by ktokolwiek dostrzegł ból malujący się na jego twarzy.

Miałam w sobie zdecydowanie więcej optymizmu niż Zayn, a to zapewne dlatego, że z całych sił ufałam przyjaciółce. Może i naiwnie, ale już od początku przeczuwałam, że Mia nie należy do gatunku słabych, zabłąkanych owieczek. Nie tylko Rango dostrzegł w niej coś więcej. Jej siła nie przejawiała się w mięśniach, umiejętności walki czy kondycji fizycznej. Była ukryta głęboko w niej samej i tylko czekała na odpowiedni moment, by się ujawnić. Byłam o tym przekonana.

– Słyszeliście to? – zapytała Irma, przystając na moment.

– Tak. Hałas dochodzi zza zachodniej ściany drzew. Najlepiej to sprawdzić – odparł Zayn, a jego ciało w kilka sekund było gotowe do ataku.

Popatrzyłam porozumiewawczo na Zayna, a on tylko skinął głową i machnięciem ręki nakazał nam iść we wskazanym kierunku.

– To może być jakieś zwierzę – zastanowiłam się głośno.

Przecięliśmy ścianę gałęzi i ruszyliśmy za źródłem dźwięku. Nie musieliśmy długo szukać. Już po chwili dostrzegliśmy tlące się w oddali ognisko, a przy nim trzech zwiadowców.

– Wysoce nieodpowiedzialne. – Irma pokręciła głową, a Seon zawtórował jej krótkim przytaknięciem:

– „Nieodpowiedzialne” to mało powiedziane, ja użyłabym słowa „głupie”.

– Jeśli mnie oczy nie mylą, to nasze potencjalne zagrożenie wpadło wprost w nasze ręce – rzucił Zayn, chowając się za szerokim konarem.

Poszliśmy w jego ślady. W oddali dostrzegłam znajome twarze zwiadowców, którzy zaatakowali nas w drodze do Fem. Przeszył mnie dreszcz wstrętu na wspomnienie tego spotkania. Siłą woli zmusiłam swoje ciało, by pozostało w bezruchu.

– Jaki jest plan? – zapytała Irma.

– Musimy wziąć ich z zaskoczenia – odparłam bez namysłu.

Zayn popatrzył na mnie z politowaniem.

– Naprawdę? Myślałem, że najlepiej będzie najpierw się przywitać i pogadać o pogodzie.

– Zayn! – skarciła go Irma.

– Zastanówmy się, co teraz powinniśmy zrobić – odparł przywódca, ignorując pretensjonalny ton zielarki.

Rozejrzał się dookoła, finalnie skupiając spojrzenie na mnie, a raczej na łuku przewieszonym przez moje ramię.

– Ile masz strzał? – zapytał.

– Tylko jedną, resztę straciłam podczas małej sprzeczki z Puellą.

– Powinna wystarczyć, jeśli dobrze to rozegramy – rzucił.

Seon podszedł bliżej, niemal potykając się o wysoki korzeń, a moje serce załomotało z obawy, że zaraz nas usłyszą.

– Uważaj. – Zielarka przewróciła oczami.

– Tak, tak… – odchrząknął i złapał równowagę. – Słuchaj, Zayn, nie wiemy, ilu ich jest, więc musimy trochę poczekać, by upewnić się, że nikt nas nie zaskoczy. Najlepiej, jeśli staniemy na czatach i nieco się rozejrzymy. Trzeba sprawdzić, czy to nie pułapka.

Po tym, jak Zayn rozdzielił wszystkim zadania, udaliśmy się na zwiad po lesie. Mięśnie bolały mnie od ciągłego ich napinania i skradania się. Byłam przekonana, że tylko marnujemy czas, ale rozkaz to rozkaz. Po zachodzie znów spotkaliśmy się w bezpiecznie oddalonym miejscu i wymieniliśmy informacje. Żadne z nas nie napotkało niczego podejrzanego.

Sytuacja wyglądała następująco: na polecenie Zayna postrzelę w kończynę jednego ze zwiadowców, i w momencie, gdy drugi zajmie się poszkodowanym, a ostatni najpewniej pobiegnie zbadać sytuację, my wkroczymy do akcji i ogłuszymy go. Potem trzeba będzie działać instynktownie, gdyż trudno ocenić, jak zachowają się pozostali… i na ile celny okaże się mój strzał.

5. | MIA

Ta noc była ciężka. Nie miałam ani siły, ani ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Na szczęście Rex wykazał się wyrozumiałością i nie wydawał się zaskoczony czy też zasmucony brakiem komunikatywności z mojej strony.

Starałam się przekonać samą siebie, że przecież nie dla Zayna zdecydowałam się tu zostać, lecz dla Kleo, Rexa, Irmy i Torona. Starałam się, ale w głębi serca wiedziałam, że to nieprawda. Wciąż nie mogłam pogodzić się z myślą, że zakochałam się w kawałku lodu.

Chropowatym, twardym kawałku lodu.

Byłam zła na siebie, a frustracja powodowała, że gorzkie łzy samowolnie spływały po moich policzkach.

– Mia, śpisz? – zapytał Rex, kiedy po raz kolejny przekręcałam się z boku na bok, starając się, by rozmieszczenie siniaków na moim ciele było równomierne.

– Tak.

– Czyli dalej podtrzymujesz swoje postanowienie milczenia?

Odwrócił się w moją stronę.

– Rex, nie podtrzymuję żadnego postanowienia, po prostu staram się zasnąć, a prowadzenie rozmowy raczej mi w tym nie pomoże.

– No tak, racja. Jeśli jednak chciałabyś pogadać, to wiesz…

– Tak, dziękuję. – Siliłam się na przyjazny ton.

– I nie myśl za dużo… Zayn to nie jedyny chłopak na świecie – dodał, uśmiechając się półgębkiem.

Jedyny.

A przynajmniej jeszcze kilka godzin temu był dla mnie całym światem. Chciałam go poznawać, odkrywać jak bezludną wyspę. Pragnęłam patrzeć w tym samym kierunku, w którym on patrzy, ale jeśli jego kierunkiem była Envy, na samą myśl o tym robiło mi się niedobrze.

Nie wiedziałam, czy słowa Rexa są prawdziwe, ale mimo to nie potrafiłam im zaprzeczyć. Dlaczego mój przyjaciel miałby mnie okłamać? Co by na tym zyskał?

– Rex?

– O, proszę, zmieniłaś zdanie.

Entuzjastycznie podparł się na łokciu, a w blasku księżyca jego twarz nabrała ostrzejszych rysów.

– Co jest między tobą a Kleo?

Chłopak wydał się zaskoczony tym pytaniem. Nabrał powietrza w płuca, a potem rzucił mechanicznie:

– Bardzo się lubimy.

– Jak bardzo?

Nie dałam się zwieść.

– Jakby to opisać… czuję się przy niej szczęśliwy i radosny. To tak, jakby podczas biegu w zawodach być na podium i zająć drugie miejsce!

– Dlaczego nie pierwsze?

Rex machnął ręką i uśmiechnął się do mnie.

– Nie jestem aż tak wymagający – dodał.

Odwzajemniłam uśmiech i przekręciłam się na drugi bok.

Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę o naszych pragnieniach, absurdalnych marzeniach i najdziwniejszych fantazjach. Rex zdradził mi, że zawsze marzył o wyprawie w nieznane, a kiedy tylko dowiedział się o tajnym spotkaniu Rady Pięciu Miast, potajemnie rozpoczął treningi.

– Twoi rodzice nie chcieli, byś brał udział w misji?

– Moi rodzice żyją tym, co dzieje się w Crump. Zwykle stronią od konfliktów i spraw, które bezpośrednio ich nie dotyczą… Zresztą to domena wielu mieszkańców mojego miasta.

– Ale przecież bezpieczeństwo całej krainy dotyczy także ich – zauważyłam, na co mój rozmówca uśmiechnął się blado.

– Właśnie.

– Czym ich przekupiłeś? – zapytałam w końcu.

– Nie przekupiłem. Po prostu zostawiłem im list z wiadomością, że wraz z pozostałymi kandydatami z naszego miasta wyruszam na spotkanie Rady – powiedział, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Co prawda, nie miałem jeszcze osiemnastu lat, ale dzięki znajomości z księciem Confundo zdobyłem zgodę głowy miasta, a to upoważniało mnie do udziału nie tylko w Radzie, lecz także i w samej wyprawie.

– Mnie nikt nie udzielił takiej zgody!

Rex wydał się rozbawiony, a jego twarz rozpromieniła się.

– Mimo wszystko jesteś tu i bardzo się z tego cieszę – dodał, śmiejąc się.

Rozmawiało się nam bardzo swobodnie, a jego radosne nastawienie i pogoda ducha pozwalały mojej świeżej ranie zatamować krwawienie. Zaczynałam przekonywać samą siebie, że może rzeczywiście nie zostałam tu tylko dla Zayna.

***

Kolejnego dnia wędrowaliśmy w lepszych humorach. To znaczy Rex, bo ja wciąż wracałam myślami do Zayna i Envy. Mimo że czułam ból, nie pozwalałam sobie na zatracenie się w nim. Nie docierała do mnie świadomość, że to, co usłyszałam od Rexa, jest prawdą. Gdzieś w głębi duszy tliła się nadzieja, że to nieporozumienie, które da się racjonalnie wyjaśnić. Wiedziałam, że dopóki nie przekonam się na własne oczy i uszy, nie uwierzę.

Rex pokierował nas drogą przez przełęcz. Byłam przekonana, że pozostali towarzysze także wybrali tę bezpieczniejszą trasę. Sporadycznie rozglądałam się w celu odnalezienia znajomych sylwetek, ale Rex uważał, że Zayn na pewno wybrał lepszy skrót.

– A ty skąd znasz tę drogę? – zapytałam, a echo moich słów odbiło się od skał.

– Kiedy byłem młodszy, mój ojciec często zabierał mnie na piesze wędrówki. Matka zwykle wpadała w szał, gdy jej o tym mówiłem, bo przecież groziło nam ogromne niebezpieczeństwo.

Ostatnie słowa ociekały sarkazmem, który wywołał uśmiech na mojej twarzy.

– Często bywałeś w tych stronach?

– Można tak powiedzieć, mimo to nie znam wszystkich dróg prowadzących do Hideout. Ojcu zależało, bym poznał okolicę. Mówił, że prawdziwy mężczyzna powinien znaleźć wyjście z każdej sytuacji, a jeśli nie wystawię nosa poza Crump, to nigdy nie poznam prawdziwego życia. Teraz muszę przyznać, że się opłaciło.

– Czyli byłeś w Hideout?

Rex spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

– Żartujesz? Wejście znają tylko mieszkańcy. Zwykle dochodziliśmy do ruin i zawracaliśmy, ale dzięki temu, że poznałem te tereny, wiem, w którą stronę podążać. Ostatnimi czasy wśród ludu Crump chodziły pogłoski, że Elajza wysyła coraz więcej zwiadowców i niestety od tamtego czasu ojciec przestał opuszczać mury naszego miasta.

– Rozumiem. Czyli tak naprawdę nie mamy gwarancji, że dostaniemy się do miasta…

Miało nie zabrzmieć jak marudzenie, ale najwyraźniej zabrzmiało.

– O to nie musisz się martwić, coś wymyślę. I tak mamy spory zapas czasu. Założę się, że przynajmniej kilka godzin minęło, zanim reszta zorientowała się, że uciekliśmy. Nieco przyśpieszymy i powinniśmy być przed nimi. Kiedy dojdziemy, poczekamy cierpliwie, aż się pojawią.

Nie wiedziałam, czy Rex mówił tak, bo chciał mnie pocieszyć, czy może naprawdę była to dla niego tak oczywista rzecz. Mimo wszystko jego nastawienie ugasiło mój wewnętrzny niepokój i pozwoliło choć przez chwilę napawać oczy niesamowitym widokiem potężnych skał.

– A twoi rodzice, Mia, jacy są? – zapytał po chwili.

Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie rodzinnego domu.

– Są świetni. Mama to kobieta z zasadami, ale zawsze ciepła i pogodna. Jest zdecydowanie bardziej stanowcza niż ojciec. Lubi gotować, pielęgnować ogród i dbać o dobrą atmosferę w domu.

– Zupełnie tak jak u mnie. Niech zgadnę, twój tata pewnie ciągle słucha, że ma złe nawyki wyniesione z domu?

Spuściłam głowę. Rex się mylił, ale skąd mógł wiedzieć?

– Hej, Mia, powiedziałem coś nie tak?

Zatrzymał się, wlepiając we mnie pełne obaw spojrzenie.

– Nie… to nie tak. Mój ojciec od dziecka był sierotą. Jego rodzice zmarli bardzo młodo. Kiedy był jeszcze nastolatkiem, uległ poważnemu wypadkowi, w wyniku którego jego życie obróciło się do góry nogami.

– Nie wiedziałem, bardzo mi przykro z tego powodu.

Współczucie wybrzmiewające w jego głosie zdawało się być szczere i niewymuszone.

– Jasne, nie mogłeś wiedzieć – odparłam.

– A jak z nim teraz? To znaczy, czy już czuje się dobrze?

Zatrzymałam w płucach powietrze, by dać sobie czas na chwilę namysłu.

– Raczej tak… ma mnie i moją mamę, jest szczęśliwym człowiekiem. Nigdy nie skarżył się na swój los i nie chciał od nikogo taryfy ulgowej, choć widziałam, że nie raz było mu ciężko. Na wszystko musiał zapracować sam. Kiedy po wypadku wyszedł ze szpitala, od razu zatrudnił się w pobliskiej kwiaciarni, by zarobić na czynsz i utrzymanie. Tak się szczęśliwie złożyło, że była to kwiaciarnia mojej babci Doroty, w której pracowała dorywczo moja mama. Tak się poznali.

– Z miłości do kwiatów – zaśmiał się Rex.

– Taaak, można tak powiedzieć. – Zawtórowałam mu, a napięcie zeszło ze mnie niczym powietrze z nadmuchanego balonu.

– Cieszę się, że mi o tym powiedziałaś.

Wymieniliśmy krótkie spojrzenia.

– Mój ojciec też często zabierał mnie na wycieczki – przyznałam.

– Słuchaj, czy ty przypadkiem nie jesteś moją siostrą? – Posłał mi szczery uśmiech, a ja mu zawtórowałam.

– Czasem tak się czuję – przyznałam.

Rex ruszył przed siebie. Nic już nie mówił, ale mogłam przysiąc, że spochmurniał.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: