- W empik go
Po drugiej stronie Strachu - ebook
Po drugiej stronie Strachu - ebook
Mała Sonia chciałaby zmienić swoje życie. Żeby to zrobić, musiałaby przedostać się przez las zwany Strachem. W jej wiosce słyszała wiele złych opowieści o Strachu, boi się też nieznanego. Z pomocą przychodzi Wielkie Psisko, gadający pies, który obiecuje wesprzeć ją w wyprawie. Czy małej dziewczynce starczy odwagi, żeby zmierzyć się przeciwnościami i testami, jakie szykuje dla niej las i zobaczy, jaka przyszłość ją czeka po drugiej stronie Strachu? Książka, czy też forma przypowieści, była tworzona z myślą o dzieciach, chociaż wielu dorosłym lektura również by nie zaszkodziła, chociażby ze względu na motywacyjny i pozytywny wydźwięk.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788396744005 |
Rozmiar pliku: | 4,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mała Sonia siedziała na jednej z gałęzi wierzby płaczącej, rosnącej na niewielkim pagórku obok jej wioski. Często to robiła. Bardzo lubiła spędzać tak wieczory. Majtała powoli nogami i patrzyła, jak światło księżyca pada na gęsty las odgradzający ich mieścinkę od reszty świata. Tuż przed lasem był nieduży i lekko porośnięty staw. Z tej perspektywy lustro wody wyglądało jak plama smoły. Nie podchodziła tam. Ostrzegano ją, że może się z niego wynurzyć potwór, który wciągnie ją i utopi albo zobaczy w odbiciu coś, czego bardzo by nie chciała. Z jednej strony nie do końca w to wierzyła – była małą dziewczynką i starsi ludzie często próbowali ją nastraszyć. Z drugiej strony widziała, że inni też niechętnie podchodzą do brzegu.
Tak samo było w przypadku lasu. Strach – tak go nazywano. W wiosce krążyła legenda, że to siedlisko zła, a kto tam wejdzie, przepadnie bez wieści. I nie były to tylko bezpodstawne plotki. Podobno raz na jakiś czas, bardzo rzadko, ale jednak, zdarzało się, że ktoś próbował sforsować zieloną zaporę drzew i zapuszczał się w głąb nieznanych gęstwin Strachu. Śmiałkowie nigdy nie wracali, poza jednym przypadkiem. Nie znała imienia tego młodego mężczyzny, ale bardzo dobrze pamiętała, że źle skończył. Podobno uszło z niego całe życie, cała energia i wkrótce po tym bardzo ciężko zachorował, osłabł jeszcze bardziej i zmarł. Opowiadała jej o tym jedna z najstarszych kobiet w ich społeczności, a robiła to z takim przejęciem, jakby widziała to wszystko na własne oczy. Sonia zauważyła, że kiedy ludzie wykazują dużo emocji opowiadając o czymś, zawsze wydaje się to dużo bardziej prawdziwe i realne. I zdecydowanie bardziej wiarygodne.
Kiedy tak siedziała, rozmyślała, że nie jest szczęśliwa. Nie chciała spędzić w tym miejscu reszty życia. Tutejsi mieszkańcy okropnie ją traktowali i mieszkanie w wiosce było strasznie nudne. Nie czekało jej tutaj nic, czego już nie znała, nie pozna też żadnych nowych ludzi, bo do wioski nikt nie przychodzi. Nic się nigdy nie dzieje. Miała też wrażenie, że nikt tutaj jej nie rozumie. Często siedząc na drzewie zastanawiała się nad różnymi rzeczami i później zadawała pytania, na które nikt nie chciał odpowiadać.
A może po prostu nie znali odpowiedzi? Jaką wiedzę o świecie mogli mieć ludzie, którzy nigdy nie opuścili wioski, w której się urodzili? Oczywiście, niektórzy z mieszkańców mogli mieć też trochę racji, kiedy mówili, że to z nią jest coś nie tak. Że jest inna. Ale czy to źle? Dlaczego ludzie wolą, żeby wszystko było takie samo, żadnych zmian, dzień podobny do dnia? To okropne!
Na jej lewej dłoni usiadła ćma. Sonia nie bała się tych owadów, wiedziała, że nie może jej wyrządzić krzywdy, ale insekt strasznie się wiercił i delikatnie łaskotał, więc ruszyła lekko ręką, żeby go spłoszyć. Patrzyła jak odlatuje, bezszelestnie, ale trochę ociężale. Wiodła za nim wzrokiem, kiedy latał chaotycznie i robił kółka, jakby nie mógł się zdecydować, który kierunek chce ostatecznie obrać.
- Też bym chciała tak latać… - szepnęła do siebie. - Przeleciałabym nad lasem
i zobaczyła resztę świata.
Zapatrzyła się daleko przed siebie i wyobraziła, jak wyrastają jej skrzydła, wchodzi na sam czubek wierzby, zeskakuje i leci nad koronami drzew.
- Jesteś pewna, że odważyłabyś się to zrobić? - zapytał nagle jakiś nieznany głos i tak ją przestraszył, że spadła ze swojej gałęzi. Szczęśliwie nie była to duża odległość,
a wysoka trawa dodatkowo złagodziła upadek. Będzie jeden siniak na kolanie, no góra dwa.
Obróciła się na plecy i podparła na łokciach. Na jej ulubionym miejscu siedział pies.
- No nie wiem, czy to ładnie tak się zakradać! - powiedziała pierwsze, co jej przyszło do głowy, wstała, otrzepała się trochę i znowu spojrzała w górę z rozgniewaną miną.
I wtedy przyszła refleksja. Pies. Siedzi na gałęzi i gada. Rozejrzała się na boki, na pewno ktoś jej robi głupi dowcip i zaraz wszyscy będą się z niej śmiali.
- Nie, nie ma tutaj nikogo. Jesteśmy tylko my dwoje – odpowiedział na jej myśli, jakby potrafił je usłyszeć.
Zerknęła na niego z ukosa nadal z niedowierzaniem.
- Kim jesteś?
- Jestem Wielkie Psisko.
- Tak po prostu?
- Zupełnie po prostu – zwierzę przechyliło lekko głowę i zamerdało nieznacznie ogonem. Sprawiało wrażenie rozbawionego sytuacją.
- Nie wydajesz się zbyt duży.
- Och, potraktuj to tylko jako nazwę. Powiedzmy, że w niektórych formach jestem nieco większy. Tutaj, w twoim świecie, jestem mniej więcej wyżłem szorstkowłosym.
- W moim świecie? A są inne? - Sonia zignorowała „niektóre formy”.
- Całe mnóstwo! - odpowiedział energicznie, stanął na cztery łapy i zeskoczył na ziemię z niebywałą gracją. - A ty jesteś bardzo ciekawa twojego, prawda, Soniu?
- Skąd wiesz, jak mam na imię?
- Myślę, że już na starcie naszej znajomości warto przyjąć, że ogólnie rzecz biorąc, wiem bardzo dużo. Przyznaję też, że od pewnego czasu cię obserwowałem. Uznałem, że warto cie poznać i…oto jestem.
- W naszej wiosce nie ma psów, jest tyko kilka kotów. W jaki sposób mogłeś mnie obserwować? - dziewczynka lekko zmrużyła oczy, żeby wyglądać na bardziej dociekliwą. Ale pies tylko zadarł głowę i odpowiedział kolejną zagadką
– Z góry.
Sonia odruchowo podążyła za jego spojrzeniem i patrzyła w bezchmurne niebo wypełnione gwiazdami. Znała ten widok aż nazbyt dobrze, przecież wiele czasu spędziła wpatrując się w gwiazdy i księżyc i nigdy nie widziała tam żadnego psa.
Ich oczy znowu się spotkały. Wpatrywała się w niego bez słowa i próbowała zrozumieć, co się właściwie dzieje. Siedzisz sobie jakby nigdy nic, machasz nogami, a tu nagle pojawia się pies i nie dość, że mówi, to jeszcze próbuje cię przekonać, że potrafi latać. Może jej się to wszystko śni? Ale przecież spadła z drzewa, bolało ją. We śnie zazwyczaj się budzi, jak czuje, że spada. W najbliższej okolicy nikogo nie było, więc nikt nie stroi sobie żartów.
- Ponowię pytanie: jesteś pewna, że odważyłabyś się to zrobić? - przerwał jej zadumę.
- Odlecieć stąd? Oczywiście! Jestem gotowa choćby zaraz!
Pies przysiadł obok niej z pyskiem zwróconym w stronę lasu.
- A jeśli bym powiedział, że pomogę ci się przedostać na drugą stronę Strachu? Co byś powiedziała?
- Do lasu nie wolno, piesku, tam są bardzo złe rzeczy.
- Hm, co prawda powiedzieli ci o tym ludzie, którzy tam nigdy nie wchodzili, ale faktycznie, jest tam sporo niebezpieczeństw.
- To dlaczego mam tam wchodzić? A jeśli stracę rozum i zachoruję? Słyszałeś historię o…
- Słyszałem – przerwał jej. - Słyszałem bardzo dużo różnych rzeczy, ale nie ma to dla mnie większego znaczenia, bo ja tam byłem, mała. Byłem wiele razy.
- Byłeś w lesie? Znasz Strach? Akurat! I nic ci się nie stało?
- Byłem w Strachu. Nie do końca mogę powiedzieć, że go znam, ponieważ on się bardzo szybko zmienia i za każdym razem jest trochę inny. Nie znajdziesz tam wytartych ścieżek, których możesz się bezpiecznie trzymać i wiesz, że gdzieś cię doprowadzą. To pewnie dlatego, że tak niewielu decyduje się na podróż. Ale przejście jest możliwe i, jak widzisz, jestem cały i zdrowy.
- Jesteś gadającym psem…
- Hah! Przysięgam, że moja umiejętność mowy nie jest skutkiem spacerowania po lesie.
- A jeśli mi się nie uda?
- A jeśli ci się uda?
* * *