- W empik go
Po grudach, po ciemku, i po omacku - ebook
Po grudach, po ciemku, i po omacku - ebook
”Po grudach, po ciemku, i po omacku” Gintera Lopeza to obszerny zbiór, zawierający niespełna 70 wierszy powstałych w latach 1996-2003 (w tym dwa najnowsze z 2012 i 2013 roku). Zdarzy się tu tekst będący swego rodzaju lekcją, zdarzy się opis mroku i piekła w którym może się znaleźć człowiek, zdarzy się sarkazm czy element czarnego humoru, jak również wiersz o miłości i tęsknocie. Inspiracją dla tych tekstów było również poszukiwanie sensu życia, poznania czegoś tajemniczego, nieznanego, tabu, jak również aspekt odwiecznej walki dobra ze złem. To inne spojrzenie w prostej formie, choć nie do końca...
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-63548-53-7 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
(pełnej wersji publikacji)
1996
Dlaczego
Dłoń
Do gwiazd
Dom
Drabina
Głos
Ty
Jak
Jazda
Kamień
Kowal
Syn marnotrawny
Krzyk do M.
Kwiat
Moja wiedza
Mówią
My(sz)
Nadludzie
Nie chcę
Niewiele
Nie widzę
Niewolnik
Noc
Oczy
O pięknej
Opowieść dobra o pięknej, której blask Złego chmury otchłani nade mną skłębione przepędził
ósmy
Ostatni
Pieśń
Podziękowanie (rym 1)
Pomarańczowość
Poranek
Postanowienie
Powroty
Przepaść
On nadejdzie
Pustynia
Sekrety
Sieć
Siła
Słabość
Słona woda
Słońce
Śmierć
Spóźniony
Struny
Świt
Szept
Tam i Tu
To
Uśmiech
Walka
Wam
Gdzieś
Wrzaski w ogniu
(...ku pomocy)
Wspomnienia
Wycieczka
Wywiad
Zagadka
On
Żałość
Zamiana
(przyjaciołom i wszystkim – życzenie dobra)
Zielony
Nr 5
Ciemność
2012
InformacjaKamień
Zastygam
Zastygam na coraz dłużej
Coraz częściej nic prawie w końcu nie robię
I nic już,
Oprócz zastygania
W pokoju moim cichutko siedzę
I czasem jeszcze tylko stara gitara
Mąci cichy ten spokój, niepokój
Dźwięczy, rozbrzmiewa, koi pustkę
I ptak, co usiadł na parapecie, łebek przekrzywia
I też jej słucha
A ja zastygam sobie
I nic już nie robię
Nic prawie...
Kamienieję
Tak siedzę tylko obok siebie i patrzę
Rozglądam się wszędzie, oglądam, nic nie widzę
Coraz mniej mieszczę w głowie wyrazów
Co potrafią się w zdania ułożyć
I wypłynąć przez krtań jako słowa
W rozmowach
... i w nierozmowach
Proszę, proszę, jeszcze to potrafię
Więc proszę przytul swoją głowę do kamiennej mej piersi
I powiedz tak Cię proszę powiedz
A dobrze się wsłuchaj
Dobrze ucho przyłóż, przyciśnij dokładnie
Zanim stracę wiarę, śnieg przyprószy niepewność
Całkiem wreszcie zasypie
Powiedz tak wtulona
Czy pod tą piersią już kamienną prawie
Słyszysz?
Gdzież tam, nie bicie!
Najdelikatniejsze choćby pukanie słabiutkie
Powiedz, że w twym uchu lekkie choćby drgnięcie
Poruszone wibracją, że dobiegła stamtąd!
Jeszcze wyczuwalne
Powiedz tak wtulona
Że puk puk tam, życia mojego wyznacznik
Żyje jeszcze we mnie
Że tyka, że puka
Powiedz
_(31.12.2002)Syn marnotrawny
Bogatszy w pełną bólu sakiewkę
Cierpliwszy o cierpliwość
Upragniony spokoju
skalanego granic niepokojem
pewniejszy niepewności
czulszy o nieczułość
mocniejszy o słabość
stabilniejszy o chwiejność
zaradniejszy o bezradność
ślepy na przelewającą się już dawno wodę
spływającą po stole i parzącą już stopy
tak zajęty zliczaniem ziarenek herbaty
chcąc po prostu się napić
siedząc w samym jej środku – szukający pustyni
mądrzejszy o głupotę
syty głodem
i wyciągający z zapałem swą nagrodę
oto owoc wdzięczności
co w plecach mych
się tak jakoś niefortunnie znalazło tam
to czyjeś kiedyś za coś tam podziękowanie
świadom uciekania od swej świadomości
kruchej wiary
zatopiony w nicości wszystkości -
...pukam...
pokorniejszy o pokorę
uzbrojony w bezsilność
do bram Krakowa raz jeszcze
proszę by mnie przyjął
ofiarując w przytułek dzisiaj już nie suchą
a najmokrzejszą z mokrych
jedną krwawą swą łzę
co przez oko
wypłynęła prosto spod mojego serca
_(21.11.2002)Zagadka
Jak długo
ukryć zdoła człowiek
swe blizny
cały czas otwarte rany stare
i nowe wciąż nowe
te przybywające w najbardziej nieoczekiwanych momentach
tego nie wiem sam
Jak długo
wytrzymać może maska szczęścia
którą człowiek zakłada
budząc się i wychodząc każdego dnia
na uliczny bal przebierańców
i wreszcie
Jak długo
wytrzymać może człowiek
przykładający każdego ranka
ową maskę
na swoją oszpeconą bliznami twarz
choć cierpi
choć krew i ropa wycieka spod maski
on się uśmiecha
do swego uśmiechniętego przyjaciela
zgrzytając z bólu zębamiNr 5
Tam gdzie cienie i cisza
w zaułkach cywilizacji
chodzimy i nie chcemy patrzeć w dusze,
nie chcemy hałasu
i zapełnionych tramwajów
nie chcemy mówić nic, słyszeć nic,
nie widzieć nic
a widzimy
a wtedy demony się śmieją
my za to zamykamy oczy
by dotrzeć czym prędzej
do gabinetu nr 5
To tylko mały fragment całego zbioru, zachęcam do zakupu pełnej wersji książki elektronicznej "Po grudach, po ciemku, i po omacku", na mojej stronie internetowej ginter3.republika.pl znajdą Państwo również wiele tekstów pisanych z myślą o piosenkach.
Ginter Lopez