Po prostu miłość - ebook
Po prostu miłość - ebook
Ten ślub miał być jak z bajki. I prawie taki był. Meg i Brayan złożyli sobie przysięgę małżeńską, a teraz niecierpliwie czekają na narodziny ich wspólnego dziecka. Wszystko zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu. Dlaczego w takim razie Brayan musiał to wszystko zepsuć?
Meg znowu czuje się, jakby ktoś wyrwał jej serce.
Czy i tym razem podniesie się po takim ciosie? I czy Erick będzie umiał stanąć na wysokości zadania i po raz kolejny zawalczyć o swoją miłość?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8310-339-6 |
Rozmiar pliku: | 935 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Siedziałam w łazience jakiś czas. W końcu wstałam z podłogi, obmyłam twarz, umyłam zęby i zeszłam na dół do kuchni, by napić się wody. Ale cisza! Spojrzałam przez okno na zaparkowane przed domem dwa autokary i mnóstwo samochodów. Namiot, który stał w ogrodzie, miał zostać sprzątnięty dopiero po poprawinach. Spojrzałam na swoją dłoń, na której błyszczały obrączka i pierścionek zaręczynowy. Ten pierwszy, który dostałam zaraz po przyjeździe Brayana do Nowego Jorku, przełożyłam na lewą dłoń. Wszystkie były takie piękne! Na mojej obrączce wygrawerowano datę i imię Brayana, na jego widniał dopisek „NA ZAWSZE”. Niby to banalne, ale ja tak chciałam. Nalałam sobie wody i usiadłam na wysokim krześle stojącym przy kuchennej wyspie. Dopiero teraz poczułam, jak bardzo bolą mnie stopy. Dobrze, że na poprawiny miałam założyć wygodne buty na niewielkim obcasie.
Kiedy wychodziłam z kuchni, zobaczyłam, że drzwi gabinetu Ericka są uchylone. Usłyszałam męskie głosy, należały do Ericka i Gordona. Podeszłam bliżej.
– No i widzisz… teraz to już wszystko stracone… – mówił, a właściwie bełkotał Erick. Był nieźle wstawiony.
– Ile razy mam ci powtarzać, że to nie jej wina? Schrzaniłeś to, dałeś jej odejść i pozwoliłeś, by związała się z innym facetem. To do ciebie niepodobne – mówił zdenerwowany Gordon.
On też chyba nie był najtrzeźwiejszy, ale na pewno nie tak pijany jak Erick.
– A co miałem zrobić? Myślałem, że mnie nie kocha! Nie mogłem jej zmusić, by ze mną była!
W tym momencie usłyszałam głośny dźwięk, jakby ktoś w coś uderzył. Podskoczyłam i sama narobiłam hałasu. Niewiele brakowało, a wydałoby się, że stoję w korytarzu.
– Przecież to było oczywiste, że ona cię kocha! Każdy to widział, Brayan też. Tolerował to, bo nie chciał jej stracić, no i dopiął swego, bo właśnie została jego żoną, a nie twoją, idioto!
– Wal się, Fox! Nie wiesz, jak się teraz czuję. Brayan jest dla mnie jak rodzina. Kurwa, naprawdę go polubiłem, pokochałem jak brata. Autentycznie! Jest w jakimś sensie do mnie podobny, tylko nie ma jak ja kija w tyłku. Jest wyluzowany i bardziej wyrozumiały. Czy ty wiesz, że on chce jej pozwolić zrobić prawo jazdy na motor?
Nie powinnam była ich podsłuchiwać, ale ciekawość zwyciężyła. Stałam jak wmurowana.
– Dobry z niego chłopak, choć ma swoje problemy. On był uzależniony, tak?
– Tak, od alkoholu, narkotyków, leków i kobiet…
– To cholerne obciążenie. Meg o tym wszystkim wie?
– Chyba tak, to znaczy wie o trzech pierwszych. Nie wiem, jak przedstawił problem z uzależnieniem od seksu.
Nie wierzyłam własnym uszom. Brayan był uzależniony od seksu? Mówił, że miał wiele kobiet, że zdarzały się czasami naprawdę dziwne sytuacje, ale nie wspomniał o uzależnieniu! Erick przyznał się do uzależnienia, gdy opowiedział mi o werbowaniu kobiet. Ale Brayan nic takiego nie mówił. Czyżby naprawdę byli do siebie aż tak podobni? Kurwa, to niemożliwe! Tylko nie Brayan!
– Ich związek też charakteryzuje się dużą aktywnością seksualną. Zupełnie tak jak wasz, prawda?
– Niestety tak. Meg zawsze będzie dla mnie najbardziej niewinną osobą na świecie i to mimo tego wszystkiego, co wiem. Brayan doskonale wiedział, że nie jest doświadczona. Nakryłem ich kilka dni przed ślubem, gdy posuwał ją w sypialni.
– No co ty?! Nie żartuj! Nakryłeś ich? – Gordon aż pisnął z zaskoczenia. – Opowiadaj! – dodał.
Zagotowałam się. Miałam ochotę tam wejść. Cholera! Erick będzie mu teraz opowiadał? No, kurwa mać!
– To było jakoś po tym, jak Meg nakryła mnie z Tanishą po koncercie Bouchera. W sumie jesteśmy kwita, tyle że kiedy ich zobaczyłem, miałem ochotę albo na nich patrzeć, albo się przyłączyć. Rozumiesz to? Ja miałbym dołączyć do nich…
– Dziwne, fakt.
– Nigdy w życiu nie zgodziłbym się na trójkąt z Megan, ale gdy ich wtedy zobaczyłem… Była naga, taka rozgrzana… jej skóra była taka delikatna, świeża, zaróżowiona… Kurwa, mówię ci! Tyle czasu minęło, a ja wciąż jej pragnę.
– Nie dziwię się, jest piękna, choć za szczupła. Gdy się poznaliście, miała bardziej kobiece kształty. Ale biust jej został. Cycki ma idealne, co?
Nie podobał mi się sposób, w jaki o mnie mówili. Z drugiej strony cóż… przecież to byli faceci.
– Idealne? Gordon, ona cała jest idealna! Piersi ma cudowne… ale najbardziej kręci mnie jej tyłek. Zawsze chciałem się do niego dobrać, ale nie miałem odwagi proponować, bo wiedziałem, że by się na to nie zgodziła.
– Nie uprawialiście seksu analnego? – Gordon był wyraźnie zdziwiony.
Naprawdę powinnam była już dać sobie spokój i iść na górę, ale ciekawość była silniejsza. Słuchałam dalej.
– Nie – westchnął Erick. – Ale i tak seks, jaki z nią uprawiałem, był najlepszy w całym moim życiu. Wiesz o co chodzi… Zawsze to kobiety robiły to, czego chciałem, przejmowały pałeczkę, by mnie zadowolić, a ja traktowałem je jak zwykłe dziwki.
– Bo to były dziwki… – dopowiedział Gordon.
– No, w większości, choć Monica to była inna bajka.
– Nie wymawiaj przy mnie jej imienia! Nienawidzę tej szmaty! – wrzasnął Gordon.
– Wiem, że to, co zrobiła, jest niewybaczalne, ale kryje się pod tym coś głębszego. Obawiam się, że Filip miał na nią coś więcej i dlatego zrobiła to, co zrobiła. Szantażował ją, miał nagrania, jak ją pieprzył, wiedział o jej ciemnych interesach. Moi ludzie pracują nad tą sprawą, by jej pomóc.
Nie mogłam uwierzyć, w to, co usłyszałam. Erick chciał pomóc Monice?!
– Słucham? Chcesz jej pomóc?! Popierdoliło cię?! – Gordon nie krył oburzenia.
– Ona nie miała pojęcia, co dokładnie planował Filip. Wiedziała tylko o porwaniu Adama, o tym, co zrobił, dowiedziała się ode mnie podczas widzenia.
– Widziałeś się z nią?! – wrzeszczał Gordon.
– Tak. Była przerażona i roztrzęsiona. Przepraszała i zarzekała się, że nie miała o niczym pojęcia, że Filip ją też zaskoczył.
– A ty jej wierzysz?!
– Tak, wierzę jej, akurat tym razem jej wierzę.
Że co?! Byłam oburzona, miałam ochotę wejść do pokoju i zrobić mu awanturę. Okłamał mnie! Powiedział, że nie będzie jej pomagał! Dupek!
– Zadziwiasz mnie, ale skoro mówisz, że faktycznie o niczym nie wiedziała, to możliwe, że tak było. Co jednak nie zmienia faktu, że nadal jej nienawidzę. Chciała zniszczyć moje małżeństwo…
– Wiem, Gordonie. Monica nie jest niewiniątkiem, ale w tym przypadku jest ofiarą. Zrobię wszystko, by jej pomóc. Została oskarżona o współudział w porwaniu i usiłowaniu podwójnego zabójstwa, grozi jej dożywocie.
– Nie sądzisz, że zasłużyła sobie na to wszystko? Zważywszy na to, co robiła wcześniej…
– My też to robiliśmy, Gordonie. Wyszukiwaliśmy kobiety, pieprzyliśmy je, by potem zwerbować do agencji…
– To co innego!
– Pieprzysz głupoty! Jak „innego”? „Innego”, bo co? Bo nie wnikaliśmy, co dalej się z nimi dzieje?
Ponownie usłyszałam ten głośny dźwięk. Byłam pewna, że Erick w coś uderzył, by dać upust emocjom.
– Nie zmuszaliśmy żadnej do niczego, a Monica zmuszała niektóre z nich. Uzależniała od narkotyków, stosowała przemoc fizyczną i psychiczną! Zastraszała je.
– Wiem, kurwa, wiem! I to mnie boli! Jak mogliśmy o tym nie wiedzieć?
– One się bały. Pamiętasz Vivienne?
– Vivienne… Taka ruda?
– Tak, ta.
– Ale to ty ją zwerbowałeś, nie ja.
– Mniejsza z tym. Któregoś razu, jeszcze zanim wziąłem ślub z Jennifer, gdy się z nią spotkałem, dała mi do zrozumienia, że chciałaby zrezygnować. Dopiero teraz uświadomiłem sobie dlaczego. Miała wtedy siniaki na nogach. Skłamała, że jeździła konno i spadła.
– Marina też często miała siniaki, ale ona lubiła specyficznych klientów. Dostawała za to dodatkową kasę.
– Ona spotkała się z Meg. Wiesz o tym?
– Wiem. Na szczęście nie powiedziała za dużo, ostrzegła ją nawet. Powiedziała, że Monica coś knuje z rosyjską mafią.
– Kurwa, szkoda dziewczyny, Monica miała na nią ogromny wpływ. Nawet ją lubiłem, zawsze była taka wesoła.
– Ech… Chyba pora spać, dziś są poprawiny.
– Jennifer już śpi, narzekała, że porobiły się jej pęcherze na stopach. A ty co? Idziesz do Any?
– Sam nie wiem, chyba potrzebuję być sam.
– Nie zadręczaj się. Nic już nie zrobisz.
– To co? Radzisz mi iść i zerżnąć Anastazję, by się zrelaksować?
Usłyszałam ironiczny śmiech Ericka.
– Myślę, że porządne bzykanie lub chociaż dobra laska na pewno ci nie zaszkodzą, stary!
– Gordonie Fox, gdyby słyszała pana pańska żona! – Erick się roześmiał.
– Na szczęście nie słyszy! Bo by mnie chyba zabiła! – stwierdził Gordon.
– Chodź spać. Muszę być wypoczęty na poprawiny.
– Jasne.
– Dzięki za rozmowę. Zawsze można na ciebie liczyć, stary!
Kiedy usłyszałam ich pożegnanie, wpadłam w popłoch. Uznałam, że nie zdążę wrócić do sypialni, postanowiłam więc pobiec do kuchni. Niestety, po drodze zahaczyłam o komodę i upadłam jak długa na posadzkę.
– Aua! – zajęczałam z bólu. – Kurwa mać! – zaklęłam na głos, bo akurat uderzyłam się w mały palec.
W tym czasie z pokoju wyszli Erick i Gordon. Na mój widok bardzo się zdziwili. Zupełnie nie rozumieli, co tu robię.
– Co ty robisz? – zapytał Erick, podszedł do mnie i przyglądał mi się ciekawie.
– Przewróciłam się przez tę pieprzoną komodę! – warknęłam i z całej siły uderzyłam w paskudny mebel. Cała ja… Teraz na dodatek bolała mnie jeszcze ręka.
– Oj, niezdaro! – Erick ujął moją dłoń i pocałował delikatnie.
– Ericku, mieliśmy iść spać – przypomniał Gordon.
– To idź. Znasz drogę – odrzekł Erick, zupełnie na niego nie patrząc.
– Ericku! – Gordon był naprawdę zły.
– Idź, proszę cię.
Przez chwilę w ciszy mierzyli się wzrokiem. Potem Gordon bez słowa poszedł do pokoju.
Erick tymczasem ujął moją dłoń i pomógł mi wstać.
– Dziękuję – powiedziałam.
– Znowu źle się poczułaś? – zapytał zmartwiony, gdy zajęliśmy miejsca w kuchni przy wyspie.
– Tak, obudziły mnie nudności i zeszłam się napić – skłamałam naprędce.
Ulżyło mi, że się nie zorientował, że podsłuchiwałam ich rozmowę. Choć to, co usłyszałam o Brayanie, naprawdę mnie zastanowiło. Czy był uzależniony od seksu? Jeśli tak, czy to się jakoś leczy? Erick chodził chyba na jakąś terapię, ale najwyraźniej niewiele pomogła.
– Kiedy masz następną wizytę u lekarza? – zapytał spokojnie Erick, wyjmując z barku szklankę do whisky. Napełnił ją do połowy i natychmiast upił duży łyk.
– Za dwa tygodnie – odpowiedziałam cicho. – A tobie jeszcze mało? Nie podoba mi się, że tyle pijesz – powiedziałam.
Słysząc moje słowa, zaczął się śmiać.
– No cóż… – odłożył szklankę na granitowy blat i podszedł do mnie.
Stanął naprzeciw mnie w taki sposób, że byłam unieruchomiona. Spojrzałam na niego zaskoczona. Co on wyprawiał? Odchyliłam się, ale za plecami miałam tylko kuchenny blat, a po bokach jego silne ręce.
– Jestem dorosłym chłopcem i mogę robić to, na co mam ochotę, prawda? – powiedział, patrząc na mnie charakterystycznym wzrokiem.
O nie! Ja to znam! Muszę stąd uciekać, bo źle się to skończy.
– Czasami mam wrażenie, że jesteś dzieckiem, a nie dorosłym facetem – odparłam, próbując zachować spokój.
– Oj, maleńka, mógłbym ci teraz udowodnić, jakim dojrzałym facetem jestem! – szepnął Erick, przysuwając się do mnie niebezpiecznie blisko.
Na udzie poczułam jego erekcję.
– Ericku! – zapiszczałam, zaskoczona jego zuchwałością.
– No co? Zmieniłaś zdanie? – prowokował, nie spuszczając ze mnie wzroku.
– Nie będę z tobą rozmawiać, gdy jesteś w takim stanie. Puść mnie! Chcę iść spać! – starałam się mówić spokojnie, ale nie było to łatwe. Erick był pijany, nie wiedziałam, jak się zachowa.
– Twoim zdaniem jestem nietrzeźwy?
Kiedy nachylił się nade mną, poczułam gorzki zapach alkoholu, ale też woń jego ciała. Pachniał cudownie.
– Alkomat na pewno nie zaświeciłby na zielono – oznajmiłam złośliwie.
– Oj, ty i ten twój cięty języczek. Uwielbiam to w tobie…
W tym momencie zdecydowanym ruchem dotknął mojej brody. Jego zachowanie tak mnie przeraziło, aż pisnęłam cicho. On jednak się tym nie zraził. Przez chwilę wpatrywał się we mnie, a potem zamknął oczy. Miałam wrażenie, że próbuje się opanować. Słyszałam jego szybki oddech. W końcu otworzył oczy, pocałował mnie w policzek i powiedział:
– Idź spać, Meg.
– Właśnie taki mam zamiar – odpowiedziałam i potrząsnęłam głową.
Erick puścił moją brodę i zrobił krok w tył. Zsunęłam się ze stołka i obciągnęłam koszulkę, która podwinęła mi się, odsłaniając pupę.
– Dobranoc, Ericku – rzuciłam szybko i czym prędzej wyszłam z kuchni.
W sypialni zerknęłam na zegarek, dochodziła siódma rano. Wskoczyłam do łóżka i wtuliłam się w pochrapującego męża. Oczywiście zajmował całe łóżko, nogę i rękę trzymał na mojej połowie, może szukał mnie we śnie. Mamrotał coś niezrozumiale pod nosem. Pocałowałam go w obojczyk i położyłam głowę na jego piersi. Zamknęłam oczy, a po chwili zasnęłam.
Brayan próbował mnie dobudzić, bo zaraz miały się rozpocząć poprawiny. Była pierwsza po południu, na czternastą zaplanowano uroczysty obiad. Byłam nieprzytomna i nie miałam ochoty wstawać, a tym bardziej schodzić na dół do gości. Wiedziałam, że beznadziejna ze mnie gospodyni, ale nic nie mogłam na to poradzić. Byłam nieludzko zmęczona, w dodatku fatalnie się czułam – nadal bolał mnie brzuch.
– Wstawaj, śpiochu! Wyśpisz się jutro, a dziś mamy obowiązki – mówił Brayan.
– Oddam wszystko za kawę z mlekiem! – powiedziałam, przekręcając się na bok i zakrywając oczy przed promieniami słońca wpadającymi do naszej sypialni.
Był bardzo ładny, słoneczny dzień. Idealny na poprawiny. Cholera! Gdyby padało, goście szybciej by pojechali.
– Dobrze wiesz, że nie możesz. No już, wstawaj! – Brayan zaśmiał się i klepnął mnie w pupę.
– Męczysz ciężarną żonę, to chyba jest karalne – zagroziłam, po czym zakryłam głowę poduszką.
Z dołu dochodziły naszych uszu głosy rozbawionych gości.
– Nie będę powtarzał! Masz pół godziny i widzę cię na dole, przy moim boku! – Tym razem Brayan nie żartował. – Pół godziny! – powtórzył i wyszedł z sypialni.
– Spadaj – powiedziałam cicho i nakryłam się kołdrą.
Minęło kolejne dziesięć minut, zanim zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Nawet nie patrzyłam w lustro, nie chciałam się dołować. Wzięłam szybki prysznic. Przyjemnie chłodna woda trochę pobudziła mnie do życia. Zawinęłam włosy, a potem usiadłam przed toaletką, by zrobić makijaż.
Koleżanka Kim, która mnie malowała, pokazała mi kilka sztuczek. Nałożyłam lekki krem wyrównujący koloryt, użyłam też brzoskwiniowego różu, który sprawił, że wyglądałam rześko. Pociągnęłam tuszem rzęsy, usta pomalowałam diamentowym błyszczykiem, na powieki zaś nałożyłam lekki waniliowy pigment, który rozświetlił oko. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze – wyglądałam naprawdę dobrze, makijaż może zdziałać cuda. Zadowolona z siebie nakręciłam włosy na termoloki i poszłam do garderoby po sukienkę. Zdjęłam z wieszaka śliczną kremową bombkę uszytą z kilku warstw cieniutkiego tiulu, sukienka była lekka i zwiewna. Na nogi założyłam czółenka na platformie w kolorze nude. Były bardzo wygodne i nie tak wysokie jak wczorajsze obuwie, więc czułam się w nich stabilnie. Odczekałam dwadzieścia pięć minut i zdjęłam wałki, następnie spryskałam loki lakierem. O dziwo, tym razem nie napracowałam się, układając fryzurę. Wpięłam we włosy złotą ozdobną spinkę w kształcie kokardki. Diamentowe kolczyki, które dostałam od mamy, razem z bransoletką dopełniały obrazu całości. I tak po pięćdziesięciu minutach byłam gotowa. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i wzięłam głęboki oddech. Przerażała mnie myśl o tym, co mnie czekało.
– Miało być pół godz…! – krzyknął Brayan. Wściekły wszedł właśnie do sypialni. Na mój widok urwał w pół słowa.
Widziałam, że zrobiłam na nim wrażenie.
– Jestem już gotowa! – powiedziałam, uśmiechając się do niego.
– No dobrze, wygrałaś. – Ton jego głosu był już znacznie łagodniejszy. Brayan podszedł do mnie i objął w pasie. – Jak ty to robisz? – zapytał.
– Co? – udałam, że nie wiem, co ma na myśli.
– Za każdym razem, gdy cię widzę, zapiera mi dech w piersiach – odpowiedział, a potem pocałował mnie w policzek.
– Ach, ma się ten urok osobisty! – rzuciłam i by się z nim podroczyć, zatrzepotałam rzęsami.
– Lepiej chodźmy. Wszyscy już czekają – powiedział i wziął głęboki oddech.
Znowu się uśmiechnęłam i przygryzłam wargę. Zrobiłam to z premedytacją.
– Jeśli jeszcze raz to zrobisz, goście umrą z głodu, czekając na obiad! – dodał całkiem poważnie.
Widziałam, że teraz chętnie by ze mną został sam na sam. Nie odpuszczałam, otarłam się prowokacyjnie o jego udo, a on znieruchomiał.
– Dlaczego? – zapytałam i przygryzłam wargę.
– Bo mam ochotę cię zerżnąć, gdy jesteś w tej sukience! – odpowiedział i wciągnął głośno powietrze.
– To dlaczego tego nie zrobisz? – Delikatnie dotknęłam palcem jego ust.
– Bo mam inne plany, kiedy będę kochał się z moją żoną po raz pierwszy legalnie i oficjalnie! Chodź! – Wziął mnie za rękę i wyprowadził z sypialni.
Zaskoczona i rozczarowana, a zarazem podekscytowana tym, że coś zaplanował, dreptałam za nim, stawiając małe kroki.
Na dole spotkaliśmy Kim i Roba. Na szczęście nie pytali o to, co się wczoraj stało, co jednak bardzo mnie zdziwiło. To nie było w stylu mojej siostry, ale dla mnie lepiej. Możliwe, że Brayan poprosił, by nie poruszać tego tematu. Ciekawe, czy moja mama to uszanuje.
W namiocie zmieniono dekoracje, z typowo weselnych na bardziej klasyczne. Zniknęły ozdoby z lodu i kwiatów. Nasze oczy cieszył widok wyjątkowo spokojnego oceanu. Choć był już wrzesień, woda była jeszcze na tyle ciepła, że nabrałam ochoty na kąpiel. Wiedziałam jednak, że nie mogę sobie na nią pozwolić, nie mogłam ryzykować przeziębienia. Goście już czekali, nikt nie wyjechał wcześniej, nadal byliśmy w komplecie. Postanowiłam rozwiać wszelkie wątpliwości i ogłosić oficjalnie, że jestem w ciąży, byłam pewna, że mama i tak wszystkim powiedziała. Przeprosiłam na chwilę Brayana i podeszłam do kogoś z obsługi z prośbą, by zorganizował mi mikrofon. Stanęłam na miejscu, gdzie wczoraj grał zespół, i wzięłam głęboki oddech.
– Czy mogę prosić o chwilkę uwagi? – powiedziałam.
Mój głos rozbrzmiał w namiocie i spojrzenia wszystkich zgromadzonych spoczęły na mnie. Widziałam rodziców, teściów, przyjaciół, a także Ericka, którego trudno było przydzielić do którejkolwiek grupy. Mimo że kilka godzin temu był pijany w sztok, teraz w szarych flanelowych spodniach i białej lnianej koszuli wyglądał rewelacyjnie.
Gdy rozmowy ucichły, uśmiechnęłam się i kontynuowałam swoje wystąpienie:
– Chciałam wszystkich bardzo serdecznie przeprosić wczorajsze zajście. – Spojrzałam w stronę taty, który patrzył na mnie i uśmiechał się lekko. – Jak już pewnie większość z was wie, spowodowane to było tym, że jestem w ciąży – wypaliłam.
– Tak szybko? Przecież dopiero co była noc poślubna?! – zażartował któryś z moich wujków.
Po jego słowach wszyscy wybuchnęli śmiechem.
– Dziś zaczyna się ósmy tydzień, wujku – doprecyzowałam.
W tym momencie podszedł do mnie Brayan, objął mnie i pocałował w policzek.
– Chcieliśmy podziękować za cudowne wesele, mimo że skończyło się ono dla nas wcześniej, niż zamierzaliśmy – powiedział do mikrofonu mój mąż.
Rozległy się oklaski. Powoli zeszliśmy z podium i udaliśmy się do stolika. Właśnie podano obiad, ale mój żołądek niestety niczego nie przyswajał. Jedyne, co mogłam zjeść, to kawałek bagietki, którą podano do zupy. Rozejrzałam się po sali i stwierdziłam, że wszyscy byli w wyśmienitych humorach. Mojej mamie chyba przeszła złość, w ogóle nie nawiązywała do wczorajszego zajścia. Obok nas siedzieli Alex z Tomem (mój przyjaciel miał ogromnego kaca) oraz Erick i Anastazja, która wyglądała jak zawsze nienagannie. Chyba jako jedyna z gości nie miała humoru. Zauważyłam także, że Eliot i James dopięli swego. Byłam przekonana, że bzyknęli moje kuzynki, bo siedzieli z nimi przy stole i migdalili się. Na ich widok zrobiło mi się niedobrze. Dzisiaj jeszcze musieli zachowywać się poprawnie, ale jutro wyjadą i zapomną imiona dziewczyn, o ile w ogóle je pamiętali.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki