Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

po tamtej stronie - ebook

Format:
EPUB
Data wydania:
28 kwietnia 2023
74,00
7400 pkt
punktów Virtualo

po tamtej stronie - ebook

„Wypróbowany w bojach przyjaciel” pisał o Wacławie Tkaczuku (1942–2018) Edward Stachura, o Tkaczuku znanym ze swojej pracy dziennikarskiej, krytycznoliterackiej, translatorskiej, a przede wszystkim z pracy w Programie II Polskiego Radia i z legendarnej audycji „Wiersze z gazet i czasopism”. Ale Tkaczuk był również poetą - choć wydał za życia zaledwie trzy tomy poetyckie i przyznawał się do około stu pięćdziesięciu wierszy – wyjątkowo charakterystycznym, oszczędnym w słowie, uważnym. "O poezji można mówić tylko wtedy, kiedy się ją czyta, gdy obcuje się z tekstami. To zasada, której chciałbym pozostać wierny. Ideałem byłaby sytuacja, w której wiersz jawiłby się jako rzecz. Daję ci wiersz, daję ci rzecz. Takie urzeczowienie wiersza to wspaniały akt” - deklarował.
"Po tamtej stronie" jest zbiorem przedstawiającym całość dorobku poetyckiego Wacława Tkaczuka, począwszy od bardzo wczesnego debiutu poetyckiego w 1956 roku. W tomie znalazły się również niepublikowane nigdy wcześniej rękopisy oraz zdjęcia z archiwum z poety.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8196-614-6
Rozmiar pliku: 5,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

***

Jabłoneczko, twoje gałązki

obracają talerz nieba.

Chyba już nigdy nie zobaczę sadu, w którym tak

żarliwie modliłem się do jabłonki. Miałem wtedy osiem lat.

Niewiele zmieniło się od tego czasu. Nadal nie umiem

powozić końmi ani kosić trawy… Któż mógłby z czystym

sumieniem oddać mi lejce albo kosę?

Przy służbowym stoliku kelnerka zapisuje ołówkiem

zbędne formularze. Przesuwa drewniane gałki liczydła.

Odpędza wyliniałego kota. Kiedy staje się zbyt natarczywy,

wyrzuca go za drzwi. Potem wyciera ręce o listek fartuszka.

Jabłoneczko, twoje gałązki

obracają talerz nieba.***

Tyle łzawych listów rozesłanych po świecie.

I jeszcze butelki po winie, rzucone w trawę.

Zeszłej nocy wyszli z kościołów święci. Ach,

jak lekko kroczyli!… Minęli. Znowu śnię,

zamiast utwierdzać się w czci dla zasad

grzeczności. Nic to. Wystarczy, jak zwykle,

oczyścić buty, a raz jeszcze błyśnie światło

złotego podziału odcinka, zaskomli

u nóg przestrzeń, jaka nas dzieli, gdy

zgodnie z twą wolą odchodzę od zmysłów – do zdania.***

Nie spojrzałem ani razu na ciebie, do

czoła zawstydzonego kleił się listek,

drżący do dziś na cytrynowej witce.

Żegnać się trzeba. Czy jeszcze i teraz

nie wyznam mojej miłości? Wiem,

wszystkiego się domyślasz. Trochę

to ciebie śmieszy, trochę niepokoi.

Wybieram swój los i promień jeden,

zezwoliwszy, by gwiazda odeszła, czy

upadła w zmierzwione zboże, kłos

niedojrzały wciskając w ziemię. Losy

twoje ty dojrzysz jeszcze tego wieczoru,

kiedy płomień ogniska rozluźni

węzeł żywicy, roztrwoni łzę orkiestry.***

Kwiaty. Tu pamięć przystoi o łodygach:

To jednak jest zwalona w lesie sosna,

spełzłe lustro lub deska co najmniej,

i nawet kwiaty pochłonął potok owsa,

róże raz tylko zapachniały – w stajni.

Ach, na metalu mierzwi się włos płowy,

gdy pod kołami wozu tli się koci dygot.

Wkrótce śnieg runie z tajnych pokładów,

gdzie przeciągają strunę obłoki mroźne.

I teraz właśnie owinięte onucą podkowy

winny zadźwięczeć na bruku głośniej:

Tak godzi się wracać do wiśniowego sadu.

1959 r.***

To znów perkusja. To śnieg ogniem się zajął.

Od śreżogi drgnęła, o świcie, igła w kompasie.

To bal się toczy. To korę z jabłoni drze zając.

Śmieszne, jak ramię obnażone trwoży.

Że północ bije? To już, zaiste, nic nie znaczy.

Kto jeszcze zechce dojść tu czegoś, kto zasię

z rozmysłem siebie zdradzi czy wyśmieje?

Po tanie wino dziś Młodsi ode mnie – w kolejce:

Niech się wydaje, że czas wątek znowu podjął.

A krew nasza, gdzie dopływa? Do laboratoriów

zaledwie. Próby przechodzi w poradni „W”.

Takie to są patykiem malowane dzieje.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij