Po tęczy - ebook
Po tęczy - ebook
Sosnowski raz jeszcze zmienia styl, wymija schematy, komplikuje czytelnicze przyzwyczajenia. Lektura Po tęczy to spotkanie z poezją, której język w żadnym momencie nie okazuje się zawodny, raz po raz układając się w konieczne konstelacje na skomplikowanej mapie literatury.
Spis treści
[Kamieniołomy stawały się coraz liczniejsze]
[wypada daleko chociaż może w wannie]
[Godzi się/ uczcić ten blask]
[Tak więc płynęły dni i nic się w istocie nie działo]
[czy na tym dnie może być piosenka]
[Mihi i Tibi w jednym stały domu. Studiowały]
[W życiu codziennym rzadko używamy]
[Miłość jak malinowy chruśniak z wódką na dużym lodzie]
[W życiu codziennym rzadko używamy]
[Chciałem Ci napisać o wielu rzeczach]
[See, obrazki! I'm your Touchstone Pictures]
[Chętnie utożsamiałem się z promami]
[Poszukując utraconego ciepła, jeździłem do Helu]
[Co dzisiaj znaczą wszystkie twoje niebagatelne]
[Mihi i Tibi w jednym stały domu. Studiowały]
[Pokazujesz ładny grzyb drzemiący na twojej dłoni]
[To kto z widmem na karku?]
[Niezmiennie cenna jest neantyzyna]
[A pojawi się w oknie? Zatańczy przy róży]
[Dziwnieśmy dziś sformatowani i skompresowani, Panie]
[Był tu samochód na babilońskich numerach]
[Kamieniołomy stawały się coraz liczniejsze]
[Przepraszam]
[W porządku]
[Bo pan wciąż chce tylko cmokać, kończyć i zamykać]
[Pan wciąż chce tylko cmokać, kończyć i zamykać]
[Stawiam na rozkosz z nieznajomą panią]
[o/ leu/ leu]
[Niestrudzenie przetaczają przetaczają przetaczają]
[Zamawiam wodę powietrze ziemię ogień ogień]
[jedziemy brzegiem kanału Mazurskiego]
[Miką/ czArną frędzlą/ tworzyŁy plamy]
["Wylogowałeś się" i co "dalej"?]
Nota
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65358-69-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kamieniołomy stawały się coraz liczniejsze, aż wreszcie wypełniły cały krajobraz – sześciany podobne domom, gładkie jak płyty, wsparte jedne na drugich, spiętrzone i pogmatwane, były jak niemożliwe do rozpoznania potężne ruiny jakiegoś zaginionego miasta. Lecz sama furia ich chaosu przywodzi na myśl raczej wulkany, potopy, wielkie nieznane kataklizmy. Fryderyk mówił, że są tu od początku świata i pozostaną aż do końca. Rozaneta odwracała głowę twierdząc, że „chyba zwariuje”, i szła zrywać wrzosy. Małe liliowe kwiatuszki, przytulone jedne do drugich, tworzyły plamy nierównej wielkości, a osypująca się dołem ziemia obrzeżała czarną frędzlą skraj połyskujących miką piasków.
Flaubert, Szkoła uczuć* * *
wypada daleko chociaż może w wannie
czy pod natryskiem lecz tylko w hotelu
w szklanej kabinie z jasną czaszą wody
(szkło granitowe ciemne hartowane)
gadając tylko z szumem ciepłej wody
i dziękując uprzejmie za to że tak ciepło
śniła się wiosna raz lato raz jesień
pisząc na wodzie tylko zamki i sezony
skończone androny
czy na świeżym powietrzu w ładnej okolicy
może w lasku nad rzeką lub na benzynowej
stacji w Szeligach albo pod Giewontem
śniła się zima biegło się w szeregu
zima się nie śni to przestałem biecPo tęczy
Andrzej, jak jasno!
Georg Büchner
Godzi się
uczcić ten blask. Ktoś
szarpie mnie za rękaw,
zaprasza do lustra, kto
ściele lustro i wiesza
światło jak most, biel
czasu na wprost w tu-
nel jesieni, remisję
barw, eksmisję liści,
fugę do dna. Ale kto
z łuną na karku
w martwe odchodzi stulecie,
ten zabrał obłęd w zegarku,
tego już nie ma na świecie.
Przepraszam.
Tak więc płynęły dni i nic się w istocie nie działo.