- W empik go
Poborowy - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 października 2021
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Poborowy - ebook
Jest to opowieść o wojsku, jaką nasz autor książki przeżył na prawdę, służąc ojczyźnie w latach 1990 — 92. To barwna historia godna przeczytania …
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8273-133-0 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Poborowy
Był dzień 26 lipca 1990 roku, godzina 17.30 stałem na peronie stacji kolejowej w Raciborzu, peron pierwszy, z biletem do wojska w ręce. W dodatku był to dzień moich 19 — tych urodzin, jeszcze w taki sposób ich nie spędzałem, oryginalnie przyznacie to sami. Ja chłopak z małej miejscowości pierwszy raz wybierałem się w tak daleką podróż, nie wiedząc tak na prawdę co mnie czeka. Nieuchronnie wybiła godzina odjazdu pociągu relacji Racibórz — Suwałki. Zająłem miejsce przy oknie aby podziwiać widoki, ostatni raz w cywilu. Na tą okazję miałem w reklamówce pół litra czystej wódki, na otarcie łez. W tą podróż jechało razem ze mną kilka wagonów młodych ludzi, z różnych stron. Okazało się bowiem że nie tylko ja mam ten honor i przyjemność, następne 18 miesięcy swego życia poświęcić ojczyźnie. Której jak wiadomo nie odmawia się w potrzebie. Czas mijał wolno, kolejne nazwy miejscowości migały mi przed oczami za szybą wagonu. Jak to w życiu bywa, szybko nawiązałem nowe znajomości, pomogła w tym gorzałka która teraz smakowała jak nigdy przedtem. Był to pociąg pospieszny, i tak faktycznie było ale tylko do Olsztyna. Bo potem szybkość diametralnie zmalała. Mieliśmy wysiąść w miejscowości Drygały, już widziałem wojskowe autobusy, które miały nas przewieść do jednostki. Ale o dziwo pociąg się nie zatrzymał, tylko pojechał dalej ku uciesze nas wszystkich. Bo wolność nasza przedłużyła się o kilka dodatkowych godzin. Pociąg zatrzymał się w Ełku i tam też wysiedliśmy, zmęczeni, skacowani, nie- wyspani. Trochę pokręciliśmy się po mieście, w kiosku ruchu kupiłem pocztówkę. Skreśliłem kilka ostatnich słów na wolności i wysłałem ją do domu. Po krótkim posiłku udaliśmy się na stację, trzeba było przecież jeszcze tego dnia stawić się w jednostce. No i wysiedliśmy w końcu w Drygałach, szybko nas wsadzono do autobusu, gdy już był pełen rekrutów ruszył przez las. Na moje oko jechaliśmy kilka kilometrów, może z osiem. Gdy dotarliśmy na miejsce, naszym oczom ukazały się stare, przedwojenne budynki z czerwonej cegły. Biało — czerwony szlaban uniósł się do góry i zajechaliśmy na plac. Drzwi autobusu otworzył jakiś oficer, rangi nie pamiętam. Zresztą wtedy jeszcze nie wiedziałem kto jest sierżantem a kto majorem. Dopiero mieliśmy się tego uczyć. Kazano nam wszystkim wysiąść i ustawić się w dwuszeregu. Pobrano od nas dowody osobiste i książeczki wojskowe oraz bilety ze skierowaniem. A potem komenda w prawo zwrot, na przód marsz. Ustawiliśmy się w kolejce do fryzjera, nie było mowy o wymyślnej fryzurze, ścięli nas na krótko, jak najbliżej skóry. Po fryzjerze był magazyn z mundurami, ściągaliśmy swoje cywilne ubrania, pakowaliśmy je do worków a następnie ubieraliśmy się w mundur polowy moro. A drugie wyjściowe trzymaliśmy w rękach. Dostaliśmy też dwie pary butów ( opinaczy ), jedne na co dzień a drugie wyjściowe. Potem podzielono nas na grupy, każda trafiła na inny pododdział, ja dostałem się na III baterię. Sala nasza znajdo-wała się na pierwszym piętrze, metalowe prycze, okno z widokiem na hałdy węgla. Pewnie opodal była kotłownia. Po jakimś czasie krzyk funkcyjnego, pora wyjścia na kolację, pierwszy posiłek w wojsku. Znowu zbiórka, wymarsz przed budynek, stanie w rzędzie aby wejść na stołówkę. A tam okienko w ścianie, z którego się pobierało posiłek. Najpierw aluminiowa taca do ręki, na którą się kładło kubek z kawą zbożową i talerz na którym była kostka margaryny, drzem truskawkowy itp. Zanim usiadłem do stolika, już kazali wstawać. Dobrze że chleb był pokrojony w koszykach, chwyciłem kilka kromek, schowałem je do bocznych kieszeni spodni, aby potem w wolnej chwili zjeść. Znowu zbiórka w dwu szeregu, marsz na pododdział. Wieczorem sprzątanie rejonów; korytarz, sala, umywalnia nie licząc kibli. O 22.00 cisza nocna, wojsko śpi do 6.00 rana. Jaka była moja pierwsza noc w wojsku, na pewno nieszczególna. Sypianie w pasiastej piżamie, przykryty kocem i prześcieradłem, na sprężynach które się wbijają w każdą część ciała. Noc minęła nawet nie wiem kiedy, rano poranna zaprawa czyli bieg na trzy kilometry przez las. Bez koszulek, w samych szortach ( atramentach ) i w opinaczach na nogach, nie pamiętam kiedy ostatnio tak długo biegłem, może w szkole podstawowej. Po powrocie z zaprawy toaleta poranna; mycie, golenie, wypróżnianie się, ubieranie w mundur, ścielenie łóżek, na taborecie układanie piżamy w kostkę. Potem zbiórka na śniadanie, apel poranny i wyjście na zajęcia. Trafiłem na szkółkę, a że to były wojska rakietowe więc uczyliśmy się budowy rakiet i takie różne rzeczy z tym związane. A po obiedzie i apelu południowym musztra aż do kolacji. I tak dzień w dzień aż do przysięgi, która nastąpiła pierwszego września czyli po pięciu tygodniach. Przysięga to był cyrk na kółkach, najpierw msza święta, potem przemarsz przed trybunami gdzie stali dowódca jednostki wraz ze swoją świtą. No i gośćmi co przybyli ze wszystkich zakątków Polski. Do mnie na przysięgę przyjechał jedynie brat i kolega, ze względu na dość daleką odległość no i datę, rozpoczęcia roku szkolnego. Z racji tego święta dostaliśmy przepustki na 72 godziny, jak w trzy dni pojechać do domu, odpocząć i wrócić jednocześnie, ale daliśmy radę. Po powrocie do jednostki wszystko wróciło do normy; musztra, zaprawa poranna, sprzątanie rejonów, posiłki, wykłady na uczelni, sen. W weekendy wieczorami funkcyjni puszczali nam na świetlicy filmy, wtedy jeszcze z kaset VHS, za które oczywiście pobierali opłatę. Jak ktoś z młodych miał pieniądze, to mógł sobie pozwolić na chwilę przyjemności, ci co nie mieli grosza przy duszy w tym czasie sprzątali rejony aż do słynnej 22.00. A czasami nawet dłużej, jak się jakiemuś funkcyjnemu coś nie spodobało. Pod koniec szkółki zdawaliśmy egzaminy z tego co się do tej pory nauczyliśmy. Tak więc na moim pagonie pojawiła się pierwsza belka, jak się później okazało — ostatnia. 16 października dostaliśmy rozkazy wyjazdu i przydziały do jednostek bojowych, po każdej szkółce nowi elewi rozjeżdżali się po Polsce, celem zasilenia szeregów. Ja wraz z innymi kolegami trafiłem na pomorze zachodnie, do jednostki nr.2203 nad jeziorem Miedwie. Pociągiem dojechaliśmy do Stargardu Szczecińskiego o 5.30 rano, skąd do jednostki zabrał nas wojskowy star, oczywiście jechaliśmy na pace pod plandeką. Po przyjeździe na miejsce oficer dyżurny zaprowadził nas do budynku koszar; zaś pierwsze piętro i zaś III bateria, tym razem inne twarze i inni dowódcy. Do sali weszło nas trzech; ja, Maniek i Rafał, trzech młodych do pomocy, byliśmy najkrócej stażem.
Był dzień 26 lipca 1990 roku, godzina 17.30 stałem na peronie stacji kolejowej w Raciborzu, peron pierwszy, z biletem do wojska w ręce. W dodatku był to dzień moich 19 — tych urodzin, jeszcze w taki sposób ich nie spędzałem, oryginalnie przyznacie to sami. Ja chłopak z małej miejscowości pierwszy raz wybierałem się w tak daleką podróż, nie wiedząc tak na prawdę co mnie czeka. Nieuchronnie wybiła godzina odjazdu pociągu relacji Racibórz — Suwałki. Zająłem miejsce przy oknie aby podziwiać widoki, ostatni raz w cywilu. Na tą okazję miałem w reklamówce pół litra czystej wódki, na otarcie łez. W tą podróż jechało razem ze mną kilka wagonów młodych ludzi, z różnych stron. Okazało się bowiem że nie tylko ja mam ten honor i przyjemność, następne 18 miesięcy swego życia poświęcić ojczyźnie. Której jak wiadomo nie odmawia się w potrzebie. Czas mijał wolno, kolejne nazwy miejscowości migały mi przed oczami za szybą wagonu. Jak to w życiu bywa, szybko nawiązałem nowe znajomości, pomogła w tym gorzałka która teraz smakowała jak nigdy przedtem. Był to pociąg pospieszny, i tak faktycznie było ale tylko do Olsztyna. Bo potem szybkość diametralnie zmalała. Mieliśmy wysiąść w miejscowości Drygały, już widziałem wojskowe autobusy, które miały nas przewieść do jednostki. Ale o dziwo pociąg się nie zatrzymał, tylko pojechał dalej ku uciesze nas wszystkich. Bo wolność nasza przedłużyła się o kilka dodatkowych godzin. Pociąg zatrzymał się w Ełku i tam też wysiedliśmy, zmęczeni, skacowani, nie- wyspani. Trochę pokręciliśmy się po mieście, w kiosku ruchu kupiłem pocztówkę. Skreśliłem kilka ostatnich słów na wolności i wysłałem ją do domu. Po krótkim posiłku udaliśmy się na stację, trzeba było przecież jeszcze tego dnia stawić się w jednostce. No i wysiedliśmy w końcu w Drygałach, szybko nas wsadzono do autobusu, gdy już był pełen rekrutów ruszył przez las. Na moje oko jechaliśmy kilka kilometrów, może z osiem. Gdy dotarliśmy na miejsce, naszym oczom ukazały się stare, przedwojenne budynki z czerwonej cegły. Biało — czerwony szlaban uniósł się do góry i zajechaliśmy na plac. Drzwi autobusu otworzył jakiś oficer, rangi nie pamiętam. Zresztą wtedy jeszcze nie wiedziałem kto jest sierżantem a kto majorem. Dopiero mieliśmy się tego uczyć. Kazano nam wszystkim wysiąść i ustawić się w dwuszeregu. Pobrano od nas dowody osobiste i książeczki wojskowe oraz bilety ze skierowaniem. A potem komenda w prawo zwrot, na przód marsz. Ustawiliśmy się w kolejce do fryzjera, nie było mowy o wymyślnej fryzurze, ścięli nas na krótko, jak najbliżej skóry. Po fryzjerze był magazyn z mundurami, ściągaliśmy swoje cywilne ubrania, pakowaliśmy je do worków a następnie ubieraliśmy się w mundur polowy moro. A drugie wyjściowe trzymaliśmy w rękach. Dostaliśmy też dwie pary butów ( opinaczy ), jedne na co dzień a drugie wyjściowe. Potem podzielono nas na grupy, każda trafiła na inny pododdział, ja dostałem się na III baterię. Sala nasza znajdo-wała się na pierwszym piętrze, metalowe prycze, okno z widokiem na hałdy węgla. Pewnie opodal była kotłownia. Po jakimś czasie krzyk funkcyjnego, pora wyjścia na kolację, pierwszy posiłek w wojsku. Znowu zbiórka, wymarsz przed budynek, stanie w rzędzie aby wejść na stołówkę. A tam okienko w ścianie, z którego się pobierało posiłek. Najpierw aluminiowa taca do ręki, na którą się kładło kubek z kawą zbożową i talerz na którym była kostka margaryny, drzem truskawkowy itp. Zanim usiadłem do stolika, już kazali wstawać. Dobrze że chleb był pokrojony w koszykach, chwyciłem kilka kromek, schowałem je do bocznych kieszeni spodni, aby potem w wolnej chwili zjeść. Znowu zbiórka w dwu szeregu, marsz na pododdział. Wieczorem sprzątanie rejonów; korytarz, sala, umywalnia nie licząc kibli. O 22.00 cisza nocna, wojsko śpi do 6.00 rana. Jaka była moja pierwsza noc w wojsku, na pewno nieszczególna. Sypianie w pasiastej piżamie, przykryty kocem i prześcieradłem, na sprężynach które się wbijają w każdą część ciała. Noc minęła nawet nie wiem kiedy, rano poranna zaprawa czyli bieg na trzy kilometry przez las. Bez koszulek, w samych szortach ( atramentach ) i w opinaczach na nogach, nie pamiętam kiedy ostatnio tak długo biegłem, może w szkole podstawowej. Po powrocie z zaprawy toaleta poranna; mycie, golenie, wypróżnianie się, ubieranie w mundur, ścielenie łóżek, na taborecie układanie piżamy w kostkę. Potem zbiórka na śniadanie, apel poranny i wyjście na zajęcia. Trafiłem na szkółkę, a że to były wojska rakietowe więc uczyliśmy się budowy rakiet i takie różne rzeczy z tym związane. A po obiedzie i apelu południowym musztra aż do kolacji. I tak dzień w dzień aż do przysięgi, która nastąpiła pierwszego września czyli po pięciu tygodniach. Przysięga to był cyrk na kółkach, najpierw msza święta, potem przemarsz przed trybunami gdzie stali dowódca jednostki wraz ze swoją świtą. No i gośćmi co przybyli ze wszystkich zakątków Polski. Do mnie na przysięgę przyjechał jedynie brat i kolega, ze względu na dość daleką odległość no i datę, rozpoczęcia roku szkolnego. Z racji tego święta dostaliśmy przepustki na 72 godziny, jak w trzy dni pojechać do domu, odpocząć i wrócić jednocześnie, ale daliśmy radę. Po powrocie do jednostki wszystko wróciło do normy; musztra, zaprawa poranna, sprzątanie rejonów, posiłki, wykłady na uczelni, sen. W weekendy wieczorami funkcyjni puszczali nam na świetlicy filmy, wtedy jeszcze z kaset VHS, za które oczywiście pobierali opłatę. Jak ktoś z młodych miał pieniądze, to mógł sobie pozwolić na chwilę przyjemności, ci co nie mieli grosza przy duszy w tym czasie sprzątali rejony aż do słynnej 22.00. A czasami nawet dłużej, jak się jakiemuś funkcyjnemu coś nie spodobało. Pod koniec szkółki zdawaliśmy egzaminy z tego co się do tej pory nauczyliśmy. Tak więc na moim pagonie pojawiła się pierwsza belka, jak się później okazało — ostatnia. 16 października dostaliśmy rozkazy wyjazdu i przydziały do jednostek bojowych, po każdej szkółce nowi elewi rozjeżdżali się po Polsce, celem zasilenia szeregów. Ja wraz z innymi kolegami trafiłem na pomorze zachodnie, do jednostki nr.2203 nad jeziorem Miedwie. Pociągiem dojechaliśmy do Stargardu Szczecińskiego o 5.30 rano, skąd do jednostki zabrał nas wojskowy star, oczywiście jechaliśmy na pace pod plandeką. Po przyjeździe na miejsce oficer dyżurny zaprowadził nas do budynku koszar; zaś pierwsze piętro i zaś III bateria, tym razem inne twarze i inni dowódcy. Do sali weszło nas trzech; ja, Maniek i Rafał, trzech młodych do pomocy, byliśmy najkrócej stażem.
więcej..