Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • Empik Go W empik go

Pocałuj mnie, Artemido - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
9 października 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pocałuj mnie, Artemido - ebook

Ostra, namiętna, nieprzewidywalna historia, która sprawi, że nie będziecie mogli przestać czytać.
Artemida ma w życiu jeden cel: zemstę. Kiedyś pewien człowiek zabrał jej wszystko, teraz ona chce się na nim odegrać, wykorzystując jego syna. Konsekwentnie realizuje swój misternie ułożony plan, doprowadzając do spotkania z Arturem, młodszym od niej o osiem lat uczniem ostatniej klasy liceum. Chłopak natychmiast wpada w sidła atrakcyjnej kobiety i od tej chwili zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki. Szalone imprezy, używki, przejażdżki motocyklem, namiętne noce – to wszystko wciąga Artura bez reszty. Artemida już wkrótce się przekona, że nie tak łatwo wcielić w życie plan zemsty, gdy do głosu dochodzą silne uczucia…
Jeśli jesteście gotowi na szalony rajd z Artemidą i Arturem, to tylko na własną odpowiedzialność!

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68226-87-4
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRO­LOG

Czuję pęd po­wie­trza na od­kry­tej gło­wie, wiatr smaga mi skórę twa­rzy, aż na gra­nicy bólu. Pę­dzę ser­pen­ty­nami, kła­dąc moją hondę na za­krę­tach, nie­malże do­ty­ka­jąc ko­la­nami as­faltu. Ucie­kam od prze­szło­ści, od wszyst­kich złych de­cy­zji, od błę­dów, od tego, co do­pro­wa­dziło do tra­ge­dii, roz­pa­czy i ogrom­nych wy­rzu­tów su­mie­nia. Wiem, że już ni­czego nie na­pra­wię, na wszystko jest za późno. Je­stem złym czło­wie­kiem. Za­słu­guję na to, aby skoń­czyła się przede mną droga.

Do­strze­gam ostry za­kręt, wi­dzę ciąg drzew ro­sną­cych tuż przy jezdni.

Do­daję gazu.

Go­nię cię!

Cze­kaj na mnie!

Nie mogę żyć bez cie­bie!Roz­dział 1

Nie ro­zu­miju, Vi­xen

Ta im­preza za­po­wia­dała się fan­ta­stycz­nie. Mój kum­pel, Jani, czyli Ja­nusz Ma­sta­ler­ski, zro­bił re­zer­wa­cję w Ha­cjen­dzie już na po­czątku sierp­nia, bo w tym klu­bie za­wsze był kom­plet i ciężko tu­taj o do­brą miej­scówkę na ostat­nią chwilę. A za­le­żało nam na loży bli­sko sceny, gdzie po pół­nocy za­czy­nały się wy­stępy uta­len­to­wa­nych i wy­gim­na­sty­ko­wa­nych tan­ce­rek.

Od wrze­śnia za­czy­na­li­śmy ostat­nią klasę re­no­mo­wa­nego war­szaw­skiego li­ceum, dla­tego mu­sie­li­śmy za­koń­czyć wa­ka­cje z przy­tu­pem. Po­tem roz­po­czy­nał się dla nas trudny czas, ma­tura, stu­dia i na­sze drogi mo­gły się ro­zejść. Nie moje i Ja­niego, gdyż star­to­wa­li­śmy oboje na Uni­wer­sy­tet War­szaw­ski, na eko­no­mię. Obaj by­li­śmy świetni z matmy, zna­li­śmy do­sko­nale an­giel­ski i nie­miecki, do­dat­kowo uczy­li­śmy się hisz­pań­skiego. Mnie cze­kała przy­szłość w kor­po­ra­cji mo­jego sta­rego, Jani miał za­miar za­jąć się de­we­lo­perką, dzięki in­we­sty­cji ojca, który był uzna­nym chi­rur­giem pla­stycz­nym i wła­ści­cie­lem pry­wat­nej kli­niki w Kon­stan­ci­nie. Wła­śnie tu miesz­ka­li­śmy, na­sze ro­dziny po­bu­do­wały swoje domy, zna­łem się z Ja­nu­szem prak­tycz­nie od ko­ły­ski. By­łem je­dy­na­kiem, a Jani miał młod­szą o dzie­sięć lat sio­strę, Ja­ninę.

Wy­cho­wy­wał mnie oj­ciec, moja mama zmarła na raka piersi, gdy skoń­czy­łem dzie­sięć lat. Pa­mię­tam ją jak przez mgłę. Ojcu po­ma­gała bab­cia Ania, jego matka. Ko­cha­łem ją ca­łym ser­cem, nie­stety zmarła trzy lata temu. Oj­ciec miał przez ten czas kilka ko­biet, ale od ja­kichś czte­rech lat zwią­zany był z młod­szą o po­nad dwa­dzie­ścia lat Iwoną, z którą łą­czyła mnie nić sym­pa­tii. Ale na ta­kiej za­sa­dzie, jak się lubi da­leką ciotkę albo fajną mamę kum­pla. Naj­lep­sze w niej było to, że nie przy­pier­da­lała się do mnie i nie pró­bo­wała ba­wić się w dom. Ce­ni­łem ją za to.

Od dwóch lat spo­ty­ka­łem się z moją ró­wie­śnicą, Laurą Pelz, która cho­dziła ze mną do klasy. Laura się za­ko­chała czy coś, ja jed­nak nie czu­łem tego sa­mego do niej. Ale do­brze się ra­zem ba­wi­li­śmy. Laura także po­cho­dziła z bar­dzo do­brze sy­tu­owa­nej ro­dziny. A jedna z naj­lep­szych war­szaw­skich kan­ce­la­rii praw­ni­czych Kło­dow­ski & Ste­in­baum & Pelz na­le­żała po czę­ści do jej ojca.

Tak więc ży­łem so­bie w luk­su­sach, bez­tro­sce, jeź­dzi­łem pię­cio­let­nim mu­stan­giem i ko­rzy­sta­łem z ży­cia. Dzi­siaj także za­mie­rza­łem. To, że „cho­dzi­łem” z Laurą, nie ozna­czało, że nie mo­głem się za­ba­wić, gdy tylko mia­łem ochotę.

Te­raz sie­dzie­li­śmy w vi­pow­skiej loży w mod­nym klu­bie i wraz z Ja­nem, Piotr­kiem i Ko­smą ob­cza­ja­li­śmy la­ski przy ba­rze. Laura z ko­le­żan­kami też tu była, ale po­wie­dzia­łem jej, że dzi­siaj ba­wimy się osobno. Do­strze­ga­łem żal w jej nie­bie­skich oczach, ale co mo­głem na to po­ra­dzić. Od po­czątku wie­działa, jaki ro­dzaj układu bę­dzie nas łą­czyć. Zgo­dziła się, bo za wszelką cenę chciała być dziew­czyną Ar­tura „Graba” Gra­bow­skiego, co od razu sta­wiało ją na szczy­cie w no­to­wa­niach w na­szym li­ceum. Coś za coś, bejbe.

– O, przy­szła Ka­mila, spa­dam na chwilę. – Jani uśmiech­nął się sze­roko i ru­szył w stronę osza­ła­mia­ją­cej blon­dynki, która stała przy ba­rze i są­czyła drinka. Ka­mila była star­sza o dwa lata i Jani całe li­ceum miał na jej punk­cie fazę. Nie­dawno udało im się spik­nąć na ja­kiejś im­pre­zie i dziew­czyna dała się na­mó­wić na dzi­siej­sze party.

– Nie da mu – po­wie­dział Pio­trek, po­pi­ja­jąc piwo.

– Naj­wy­żej lek­kie mi­zianko – za­uwa­żył fleg­ma­tycz­nie Ko­sma.

– A może Jani wcale nie chce tak na szybko? – za­pro­po­no­wa­łem inną wer­sję.

Kum­ple spoj­rzeli na mnie jak na wa­riata.

– Że niby zwią­zek? – Pio­trek zro­bił wiel­kie oczy.

– To jest moż­liwe? – Ko­sma po­tarł te­atral­nie brodę.

– Nie wiem. Tak tylko so­bie gdy­bam. – Wzru­szy­łem ra­mio­nami. – Nie wie­rzę w związki.

– A ty i Laura? – za­in­te­re­so­wał się Ko­sma.

– Prze­cież on jest z nią tylko na tym­cza­sie – od­po­wie­dział Pio­trek.

– Do­brze się ba­wimy i tyle. Nie za­mie­rzam się że­nić ani nic w tym stylu. – Prze­wró­ci­łem oczami.

– Ja­sne, ale Laura biega za tobą jak pie­sek. – Pio­trek wy­wa­lił ję­zyk i za­sa­pał, a po­tem za­pisz­czał.

– Od­pier­dol się – mruk­ną­łem, do­pi­łem drinka i wsta­łem. – Za­raz wra­cam.

Kiedy mi­ja­łem bar, Laura za­szła mi drogę.

– Za­tań­czymy?

– Nie te­raz, idę do ki­bla. – Prze­su­ną­łem ją w bok i unik­ną­łem pa­trze­nia jej w oczy, w któ­rych za­pewne po­ja­wiły się żal i uraza.

Cho­lera, chyba będę to mu­siał za­koń­czyć! Nie­po­trzeb­nie się ła­duję w ja­kieś uczu­ciowe pier­doły. Po co mi to?

Kiedy wy­sze­dłem z to­a­lety, w ko­ry­ta­rzu za­uwa­ży­łem ładną wy­soką ciem­no­włosą dziew­czynę, która usi­ło­wała wy­rwać rękę z uści­sku ja­kie­goś ko­le­sia.

– Od­czep się, czło­wieku! – usły­sza­łem.

– Chodź, piękna, za­tań­czymy. – Szczu­pły gość, chyba tro­chę na­prany, cią­gnął dziew­czynę w stronę par­kietu.

– Od­wal się! Nie za­mie­rzam z tobą tań­czyć! Nie znam cię!

Pod­sze­dłem bli­żej, za­uwa­ży­łem niemą prośbę w oczach bru­netki.

– Ej, ko­leś, zo­staw moją dziew­czynę! – Ener­gicz­nym ru­chem wy­rwa­łem rękę nie­zna­jo­mej z rąk na­tręta. – Wszystko okej, skar­bie?

– Tak, przy­cze­pił się, nie wiem...

– Ej no... Kolo, nie wie­dzia­łem... – tłu­ma­czył się męt­nie du­pek o blond wło­sach.

Ewi­dent­nie był na­fu­rany.

– To już wiesz. Spier­da­laj! – Zna­cząco mach­ną­łem do niego głową.

Ko­leś uniósł dło­nie, po­ka­zu­jąc, że nie za­mie­rza się sta­wiać, od­wró­cił się i od­szedł, lekko się chwie­jąc.

– Dzię­kuję ci bar­dzo! Przy­cze­pił się i nie mo­głam... – Dziew­czyna po­trzą­snęła głową. Jej dłu­gie włosy za­fa­lo­wały, a mnie owio­nął przy­jemny kwia­towy za­pach. – Wie­dzia­łam, że to było głu­pie sa­mej przy­cho­dzić do klubu. Chcia­łam tylko po­tań­czyć.

– Słu­chaj. Mo­żesz się przy­łą­czyć do mo­jego to­wa­rzy­stwa. Je­stem tu z kum­plami, mamy lożę.

– Nie, dzię­kuję. Ale to­bie je­stem winna ta­niec.

Nie­zna­joma spoj­rzała na mnie ciem­nymi oczami. W ni­kłym świe­tle klu­bo­wego ko­ry­ta­rza wy­glą­dały, jakby były czarne. Tak samo jak dłu­gie do pasa włosy. Była cho­ler­nie ładna i pra­wie tak wy­soka jak ja. Ja mia­łem metr osiem­dzie­siąt pięć, więc ona mo­gła mieć góra sie­dem cen­ty­me­trów mniej. I chyba była ode mnie tro­chę star­sza, ale nie wię­cej niż rok lub dwa. No, na bank nie miała już nic wspól­nego z li­ceum.

– Czy mogę w ta­kim ra­zie pro­sić o spłatę długu już te­raz? – Uśmiech­ną­łem się i wska­za­łem głową wyj­ście do czę­ści klu­bo­wej.

– Ja­sne. Wolę mieć wszystko ure­gu­lo­wane. – Od­dała mi uśmiech i zna­cząco unio­sła brew.

Nie za­sta­na­wia­jąc się, ują­łem jej dłoń w swoją i po­kie­ro­wa­łem do oświe­tlo­nego le­dami przej­ścia. Po chwili wzmógł się ha­łas, mocny bit dud­nił ogłu­sza­jąco i zna­leź­li­śmy się na środku klu­bo­wego par­kietu. Mu­zyka nada­wała rytm, świa­tła i dym do­peł­niały kli­matu. A my tań­czy­li­śmy, uśmie­cha­jąc się do sie­bie na­ła­do­wa­nymi en­dor­finą uśmie­chami. W pew­nym mo­men­cie nie­zna­joma wy­jęła z kie­szeni ob­ci­słych dżin­sów małą białą ta­bletkę i po­ło­żyła ją so­bie na ję­zyku. Zbli­ży­łem się do niej, a ona uśmiech­nęła się za­chę­ca­jąco. Przy­gar­ną­łem ją do sie­bie i po­ca­ło­wa­łem, za­bie­ra­jąc piksę z jej ję­zyka. Po­tem ona także za­żyła tabsę, przy­su­nę­li­śmy się do sie­bie i po­grą­ży­li­śmy w ko­lej­nym moc­nym po­ca­łunku. Świat wi­ro­wał, ja zda­wa­łem się uno­sić nad par­kie­tem, a dziew­czyna sma­ko­wała cho­ler­nie do­brze. Kiedy do­tkną­łem jej po­ślad­ków i przy­ci­sną­łem jej ciało do swo­jego, te­raz obłęd­nie na­pa­lo­nego, nie­zna­joma po­ca­ło­wała mnie mocno i ugry­zła lekko w wargę. Po­tem po­cią­gnęła gdzieś na tyły klubu.

Po­sze­dłem za nią, nie zwa­ża­jąc na nic. By­łem jak w amoku. Z re­guły nie bra­łem pik­sów, zda­rzyło się kilka razy, ale za­wsze spraw­dza­łem, z ja­kiego są źró­dła. A te­raz zła­ma­łem jedną z mo­ich kar­dy­nal­nych za­sad, aby nie brać pro­chów od ob­cych. Lecz było już za późno. Po­czu­łem prze­peł­nia­jące mnie po­czu­cie szczę­ścia, ener­gii i mocy. A także pod­nie­ce­nia. Nie­zna­joma oparła się o ścianę, a ja przy­ci­sną­łem jej ciało swoim. By­łem cał­ko­wi­cie go­towy, twardy jak skała.

– Nie ro­bię ta­kich rze­czy. – Dziew­czyna wsu­nęła dłoń w moje gę­ste ja­sno­brą­zowe włosy.

– Ja też nie. A ty chyba tro­chę kła­miesz.

– Ty też. – Par­sk­nęła i znowu za­częła mnie ca­ło­wać.

Nie od­ry­wa­jąc ust od sie­bie, do­ty­ka­li­śmy się gwał­tow­nie, na­sze ręce zwie­dzały krzy­wi­zny i ła­god­no­ści na­szych ciał. Dziew­czyna miała pełne piersi, któ­rych twarde sutki te­raz wci­skały się w moje dło­nie. Na­prawdę dawno tak ni­kogo nie pra­gną­łem. Może to za­sługa pik­sów, a może... To ona. Wy­zy­wa­jąca, ale jed­no­cze­śnie dziw­nie ufna i na swój spo­sób nie­winna. Za­czepna, ale po­trze­bu­jąca wspar­cia. Uśmiech­nięta, lecz za­sta­na­wia­jąco smutna. Dziwna, nie­spo­ty­kana. Piękna.

Kiedy wsu­ną­łem rękę za pa­sek jej dżin­sów, po­ło­żyła obie dło­nie na moim tor­sie i lekko ode­pchnęła. Za­bra­łem rękę i opar­łem się na przed­ra­mie­niu nad jej głową.

– Jak masz na imię?

– A po co ci ta wie­dza?

– Chciał­bym się z tobą spo­tkać.

Do­tknęła mnie lekko, ry­su­jąc na moim po­liczku de­li­katną smugę.

– Kiedy lu­dzie wi­dzą się w świe­tle dnia, wszel­kie ta­jem­nice umy­kają, a zo­stają tylko oni. Nadzy, bez­bronni i nudni. Tacy zwy­kli, tacy słabi i pełni kłamstw. Tak jest le­piej. Tak jest cie­ka­wiej. I bez­piecz­niej. Dla nas wszyst­kich.

Po­ca­ło­wała mnie mocno w usta, wy­wi­nęła się z mo­ich ra­mion i znik­nęła w tłu­mie, dy­mie i świe­tle.

Po­bie­głem za nią, ale już nie mo­głem jej zna­leźć. Jej ciemne włosy zlały się z dzie­siąt­kami in­nych ciem­nych głów i już nie wie­dzia­łem, gdzie ona jest. Nie­zna­joma, która wy­ło­niła się z dymu, świa­tła i pik­sów.

Gdy wró­ci­łem do swo­jej loży, Jani ba­wił się z Ka­milą. Wy­glą­dał na cał­ko­wi­cie po­chło­nię­tego tań­cem i roz­mową z dziew­czyną. Pio­trek le­ciał w ślinę z ja­kąś ma­ło­latą, która ukoń­czyła, miejmy na­dzieję, pięt­na­ście lat. Wjazd do klubu był od osiem­nastki, ale one za­wsze zna­la­zły spo­sób, aby się do­stać na krzywy ryj. Ko­sma był już nie­źle uja­rany, sie­dział sam i ob­ser­wo­wał tłum. Gdy mnie doj­rzał, uśmiech­nął się głu­pawo i po­kle­pał skó­rzane sie­dze­nie tuż obok sie­bie.

– Gdzie się po­dzie­wa­łeś, Grabu? No nie można na was li­czyć, każdy robi, co chce. A ja mu­szę tu­taj ra­dzić so­bie sam. Ale nie je­stem sam, tylko ra­zem z moją wierną cu­downą gan­dzią, która jesz­cze ni­gdy mnie nie zdra­dziła.

– No wi­dzisz. Spo­tka­łem ko­goś.

– Kogo?

– Za­je­bi­stą dziew­czynę.

– Tu są same za­je­bi­ste dziew­czyny.

– No po ta­kim to­wa­rze to na pewno. – Par­sk­ną­łem.

W tym mo­men­cie za­uwa­ży­łem ciem­no­włosą, sto­jącą przy ba­rze. Kiedy się do niej zbli­ży­łem, usły­sza­łem, jak bar­man mówi do niej:

– Ata, na drugi raz mnie za­wo­łaj.

– Spoko, Kris, będę pa­mię­tać.

Dziew­czyna od­wró­ciła się i wpa­dła wprost na mnie.

– Cześć. Ata. – Uśmiech­ną­łem się i przy­trzy­ma­łem ją za ra­miona.

– Je­steś tro­chę nie­ustę­pliwy i tro­chę na­trętny.

– W czymś po­móc, Ata? – Bar­man zbli­żył się do nas, chyba mnie po­znał, bo kiw­nął do mnie głową, ale wi­dzia­łem, że w ra­zie czego bę­dzie go­towy na re­ak­cję.

– Spo­koj­nie. Chcia­łem tylko po­ga­dać.

– Okej, Kris. – Ciem­no­włosa uśmiech­nęła się do bar­mana i po­de­szła do mnie.

– Ata? Co to za imię? – Zdzi­wi­łem się.

– Cie­kawe. – Dziew­czyna prze­krzy­wiła głowę i wpa­try­wała się we mnie. – O czym chcia­łeś po­ga­dać?

– O tym, że... – za­wa­ha­łem się. – Chciał­bym się z tobą spo­tkać.

– Tak już, szybko? Po jed­nym ca­ło­wa­niu w klu­bie? – Unio­sła zna­cząco brew.

Zbli­ży­łem się i zła­pa­łem ją za szyję.

– Kto po­wie­dział, że po jed­nym? – Po­chy­li­łem się i mu­sną­łem lekko ustami jej usta. Nie od­su­nęła się, co uzna­łem za do­bry znak.

– Je­steś od­ważny i tro­chę bez­czelny.

– Tak jak i ty.

Ze­sko­czyła z ba­ro­wego stołka i po­cią­gnęła mnie w stronę par­kietu. Nie za­sta­na­wia­łem się. Po­sze­dłem za nią, w sam śro­dek pul­su­ją­cego i drga­ją­cego tłumu. Tań­czy­li­śmy, do­ty­ka­li­śmy się i ca­ło­wa­li­śmy. Ru­szała się na­mięt­nie i pod­nie­ca­jąco, miała za­je­bi­ste ciało, a ja ni­kogo ni­gdy nie pra­gną­łem tak mocno jak jej. Po kilku ka­wał­kach za­brała mnie do od­da­lo­nej loży, a tam znowu się ca­ło­wa­li­śmy i pie­ści­li­śmy przez ubra­nie. Nie­malże do­sze­dłem, a wtedy prze­stała mnie do­ty­kać, po­ca­ło­wała mocno w usta i wstała.

– Mu­szę spa­dać.

– Co? Nie! – Ze­rwa­łem się, nie­przy­tomny z pod­nie­ce­nia, odu­rze­nia i za­fa­scy­no­wa­nia.

– Nie­stety, już czas.

– Daj mi... – Za­czą­łem ner­wowo szu­kać ko­mórki, ale dziew­czyna zła­pała mnie za ra­mię.

– Je­śli mamy się spo­tkać, to na bank tak się sta­nie. To się na­zywa prze­zna­cze­nie.

– Po­wiedz cho­ciaż... jak się na­zy­wasz, znajdę cię w sieci.

– Nie ko­rzy­stam z so­cial me­diów. – Po­chy­liła się i po­ca­ło­wała mnie w po­li­czek. Po­czu­łem na uchu jej cie­pły od­dech. – A na imię mam Ar­te­mida. Do zo­ba­cze­nia, Ar­tu­rze.

I znik­nęła.

Po­now­nie.

Roz­pły­nęła się w tłu­mie, dy­mie i la­se­ro­wych świa­tłach klubu.

A ja... no cóż. Wie­dzia­łem, że to jesz­cze nie ko­niec.

Po pro­stu to wie­dzia­łem.

I za­sta­na­wia­łem się, kiedy wła­ści­wie po­wie­dzia­łem jej, jak mam na imię.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: