- nowość
- W empik go
Początek - ebook
Początek - ebook
Dorian ma dwadzieścia jeden lat i prowadzi zupełnie zwyczajne, wręcz nudne życie. Jest typem marzyciela, który jest stłamszony przez własną matkę. Przytłaczająca presja z jej strony sprawia, że chłopak jest nieszczęśliwy. Los zdaje się do niego uśmiechać w momencie, kiedy poznaję piękną Dianę. Jest tylko jeden problem - on jest w Warszawie, a ona w Nashville. Ale czy to na pewno problem? Dorian porzuca całe swoje dotychczasowe życie i zamienia je w przygodę, któremu przyświeca dewiza „Sex & Drugs & Rock&Roll”. "Początek" to absolutny emocjonalny rollercoaster nastawiony na ukazanie rozterek młodej osoby wkraczającej w dorosłe życie i dokonującej wielkich życiowych wyborów. Żadna decyzja nie pozostanie bez konsekwencji.
Kategoria: | Young Adult |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
Rozmiar pliku: | 578 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jakub Jurecki
Rozdział 1 - Początek
Birmingham, 25.11.2001
Pogoda za oknem nie napawała optymizmem. Nie mogło się to jednak równać z atmosferą, jaka panowała w jednym z szeregowych domów na przedmieściach miasta. Była to okolica zdominowana przez stare budownictwo. Niewiele się tutaj działo, szczególnie w listopadowy wieczór, kiedy większość mieszkańców spędzała czas w rodzinnym gronie, oglądając telewizję lub wspólnie zasiadając do kolacji. Ten jeden dom jednak różnił się od pozostałych.
– Chyba sobie żartujesz? Po tym wszystkim co dla Ciebie zrobiłam tak po prostu oznajmiasz mi, że przerażają Cię zobowiązania? Przypominam Ci, że mamy półrocznego syna! Zostawiłam dla Ciebie wszystko, rozumiesz? Wszystko! – grzmiała Maria.
Henry siedział w fotelu, zachowując stoicki spokój. Wiedział jednak, że ta decyzja zaważy na jego dalszym życiu. Ale przecież nie mógł sobie na to pozwolić. Nie teraz, kiedy wreszcie po kilku latach bycia w cieniu, dostrzegła go jedna z większych wytwórni w kraju.
– Powiedziałem tylko, że potrzebuję trochę czasu – przemówił po dłuższej chwili – nie potrafię z tego zrezygnować. To moja szansa. Dlaczego nie możesz tego zrozumieć?
– Może dlatego, że potrzebuję pomocy przy dziecku, a Ciebie całymi dniami nie ma! Tylko siedzisz w studiu z tymi swoimi koleżkami z zespołu i udajecie, że pracujecie jak normalni ludzie.
– Ciężko pracujemy, aby wydać ten cholerny album! – powiedział Henry, któremu coraz mniej podobało się to, że jego narzeczona umniejsza jego pracy. – Ty myślisz, że to zabawa? Mamy szansę zarobić ogromne pieniądze, w końcu ktoś nas dostrzegł, a jak wszystko pójdzie po naszej myśli, będzie nas stać na wszystko. Nasze życie będzie pierdoloną bajką!
– Nie wciskaj mi kitu! Nie obchodzą mnie twoje pieniądze, Henry – Maria wyraźnie była wyczerpana tą rozmową – nie obchodzi mnie już nic, co ma związek z tobą i twoją muzyką. Chcesz to sobie idź do tych swoich kumpli, tylko tym razem nie wracaj pijany o czwartej nad ranem, bo Cię i tak nie wpuszczę do domu. Ja będę zajmować się naszym synem.
Henry wziął sobie do serca słowa narzeczonej i tego ranka nie zjawił się w domu. Był przystojnym 22-letnim mężczyzną o dosyć niecodziennej aparycji. Miał długie brązowe włosy i wąs w kształcie podkowy, podobny do tego, który nosił Lemmy Kilmister, a jego pierś zdobił tatuaż z logo „Ace of Spades”. Jego ubiór był jeszcze bardziej dziwaczny od jego wąsa – uwielbiał glam rockowe ciuchy. Jego styl nie był akceptowany przez większość lokalnej społeczności. W części miasta w której mieszkał, górował hip-hop i sportowy ubiór.
Kiedy się obudził, było około ósmej rano. Wczorajszego wieczora zupełnie nie pamiętał, ale patrząc po stanie miejsca w którym leżał, wiedział, że musiało się sporo dziać. Dopiero po chwili Henry uświadomił sobie, że leżał w salonie u Toma – swojego znajomego z zespołu. Dookoła leżały porozwalane butelki po piwach, a w powietrzu unosił się odór tanich papierosów. Henry próbował wstać, ale szybko dotarło do niego, że wypity wczoraj alkohol wciąż buzuje w jego organizmie. W końcu się poddał, osunął się na pobliski fotel i odpalił papierosa. Zaczął rozmyślać nad tym, co wczoraj powiedziała mu Maria.
– Czy ja naprawdę jestem taki beznadziejny? Widzę jedynie czubek własnego nosa? – zapytał na głos samego siebie.
– Stary! Ledwo wstałeś i znowu zaczynasz swój wywód? Wydaje mi się, że wczoraj ci to dobitnie wytłumaczyłem. - W progu salonu pojawił się Tom ubrany jedynie w przydługie jeansy.
– Co mi powiedziałeś? Nic nie pamiętam…
– Tyle się produkowałem na nic… Było tyle nie pić kretynie – rzucił żartobliwie Tom – ta dziewczyna cię ogranicza, nie powinieneś się nią przejmować.
– Nie przejmuje się nią, ale my mamy dziecko! – rzucił oburzony Henry.
– Ale z dzieckiem zawsze możesz mieć kontakt. Nie musisz rezygnować z marzeń. Pomyśl tylko jak daleko zaszliśmy. Czy ty naprawdę chcesz to wszystko zaprzepaścić? – Tom wydawał się być całkiem pewny tego, co mówi.
– Jeżeli teraz odejdę, więcej nie zobaczę chłopca. Ta kobieta to wariatka i będzie robiła wszystko, żeby nie miał ze mną kontaktu, ja to wiem! Ona po porodzie stała się jakby zupełnie inną osobą. Naprawdę jej nie poznaję.
Henry posępniał jeszcze bardziej na myśl, że może na zawsze stracić syna. W jego oku zakręciła się łza. Szybko obrócił głowę, nie chciał okazywać słabości przy koledze z zespołu. W jego głowie roiło się od sprzecznych myśli i sygnałów.
– Posłuchaj Henry – Tom po dłuższej chwili podszedł do niego. Teraz przemawiał dużo poważniejszym tonem – nie mam pojęcia jak trudno może ci być w tej chwili, ale musisz podjąć jakąś decyzję. Tutaj nie ma miejsca na kompromis. Nie możesz być muzykiem ani tym bardziej ojcem z doskoku. Jeżeli jej nie kochasz, skup się na sobie i na swoich marzeniach. Jesteś ojcem Doriana i nie może ci zabronić utrzymywać z nim kontaktu.
– To nie jest takie proste. Ona pewnie wróci do Polski i więcej się nie spotkamy. Nie rozumiem tego. Dbałem o nią jak mogłem, może i faktycznie nie poświęcałem jej wystarczająco dużo uwagi, ale ona też o to nie zabiegała. Zawsze była taka radosna. Wszystko się zmieniło po narodzinach Doriana. Stała się taka zaborcza, wszystko jej zaczęło przeszkadzać.
– Kochasz ją? – zapytał Tom.
– Nie wiem, ale…
– Zatem myślę, że wiesz co należy zrobić.
*
Marię obudził płacz dziecka. Nie miała pojęcia która była godzina, ale za oknem było jeszcze ciemno. To już pół roku, odkąd Dorian przyszedł na świat. Była wyraźnie przemęczona i nie potrafiła się odnaleźć w tej sytuacji – z dala od domu i rodziny na własne życzenie. W końcu zwlekła się z łóżka i wzięła chłopca na ręce. Minęło kilka dłuższych chwil zanim syn przestał płakać. Odłożyła chłopca do łóżeczka i podeszła do okna. Zaczęła rozmyślać. Przypomniała sobie ostatnią kłótnię z narzeczonym i zaczęła zastanawiać się, czy nie potraktowała go zbyt surowo. Myśl ta szybko przeszła, gdy przypomniała sobie jego liczne wybryki.
Maria była kobietą o nieprzeciętnej urodzie. Miała piękne czarne włosy a chłopcy zawsze się za nią oglądali. Po porodzie straciła jednak cały swój blask. Uśmiech zastąpiła zobojętniała mina, a oczy zrobiły się spuchnięte ze zmęczenia i płaczu. I tym razem uroniła kilka łez, kiedy przypomniała sobie jak poznała Henry’ego.
Był początek roku 2000. Ona jako niespełna 22-latka wyjechała z koleżanką z pracy – Weroniką – na urlop do Londynu. Miał to być tygodniowy wypad, poświęcony w całości zwiedzaniu miasta.
W piątkowy wieczór Maria dostrzegła Henry’ego pierwszy raz, jak grał koncert ze swoim zespołem w jednym z pubów. Zdecydowanie wyróżniał się on spośród swoich kolegów – był wyższy, przystojniejszy, miał ten błysk w oku, kiedy patrzył na nią ze sceny. Po występie odnalazł ją wśród pijanego tłumu.
– Nie widziałem cię tu wcześniej – zagaił chłopak.
– Pamiętasz każdą dziewczynę, którą zobaczyłeś ze sceny? – zażartowała Maria.
– Nie każdą, ale ciebie bym zapamiętał – rzucił tanim tekstem. Chciał jakoś jej zaimponować, ale pierwszy raz od dawna poczuł się onieśmielony.
– Często tu grasz? – zapytała, udając, że nie słyszała jego ostatniego zdania.
– Prawie co weekend. Właściciel to nasz znajomy – skinął głową w stronę niewiele starszego, elegancko ubranego chłopaka, zagadującego jakąś szatynkę przy barze. – Słuchaj. Wybieramy się zaraz z chłopakami do pobliskiego klubu na imprezę. Pomyślałem sobie, może chciałabyś dołączyć?
– Ah, bardzo chętnie, ale jestem tu z przyjaciółką – wskazała na Weronikę. – Nie chciałabym jej zostawiać.
– Nie widzę problemu, żeby poszła z nami – zachęcał ją nowopoznany chłopak.
Weronika była zmęczona. Postanowiła wrócić do hotelu, a Maria nie zastanawiała się. – Był to pierwszy raz w jej życiu, kiedy zadziałała instynktownie, nie myśląc o konsekwencjach. Para spędziła miło czas, a impreza zakończyła się nad ranem w łóżku Henry’ego. To było czyste szaleństwo.
– Dzień dobry piękna – przywitał ją, całując w czoło, gdy tylko otworzyła oczy. – Przygotowałem tosty i kawę, zapraszam do kuchni.
Maria poszła za Henrym, ale myślami była zupełnie gdzie indziej. Zaczęła rozmyślać o tym, co wczoraj się wydarzyło. Była zmieszana i czuła dziwne poczucie winy, którego nie powinna czuć. Przecież to była najlepsza noc w jej życiu. Nie powinna tego żałować.
Po śniadaniu dziewczyna wróciła do hotelu, by opowiedzieć Weronice ze wszystkimi szczegółami, co wydarzyło się na imprezie i później. Dziewczyna nie chciała tego uzewnętrzniać, ale wyraźnie zazdrościła Marii.
Dziewczyna nie mogła przestać myśleć o Henrym. Był dużo bardziej otwarty na ludzi, sporo imprezował i był zawsze w centrum uwagi, ale dla Marii był inny, był szarmancki i uprzejmy. Imponował jej. Od tamtego spotkania widywali się codziennie, aż do dnia powrotu do Polski. Dzień ten był niezwykle gorzki, Henry nie potrafił się z tym pogodzić i widać było, że z wzajemnością.
Minął miesiąc i Maria była już z powrotem z Henrym, tym razem na stałe. Nie mogła wytrzymać bez ukochanego i odkąd tylko wylądowała na lotnisku w Okęciu, zaczęła robić wszystko, aby móc jak najszybciej do niego wrócić. Henry napisał w liście do niej, że załatwił jej pracę na barze w jednym z pubów w Birmingham. To właśnie w tym mieście para postanowiła uwić swoje gniazdko. Szybko okazało się, że za kilka miesięcy nie będą sami. Wszystko miało się zmienić.
*
Birmingham, 09.05.2001
– Moje gratulacje, chłopiec jest zdrów jak ryba. – przekazał informację doktor Smith. – Czy chce Pan wziąć syna na ręce?
Henry nie odpowiedział. Zaniemówił, widząc tego malucha, którego pokazał mu lekarz. Po chwili wyciągnął ręce i chłopiec znalazł się w jego ramionach. Stał tak na sali porodowej i wyłączył się na chwilę. Nie słyszał i nie widział nic poza tą malutką istotą. Minęło trochę czasu, zanim przypomniał sobie, że nie jest sam.
– Dziękuję doktorze, czy możemy zostać sami? – zapytał, wciąż niedowierzając, że trzyma na rękach swojego syna.
– Naturalnie, pana żona była niezwykle dzielna, należy jej się solidny odpoczynek – rzucił wychodząc z sali.
Henry podszedł powolnym krokiem do łóżka, usiadł na rogu i zwrócił się do Marii
– Jak się czujesz? – w głosie wyraźnie było słychać troskę o narzeczoną.
– Żyję – odparła nieco oschle, prawdopodobnie ze zmęczenia.
Spojrzała na Henry’ego pierwszy raz, odkąd mały Dorian pojawił się na świecie i zdała sobie sprawę, że nie widziała go jeszcze w takim stanie – był bardzo przejęty całą sytuacją, a jego oczy były szkliste ze wzruszenia.
– Zostaniesz ze mną? – zapytała nieco nieśmiało. Ostatnimi czasy więcej go nie było, tłumacząc się, że pracuje nad nową płytą. Chyba obawiała się, że zaraz znowu ulotni się do studia nagraniowego.
– Tak długo, jak będziesz chciała – zapewnił. – myślę jednak, że powinnaś się przespać. Zamknij oczy i niczym się już nie przejmuj. Ja o wszystko zadbam. Będę miał oko na małego.
– Dziękuję. Myślisz, że nam się uda? Wszystko się ułoży?
– Oczywiście, że się uda. Będę przy was i zapewnię wam dobre życie, a teraz już śpij. Musisz nabrać sił, żebyśmy mogli szybko pokazać małemu dom – wypowiadając ostatnie słowa, głos mu zaczął drgać. Chciał szybko skończyć tę rozmowę, aby się nie rozkleić. – Kocham Cię.
Maria zasnęła nim zdążyła usłyszeć jego wyznanie.
Rozdział 2 – Poniedziałek
Warszawa, 23.05.2022
Pierwsze promienie słoneczne zaczęły zalewać mały pokój w mieszkaniu na czwartym piętrze bloku na warszawskim Mokotowie. Sam pokój pomimo, że mały, był bardzo praktycznie urządzony. Na prawo od wejścia przy oknie stało pojedyncze łóżko, a po drugiej stronie biurko jeszcze z czasów szkolnych. Obok wisiał średniej wielkości telewizor. Na froncie natomiast stała pokaźna półka, bogato wypełniona książkami różnej maści, głównie kryminałami. Wtem rozległ się dźwięk budzika.
– Kurwa… Eh… - Dorian wyłączył budzik. Musiało minąć dobre kilka chwil, zanim uświadomił sobie, że dzisiaj poniedziałek – mógłby przysiąc, że wczoraj była sobota. Zastanawiał się, kiedy uciekł mu jeden dzień życia.
Po chwili w końcu zwlekł się z łóżka i zaczął się ubierać. Ten dzień musiał być skazany na porażkę – w poniedziałki pracował na poranną zmianę z Grześkiem, którego nie lubił i kierowniczką, Dagmarą, której szczerze nienawidził. Kobieta robiła mu pod górkę odkąd raz poszedł na tygodniowe zwolnienie, bo dopadła go grypa. W jej ocenie Dorian wziął L4, bo nie chciało mu się pracować – typowe myślenie pracoholiczki.
Dorian wyszedł wreszcie z pokoju i poszedł do kuchni zrobić kawę z nadzieją, że postawi go choć trochę na nogi. W kuchni siedziała już jego matka. Włosy miała upięte jak zwykle w ciasny kok, a na jej twarzy malował się standardowy grymas, jakby miała ochotę wszystkich wokół pozabijać. Wyglądała na zmęczoną życiem.
– Dziecko jak Ty wyglądasz! – powiedziała krzywiąc się na jego widok. – Zaraz musisz wychodzić do pracy a ty jesteś w całkowitej rozsypce.
– Daj spokój mamo, wypiję szybką kawę i lecę – napotkał dobrze mu znane gniewne spojrzenie i pospiesznie dodał – jeszcze złapię w biegu tosta.
– Powinieneś o siebie trochę bardziej zadbać. Spójrz tylko na siebie! Wszystkie ciuchy na tobie wiszą, tylko kawa i tosty, a potem pijesz te paskudne piwsko ze swoimi znajomymi.
– Ostatnio dużo pracuję, nie mam siły na takie rozmowy z rana – burknął.
– A co to za praca? Siedzisz sobie wygodnie w galerii i bawisz się ciuchami, też mi praca. Zrobiłbyś coś ze swoim życiem, bo wątpię, żebyś chciał do końca życia pracować jako sprzedawca w sklepie odzieżowym – skarciła syna.
Dorian nie odpowiedział. Nalał sobie kawy, wypił całą jednym haustem, aby czym prędzej wyjść z kuchni. Był wściekły na matkę z samego rana. Odkąd pamięta była względem niego nadopiekuńcza. Z drugiej strony była piekielnie wymagająca i była bardzo zawiedziona synem, kiedy oznajmił jej, że nie wybiera się na studia. Chłopak nie czuł w niej żadnego realnego wsparcia tylko ciągłe roszczenia i wymagania.
Po wejściu do łazienki spojrzał w lustro po części zrozumiał reakcję matki – jego włosy były poczochrane, jakby był rażony piorunem, a twarz podobnie jak jego matki wyglądała na zmęczoną życiem, z tą różnicą, że on ledwo co skończył 21 lat. Błyskawicznie doprowadził swoje włosy do ładu i ubrał się w swój ulubiony zestaw – niebieskie jeansy i białą koszulkę. Uwielbiał prostotę, a dodatkowo uważał, że taki styl dobrze się komponował z jego kolorowymi tatuażami. Jego przedramię zdobił tatuaż statku podobny do tego, jaki niegdyś nosili marynarze. Na ramieniu natomiast dumnie nosił kolorowego smoka który stylem miał imitować japońskie irezumi.
Zima była długa, choć nie mroźna, a wiosna przyszła jakby nagle i od dwóch tygodni pogoda zdecydowanie bardziej nastrajała do życia. Dorian jednak wcale tego tak nie czuł. Wciąż miał poczucie, że tkwi po uszy w beznadziejności, z której nie potrafi się wyrwać. Wyszedł z bloku, wziął głęboki oddech i odpalił papierosa. Spojrzał z politowaniem na swojego starego Opla i stwierdził, że pojedzie do pracy autobusem – do galerii w której pracował miał raptem cztery przystanki.
Kiedy dojechał do galerii, była godzina 7:50 więc postanowił zapalić jeszcze jednego papierosa. Gdy zaciągnął się pierwszy raz, zauważył Grzegorza zmierzającego w jego stronę z przystanku. Chcąc uniknąć jakiejkolwiek interakcji, udał, że odbiera telefon i z kimś rozmawia, a na przywitanie Grzegorza jedynie lekceważąco machnął do niego ręką. Grzesiek był dwa lata młodszy i był typowym wazeliniarzem, którego chyba nikt w pracy nie lubił. Aspirował jednak do miana osoby, z którą każdy powinien się liczyć.
Po wejściu do galerii Dorian doczłapał się na drugie piętro i dotarł do sklepu, w którym pracował. Zapukał w metalową kratę, aby kierowniczka mogła wpuścić go do środka.
– Jak zwykle spóźniony – warknęła Dagmara.
– Jest 7:55 – skwitował Dorian, po czym dodał – zmianę zaczynam o ósmej.
– Powinieneś być na miejscu 15 minut przed rozpoczęciem zmiany, aby się przygotować do pracy. – odrzekła poprawiając koszulę na jednym z manekinów.
– Zapewniam cię, że 5 minut mi wystarczy, aby być gotowym. Poza tym wydaje mi się, że Grzesiek też dopiero co przyszedł – skinął głową na chłopaka, który nawet nie zdążył zdjąć kurtki w której przyszedł.
– Ja wiem, że dla ciebie każda wymówka jest dobra. Nie wiem co ty tu jeszcze robisz, trzeba wynieść śmieci z wczoraj i umyć podłogi. Na dziewiątą wszystko ma być gotowe do otwarcia i ostrzegam cię, nie wkurwiaj mnie, bo nie jestem w nastroju na żarty. Miałam z rana sprzeczkę z Marcinem.
– Gówno mnie obchodzi twoje życie prywatne, a tym bardziej twój mąż – pomyślał Dorian, ale nic nie odpowiedział i zabrał się za to, co przykazała mu przełożona.
Poniedziałek zdawał się nie mieć końca. Jedyne co trzymało go przy życiu, to myśl, że o dwunastej przyjdzie Agata, z którą dogadywał się bez słów. Skrycie się w niej podkochiwał, ale nigdy nie miał w sobie na tyle śmiałości, aby wyznać jej co tak naprawdę do niej czuje.
– Wyglądasz jak chodząca śmierć – zażartowała Agata do Doriana, który akurat był na zapleczu, usilnie czegoś szukając.
– Ciebie też miło widzieć – odparł sarkastycznie – to nie jest mój dzień. Jedna baba męczyła mnie dobre 20 minut o właściwy rozmiar jeansów, a jak już je znalazłem, to stwierdziła, że są za drogie! Ja się pytam, po jaką cholerę mi zawracała głowę?
– Nie zastanawiaj się nad tym, nigdy nie zrozumiesz takich ludzi i czym prędzej sobie to uświadomisz, tym szybciej zyskasz spokój ducha – stwierdziła głośno zanosząc się śmiechem.
Agata zobaczyła, że Dorian ledwie poruszył kącikami ust, lecz nadal był nie w sosie.
– Co cię dręczy? – tym razem jej głos był cieplejszy i bardziej troskliwy. – Nawet nie próbuj zaprzeczać. Widzę, że coś jest nie tak.
– Wszystko – odparł zrezygnowany – ostatnio naprawdę wszystko mnie przytłacza.
Spojrzał Agacie prosto w oczy i dojrzał tam coś, czego nie widział nigdy wcześniej. Odkąd się poznali istniała między nimi wyraźna nić porozumienia, ale teraz ich relacja weszła jakby na wyższy poziom. Pierwszy raz dotknęli tej bardziej prywatnej strefy.
– Chcesz się spotkać? Wiesz, tak poza pracą – ciągnęła Agata – pójdziemy na kawę albo na drinka, jeśli wolisz.
– Bardzo chętnie – Dorian był wyraźnie zaskoczony tą propozycją, choć starał się, aby nie było tego przesadnie widać. – może w sobotę? Wyjątkowo ten weekend mam wolny.
– Ja pracuję do 19. Jeśli chcesz, możemy wyskoczyć od razu po mojej pracy.
– Odbiorę cię i pójdziemy w jakieś fajne miejsce – chłopak wyraźnie ożył mówiąc te słowa, jakby ktoś dodał mu skrzydeł.
Agata tylko się uśmiechnęła i poszła się przebrać. Dorian poczuł dziwne kręcenie w okolicy żołądka. Nie wiązał z tym spotkaniem żadnych nadziei, ale w jego głowie już zaczęły się tworzyć różne scenariusze na sobotę.
Od czasu rozmowy z Agatą reszta dnia była dla Doriana bardziej łaskawa i nim się obejrzał, była już 16 i praca dobiegła końca. Po pracy wrócił do domu, odgrzał kotlety, które matka zrobiła dwa dni temu, a po jedzeniu pojechał spotkać się ze swoimi przyjaciółmi.
Hubert i Kasia byli parą nie byle jaką. Byli dwojgiem najlepiej dopasowanych ludzi, jakich Dorianowi było dane spotkać. Ona była w jego wieku, była niska i trochę pulchna a jej twarz była tak radosna, że nie sposób było się nie uśmiechnąć patrząc na nią. Hubert był rok starszy i był typowym geekiem a od roku godził studia programistyczne z pracą w IT.
Dorian około godziny 19 dotarł na Ursynów, gdzie mieszkali jego przyjaciele. Na starcie wypili po piwie i zaczęli rozmawiać o głupotach. Dorianowi po trzecim piwie zaczął się rozwiązywać język.
– Słuchajcie – oznajmił poważnym tonem – w sobotę widzę się z Agatą.
– Wiedziałam! – wrzasnęła z ekscytacji Kasia. – Widać po tobie, że o kimś myślisz. Odkąd przyszedłeś, wydajesz się być nieobecny. To gdzie ją zabierasz?
– Nie wiedziałem, że zaczęliście ze sobą kręcić – do rozmowy dołączył się Hubert.
– Nie kręcimy. Po prostu widziała, że jestem przytłoczony i chyba chciała mnie pocieszyć.
– Brawo! Umówiła się z tobą z litości. – Kasia uwielbiała droczyć się z Dorianem.
– Daj mu spokój – Hubert powiedział ze spokojem wypuszczając dym z jointa, którym przed chwilą się zaciągnął. – Chłopak wie co robić, prawda?
– Ostatnio nic już nie wiem. Wszystko idzie nie po mojej myśli. Dobija mnie praca, moja własna matka i to, że nie widzę dla siebie żadnej perspektywy. Moje życie towarzyskie też jest jedną wielką klapą – Dorianowi ewidentnie zaczęło się ulewać.
– Posłuchaj mnie – Hubert przybrał poważniejszy ton niż dotychczas. – wszystko się w końcu układa. Nikt nie jest pechowy całe życie, a czasami szczęściu trzeba dopomóc. Nie możesz się załamywać, bo twoje ostatnie miłosne podboje okazywały się być totalną klapą. Najgorsze co możesz robić to się nad sobą użalać.
– Nie użalam się nad sobą – żachnął się Dorian biorąc kolejny łyk piwa. – Po prostu nic mi się nie układa i nie wiem jak to zmienić.
– Jeżeli czujesz coś do tej dziewczyny, to jej to powiedz – wtrąciła się Kasia. – Być może to będzie pierwszy krok do zmiany czegoś na lepsze?
– Pewnie masz rację. – Dorian sięgnął po kawałek pizzy którą zamówili jakąś godzinę wcześniej. – Wszystko się spieprzyło dwa lata temu, kiedy zerwałem z Hanką.
– Chciałeś powiedzieć, kiedy zostawiła cię dla tego mięśniaka z siłowni. – Kasia była mistrzynią uszczypliwości.
– Tak, to miałem na myśli. – Dorianowi nie było do śmiechu. – Od tego czasu spotkałem się z trzema dziewczynami, które miały po równo nasrane w głowie. Każda kolejna była coraz gorsza.
Późnym wieczorem Dorian mocno podpity był już w połowie drogi do domu, kiedy niespodziewanie zadzwoniła do niego Agata. Dziewczyna łamiącym się głosem poprosiła go, żeby do niej przyjechał. Po 15 minutach Dorian był już na miejscu.
Mieszkanie które wynajmowała Agata okazało się być malutką, ładnie urządzoną kawalerką. Dziewczyna siedziała na łóżku a na szklanym stoliku nieopodal stało czerwone wino, które popijała bezpośrednio z butelki.
– Bardzo cię przepraszam, nie chciałam o tej porze, ale ja już nie mogę, muszę się komuś wygadać. – Rozhisteryzowana pociągnęła z butelki kolejne dwa potężne łyki i mówiła dalej – Czy ktoś ci kiedyś złamał serce tak, że nie wiedziałeś co ze sobą zrobić?
– Przerabiałem coś takiego dwa lata temu. Gdyby nie moi przyjaciele, najprawdopodobniej nadal byłbym w rozsypce – skwitował gorzko Dorian. Był nieco zaskoczony, bo nie wiedział, że Agata z kimś się spotykała.
– Rozumiem. Naprawdę cię przepraszam Dorian. Ja tutaj nie mam nikogo, przyjechałam tu z Rzeszowa na studia. Odkąd mieszkam w Warszawie, nie poznałam nikogo, kogo mogę nazywać przyjacielem. – Agata zaczęła szlochać coraz bardziej.
– Ja przecież jestem twoim przyjacielem. – Mówiąc to Dorian zbliżył się do Agaty i objął ją ramieniem. Dziewczyna wtuliła się w niego i po chwili była już spokojniejsza.
– Ładnie pachniesz – stwierdziła po dłuższej chwili ciszy. – Co to za zapach?
– Cztery piwa i pół paczki Marlboro – odpowiedział poniekąd zgodnie z prawdą Dorian.
Agata wybuchła śmiechem na ten marny żart. Chłopak pomyślał, że alkohol zaczyna docierać do jej głowy.
– Oj Dorian – westchnęła. – Lubię cię.
Przez następną godzinę siedzieli popijając wino i rozmawiali o wszystkim co ich dręczyło a w tle z głośników leciał Bryan Adams. Finalnie wypili łącznie prawie dwie butelki wina i kiedy Dorian poczuł, że czas się zbierać do domu, wydarzyło się coś, o czym nie pomyślałby nawet w swoich fantazjach, które zdarzało mu się snuć. Agata przytulała się do niego coraz bardziej i chłopak zaczął odczuwać coraz większe napięcie między nimi. Jej palec wskazujący zaczął wędrować od jego nadgarstka wzdłuż ręki i z powrotem. W końcu złapała go za rękę i pocałowała go w policzek.
– Powinienem już iść – zasugerował Dorian delikatnie puszczając jej rękę nie chcąc być nieuprzejmy.
– Możesz też zostać ze mną, razem na pewno miło spędzimy czas – wyszeptała Agata.
– Nie myślisz trzeźwo. – Doriana zemdliło od nadmiaru emocji.
W tym samym momencie Agata złapała jego drugą rękę i powędrowała nią pod swoją bluzkę. Ścisnęła jego dłonią swoją pierś i pocałowała go - tym razem chłopak nie oponował i odwzajemnił pocałunek. Tkwili w tym pocałunku kilka minut, po czym pchnęła go na łóżko.
Dorian nie był przekonany do słuszności tego pomysłu, ale było już za późno, aby się wycofać i postanowił czerpać z tej chwili garściami. Jej dotyk był niczym aloes. Chciał, aby ta chwila nie skończyła się już nigdy.
Rano atmosfera była zupełnie inna. Gdy Dorian otworzył oczy Agata była już w pełni ubrana, jakby szykowała się do wyjścia.
– Gdzie idziesz? – zapytał zaspany chłopak, siląc się na czułość.
– Wychodzę do pracy. Ty też już powinieneś wracać do domu – odparła chłodno.
– Myślę, że powinniśmy pogadać o tym, co się wczoraj wydarzyło – zasugerował nieśmiało wciągając na siebie jeansy. – Tak! Zdecydowanie powinniśmy pogadać.
– Nie ma o czym. To nie powinno się nigdy wydarzyć. – ton Agaty był coraz bardziej lodowaty.
– Wczoraj twierdziłaś coś innego. – Jak szybko to powiedział, tak samo szybko tego pożałował.
– Bo byłam pijana! – wybuchła.
– Powiedz mi proszę, czy zrobiłem coś nie tak? Chcę wiedzieć gdzie popełniłem błąd – irytacja Doriana sięgnęła zenitu.
Agata nie odpowiedziała. Dorian zrozumiał, że chwilowo nie ma co liczyć na normalną rozmowę, więc ubrał swoją koszulkę i stanął w przedpokoju żeby założyć buty.
– Przepraszam! – wybuchła płaczem. – Ja nie chciałam cię zranić. Ja po prostu… Po prostu nie wiem czego chcę rozumiesz?
– Nie, nie rozumiem – burknął Dorian. – Chciałaś się mną jedynie zabawić tak? Tylko o to ci chodziło? Miałem przyjść, pocieszyć cię i się z tobą przespać? Tyle to wszystko dla ciebie znaczyło?
– Dorian proszę cię, nie utrudniaj mi tego. Nie sądziłam, że cię zranię. Gdybym tylko mogła cofnąć czas…
– Ale nie możesz – przerwał Dorian. – chciałaś się pobawić? Udało ci się. Brawo! Nie odzywaj się do mnie więcej.
Dorian wychodząc trzasnął drzwiami, które prawie zatrzymały się na twarzy Agaty, która najwyraźniej chciała mu coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążyła. Wypalił papierosa prawie jednym tchem. Gdy się trochę uspokoił, postanowił zadzwonić na chwilę do Huberta i opowiedzieć mu o wydarzeniach z ostatniej nocy. Hubert nie miał czasu na dłuższą rozmowę, więc jedynie polecił mu, żeby się nie przejmował i znalazł jakąś dziewczynę, żeby zagrać Agacie na nosie.
– Łatwo powiedzieć – pomyślał Dorian.
Rozdział 3 – Anna
Resztę dnia Dorian spędził w swoim pokoju grając na konsoli, próbując odciągnąć natrętne myśli o Agacie. Czuł jeszcze większą irytację, wiedząc, że jutro pracują razem i będą w sklepie sami na zamknięcie. Przez chwile przyszło mu do głowy, żeby się z kimś zamienić, ale wiedział, że każdy z kim dobrze żył, ma już swoje plany. Nie mógł sobie pozwolić na zwolnienie lekarskie, bo już byłby skończony w tej pracy, a nie widziało mu się jej zmieniać – tak było mu wygodnie. Jedyną opcją było zacisnąć zęby i przeżyć ten dzień. Nie chciał tego przyznać przed samym sobą, ale stresowało go spotkanie z Agatą. Zmęczony rozmyślaniami stwierdził, że po prostu nie będzie zwracał na nią uwagi – było to trudne, ale wierzył, że jest w stanie to zrobić.
Do galerii dotarł 15 minut przed czasem, więc postanowił usiąść na ławce i rozkoszować się ostatnim papierosem przed wejściem w paszczę lwa jak zwykł nazywać sklep w którym pracował. Pogoda była piękna a chłopak zachodził w głowę, jak tak piękny dzień może być jednocześnie tak paskudny.
Kiedy wszedł do sklepu przywitał go Adam – zastępca kierowniczki.
– W samą porę! – rzekł dziarskim tonem – Dzisiaj będziesz rozpakowywał dostawę. Dziewczyny od rana miały taki młyn na sklepie, że nie zdążyły tego zrobić.
Dorian rozpromieniał. Lubił pracę z klientami, ale ostatnimi czasy był w stanie przysiąc, że trafiali mu się sami roszczeniowi idioci. Pomyślał, że może ten dzień wcale nie będzie taki straszny.
– Jak zawsze niezawodny! Nawet nie wiesz, jak chciałem to usłyszeć od ciebie – rzucił nieco żartobliwie Dorian. – Tylko się przebiorę i zabieram się za robotę. Tylko wcześniej zrobię porządek na półkach, bo nie będzie miejsca na nowości.
– Mój człowiek! – ucieszył się Adam.
Tak naprawdę Dorian bez problemu upchnąłby rzeczy z dostawy, ale nie miał najmniejszej ochoty obsługiwać klientów, więc postanowił, że znajdzie sobie dodatkowe zajęcie na magazynie, aby kupić sobie trochę czasu w samotności.
– Hej! – krzyknęła radośnie Agata zza pleców Doriana, który był o włos od zawału.
– Cześć – odparł chłodno licząc, że ta chciała się jedynie przywitać i nie będzie nawiązać z nim żadnego dialogu. Miał jednak nieodpartą chęć zapytać co ją tak cieszy.
– Piękny dzień! Co robisz dziś wieczorem? Ja idę na randkę! – nie dawała za wygraną, wyciągając z plecaka koszulę na przebranie.
– Jeszcze nie wiem, możliwe, że będę zapijał smutki – wycedził przez usta, choć gdy to powiedział, wizja samotnego pogrążenia się w swoim marazmie okazała się wyjątkowo kusząca na tamten moment.
– Dalej się na mnie gniewasz? Słuchaj, ja naprawdę nie chciałam Cię zranić – jej twarz wyraźnie spoważniała – Nie sądziłam, że sytuacja wymknie się spod kontroli. Zrobiłam głupotę, ale naprawdę cię lubię i nie chcę, żebyś traktował mnie jak wroga. Jesteśmy dorośli i chyba oboje wiemy, że seks…
– Ktoś powiedział seks?! – zza regału wyłonił się Kamil. Był wysokim blondynem, a wśród pracowników uchodził za duszę towarzystwa. Dorian prywatnie go lubił, zawsze go potrafił rozbawić. Twierdził również, że był niezłym bajkopisarzem, z uwagi na jego liczne przechwałki o swoich podbojach łóżkowych.
– Pierdol się Kamil! – warknął Dorian.
– Przespałeś się z Agatą? – spytał z niedowierzaniem zupełnie ignorując fakt, że dziewczyna stała tuż obok.
– Tak! Przespałem się z Agatą! Możesz już mi dać spokój? – Dorian nie wytrzymał i kopnął w karton, w którym były bokserki. Część z nich wyleciała z kartonu.
– Stary! Zawsze wiedziałem, że jesteś dziki! – Kamil wystawił rękę z nadzieją, że Dorian przybije mu piątkę. Nic takiego nie miało miejsca.
– Ehh… Świetnie, teraz wszyscy będą gadać – odrzekła speszona Agata.
Dorianowi nie zrobiło się jej nawet szkoda. Był na nią wściekły, ale wyładowywanie swojej frustracji na dziewczynie nie miało sensu. Postanowił przynajmniej udawać, że jest mu obojętna, żeby chociaż w ten sposób jej dopiec.
– Daj spokój, przecież to tylko seks – wtrącił się Kamil, zanim Dorian zdołał cokolwiek powiedzieć.
– No właśnie – wreszcie włączył się do rozmowy – za kilka dni zapomnimy o wszystkim – odparł szczerząc do niej zęby.
– Jesteście siebie warci, chłopaki. – rzuciła na odchodne Dorianowi gniewne spojrzenie, choć w jej oczach było coś, co pozwoliło mu uważać, że wcale nie zamierza się na niego długo gniewać.
Kiedy poszła się przebrać, Kamil znowu wystawił rękę w stronę Doriana. Spojrzał na niego z politowaniem i w końcu przybił mu piątkę. Obaj się roześmiali. Okazało się, że konfrontacja z Agatą była najwidoczniej tym, czego mu było trzeba. Myślał teraz o tym, jak przekorne jest to, że czasami rzeczy których najbardziej staramy się uniknąć, są dla nas najbardziej pomocne.
Dorian przed godziną 19 miał już rozłożoną dostawę i poukładaną większość rzeczy na półkach. Nie chciał obsługiwać klientów, więc przeciągał pracę do granic możliwości. Przez magazyn co jakiś czas przewijali się na zmianę Agata i Kamil. Był już zmęczony tym dniem, pomimo tego, że wcale nie był on tak straszny, jak go sobie wyobrażał. Męczyło go jednak to, że musiał patrzeć na Agatę, do której wciąż żywił uczucia. Sytuacji nie ułatwiał Kamil, który co jakiś czas zagadywał, próbując poznać jakieś pikantne szczegóły.
– Jeszcze raz zapytasz o tamtą noc, a przysięgam, że zrobię ci krzywdę! – Dorian w końcu nie wytrzymał i wypalił w stronę Kamila, powstrzymując się w ostatniej chwili, aby nie rzucić w niego parą pantofli, które akurat trzymał w ręce.
– Dobra, spokojnie! Już nic nie mówię – odburknął przewracając oczami.
– Cała ta sytuacja nie jest dla mnie ani łatwa, ani komfortowa, więc będę wdzięczny jeżeli okażesz mi choć minimum zrozumienia – odrzekł Dorian, tym razem dużo łagodniejszym tonem.
– Chcesz wyskoczyć na piwo po pracy? Nie będę dopytywał o żadne niewygodne sprawy. Po prostu dawno razem nie wychodziliśmy. Dobrze ci to zrobi.
Dorian był lekko zaskoczony propozycją kolegi. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że faktycznie dawno nigdzie nie wychodzili. Wcześniej spotykali się przynajmniej 2 razy w miesiącu. Głupio mu się zrobiło na myśl, że od 3 miesięcy sam nie wyszedł z żadną propozycją.
– Czemu nie. – uśmiechnął się do Kamila. – Chętnie wyskoczę i przewietrzę trochę głowę. Idziemy od razu po pracy?
Kamil tylko uśmiechnął się szeroko i kiwnął potwierdzająco głową.
Po pracy chłopaki szybko się przebrali i ruszyli na miasto. Kamil uparł się, że zaprowadzi ich do świetnego baru, nie chciał jednak nic zdradzać. Tym barem okazała się być „Mała Havana”. Wnętrze lokalu było eleganckie, a na ścianach wisiały różnorakie neony. Przy barze stały wysokie stołki które w większości były już zajęte przez – na oko - zmęczonych pracowników korporacji, którzy dzielili się swoimi bolączkami z dwiema barmankami.
Po trzech piwach i kilku szczerych rozmowach, Dorian uznał, że pora zbierać się do domu – czuł, że był już mocno zmęczony, a jutro pracował na poranną zmianę.
– Nigdzie nie idziesz stary, teraz idziemy po towarzystwo – mówiąc to skinął głową w stronę dwóch dziewczyn przy barze.
– Oszalałeś? Przecież dopiero co ci mówiłem o całej tej akcji z Agatą.
– No właśnie! Musisz się z niej wyleczyć raz na zawsze, chodź! – rzucił tonem nieznoszącym sprzeciwu i pomaszerował w stronę baru z nienaganną pewnością siebie.
– Nigdzie nie idę. – burknął Dorian i nie ruszył się ze swojego miejsca. Był jednak ciekawy dalszego biegu wydarzeń. Kamil po chwili wrócił do stolika z dwiema olśniewająco pięknymi dziewczynami.
– Dorian, to jest Maja i Monika, poznajcie się – wyszczerzył zęby Kamil.
– Cześć Dorian – Maja od razu się do niego przysiadła. Miała bardzo mocny makijaż, więc nie sposób było jednoznacznie ocenić jej urodę, nie można było jej jednak odmówić ładnej sylwetki.
Kamil jednak zamiast się dosiąść, porwał gdzieś Monikę. Dorian pomyślał, że uciekł z piękną nieznajomą do swojego mieszkania, zostawiając go samego z Mają.
– Czym się zajmujesz? – zapytał Dorian chcąc przerwać niezręczną ciszę.
– Jestem kosmetyczką – odparła z dumą. – Robię manicure, ale potrafię też makijaż permanentny – zatrzepotała sztucznymi rzęsami.
– Ciekawe – skłamał. Zupełnie go to nie obchodziło. – A co robisz w wolnym czasie?
– Często z przyjaciółkami chodzimy do klubów potańczyć. Czasami robimy takie wypady nawet w tygodniu! – pisnęła z radości.
– Rozumiem – nie rozumiał. – Lubisz disco polo?
– Czy lubię? Uwielbiam! – Maja wydawała się być cała w skowronkach.
– Ja pierdolę, wychodzę – pomyślał Dorian, po czym postanowił wdrożyć swoje myśli w życie.
Dorian wykręcił się jakąś marną wymówką i postanowił jak najszybciej wrócić do domu. Wychodząc z baru odpalił ostatniego papierosa, nonszalancko poprawił grzywkę i skierował się w stronę przystanku autobusowego, obiecując sobie, że nigdy nie da się namówić na coś podobnego.
Następnego dnia późnym popołudniem Dorian wybrał się do swoich przyjaciół. Miał nadzieję wyluzować się i odsunąć na boczny tor myśli o Agacie. Niestety obawiał się, że nie będzie to możliwe, bo wcześniej powiadomił o wszystkim Huberta, a teraz Kasia chciała poznać każdy szczegół. Niechętnie opowiedział całą historię, a pod koniec wyglądał tak, jakby zaraz miał się popłakać.
– Przykro mi – skomentowała opowieść Kasia. – Ale zdajesz sobie sprawę, że ona nie jest ciebie ani trochę warta? Jaka normalna dziewczyna tak robi? Ona ewidentnie jest jakaś niestabilna emocjonalnie.
– Ta dziewczyna to zło – dodał Hubert spokojnym tonem, ponieważ był w trakcie skręcania jointa.
Dorian spojrzał na niego a potem wybuchnął śmiechem. Hubert miał w sobie coś takiego, że potrafił go rozbawić nawet, jeżeli nic nie mówił.
– Pewnie masz rację – bąknął po chwili Dorian zaciągając się papierosem.
– Moim zdaniem powinieneś wrócić do randkowania online, może akurat poznasz kogoś ciekawego? Nie chodzi mi o to, żeby szukać na siłę pocieszenia tylko żebyś trochę odżył. W gruncie rzeczy to nawet nie musi być randkowanie, wystarczy, że zaczniesz z kimś pisać i być może to poprawi ci nieco humor? Ciekawa i wartościowa rozmowa może wbrew pozorom wiele zdziałać.
Kasia miała w tym dużo racji – nie próbując, nigdy nic nie zmieni. Nie było to jednak proste, ponieważ musiał się tego dopiero nauczyć. W domu zawsze wyglądało to tak, że jak coś szło nie tak, jak powinno, to zamiast to zmieniać, narzekało się na to. Pomyślał, że to bardzo głupi sposób radzenia sobie z problemami, ale innego nie znał.
– To jest to co muszę zrobić! – Dorian wyraźnie odżył. – Mam już dosyć zamartwiania się. Nie wiem czy to wyjdzie, ale chcę spróbować.
– Takiego cię lubię, masz w nagrodę – skwitował Hubert, dając Dorianowi okazałego jointa, którego od razu zapalił.
Po upływie kilkunastu minut Dorian zaczynał odczuwać wpływ tetrahydrokannabinolu w organizmie. Nie był zwolennikiem marihuany i palił ją raczej rzadko. Dziś jednak postanowił zapalić. Czuł, że przychodzi pora na zmiany i trzeba złamać pewne schematy aby otworzyć przed sobą nowe możliwości. Głowa zaczęła mu ciążyć coraz bardziej a bicie serca, choć nie szybkie, odczuwał całym sobą. Był w stanie przysiąc, że słuchając Space Oddity, słyszał instrumenty, których na trzeźwo nie był w stanie wychwycić. Ogarnęła go fala przyjemnego ciepła, a w ustach zrobiło się sucho.
– Rzuć mi piwo – mruknął w stronę Huberta.
– Niewyraźnie wyglądasz, chyba już ci wystarczy – zaprotestowała Kasia widząc, że Hubert też już ledwo kojarzy fakty.
– Dobra – burknął zawiedziony. – Mogę wziąć szybki prysznic na otrzeźwienie?
– Pewnie, ręczniki są w szafce nad umywalką. Dorian dobrze się czujesz? Jesteś blady. – Kasia poszła po ręcznik. Wyglądała na zmartwioną.
– W porządku. Trochę namieszałem, ale będę żył, tylko przyda mi się zimny prysznic.
Prysznic faktycznie pomógł i Dorian dużo lepiej wyglądał po wyjściu z łazienki. Czuł się też lepiej i mógł ze spokojem wrócić do domu, z nadzieją, że obejdzie się bez konfrontacji z matką. Pożegnał się z parą przyjaciół i wyruszył do domu. Postanowił się przejść na dalszy przystanek, żeby trochę się rozruszać i poczuć zupełnie dobrze.
W autobusie roiło się od ludzi, głównie młodych, ładnie ubranych. Dorian pomyślał, że pewnie wybierają się na miasto trochę poimprezować, w końcu był piątkowy wieczór. Jego impreza już dobiegła końca, ale nie było mu z tego powodu jakoś przykro. Postanowił wcielić swój plan w życie i w domu zainstalować Tindera.
Zanim jednak położył się wygodnie w swoim łóżku i zacznie przeglądać profile, musiał się zmierzyć z tym, czego najbardziej chciał uniknąć.
– Synu, jak ty wyglądasz? – takimi słowami Maria przywitała Doriana. – Znowu włóczyłeś się nie wiadomo gdzie i pewnie znowu piłeś.
– Mamo… Jestem dorosły, daj mi spokój – odburknął Dorian, ściągając buty jedną stopą o drugą, aby uniknąć schylania się, w obawie o utratę równowagi.
– To zacznij zachowywać się jak dorosły! – wrzasnęła na syna, rzucając w kąt gazetę, którą jeszcze przed chwilą namiętnie czytała. – Weź się w garść i zacznij robić coś pożytecznego, tyle razy już ci mówiłam…
– Proszę daj mi spokój. – Dorian nie wytrzymał. – Miałem ciężki tydzień i potrzebowałem się trochę wyluzować, a teraz potrzebuję spokoju. Chyba nie proszę o zbyt dużo?
– Jak śmiesz tak do mnie mówić? Nie przepracowałeś nawet całego tygodnia i masz czelność mówić, że miałeś ciężki tydzień? Może mi jeszcze powiesz, że jesteś zmęczony i za dużo pracujesz? – Maria zaczęła z nerwów chodzić po przedpokoju w tę i z powrotem.
– Mamo – odparł znacznie spokojniej Dorian, próbując przemknąć do swojego pokoju. – nie jestem w nastroju na kłótnie. Możemy porozmawiać jutro na spokojnie? Nie chce się z tobą kłócić.
Maria spojrzała na niego i chyba zrozumiała, że jej syn może mieć jakieś problemy, o których nie chce jej powiedzieć.
– Czy wszystko u ciebie w porządku? – w jej chłodnym głosie można było usłyszeć nutę troski.
Dorian chyba nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Jego matka rzadko pytała co u niego, no chyba, że chodziło o oceny w szkole. Po napisaniu matury więcej już nie słyszał tego pytania. Pomyślał, że może jego matka wcale nie jest taka straszna, a jedynie trzeba z nią rozmawiać w odpowiedni sposób?
– Nie do końca, ale to nic poważnego, chyba nie chcę o tym rozmawiać.
– Chodzi o dziewczynę? – zapytała z zaciekawieniem matka, siadając na fotelu. Wskazała ręką na drugi fotel, co było zaproszeniem do rozmowy.
– Tak, ale ja naprawdę nie chcę o tym rozmawiać – odparł z lekkim zażenowaniem. Nigdy nie rozmawiali z matką o takich rzeczach.
– Nie mówiłeś mi, że się z kimś spotykasz. Nie widziałam tutaj żadnej dziewczyny od czasu, kiedy widywałeś się z tą Hanią. To była taka miła dziewczyna.
– Nie tak miła, jak mogłoby ci się wydawać – burknął, ale widząc jej karcący wzrok dodał. – Zostawiła mnie. Nie chcę do tego wracać, okej? – Dorian w końcu usiadł na fotelu naprzeciwko matki.
– To co z tą dziewczyną? – Maria nie dawała za wygraną. – Zrobię nam herbaty, jaką chcesz?
– Ja zrobię, ty sobie odpocznij.
Po kilku minutach Dorian wrócił z dwiema filiżankami. W swojej miał zieloną herbatę z ananasem – jego ulubioną – a matce zrobił earl greya. Usiadł znów naprzeciwko i nie bardzo wiedział co powiedzieć, a widział, że matka czeka na rozwinięcie tej rozmowy.
– Po prostu myślałem, że poznałem kogoś wartościowego, ale bardzo się pomyliłem. – Dorian wziął łyk herbaty, która poparzyła mu język. Chciał jak najszybciej ją wypić i móc pójść wreszcie do swojego pokoju.
– Rozumiem. Nie przejmuj się tym synu, jesteś młody, jeszcze trafisz na kogoś odpowiedniego. I pamiętaj, tego kwiatu jest pół światu.
– A trzy czwarte…
– Nie kończ, proszę – przerwała mu matka, a kącik jej ust wykrzywił się nieco, jakby próbowała się uśmiechnąć.
– A co z tatą? Co z nim było nie tak? Nigdy mi o nim nie opowiadałaś. – Dorian postanowił wykorzystać chwilę słabości matki, aby dowiedzieć się czegoś więcej o swoim ojcu. Mając 21 lat wiedział jedynie, że jego ojciec nazywał się Henry Taylor i, że zostawił ich jak Dorian miał zaledwie pół roku. Matka nie wspominała go praktycznie wcale.
– Wszystko z twoim ojcem było nie tak. Nie chcę o nim rozmawiać – odparła stanowczo i nie zamierzała mówić nic więcej.
– To chyba tyle, jeżeli chodzi o nasze szczere rozmowy – pomyślał Dorian i wstał z fotela, kierując się do swojego pokoju.
Po doprowadzeniu się do ładu Dorian w końcu znalazł się w łóżku sam ze swoimi myślami. Wziął do ręki telefon i nieco zaspany zainstalował aplikację randkową, po czym uzupełnił swoje dane, dodał swoje najlepsze zdjęcia – co wcale nie było takie proste, bo nie miał ich wiele – i zaczął zastanawiać się nad opisem. Nie miał pojęcia, co może tam wpisać i po 10 minutach solidnego główkowania postanowił nie pisać nic. Przeglądał profile dziewczyn z obrębu Warszawy i okolic, ale żadna nie przykuła jego uwagi. Mimo to, kilka dziewczyn obdarował serduszkiem. Później robił to już całkowicie losowo, bo był zbyt zmęczony i w końcu usnął z telefonem w ręku.