Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Poczekalnia. 13 rozmów o pandemii - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 maja 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Poczekalnia. 13 rozmów o pandemii - ebook

Mamy za sobą doświadczenie kilkunastu miesięcy życia w bezpośrednim zagrożeniu śmiertelną chorobą, w rygorystycznym reżimie sanitarnym, który sparaliżował nasze relacje społeczne, gospodarkę, życie kulturalne. Joanna Racewicz zaprosiła 13 znanych osobowości reprezentujących różne profesje do rozmowy o tym trudnym czasie. Jej goście opowiadają, jak SARS-CoV-2 zmienił ich aktywność zawodową, jak znoszą izolację, jak funkcjonują ich rodziny.

W szczerych rozmowach dzielą się swoim doświadczeniem z okresu pandemii i mówią o tym, jak na co dzień radzą sobie w nowej, niełatwej sytuacji. I choć to traumatyczny czas, wśród wypowiedzi wyraźnie słychać też głosy pobrzmiewające nadzieją, że wszystko zostało nam dane po coś, a miarą naszego człowieczeństwa jest właśnie umiejętność przekucia tego, co złe, w nowe lepsze jutro.

Joanna Racewicz rozmawia z: Ewą Błaszczyk, s. Małgorzatą Chmielewską, Małgorzatą Domagalik, Dorotą Gawryluk, Pawłem Grzesiowskim, Anitą Lipnicka, Rafałem Olbińskim, Jackiem Santorskim, Andrzejem Sewerynem, Tomaszem Sobierajskim, Robertem Rutkowskim, Adamem Sztabą, DorotąZawadzką.

Spis treści

6 | Wstęp

10 | Ewa Błaszczyk

28 | Siostra Małgorzata Chmielewska

50 | Małgorzata Domagalik

80 | Dorota Gawryluk

98 | Paweł Grzesiowski

122 | Anita Lipnicka

142 | Rafał Olbiński

162 | Robert Rutkowski

182 | Jacek Santorski

206 | Andrzej Seweryn

224 | Tomasz Sobierajski

244 | Adam Sztaba

268 | Dorota Zawadzka

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8151-522-1
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

„Coś jest ze świa­tem nie tak. To po­czu­cie, za­re­zer­wo­wa­ne kie­dyś tyl­ko dla neu­ro­tycz­nych po­etów, dziś sta­je się epi­de­mią nie­okre­ślo­no­ści, są­czą­cym się ze­wsząd nie­po­ko­jem”.

Kie­dy na po­cząt­ku grud­nia 2019 roku Olga To­kar­czuk wy­gła­sza­ła te sło­wa w sie­dzi­bie Aka­de­mii Szwedz­kiej – świat nie miał jesz­cze po­ję­cia o ko­ro­na­wi­ru­sie. Nie miał, choć od mie­się­cy, a może na­wet lat, jego miesz­kań­cy nie na­uczy­li się do­strze­gać, że – znów cy­tu­jąc No­blist­kę – świat umie­ra. Krok po kro­ku. Na na­sze ży­cze­nie. Pło­nę­ły lasy Ama­zo­nii, z dy­mem po­szły set­ki ty­się­cy hek­ta­rów bu­szu w Au­stra­lii, gi­nie ży­cie w Mo­rzu Ka­ra­ib­skim i w we­nec­kich ka­na­łach. Wszyst­ko wy­da­wa­ło się nam jed­nak nie­groź­nie, bo ja­koś tak da­le­ko od cha­ty, któ­ra – jak wia­do­mo – z kra­ja. Na­wet, kie­dy wie­czor­ne ser­wi­sy za­czę­ły po­ka­zy­wać zdję­cia zdję­te­go stra­chem Wu­ha­nu – od­dy­cha­li­śmy po sta­re­mu. Mia­ro­wo. Bez za­dysz­ki. Ob­ra­zy za­mknię­tej, je­de­na­sto­mi­lio­no­wej chiń­skiej me­tro­po­lii i udrę­czo­nych twa­rzy me­dy­ków szyb­ko spo­wsze­dnia­ły. Przy­wy­kli­śmy do nich tak, jak przy­zwy­cza­ja­my się do re­por­ter­skich zdjęć z wo­jen, ka­ta­strof i klęsk ży­wio­ło­wych. Nikt nie oglą­da ich z na­masz­cze­niem. Nikt nie pada na ko­la­na ugię­ty współ­od­czu­wa­niem dla tra­ge­dii, któ­ra dzie­je się na dru­gim krań­cu rze­czy­wi­sto­ści. Moż­na zu­peł­nie spo­koj­nie umo­ścić się w fo­te­lu, wy­pić her­ba­tę i zjeść ko­la­cję. No, w osta­tecz­no­ści po­zo­sta­je jesz­cze prze­rzu­cić się na se­rial albo ka­ba­re­ty. To na­wet nie jest zgryź­li­wość. Ra­czej gorz­ka praw­da. Sama „ob­ry­wam” tu ry­ko­sze­tem. Jako dzien­ni­kar­ka bio­rę czyn­ny udział w oswa­ja­niu Pu­blicz­no­ści ze zgro­zą, któ­ra dzie­je się jed­nak bli­żej, niż moż­na przy­pusz­czać.

„Mamy co­raz wię­cej do­wo­dów na ist­nie­nie spek­ta­ku­lar­nych i cza­sem bar­dzo za­ska­ku­ją­cych za­leż­no­ści w ska­li ca­łe­go glo­bu. Je­ste­śmy wszy­scy – my, ro­śli­ny, zwie­rzę­ta, przed­mio­ty – za­nu­rze­ni w jed­nej prze­strze­ni, któ­rą rzą­dzą pra­wa fi­zycz­ne”.

To znów No­blist­ka z ge­nial­ne­go wy­kła­du. Te za­leż­no­ści, nie­mal pro­fe­tycz­nie opi­sa­ne w „Czu­łym nar­ra­to­rze”, dały o so­bie znać jesz­cze przed po­cząt­kiem no­we­go, prze­stęp­ne­go i – jak się oka­za­ło – pan­de­micz­ne­go 2020 roku. Za­pi­sze się on w hi­sto­rii jako je­den z naj­gor­szych, naj­bar­dziej nie­spo­koj­nych i tra­gicz­nych w dzie­jach ludz­ko­ści. Jak wiel­kie, glo­bal­ne „spraw­dzam” z od­po­wie­dzial­no­ści, po­stę­pu me­dy­cy­ny, z uczci­wo­ści, czło­wie­czeń­stwa.

Duże sło­wa? Być może. Ale i cza­sy mamy nie­tu­zin­ko­we. Na­sze dzie­ci będą się o nich uczyć w pod­ręcz­ni­kach do hi­sto­rii. Będą, choć same są te­raz przed­mio­tem i pod­mio­tem gi­gan­tycz­ne­go eks­pe­ry­men­tu – z oswa­ja­nia sa­mot­no­ści, izo­la­cji i nie­szczę­snej edu­ka­cji do­mo­wej. Moż­na chy­lić czo­ła przed wy­sił­kiem obu stron zdal­ne­go na­ucza­nia – na­uczy­cie­li i uczniów – ale nie spo­sób ry­zy­ko­wać twier­dze­nie, że jego efek­ty będą po­rów­ny­wal­ne z tym, co nio­sła ze sobą tra­dy­cyj­na szko­ła. „Zo­sta­nie nam po co­vi­dzie po­ko­le­nie głę­bo­ko po­ra­nio­nych mło­dych lu­dzi” – to zda­nie Do­ro­ty Za­wadz­kiej brzmi mi w uszach ile­kroć sły­szę, jak mój – dziś nie­mal trzy­na­sto­let­ni – syn, za­mknąw­szy się w po­ko­ju, „idzie” na lek­cje i go­dzi­na­mi roz­ma­wia z ekra­nem kom­pu­te­ra. Od­cię­ty od ró­wie­śni­ków, okra­dzio­ny z po­czu­cia wspól­no­ty, śmie­chów na ko­ry­ta­rzu i ro­bie­nia psi­ku­sów naj­faj­niej­szej dziew­czy­nie w kla­sie. „Wiesz, ja już na­wet nie za­uwa­żam lu­dzi w ma­secz­kach na uli­cach – mówi pew­ne­go razu pod­czas spa­ce­ru No­wym Świa­tem – już się ni­cze­mu nie dzi­wię”. Czy to dla­te­go, że dzie­ci przy­wy­ka­ją szyb­ciej? Że mają więk­szą niż my zdol­ność ad­ap­ta­cji? A może – wy­bie­ra­ją w tym przy­pad­ku stra­te­gię mi­ja­nia się z praw­dą, żeby chro­nić nas, do­ro­słych, przed nad­mier­nym lę­kiem o byt la­to­ro­śli w tych ar­cy­cho­rych cza­sach?

Wie­le py­tań mia­łam do mo­ich Roz­mów­ców. Każ­de­mu dzię­ku­ję za po­świę­co­ny czas, świę­tą cier­pli­wość, szcze­gól­ne ob­ser­wa­cje i go­to­wość do zno­sze­nia wszel­kich tech­nicz­nych nie­do­god­no­ści. A to chry­pia­ło na łą­czach, a to sieć nie re­je­stro­wa­ła roz­mo­wy, albo trze­ba było za­czy­nać na­gra­nie po kil­ka razy. Dzię­ku­ję za wszyst­ko, bo wszyst­ko jest pa­miąt­ką roku, któ­ry nie ma so­bie po­dob­nych.

Zie­mia oka­za­ła się wio­ską, w któ­rej trze­pot skrzy­deł mo­ty­la w jed­nym miej­scu, po­tra­fi się ob­ja­wić tsu­na­mi na dru­gim jej koń­cu. Co­vi­do­wy szkwał oka­zał się też wy­jąt­ko­wo de­mo­kra­tycz­ny. Nie wy­bie­rał sta­tu­su ofiar ani miej­sca, w któ­re ude­rzy. Każ­de­go dnia do­świad­czał i za­bi­jał – z rów­ną sta­now­czo­ścią – kre­zu­sów i że­bra­ków. Od Pe­ki­nu po Nowy Jork.

Ja­kie bli­zny zo­sta­wi na ży­wej tkan­ce świa­ta cier­pią­ce­go od daw­na na cud nie­pa­mię­ci zbio­ro­wych do­świad­czeń? Ja­kie śla­dy na­ry­su­je w umy­słach i ser­cach tych, któ­rzy cze­ka­ją peł­ni wia­ry, że za drzwia­mi po­cze­kal­ni, w któ­rej zna­leź­li­śmy się po­nad rok temu, jest po­wrót do sta­re­go, do­brze zna­ne­go świa­ta? „Niech to wszyst­ko wresz­cie mi­nie” – brzmią za­klę­cia po­wta­rza­ne na wszyst­kich sze­ro­ko­ściach geo­gra­ficz­nych. Tyl­ko czy na pew­no chce­my na­ci­snąć klam­kę?

Dzię­ku­ję wszyst­kim, któ­rzy przy­czy­ni­li się do po­wsta­nia tego pa­mięt­ni­ka z pan­de­mii.

Raz jesz­cze – Roz­mów­com.

Dzię­ku­ję Wy­daw­nic­twu RM, a szcze­gól­nie Pio­tro­wi Kie­ry­ło­wi – za za­ufa­nie, Ol­dze Łęc­kiej – za cier­pli­wość i Ze­spo­ło­wi re­dak­cyj­no-gra­ficz­ne­mu – za tro­skli­wą opie­kę nad książ­ką.

Dzię­ku­ję mo­jej książ­ko­wej agent­ce, Joli Zdrza­łek – za po­świę­co­ny czas.

Dzię­ku­ję mo­je­mu Igo­ro­wi za każ­dą wspie­ra­ją­cą chwi­lę w każ­dej ko­lej­nej izo­la­cji. Syn­ku, gdy­by nie two­je po­czu­cie hu­mo­ru i dy­stans – lock­down był­by dla mnie nie do wy­trzy­ma­nia.

Dzię­ku­ję Pa­try­cji Woy-Woj­cie­chow­skiej za wiel­kie, do­bre ser­ce, któ­rym po­tra­fi ob­da­ro­wy­wać bez resz­ty.

Przy­tu­lam Isię Woy-Woj­cie­chow­ską z wia­rą, że nie­dłu­go po­pan­de­micz­nie znów się zo­ba­czy­my w kra­ju.

Dzię­ku­ję Do­na­cie i Ro­ma­no­wi, Przy­ja­cio­łom bli­skim jak ro­dzi­na, za każ­de nie­zwy­kłe świę­ta.

Dzię­ku­ję Paw­ło­wi, bez któ­re­go dro­ga do celu by­ła­by znacz­nie bar­dziej krę­ta i dłu­ga.

Jo­an­na Ra­ce­wiczEWA BŁASZCZYK

AKTORKA I PIEŚNIARKA, ZAŁOŻYCIELKA I PREZESKA FUNDACJI „AKOGO?”

Jo­an­na Ra­ce­wicz: Pa­mię­tasz kie­dy pierw­szy raz usły­sza­łaś o ko­ro­na­wi­ru­sie?

Ewa Błasz­czyk: Tak. By­łam taka wy­po­dró­żo­wa­na, wy­la­ta­na sa­mo­lo­ta­mi, bo w lu­tym ubie­głe­go roku prze­mie­rza­łam In­die od Wa­ra­na­si po Goa, zwie­dza­łam Del­hi, a wcze­śniej całą je­sień spę­dzi­łam z te­atrem w Los An­ge­les, gdzie gra­łam Me­ta­fi­zy­kę dwu­gło­we­go cie­lę­cia w RED­CAT w nie­zwy­kłym kom­plek­sie Walt Di­sney Con­cert Hall. Sło­wem – mia­łam do­syć prze­miesz­cza­nia się. Przy­ję­łam więc ze spo­ko­jem, że nie moż­na wyjść z domu. Na­to­miast do­nie­sie­nia z Chin, po­tem z Włoch, pierw­sze ma­te­ria­ły pra­so­we stam­tąd – były prze­ra­ża­ją­ce. Oglą­da­jąc je, jed­nak nie do­wie­rza­łam, że ów wi­rus za mo­ment bę­dzie u nas, że bę­dzie wszę­dzie. W tej chwi­li mam zu­peł­nie inną świa­do­mość. My­ślę so­bie, że je­śli na­wet wy­mknął się z la­bo­ra­to­rium i jest dzie­łem czło­wie­ka, to czło­wiek bę­dzie też po­tra­fił opra­co­wać ja­kieś an­ti­do­tum. Te­raz to ta­kie cze­ka­nie na wy­ga­śnię­cie wi­ru­sa i na zna­le­zie­nie sku­tecz­ne­go le­kar­stwa. Mam na­dzie­ję, że szcze­pion­ka po­ra­dzi so­bie z za­ra­zą. A na po­cząt­ku pan­de­mii pa­no­wał taki re­żim, że nikt ni­ko­go nie wpusz­czał do domu, wszy­scy się pil­no­wa­li, sto­so­wa­li do za­le­ceń. Wszyst­ko od­by­wa­ło się gdzieś za furt­ką, za drzwia­mi, z od­da­le­nia. Wciąż do­wia­du­je­my się cze­goś o tym wi­ru­sie i o wła­snych or­ga­ni­zmach, uczy­my się, jak to prze­trwać. Je­śli ktoś wy­cho­dzi jesz­cze z domu do pra­cy, to za­cho­wu­je pew­ną rów­no­wa­gę. A lu­dzie za­mknię­ci w miesz­ka­niach i w lęku – to jest na­praw­dę bar­dzo trud­ne. I my­ślę, że zo­sta­wi trwa­łe śla­dy w na­szej psy­chi­ce.

By­łaś jed­ną z tych osób, któ­re ku­po­wa­ły tony je­dze­nia, na wy­pa­dek gdy­by wy­da­rzy­ło się coś kom­plet­nie nie­prze­wi­dy­wal­ne­go, gdy­by nas za­mknię­to na nie wia­do­mo ile, prze­sta­ły­by dzia­łać skle­py i trze­ba było prze­trwać dłu­gie mie­sią­ce?

Temu nie ule­głam, bo nie bar­dzo po­tra­fi­łam so­bie jed­nak wy­obra­zić, że tak z dnia na dzień wszyst­ko może się zmie­nić, nie wie­rzy­łam, że nie bę­dzie co i gdzie ku­pić, ra­czej my­śla­łam o prze­trwa­niu psy­chicz­nym. Choć do­brze ro­zu­miem pier­wot­ny strach i po­trze­bę ata­wi­stycz­ne­go za­pew­nie­nia so­bie prze­trwa­nia za spra­wą peł­nej lo­dów­ki i za­bez­pie­czo­nych po­trzeb sa­ni­tar­nych. Współ­czu­ję wszyst­kim, któ­rzy pierw­szy strasz­ny czas nie­pew­no­ści mu­sie­li spę­dzić w ma­łych miesz­ka­niach, ma­łych prze­strze­niach, bez szans na wyj­ście choć­by na krót­ki spa­cer.

Masz dom i ogród.

To mnie ura­to­wa­ło. Po­wiedz­my, że nie wy­cho­dzę, nie po­dró­żu­ję, no ale mogę coś zdzia­łać tu­taj na po­dwór­ku. Na szczę­ście mam po­dwór­ko, czy­li wy­obra­zi­łam so­bie wię­zie­nie ze spa­cer­nia­kiem, to już nie był kar­cer, więc od razu zro­bi­ło się ja­koś tak opty­mi­stycz­niej. Pró­bo­wa­łam w ten spo­sób. Po­nie­waż wcze­śniej dużo się dzia­ło, na­gra­łam się, za­nim za­mknę­li te­atry, to nie od razu od­czu­wa­łam tę sy­tu­ację jako kry­zys, i po­my­śla­łam, że to jest taki czas na inne rze­czy. Na przy­kład na zda­nie so­bie spra­wy z tego, co w ży­ciu naj­waż­niej­sze. Ilu rze­czy moż­na nie ro­bić i jak nie­wie­le po­trze­bu­je­my, żeby prze­trwać. Oczy­wi­ście tę­sk­ni się do lu­dzi, do kon­tak­tów in­dy­wi­du­al­nych, ale przy­cho­dzi re­flek­sja, że wła­ści­wie jak ma się dłoń i pięć spraw­nych pa­lusz­ków i moż­na coś nimi ro­bić, to już jest nie naj­go­rzej. Do­brze so­bie uświa­do­mić, co dla nas ma na­praw­dę zna­cze­nie. Wła­śnie w ta­kiej skraj­nej sy­tu­acji mo­że­my do­strzec, że na co dzień mi­ja­my się z bli­ski­mi, każ­dy gdzieś pę­dzi, jest ja­kiś ga­lop, a po­tem się oka­zu­je, że to prze­sta­je być waż­ne.

A ty tuż przed pan­de­mią za­czę­łaś bu­do­wę kli­ni­ki Bu­dzik dla do­ro­słych.

I to też mi – pa­ra­dok­sal­nie – po­mo­gło, bo za­przą­ta­ło gło­wę tam, gdzie jesz­cze by­ło­by miej­sce na strach. Trze­ba było pod­jąć mi­lion de­cy­zji do­ty­czą­cych i spraw bu­dow­la­nych, i aspek­tów me­dycz­nych. Do tego na bie­żą­co po­ja­wia­ły się pro­ble­my do roz­wią­za­nia w dzie­cię­cym Bu­dzi­ku, więc mia­łam ręce peł­ne ro­bo­ty. Było na­praw­dę bar­dzo dużo pra­cy i emo­cji z tym zwią­za­nych, ale w tej chwi­li fun­da­men­ty już sto­ją, wszyst­ko to­czy się mimo wi­ru­sa.

My­ślisz, że to po­dró­żo­wa­nie i gra­nie na sce­nie na­sy­ci­ły cię na tyle, że by­łaś spo­koj­niej­sza? Moż­na się tym „na­kar­mić” na za­pas?

Tak, mia­łam ja­kiś za­pas. Zresz­tą, wiesz, je­stem już na tyle doj­rza­ła i w ogó­le „wy­sy­co­na” ży­ciem, że nie prze­ży­łam tam­tej wio­sny spe­cjal­nej trau­my. Może to kwe­stia dys­cy­pli­ny? Kie­dy sły­szę, że dla do­bra swo­je­go i in­nych po­win­nam za­mknąć się w domu i nie wy­cho­dzić bez po­trze­by – ro­bię to i tyle.

To nie był pierw­szy raz, gdy twój świat na­gle się za­trzy­mał… I śmiem twier­dzić, że to ha­mo­wa­nie było naj­bar­dziej ła­god­ne.

Wiesz, my­ślę so­bie, że los czy Bóg spro­wa­dza na nas tyl­ko ta­kie do­świad­cze­nia, ja­kie je­ste­śmy w sta­nie wy­trzy­mać. Tym ra­zem by­łam w szczę­śli­wym po­ło­że­niu, bo przed lock­dow­nem ży­łam bar­dzo ak­tyw­nie, dużo zro­bi­łam, zo­ba­czy­łam i do­świad­czy­łam, a poza tym trwa­ły pra­ce ar­chi­tek­to­nicz­no-bu­dow­la­ne, trze­ba było po­py­chać roz­ma­ite spra­wy urzę­do­we, któ­re oczy­wi­ście ule­gły spo­wol­nie­niu, więc nie­zbęd­ne oka­za­ły się po­kła­dy cier­pli­wo­ści. Mu­sia­łam prze­sta­wić się na inny tryb, żeby nie zwa­rio­wać. A te­raz, gdy pan­de­mia trwa już tyle cza­su i na do­bre osa­dza się w na­szej rze­czy­wi­sto­ści, po pro­stu sie­dzę w domu, prze­czy­ta­łam po­nad dwa­dzie­ścia sztuk, któ­re do­sta­ję od tłu­macz­ki z Lon­dy­nu i z agen­cji li­te­rac­kiej. Dużo pra­cu­ję, zaj­mu­ję gło­wę i my­śli szy­ko­wa­niem się do tego, co po­tem. To sztu­ki jed­no­oso­bo­we albo dwu­oso­bo­we, czy­li ta­kie, któ­re ewen­tu­al­nie moż­na opra­co­wać w domu i być go­to­wym za­grać, gdy sy­tu­acja się po­pra­wi. Tego typu rze­czy so­bie wy­szu­ku­ję i nad nimi pra­cu­ję.

Wy­bra­łaś już coś?

Wy­bra­łam. Bar­dzo po­waż­nie przy­mie­rzam się do mo­no­dra­mu mło­de­go pol­skie­go au­to­ra, sta­ram się, żeby sztu­ka nie była zbyt mrocz­na, bo wy­da­je mi się, że mamy już dość przy­gnę­bie­nia, sama nie czu­ła­bym się na si­łach, żeby pójść do te­atru i oglą­dać sztu­kę o co­vi­dzie. Za dużo tego wszyst­kie­go wo­ko­ło. Ta sztu­ka to po­win­no być ta­kie świa­teł­ko w ciem­no­ściach, któ­re po­zwo­li wi­dzo­wi od­re­ago­wać. Zna­la­złam mo­no­dram o ko­bie­cie, któ­ra jest świa­to­wej sła­wy śpie­wacz­ką ope­ro­wą, a uro­dzi­ła się w get­cie jako dziec­ko Ży­dów­ki i Niem­ca, któ­ry pa­tro­lo­wał get­to. Po­wo­li po­zna­je­my jej ta­jem­ni­ce. Sztu­ka ma róż­ne od­cie­nie, przy­glą­dam się temu pro­jek­to­wi na se­rio.

Te­atry – dłu­go za­mknię­te – znów mogą pra­co­wać w re­żi­mie sa­ni­tar­nym. Niby wio­sen­na od­wilż po roku kosz­ma­ru, a bar­dzo wie­lu ak­to­rów nie wi­dzi te­raz szans dla sie­bie. Za­trzy­mu­ją się na kon­sta­ta­cji, że jest źle, i w tym prze­świad­cze­niu tę­że­ją. Smut­ny, trud­ny czas, dłu­go­trwa­ły stres i bez­na­dzie­ja od­bie­ra­ją wolę ży­cia.

Jak wiesz, Jo­asiu, w trud­nych mo­men­tach ży­cia i ty, i ja sta­ra­my się być po pro­stu ak­tyw­ne. Sta­ra­my się zor­ga­ni­zo­wać so­bie ja­kąś rze­czy­wi­stość, któ­ra jest re­al­na, i w niej funk­cjo­no­wać. Pró­bu­je­my za­sie­wać swo­je po­let­ka, pod­le­wać, upra­wiać i po­sze­rzać prze­strzeń niby-nor­mal­no­ści. Bar­dzo współ­czu­ję oso­bom, któ­re ubie­ra­ją się w to „źle”. Dla­te­go, że to czy­sta de­struk­cja. Na­wet je­że­li z tego dzia­ła­nia mia­ło­by nic nie wyjść, to czas po­świę­co­ny cze­muś kon­kret­ne­mu z ja­kimś za­in­te­re­so­wa­niem i pa­sją po­zwa­la oswo­ić trud­ne chwi­le. To spo­sób na wej­ście w tryb prze­trwa­nia i przej­ście go w jak naj­lep­szej for­mie fi­zycz­nej i psy­chicz­nej, któ­ra – jak wia­do­mo – łą­czy się ze wszyst­kim, jest naj­waż­niej­sza. Dla­te­go szu­kam za­ję­cia. Ale jak po­my­ślę o oso­bach, któ­re na przy­kład sie­dzą w ma­leń­kim miesz­ka­niu w blo­ku z wiel­kiej pły­ty, gdzie nie ma moż­li­wo­ści wyj­ścia na­wet na bal­kon, albo pra­cu­ją tyl­ko w te­atrze, wy­naj­mu­ją miesz­ka­nie i pró­bu­ją prze­trwać, to pod wzglę­dem psy­chicz­nym, fi­zycz­nym i eko­no­micz­nym jest to bar­dzo trud­na sy­tu­acja. Dra­ma­tycz­nie trud­na.

Pie­nią­dze z Mi­ni­ster­stwa Kul­tu­ry mogą po­móc?

My­ślę, że w ta­kiej sy­tu­acji li­czą się każ­de pie­nią­dze.

A ty sta­ra­łaś się o do­fi­nan­so­wa­nie?

Moja fir­ma jest jed­no­oso­bo­wa, ma­lut­ka. Ale te wszyst­kie tar­cze w ja­kimś stop­niu po­ma­ga­ją. CO­VID-19 to su­ro­wy na­uczy­ciel, ale bar­dzo sku­tecz­ny. Wdro­żył na przy­kład me­cha­nizm sa­mo­ogra­ni­cze­nia. Niby ba­nal­ne, ale prze­ko­na­łam się, że moż­na po­trze­bo­wać mniej ko­sme­ty­ków, ciu­chów, dóbr i do­brze funk­cjo­no­wać. My­ślę, że to, co się ge­ne­ral­nie te­raz dzie­je, to taki pro­ces, dzię­ki któ­re­mu zda­je­my so­bie spra­wę, że naj­waż­niej­sze są re­la­cje z naj­bliż­szy­mi, naj­waż­niej­sza jest pra­ca i wszyst­ko jed­no, czy do niej wy­cho­dzi­my, czy ją prze­no­si­my w to miej­sce o po­wierzch­ni kil­ku me­trów kwa­dra­to­wych, w któ­rym miesz­ka­my. Ta zmia­na w my­śle­niu od­by­wa się w gło­wie. Trze­ba być cier­pli­wym, przy­jąć do wia­do­mo­ści, że pan­de­mia to zde­cy­do­wa­nie ma­ra­ton, a nie jak wcze­śniej my­śle­li­śmy – sprint. Ta świa­do­mość wpro­wa­dza pew­ną har­mo­nię, ja­kiś ro­dzaj spo­ko­ju.

Ina­czej roz­kła­dasz siły, je­śli wiesz, że bieg bę­dzie dłu­gi…

…i z prze­szko­da­mi. Tak. Oczy­wi­ście, że to całe uner­wie­nie pod skó­rą zo­sta­ło po­bu­dzo­ne, po­draż­nio­ne, je­ste­śmy sfru­stro­wa­ni, go­to­wi do wy­bu­chu w każ­dym mo­men­cie i po­ja­wia się nie­po­kój wy­ni­ka­ją­cy z tej nie­wia­do­mej, co zda­rzy się za chwi­lę. Ale wia­do­mo przy­naj­mniej, że ani ju­tro, ani za mie­siąc nic się nie zmie­ni.

Co są­dzisz o dys­ku­sji, któ­ra prze­to­czy­ła się przez me­dia jak hu­ra­gan, a któ­ra do­ty­czy­ła do­fi­nan­so­wa­nia lu­dzi kul­tu­ry – co komu z ar­ty­stów się na­le­ży, a komu się nie na­le­ży. Czy po­win­no się wes­przeć sztu­kę wy­so­ką, czy może jed­nak roz­ryw­kę? Nie było w tej za­wie­ru­sze sły­chać two­je­go gło­su.

To się od­by­ło gdzieś obok mnie. Zda­ję so­bie spra­wę, że pan­de­mia jest wy­jąt­ko­wą sy­tu­acją, dzia­ła­no szyb­ko i na­wet przy naj­lep­szej woli nie­któ­re de­cy­zje były nie­prze­my­śla­ne. To tro­chę tak jak ga­sze­nie po­ża­ru. Każ­dy chce go uga­sić szyb­ko i do­brze, ale nie za­wsze wszyst­ko się uda­je. Sta­ram się utrzy­mać w ta­kiej dys­cy­pli­nie, żeby nie wy­sta­wiać stop­ni, nie oce­niać, nie po­dej­rze­wać lu­dzi o to, że w trud­nej sy­tu­acji dzia­ła­li tak, żeby było źle. Bo od tego pro­sta dro­ga do ska­ka­nia so­bie do gar­deł. To nie moja baj­ka. Tak, je­stem da­le­ko od zgieł­ku i do­brze mi z tym.

Chcia­ła­bym wró­cić do tego, co po­wie­dzia­łaś przed chwi­lą – że to jest taki czas, któ­ry nas uczy, że mo­że­my żyć bez bar­dzo wie­lu rze­czy. Bez cze­go ty mo­żesz się obejść, a co jesz­cze nie­daw­no wy­da­wa­ło ci się nie do zre­du­ko­wa­nia?

Od­kry­łam, że mam tyl­ko parę bli­skich osób, a resz­ta to ja­kieś ży­cie to­wa­rzy­skie ze zna­jo­my­mi, z któ­re­go cza­sem wy­ni­ka­ją faj­ne rze­czy, ale to nie jest ko­niecz­ne do eg­zy­sten­cji. Przy­cho­dzi­ły mi też do gło­wy re­flek­sje, że nie jest tak źle, bo nikt nie strze­la do nas na uli­cy. I że wie­le osób prze­ży­ło obo­zy kon­cen­tra­cyj­ne i po­tem wiod­ło szczę­śli­we ży­cie, choć z ogrom­ną trau­mą w tle, po­za­kła­da­ło ro­dzi­ny, śmia­ło się i ra­do­wa­ło. Przy­wo­ła­łam rów­nież stan, kie­dy w moim roz­pę­dzo­nym ży­ciu wszyst­ko szło świet­nie i na­gle zo­sta­łam wy­ję­ta z tego pędu, bo strasz­nie po­ła­ma­łam nogę. A po­tem zda­rzy­ły się inne okrop­ne rze­czy. Wie­rzę jed­nak w sens zda­rzeń, któ­re są lek­cją. Wi­docz­nie mu­sia­łam ją od­ro­bić, do­sta­łam bar­dzo czy­tel­ny sy­gnał, że to ko­niecz­ne.

Zwol­ni­łaś tem­po i przy­szła myśl, że gwar, ruch i po­goń za co­dzien­no­ścią wca­le nie są do ni­cze­go po­trzeb­ne? A co z ludź­mi?

Lu­dzie… Mia­łam na my­śli bar­dziej zna­jo­mych, bo przy­ja­ciół nie mam tak wie­lu – to mak­si­mum czte­ry oso­by. Zo­sta­ło mi to naj­bliż­sze gro­no plus świa­do­mość, że już wie­le razy prze­szłam przez ja­kiś trud­ny czas i jak po­my­śla­łam o tym roz­pę­dzo­nym ży­ciu i roku wy­ję­tym na­gle przez zła­ma­ną nogę, to wła­ści­wie ten rok za­bra­ny przez pan­de­mię ni­cze­go nie znisz­czył w moim ży­ciu. Może na­wet zro­bił coś do­bre­go. Więc po­my­śla­łam o ak­tu­al­nej sy­tu­acji bar­dziej opty­mi­stycz­nie. Przy­wo­łu­ję ta­kie rze­czy i wte­dy mam więk­szy luz w gło­wie i więk­szą cier­pli­wość. Cze­ka­nie jest trud­ne, ale my­ślę, że z tego wyj­dzie­my. Że ja­koś wró­ci­my do ży­cia. Oczy­wi­ście po­ja­wia się py­ta­nie, do ja­kie­go świa­ta wró­ci­my. Mar­twi mnie, co się te­raz dzie­je ze znisz­czo­ną go­spo­dar­ką, jak so­bie z tym po­ra­dzi­my i jaki ten świat bę­dzie póź­niej. To bu­dzi nie­po­kój, po­nie­waż nie ma żad­nej po­waż­nej roz­mo­wy na ten te­mat.

To praw­da. Za mało jest re­flek­sji, jak świat się zmie­nił, co nas cze­ka i do cze­go wró­ci­my. Przy­po­mniał mi się przy­pa­dek czło­wie­ka, któ­ry za­padł w śpiącz­kę w mar­cu ubie­głe­go roku.

Sły­sza­łam o nim.

Za­snął jesz­cze w „sta­rym” świe­cie. Koma za­bra­ła mu naj­trud­niej­szy czas i jed­no­cze­śnie oszczę­dzi­ła naj­gor­sze­go. Te­raz go wy­bu­dzo­no. Jego do­świad­cze­nie jest w za­sa­dzie do­świad­cze­niem nas wszyst­kich w pan­de­mii, tyl­ko za­apli­ko­wa­nym na­gle i ra­czej bez znie­czu­le­nia – że świat, w któ­rym się bu­dzisz, jest zu­peł­nie inny niż ten, któ­ry pa­mię­tasz.

Wy­obraź­my so­bie, że na Zie­mię przy­by­wa ktoś spo­za na­szej cy­wi­li­za­cji i ra­por­tu­je na swo­ją pla­ne­tę: „Je­stem w cen­trum mia­sta, ni­ko­go nie ma, a jak się po­ja­wia, to ma na twa­rzy ja­kiś apa­rat z filt­rami, wszyst­ko po­za­my­ka­ne. Co tu się dzie­je?”.

No wła­śnie. Jak te­raz wy­glą­da świat, któ­ry zbu­do­wa­łaś za wzglę­du na Olę? Jest w nim strach? Dla niej ko­ro­na­wi­rus był­by szcze­gól­nie groź­ny.

Ma od­por­ność oso­by z wi­ru­sem HIV, czy­li żad­ną. W domu pa­nu­je re­żim ab­so­lut­nie OIOM-owy, tak jak i w na­szym Bu­dzi­ku, tak jak i w na­szej przy­chod­ni kon­sul­ta­cyj­no-me­dycz­nej „Ako­go med” o pro­fi­lu neu­ro­lo­gicz­no-neu­ro­chi­rur­gicz­nym, któ­rą otwo­rzy­li­śmy w lu­tym 2020 roku, a w mar­cu za­mknę­li­śmy. Mimo wszyst­ko or­ga­ni­zu­je­my tam in­dy­wi­du­al­ne spo­tka­nia z le­ka­rza­mi, po­nie­waż do przy­chod­ni tra­fia­ją pa­cjen­ci z bar­dzo po­waż­ny­mi scho­rze­nia­mi, na przy­kład z gu­za­mi mó­zgu, i trze­ba szyb­ko po­dej­mo­wać de­cy­zje, czy na­tych­miast ope­ro­wać, czy moż­na po­cze­kać. To są przy­pad­ki na gra­ni­cy ży­cia i śmier­ci. Lu­dzie są bar­dzo spra­gnie­ni tego, żeby w trud­nej, po­waż­nej spra­wie mieć bez­po­śred­ni kon­takt z le­ka­rzem, bo te­le­po­ra­dy to nie to samo, wszy­scy to wie­my. Spe­cjal­ne lam­py, ozo­no­wa­nia, na­świe­tla­nia, wszyst­kie te pro­ce­du­ry, tony far­tu­chów jed­no­ra­zo­wych, któ­re ku­pu­je­my – wszę­dzie tu­taj jest jak na OIOM-ie. Po­dob­nie jest w moim domu, a dru­gi taki szpi­tal mam na Mo­ko­to­wie, gdzie miesz­ka moja dzie­więć­dzie­się­cio­let­nia mama, któ­ra po­trze­bu­je po­mo­cy le­kar­skiej i pie­lę­gniar­skiej. Żeby mamy nie ode­słać do szpi­ta­la, to szpi­tal trze­ba było zor­ga­ni­zo­wać u niej w domu. Na ra­zie nic tu się nie sta­ło, ale w tym te­amie, któ­ry przy­cho­dzi ze szpi­ta­la, już trzy oso­by prze­cho­ro­wa­ły co­vid. Je­ste­śmy sta­le na łą­czach i ko­ry­gu­je­my plan dy­żu­rów.

Kie­dy pod­cho­dzisz do Oli albo robi to ktoś z re­ha­bi­li­tan­tów, to mu­si­cie być w tym ko­smicz­nym rynsz­tun­ku?

Tak, tak to wy­glą­da.

To zu­peł­nie inne do­świad­cze­nie niż to, któ­re to­wa­rzy­szy lu­dziom wy­cho­dzą­cym do pra­cy, na­wet w szpi­ta­lu, i po­tem wra­ca­ją­cym do domu. Ty wy­cho­dzisz i wra­casz do szpi­ta­la. Czy strach, któ­ry ci to­wa­rzy­szy, moż­na ja­koś opa­no­wać?

Uni­kam wszyst­kich zda­rzeń, któ­re nie są ko­niecz­ne. Któ­re nie są po­trzeb­ne. Nie idę, nie ro­bię, nie po­ka­zu­ję się. Bo wiem, co jest tu­taj, więc re­zy­gnu­ję z pew­nych rze­czy, któ­re może by­ły­by do­pusz­czal­ne, gdy­by tu pa­no­wa­ła inna sy­tu­acja. Ale Ola jest waż­niej­sza, więc tam­to musi od­paść. I żeby bez prze­rwy nie prze­by­wać w stre­fie stra­chu, zbu­do­wa­łam so­bie taką kon­struk­cję „mą­drym w ży­ciu trze­ba być, szczę­ście w ży­ciu trze­ba mieć”. Ro­bię tyle, ile mogę. Dbam o to, chro­nię sie­bie i naj­bliż­szych mi lu­dzi, oni też dba­ją o sie­bie, bo wie­dzą, ja­kie mogą być kon­se­kwen­cje, na­to­miast żeby tak coś pla­no­wać na za­pas? Nie, tego w ogó­le nie po­dej­mu­ję, bo nie mam na to naj­mniej­sze­go wpły­wu. Tak jak le­karz, któ­ry idzie do cho­re­go – jest za­gro­że­nie, ale nie­wie­le od nie­go za­le­ży. Tu­taj dzia­ła sta­ły ze­spół zmie­nia­ny tyl­ko wte­dy, kie­dy coś się dzie­je. I tyle.

Za każ­dym ra­zem, gdy z tobą roz­ma­wiam, za­sta­na­wiam się, jak zbu­do­wać w so­bie od­por­ność na trud­ne sy­tu­acje – czy to jest ra­cjo­na­li­za­cja, czy ta­kie po­dej­ście do wy­zwa­nia, żeby sta­ło się naj­waż­niej­sze?

Już daw­no temu, z ra­cji zda­rzeń, ja­kie na­stą­pi­ły w moim ży­ciu, zda­łam so­bie spra­wę z tego, że z fak­ta­mi do­ko­na­ny­mi się nie dys­ku­tu­je. Wy­da­rzy­ły się i już za­wsze będą mia­ły wpływ na moją świa­do­mość i moje ży­cie. Jak po­ukła­dać te kloc­ki, żeby funk­cjo­no­wać? No to już za­le­ży od nas. Kie­ru­ję na to cały stru­mień ener­gii, po­my­słów, bo tam­to zo­sta­nie. Sta­ram się do tego nie wra­cać, nie roz­dra­py­wać ran, nie przy­wo­ły­wać nie­ustan­nie trud­nych emo­cji z prze­szło­ści. Po pro­stu ist­nie­je tyl­ko czas te­raź­niej­szy i przy­szły. A może na­wet bar­dziej te­raź­niej­szy.

A jak pa­trzysz na lu­dzi, ich re­ak­cje i za­cho­wa­nia, wszyst­ko to, co się dzie­je w kon­fron­ta­cji z ko­ro­na­wi­ru­sem, my­ślisz so­bie, że to spraw­dzian, z któ­re­go wyj­dzie­my wy­gra­ni z oce­ną „zdał do na­stęp­nej kla­sy”, czy z ja­skiń wyj­dą szu­je i szu­braw­cy?

To i to. Nie ma zło­te­go środ­ka. Wy­cho­dzą rze­czy albo pięk­ne, albo pa­skud­ne. My­ślę, że wła­śnie ten brak rów­no­wa­gi po­wo­du­je, że kształ­tu­ją się zde­cy­do­wa­nie dwie po­sta­wy. Obca mi jest i za­wsze była po­sta­wa agre­syw­na, w któ­rej ist­nie­je po­trze­ba roz­ła­do­wa­nia na­pię­cia kosz­tem in­nych, więc na to się nie ła­pię, na­to­miast sta­ram się ogar­nąć tę rze­czy­wi­stość, któ­ra jest, i zna­leźć parę osób, któ­re po­dob­nie czu­ją i kom­bi­nu­ją. Wśród ta­kich lu­dzi po pro­stu ła­twiej żyć. Szcze­gól­nie wła­śnie w trud­nym mo­men­cie.

Czę­sto sły­szę o em­pa­tii, o po­czu­ciu wspól­no­to­wo­ści, któ­re kieł­ko­wa­ło w trud­nych cza­sach, ale też o wro­go­ści, nie­chę­ci, nie­na­wi­ści, hej­cie – tym ostat­nim szcze­gól­nie w sie­ci. Wy­le­wa się na wszyst­kich, a na le­ka­rzy w szcze­gól­no­ści. Pa­mię­tasz gło­śną spra­wę sta­ro­sty pil­skie­go, któ­ry na­zwał ich – cy­tu­ję – „bu­ca­mi, nie­uka­mi, war­cho­ła­mi, ole­wa­cza­mi i gwiaz­do­ra­mi”?

To bar­dzo smut­ne, że ata­ku­je się le­ka­rzy, że ktoś po­tra­fi so­bie wy­obra­zić, że sta­no­wią dla nie­go za­gro­że­nie. To taki ła­twy, ego­istycz­ny sche­mat. Nie­mniej, jak so­bie przy­po­mi­nam, po mo­ich cięż­kich ży­cio­wych cio­sach też nie­któ­rzy mnie uni­ka­li, jak­by „nie­szczę­ście” mo­gło być za­raź­li­we, przejść na nich. Poza tym wie­le osób z mo­je­go oto­cze­nia mo­gło czuć się nie­pew­nie w moim to­wa­rzy­stwie – no bo „jak i o czym z nią roz­ma­wiać”.

Ktoś ob­lał czer­wo­ną far­bą drzwi zna­jo­mej le­kar­ki. Pro­fe­sor Krzysz­tof Si­mon i dok­tor Pa­weł Grze­siow­ski no­to­rycz­nie sły­szą, że zo­sta­li ku­pie­ni przez za­chod­nie kon­cer­ny, dla­te­go wiecz­nie „stra­szą za­ra­zą”. Skąd idzie przy­zwo­le­nie?

To bar­dzo przy­kre, że ci z pierw­szej li­nii fron­tu, za­miast sza­cun­ku i po­dzi­wu, do­sta­ją baty. My­ślę, że to brak wy­obraź­ni, em­pa­tii, my­śle­nia i woli, żeby po­sta­wić się w sy­tu­acji kon­kret­ne­go le­ka­rza. Ja oso­bi­ście sta­ram się wszyst­ko wa­żyć i za­cho­wać zdro­wy roz­są­dek.

Czy w kon­fron­ta­cji z ko­ro­na­wi­ru­sem po­sta­wa któ­rejś ze zna­nych ci osób cię za­sko­czy­ła?

Chy­ba na ra­zie nie. Już daw­no po­sta­ra­łam się o to, żeby ota­cza­li mnie lu­dzie, do któ­rych mam za­ufa­nie, o któ­rych wiem, że mnie nie zo­sta­wią, choć­by nie wiem co. Dzię­ki temu nie ma nie­po­trzeb­nych spięć, nie­po­trzeb­nej utra­ty ener­gii, a tak się dzie­je, gdy robi się pie­kło z ni­cze­go tyl­ko dla­te­go, że ktoś jest roz­chwia­ny. Lu­dzie w tym moim cia­snym gro­nie wię­cej od sie­bie wy­ma­ga­ją, żeby nie prze­no­sić ja­kichś nie­po­trzeb­nych bru­dów emo­cjo­nal­nych na ko­goś in­ne­go. Wte­dy jest po pro­stu ła­twiej i nie trze­ba o tym roz­ma­wiać, bo to się wie i to się ro­zu­mie.

Co zo­sta­nie w nas po co­vi­dzie? Ja­kie szra­my, bli­zny na skó­rze, w du­szy i w ser­cu?

Nie wiem, co się jesz­cze oka­że, ale głę­bo­ko mnie nie­po­koi to, że nie roz­ma­wia­my po­waż­nie o moż­li­wych sce­na­riu­szach i oba­wach lu­dzi do­ty­czą­cych tego, co znaj­du­je się w szcze­pion­ce i czy ona jest bez­piecz­na. Nie ma ta­kich roz­mów. Były na po­cząt­ku, a po­tem uci­chły. Co to za wi­rus, skąd się wziął? Nie ma żad­ne­go śledz­twa w tej spra­wie. Ofi­cjal­ne­go, mó­wię o tym, co jest do­stęp­ne dla zwy­kłych lu­dzi, bo może gdzieś tam ktoś cze­goś do­cie­ka, a my o tym nie wie­my. Bar­dzo mi bra­ku­je wie­dzy, jak to wszyst­ko dzia­ła, a to nie­ste­ty wią­że się z za­ufa­niem na przy­kład do me­dy­cy­ny, do rzą­dów po­szcze­gól­nych państw, do Świa­to­wej Or­ga­ni­za­cji Zdro­wia. Bro­nię się przed róż­ny­mi teo­ria­mi spi­sko­wy­mi, ale też trud­no nie za­uwa­żyć, że w In­ter­ne­cie czy na Fa­ce­bo­oku pa­nu­je cen­zu­ra, są rze­czy, któ­re po­tem zni­ka­ją. Po pro­stu jak się coś za­dzie­je na two­im po­dwór­ku, to bę­dziesz chcia­ła się do­wie­dzieć, o co cho­dzi, a ja nie wi­dzę u in­nych ta­kiej po­trze­by.

Jak ci ktoś wrzu­ci za płot pło­ną­cą ża­giew, to naj­pierw uga­sisz, a po­tem chcia­ła­byś wie­dzieć, kto to zro­bił.

Tak, do­kład­nie. Chcia­ła­bym wie­dzieć wię­cej na te­mat ko­ro­na­wi­ru­sa, bo to bu­du­je po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa. I do­ty­czy przy­szło­ści, czy­li tego, z czym zo­sta­nie­my.

Na ra­zie to sfe­ra bar­dziej fake new­sów, ale – na chwi­lę po­staw­my hi­po­te­zę ro­bo­czą – je­śli się oka­że, że SARS-CoV-2 zo­stał stwo­rzo­ny w ja­kimś la­bo­ra­to­rium i przy­pad­kiem albo spe­cjal­nie wy­pusz­czo­no go z nie­go, to jak to zmie­ni two­je po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa i two­je po­strze­ga­nie tego, w czym bie­rze­my udział?

Zmie­ni w bar­dzo istot­ny spo­sób. Będę wie­dzia­ła, że wszyst­ko jest moż­li­we, każ­da pod­łość, i będę kro­czy­ła przez świat, jak­bym stą­pa­ła po kru­chym lo­dzie. Z taką świa­do­mo­ścią trud­no w ogó­le my­śleć o ja­kim­kol­wiek po­czu­ciu bez­pie­czeń­stwa.

Może po to wła­śnie to się sta­ło, że­by­śmy so­bie uświa­do­mi­li, że kie­ru­nek, w któ­rym zmie­rzał świat, był dro­gą w stro­nę prze­pa­ści i trze­ba było ten sza­lo­ny po­chód za­trzy­mać. I je­śli przyj­mie­my taką tezę, że wszyst­ko dzie­je się po coś – jak sama mó­wisz – abs­tra­hu­jąc już od wszel­kich teo­rii spi­sko­wych – to py­ta­nie brzmi – czy sza­leń­czy pęd ku prze­pa­ści uda­ło się wy­ha­mo­wać?

Na pew­no po­ja­wi­ły się my­śli, któ­re wią­żą się z tą stop-klat­ką. Bez wąt­pie­nia. Na­to­miast nie wy­da­je mi się, że­by­śmy cze­go­kol­wiek już się na­uczy­li. My­ślę, że ten pro­ces na­dal trwa. I py­ta­nia, ja­kie za­da­my so­bie w tej sy­tu­acji, to spra­wa bar­dzo in­dy­wi­du­al­na, wy­ni­ka­ją­ca z jed­nost­ko­wych prze­my­śleń, choć pew­ne spo­strze­że­nia będą zbież­ne, bo mamy do czy­nie­nia z glo­bal­nym kry­zy­sem. Na bar­dzo wie­le py­tań nie po­tra­fię od­po­wie­dzieć i ża­łu­ję, że tak mało po­waż­nych roz­mów to­czy się na ten te­mat. Gdzie są na przy­kład na­ukow­cy z Wu­ha­nu? Prze­cież oni wie­dzą naj­wię­cej, bo byli na miej­scu.

Wu­han jest już nor­mal­nie funk­cjo­nu­ją­cym mia­stem. To, co oglą­da­li­śmy rok temu, te wy­lud­nio­ne uli­ce je­de­na­sto­mi­lio­no­wej me­tro­po­lii, to prze­szłość. Wu­han znów tęt­ni ży­ciem, jest pe­łen tu­ry­stów. Tak jak­by nic tam się nie wy­da­rzy­ło.

Nic nie wie­my o tym wi­ru­sie. Ile razy bę­dzie wra­cać, ile razy ta sama oso­ba może za­cho­ro­wać? Niby są prze­ciw­cia­ła, a jest co­raz wię­cej przy­pad­ków po­now­nych za­ka­żeń. Po­ja­wił się szczep bry­tyj­ski, po­łu­dnio­wo­afry­kań­ski. Jed­na z na­szych pie­lę­gnia­rek mia­ła wio­sną lek­ki prze­bieg cho­ro­by, a te­raz pra­wie prze­nio­sła się na tam­ten świat.

Ko­ro­na­wi­rus mu­tu­je jak każ­dy wi­rus. Zmie­nia się i pew­nie dla­te­go tak trud­no nad nim za­pa­no­wać. Mamy do czy­nie­nia z nie­wi­dzial­nym wro­giem, nie­zwy­kle prze­bie­głym.

No tak, ale gry­pa też ucie­ka. Jak to wi­rus. Chcia­ła­bym wie­dzieć wię­cej o biał­ku spi­ke i o szcze­pion­kach – jaka jest róż­ni­ca mię­dzy tymi przy­go­to­wa­ny­mi w tech­no­lo­gii ge­ne­tycz­nej mRNA, a tymi wy­ko­rzy­stu­ją­cy­mi tech­no­lo­gię wek­to­ro­wą. Ale trud­no o rze­tel­ną in­for­ma­cję.

W me­diach wie­le jest ma­te­ria­łów, roz­ma­wia­my z eks­per­ta­mi wi­ru­so­lo­ga­mi. Może rze­czy­wi­ście nie dość czę­sto, nie dość dłu­go. Za­szcze­pisz się?

Nie wiem. Po­cze­kam na ko­lej­ne dane, na pew­no w mia­rę upły­wu cza­su po­ja­wi się ich wię­cej. Za­le­ży, jaki bę­dzie po­ziom hi­ste­rii, lęku w spo­łe­czeń­stwie, na ra­zie nie mam za­ufa­nia do tych szcze­pio­nek. Ale być może nie będę mia­ła wyj­ścia, bo zo­sta­nie wy­da­na ja­kaś spe­cjal­na dy­rek­ty­wa, że ten, kto się nie za­szcze­pił, nie po­le­ci sa­mo­lo­tem, nie wje­dzie do ja­kie­goś kra­ju. To by było bar­dzo ogra­ni­cza­ją­ce. Nie ma jesz­cze wy­raź­nej in­for­ma­cji o „pasz­por­cie szcze­pion­ko­wym”, ale co­raz wię­cej państw co­raz gło­śniej o tym prze­bą­ku­je.

Czy co­vid wpły­nął na two­je pla­ny zwią­za­ne z bu­do­wą kli­ni­ki Bu­dzik dla do­ro­słych?

Nie, nie wpły­nął na bu­do­wę, kli­ni­ka ma się świet­nie. Pra­ce idą do przo­du, po­stę­pu­ją w bar­dzo faj­nym tem­pie. Na pew­no, gdy­by po­ja­wi­ły się za­cho­ro­wa­nia na pla­cu bu­do­wy, to wszyst­ko by się skom­pli­ko­wa­ło, za­ha­mo­wa­ło, ale – od­pu­kać – na ra­zie zmie­rza­my pro­sto do celu.

Kie­dy Bu­dzik dla do­ro­słych bę­dzie go­to­wy?

Te­raz je­ste­śmy na eta­pie koń­cze­nia sta­nu su­ro­we­go za­mknię­te­go za­bez­pie­czo­ne­go przed wpły­wem wa­run­ków at­mos­fe­rycz­nych – z za­mon­to­wa­ny­mi bal­ko­na­mi, wsta­wio­ny­mi szy­ba­mi itd. I na to mamy pie­nią­dze. Ale po­nie­waż ceny tak się ostat­nio zmie­ni­ły, zmie­nia­ją się da­lej i pew­nie jesz­cze będą się zmie­niać, to wła­ści­wie nie wiem, co bę­dzie na przy­kład z łań­cu­cha­mi do­staw, dla­te­go że już wszyst­ko trwa dłu­żej i trze­ba to dużo wcze­śniej za­ma­wiać itd. Na­to­miast na dal­sze eta­py bu­do­wy za­brak­nie nam pie­nię­dzy i bę­dzie­my mu­sie­li zro­bić ja­kąś ak­cję, szu­kać tych pie­nię­dzy. By­ło­by świet­nie, gdy­by nie było prze­sto­ju, wte­dy w roku 2022 mo­gli­by­śmy za­cząć przyj­mo­wać pa­cjen­tów. Moc­no wie­rzę, że to się uda.

Ile dzie­ci wró­ci­ło z tam­tej stro­ny dzię­ki Bu­dzi­ko­wi dzia­ła­ją­ce­mu przy Cen­trum Zdro­wia Dziec­ka?

Dzie­więt­na­ste­go lu­te­go Bu­dzik opu­ści­ło osiem­dzie­sią­te wy­bu­dzo­ne dziec­ko. Wspo­mnę też o Bu­dzi­ku dla do­ro­słych w Olsz­ty­nie – tam mamy dwa­dzie­ścia sie­dem wy­bu­dzeń.

To nie­by­wa­łe, ile do­bra pącz­ku­je z cie­bie na świat i lu­dzi. Każ­de­go dnia po­win­ny pły­nąć do cie­bie ogrom­ne po­dzię­ko­wa­nia od bar­dzo wie­lu osób, któ­rym wra­casz na­dzie­ję.

To jest taka wy­mia­na ener­ge­tycz­na, bo ja też do­sta­ję od lu­dzi bar­dzo dużo do­bre­go. Wła­śnie w ten spo­sób chro­nię sie­bie przed sza­leń­stwem ota­cza­ją­ce­go świa­ta – ta bu­do­wa i szu­ka­nie dla sie­bie sztu­ki, któ­rą mo­gła­bym za­grać, to ta­kie po­zy­tyw­ne aspek­ty w tej nie­we­so­łej sy­tu­acji. Taki wen­tyl, dzię­ki któ­re­mu mam siłę, żeby sku­pić się na Oli i pra­cach dzia­łu na­uko­wo-ba­daw­cze­go, w któ­rym po­ja­wia­ją się bar­dzo obie­cu­ją­ce in­for­ma­cje o za­sto­so­wa­niu ko­mó­rek ma­cie­rzy­stych w te­ra­pii osób prze­by­wa­ją­cych w śpiącz­ce. To świa­teł­ko w tu­ne­lu dla wszyst­kich cho­rych i ich bli­skich – gdy­by te pro­wa­dzo­ne na świe­cie ba­da­nia się po­twier­dzi­ły, a w tej chwi­li w na­uce na świe­cie dzie­je się na­praw­dę bar­dzo dużo w tej kwe­stii, mie­li­by­śmy szan­sę na prze­łom w le­cze­niu wszyst­kich cho­rób neu­ro­de­ge­ne­ra­cyj­nych mó­zgu. Nie chcę za­pe­szyć i mó­wić o tym wię­cej, ale z Pol­ską Aka­de­mią Nauk i pro­fe­so­rem Woj­cie­chem Mak­sy­mo­wi­czem z ze­spo­łem bę­dzie­my nad tym da­lej pra­co­wać.

Już od ja­kie­goś cza­su mó­wisz o tych ko­mór­kach ma­cie­rzy­stych.

Tak, tyl­ko po dro­dze przy­by­ło ba­dań na ten te­mat.

Czy nie je­steś wku­rzo­na na co­vid, któ­ry tak bar­dzo za­własz­czył me­dy­cy­nę dla sie­bie – wła­ści­wie od mie­się­cy nie mó­wi­my o ni­czym in­nym, jak­by lu­dzie na­gle prze­sta­li za­pa­dać w śpiącz­kę, cho­ro­wać na no­wo­two­ry, mieć pro­ble­my po­wy­pad­ko­we albo skar­żyć się na sto jesz­cze in­nych do­le­gli­wo­ści.

Oczy­wi­ście spo­wo­do­wał, że wie­lu ba­da­czy za­czę­ło po­szu­ki­wać roz­wią­zań zwią­za­nych z wi­ru­sem, nie­któ­re oso­by skon­cen­tro­wa­ły się na tym te­ma­cie, ale my nie po­rzu­ci­li­śmy na­szych ba­dań. Ko­ro­na­wi­rus spra­wił, że na­ukow­cy z ca­łe­go świa­ta nie mo­gli przy­le­cieć w paź­dzier­ni­ku do War­sza­wy na wiel­ką, mię­dzy­na­ro­do­wą kon­fe­ren­cję zor­ga­ni­zo­wa­ną przez Fun­da­cję „Ako­go”. Bu­dzik ma swo­ją radę na­uko­wą, któ­ra skła­da się z Po­la­ków, i fun­da­cja ma swo­ją radę na­uko­wą, któ­ra skła­da się z le­ka­rzy i ba­da­czy z wie­lu ośrod­ków na świe­cie. Na szczę­ście są tech­no­lo­gie, dzię­ki któ­rym wszy­scy spo­tka­li­śmy się na Zoo­mie. Wy­na­ję­li­śmy pro­fe­sjo­nal­ną fir­mę, któ­ra za­dba­ła o ja­kość po­łą­cze­nia. To była bar­dzo dłu­ga i wni­kli­wa kon­fe­ren­cja, pod­czas któ­rej wy­po­wia­da­li się guru z róż­nych dzie­dzin zaj­mu­ją­cych się ak­tyw­no­ścią neu­ro­mó­zgo­wą i cen­tral­nym sys­te­mem ner­wo­wym. W wy­ni­ku omó­wio­nych pod­czas kon­fe­ren­cji ba­dań opra­co­wa­li­śmy plan dzia­ła­nia, w któ­rym naj­bliż­szy etap po­trwa dwa, trzy lata. W la­bo­ra­to­rium Pol­skiej Aka­de­mii Nauk bę­dzie­my pro­wa­dzić do­świad­cze­nia na zwie­rzę­tach i po­słu­gi­wać się me­to­dą, za któ­rą Shi­nya Yama­na­ka z Ja­po­nii do­stał Na­gro­dę No­bla w 2012 roku. Po­nie­waż w Ja­po­nii nie wy­ko­nu­je się prze­szcze­pów or­ga­nów po­cho­dzą­cych od in­nych or­ga­ni­zmów, to tam­tej­si na­ukow­cy wy­my­śli­li spo­sób, jak z do­wol­nej doj­rza­łej ko­mór­ki, po­bra­nej na przy­kład ze skó­ry, otrzy­mać plu­ri­po­tent­ną ko­mór­kę ma­cie­rzy­stą – w tym celu na­le­ży doj­rza­łą ko­mór­kę cof­nąć w roz­wo­ju do po­zio­mu zero i po­now­nie prze­kształ­cić w do­wol­ną ko­mór­kę or­ga­ni­zmu, któ­rą na­stęp­nie moż­na wy­ko­rzy­stać do le­cze­nia wie­lu scho­rzeń o pod­ło­żu neu­ro­lo­gicz­nym. Tu­taj nie ma pło­dów, nie ma żad­nej ba­rie­ry etycz­nej, ko­mór­ka jest au­to­lo­gicz­na – z wła­sne­go or­ga­ni­zmu. I po­tem, je­śli eks­pe­ry­men­ty na zwie­rzę­tach po­wio­dą się w stu pro­cen­tach i udo­wod­ni­my, że ta me­to­da jest bez­piecz­na, to bę­dzie­my mo­gli za­cząć my­śleć o prze­nie­sie­niu te­ra­pii na czło­wie­ka.

Ta­kie ba­da­nia były już pro­wa­dzo­ne i w za­sa­dzie wie­my, cze­go się spo­dzie­wać, ale trze­ba jesz­cze po­twier­dzić, że w te­ra­pii nie do­cho­dzi do roz­wo­ju na przy­kład no­wo­two­rów, nie po­wsta­ną ja­kieś groź­ne mu­ta­cje. Krót­ko mó­wiąc – że jest ona bez­piecz­na. To nie są pierw­sze ba­da­nia tego typu, to już jest bar­dzo za­awan­so­wa­na wie­dza i trze­ba te­raz na przy­kład zde­cy­do­wać, w któ­rym miej­scu w mó­zgu te ko­mór­ki im­ple­men­to­wać. I w ja­kiej ilo­ści. I czy raz, czy kil­ka­na­ście razy, czy jesz­cze ja­koś ina­czej.

Czy to zna­czy, że taka wsz­cze­pio­na do mó­zgu ko­mór­ka ma­cie­rzy­sta może prze­jąć funk­cję każ­de­go ob­sza­ru, któ­ry jest w nim wy­łą­czo­ny z dzia­ła­nia?

Neu­ral­na ko­mór­ka ma­cie­rzy­sta, bo o tym roz­ma­wia­my, peł­ni w me­dy­cy­nie re­ge­ne­ra­cyj­nej nie­po­wta­rzal­ną funk­cję, po­nie­waż ma zdol­ność do róż­ni­co­wa­nia się w róż­ne ko­mór­ki ukła­du ner­wo­we­go i na­pra­wia­nia ko­mó­rek cen­tral­ne­go ukła­du ner­wo­we­go. To wie­my. Po­zo­sta­je kwe­stia, czy po­da­wać ją do­ko­mo­ro­wo, czy do pły­nu mó­zgo­wo-rdze­nio­we­go, czy do hi­po­kam­pu – tu mu­szą się wy­po­wie­dzieć oso­by ma­ją­ce naj­więk­szą wie­dzę na ten te­mat. Bo w Szwe­cji na przy­kład też jest taki pro­gram, tam lu­dzie po uda­rach do­sta­ją już taką te­ra­pię i to bar­dzo do­brze ro­ku­je, dla­te­go sta­ra­my się za­pra­szać oso­by, któ­re zaj­mu­ją się tą dzie­dzi­ną w in­nych kra­jach. Tyl­ko w tej chwi­li trud­no się spo­tkać, a z ta­kie­go spo­tka­nia bez­po­śred­nie­go wy­ni­ka wię­cej. Bo po­tem jesz­cze gdzieś ra­zem idzie­my, jesz­cze ze sobą roz­ma­wia­my, jesz­cze ktoś ma re­flek­sję, coś mu się przy­po­mnia­ło. Roz­krę­ca się dys­ku­sja. Wię­cej wy­ni­ka z kon­tak­tów oso­bi­stych.

Wy­obra­żasz so­bie świat już bez ko­ro­na­wi­ru­sa? My­ślisz, że zno­wu bę­dzie jak daw­niej?

My­ślę, że ży­je­my wśród bar­dzo wie­lu wi­ru­sów i ja­koś da­je­my radę. Cza­sa­mi ko­goś to do­ga­nia, cza­sa­mi w ja­kimś od­le­głym kra­ju o in­nym kli­ma­cie, i wte­dy le­ka­rze w Eu­ro­pie też nie wie­dzą, co to jest, a to coś ko­goś zja­da. Mó­wię o róż­nych tro­pi­kal­nych cho­rób­skach. I po­tem so­bie z tym nie da­je­my rady. Ale my­ślę, że jest moż­li­wy ten po­wrót, tyl­ko trze­ba mieć świa­do­mość, że za­gro­że­nie pew­no nie znik­nie. Gry­pa też mu­tu­je. Sama kie­dyś bar­dzo cięż­ko prze­szłam gry­pę i wła­ści­wie wy­da­je mi się, że Ja­cek od­szedł z tego świa­ta w wy­ni­ku po­wi­kłań po­gry­po­wych, bo wte­dy to był rok dwu­ty­sięcz­ny i pa­no­wa­ła ta cze­ska gry­pa. My­śmy byli w Za­ko­pa­nem i obo­je bar­dzo się po­cho­ro­wa­li­śmy. Ja dużo cię­żej, może dla­te­go mia­łam wię­cej szczę­ścia, bo do­sta­łam osło­no­wo po­tęż­ne an­ty­bio­ty­ki. To są wi­ru­sy, któ­re mu­tu­ją, mu­si­my za nimi na­dą­żać, a na­wet je wy­prze­dzać, żeby kon­tro­lo­wać sy­tu­ację. Jak mamy więk­szą wie­dzę na te­mat tego wi­ru­sa, jak on mu­tu­je, to też je­ste­śmy w sta­nie ja­koś do tego się usto­sun­ko­wać, od­nieść, mieć siłę do wal­ki. Ży­je­my wśród wi­ru­sów i bak­te­rii.

To praw­da. Tę­sk­nisz za świa­tem sprzed pan­de­mii?

Tak, tę­sk­nię za ludź­mi, za kon­tak­ta­mi, za nor­mal­ną wol­no­ścią, któ­rą ma się in­dy­wi­du­al­nie w gło­wie. Że mogę wsiąść do sa­mo­lo­tu, po­le­cieć, gdzie chcę – nie mu­szę, ale mogę, to jest bar­dzo duża róż­ni­ca. Ale chy­ba będę wo­la­ła – jesz­cze nie je­stem tego pew­na, bo to wszyst­ko wciąż się dzie­je – stan świa­do­mo­ści po co­vi­dzie i do­ce­nie­nie pew­nych kwe­stii oraz zda­nie so­bie spra­wy z pew­nych nie­faj­nych rze­czy, któ­re wy­da­rzy­ły się na świe­cie, niż mój stan świa­do­mo­ści sprzed wy­bu­chu pan­de­mii.

Bar­dzo cie­ka­wy ten eks­pe­ry­ment, w któ­rym tkwi­my po uszy, praw­da? Gdy­by go ob­ser­wo­wać zza lu­stra we­nec­kie­go, był­by na­praw­dę fa­scy­nu­ją­cy.

Do­bre kino. Ale wszyst­ko jest w toku, bar­dzo wie­le jesz­cze przed nami.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: