Pod Baranami. Ten szczęsny czas… - ebook
Pod Baranami. Ten szczęsny czas… - ebook
Leszek Długosz – śpiewający poeta, w rzeczywistości artysta i twórca, spełniający się w ileż szerszym zakresie. Kompozytor, pianista, aktor, felietonista („Czas Krakowski”, „Rzeczpospolita”, „Dziennik Polski”). Długoletni współpracownik krakowskich Arcanów. W tygodniku „wSIECI” prowadzi autorskie „okienko poetyckie”. Opublikował szereg zbiorów poezji i płyt autorskich, m.in. Z tego co jest, Dusza na ramieniu, Po głosach, po śladach…, Pamiętać. W 2016 roku z okazji 75. urodzin autora ukazał się jubileuszowy wybór jego wierszy Ta chwila, ten blask lata cały… Jest autorem oraz wykonawcą licznych programów radiowych i telewizyjnych („Literatura wg Długosza”, „Przyjemności niedzieli”). Koncertuje na terenie całego kraju, występował w większości krajów europejskich, w Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie, w Rosji, na Syberii. Jako aktor wystąpił w kilku filmach (m.in. w Trzeciej części nocy i Na srebrnym globie Andrzeja Żuławskiego). W okresie świetności Piwnicy pod Baranami, w latach 60. i 70., jedna z najbardziej twórczych osobowości tego Zespołu. Laureat Nagrody Miasta Krakowa, stypendysta rządu francuskiego, Mistrz Mowy Polskiej 2007. Przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego uhonorowany Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, przez prezydenta Andrzeja Dudę odznaczony Krzyżem Komandorskim.
O książce tej, swoich wspomnieniach piwnicznych, mówi tak: „W mojej opowieści starałem się selekcjonować materię i włączać do niej przędziwo autentyczne. Więc to, czegom sam doświadczył. W czym brałem udział, co widziałem, słyszałem. Co opowiadano mi wtedy... Byłoby pięknie, gdyby Czytelnik, kończąc lekturę i niczym drzwi za sobą zamykając okładkę tej książki, miał wrażenie, że znowu tam był. Trafił tam jeszcze raz? I odzyskał, w rzeczywistości przecież nigdy niezaistniały, ten jeszcze jeden wieczór w tamtej Piwnicy... Gdybyż jeszcze było i tak , że ożywione myśli i poruszone Jego serce, znów w tamtą stronę, żeby znów chciały tam biec…”
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65676-33-7 |
Rozmiar pliku: | 25 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Do drugiego wydania kilka zdań wstępnych
Kilka objaśnień, czym i w jakim zakresie w stosunku do pierwszego (opatrzonego datą 2012 r.) różni się obecne wydanie. Uzupełnieniami, sprostowaniami drobniejszej wagi — w kwestiach szczegółowych, formalnych, jak to się zazwyczaj zdarza przy kolejnych wydaniach. To bodaj nieunikniona „oczywista oczywistość”. Przeoczenia, brak precyzji, niepewne więc magazyny pamięci tę samą stanowią przyczynę tego rodzaju uchybień. Za podrzucone mi podpowiedzi, sprostowania życzliwym wolontariuszom — korektorom dziękuję na tym miejscu. W połączeniu z moimi własnymi w tym zakresie łupami faktografię książki pozwoliły osadzić na gruncie bardziej pewnym. Do tych więc oczywistych poprawek dołożyłem też trochę uzupełnień i dobarwień, pomniejszej rangi. Przywołałem kilka postaci, które, nieobecne w pierwszym wydaniu, teraz przedarły się spoza zasłony i na tej scenie wstąpiły w krąg światła. Wreszcie dodałem dwa większe epizody narracyjne, wydały mi się bowiem teraz jak najbardziej uzasadnione. Nie informuję jednak, w którym miejscu znalazły sie owe „dostawki” (kędy poszło szycie). Nie sadzę, żeby to była informacja jakkolwiek znacząca.
Na koniec i ta uwaga: tego rodzaju praca wspomnieniowa zapewne nigdy nie daje się wyczerpać i przywoływany obraz młodości nigdy nie pozwala się zamknąć, uznać za skończony — w znaczeniu: wyczerpany. Pamięć, dopóki dopisuje i emocje nie wygasną, przywołując w warstwie faktograficznej przecież te same zdarzenia, respektując chronologię, pozostawia jednak tę „księgę szczęsnego czasu” wciąż otwartą. Możliwą dla kolejnych dopełnień. Daje jej szanse jeszcze innego kadrowania, oświetlenia, dobarwienia filtrami nowych wzruszeń…
I co ostatnie — wydanie obecne wzbogacone jest w warstwie dokumentalno-ilustracyjnej (nieco odmienny dobór materiałów, zmienione ich kadrowanie czy włączenie nowo pozyskanych „nabytków”).
Tedy, Szanowni Drodzy Czytelnicy, czyli Łaskawa Publiko, zapraszam…
Lirnik piwniczny, usytuowany na jak odległych już kilometrach, względem przywoływanej tu „piwnicznej czasoprzestrzeni”, usłyszawszy (słyszeniem serca i duszy) wiadomy dzwonek, przymyka powieki, dłonie zaś położywszy na strunach liry, opowieść swą zaczyna…
Autor, kwiecień 2016
Historia nieoczekiwanie odzyskanej niedzieli
Z Barbarą, na dziedzińcu Collegium Maius, kwiecień 1968. Tamta niedziela… (fot. Andrzej Kobos)
Jesienią 1995 roku na dalekich rubieżach Kanady, w sali koncertowej Uniwersytetu Alberty w Edmonton, stanąłem naprzeciw zebranej tam Publiczności. Po zwyczajowym przedstawieniu mnie przez Organizatorów i po przywitaniu się z Widownią spostrzegłem, iż w moją stronę zmierza ktoś, kogo od lat nie widziałem, lecz rozpoznałem bez wahania. Ów ktoś, witając mnie w tej świata stronie, wręcza mi wielką kopertę i — tak to określę — publicznie ogłasza jej zawartość. Andrzej Kobos… gdyż był to właśnie on, spotkany znowu po piętnastu latach, to przecież swój „człowiek piwniczny”. Bywał w Piwnicy w latach 60. i z początkiem 70. niemal na każdym programie, bywał obecny w ówczesnym „życiu piwnicznym” i poza programami. Doktor fizyki, pracownik naukowy Instytutu Fizyki Jądrowej w podkrakowskich Bronowicach, ale z powołania czy nie bardziej fotografik? Przynajmniej wtedy tak go postrzegaliśmy. Przez lata od jego dość cichego wyjazdu z Polski jakoś się straciliśmy. Teraz wita, ściska, wręcza mi ową kopertę i powiadamia, że są tam zdjęcia moje i małżonki mojej Barbary, które robił nam w 1968 roku. Taśma pamięci bez trudu odnalazła przywołany moment. Spacer po wiosennym niedzielnym Krakowie. Chyba kwiecień? Nieoczekiwane spotkanie na dziedzińcu Collegium Maius. Chwila zaiste proustowska. Po dwudziestu ośmiu latach wraca i, co więcej, ukazuje utracony czas, odsłania obraz młodości jakże odległej…
„Jak żyliśmy, jak żyjemy i do czego doprowadziliśmy nasze mieszkania” — w tym programie, w tej oto dekoracji, dołączyłem do Piwnicy w 1964 roku. Po lewej stronie jeszcze istniejący kominek (fot. Tadeusz Płaszewski)
Rzecz nie byłaby warta publicznej wzmianki, w końcu to „prywatności”, gdyby nie ten „odzyskany fakt”, że Andrzej posiada niemały zbiór „nas wszystkich”. Zbiór nieznanych i niepublikowanych dotąd zdjęć ówczesnych artystów Piwnicy pod Baranami. Wiedzieliśmy, że fotografuje. Aparat ciągle był przy nim. Rezultaty tych jego polowań pozostawały jednak niezbyt widzialne. Trzeba przyznać, że warunki, w jakich zdobywał te zdjęcia, były skrajnie niesprzyjające. Wykonywał je podczas spektakli, w trudnej do opisania niewygodzie, nie mogąc ani się przemieszczać, ani szukać lepszych pozycji. Nie dysponując innym oświetleniem prócz tego, jakie było wówczas w niewyobrażalnie zadymionej Piwnicy. Są to więc autentyki. Dokumenty. Niepozowane, „niedogadane”, prawdziwe obrazy nas z tamtych chwil. Z ówczesnych piwnicznych programów i zgromadzeń.
Po latach spotkaliśmy się jeszcze w Szwecji, a ostatnimi czasy znów w Krakowie. Wspominając i przywołując tamte lata, także nasze prywatne trasy po Globie, w którymś momencie bez wcześniejszego porozumienia po prostu zobaczyliśmy wspólnie tę NASZĄ PIWNICĘ…