- W empik go
Pod niebem pełnym zapytania - ebook
Pod niebem pełnym zapytania - ebook
„Pod niebem pełnym zapytania” to książka, która zaprasza nas do zamieszkania w małym przytulnym „Hoteliku dla dwojga”. Można znaleźć sobie miejsce w ciepłym salonie, przy kominku albo na oszklonym tarasie. Pani Ania przyniesie ciepłą kawę i świeżo upieczone ciasto. I z naszego wybranego miejsca obserwować będzie można bohaterów dwunastu opowieści, którzy na chwil parę zamieszkali w hotelu, by odpocząć od codzienności, zatrzymać się na moment albo po prostu poczytać dawno zapomnianą a zamkniętą w sercu poezję. Kto wie, może nawet uda się nam zaprzyjaźnić z właścicielami tego hotelu: panem Maurycym i Magdą.
Książka ks. Marka Chrzanowskiego to opowieść o zwykłych ludziach; historie gości przeplatają się z życiem pracowników hotelu. A nad wszystkim jest potęga gór i cierpliwość morza. I Bóg, który ukryty w małych chwilach, został odnaleziony i ubrany w słowa. Będzie i poezja.
Serdecznie zapraszamy do urokliwego hoteliku, do zapatrzenia się w horyzont, za którym czekać będzie Bóg, przystań dla ludzkich pytań, miłość. Na długie wieczory, na smutek i radość, na dobre i złe dni. Słowa tej książki mogą stać się balsamem dla duszy. Trzeba tylko przyjść, usiąść i zapatrzeć się w „niebo pełne zapytania”.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8127-149-3 |
Rozmiar pliku: | 887 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zima zaczęła się na dobre. Uświadomiłam sobie to dopiero wtedy, gdy zobaczyłam zaśnieżone wejście do hotelu. Najgorsze, że nie miałam kogo wysłać do odśnieżania. „Cóż – pomyślałam – trzeba będzie samemu zakasać rękawy i do pracy”. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Gdy kończyłam, zza hotelu wyłonił się nasz kierowca. Inny niż wyjechał. Smutny, ale pogodzony. Zamyślony, ale zamyśleniem niosącym nadzieję.
– Szefowo, ja to zrobię – powiedział tylko.
Podtrzymałam ten konkretny krótki styl i poprosiłam, by do mnie przyszedł, jak skończy. Zjawił się po niecałych dziesięciu minutach.
– Przygotowałam listę zadań na jutro – powiedziałam i zawahałam się trochę. Bałam się pytać o urlop, bo wydawało mi się, że to wścibskie i nie na miejscu. On tylko kiwnął głową i poszedł.
Następny dzień obfitował w tyle wrażeń, że dopiero około piętnastej udało mi się wpaść do kuchni na kawę. Jak zwykle pani Ania krzątała się jak w ukropie i była na stanowisku. Postawiła przede mną parującą filiżankę, usiadła na chwilę i zaczęła mówić – jak zawsze – bez jakiejkolwiek zachęty.
– Pani Madziu, ten hotel to dla niektórych z nas jest jak dom. Widzi Pani, ja, mimo tej całej krzątaniny, odpoczywam tutaj i z nową siłą do domu wracam. Tak, tak – potwierdzała, kiwając głową. – Tutaj taka ciepła i domowa atmosfera – kontynuowała – że czasem chciałoby się zostać. A na potwierdzenie moich słów niech pani popatrzy na Maciusia – naszego kierowcę. Gadali w całym hotelu, że dziewczynę zostawił i uciekł, a to nieprawda. Siadł tu wczoraj, z oczami pełnymi smutku i odpowiedział, że to jego oszukano i porzucono, a jeszcze, dzięki pani dobroci, zdążył się z matką przed śmiercią pożegnać i ją pochować. No wie pani, co na ten urlop pojechał. Jak to się los plecie, pani Madziu, czasem nie wiemy. Jeden mały dobry gest, a tyle nadziei przynieść może.
Uśmiechałam się na te opowieści pani Ani i tak naprawdę nic mądrego jako odpowiedź do głowy mi nie przychodziło. Postanowiłam sobie, że sama kierowcę (tak go w myślach nazywałam) o urlop nie zapytam. Poczekam, aż sam będzie chciał powiedzieć cokolwiek. Pani Ania mówiłaby jeszcze i jeszcze, ale mi do domu było śpieszno, więc podziękowałam za kawę i poszłam. W domu jeszcze długo się krzątałam, by szukać snu nad ranem.
Zjawiłam się następnego dnia w pracy strasznie niewyspana. Wszystko (dokładnie wszystko) leciało mi z rąk. Gdy większość spraw udało mi się jakoś poukładać, przy recepcji stanęła para. Nika i Jan. W głowie zaświtała mi myśl, że gdzieś już ten zestaw imion widziałam. Nie miałam czasu na zastanowienie. Sprawdziłam rezerwację, wydałam klucz i usłyszałam prośbę, by obiad podać do pokoju. W pośpiechu poszli na górę, a ja pomyślałam sobie, że nie będę już patrzeć. Coś w sercu mi mówiło, że będzie to wyjątkowa para. Uśmiechnęłam się do siebie samej. Ale ktoś inny przygotował mi niespodziankę. Tuż przed moim wyjściem z pracy przy recepcji pojawił się Jan.
– Nie wie pani czasem, czy udałoby mi się spotkać z właścicielem hotelu?
– Chodzi o pana Maurycego? – zapytałam, by być pewną.
– A ktoś jeszcze „dowodzi” tym hotelikiem? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– Ja się przyuczam – powiedziałam z uśmiechem. – Pan Maurycy będzie w hotelu jutro od rana. Coś przekazać?
– Chciałbym się z nim spotkać.
– Czy coś się stało? Czegoś brakowało w pokoju, tak? – zapytałam z przestrachem.
– Nie, nie, niech się pani nie niepokoi. Wszystko jest w najlepszym porządku. Wybudowaliśmy z żoną pensjonat i chcemy ruszyć niebawem. Szukamy inspiracji, a państwa hotel bardzo nam się spodobał. Niestety nasz nie leży w tak urokliwej okolicy, ale też jest pięknie. Mieszkamy w górach. Zostawiliśmy dzieci z dziadkami na weekend i przyjechaliśmy trochę państwa „poszpiegować”.
– To z miłą chęcią ułatwię państwu to szpiegowanie, zadzwonię do szefa i umówię państwa na spotkanie.
– Tylko mnie, bo żona chce trochę odpocząć. Mieliśmy bardzo dużo pracy ostatnio i była wyczerpana.
– U nas odpocznie na pewno. Dużo ludzi w hotelu, ale jest spokój i cisza.
– I dlatego do państwa przyjechaliśmy. Dziękuję.
I poszedł na górę, a ja już wiedziałam, jak nazwę drugi rozdział „Nietypowych historii”. Gdy tylko doszłam do domu, szybko zrzuciłam z siebie kurtkę i buty, po czym pobiegłam do pokoju. Usiadłam przy lampce i napisałam:
Nika i Jan – pokój nr 1.
Para z gór. Z tajemnicą. Ona – Weronika, ale podpisuje się końcówką imienia. On – młodszy od niej, ale pewny siebie i taki, właśnie, nienazwany. Mają pensjonat, ale czuję, że nie tylko po wiedzę o hotelarstwie przyjechali. Czekam z utęsknieniem na kolejne spotkania. Wiem, że czegoś nowego dowiem się o miłości. Może jest taka jak w tym wierszu:
Miłość jest milczeniem
wierna jak pies
z głową na kolanach
czasem tylko zaskomli
odepchnięta do budy
…...
miłość zawsze powraca
gdy jest oswojona.
Zasnęłam. Umęczona dniem, a może i nadzieją, że świat może być dobry. Nawet pod śniegiem schowany, może być dobry.
Dalsza część rozdziału dostępna w pełnej wersji