- promocja
Pod osłoną deszczu - ebook
Pod osłoną deszczu - ebook
Ci, którzy mówią, że słońce przynosi szczęście, nigdy nie tańczyli w deszczu
Oczywiście zaczęło padać, a Kate, która dawno temu wyjechała z deszczowej irlandzkiej wsi, nie wpadła na to, by zabrać parasol. Znowu pomyślała, że całe jej życie to jedna wielka kpina… Kolejny związek się posypał, a nastoletnia córka raz jeszcze dostała dowód, że jej matka to jedyna osoba na świecie, która nie otrzymała instrukcji, jak dorosnąć.
Najbardziej boli poczucie, że w oczach tych, których kocha, Kate wszystko robi źle. Przecież to nie jej wina, że nigdy nie spotkała tak wielkiej, szalonej miłości jak jej rodzice… Choć nad kobietą ciągle zbierają się ciemne chmury, w deszczowej Irlandii czeka ktoś, kto urodził się z parasolem w ręce. Tylko jak rozpoznać, że to właściwa osoba?
Od tej powieści wszystko się zaczęło! Ta historia rozpoczęła wspaniałą karierę Jojo Moyes, pisarki, która podbiła serca polskich czytelników książkami Zanim się pojawiłeś, Kiedy odszedłeś, Moje serce w dwóch światach.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-7712-0 |
Rozmiar pliku: | 875 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Październik 1997 roku
Wycieraczki ostatecznie odmówiły współpracy tuż za Fishguard: najpierw przywarły do szyby, a potem osunęły się zrezygnowane na maskę, dokładnie w tym samym momencie, kiedy deszcz z silnego postanowił się zmienić w ulewny.
– Jasna cholera – zaklęła Kate po tym, jak ją zarzuciło, gdy próbowała ponownie uruchomić wycieraczki przyciskiem na desce rozdzielczej. – Nic nie widzę. Kochanie, gdy zatrzymamy się na najbliższym postoju, mogłabyś wystawić rękę i przetrzeć szybę?
Sabine przyciągnęła kolana do piersi i spojrzała na matkę spode łba.
– To przecież nie pomoże. Lepiej całkiem darować sobie jazdę.
Kate zatrzymała samochód, opuściła szybę i końcem aksamitnego szala spróbowała ją przetrzeć ze swojej strony.
– Tyle że dłuższy postój jest wykluczony. Mamy obsuwę. A ty nie możesz się spóźnić na prom.
Kate była raczej łagodną osobą, ale Sabine znała tę stalową nutę w głosie matki, która mówiła, że chyba jedynie tsunami mogłoby ją powstrzymać przed wsadzeniem córki na pokład. Nie było to wielkim zaskoczeniem: podczas ostatnich trzech tygodni ten ton słyszała wiele razy, lecz na kolejny dowód własnej bezsilności wobec matki Sabine mimowolnie wydęła wargę, a jej ciało odwróciło się w milczącym proteście.
Kate, wyczulona na zmienne nastroje córki, zauważyła to i odwróciła wzrok.
– Wiesz, gdybyś nie wmówiła sobie, jaki ten wyjazd jest straszny, mogłabyś się tam całkiem dobrze bawić.
– Jakim cudem miałabym się tam dobrze bawić? Wysyłasz mnie na jakieś kompletne zadupie, gdzie byłam w życiu może ze dwa razy, do swojej matki, za którą tak przepadasz, że nie widziałaś jej od lat, żebym robiła za służącą przy dziadku, który za chwilę wyciągnie kopyta. No ja pierniczę, wyjazd marzeń. Wielkie dzięki.
– O, zobacz, działają! Może jakoś dojedziemy do portu. – Kate szarpnęła kierownicą i wysłużony volkswagen ruszył gwałtownie do przodu po zalanej deszczem drodze, ochlapując brązową wodą boczne szyby. – Posłuchaj, nie wiemy, czy twój dziadek jest aż tak chory, podobno bardzo osłabł. A tobie przyda się przerwa od Londynu na jakiś czas. Poza tym prawie nie znasz babci, więc dobrze wam zrobi, jeśli pobędziecie ze sobą przez chwilę, zanim się całkiem zestarzeje albo zanim zaczniesz podróżować, albo sama nie wiem co.
Sabine wpatrywała się uparcie w okno.
– W twoich ustach brzmi to jak sielanka.
– I na pewno babcia będzie ci bardzo wdzięczna za pomoc.
Sabine wciąż nie chciała spojrzeć na matkę. Dobrze wiedziała, dlaczego wysyła się ją do Irlandii, jej matka też o tym wiedziała, i jeśli była tak cholerną hipokrytką, że nie chciała tego przyznać, to nie powinna oczekiwać od córki, by ona była wobec niej szczera.
– Lewy pas – powiedziała, wciąż nie odwracając głowy.
– Słucham?
– Zjedź na lewy pas! Na terminal skręca się z lewego. Cholera, mamo, dlaczego nie nosisz okularów?
Kate gwałtownie zjechała na lewy pas, nie zwracając uwagi na klaksony, i dzięki wskazówkom poirytowanej Sabine udało jej się dotrzeć do sfatygowanego znaku „Pasażerowie piesi”. Jechała dalej, dopóki nie znalazła miejsca do parkowania na szarej, smaganej wiatrem asfaltowej pustyni, w cieniu równie szarego, nijakiego budynku, przypominającego siedzibę KGB. Dlaczego urzędy wyglądają tak ponuro? – przyszło jej do głowy. Jakby ludzie nie byli wystarczająco przygnębieni, kiedy się tu zjawiali. Gdy samochód i wycieraczki zatrzymały się znowu, deszcz łaskawie zamazał jej widok na budynek, zamieniając wszystko na zewnętrz w impresjonistyczne plamy.
Kate, która właśnie w taki sposób widziała świat, gdy nie miała okularów, patrzyła na zarys swojej córki i zamarzyło jej się nagle czułe pożegnanie, w taki sposób, w jaki – o czym była przekonana – robiły to inne matki i córki. Kate chciała powiedzieć, że było jej ogromnie przykro, że Geoff odchodzi i że po raz trzeci w młodym życiu Sabine jej rodzinny świat miał się wywrócić do góry nogami. Chciała jej powiedzieć, że wysyła ją do Irlandii, by ją chronić, by oszczędzić jej widoku gorzkich kłótni, przed którymi ona i Geoff ledwo się powstrzymywali, kończąc swój sześcioletni związek, i dodać jeszcze, że chociaż więzi między nimi dwiema się rozluźniły, to pragnęła, by Sabine czuła, że ma babcię, jakąś inną rodzinę poza nią.
Ale Sabine nigdy nie pozwalała jej niczego powiedzieć: robiła wrażenie, jakby była pokryta warstwą kolców, niczym zarozumiały i nadąsany mały jeżozwierz. Kiedy Kate mówiła, że ją kocha, dostawała ochrzan, że naoglądała się _Domku na prerii_. Kiedy chciała ją przytulić, czuła, jak córka wzdryga się w jej ramionach. Jak to się stało? – ciągle zadawała sobie pytanie. Robiłam wszystko, żeby nasza relacja była inna, żebyś
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.