- W empik go
Pod piorunami - ebook
Pod piorunami - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 156 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Kasztankę przyprowadziłem na powrót, bo na całym jarmarku nie było takiej rysistej szkapy. Dobrać do pary ani podobieństwa – sprzedać szkoda. Za to bryczkę zamieniłem kapitalnie.
– Jedno z drugim tyle, że ksiądz proboszcz dopłacił?
– A jakżebyście chcieli, Marcinowo, żeby mi kto za rozkołataną bryczkę dał nową i jeszcze co dodał?
– Nie mówię – tylko że stara była pakowniejsza i na wiosnę trzydzieści rubli za naprawę kosztowała. Kasztanka także, na owsie trzymana przez cały rok, oprócz dwóch cugowych, to ile kosztuje? jak jegomość myśli?
– Dalibyście pokój, Marcinowo. Proboszcz musi dbać o zewnętrzną okazałość, jako urzędnik boży. – A te sucharki już czuć szafą – zobaczcie…
Marcinowa, jędrna i czysta kobieta czterdziestoletnia, zaczerwieniła się po uszy. Wzięła ze stołu koszyk z pieczywem, zibliżyła go do technicznie zaostrzonego nosa i rzekła:
– Szafą nie może być czuć, bo szafa czysta jak szkło; ale tym pudełkiem od pani Drozdowskiej, co to przyszło z bielizną kościelną. Jegomość kazał schować, że niby drzewiane i zamczyste, a to ci pachnie jakimś piżmem i perfonuje, gdzie tylko położyć.
– Postawcie pudełko na szafie – uśmiechnął się proboszcz.
– Ano, można…
Marcinowa wyszła z pokoju, ażeby natychmiast przeprowadzić to ulepszenie w gospodarstwie urządzonym już tak wzorowo, że fałszywy zapach raził w nim jak chybienie jednej nuty w zespole koncertu.
A ksiądz pił pachnącą herbatę i zgodnie z nią wonie parnej nocy letniej, wchodzące przez okna otwarte. Plebania stała na górze, okna saloniku wyzierały w wyższe warstwy powietrzne, w dziedzinę lotu ptaka, teraz pustą i tajemniczą. Noc oddychała przez sen krótkim, gorączkowym poświstem.
Gospodyni powróciła w usposobieniu mściwym za' to, że ją przekonano o maleńkiej usterce w jej mistrzostwie. Ale pozory zachowała dobroduszne.
– A w plebanii, kiedy ksiądz proboszcz bawił na jarmarku, mieliśmy gości. Żandarmy przyjechały.