- W empik go
Podcięte skrzydła kanarka. Blaski i cienie brazylijskiego futbolu - ebook
Podcięte skrzydła kanarka. Blaski i cienie brazylijskiego futbolu - ebook
Kiedy tworzyły się reguły futbolu, Brazylia była jeszcze feudalnym krajem, w którym legalne było niewolnictwo. Ale kiedy w 1958 roku sięgała po swoje pierwsze mistrzostwo świata, zdecydowanie wyprzedzała europejskich rywali, jeśli chodzi o metody treningowe, sztab szkoleniowy, przygotowanie motoryczne czy mentalne. Legenda o wspaniałych brazylijskich piłkarzach, zabieranych przez najmocniejsze kluby „prosto z plaży”, jest wciąż żywa. Tymczasem ci artyści futbolu najczęściej poświęcali piłce nożnej całe życie i gdyby nie tytaniczna praca na treningach, nie mogliby nawet marzyć o karierach.
Co zmieniło się od tamtych czasów? Jaką skalę w brazylijskim futbolu osiągnęła korupcja? Dlaczego zawodnicy uciekają z ligi brazylijskiej? Na te pytania odpowiada Bartłomiej Rabij w książce opisującej przy okazji piłkarską historię Brazylii i rozprawiającej się z mitami na jej temat. Jeden z największych polskich znawców południowoamerykańskiej piłki pisze, czym tak naprawdę jest joga bonita z 1982 roku i dlaczego reprezentacja Canarinhos nie jest już taką potęgą, jak jeszcze kilkanaście lat temu.
A wszystko po to, by znaleźć odpowiedź na pytanie, czy wkrótce będziemy świadkami „upadku kanarka”.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8129-478-2 |
Rozmiar pliku: | 11 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy tworzyły się reguły futbolu, Brazylia była jeszcze feudalnym krajem z zalegalizowanym niewolnictwem. Na pierwszym mundialu reprezentowali ją tylko zawodnicy ze stolicy państwa. Lecz niedługo potem nastąpił nieprawdopodobny wprost skok, którego efektem była seria zdobytych mistrzostw świata i odebranie Anglii miana ojczyzny futbolu. Talentów Brazylia miała na pęczki, obdzielała nimi nawet inne reprezentacje. Sławni piłkarze z tego kraju, którzy nie zagrali w mistrzostwach świata, stworzyliby potężną drużynę, która mogłaby… walczyć o mistrzostwo świata.
Supremacja nie trwa jednak wiecznie. Od kilkunastu lat brazylijski futbol przeżywa kryzys. Czy przetrwa go i wyjdzie z niego mocniejszy, czy wspomnienie Romário, Ronaldo, Ronaldinho, Rivaldo, Rivellino czy Roberto Carlosa będzie tylko historyczną wyliczanką?
Nazywani „artystami futbolu” i mający najwięcej indywidualności i wybitnych postaci w historii piłki nożnej Brazylijczycy mieliby się przejmować, jaka przyszłość czeka ich futbol?
Przecież nigdy nie musieli się martwić o narybek, rzesze talentów kwitły tam równie ochoczo jak kawa. Ba, z czasem wokół brazylijskiej piłki narosło sporo mitów, jak chociażby ten o cudnych talentach zabieranych prosto z plaży. A przecież nic bardziej mylnego!
Za ich wielkimi sukcesami stała ciężka praca i dorobek nie tylko rzekomo poruszających się w rytmie samby Kreolów, lecz ogromna gotowość do czerpania z mądrości i doświadczeń emigrantów z Argentyny, Włoch i Węgier.
Kiedy Brazylia w 1958 roku sięgała po pierwsze mistrzostwo świata, była najlepiej przygotowanym uczestnikiem turnieju. Metody treningowe, sztab szkoleniowy, organizacja drużyny i zgrupowań stawiały ich daleko przed konkurentami z Europy. Według powtarzanej przez ignorantów legendy Brazylijczycy grali radosny, spontaniczny futbol, którego tak dzisiaj brakuje w skrajnie zorganizowanym sporcie XXI wieku. Ale to Brazylia jako pierwsza wprowadziła testy psychologiczne dla zawodników, jako pierwsza miała trenera przygotowania fizycznego, którym był instruktor sportowy brazylijskiego wojska i policji. Sztab Brazylii w 1958 roku był najbardziej rozbudowany ze wszystkich sztabów reprezentacyjnych w tamtych czasach. Jak wspomina Ruy Castro, Brazylijczycy korzystali choćby z odkryć tak zwanego „futbolu naukowego”, praktykowanego wówczas w Związku Radzieckim, czy analizy taktycznej ze słynnej szkoły Węgrów.
Piłkarzy brazylijskich trenowano wówczas jak pilotów odrzutowców. Poszukiwano najnowszych trendów medycznych, analizowano dietę, wprowadzono obowiązkowe leczenie zębów, co w owych czasach było rozwiązaniem rewolucyjnym. Zdobywając swoje pierwsze mistrzostwo, Brazylia znajdowała się w awangardzie nowoczesnego futbolu. W 1962 roku Canarinhos ciągle byli najlepsi. W 1966 roku, na mundialu w Anglii, zlekceważyli rywali i przygotowania, prowadząc zamiast zgrupowań akcję propagandową pod egidą dyktatury wojskowej. W 1970 roku znów zaskoczyli świat. Jako pierwsi przyjechali na mundial do Meksyku i przez miesiąc budowali formę w tamtejszych górach, chociaż pierwsze cztery mecze grali na nizinach. Selekcjoner Mário Zagallo wspominał po latach: „Nasi lekarze zapewniali, że forma będzie rosnąć wraz z kolejnymi spotkaniami na turnieju. Jej szczyt osiągniemy w decydujących meczach, akurat wtedy, kiedy przeniesiemy się na wysokości. I dokładnie tak było. Nikt poza Brazylią na to nie wpadł. Nikt nie przygotowywał się tak jak my”.
Na mundial w Argentynie w 1978 roku Brazylię przygotowywał wieloletni asystent Zagallo do spraw przygotowania fizycznego, były wojskowy, Cláudio Coutinho. Ów trener, zafascynowany badaniami prowadzonymi na sportowcach w Stanach Zjednoczonych, zaproponował powszechnie dziś znaną koncepcję ścisłego powiązania przygotowania fizycznego z wymogami taktycznymi i stylem gry zespołu. To, co Guardiola „wymyślił” w Barcelonie, Coutinho próbował robić w drugiej połowie lat 70. z Brazylią. Jego ambitne plany zniweczyła przedwczesna śmierć.
A słynna joga bonita z 1982 roku za kadencji Telê Santany? Owo spontaniczne i finezyjne granie było niczym innym jak perfekcyjnym wykonywaniem powierzonych przez trenera ról. „Telê uważał, że liczy się przede wszystkim praca i dyscyplina. Kochał dyscyplinę i był bardzo wymagającym trenerem” – wspominał go po latach jeden z asystentów, potem trzykrotnie uznawany za najlepszego trenera Brazylii, Muricy Ramalho. Jako żywo opis pasuje do naszego najsłynniejszego trenera, Huberta Wagnera, którego pseudonim „Kat” mówi wszystko: jeśli chcesz wygrać, musisz orać i być zawsze przed konkurentami. Będący w życiowej formie Sócrates miał wówczas najdłuższy epizod abstynencki w karierze.
I ta wielka Brazylia, która przez dekady była w awangardzie światowego futbolu, przespała największe zmiany zachodzące w międzynarodowej piłce, a kiedy na nie zareagowała, okazało się, że jest spóźniona o kilkanaście lat, a co gorsza, nie ma pojęcia, jak dogonić stracony czas.
Brazylia na każdych mistrzostwach świata uchodzi za jednego z faworytów. Zawsze ma w składzie kilka gwiazd światowego formatu i marzy o końcowym tryumfie. Ale nawet złote medale nie przypudrują rozkładu futbolu w tym kraju. To paradoks, ale jak pokażę w niniejszej książce, wygrana na mistrzostwach świata w 1994 roku zdarzyła się podczas wielkiego kryzysu polityczno-gospodarczego, który dał początek upadkowi kanarka.