Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Podniebna poczta Kiki. Tom 2. Kiki i nowa magia - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
4 marca 2025
36,90
3690 pkt
punktów Virtualo

Podniebna poczta Kiki. Tom 2. Kiki i nowa magia - ebook

Kiki z powodzeniem ukończyła roczną praktykę w obcym mieście i jest już pełnoprawną czarownicą. Postanawia wrócić do Koriko, by dalej służyć mieszkańcom tego miasta swoją magią - innymi słowy, by dalej świadczyć dla nich usługi kurierskie na miotle.

Tym razem także czekają ją niebanalne wyzwania: dostarczyć hipopotama i śpiew drzew, odnaleźć naukowca, który sam nie wie, na której spośród stu wysp się znalazł...

Poznaj dalsze przygody Kiki, bohaterki słynnej animacji Studia Ghibli!

Spis treści

Rozdział 1
Kiki wraca do Koriko
Rozdział 2
Kiki dostarcza hipopotama
Rozdział 3
Kiki dostarcza torbę w kolorze nieba
Rozdział 4
Kiki dostarcza okno na las
Rozdział 5
Kiki dostarcza koszulę
Rozdział 6
Kiki dostarcza zdjęcie bobasa
Rozdział 7
Wystrojona Kiki dostarcza samą siebie
Rozdział 8
Kiki dostarcza czarny list
Rozdział 9
Kiki dostarcza jabłko
Rozdział 10
Kiki dostarcza spacer
Rozdział 11
Kiki dostarcza czerwone buty
Rozdział 12
Kiki dostarcza miastową dziewczynkę
Rozdział 13
Kiki dostarcza ziemniaki
Rozdział 14
Kiki dostarcza sportowe buty
Rozdział 15
Kiki dostarcza termofor
Rozdział 16
Kiki dostarcza nasiona

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66627-70-3
Rozmiar pliku: 575 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 2: Kiki dostarcza hipopotama

Dryń-dryń, dryń-dryń! – rozdzwonił się telefon.

– Maaamo, proszę! Odbieeerz! – zawołała Kiki, nurkując pod kołdrę.

– Hej, a co to za zachowanie rozpuszczonej księżniczki? Tutaj nie ma twojej mamy! – Jiji zahaczył pazurkami o brzeg kołdry, pociągnął, a potem pyk! – pozwolił jej wrócić na miejsce.

– Dryń-dryń, dryń-dryń! – Telefon nadal dzwonił.

Kiki jeszcze raz wystawiła buzię i potrząsnęła głową.

– Ojej, a gdzie ja jestem? – pytała wciąż sennym głosem, gdy zbiegała po schodach, by w końcu podnieść słuchawkę.

– Halo, t-tu… dokładnie tak. Podnieb… słucham, co właściwie? Ogon? – wyrzucała z siebie zaaferowanym głosem Kiki.

Jiji, który stanął u jej boku, zastrzygł uszami i w panice zerknął na własny ogon, który poprzedniego dnia sobie wygiął. Dzięki poduszce, którą pani Osono położyła na nim na noc, by go odkształcić, teraz nie przypominał już ostrego rogu trójkąta, a jedynie łagodnie wygięty hak. Jiji odetchnął z ulgą.

– Dobrze, niedługo będę – odpowiedziała nagle energicznym głosem Kiki i odłożyła słuchawkę.

– O czyj ogon chodziło?

– O ogon hipopotama. Zoo ma do mnie prośbę.

– Dostarczysz ogon?

– Cóż, nie dowiem się, jeśli nie polecę sprawdzić. Idziesz ze mną?

– Pewnie! – zawołał w odpowiedzi Jiji, zrywając się na nogi.

Miejskie zoo w Koriko znajdowało się na drugim brzegu dużej rzeki, na niewielkim wzniesieniu. Stały tam rzędem liczne domki o różnych kształtach; na dachu każdego z nich umieszczono rzeźby przedstawiające mieszkające wewnątrz zwierzęta. Odnalazłszy wśród nich podobiznę hipopotama, Kiki obniżyła lot. Przed domkiem znajdował się basen; przy jego krawędzi kucała kobieta, wpatrując się w wodę. Gdy wyczuła obecność Kiki, uniosła głowę.

– Och, czekałam na ciebie, panno czarownico! To tutaj, właśnie tu. Spójrz!

Kobieta wykonała gest, jakby chciała przyciągnąć Kiki do siebie, po czym wskazała wnętrze basenu, gdzie dwa hipopotamy – duży i mały – wystawiały ponad powierzchnię wody tylko nozdrza, oczy i uszy; te zaś wyglądały jak rozrzucone bezładnie kamyki.

– Te oto hipcie, Maruko i mama hipopotamowa, siedzą tak sobie od rana i wcale nie chcą wyjść! A, właśnie, ja jestem ich opiekunką, nazywam się Mama. To prawdziwe imię, nie śmiej się!

Tak paplając, Mama podniosła się na nogi. Była pulchną, wręcz okrągłą kobietą, i chociaż pewnie nie wypadało tak mówić, to rzeczywiście wyglądała jak hipopotamia mama. Następnie postukała Kiki palcem w łokieć i wyszeptała bardzo, bardzo cicho:

– Wiesz, tutaj obok… szeptu-szeptu…

– Oj, co takiego obok? – zapytała w odpowiedzi Kiki, podnosząc głos.

– Ciii!

Mama zbliżyła usta do ucha Kiki i wyszeptała jeszcze ciszej niż przed chwilą:

– Co robi tamten lew na wybiegu obok? Staraj się nie wpatrywać w niego zbyt natarczywie, ale mimo wszystko przyjrzyj mu się uważnie.

Kiki zrobiła zdziwioną minę.

„Nie wpatruj się, ale przyjrzyj się uważnie – trudne zadanie!”, pomyślała.

Następnie, starając się zrobić to mimochodem, zerknęła prędko do klatki obok. W tym samym momencie ślepia lwa, który do tej pory wydawał się spać, otworzyły się raptownie i spojrzały wprost w oczy Kiki.

– Popatrzył tutaj! – szepnęła dziewczynka na ucho Mamie.

– Czyli jednak się nami interesuje… Ach, ten lew! Pozwól tu na momencik. – To powiedziawszy, Mama pociągnęła Kiki za rękę i zaprowadziła w cień rzucany przez domek.

– Ten lew zjadł ogon Maruko!

– Jak to?! Przecież to nadal jeszcze lwiątko!

– Może i tak… Ale akurat wyrzynają mu się stałe zęby, a przez to dziąsła go swędzą. Kiedy Maruko i inne hipopotamy na jego oczach machają ogonami to tu, to tam, strasznie się denerwuje. Pomyślałam, że dobrze byłoby pozwolić mu tu podbiec, żeby rozładował emocje, a wtedy akurat Maruko przez przypadek wystawiła ogon poza ogrodzenie i… chaps!

– Oj, to musiało boleć! – Jiji aż się wzdrygnął.

– Na pewno nieźle zabolało! Ale zajęłam się raną jak należy i wydaje mi się, że teraz już nic jej nie dokucza. Myślałam więc, że Maruko wkrótce zapomni o swoim ogonie, ale… cały czas boczy się tak jak teraz.

Mama otarła dłonią pot perlący się na jej nosie.

– Ogon to jednak ważna rzecz, prawda?

– Na to wygląda, choć jest taki malutki. A przecież mimo że to był jej własny ogon, Maruko nigdy go nawet nie widziała! Ten duży zadek i tak wszystko jej zasłaniał. A jednak kiedy zorientowała się, że straciła ogon, strasznie się nadąsała. Jej mama, Taruko, również bardzo się przejęła. Obie zmarkotniały, skryły się w wodzie i cały czas w niej siedzą, a to niedobrze, jeśli się nie wynurzają. Przestały też jeść.

– Ojej… – Kiki zrobiła zmartwioną minę i zerknęła najpierw na Maruko, a potem, zwracając się do niespokojnie kręcącego się pod jej nogami, równie przejętego Jijiego, zapytała:

– A więc to tak jest z ogonami?

Kot jednak nie odpowiedział i tylko postawił swój własny ogon na sztorc. Uszy zanurzonych w basenie Maruko i Taruko drgały raz po raz, jakby hipopotamy przysłuchiwały się rozmowie Kiki i Mamy.

– Można by pomyśleć, że przecież to tylko ogon. Prawie go nie widać, a więc nie stanowi żadnej ozdoby. Samemu nawet się go nie dotyka, więc nie ma i o co robić szumu. Przynajmniej tak zawsze uważałam, ale okazuje się, że to nie taka prosta sprawa…

Mama odwróciła się i tym razem przemówiła łagodnie do Maruko:

– Już się nie martw, w końcu mamy tu pannę czarownicę.

– I tu jest mały problem… Może i jestem czarownicą, ale… Nie umiem sprawiać, by odrastały ogony. – Kiki potrząsnęła głową i cofnęła się o krok.

– Wiem, wiem przecież! Twoja magiczna umiejętność to tylko latanie, tak mówią. – Mama lekko skinęła głową. – Ale masz pocztę, czyż nie? Dostarczasz różne rzeczy.

– Och, czyżby…?

– Tak, właśnie tak. Chciałabym, żebyś przetransportowała Maruko.

– …?

Kiki nie mogła wykrztusić słowa, tylko bezgłośnie rozchyliła usta.

– I to najszybciej, jak się da.

– …?

Tym razem Kiki wciągnęła haust powietrza.

– Coś tak… ciężkiego…?

– Przecież wszyscy mówią, że jesteś najszybsza i dostarczasz wszystko, nawet rzeczy niewidzialne! A więc chyba nie ograniczają cię ani rozmiar, ani waga? – Mama spojrzała Kiki prosto w twarz. – Panno czarownico, to nie są żarty. Pytałam różnych ludzi i mówią, że dziwne zachowanie Maruko wynika nie tylko ze zwykłego szoku po utracie ogona. Ona jest naprawdę chora. Cierpi na syndrom zaginionego ośrodka ciała i duszy.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij