- W empik go
Podróż do Mongolii 1805-1806 - ebook
Podróż do Mongolii 1805-1806 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 188 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pragnąłbym zapewnić, że będę pisał bezstronnie, ale nie ważę się tego przyrzec. Myśl, że mógłbym zawieść ciekawość i oczekiwanie całej Europy, przyprawia mnie o wzburzenie, zdolne zniekształcić mój sąd, Przyłącza się do tego także i wzgląd na kilka osobistości. Pozostawiam więc moim czytelnikom wyłuskanie prawdy przezierającej spod barwnych osłon namiętności. Podobny los spotka wszystko, cokolwiek zostanie napisane o tej wyprawie: ci, którzy biorą w niej udział, nie zdobędą się nigdy na bezstronność, inni zaś nie są prawdy świadomi.
Rozpocznę od podania paru wiadomości wstępnych.
Cesarze Chin zawsze namiętnie lubili poselstwa. Ich opisy zdobią karty kronik i ukazują oczom ludu potęgę władcy i chwałę jego panowania. Można jednak śmiało stwierdzić, że aby osiągnąć swój cel, poselstwa muszą tchnąć samym tylko pochlebstwem i całe zachowanie posła winno się do tego stosować.
Legat papieski Mezzabarba nie powiedział cesarzowi K'ang-hi niczego, czym by władca mógł się poczuć urażony. Wszelako nie zjednał sobie wcale uznania a po audiencji eunuch przyboczny rzekł do jezuitów: „Zasłużyliście na śmierć, zapewniając, że człowiek ten zamierza mówić same tylko miłe słowa”. Należy dalej zaznaczyć, że ponieważ Chiny są jednym z najstarszych państw świata – cesarze chińscy mienią się starszymi braćmi wszystkich władców ziemi i wymagają od nich wprawdzie nie uległości, ale pewnego rodzaju względów.
Co się tyczy nazwy „kung” – nadawanej upominkom przy – wożonym przez posłów – to odnosi się ona w Chinach do wszystkiego, co zostaje złożone w darze władcy; istnieją nawet specjalne słowa dla wyrażenia, że cesarz je, śpi, przechadza się – podobnie jak w Niemczech, gdzie w stosunku do książąt są w użyciu określenia takie, jak geruhen, genehmigen itd. Nietrafnie natomiast tłumaczy się słowo „kung” jako „danina”.
Hołdowniczymi królestwami Chin są te, które otrzymują od cesarza pieczęć i kalendarz.
Cesarze Chin nie roszczą pretensji do panowania nad światem, chętnie jednak wyrażają się w swych dekretach: „Cesarz Olossów (Rosjan) donosi Nam, że poddani jego z okolic Irtyszu nie mają gdzie sprzedawać futer i wskutek tego brak im rzeczy najniezbędniejszych do życia. Dlatego też chętnie raczyliśmy udostępnić im miejsce wymiany handlowej…” itd. Widzimy więc, że posłowi rosyjskiemu nie trudno osiągnąć powodzenie, jeżeli tylko będzie działał zgodnie z duchem narodu chińskiego i dostosuje się do zapatrywań rządu; ale jeżeli dopuści do najbłahszego nieporozumienia, cała jego droga będzie najeżona cierniami. Zatrwożony Trybunał będzie przypuszczał, że wysłannik nie zachowa się w Pekinie w sposób miły cesarzowi. A jeżeli poseł na swoje nieszczęście urazi dumę któregoś z dygnitarzy – zyska w nim nieprzejednanego wroga, zawziętość bowiem stanowi główną ich przywarę.
Na koniec należy zauważyć, że Chińczycy mają zgoła inne niż my pojęcie o prawach publicznych i nie traktują bynajmniej posła jako przedstawiciela władcy, lecz jedynie jako mandaryna, powołanego do przekazania podarunków i załatwienia pewnej sprawy. Stąd też, jeżeli zachowanie posła nie znajdzie uznania, zostanie mu to okazane w nader szorstki sposób i Chińczycy nie będą uważali, że obrażają tym władcę, który go wysłał. Poseł zaś przeciwnie, sądząc, że godność jego władcy zostaje wystawiona na szwank, poczyta każde najmniejsze nawet uchybienie za zniewagę i nieporozumienia nie będą miały kresu. W Petersburgu myślano jednak zupełnie inaczej. Zaledwie poseł został mianowany, można było dostrzec, że poselstwo kierować się będzie całkiem odmiennymi zasadami. Nie starając się poznać charakteru Chińczyków przywiązywano największą wagę do tego, by ukazać im europejskie obyczaje w pełnym blasku i podbić ich kuszącym urokiem naszego przepychu, uświetnionego wszystkim, co mogło podnieść okazałość poselstwa i dostojeństwo osoby posła.
Ragusinsky miał dwudziestu ludzi w gwardii przybocznej, a chciano, by miał sześćdziesięciu. Życzono sobie, by poselstwu towarzyszyła orkiestra i ogromny orszak młodych ludzi; troszczono się jedynie o uniformy, pantalony, szable i fryzury. Przydani do poselstwa uczeni ośmielili się kilkakrotnie wspomnieć o Macartneyu i misjonarzach. Odpowiedziano im. na to dość oschle, że misjonarze są kłamcami, a Macartney nudziarzem, natomiast dobry kucharz i dobre wina zapewniają powodzenie wszędzie – jak świat długi i szeroki. Zasada ta była jednak fałszywa, widzieliśmy bowiem, jak Mandżurowie i Mongołowie krzywili się grymaśnie nad naszymi winami, i właśnie dlatego że nie czytaliśmy relacji Macartneya, uwikłaliśmy się w poważne nieporozumienie, które osadziło naszą wyprawę poselską na mieliźnie.
Tymczasem tysiąc wozów uginających się pod ciężarem sprzętu poselstwa i jeszcze cięższe wozy ze sprzętem uczonych żłobiły już ślady na drodze do Irkucka. Poseł polecił napisać na pojazdach: „Bóg jest dobry – naprzód w drogę” i wyruszył na czele pełnej blasku i wytwornej grupy w stronę Syberii. Nie zdążył jeszcze minąć Kazania, gdy otrzymał list od wanga Urgi, który mu przekazywał wiadomość, że cesarz Chin, pełen współczucia dla przybyszów z tak dalekiej drogi, proponuje posłowi pozostawienie części orszaku na granicy. Wang zapytywał również o spis wiezionych podarunków.
Poseł przybył do Irkucka w początkach września i poczuwał się do obowiązku wystosowania odpowiedzi. Zaznajomił mnie z jej treścią, gdy list został już wysłany; napisano w nim, że świta składająca się z dwustu czterdziestu osób jest niezbędna dla osoby tak wysoko postawionej i że lista podarunków zostanie doręczona w Pekinie. Oświadczyłem posłowi, iż najmniejszym złem, które może wyniknąć z tego listu, będzie ewentualność, że dojdzie on do Pekinu i wówczas nie zdążymy w sprzyjającej porze przejść przez pustynię Gobi. Poseł odparł, że list z całą pewnością nie zostanie przesłany do Pekinu, gdyż wang Urgi jest szwagrem cesarza i posiada pełną władzę rozstrzygania wszystkich dotyczących go spraw. Było to jednak przypuszczenie bez pokrycia, stojące w jaskrawej sprzeczności z tym, co wiadomo o metodach chińskiego rządu. Skoro nie zadano sobie jednak trudu, by zaczerpnąć najbardziej podstawowych wiadomości o Chinach, trzeba je było teraz zastępować samymi przypuszczeniami. Popełniony został jeszcze jeden błąd, polegający na przesłaniu listu przez kuriera. W kraju tak mało znanym należało wyzyskać wszystkie możliwości zasięgnięcia dobrych informacji. Hrabia Lambert, który wiele podróżował i odznacza się dużą przenikliwością umysłu, gotów był udać się do Urgi; gdyby się tam znalazł, mógłby dać wangowi właściwe pojęcie o naszym sposobie podróżowania, ekwipażach i rodzaju podarunków, Dzięki temu książę mongolski nie powziąłby fatalnego postanowienia, by skazywać nas na przebywanie w Mongolii w styczniu.
List posła został więc przesłany do Pekinu, a tymczasem wang Urgi wystosował przedwstępną odpowiedź, która zastała posła w Selengińsku. Powtórzono w niej: „Proszę zmniejszyć orszak i przekazać spis podarunków”.