Podróż po miłość - ebook
Podróż po miłość - ebook
Maggie Delaney kończy swoją podróż dookoła świata. Za kilka dni ma wrócić do Londynu, lecz nagle sytuacja wymyka jej się spod kontroli. Porwana i uwięziona na pustyni, dowiaduje się, że jest podejrzewana o udział w spisku przeciwko rodzinie królewskiej. Maggie nie należy jednak do kobiet, które łatwo przestraszyć. Gdy staje twarzą w twarz z szejkiem Ilyasem al-Razimem, z wrodzonym sobie tupetem usiłuje go przekonać o swojej niewinności i zaistniałym nieporozumieniu...
Druga część miniserii ukaże się w sierpniu.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-4420-6 |
Rozmiar pliku: | 910 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Gdybym wiedziała, nigdy bym się na to nie zgodziła!
Maggie Delaney wracała do hostelu z Suzanne i delikatnie mówiąc, nie była zachwycona.
Gorące arabskie słońce było trochę zbyt intensywne dla rudej i z natury bladej Maggie, ale nie to było jej głównym problemem. Niewinna podróż jachtem rozminęła się trochę z jej oczekiwaniami.
– To była praktycznie orgia!
– Nie wiedziałam, że tak się to potoczy – powiedziała Suzanne. – Naprawdę myślałam, że będziemy nurkować. Och, Maggie, wyluzuj trochę!
Maggie słyszała to zdanie aż nazbyt często, zwłaszcza ostatnio.
Nie była szczególnie blisko z Suzanne. Znały się od kilku miesięcy, pracowały razem w barze, a w Zayrinii spotkały się przypadkiem.
Dla Maggie to był wyjątkowy rok. Zrobiła przerwę w studiach, żeby trochę popracować i przy okazji zwiedzić kawałek świata. Podróżowała po Europie i Azji, a w drodze powrotnej postanowiła zahaczyć o Zayrinię i od razu zakochała się w tym miejscu.
Z okna samolotu patrzyła, jak pustynia ustępuje miejsca cudownemu miastu – lśniące w słońcu fasady wieżowców kontrastowały ze starożytną cytadelą, a wzdłuż wybrzeża cumowały luksusowe jachty. Zakochała się w tym kraju od pierwszego wejrzenia.
Dziś wypadała rocznica śmierci jej matki i Maggie nie była w najlepszym nastroju, więc gdy Suzanne zaproponowała jej wycieczkę łodzią i nurkowanie wśród rafy koralowej, uznała, że to jej pomoże oderwać się od ponurych myśli.
Wątpliwości naszły ją jeszcze przed wypłynięciem. Zamiast na łódź, Suzanne zaprowadziła ja na pokład luksusowego jachtu, ignorując pytania koleżanki.
– Wszystko na mój koszt – uśmiechnęła się Suzanne. – Cieszysz się, że niedługo wracasz do Londynu?
Maggie zastanowiła się chwilę, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, Suzanne znów jej przerwała.
– Przepraszam, ale palnęłam. Przecież nikt tam na ciebie nie czeka.
Ten komentarz bolał zdecydowanie bardziej niż wcześniejsze pytanie. Suzanne znała jej historię, wiedziała o śmierci matki i licznych rodzinach zastępczych, do których trafiała.
– Czy może się mylę? – ciągnęła Suzanne. – Masz kontakt z którąś z rodzin?
– Nie.
Odpowiedź zabrzmiała dość ostro. Maggie wiedziała, że czasami mogła się wydawać oschła, zamierzała nad tym popracować. Nawiązywanie kontaktów z ludźmi wciąż sprawiało jej problem, a Suzanne trafiła w jej czuły punkt. Gdy miała dwanaście lat, myślała przez chwilę, że szczęście w końcu się do niej uśmiechnęło; przez kilka krótkich miesięcy naprawdę uwierzyła, że została członkiem rodziny. Drugi raz w życiu.
Rok po śmierci matki trafiła pod opiekę młodej pary, ale ich małżeństwo się rozpadło, a Maggie trafiła z powrotem do ośrodka. Przez pewien czas dostawała jeszcze kartki świąteczne i urodzinowe, z czasem coraz rzadziej, aż w końcu i te przestały przychodzić. To bolało, ale nic nie równało się z tym, co przeżyła, gdy trafiła do kolejnej rodziny. Maggie nie spodziewała się za wiele, ale Diane tak bardzo się starała – zanim nie zmieniła zdania.
Maggie robiła wszystko, żeby o tym nie myśleć; o wydarzeniach tamtego dnia nie opowiedziała nawet swojej najlepszej przyjaciółce Flo.
– Mam przyjaciół – powiedziała Maggie, starając się nie brzmieć zbyt agresywnie. Nie chciała, żeby Suzanne wyczuła ból w jej głosie.
– Oczywiście, że masz – odparła Suzanne – ale to chyba nie to samo?
Maggie nie odpowiedziała. Starała się być bardziej otwarta i ufna, ale nie przychodziło jej to łatwo. Zdawała sobie sprawę, że bywa cyniczna i zawsze ma się na baczności, ale starała się z tym walczyć.
Więc zamiast powiedzieć Suzanne, że jej uwagi były dla niej przykre, i spytać, skąd dziewczyna wzięła te zaproszenia, Maggie bez słowa wsiadła na pokład.
Już po chwili było jasne, że celem podróży nie była rafa koralowa. Na pokładzie impreza trwała w najlepsze, a one najwyraźniej miały być atrakcją dla gości!
Miała dwa wyjścia: zostać lub wyskoczyć za burtę.
Próbowała robić dobrą minę do złej gry; uśmiechała się, ubrana jedynie w bikini i sarong, coraz bardziej świadoma, jak wiele osób widzi jej roznegliżowane ciało. Czuła się bardzo niekomfortowo i miała dosyć Suzanne, która wciąż powtarzała jej, żeby się rozluźniła.
Maggie odmówiła szampana i poprosiła o coś bez alkoholu.
Dostała jakiś lekko pikantny napój z nutą cynamonu, naprawdę smaczny, ale po wypiciu połowy poczuła, że kręci jej się w głowie.
Może źle zrozumieli zamówienie, ale Maggie wątpiła w to. Była wdzięczna, gdy Suzanne wzięła ją pod rękę i wyprowadziła z rozgrzanego słońcem pokładu, prosto do chłodnej kabiny.
– Nie było cię całe wieki – powiedziała Suzanne, gdy zbliżały się do hostelu. – No dalej, opowiadaj. Co wyprawiałaś z tym seksownym księciem?
Maggie zatrzymała się w pół kroku.
– Nic – odparła. – Skąd miałam wiedzieć, że to była kabina królewska?
– Ja też nie wiedziałam – odparła Suzanne ze spokojem. – To była zwykła pomyłka.
Maggie wzruszyła ramionami. Powtarzała sobie, że było to zwykłe nieporozumienie i na szczęście nic się nie stało. Tak naprawdę miło było schować się na kilka godzin w chłodnej kabinie, choć było trochę niezręcznie, gdy wrócił książę i zastał ją w swoim łóżku!
Suzanne założyła, że musiało do czegoś dojść.
Ale nie doszło.
Jak zwykle.
Maggie zastanawiała się czasem, czy wszystko z nią w porządku, skoro nawet widok półnagiego przystojnego księcia nie wzbudził w niej pożądania.
Na początku było trochę niezręcznie; przeprosiła go za wtargnięcie, a potem zaczęli rozmawiać. Nic poza tym.
Gdy wracały do hostelu, Maggie marzyła jedynie o prysznicu i kolacji, a potem chciała odpowiedzieć na kilka mejli. Paul, właściciel kawiarni, w której pracowała, miał braki kadrowe i pytał, kiedy Maggie wraca i czy nadal chce u niego pracować.
Miała zamiar napisać też do Flo, którą z pewnością rozbawi historia o księciu, do którego łóżka Maggie trafiła zupełnym przypadkiem.
Potem poczyta sobie w spokoju.
O spokój nie było łatwo w czteroosobowym pokoju hostelowym, ale Suzanne wybierała się wieczorem na wycieczkę, a dwie pozostałe kobiety wymeldowały się z rana.
Miała nadzieję, że nikt nowy się nie zjawi!
– Maggie! – zawołała recepcjonistka Tazia, gdy dziewczyny weszły do środka. Suzanne ruszyła do pokoju, a Maggie odwróciła się i ruszyła w stronę recepcji.
– Właśnie się dowiedzieliśmy, że jutrzejsza wycieczka została odwołana. – Popatrzyła na Maggie ze współczuciem. – Zbliża się samum.
– Samum?
– Burza piaskowa. Oczywiście koszty zostaną zwrócone.
– Och, nie – westchnęła. Naprawdę cieszyła się na tę wycieczkę.
– Bardzo mi przykro – powiedziała Tazia, wręczając jej gotówkę – ale przed poniedziałkiem nie da się nic załatwić. Wszystko zależy od pogody.
Maggie pokręciła głową. W poniedziałek rano miała lot powrotny.
– A co z dzisiejszym wieczorem? – spytała.
– Wszystkie miejsca wykupione. Sprawdzałam u innych przewoźników, ale ze względu na niepewną pogodę większość nie chce brać dziś dodatkowych turystów.
Maggie żałowała, że nie wykupiła wycieczki na dzisiejszy wieczór, choć miała okazję. Tak naprawdę chciała uniknąć towarzystwa Suzanne.
– Dzięki – powiedziała. – Dasz mi znać, jeśli ktoś zrezygnuje?
– Nie liczyłabym na to. – Tazia pokręciła głową. – Jesteś dziesiąta na liście rezerwowej.
Widać nie było jej to pisane.
Maggie wróciła do sypialni, wzięła kosmetyczkę i poszła pod prysznic.
– Czego chciała Tazia? – spytała Suzanne.
– Odwołali jutrzejszą wycieczkę na pustynię. – Maggie westchnęła.
– A mogę pożyczyć twoją komórkę? Chcę napisać do Glena.
Suzanne zalała swój telefon i od kilku dni korzystała z aparatu Maggie.
– Jasne.
Łazienka nie była za ciekawa, ale po roku spędzonym w przeróżnych hostelach Maggie zdążyła się przyzwyczaić.
Woda była chłodna i orzeźwiająca, więc stała chwilę pod prysznicem, zmywając resztki balsamu do opalania, który aplikowała w dużych ilościach ze względu na jasną i wrażliwą skórę. Wcierając odżywkę w długie rude loki, próbowała zapomnieć o przykrości, którą sprawiła jej Suzanne.
Wciąż miała w głowie rzucony od niechcenia komentarz. Starając się odgonić nieprzyjemne wspomnienia skupiła się na wydarzeniach dzisiejszego dnia. A raczej na tym, co się nie wydarzyło!
Była boleśnie świadoma tego, że w porównaniu z rówieśnikami w sprawach seksu jest bardzo niedoświadczona.
Nie chodziło o brak okazji. W kawiarni, w której pracowała, wielu klientów próbowało się z nią umówić; czasem się zgadzała, ale zawsze było to samo – kilka niezręcznych pocałunków i koniec.
Hazin przynajmniej był ciekawym rozmówcą. Jak na przystojniaka o królewskim rodowodzie był zaskakująco pragmatyczny i rzeczowy. Gdy usłyszał, że Maggie nie ma rodziny, uśmiechnął się tylko i stwierdził, że jest szczęściarą. Potem opowiedział jej o swoich rodzicach i pozbawionym miłości domu, w którym dorastał razem ze starszym bratem, Ilyasem.
– Jesteście blisko? – spytała Maggie.
– Z kim? Z Ilyasem? – uśmiechnął się Hazin. – Nikt nie jest z nim blisko.
Tak, to było ciekawe doświadczenie i Maggie nie mogła się doczekać, aż napisze o wszystkim Flo. Zakręciła wodę, sięgnęła po ręcznik i ubranie.
Na szczęście litry balsamu do opalania, jakie w siebie dziś wtarła, najwyraźniej podziałały. Poza lekko zaróżowionymi ramionami, całe jej ciało było jak zwykle blade i piegowate.
Maggie nie była w stanie się opalić i już dawno zrezygnowała z wszelkich prób.
Założyła spodnie dresowe i koszulkę z długim rękawem. Dni były upalne, ale noce na pustyni potrafiły być naprawdę zimne. Wracając do pokoju rozmyślała o tym, co zjeść na kolację.
– Szykujesz się na wyprawę? – spytała, wchodząc do pokoju i widząc Suzanne zajętą pakowaniem.
– Nie – odparła Suzanne. – Mała zmiana planów. Wymeldowuję się z hostelu i jadę do Glena do Dubaju.
– Naprawdę? Dziś w nocy?
– Mam odebrać bilet na lotnisku.
– Wow! A więc w takim razie to pożegnanie.
Suzanne uśmiechnęła się i skinęła głową.
– Miło było cię poznać.
– Wzajemnie – odparła uprzejmie Maggie. Żadna nie zaproponowała, żeby pozostały w kontakcie.
Dla Maggie pożegnania nie były niczym wyjątkowym – w dzieciństwie zdążyła do tego przywyknąć.
Do dziś pamiętała tamten powrót do nowego domu, gdy w drzwiach powitał ją pracownik opieki społecznej. Przyszedł, żeby ją zabrać.
Diane odwróciła wzrok, gdy Maggie spytała o szczeniaka.
– Mogę się pożegnać z Patchem?
– Patcha tu nie ma – powiedział pracownik opieki.
On najwyraźniej również okazał się zbyt kłopotliwy.
Maggie nie płakała, gdy wkładano jej walizki do samochodu ani gdy opuszczała nowy dom.
Nie płakała również, gdy znalazła się u kolejnej rodziny zastępczej.
Łzy niczego nie zmieniały. Gdyby było inaczej, jej matka nadal by żyła.
Pożegnania nie były dla niej niczym nowym, a rozstanie z Suzanne przyjęła z ulgą. Maggie dobrze się czuła sama ze sobą, a jej towarzyszka okazała się dość zaborcza.
– Hej – odezwała się nagle Suzanne, otwierając portfel – to ci się może przydać.
Maggie spojrzała na bilet na dzisiejszą wyprawę i uśmiechnęła się.
– Jesteś pewna?
– Cóż, ja na pewno z niego nie skorzystam. Miałam oddać na recepcji, żeby dostać zwrot pieniędzy…
– Nie! – krzyknęła Maggie, wręczając jej pieniądze, które przed chwilą dostała od Tazi. – Jestem dwunasta na liście rezerwowej.
– Będziesz więc musiała podać się za mnie. Wykupiłam pakiet premium, włącznie z przejażdżką wielbłądem – uśmiechnęła się do Maggie. – Lepiej się pospiesz, autobus odjeżdża o dwudziestej.
Maggie szybko związała włosy i spakowała małą torbę podróżną.
– Cóż, na mnie już pora – powiedziała Suzanne, zakładając plecak.
– Bezpiecznej podróży.
– Wzajemnie! I pamiętaj, dzisiaj masz na imię Suzanne.ROZDZIAŁ DRUGI
Książę koronny Ilyas z Zayrinii urodził się, żeby zostać królem.
I to by było na tyle.
Jego rodzice nie byli zainteresowani życiem rodzinnym. Spełnili obowiązek i zapewnili państwu następcę tronu, a potem postarali się o drugiego syna – w zapasie, na wszelki wypadek.
Ilyas widywał ich głównie podczas oficjalnych uroczystości, większość czasu spędzał w odległej części pięknego pałacu. Wychowywały go niańki, miał mnóstwo obowiązków i większą część dnia spędzał na nauce. Miał wszystko, czego można pragnąć, oprócz rodzicielskiej troski i uczucia.
Gdy Ilyas miał cztery lata, na świat przyszedł Hazin, dzięki czemu znienawidzony przez rodziców wuj spadł na trzecie miejsce w kolejce do tronu.
Dopiero dwa miesiące później zdał sobie sprawę, że maleńki noworodek w ramionach matki był jego bratem. Cała rodzina stała na królewskim balkonie, a Ilyas wykręcał głowę, żeby zobaczyć buzię dziecka, ale ojciec ofuknął go, że ma stać prosto i przestać się wiercić.
– Mogę go zobaczyć? – spytał matkę, gdy wrócili do pałacu, ale królowa pokręciła głową.
– Hazin musi wracać do pokoju – poinformowała Ilyasa i podała dziecko mamce – a ty masz jeszcze popołudniowe lekcje. Najpierw jednak król Ahmed chce cię widzieć.
Ilyas wiedział, że nie będzie to rodzicielska pogadanka.
Zaprowadzono go do ojca, który rozmawiał właśnie z wezyrem Mahmoudem.
– Brawo, wasza wysokość – powiedział Mahmoud. Pod pałacem zebrała się cała masa ludzi, żeby powitać nowego księcia. Król jednak nie był zachwycony zachowaniem starszego syna.
– Na przyszłość proszę, żebyś się tak nie wiercił – pouczył go ojciec.
– Ja tylko chciałem zobaczyć braciszka.
– To tylko dziecko. – Król wzruszył ramionami. – Pamiętaj na przyszłość, żeby zawsze patrzeć przed siebie, nieważne, co się dzieje wokół.
Większość czasu bracia spędzali osobno. Uznano, że Ilyas powinien podążać własnym programem nauczania, a brat mógłby go wstrzymywać. Hazin był traktowany wyłącznie jako dziecko „zapasowe”, w końcu wysłano go do Europy.
To Ilyas miał zostać królem.
Przez dwadzieścia lat nauki wszyscy sądzili, że Ilyas podziela poglądy, które mu wpajano, ponieważ doskonale wywiązywał się ze wszystkim obowiązków.
Rodzice wierzyli, że dyscyplina działa, nie mieli pojęcia, że nie jest to ślepe posłuszeństwo. Ilyas czekał na odpowiedni moment i zdawał sobie sprawę, że na razie lepiej się nie wychylać.
Gdy Ilyas skończył dwadzieścia dwa lata, pałacem wstrząsnęła tragedia. Ojciec wraz z doradcą stwierdzili, że królewski ślub to doskonały sposób na wzmocnienie patriotycznych nastrojów w narodzie i najwyższa pora, żeby starszy syn się ożenił. Zorganizowano spotkanie, na którym poinformowano Ilyasa o podjętej decyzji.
On jednak pokręcił głową.
– To nie jest odpowiedni moment.
Król Ahmed skrzywił się, zakładając, że syn musiał go źle zrozumieć; nie przywykł, żeby ktokolwiek kwestionował jego decyzje. Ilyas jednak nie zamierzał zmienić zdania. Miał plany, którymi nie zamierzał się dzielić.
– Ślub i narodziny kolejnego potomka będą radosnymi wydarzeniami dla całego narodu – powiedział Ahmed, zakładając, że to wystarczy i będą mogli przejść do kolejnego tematu.
– Naród będzie musiał poszukać sobie innej rozrywki – odparł Ilyas – ponieważ ożenię się wtedy, kiedy uznam za stosowne. – Spojrzał na Mahmouda.
– Powiedziałem, że masz się ożenić – odparł król tonem nieznoszącym sprzeciwu.
– Małżeństwo to zobowiązanie na całe życie, na co nie jestem jeszcze gotowy. Na ten moment wystarczy mi harem. Przejdźmy do kolejnego punktu.
Ilyas był uparty, ale i sprawiedliwy, a mieszkańcy Zayrinii uwielbiali go i czekali na dzień, kiedy zasiądzie na tronie.
W miarę jak król podupadał na zdrowiu, pozycja Ilyasa w królestwie się umacniała. Gdy pewnego dnia Mahmoud ogłosił kryzys w pałacu, to Ilyas przejął kontrolę.
– Już się tym zająłem – poinformował ojca ze spokojem, choć jego orzechowe oczy płonęły. Dlaczego Mahmoud powiedział królowi o kolejnym romansie Hazina?
– Co to była za impreza? – dopytywał król.
– Zwykłe przyjęcie – odparł gładko Ilyas. – Sam chciałeś, żeby Hazin częściej przyjeżdżał do domu.
– Tak, ale ze względu na królewskie obowiązki – powiedział król i spojrzał na doradcę. – Powiedz mi, proszę, co to za impreza na jachcie?
Ilyas wyobrażał sobie, co się tam działo. Jego brat słynął z tego typu imprez.
Pałac musiał się sporo nagimnastykować, żeby ukryć skandale, w których brał udział Hazin, i król w końcu uznał, że miarka się przebrała. Ahmed al-Razin postanowił, że jeszcze jeden taki wyskok i wydziedziczy młodszego syna, pozbawiając go tytułu i przywilejów.
Trzeba przyznać, że Hazin sobie na to zapracował. Ilyas jednak nie zamierzał poddawać się woli innych, włączając w to ojca.
– Już o tym rozmawiałem z Hazinem – powiedział. – Zapewnił mnie, że to było zwykłe spotkanie z przyjaciółmi. Chciał się zabawić przed powrotem do Londynu.
– Powiedziałeś mu, że jeszcze jeden skandal i może się pożegnać z mieszkaniem w Londynie? – upewnił się Ahmed. – Jego konta będą zamrożone, skończą się wycieczki królewskimi samolotami i jachtami.
– Tak, przypomniałem mu o tym.
– Może gdy będzie musiał sam na siebie zarobić, zacznie rozsądniej dysponować pieniędzmi.
– Hazin sam na siebie zarabia – przypomniał ojcu.
– Mało kto byłby w stanie zarobić tyle, żeby pokryć wszystkie jego zachcianki – syknął król. – Lepiej się tym zajmij, Ilyasie. – Król wyszedł z gabinetu. Gdy drzwi się za nim zamknęły, odezwał się zaniepokojony Mahmoud.
– Pański ojciec musi wiedzieć, że do pałacu przychodzą pogróżki w związku ze skandalami Hazina. Jesteśmy szantażowani i jeśli to wyjdzie na jaw, stanie się tragedia. Hazin dostał już wystarczająco dużo szans.
– Powiedziałem, że się tym zajmę – warknął Ilyas.
– Król Ahmed musi znać prawdę! Trzeba zapłacić tym ludziom. Jestem doradcą króla prawie pół wieku…
– Więc może pora na emeryturę – przerwał mu Ilyas. – Pałac nie może się dać zastraszyć. Nie wierzę, że istnieje jakaś sekstaśma.
– Nie jestem tego taki pewien… – powiedział Mahmoud. Skoro król już wyszedł, mógł powiedzieć więcej. – Jeśli nie dostaną pieniędzy do poniedziałku, opublikują nagranie. Kobieta znów się z nami skontaktowała.
Ilyas przejrzał wiadomości, które przychodziły od tygodnia; żądania były teraz bardziej sprecyzowane – konkretna suma pieniędzy razem z datą i miejscem dostarczenia.
– Odważna jest – powiedział Mahmoud.
Ilyas był przedziwnego zdania.
– Nie sądzę – odparł, czytając ponownie wiadomości. – Jeśli tej Suzanne wydaje się, że może mnie szantażować, to się grubo myli.
Przyjrzał się załączonym zdjęciom.
Zjawiskowa rudowłosa dziewczyna o zielonych oczach i bladej cerze, ubrana w zielone bikini.
Kolejne zdjęcie było trochę nieostre i zrobione z pewnej odległości; ta sama rudowłosa piękność leży na łóżku Hazina, który właśnie wchodzi do kajuty.
Szantażystka ostrzegała, że ma dużo bardziej kompromitujące ujęcia, ale Ilyas w to nie wierzył.
– Gdyby mieli coś więcej, już by nam to przysłali.
– Mają więcej – powiedział Mahmoud, gdy Ilyas włączył kolejne zdjęcie.
Przedstawiało jego młodszego brata w pełnej krasie i niezbyt królewskiej pozie. Hazin był zupełnie nagi, prawdopodobnie po prostu wycierał się po kąpieli w morzu.
– Nie ma tu nic, czego ludzie już by nie widzieli. W internecie jest całkiem sporo nagich zdjęć Hazina.
– To zdjęcie zostało zrobione na terenie Zayrinii – zauważył Mahmoud, jakby czytając Ilyasowi w myślach. – W oddali nawet widać pałac. Król publicznie oświadczył, że nie będzie więcej skandali z udziałem Hazina.
W takim razie ojciec był jeszcze większym idiotą niż szantażyści.
Między braćmi istniały pewne podobieństwa, ale mieli zupełnie inne charaktery. Ilyas był zrównoważony, nigdy nie poddawał się emocjom, natomiast Hazin miał gorącą głowę i wiódł życie playboya.
– Pamiętaj, poinformuj mnie, jeśli będą jakieś nowe wiadomości – powiedział do Mahmouda – i nie mów o niczym ojcu – dodał.
Tyle razy powtarzał Hazinowi, żeby uważał i pamiętał, że paparazzi korzystają z obiektywów dalekiego zasięgu, choć w tym przypadku zdjęcia wyglądały na zrobione telefonem.
Raczej nie była to robota profesjonalistów.
Ilyas ponownie przejrzał zdjęcia. Ludzie wybaczali mu różne wyskoki za granicą, ale byli bardziej krytyczni, gdy był w kraju.
Spojrzał na rudowłosą kobietę; podawała się za Suzanne i pewnie miała być przynętą.
Była oszałamiająca.
Długie rude loki opadały jej na ramiona, miała delikatne, smukłe ciało. Taka naturalność była niezwykła na przyjęciach tego typu.
– Nie rób niczego bez porozumienia ze mną – poinstruował Mahmouda – i informuj mnie na bieżąco.
– Dobrze, wasza wysokość. – Mahmoud skinął głową, gdy Ilyas wychodził z sali.
Pałac był przepiękny. Imponująca marmurowa konstrukcja wznosiła się dumnie nad czerwonym kanionem przy Zatoce Perskiej, spoglądając z góry na tętniące życiem miasto; zachodnie skrzydło wychodziło głębiej w bezkresną pustynię.
Ten klejnot architektury wzniesiono niegdyś wokół naturalnej oazy, która istniała po dziś dzień. W środku mieściły się pomieszczenia służbowe, apartamenty prywatne i miejsca kultu.
Pałac skrywał w sobie niezgłębione sekrety – nie tyle powstał na skale, co został w niej wykuty. Podziemne tunele wijące się pod podłogą pełne były starożytnych malunków i misternych mozaik.
Ilyas szedł korytarzem prowadzącym do prywatnych komnat. Powietrze było tu chłodniejsze i bardziej rześkie. Odetchnął głęboko, mając nadzieję, że trawiący go niepokój wkrótce zelżeje.
Do hammam, czyli łaźni tureckiej, wstęp mieli nieliczni.
Przepiękna naturalna jaskinia z wodospadem stanowiła centrum, a kilka mniejszych jeziorek z wodospadami wpadało do znajdującej się poniżej łaźni. Gdy światło padało pod odpowiednim kątem, wnętrze mieniło się rubinową poświatą, odbijając się od naturalnych złóż kamieni szlachetnych. Za dnia promienie słoneczne zamieniały jaskinię w magiczną katedrę, nocą do wnętrza spływał delikatny, chłodny blask gwiazd i księżyca. Komnata godna królów.
Ilyas zdjął szatę i wszedł do jeziora, zanurzając się całkowicie w orzeźwiającej wodzie, napięcie jednak nie ustępowało.
Przy Mahmoudzie zachowywał spokój, tak naprawdę jednak wieści głęboko go zaniepokoiły.
Ilyas wiedział, że wydawał się czasem równie chłodny i opanowany jak ojciec, choć tak naprawdę były to pozory i nic ich nie łączyło.
Nie chciał, żeby brat został wydziedziczony, choć czuł, że ten dzień nastąpi. Pomimo wysiłków Ilyasa katastrofa zdawała się nieunikniona.
Nie mógł nic na to poradzić, jedynie zachować czujność.
Teraz próbował się trochę odprężyć. Rzadko się zdarzało, żeby miał cały weekend dla siebie. Zwykle miał sporo na głowie, często podróżował za granicę, by budować relacje lub naprawiać te istniejące.
Wezwał jednego z masażystów, wyszedł z jeziorka i położył się na marmurowym stole. Spojrzał na pustynię; z okna rozciągał się przepiękny widok. Mało kto wiedział o istnieniu tego miejsca. Wokół było tylko bezbrzeżne morze piasku i błękit nieba.
Później wybierze sobie którąś z kobiet z haremu. Ojciec wciąż naciskał na jego ożenek, ale Ilyas uparcie odmawiał.
Czyż można go było winić?
Podziemnym korytarzem niosło się echo śmiechów dobiegających z położonego niedaleko haremu, w zasięgu ręki natomiast znajdowała się lina – wystarczyło pociągnąć, gdy tylko się miało ochotę na chwilę cielesnych uciech. Leżąc na kamiennym stole, Ilyas powrócił myślami do kobiety ze zdjęcia.
Wprawne dłonie masowały dół jego pleców, jednak to nie pod wpływem kunsztu rzemiosła masażysty nagle zesztywniał.
Na wspomnienie kobiety o ognistych włosach i bladej piegowatej skórze jego ciało przeszył dreszcz pożądania.
– Wasza wysokość – głos Mahmouda był ostatnią rzeczą, jaką chciał teraz usłyszeć – przepraszam, że przeszkadzam.
– Co znowu? – warknął Illyas.
– Kobieta ze zdjęcia, ta, która…
– Co z nią? – przerwał mu.
– Właśnie się dowiedziałem, że nadal przebywa w kraju. Dziś w nocy wybiera się na wycieczkę na pustynię.
– A więc miałeś rację – mruknął Ilyas. – Rzeczywiście jest idiotką. – Któż inny odważyłby się zostać w kraju po tym, jak szantażował najważniejsze osoby w państwie?
– Namierzyliśmy jej telefon i wygląda na to, że właśnie zmierza na pustynię.
– Dzisiejsza noc będzie pochmurna, nadciąga burza. Na pustyni nie powinno być żadnych turystów.
– Wyprawa już wyruszyła, a ona jest na liście uczestników, wasza wysokość – powiedział Mahmoud.
Ilyas wiedział, że niektórzy z organizatorów ignorowali ostrzeżenia pogodowe, zdarzało się to dość często i stanowiło poważny problem.
– Jestem pewien, że kobieta blefuje, ale lepiej to zbadać. – Ilyas odprawił Mahmouda, ale w ostatniej chwili się zawahał. Ojciec mówił poważnie, dla Hazina było to ostatnie ostrzeżenie.
Jeśli za tymi pogróżkami rzeczywiście coś się kryło, Hazin słono za to zapłaci.
– Sprowadź tutaj tę Suzanne – rozkazał.
– Tutaj? – Mahmoud był wyraźnie wstrząśnięty. – Jeśli król się dowie…
– Nie tutaj – przerwał mu Illyas. – Sprowadź ją do siedziby na pustyni. Tam z nią pomówię.
– Może się pan wpakować w tarapaty, wasza wysokość.
Ilyas znał pustynię doskonale i wiedział, czego się można spodziewać, nie lekceważył potęgi żywiołów. Czerpał z jej siły i mądrości, czas tam spędzony dodawał mu sił.
– Może następnym razem ta Suzanne zastanowi się dwa razy, zanim postanowi kogoś szantażować.
Ilyas dał Mahmoudowi znak, żeby ten wracał do pracy, po czym sięgnął po aksamitną linę, by wybrać jedną z konkubin na dzisiejszy wieczór. Zawahał się jednak i po chwili namysłu zmienił zdanie. Wstał ze stołu i poszedł pod prysznic, żeby zmyć z siebie resztki soli.
Najpierw zajmie się tamtą kobietą, a dopiero potem swoim haremem.