Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Poezje. Tom 4 - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
17 stycznia 2025
8,49
849 pkt
punktów Virtualo

Poezje. Tom 4 - ebook

"Poezje" TOM IV Kazimierza Przerwy-Tetmajera to fundamentalny zbiór wierszy jednego z najwybitniejszych twórców Młodej Polski, który ukształtował oblicze polskiej poezji przełomu XIX i XX wieku. Tetmajer z mistrzowską precyzją porusza tematy miłości, przemijania i piękna natury, używając języka, który do dziś zachwyca swoją muzycznością i obrazowością. To niezbędna pozycja dla każdego miłośnika poezji, pozwalająca odkryć fundamenty polskiego modernizmu w najczystszej postaci.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8349-075-5
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

NA KRÓLEWSKIM JEZIORZE

Po Królewskiem jeziorze samotny płynąłem,
Łódka, pędzona wiosłem, chyżo naprzód biegła.
Wokół lasów i urwisk pustynia rozległa,
Podemną bezdeń wody, granity nad czołem.
Czarna bezdenna woda wiatrem kołysana,
Dziko szemrze i jęczy. Skalne krzesanice
Wpadają w nią i toną, rwąc w odmęt źrenice,
Które odtrąca twarda, prostopadła ściana.
Dziwna, ponura czarność tej ogromnej wody,
A ponademną, w bezmiar wyniesiona szczytem,
Góra śniegu, pochmurnym owiana błękitem,
Pochylona, olbrzymia — Bogu z nieba schody.
W wązkim skalnym zakręcie łódź wstrzymuję: głusza...
Taka cisza, jak gdyby nie było istnienia...
Las, góry, woda, śniegi i bezbrzeż milczenia...
Czy to jezioro? Czy to moja własna dusza?

Jestemż?! Czylim w otchłanie wpłynął własnej duszy?!
Jakie góry olbrzymie... Jaki las samotny...
Jaka gra chmur i słońca w wyżynie zawrotnej...
A wszystko w jakiejż wielkiej pogrążone głuszy...
Dusza ludzka zjawiona w całej pełni swojej!
Nieznana mi, tajemna — — patrzę się w podziwie...
Jaka ogromna ! Jaka bezdenna straszliwie!
Jak w głąb się zlewa... W niebie jak wysoko stoi!
Jestże to dusza moja? ludzka? w ludzkiem ciele?
Tyle załomów, kotlin, szczytów? przestrzeń taka?!
Jestże to dusza ludzka, z tą duszą jednaka,
Która się mieści w domu, w rynku i w kościele?!
O nie! Oto zjawisko cudowne, olbrzymie!
Potworne swą wielkością, straszliwe swą siłą!
Tysiąc wieków ją z warstew tysiąca tworzyło!
To dusza ludzka? ludzka? Te turnie w chmur dymie?
Ha! Ozwijże się głosem godnym swojej mocy
Duszo ludzka, ty dumna, ty wielka, ty górna!
Otwarta... słońcu; cicha... jak popiołów urna;
Wielka... jak świat; tajemna... jak las o północy.
Stoję przed tobą, jako przed olbrzymim tumem,
W który lękam się wstąpić — — zginę tam, przepadnę...

Mózg mój wstecz się potoczył, zmysły me bezwładne...
Milcz na Boga! Zabiłabyś słów swoich szumem!
Jeden On z tobą może mówić, słuchać ciebie,
O duszo ludzka w prawdzie i w jawie widziana...
Za wielkaś! Otchłań w tobie, otchłań nieprzejrzana,
Mieszcząca wszystko, co jest na ziemi i w niebie.ZACZAROWANY LAS

Zaczarowany las — pomiędzy drzewa
Elf biały mignie i w cień się rozwiewa;
Oczy potworów z zielonej głębiny
Jak karbunkuły świecą i rubiny.
A na wierzchołku rozbujałych drzew
Zrywa się, milknie dziwny, ostry śpiew.
W gąszczu pełzają olbrzymie połozy
I szklistą skórą pod słońce migocą;
Błękitne węże na srebrzyste brzozy.
Skrętem się winą i wzrokiem się złocą,
A na wierzchołku rozbujałych drzew
Zrywa się, milknie dziwny, ostry śpiew.
Rozpar słoneczny wydobywa z kwiatów
Ogień śmiertelnie silnych aromatów,
Z zabójczą mocą odurzają głowę
Potworne kwiaty sine i pąsowe.
A na wierzchołku rozbujałych drzew
Zrywa się, milknie dziwny, ostry śpiew.

Tam dusza moja przed swych oczu męką
Szalona smutkiem z wiru życia bieży
I konwulsyjnie wzrok zakrywszy ręką
W gorączce, w wizyach, w półobłędzie leży,
Aż z rozbujałych obudzi ją drzew
Ten dziwny, ostry, jak krzyk orli, śpiew...ZAPADŁE JEZIORA

W głębi, w dolinie, pośród skał zacienia,
Gdzie nigdy słońca nie dochodzi błysk,
Wśród zwiędłej trawy pordzewiałych rżysk
Ciemnych się jezior woda ubezdenia.
Nigdy tu skrzydeł wiatr nie rozprzestrzenia
Ni na brzeg fali wysrebrza się bryzg,
Lub burza miota wirem wodnych wrzysk —
Tu kraj zapadłych jezior i milczenia.
Ciemne, spokojne, bez wypływu rzek,
Wśród traw powiędłych leżą wiecznie śpiące;
Dzień za dniem mija i za wiekiem wiek.
Na niebo patrzą nigdy nie świecące,
Na niestajały nigdy w żlebach śnieg —
I o tym świecie marzą, gdzie jest słońce.WIZYA PUSTYNI

Rozległe, nieskończone suchych piasków morze,
Pustynia, której oko sępa nie przesięga;
Gdzieś za niebieskim sklepem blada różu wstęga,
W górze słońce pożarem płomienistym gorze.
Pustka, pustkowie śmierci... Powietrze spalone
Zamarło, zamarł piasek, zamarł sklep niebiosów;
Z dalekich ziemi życia zmarło echo głosów ...
Nawet słońce nieżywych ma blasków koronę.
I bezmiar... Gdzie wzrok posłać: w nieskończoność bieży,
Męczy się, pędzi, rwie się i z pustki wydziera
I zrozpaczony pada w bólu i umiera,
Jak jeleń tu zagnany... Tu niema rubieży.
Czasem sępy o łuku rozciągniętym skrzydeł
Kołują na błękicie lub nieporuszenie

Wiszą, jakby omdlone przez słońca płomienie,
Podobne do złych znaków nieba i straszydeł.
To jest jedyne życie... Ta jasna polana,
Ta zieleń, palmy, sosny, te złocone wieże,
Tych białych domów rzędy, te trzody, pasterze,
To życie wśród rzek srebrnych: to fata morgana...
O duszo! To złudzenie — te świetlne widziadła,
To życie, ta zieloność, te spienione rzeki...
Tu nic niema prócz ciszy, martwoty i spieki...
O duszo! To jest ziemia w sen śmierci zapadła...
Tam w dali otchłań morza - daleka, daleka,
Nie widać go, nie słychać, li wieść o tem krąży,
Że ono brzegi lądu coraz więcej drąży,
I że z każdym dniem głębiej w skraj pustyni wcieka.
Kiedyś te złote gwiazdy, słońce krwawych blasków
W niezgłębionej bezdeni ciemnych wód zatoną,
A oczy będą biegły w przestrzeń nieskończoną
Po martwej, pustej wodzie, grobie martwych piasków.IRONIA

Na każdem miejscu i o każdej dobie
Byłam i będę przy tobie:
Każdą myśl twoją, każdą chęć twą truję,
Każdy twój poryw, każdy czyn twój psuję,
Jestem twą klątwą, twą klęską żywota
I nic cię nigdy nie wyrwie z mej ręki;
Niczem jest strata, ucisk i zgryzota
Wobec straszliwej mej męki.
Cokolwiek czujesz, czegokolwiek żądasz,
Wszędzie twarz moją oglądasz.
Miłość, braterstwo, poświęcenie, wiara,
Szlachetne męztwo i czysta ofiara:
Wszystko, co duszy zowie się wzniosłością,
Ja mojem strasznem naznaczam ci piętnem,

I co ci miało zdawać się Pięknością,
Staje się brzydkiem i wstrętnem.
W własnej istocie twej od urodzenia
Źródło mojego istnienia.
Bez żadnej winy, ni za jaką karą,
Stałeś się moim łupem i ofiarą.
Niewinnie cierpisz, z Tajemniczej Woli,
Z Woli, co rządzi losami człowieka;
Wiesz, że cię z rąk mych śmierć kiedyś wyzwoli,
Lecz nie wiesz, co za nią czeka?
Tak nawet z twojej godziny śmiertelnej
Mój śmiech wyziera piekielny.
Jak zwierzę, węża czarowane wzrokiem,
Nie możesz skryć się przed moim widokiem;
Na duszy twojej leżę ciężkim głazem,
Jak sztylet, szpon mój w sercu ciebie boli:
Bezskrzydłym ptakiem i skrzydlatym płazem
Z mojej nazywasz się woli.
I sam dla siebie jesteś pośmiewiskiem,
Losów już będąc igrzyskiem.
Najsroższą męką, jaka cię nawiedza,
Jest twa świadomość, twoja samowiedza.

Znasz się, znasz los twój i wiesz, że bez winy
Cierpisz z przekleństwa swego Przeznaczenia —
Jestem przy tobie od pierwszej godziny
Twego ziemskiego istnienia.GOŚĆ

Ten dawny, dobry gość przychodzi do mnie,
Siada naprzeciw i ręce zakłada;
Ten dawny, dobry gość, ta sama, blada
Twarz i te oczy, tak smutne ogromnie.
Patrzymy na się... ileż to my razy,
Ileż to godzin tak, jak ot w tej chwili,
Tak my na siebie patrząc, przepatrzyli
I nie mówili nic — czem są wyrazy?!
Mój gość, ta postać cicha, smutna, blada,
Patrzy mi w duszę i tak mi w niej czyta,
Jak kochająca w kochanku kobiéta —
Karta po karcie dusza się rozkłada.
I wszystkie swoje wyjawia gorycze,
I wszystkie smutki i tę swoją całą
Dziwną tęsknotę, której nieba mało,
I wszystkie swoje pragnienia dziewicze.

Bo każda ludzka dusza ma do końca
Dziewictwo swoje i swój wstyd czerwony
I nawet Bogu kryje się w zasłony,
Jak Ewa w włosów płaszcz, swój srom widząca.
Lecz gość mój widzi całą moją duszę,
Zna ją oddawna i dobrze pamięta;
Widział ją, kiedy się czuła przeklęta
I kiedy dumy kładła pióropusze.
Zna ją i zawsze — ilekroć li razy
Zjawi się u mnie, tenże sam ma w twarzy
Smętny półuśmiech i w oczach coś waży,
Ale nie mówi nic... czem są wyrazy?!
Kto jest? Nie pytam. Z ciemnego ukrycia
Nocy wychodzi, jak duch; snadź z daleka
Idzie... To może jest ten rdzeń człowieka,
Co całą nędzę zna ludzkiego życia.W GODZINIE SMUTKU

Bezdeń — samotność... Szczęśliwy, kto może,
Czując w swej duszy pustkowia otchłanie,
Oczy podniósłszy w niebo, wołać: Panie!
Szczęśliwy, komu Ty się jawisz, Boże.
Bezdeń, samotność... Na ziemi i niebie
Nic... Ani Ducha Bożego nad głową,
Ani tu ręki, czy serca... Grobową
Pustką jest życie i w grób duszę grzebie.
Nic... jedno słowo... Zda się, że w tej chwili
Cały ocean głos-by mógł przepłynąć,
Aby gdzieś w pustce nieskończonej zginąć —
Żadne go ucho schwycić się nie sili.
Nic... Taka cisza przeraźliwie niema,
Jakby świat zginął... Myśl się obłąkana
Staje tą bezdnią. Na chmurach szukana
Boga twarz nie mgli się, a ludzi niema.

I tylko jakaś głąb wciąga i wchłania,
Jakiś olbrzymi dech — — duch się bezwładnie
Słania i leci — — jeżeli przepadnie,
Widać, że nie mógł stworzyć Oglądania.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij