- W empik go
Poezje wyszeptane - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 czerwca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Poezje wyszeptane - ebook
Część piąta ale w sumie to już szósty tomik wierszy pisanych od serca i w miarę możliwości w zgodzie z Matką Naturą wplatając w życie codzienne mity i legendy
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8273-928-2 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kupała
2020 06 30 / 2021 03 21
Stary Kupała w jagodnikach brodzi
Kochają się starzy Kochają się młodzi
Jagody oblubieńcom rozdaje garściami
Upaja słońca ciepłymi promieniami
Tu dziewczyna z dzbankiem idąca
Kolorową suknią go zauroczyła
Jeszcze trawa rosą się mieniąca
A ona bose nogi w niej moczyła
Starzec przystanął wąsa podwinął
Uśmiech zajaśniał na jego twarzy
Za dzierlatką lekko się odwinął
Cicho pod nosem coś tam sobie gwarzy
Cmoknął usta jak do pocałunku składając
Rad widoku dziewczęcia zgrabnego
Okiem szelmowskim kibić ogarniając
Zniknął koło dębu wiekowego
Na ścieżce młodzian się pojawił
Śpiesznie nogami przebierając
Wiechciem kwiatów wywijał kijem się bawił
W tym samym kierunku zmierzając
A ona stała za jawor schowana
Bacznie dróżkę obserwując
Zbliżała się chwilą wyczekiwana
Niecierpliwiąc się i denerwując
Dzbanek na ziemi leżący w trawie
I wiecheć kwiatów w nieładzie rozsypany
Przygarniające ją mocarne ramie
Gorący pocałunek jak zaczarowany
Szybko kochankowie w borze znikają
Zapewne by jagody zbierać
Jak to stare kobiety mawiają
Kupała lubi z sukni rozdziewać
A wieczorem zapłoną stosy
Radosne zabrzmi śpiewanie
Z echem powędrują świętujących głosy
Zatryumfuje Słowiańskie kochanie
Złączą się w pary dziś kochający
A on szczęściem ich obdarzy
Kupała wśród weselników biesiadujący
Z rumieńcem na ogorzałej twarzCebulka duszona
2019 09 06
Cebule dorodne na grządce się rozsiadły
Tuż obok marchewki w glebę zapadły
Rządek w rządek na przemian wysiane
Teraz do koszyka były wkładane
Kilka cebul marchewek kilka
Coby tu dobrać — jeszcze chwilka
Kilka buraczków rumieńcem obmytych
Korzeni chrzanu wśród liści skrytych
Olbrzymie liście rozlazły się po ogrodzie
Nawet nie wiedzieć czego szukające w wodzie
Łodygami splątanymi dynie z cukiniami
Wabią oczy różnymi barw rozmiarami
Główki czosnku z gleby wyłuskane
Pory glebą okrywane czyli pobielane
Jabłka spadłe rumieńcem oblane
Ogórki w gąszczu malin zaplątane
Teraz przyszła pora na kapusty głowę
Oraz na pomidory pąsowe
Kosz wypełniony warzywami
Oczy błądzą za kolorowymi owocami
Maliny czerwone, żółte i czarne
Winogrona — tych plony latoś marne
Śliwki przeróżne i krągłe brzoskwinie
Owoce wybrane a nie co się nawinie
Gruszki jeszcze na zbiór poczekać muszą
Zanim z borówkami do mięs się uduszą
Po te ostatnie przy okazji grzybobrania
Będzie pora darów lasu zbierania
Kosz następny zbiorami wypełniony
Wzrok barwami jesieni zauroczony
Tu ptak przeleci tam zabrzęczy pszczoła
Rzekłbyś idylla wiejska zgoła
Teraz pora na strąki fasolowe
Te tyczne jak i karłowe
W fiolet zieleń bądź żółć ubrane
W zależności jak mogą być gotowane
Dla każdego warzywa przepis znaleziony
To do zagotowania tamten zasuszony
To w zalewie octowej zagotowane
Tamto na surowo będzie spożywaneWigilii czas
2019 12 24
Dziś kiedy do stołu siadamy
Pełnego przeróżnych frykasów
Tamte proste święta wspominamy
Rzekomo trudnych czasów
Z dziadkami rodzicami i rodzeństwem
Przy lnianym zwykłym obrusie
Przy sąsiadach i pokrewieństwie
Poważni a w radości pokusie
Proste dania na stół trafiały
Proste też prezenty były
I życzenia przyziemne bywały
Pachnące pomarańcze kusiły
Dziś święta to galop szalony
Jakże odmienny to wspomnień czas
Nierzadko człek bywa zapożyczony
Wspomnienia rzewnie wracają w nas
Goniąc po sklepach i straganach
Szukając prezentu drogiego
Szykując światowe dania w garach
Zapomnieliśmy atmosfery dnia świątecznego
Zwolnij obroty żyj wspomnieniami
Opowiedz innym jak kiedyś bywało
Nie goń za kasą lecz marzeniami
Wszak naszego żywota na świecie tak mało
Zdrowia Szczęścia PomyślnościPan Kumkała
2020 06 30 / 2021 03 21/22
Nad wodą wieczorne słońce jaśnieje
Powoli w sitowiach się zanurzając
Cały barwny świat szarzeje
Na księżyc pełniowy czekając
Żabi chór na sile przybiera
Z Echem się przedrzeźniając
Każdy samczyk się wydziera
Swe worki powietrzne nadymając
Wietrzyk delikatnie pióropusze czesze
Do falowania trzciny zmuszając
Koncertują przeróżne płazie rzesze
Swym kumkaniem wszystko zagłuszając
Na kępę trzciny coś się gramoli
Powoli z wody się wynurzając
A Derkacze na łąkach jak kto woli
Swe modły wieczorne odprawiają
To Pan Kumkała wodnik tutejszy
Ryby w stawie policzywszy odpoczywa
Skrzek na ten widok staje się raźniejszy
Bo stary Wodnik batuty dobywa
Do orkiestry wkrada się małe zamieszanie
Bo Żurawie swój hejnał odgrywają
Ogłaszając koniec dnia niespodzianie
Żabi koncert chwilowo zagłuszają
Ale już dyrygent nad wszystkim panuje
Wszystkie oczy nań skierowane
A on doskonale gestykuluje
Ruchy batuty wytrenowane
Czasami ryba ponad toń wyskoczy
By akcent wybić w utworze
A miłosny poemat się toczy
Odpowiedzi szukając w pobliskim borze
Siedzą po brzegach zamyśleni duszkowie
Radość ogromną z występu mając
Nimfy Chochliki i wszelcy kochankowie
W odgłosach koncertu się zatracając
A księżyc pełniowy scenę oświetla
Współpracując ze Świetlikami
Miłość do Natury twój byt określa
Tęskniąc za starymi dobrymi czasamiWiosenna modystka
2021 03 21 / 22 / 23
Wiosna modystka koc rozłożyła
Pośród sitowia i szuwaru
Słonecznym ciepłem się rozmarzyła
Nagość swą odsłoniła w dowód skwaru
Pled z trawy młodej soczyście
Na nim kwiaty jaśniejące
Zdobi sukienkę osobiście
By zaznaczyć desenie obowiązujące
Czy najpierw ubrać się w Wilcze łyko
Jak powszechnie Wawrzynek jest zwany
A może zwyczajnie tak bardziej dziko
Deseń kotkami wierzbowymi dekorowany
Wodnik pocałunki wiośnie posyła
Co chwila od obowiązków się odrywając
A ona kolejną kreację w kwiaty ozdobiła
Uśmiechy urocze w krąg rozsyłając
Bocian przystanął zauroczony
I Czapla na zjawę ulotną spoziera
Zaskroniec pogonią za żabami zmęczony
A ona kolejną kreację przybiera
To ubrana to znowu naga
Jak to kobieta Wiosna niezdecydowana
To radosny uśmiech to znów powaga
Patrzy i myśli wyborem zafrasowana
To Wawrzynek to Zawilce przymierza
A może jednak Przylaszczki błękity
A tu nagle alarm ktoś tutaj zmierza
I nagle cały urok chwili zakryty
Bocian i czapla szybko znikają
Skrzydłami raźno przebierając
Nawet żaby bardziej niż zwykle uważają
Kontaktu z człowiekiem unikając
Obleśny kłusownik z chaszczy wyłazi
Buciorami koc Wiosny wdeptując
Krzew wierzby siekierom razi
Sporą część rośliny odrywając
Wokoło posępnie się rozgląda
Odciętą gałąź w toń ciskając
A Wiosna zasmucona na zniszczenia spogląda
W obliczu słońca pomocy szukającSzamani wiatr
2021 04 13
Ognie Świętego Elma zapłonęły
Gdzieś na dalekiej północy
Myśli Szamana ku nim popłynęły
Pośród bezkresności nocy
Wiatr Szaman go instruował
Obrazy na niebie wyświetlając
To wilka to rybę malował
Wskazówki starcowi dając
A on bezgłośnie szeptał modlitwy
Informacje w głowie układając
Wyraz twarzy miał dobrotliwy
Najwidoczniej przyszłość już znając
Czasami jedynie orgia obrazu
Jakieś organy niebiańskie ukazuje
Zwierze jakoweś innego razu
Baczny wzrok na niebie znajduje
To przepowiednia miesiąca przyszłego
Pewnie na niebie się maluje
A tamto pewnie roku całego
A starzec w ramy umysłu je ujmuje
Dziś nocne ma przekazanie
Lecz latem obłokiem nieboskłon maluje
Takie jego chmur spędzanie
W postaci zwierząt obłoki formuje
Czasami mgłę gdzieś zsyła
By pomóc lub zaszkodzić komu
A ta jest i już ubyła
W ciszy poranka lub łoskocie gromu
Kolor purpury wieczorem przybiera
Nieboskłon rozdzielając warstwami
Często niezrozumiałe pieśni śpiewa
Zwane na morzu szantami
Szamani Wiatr posłaniec bogów
Wciąż do nas przemawia
Szeptem czy za pomocą grzmiących rogów
Swe nabożeństwa odprawia
Mierny człowiecze otwórz oczy
Spojrzyj do góry w środek nocy
Tam ciągle projekcja się toczy
A wiatr rozwiewa przekazu włosyPoranek to czy wieczór
2021 04 13
Poranek to czy wieczór nastaje
Dziwnie się myśli układają
Umysł zastrzyk pomysłów dostaje
Różne się wersje marzeń wyświetlają
Idziesz przez las zamyślony
Pomysłów pisarskich masz bez liku
Lub siedzisz w jeden punkt wpatrzony
Zapisując myśli jak w pamiętniku
Obraz przez kogoś namalowany
Tak wymownie przemawiający
A twój umysł zainspirowany
Głębszego tła szukający
Ktoś ujrzy jedynie nagość
Ktoś inny włosy rozwiane
Smutek modelki obróci w radość
Pończochy ubierane czy zdejmowane
Może kochanek ją obserwuje
Lub ona sama ubiera się marząca
Poeta drugiego dna się doszukuje
Szczątkowa bielizna nęcąca
Na czym się skupić mamy
Czego w dziewczynie doszukiwać
Obraz codziennie ukazywany
W alkowie scena ma się odgrywać
Zwykłe poranne ubieranie
Każdy po kolei szczegół dopasowany
Delikatnych koronek wciąganie
Przez wiele osób niedoceniany
A wieczorem z kolei odwrotnie
Po ciężkim dniu balastu pozbywanie
Zdjęte bluzki biustonosze spodnie
Lubieżnych kształtów odsłanianie
A czy to nagość nas zachwyca
A może przez malarza moment wybrany
Ruch pędzla tak pewny podnieca
Doskonale kolor sprecyzowany
Nie zawsze widok prawdę oddaje
Zwodząc ulotność oka ludzkiego
Tak codzień nowy dzień nastaje
Będąc wycinkiem planu boskiegoWspólne pisanie
2021 04 13
Taki odwieczny dylemat mamy
Jak to między kochankami bywa
Ciągle o treść się ścieramy
I oczywiście ona wygrywa
Ja swoje a ona swoje
Takie to z Weną jest pisanie
Ale zawsze raźniej we dwoje
Bo szybciej coś nowego powstanie
Ja o nagości chcący pisać
Ona przeciwnie każe cieniować
Jak tu się kobiecością zachwycać
Kiedy ekspertka każe hamować
Ja o śniegu ona o wiośnie
Ciągle jakby się wymijamy
Ja o smutku a ona radośnie
A mimo to w tym związku trwamy
W końcu taki ról podział mamy
Ja piszę a ona dyktuje
Rzekomo się jakby uzupełniamy
Tylko ona ciągle rozkazuje
Czasami gdzieś przepada
Na dni tygodnie czy miesiące
Smutek niezmierny mnie dopada
Za wredną kochanką serce tęskniące
A potem wraca rozpromieniona
Tak jakby nigdy nic się nie stało
A ja ją tulę w swoje ramiona
Bo cholernie mi jej brakowało
I znów ruszamy pisząc w biegu
Smutek i żal precz przeganiając
O słońcu wietrze wodzie śniegu
Okruchy tajemnic Natury odkrywając
Trudna to miłość uczucie dziwne
Takie wzajemne z duchem obcowanie
Pewnie dla wielu to jest naiwne
Aspektów kosmicznych ujawnianie
Ano niech każdy w co chce wierzy
Ja jej jestem wdzięczny niezmiernie
Niech każdy ze swoim duchem się mierzy
Będę jej teksty pisywał wiernieCzarny piorun
2021 04 14
Czarny piorun dęba staje
Jakby do pojedynku przystępował
Rży kwiczy razy rozdaje
Kogo napotka wnet by zatratował
Kopie i gryzie niewidzialnego wroga
Całą okolicę w pobojowisko zmieniając
Ciosy zadaje każda jego noga
Do tego bitewne odgłosy wydając
Czarny to król pastwiska
Wszem i wobec rozpoznawany
Tu wstępu nikt nie uzyska
Przez niego nie akceptowany
Walczy z wiatrem ogon tarmoszącym
Przeciw muchom przyjmuje wyzwanie
Wrogim promykiem jasno świecącym
Zniszczyć zadeptać co na drodze stanie
Młody to ogier a wielka siła
Lecz wystarczy w otoczeniu zmiana
By się tylko właścicielka pojawiła
Natychmiast walka zostaje zapomniana
Uradowany biegnie na jej spotkanie
Nienasycony na rąk pieszczoty
Zawsze przy okazji coś dobrego dostanie
W zamian za swe przyjazne zaloty
Gotów w każdej chwili bronić swojej damy
Delikatnie głosem kobiecym uspokajany
Głowa ujęta w dłoni ramy
Delikatnym chuchnięciem oczarowany
Marchew czy jabłko przysmakiem
Taki niby bohater z niego
A drobne ręce zawładnęły junakiem
Jakby już nie pamiętał szału bitewnego
Siodłać kulbaczyć czy lonżować
Wszystkie czynności dozwolone
Jej tylko o tym decydować
Na jej głos konisko wyczulone
Teraz jedynie pieszczoty trwają
Dziś nie będzie ciężkiego tyrania
Tyle miłości wzajemne spotkania dają
Końsko człowieczego kochaniaGrzywy rozwiane
2021 04 14
Słońce poranną rosę pieszczące
Zapachy ulotne kwiecia zielnego
Małe diamenciki oczy wabiące
Głęboki wdech powietrza porannego
Szmaragdy trawy srebrem tkane
Lekko zboczem przesłonione
Próżno źrenice oczu wypatrywane
Miejsce wygląda na opuszczone
Ciepłym głosem wydane zawołanie
Bez odpowiedzi pozostające
Kilkakroć głośniejsze powtarzanie
Aż zabrzmi echo odpowiedź podające
Zrazu delikatne rżenie cichutkie
Przybierające na sile znacząco
Stukanie równe dziwnie leciutkie
Jest głowa poruszająca się kołysząco
Grzywa czarna wybujała
Takaż i głowa ją nosząca
Ukazuje się pierś wspaniała
Sylwetka końska kłusem idąca
Rytmiczny stukot wietrzykiem niesiony
Widać podkowa o kamień zadzwoniła
Każdy mięsień w gracji naprężony
A właścicielka czeka przeszczęśliwa
Wzrok pioruny ciskający
Na wszelkie przeszkody nakierowany
Rzekłbyś że przeciwnika szukający
Testosteronem nabuzowany
Ogon jak welon na wietrze rozpuszczony
A on tanecznym zbliża się krokiem
Parsknięciem lekko stłumionym
Zawadiackim pod grzywką okiem
Zwalnia do ogrodzenia podchodzi
Bokiem się do pieszczot ustawiając
Ruchem głowy grzywę chłodzi
Swą radość ze spotkania przejawiając
Delikatnym parskaniem coś opowiada
Chrapami kochanej dłoni szukając
Smakołyki ulubione zajada
Serdeczną miłość właścicielce oddającMonety szczęśliwe
2021 04 13/14
Dzień jak codzień przemija
Spacery z Dionim radością
Różnie się dzień rozwija
Spotkań i znalezisk zmiennością
Tu dzień dobry tam witam
Z uśmiechem i skinieniem głowy
Czasami o coś czy kogoś spytam
Zwyczajne uliczne rozmowy
Tu za przepuszczenie przez ulicę dziękuję
Tam stoję ręce bezradnie rozkładając
Różnie kierowca reaguje
Czasami pieszych wręcz niezauważając
Zdarzy się moneta zagubiona
To na ulicy czy na chodniku
Przez Dioniego najwyraźniej odnaleziona
W żywopłocie czy na trawniku
Ma psina widać do nich nosa
Często mnie na nie naprowadzając
Czy blask ujawnia poranna rosa
Czy zaledwie z ziemi wystając
Różne są miejsca znalezisk takich
Dziwne monet zachowania stany
Czasami kilka miedziaków jednakich
Innym razem grosz sponiewierany
Czy to patyną pozieleniałe
Na jezdni pokaleczone
Od opadów poczerniałe
Ważne że szczęśliwie odnalezione
Z uśmiechem szczerym witane
Bez względu na stan i nominał
Do ciepłej kieszeni wkładane
Historii zgubienia bym się nie doszukiwał
Znaleziska miłe widziane
Menniczkowi składam dzięki łaskawe
Do szuflady skrzętnie chowane
A każde znalezisko zapisane
Nie mnie to może komuś pomogą
Radość same sobą wyrażając
Kiedy idziemy życiową drogą
Szczęśliwych monet szukającKwietne kobierce
2021 04 14
Krokusy już poznikały
Teraz szafirki na trawniku dominują
Tulipany pączki powystawiały
Ponad zielenią trawy górują
Bukszpany żółkną kwiatu barwą
Wnet wszystkie owady pospraszają
Zaroi się krzew pszczół awangardą
Do których barwne motyle dołączają
Błękit fiołków powoli blednieje
Poprzez szmaragdy traw zacieniany
Mała stokrotka do słońca się śmieje
Różowy rumieniec z bielą splątany
Jasnota purpurowa doń się przytula
Na główce pojedyncze otwierając kwiaty
Forsycja w złoto kwiatu się otula
Budzą się do życia owadzie światy
Lada chwila głogi zapachem zdominują
Ciężkim duszącym owady wabiącym
Robocze pszczoły na kwiatach wylądują
Za miodem pyłkiem w słońcu jaśniejącym
Ale teraz jeszcze hiacynt wonny
Z narcyzem konkuruje
Mocny akcent znak niezawodny
Najlepiej zapylaczy prowokuje
Śnieżnik nieśmiało błękitnieje
Ledwo co nad ziemię urosnąwszy
Dziki bratek bez powodu się śmieje
W kąciku sobie przycupnąwszy
Mniszki dmuchawcami zwane
Już złote lądowiska otwierają
Tęsknie zapewne przez owady czekane
Po zapyleniu ku niebu wybywają
Róża listkami wpierw się przybiera
Na kwiaty później przyjdzie pora
Pierwiosnek w obwodzie przybiera
Zawadza mu jedynie sosnowa kora
A z góry jak nie śnieg to deszcze
Jak zwykle w kwietniu bywa
Na Wiosnę przyjdzie poczekać jeszcze
Pewnie w ulu przed zimnem się ukrywa
2020 06 30 / 2021 03 21
Stary Kupała w jagodnikach brodzi
Kochają się starzy Kochają się młodzi
Jagody oblubieńcom rozdaje garściami
Upaja słońca ciepłymi promieniami
Tu dziewczyna z dzbankiem idąca
Kolorową suknią go zauroczyła
Jeszcze trawa rosą się mieniąca
A ona bose nogi w niej moczyła
Starzec przystanął wąsa podwinął
Uśmiech zajaśniał na jego twarzy
Za dzierlatką lekko się odwinął
Cicho pod nosem coś tam sobie gwarzy
Cmoknął usta jak do pocałunku składając
Rad widoku dziewczęcia zgrabnego
Okiem szelmowskim kibić ogarniając
Zniknął koło dębu wiekowego
Na ścieżce młodzian się pojawił
Śpiesznie nogami przebierając
Wiechciem kwiatów wywijał kijem się bawił
W tym samym kierunku zmierzając
A ona stała za jawor schowana
Bacznie dróżkę obserwując
Zbliżała się chwilą wyczekiwana
Niecierpliwiąc się i denerwując
Dzbanek na ziemi leżący w trawie
I wiecheć kwiatów w nieładzie rozsypany
Przygarniające ją mocarne ramie
Gorący pocałunek jak zaczarowany
Szybko kochankowie w borze znikają
Zapewne by jagody zbierać
Jak to stare kobiety mawiają
Kupała lubi z sukni rozdziewać
A wieczorem zapłoną stosy
Radosne zabrzmi śpiewanie
Z echem powędrują świętujących głosy
Zatryumfuje Słowiańskie kochanie
Złączą się w pary dziś kochający
A on szczęściem ich obdarzy
Kupała wśród weselników biesiadujący
Z rumieńcem na ogorzałej twarzCebulka duszona
2019 09 06
Cebule dorodne na grządce się rozsiadły
Tuż obok marchewki w glebę zapadły
Rządek w rządek na przemian wysiane
Teraz do koszyka były wkładane
Kilka cebul marchewek kilka
Coby tu dobrać — jeszcze chwilka
Kilka buraczków rumieńcem obmytych
Korzeni chrzanu wśród liści skrytych
Olbrzymie liście rozlazły się po ogrodzie
Nawet nie wiedzieć czego szukające w wodzie
Łodygami splątanymi dynie z cukiniami
Wabią oczy różnymi barw rozmiarami
Główki czosnku z gleby wyłuskane
Pory glebą okrywane czyli pobielane
Jabłka spadłe rumieńcem oblane
Ogórki w gąszczu malin zaplątane
Teraz przyszła pora na kapusty głowę
Oraz na pomidory pąsowe
Kosz wypełniony warzywami
Oczy błądzą za kolorowymi owocami
Maliny czerwone, żółte i czarne
Winogrona — tych plony latoś marne
Śliwki przeróżne i krągłe brzoskwinie
Owoce wybrane a nie co się nawinie
Gruszki jeszcze na zbiór poczekać muszą
Zanim z borówkami do mięs się uduszą
Po te ostatnie przy okazji grzybobrania
Będzie pora darów lasu zbierania
Kosz następny zbiorami wypełniony
Wzrok barwami jesieni zauroczony
Tu ptak przeleci tam zabrzęczy pszczoła
Rzekłbyś idylla wiejska zgoła
Teraz pora na strąki fasolowe
Te tyczne jak i karłowe
W fiolet zieleń bądź żółć ubrane
W zależności jak mogą być gotowane
Dla każdego warzywa przepis znaleziony
To do zagotowania tamten zasuszony
To w zalewie octowej zagotowane
Tamto na surowo będzie spożywaneWigilii czas
2019 12 24
Dziś kiedy do stołu siadamy
Pełnego przeróżnych frykasów
Tamte proste święta wspominamy
Rzekomo trudnych czasów
Z dziadkami rodzicami i rodzeństwem
Przy lnianym zwykłym obrusie
Przy sąsiadach i pokrewieństwie
Poważni a w radości pokusie
Proste dania na stół trafiały
Proste też prezenty były
I życzenia przyziemne bywały
Pachnące pomarańcze kusiły
Dziś święta to galop szalony
Jakże odmienny to wspomnień czas
Nierzadko człek bywa zapożyczony
Wspomnienia rzewnie wracają w nas
Goniąc po sklepach i straganach
Szukając prezentu drogiego
Szykując światowe dania w garach
Zapomnieliśmy atmosfery dnia świątecznego
Zwolnij obroty żyj wspomnieniami
Opowiedz innym jak kiedyś bywało
Nie goń za kasą lecz marzeniami
Wszak naszego żywota na świecie tak mało
Zdrowia Szczęścia PomyślnościPan Kumkała
2020 06 30 / 2021 03 21/22
Nad wodą wieczorne słońce jaśnieje
Powoli w sitowiach się zanurzając
Cały barwny świat szarzeje
Na księżyc pełniowy czekając
Żabi chór na sile przybiera
Z Echem się przedrzeźniając
Każdy samczyk się wydziera
Swe worki powietrzne nadymając
Wietrzyk delikatnie pióropusze czesze
Do falowania trzciny zmuszając
Koncertują przeróżne płazie rzesze
Swym kumkaniem wszystko zagłuszając
Na kępę trzciny coś się gramoli
Powoli z wody się wynurzając
A Derkacze na łąkach jak kto woli
Swe modły wieczorne odprawiają
To Pan Kumkała wodnik tutejszy
Ryby w stawie policzywszy odpoczywa
Skrzek na ten widok staje się raźniejszy
Bo stary Wodnik batuty dobywa
Do orkiestry wkrada się małe zamieszanie
Bo Żurawie swój hejnał odgrywają
Ogłaszając koniec dnia niespodzianie
Żabi koncert chwilowo zagłuszają
Ale już dyrygent nad wszystkim panuje
Wszystkie oczy nań skierowane
A on doskonale gestykuluje
Ruchy batuty wytrenowane
Czasami ryba ponad toń wyskoczy
By akcent wybić w utworze
A miłosny poemat się toczy
Odpowiedzi szukając w pobliskim borze
Siedzą po brzegach zamyśleni duszkowie
Radość ogromną z występu mając
Nimfy Chochliki i wszelcy kochankowie
W odgłosach koncertu się zatracając
A księżyc pełniowy scenę oświetla
Współpracując ze Świetlikami
Miłość do Natury twój byt określa
Tęskniąc za starymi dobrymi czasamiWiosenna modystka
2021 03 21 / 22 / 23
Wiosna modystka koc rozłożyła
Pośród sitowia i szuwaru
Słonecznym ciepłem się rozmarzyła
Nagość swą odsłoniła w dowód skwaru
Pled z trawy młodej soczyście
Na nim kwiaty jaśniejące
Zdobi sukienkę osobiście
By zaznaczyć desenie obowiązujące
Czy najpierw ubrać się w Wilcze łyko
Jak powszechnie Wawrzynek jest zwany
A może zwyczajnie tak bardziej dziko
Deseń kotkami wierzbowymi dekorowany
Wodnik pocałunki wiośnie posyła
Co chwila od obowiązków się odrywając
A ona kolejną kreację w kwiaty ozdobiła
Uśmiechy urocze w krąg rozsyłając
Bocian przystanął zauroczony
I Czapla na zjawę ulotną spoziera
Zaskroniec pogonią za żabami zmęczony
A ona kolejną kreację przybiera
To ubrana to znowu naga
Jak to kobieta Wiosna niezdecydowana
To radosny uśmiech to znów powaga
Patrzy i myśli wyborem zafrasowana
To Wawrzynek to Zawilce przymierza
A może jednak Przylaszczki błękity
A tu nagle alarm ktoś tutaj zmierza
I nagle cały urok chwili zakryty
Bocian i czapla szybko znikają
Skrzydłami raźno przebierając
Nawet żaby bardziej niż zwykle uważają
Kontaktu z człowiekiem unikając
Obleśny kłusownik z chaszczy wyłazi
Buciorami koc Wiosny wdeptując
Krzew wierzby siekierom razi
Sporą część rośliny odrywając
Wokoło posępnie się rozgląda
Odciętą gałąź w toń ciskając
A Wiosna zasmucona na zniszczenia spogląda
W obliczu słońca pomocy szukającSzamani wiatr
2021 04 13
Ognie Świętego Elma zapłonęły
Gdzieś na dalekiej północy
Myśli Szamana ku nim popłynęły
Pośród bezkresności nocy
Wiatr Szaman go instruował
Obrazy na niebie wyświetlając
To wilka to rybę malował
Wskazówki starcowi dając
A on bezgłośnie szeptał modlitwy
Informacje w głowie układając
Wyraz twarzy miał dobrotliwy
Najwidoczniej przyszłość już znając
Czasami jedynie orgia obrazu
Jakieś organy niebiańskie ukazuje
Zwierze jakoweś innego razu
Baczny wzrok na niebie znajduje
To przepowiednia miesiąca przyszłego
Pewnie na niebie się maluje
A tamto pewnie roku całego
A starzec w ramy umysłu je ujmuje
Dziś nocne ma przekazanie
Lecz latem obłokiem nieboskłon maluje
Takie jego chmur spędzanie
W postaci zwierząt obłoki formuje
Czasami mgłę gdzieś zsyła
By pomóc lub zaszkodzić komu
A ta jest i już ubyła
W ciszy poranka lub łoskocie gromu
Kolor purpury wieczorem przybiera
Nieboskłon rozdzielając warstwami
Często niezrozumiałe pieśni śpiewa
Zwane na morzu szantami
Szamani Wiatr posłaniec bogów
Wciąż do nas przemawia
Szeptem czy za pomocą grzmiących rogów
Swe nabożeństwa odprawia
Mierny człowiecze otwórz oczy
Spojrzyj do góry w środek nocy
Tam ciągle projekcja się toczy
A wiatr rozwiewa przekazu włosyPoranek to czy wieczór
2021 04 13
Poranek to czy wieczór nastaje
Dziwnie się myśli układają
Umysł zastrzyk pomysłów dostaje
Różne się wersje marzeń wyświetlają
Idziesz przez las zamyślony
Pomysłów pisarskich masz bez liku
Lub siedzisz w jeden punkt wpatrzony
Zapisując myśli jak w pamiętniku
Obraz przez kogoś namalowany
Tak wymownie przemawiający
A twój umysł zainspirowany
Głębszego tła szukający
Ktoś ujrzy jedynie nagość
Ktoś inny włosy rozwiane
Smutek modelki obróci w radość
Pończochy ubierane czy zdejmowane
Może kochanek ją obserwuje
Lub ona sama ubiera się marząca
Poeta drugiego dna się doszukuje
Szczątkowa bielizna nęcąca
Na czym się skupić mamy
Czego w dziewczynie doszukiwać
Obraz codziennie ukazywany
W alkowie scena ma się odgrywać
Zwykłe poranne ubieranie
Każdy po kolei szczegół dopasowany
Delikatnych koronek wciąganie
Przez wiele osób niedoceniany
A wieczorem z kolei odwrotnie
Po ciężkim dniu balastu pozbywanie
Zdjęte bluzki biustonosze spodnie
Lubieżnych kształtów odsłanianie
A czy to nagość nas zachwyca
A może przez malarza moment wybrany
Ruch pędzla tak pewny podnieca
Doskonale kolor sprecyzowany
Nie zawsze widok prawdę oddaje
Zwodząc ulotność oka ludzkiego
Tak codzień nowy dzień nastaje
Będąc wycinkiem planu boskiegoWspólne pisanie
2021 04 13
Taki odwieczny dylemat mamy
Jak to między kochankami bywa
Ciągle o treść się ścieramy
I oczywiście ona wygrywa
Ja swoje a ona swoje
Takie to z Weną jest pisanie
Ale zawsze raźniej we dwoje
Bo szybciej coś nowego powstanie
Ja o nagości chcący pisać
Ona przeciwnie każe cieniować
Jak tu się kobiecością zachwycać
Kiedy ekspertka każe hamować
Ja o śniegu ona o wiośnie
Ciągle jakby się wymijamy
Ja o smutku a ona radośnie
A mimo to w tym związku trwamy
W końcu taki ról podział mamy
Ja piszę a ona dyktuje
Rzekomo się jakby uzupełniamy
Tylko ona ciągle rozkazuje
Czasami gdzieś przepada
Na dni tygodnie czy miesiące
Smutek niezmierny mnie dopada
Za wredną kochanką serce tęskniące
A potem wraca rozpromieniona
Tak jakby nigdy nic się nie stało
A ja ją tulę w swoje ramiona
Bo cholernie mi jej brakowało
I znów ruszamy pisząc w biegu
Smutek i żal precz przeganiając
O słońcu wietrze wodzie śniegu
Okruchy tajemnic Natury odkrywając
Trudna to miłość uczucie dziwne
Takie wzajemne z duchem obcowanie
Pewnie dla wielu to jest naiwne
Aspektów kosmicznych ujawnianie
Ano niech każdy w co chce wierzy
Ja jej jestem wdzięczny niezmiernie
Niech każdy ze swoim duchem się mierzy
Będę jej teksty pisywał wiernieCzarny piorun
2021 04 14
Czarny piorun dęba staje
Jakby do pojedynku przystępował
Rży kwiczy razy rozdaje
Kogo napotka wnet by zatratował
Kopie i gryzie niewidzialnego wroga
Całą okolicę w pobojowisko zmieniając
Ciosy zadaje każda jego noga
Do tego bitewne odgłosy wydając
Czarny to król pastwiska
Wszem i wobec rozpoznawany
Tu wstępu nikt nie uzyska
Przez niego nie akceptowany
Walczy z wiatrem ogon tarmoszącym
Przeciw muchom przyjmuje wyzwanie
Wrogim promykiem jasno świecącym
Zniszczyć zadeptać co na drodze stanie
Młody to ogier a wielka siła
Lecz wystarczy w otoczeniu zmiana
By się tylko właścicielka pojawiła
Natychmiast walka zostaje zapomniana
Uradowany biegnie na jej spotkanie
Nienasycony na rąk pieszczoty
Zawsze przy okazji coś dobrego dostanie
W zamian za swe przyjazne zaloty
Gotów w każdej chwili bronić swojej damy
Delikatnie głosem kobiecym uspokajany
Głowa ujęta w dłoni ramy
Delikatnym chuchnięciem oczarowany
Marchew czy jabłko przysmakiem
Taki niby bohater z niego
A drobne ręce zawładnęły junakiem
Jakby już nie pamiętał szału bitewnego
Siodłać kulbaczyć czy lonżować
Wszystkie czynności dozwolone
Jej tylko o tym decydować
Na jej głos konisko wyczulone
Teraz jedynie pieszczoty trwają
Dziś nie będzie ciężkiego tyrania
Tyle miłości wzajemne spotkania dają
Końsko człowieczego kochaniaGrzywy rozwiane
2021 04 14
Słońce poranną rosę pieszczące
Zapachy ulotne kwiecia zielnego
Małe diamenciki oczy wabiące
Głęboki wdech powietrza porannego
Szmaragdy trawy srebrem tkane
Lekko zboczem przesłonione
Próżno źrenice oczu wypatrywane
Miejsce wygląda na opuszczone
Ciepłym głosem wydane zawołanie
Bez odpowiedzi pozostające
Kilkakroć głośniejsze powtarzanie
Aż zabrzmi echo odpowiedź podające
Zrazu delikatne rżenie cichutkie
Przybierające na sile znacząco
Stukanie równe dziwnie leciutkie
Jest głowa poruszająca się kołysząco
Grzywa czarna wybujała
Takaż i głowa ją nosząca
Ukazuje się pierś wspaniała
Sylwetka końska kłusem idąca
Rytmiczny stukot wietrzykiem niesiony
Widać podkowa o kamień zadzwoniła
Każdy mięsień w gracji naprężony
A właścicielka czeka przeszczęśliwa
Wzrok pioruny ciskający
Na wszelkie przeszkody nakierowany
Rzekłbyś że przeciwnika szukający
Testosteronem nabuzowany
Ogon jak welon na wietrze rozpuszczony
A on tanecznym zbliża się krokiem
Parsknięciem lekko stłumionym
Zawadiackim pod grzywką okiem
Zwalnia do ogrodzenia podchodzi
Bokiem się do pieszczot ustawiając
Ruchem głowy grzywę chłodzi
Swą radość ze spotkania przejawiając
Delikatnym parskaniem coś opowiada
Chrapami kochanej dłoni szukając
Smakołyki ulubione zajada
Serdeczną miłość właścicielce oddającMonety szczęśliwe
2021 04 13/14
Dzień jak codzień przemija
Spacery z Dionim radością
Różnie się dzień rozwija
Spotkań i znalezisk zmiennością
Tu dzień dobry tam witam
Z uśmiechem i skinieniem głowy
Czasami o coś czy kogoś spytam
Zwyczajne uliczne rozmowy
Tu za przepuszczenie przez ulicę dziękuję
Tam stoję ręce bezradnie rozkładając
Różnie kierowca reaguje
Czasami pieszych wręcz niezauważając
Zdarzy się moneta zagubiona
To na ulicy czy na chodniku
Przez Dioniego najwyraźniej odnaleziona
W żywopłocie czy na trawniku
Ma psina widać do nich nosa
Często mnie na nie naprowadzając
Czy blask ujawnia poranna rosa
Czy zaledwie z ziemi wystając
Różne są miejsca znalezisk takich
Dziwne monet zachowania stany
Czasami kilka miedziaków jednakich
Innym razem grosz sponiewierany
Czy to patyną pozieleniałe
Na jezdni pokaleczone
Od opadów poczerniałe
Ważne że szczęśliwie odnalezione
Z uśmiechem szczerym witane
Bez względu na stan i nominał
Do ciepłej kieszeni wkładane
Historii zgubienia bym się nie doszukiwał
Znaleziska miłe widziane
Menniczkowi składam dzięki łaskawe
Do szuflady skrzętnie chowane
A każde znalezisko zapisane
Nie mnie to może komuś pomogą
Radość same sobą wyrażając
Kiedy idziemy życiową drogą
Szczęśliwych monet szukającKwietne kobierce
2021 04 14
Krokusy już poznikały
Teraz szafirki na trawniku dominują
Tulipany pączki powystawiały
Ponad zielenią trawy górują
Bukszpany żółkną kwiatu barwą
Wnet wszystkie owady pospraszają
Zaroi się krzew pszczół awangardą
Do których barwne motyle dołączają
Błękit fiołków powoli blednieje
Poprzez szmaragdy traw zacieniany
Mała stokrotka do słońca się śmieje
Różowy rumieniec z bielą splątany
Jasnota purpurowa doń się przytula
Na główce pojedyncze otwierając kwiaty
Forsycja w złoto kwiatu się otula
Budzą się do życia owadzie światy
Lada chwila głogi zapachem zdominują
Ciężkim duszącym owady wabiącym
Robocze pszczoły na kwiatach wylądują
Za miodem pyłkiem w słońcu jaśniejącym
Ale teraz jeszcze hiacynt wonny
Z narcyzem konkuruje
Mocny akcent znak niezawodny
Najlepiej zapylaczy prowokuje
Śnieżnik nieśmiało błękitnieje
Ledwo co nad ziemię urosnąwszy
Dziki bratek bez powodu się śmieje
W kąciku sobie przycupnąwszy
Mniszki dmuchawcami zwane
Już złote lądowiska otwierają
Tęsknie zapewne przez owady czekane
Po zapyleniu ku niebu wybywają
Róża listkami wpierw się przybiera
Na kwiaty później przyjdzie pora
Pierwiosnek w obwodzie przybiera
Zawadza mu jedynie sosnowa kora
A z góry jak nie śnieg to deszcze
Jak zwykle w kwietniu bywa
Na Wiosnę przyjdzie poczekać jeszcze
Pewnie w ulu przed zimnem się ukrywa
więcej..