Poezje zebrane. Tom 1 i 2 - ebook
Poezje zebrane. Tom 1 i 2 - ebook
Kazimierz Wierzyński (1894–1969) jest bez wątpienia jednym z najważniejszych polskich poetów XX wieku. Choć legendzie nie da się zaprzeczyć, przez wiele lat jego dzieła nie były wznawiane i na nowo przybliżane kolejnym pokoleniom czytelników. Po Pamiętniku poety (PIW 2018) przyszła więc pora na monumentalne dzieło – Poezje zebrane. W tej dwutomowej edycji (opracowanej przez Pawła Kądzielę, który przygotował również szczegółowe noty, i poprzedzonej wstępem Anny Nasiłowskiej) współczesny odbiorca znajdzie wszystkie tomy wydane przez Wierzyńskiego, wraz z wierszami rozproszonymi i przekładami poezji obcej.
Spis treści
Kiedy się twojej roześmianej bieli
Ten wiatr, ten wiatr, ten psotnik
Tak bosko rzucać na wiatr swoje słowa
Znów miejsca znaleźć żadnego nie mogę
O, przestrzenie, przestrzenie!
I znów jest tak ni w pięć, ni w dziewięć
Aleje Ujazdowskie, niedzielne południe
Widnokrąg w ramach niebieskiego boru
Dusza nam się, jak okno, na zimę zamyka
Tyle jest we mnie bajecznej pogody
Jedna przyczyna i jeden jest cel
Podściel twe pyszne, świetne ciało
Jak gdyby cały świat mi się oddawał
Nie mam już w sobie żadnych słów
Cóż mogę się jeszcze dowiedzieć
Opadło ze mnie wszystko ludzkie
Fanfara na cześć Karola Hoffa rekordzisty w skoku o tyczce
O wierszach poprzednich i przyszłych
Gałąź cyprysu czyli Rozmowa dwu Polaków
Modlitwa za zmarłych w Warszawie
W rocznicę śmierci pułkownika Sławka
Ktokolwiek jesteś bez ojczyzny
Noty do tomu Wielka Niedźwiedzica
Noty do tomu Pamiętnik miłości
Noty do tomu Rozmowa z puszczą
Noty do tomu Pieśni fanatyczne
Noty do tomu Wolność tragiczna
Noty do tomu Barbakan warszawski
Noty do tomu Ballada o Churchillu
Noty do tomu Podzwonne dla kaprala Szczapy
Msza żałobna w katedrze nowojorskiej
Na zajęcie Warszawy przez Rosjan
Ballada o świętych Mariach z Les Baux
Wiersz określający światowe znaczenie lisa
Wiersz napisany na pocieszenie
Czemu nie jesteście moimi siostrami
Babie lato czyli wszystko jedno co
Rozmowa z Amerykanką o tłumaczeniu wierszy
Do psa wyjącego na środku ulicy
Napis, którego nie ma w Prowansji
Księga cudów czyli polemika w sprawie wierszy
Nie daj mi się modlić na ruinach Paryża
Ballada o zbuntowanych słowach
Po przeczytaniu wstępu do antologii Poezja polska 1914 — 1939
Zasypywanie Morza Śródziemnego
Rozmyślania o Piero della Francesca
O, jak me usta spragnione wciąż płoną…
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8196-273-5 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
¹ Jan Błoński, Sławomir Mrożek, Listy 1963—1996, wstęp Tadeusz Nyczek, Kraków 2004, s. 482.
² Kazimierz Wierzyński, Poezje wybrane 1951—1964, red. Maria Dłuska, Kraków 1972; Kazimierz Wierzyński, Poezje, red. Michał Sprusiński, Kraków 1975, potem Kazimierz Wierzyński, Poezja i proza, t. 1 — 2, opr. Michał Sprusiński, Kraków 1981; natomiast w PIW-owskiej serii „celofanowej” w opracowaniu Michała Sprusińskiego Wiersze wybrane Wierzyńskiego ukazywały się w latach 1974 i 1979. Pełne wydania dopiero po 1989 roku; także recepcja krytyczna. Por. także opracowanie krytyczne: Anna Nasiłowska, Kazimierz Wierzyński, kalendarium i dobór ilustracji Paweł Kądziela, Warszawa 1990.
³ Leopold Staff, Poszedł spać nieznany, obudził się sławny!, „Dziennik Poznański” 1939, nr 96.
⁴ Ustalił to Gerard Sowiński w artykule O debiucie Kazimierza Wierzyńskiego—„lutnisty ciemnego czasu i losu”, „Ruch Literacki” 1985, z. 5 — 6. Por. także: Zbigniew Andres, „Jam jest wichr”. O początkach drogi twórczej poety, w tegoż: Kazimierz Wierzyński. Szkice o twórczości literackiej, Rzeszów 1997.
⁵ Kazimierz Wierzyński, Pamiętnik poety, oprac. Paweł Kądziela, Warszawa 2018. Cykl zamówiony został w 1955 roku, w 1967 poeta pisał w liście do Tymona Terleckiego o zamiarze opracowania pogadanek radiowych i wydania w formie książki, do czego jednak nie doszło.
⁶ W Pamiętniku poety, w cytowanym wydaniu cały wiersz na s. 24, w niniejszym zbiorze na s. 173.
⁷ Nikołaj Agramkow, Igor Błabanow, Riazańska muza Wierzyńskiego (Miłość Rosjanki i polskiego poety), przeł. Piotr Mitzner, „Rzeczpospolita” 2000, nr 299, dodatek „Plus Minus” nr 51.
⁸ Por. Kazimierz Wierzyński, Pamiętnik poety, dz. cyt., s. 40—41, przypis 1. ze s. 41.
⁹ Igor Siewierianin, Szampana do lilii!, przeł. Julian Tuwim, w: Antologia nowoczesnej poezji rosyjskiej 1880 — 1967, red. Witold Dąbrowski, Andrzej Mandalian, Wiktor Woroszylski, Wrocław 1971, s. 360.
¹⁰ Z wiersza One’s-Self I Sing, przeł. Andrzej Szuba, w: Pieśń o sobie/Song of Myself, Kraków 1992, s. 7.
¹¹ O wizycie Marinettiego w Rosji: Benedikt Liwszyc, My i Zachód, przeł. Adam Pomorski, „Teksty Drugie” 1992, nr 1—2; całość w wydaniu osobnym: Benedikt Liwszyc, Półtoraoki strzelec, przeł. Adam Pomorski, Warszawa 1995.
¹² Filippo Tommaso Marinetti, Manifesté du Futurisme, „Le Figaro” 1909, Akt założycielski i manifest futuryzmu, przeł. Marcin Czerwiński, w: Artyści o sztuce, wybrały i opracowały Elżbieta Grabska i Hanna Morawska, Warszawa 1963.
¹³ Kazimierz Wierzyński, Wyrok śmierci, w: Granice świata, Warszawa 1933, cyt. za: Anna Nasiłowska, Kazimierz Wierzyński, dz. cyt., s. 18. Por. też Kazimierz Wierzyński, Granice świata, opr. Paweł Kądziela, Warszawa 1995.
¹⁴ Kazimierz Wierzyński, Poezja i proza, dz. cyt.
¹⁵ Rafał Habielski, Wierzyński i polityka, w: „Chcę wrócić, jak emigrant, z podróży dalekiej, Z papieru, z martwych liter, żywy, do twych rąk…”. Życie i twórczość Kazimierza Wierzyńskiego (1894—1969), red. Beata Dorosz, Warszawa 2020, s. 191 — 226.
¹⁶ Leopold Lis-Kula był bohaterem legionowym, a utwierdzeniem tego faktu zajął się Juliusz Kaden-Bandrowski, autor broszury: Podpułk. Lis-Kula, red. „Żołnierza Polskiego”, Warszawa 1920 (także wznowienie 1937).
¹⁷ Kazimierz Wierzyński, Pamiętnik poety, dz. cyt., s. 136.
¹⁸ Wilam Horzyca, Dzieje Konrada, Warszawa 1930, s. 120. O sprawach poruszanych w tym fragmencie szkicu pisałam najszerzej w artykule Wierzyński i ideologia sanacji w mojej książce: Persona liryczna, Warszawa 2000, s. 107—124.
¹⁹ Wybór recenzji ukazał się pt. W garderobie duchów. Wrażenia teatralne, Lwów—Warszawa . Po wojnie Halina i Marek Waszkielowie ogłosili obszerny wybór recenzji teatralnych Wierzyńskiego pt. Wrażenia teatralne, Warszawa 1987.
²⁰ Szczegółowa analiza w moim szkicu Wierzyński i ideologia sanacji, w książce Persona liryczna, dz. cyt.
²¹ Swojemu tomowi Kazimierz Wierzyński poświęcił felietony 76—86, cytat ze s. 417, tegoż, Pamiętnik poety, dz. cyt.
²² Konstanty Aleksander Jeleński, Trzy pory roku Kazimierza Wierzyńskiego, „Kultura” 1961, nr 9, przedr. w tegoż: Zbiegi okoliczności, Paryż 1982, przedr. w: Anna Nasiłowska, Kazimierz Wierzyński, dz. cyt., s. 81.
²³ Szerzej pisałam o tym w artykule Romantyzm wrześniowy i formy pośrednie w przywołanej już książce Persona liryczna, s. 125—144.
²⁴ Anna Nasiłowska, Kazimierz Wierzyński, dz. cyt., s. 83.
²⁵ Maria Danilewicz Zielińska, Szkice o literaturze emigracyjnej, Paryż 1978 (i następne wydania).
²⁶ Wojciech Ligęza, „I zacznę się znowu”. O przemianach poezji Kazimierza Wierzyńskiego, w: „Chcę wrócić jak emigrant”…, dz. cyt., s. 38.
²⁷ Jarosław Iwaszkiewicz, Śpiewnik włoski, Warszawa 1978, s. 26—27.
²⁸ Kazimierz Wierzyński, Poezje zebrane, t. 1—2, zebrał i posłowiem opatrzył Waldemar Smaszcz, Białystok 1994.
²⁹ Paweł Kądziela, „Poezje zebrane” Wierzyńskiego, „Nowe Książki” 1994, nr 6.Otwórzmy nasze wrota
Otwórzmy nasze wrota na szerokie drogi,
Na gościńce otwórzmy zamknięte komnaty,
Rozrosłe wśród odludzia w niebosiężne światy,
Gdzieśmy byli zarazem wyznawcy i bogi.
⁵ Samotność, którą każdy z nas bywał ubogi,
Zaprosi licznych gości w białe serce chaty,
I spichlerz nasz się stanie nagle tym bogaty,
Że często przekraczane będą jego progi.
My, zatroskani szczęściem, cisi gospodarze,
¹⁰ Wszystko nasze zastawim najserdeczniej w darze,
A szczodra hojność druhów nie będzie nam dłużną.
Bo widząc nasz tęskniący za gośćmi dobytek,
Brat wędrowiec rozłoży swój podróżny zwitek
I to, co weźmie sobie, będzie nam jałmużną.O, rozłożyste pola
O, rozłożyste pola, pola,
Grzbiety zagonów, żyły bruzd,
I czarnoziemna, orna dola
W słońcu, w miłości złotych ust.
⁵ Świętowid dycha, wiosna młoda,
Sok tajemnicy ciemnych smug,
Po świecie nosi się pogoda,
Wśród sadów boso chodzi bóg.
Ciepły, serdeczny poryk bydła,
¹⁰ Z gęśmi swawolny w skokach pies,
Nad dachem rosną modre skrzydła
I dobrze jest tak aż do łez.
I, zda się, później, gdy zatonie
Dzień pracowity w ciszy gwiazd,
¹⁵ Wyjdzie przed chatę swą i dłonie
Na świat położy siwy Piast.Hej! Świat się kręci!
Hej! Świat się kręci! Kroki coś podrywa!
Chwieją się w oczach domy kwadratowe!
Ulicą idziesz, żywa i prawdziwa,
Na białej szyi niesiesz lekką głowę.
⁵ Suknia owija twe okrągłe nogi,
Chód twój jest z woni, muzyki i pluszu,
Świat się zatracił, wszystko znikło z drogi,
Jest tylko rajer na twym kapeluszu.
Zbliżasz się, zbliżasz… W uszach grają szumy…
¹⁰ Twarz twoja, woal, włosy, uśmiech, zęby…
I wy najszybciej lecące perfumy,
Niezrozumiałe, nieme dziewosłęby!Przez miedze polne
Przez miedze polne, biegnące wśród żyta,
Z odkrytą głową, śpiewając i boso
Idę poranną, dobroczynną rosą,
I świat mi w oczach, jak maj, się rozkwita.
⁵ Tyle wesela na niebie i ziemi,
Że zaślepiony w szczęściu i radosny,
Całuję usta mej pogańskiej wiosny
Długo wargami nienasyconemi.
A w końcu miedzy, już widać z daleka,
¹⁰ Skowrończe gniazdo podniesione trzyma
I w oczy piskląt zagląda oczyma
Pan Bóg-przyjaciel, który na mnie czeka.Nie umiem tego powiedzieć
Nie umiem tego powiedzieć
Co ze mną dzisiaj się dzieje,
Chodzę po mieście i głośno
Sam się do siebie śmieję.
⁵ Czeremchy pachną i wicher
Rondo mi gnie kapelusza,
Hej, jak sokami pęcznieją
Wszystkie me członki i dusza!
Błaznować chce się i ludziom
¹⁰ Do nosa przykładać pięście,
Na głowie chodzić, i krzyczeć,
I łykać z powietrza szczęście.
Dziewczęta moje, dziewczęta,
O piersi podwójnych pękach,
¹⁵ Śmiejcie się ze mnie, lecz dajcie
Choćby się nosić na rękach!
Choćby się dotknąć, powiedzieć
Na ucho i w tajemnicy,
Że czekam dziś wieczór każdej
²⁰ Na każdym rogu ulicy.
Pójdziemy razem na spacer
Nad Wisłę tam i z powrotem,
Kupię wam kilka narcyzów
I nikt nie dowie się o tem.
²⁵ Pokażę wam różne rzeczy,
Wszystkie daruję wam wiersze!
Doprawdy, o całą wiosnę
Serce dziś moje jest szersze.
Młodsze o całe me życie,
³⁰ Które od nowa wciąż mącę,
Śmieszne, i puste i wszystko
Tak lekce sobie ważące.
Wzbiera mię wiosna i w głowę,
Jak wino, szumami bije!
³⁵ Weźcie me serce: dziś ono
Jest wszystkich was i niczyje.Grzmi!
Grzmi!
Wiosenna zawierucha!
Deszcz, jak z cebra, leje,
Bryzga, bucha!
⁵ Ohej! ohej!
Co tu się dzieje?!
Wiosenna zawierucha!
Rozbieram się do naga
I przez okno wyskakuję,
¹⁰ Goły,
Szalony i wesoły,
— Cud! —
W ulewę daję nura,
Deszcz mię tnie i smaga,
¹⁵ Porywa wichura
I nosi po ogrodzie!
Kąpię się, kąpię
W piorunach, wichrze, wodzie!
Ohej! o hurra!
²⁰ Skaczę, ślizgam się, wariuję,
Krzyczę, wichr ustami łapię,
Z powietrzem się mocuję,
Na drzewa się drapię,
Spadam z nich i tańczę na murawie,
²⁵ Kręcę się, kręcę wkoło,
— Wir! —
Aż wywracam się, jak długi,
I tarzam się po trawie!
Ohej!, ohej!
³⁰ Deszcz mię tnie i smaga,
Bajecznie dmie wichura,
— Jak bosko, pysznie i wspaniale! —
Elektryczność piorunów dostaje się do krwi!
Piorunami walę!
³⁵ Hurra!
Grzmi!Sprzedaj się wiatrom
Sprzedaj się wiatrom i gwiżdż razem z nimi
Na to, co było i na to, co będzie!
Wczoraj czy jutro?! Wciąż przecież złotymi
Szczytami grają urwiste krawędzie!
⁵ Po nich ci tańczyć, wypaść z równowagi,
Wyuzdać żądzę, zamrzeć w słodkim strachu,
W comme-il-faut plunąć, wszystkie kopnąć blagi
I śmiać się, będąc hrabią na Gierlachu!
Ohej szaleństwo, ohej przyjacielu!
¹⁰ Wszak jeno dychać zawieruchą dziką,
Jednemu rwać się wśród piorunów wielu
Po wymarzone, cudowne ryzyko.
Siedmiomilowy, o najdroższy kroku,
Którym na przełęcz skacze się z przełęczy!
¹⁵ Jak bosko serce kąpać w Morskim Oku
I potem suszyć je na łuku tęczy.Pandora
Rozpuszczam wichry! Szaleństwo, szaleństwo!
Cudzie mej mocy! Orgio opętańcza!
Jak harpun, rzucam na światy przekleństwo!
Huragan zguby! Pożar! Mór! Szarańcza!
⁵ Nic nie ostoi się, nic nie zachowa!
Wywracam nieba i miażdżę w proch światy!
Żmijami płonie ma furiacka głowa!
Jak w morzu, kąpię się w piekle zatraty!
Cudzie mój, orgio! Szał nienasycony
¹⁰ Piorunem Olimp, jak tunel, przewierca:
Niech się rozleci w cztery świata strony,
Jak mała puszka olbrzymiego serca!Mapa
P. Helenie Lindenbaumównie
O, podróże palcami odbyte po mapie,
Czarne linie gościńców, czerwone koleje,
Zygzaki rzek, wśród których sen delfiny łapie,
Atlantyk, Kizylirmak, Bombaj, Pireneje.
⁵ Na krągłych miast pieczątkach mnóstwo chmur drapaczy
I wśród zazębień twierdzy ciężka artyleria,
Porty, skąd się paznokciem szlak okrętom znaczy,
I pod aeroplanem znikająca preria.
Skalp indyjski, daktyle, braci syjamskich para,
¹⁰ Australskie marki, tajfun i fok lśniące futra,
Brązowe Himalaje, pożółkła Sahara,
Kilimandżaro, Hongkong, Bosfor, Bramaputra.
O, świecie drukowany, marzeń abecadło!
Twój papier kolorowy wśród kartonów chowa
¹⁵ Głębię cudów bezdenną i tak nieodgadłą,
Jak w globusie zaklęta dusza Kolumbowa.Kapelusz biorę pod pachę
Kapelusz biorę pod pachę i drogą
Śliską od deszczu, gdzie mnie nic nie czeka
I gdzie nie spotkam na szczęście nikogo,
Idę i kłaniam się lasom z daleka.
⁵ Gwiżdżę i śpiewam i śmieję się głośno:
Jak się masz, jasny błękicie na niebie?
Płuca zapełniam ziół modlitwą rośną
I coś mądrego mówię sam do siebie.
A kolorowe wśród zboża straszaki,
¹⁰ W czerwonych czapkach i na jednej nodze,
Na migi dają mi tajemne znaki
I wznoszą ręce, gdy do nich podchodzę.
Hej, jak mi dobrze, jak świeżo, radośnie,
Jak lekko! Sama w dal niesie mię droga,
¹⁵ I w piersiach młodość mi od nowa rośnie
I jestem chyba podobny do boga.
Jakem szczęśliwy — powiedzieć nie umiem!
O, mieć tak duszę do słońca rozśmianą!
Teraz to wiem już i dobrze rozumiem
²⁰ Czemu ujrzałem świat o piątej rano.
O, trawy mokre, żółte koleiny,
Glisty ze szczelin wyłażące skrycie,
Plamy wsi białych, kapliczki i młyny,
O, mój bezbrzeżny, bezdenny zachwycie!
²⁵ O, drogo moja deszczami umyta
I wysuszana parującą spieką!
Nieś mię gdzie zechcesz, jeno niech zakwita
Przede mną zawsze twe modre: daleko.Tryptyk
Marysi i Jędrkowi
1. Dzieci w parku
Przez długie, proste lipowe aleje
Próżniacze słońce ciepłem złotem świeci.
Jest miło. Sennie różami wiatr chwieje,
W dali się bawi dwoje białych dzieci.
⁵ Próżniacze słońce ciepłem złotem świeci,
Esy floresy kreśląc w ścieżek żwirze,
W dali się bawi dwoje białych dzieci:
Dwie jasne plamy w powietrza szafirze.
Esy floresy kreśląc w ścieżek żwirze,
¹⁰ Słońce wciąż liczy drobne ziarnka piasku;
Dwie jasne plamy w powietrza szafirze:
Dwa białe życia w opiekuńczym blasku.
2. Dzieci w makach
W czerwonych makach chodzą dzieci białe;
Kręcone włosy po kwiatach się wloką,
¹⁵ Jak pajęczyna, na nich lśnią rozchwiałe,
Oblane słońcem stojącym wysoko.
Kręcone włosy po kwiatach się wloką,
Ni to motyle, drgają kapelusze;
Oblane słońcem stojącem wysoko
²⁰ Wśród maków chodzą dwie maleńkie dusze.
Ni to motyle, drgają kapelusze,
Drga blask i wszystko jest bajką błękitną…
Wśród maków chodzą dwie maleńkie dusze
I, zda się, z nimi po cichutku kwitną.
3. Dzieci się kąpią
²⁵ Dzieci się kąpią! O, wodo i słońce!
Srebrzyste pluski i swawolne skoki,
Dołem jaskółki a w górze skowrońce,
Na żywej rzece dwa żywe obłoki!
Srebrzyste pluski i swawolne skoki!
³⁰ Śmiechem, jak pianą, operla się dusza;
Na żywej rzece dwa żywe obłoki,
Woda je kąpie a słońce osusza.
Śmiechem, jak pianą, operla się dusza,
Młodemu szczęściu nic więcej nie trzeba,
³⁵ Woda je kąpie a słońce osusza
Pocałunkami i ziemi i nieba.Siwej pani W.
Kiedy piastową swoją twarzą czasem
Pani pod słońce zapatrzy się — myślę,
Że skądś nawiewa mi brzozowym lasem
I białe niebo przegląda się w Wiśle.
⁵ Poprzez niebieskie, jak pogoda, oczy,
Nad nieprzejrzaną równią mazowiecką,
Dzień się, jak uśmiech dobrotliwy, toczy
I w słonecznikach bose chodzi dziecko.
Ale najdroższa jest mi pani wtedy,
¹⁰ Gdy wiatr się z kłośnych zagonów porywa
I rozprószając w kurz smutki i biedy,
Rwie w świat, jak w sercu pani młodość siwa.Ja jestem falą
Ja jestem falą.
Zmierzchy i zorze
We mnie się palą,
Oddycha morze.
⁵ Lot mój podnieca —
A gdy przygarnie,
Wśród skał zaświeca
Morskie latarnie.
Popłyńcie ze mną
¹⁰ W dal, marynarze!
Nie będzie ciemno,
Wiatr drogę wskaże.
Skąpię was pianą,
W piasku osuszę.
¹⁵ Swoje we wiano
Dajcie mi dusze.
Popłyniem w morze,
Morze bez końca.
Pod blask ułożę
²⁰ Was mego słońca.
A gdy was strudzę
W tym moim biegu,
Na złotej smudze
Dobijem brzegu.
²⁵ Tu was zostawię…
Wsiąknę w niebiosy,
Jak w dal żurawie,
Jak albatrosy.Miramare
Domy tu wiszą, jak na morskich skałach
Gniazda jaskółcze z okiennym wylotem
Na słońce, słońce rozkwitłe w upałach,
I ściany tutaj bielone są złotem.
⁵ Błękit utonął w pocałunku morza
I, jak dwa serca stopione w zachwycie,
Nieskończonością stały się przestworza,
Błękit we wodzie i woda w błękicie.
Wino powietrza uderza do głowy
¹⁰ I wiatr we włosach z marzeniami tańczy:
…Ktoś wybudował zamek marmurowy,
Na którym kwitnę w śnie — kwiat pomarańczy.Ten wiatr, ten wiatr, ten psotnik
Ten wiatr, ten wiatr, ten psotnik,
Królewski błazen świata,
Jak po zaułkach krętych,
Po moich myślach lata.
⁵ Ulicą idę sobie,
Cichutko o czymś marzę,
Nagle widzę: kapelusz
Leci po trotuarze!
Jak śmieszne to, jak śmieszne!
¹⁰ Marzenie się rozprósza,
Już wiem: ja jestem sercem
Owego kapelusza.
Aż tu, na rogu ulic
Ten wiatr, ten psotnik świata,
¹⁵ Dziewczętom letnie suknie
Wokoło nóg oplata!
Ohej, ohej, o wietrze,
O, sowizdrzale płochy!
O, zawstydzone kroki,
²⁰ Koronki i pończochy!
Ulicą idę sobie,
Nic więcej mi nie trzeba:
Flirtuję z całym światem
I śmieję się do nieba.Znów miejsca znaleźć żadnego nie mogę
Znów miejsca znaleźć żadnego nie mogę
I tylko iść mi się chce wprost przed siebie,
Nogami deptać byle jaką drogę
I potem nocą kłaść się spać na niebie.
⁵ Więc idę, idę — i wącham powietrze
I tak mi dobrze jest bez kapelusza,
Że włosy stają mi dęba na wietrze
I po hiszpańsku gwiżdże we mnie dusza.
Słońce do głowy mi strzela i bije,
¹⁰ Psy nawet cudze liżą mię, przybłędę…
Już wiem, że znowu się dzisiaj upiję
I że z wszystkimi całować się będę.