- W empik go
Poezye - ebook
Poezye - ebook
‘Poezye’ Szarzyńskiego (*? - † 1581) ukazały się w druku dopiero po śmierci poety, staraniem brata jego Jakuba, podstolego ziemi lwowskiej, w roku 1601 (bez wymienienia miejsca). Że jednak już wcześniej zasłynęło imię Szarzyńskiego, jako poety, o tym świadczą i Paprocki w „Herbach” (1584) i Bielski w „Kronice” (1597). Paprocki przytacza nawet, mówiąc o Stanisławie Strusie, wiersz Szarzyńskiego, na jego cześć napisany (ob. wyd. niniejsze, 19), – oczywiście z kopii rękopiśmiennej. Po śmierci Szarzyńskiego dostały się jego rękopisy i księgi do Stanisława Starzechowskiego, podkomorzego ziemi lwowskiej; ale ten wkrótce umarł, i spuścizna po Szarzyńskim tak się gdzieś zawieruszyła, że brat jego już się o nią dopytać nie mógł i tym sposobem ogłosił drukiem nie całą spuściznę, ale, jak mówi, tylko „trochę pism”.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7639-281-3 |
Rozmiar pliku: | 172 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Poezye Szarzyńskiego (*? - † 1581) ukazały się w druku dopiero po śmierci poety, staraniem brata jego Jakuba, podstolego ziemi lwowskiej, w roku 1601 (bez wymienienia miejsca). Że jednak już wcześniej zasłynęło imię Szarzyńskiego, jako poety, o tem świadczą i Paprocki w „Herbach” (1584) i Bielski w „Kronice” (1597). Paprocki przytacza nawet, mówiąc o Stanisławie Strusie, wiersz Szarzyńskiego, na jego cześć napisany (ob. wyd. niniejsze, 19), – oczywiście z kopii rękopiśmiennej. Po śmierci Szarzyńskiego dostały się jego rękopisy i księgi do Stanisława Starzechowskiego, podkomorzego ziemi lwowskiej; ale ten wkrótce umarł, i spuścizna po Szarzyńskim tak się gdzieś zawieruszyła, że brat jego już się o nią dopytać nie mógł i tym sposobem ogłosił drukiem nie całą spuściznę, ale, jak mówi, tylko „trochę pism”. Tę trochę uzupełnia nam jednym wierszykiem Malcher Piotrkowita, który jeszcze w r. 1579 w dziełku „Przeciw morowemu powietrzu przestroga” przytoczył epigramat Szarzyńskiego na herb Dąbrowa. To już wszystko, to już cała drukowana spuścizna poety, tak wysoko cenionego przez współczesnych i potomnych; nie zbogacił jej przytoczony przez Andrzeja Wargockiego (w „Rzymie pogańskim i chrześcijańskim”, 1610) wiersz ( Epitaphium Rzymowi), znajduje się bowiem w wydaniu z roku 1601. Wydanie to, ocalałe w jednym jedynym egzemplarzu biblioteki kórnickiej, przedrukował Muczkowski („Zbiór najcelniejszych i najrzadszych rymotwórców polskich z wieku XVI i XVII”, tomik 1, Poznań, 1827), – z tak nadzwyczajną dokładnością, że wydanie jego pierwodruk w zupełności zastąpić może. Lecz przedruk Muczkowskiego już oddawna jest wyczerpany, a wydanie Turowskiego (Kraków, 1858), równie niedbałe, jak wszystkie wogóle przedruki „Biblioteki polskiej”, zastąpić go nie mogło.
Z tego względu ponowne wydanie „Rytmów abo wierszy” Szarzyńskiego nie będzie zapewne zbytecznem, tem więcej, że wydawca uzupełnił je nietylko epigramatem na herb Dąbrowa (który już i Turowski – za Maciejowskim – przedrukował), ale i spuścizną rękopiśmienną, którą, w kopii XVI wieku, posiada jedna z większych bibliotek krajowych. Znalazł i prawie w całości ogłosił tę spuściznę prof. Brückner („Źródła do dziejów literatury i oświaty polskiej. III. Sępa Szarzyńskiego wiersze nieznane”, Bibl. Warsz., 1891, III, 531–552).
Szczegółowy opis rękopisu podał wydawca w przedmowie do poezyi anonima-protestanta XVI wieku (wydanych w „Bibliotece pisarzów polskich” Akademii Umiejętności, Nr. 43); tutaj go więc nie powtarza, zaznaczając tylko, że wiersze Szarzyńskiego mieszczą się na str. 145–160 rękopisu. Że to poezye Szarzyńskiego, nie ulega wątpliwości. Przedewszystkiem wiersze rękopisu, oznaczone w wydaniu niniejszem numerami 9*, 17*, 19*, 23*, 42*, są tylko odmiennemi (pierwotnemi) redakcyami wierszy, znanych z wydania drukowanego r. 1601 (w wyd. niniejszem nr. 9. 17, 19, 23, 42).
Powtóre, co do wierszy, nieogłoszonych drukiem, styl i język wskazują, że one z pod pióra Szarzyńskiego wyszły; zwłaszcza powołać się można na tak ulubione przez poetę przymiotniki na -liwy, np. bojaźliwy (58*, 8), wątpliwy (60*, 3), troskliwy (62*, 8), obłędliwy (65*, 6), wstydliwy (65*, 12), żałośliwy (68*, 38), chętliwy (68*, 57), teskliwy (70*, 1), płaczliwy (71*, 5), złośliwy (71*, 6), pożądliwy (76*, 12); znana powszechnie właściwość stylu Szarzyńskiego, polegająca na zagmatwanym szyku wyrazów, ukazuje się i w poezyach rękopiśmiennych, chociaż rzadziej, niż w utworach, drukiem ogłoszonych, np. „nie szkodzi wiernej dalekość miłości” (63*, 2), „mię panu fortuna w moc dała takiemu” (70*, 14). Zresztą w sprawie niewątpliwego autorstwa Szarzyńskiego powołujemy się na wspomnianą rozprawę prof. Brücknera.
Pierwodruk (za którego nadesłanie wydawca najgorętsze składa dzięki dyrektorowi biblioteki kórnickiej, drowi Zygmuntowi Celichowskiemu) składa się z trzydziestu ośmiu stronic (in quarto), sygnowanych u dołu literami, przyczem karta tytułowa oraz karta z przedmową Jakuba Szarzyńskiego nie są objęte sygnaturą; tym sposobem poezye Szarzyńskiego mieszczą się na trzydziestu czterech stronicach. Karta tytułowa brzmi:
Mikołáiá Sępá
Szarzyńskiego, Ry-
tmy ábo Wiersze Polskie.
Po iego śmierći zebráne
y wydáne.
Roku Páńskiego 1601.
Na odwrocie karty tytułowej – herb Gryf, pod którym znajduje się wiersz (czy Szarzyńskiego?):
Na herb Jego M. Pana Jakuba Leśniowskiego,
podczaszego ziemie lwowskiej.
Gryfowie strzegą złota i biją sie o nie
Tak w południowej, jako i w północnej stronie.
Niebożęta Pigmei trudność z nimi mają,
Którzy sie o ten kruszec z pilnością starają.
Ale polscy Gryffowie nie tak żądni złota,
Jako wolności stróże, w których ta ochota,
Że i umrzeć za wolność zyskiem poczytają,
Skąd też i od ojczyzny dawną wdzięczność znają.
Mimo insze przykłady i zacny Podczasy
Herbownym i ojczyźnie jest wszelkimi czasy
Powodem do wolności, krwią przodków nabytej.
Z okazałej swej chęci bynamniej nieskrytej.
Na karcie następującej – przedmowa: „Jego Mości Panu Jakubowi Leśniowskiemu, Podczaszemu ziemie Lwowskiej, Panu i bratu mnie Miłościwemu”:
„Częstokroć wiele ludzi zacnych, mciwy panie bracie, którzy nieboszczyka pana Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, brata mego rodzonego, albo zaznali, albo też pisma jego czytali, rozmawiali ze mną i z narzekaniem, żem sie o to nie starał, aby prace i pisma jego do kupy były za moim staraniem zebrane i światłu pokazane. Ja zaiste, będąc w tej mierze i sam na sie frasowity, żem do tego przyść nie mógł, i narzekaniem ludzkim poruszony, starałem sie, jakobym i żądności onej prawie pospolitej od wszytkich, którzy sie w dowcipie brata mego zakochali, i powinności mojej braterskiej, a przytym sławy brata mego nie odbiegał. Lecz mi to na wielkiej przeszkodzie było, że po ześciu z tego świata brata mego nieboszczyk zacnej pamięci Jego M. pan Stanisław Starzechowski, podkomorzy ziemie lwowskiej, pisma i księgi jego na swój dozór i opiekę wziął, który też potym wrychle umarł, także też ja z pilnością sie o onych pismach pytając, mianowicie u nieboszczyka pana Pobidzińskiego, nie mogłem sie dopytać. Mając tedy troche pism takowych brata mego, oczekiwałem z niemi, azaby sie ich więcej kędy miedzy ludźmi uczonemi naleźć mogło. Lecz gdy sie nic takowego nie pojawiło, jam sie, patrząc na złe zdrowie moje, aby i ta trocha, co przy mnie była, jako inszych wiele, nie zginęła, obawiając, użyłem jednej zacnej osoby duchownej do przejźrzenia i sporządzenia pism ręki brata mego własnej, które przy mnie były, które ja, aby świat widziały, pod miłościwą obronę W. M. mego miłościwego pana i brata i za upominek po bracie mym oddaję. Zalecam sie przytym miłościwej łasce W. M. braterskiej mego miłościwego pana i brata.
W. M. mego mciwego Pana życzliwy brat i sługa.
Jakub Szarzyński Sęp, podstoli ziemie lwowskiej”.
Kolejne następstwo, a zatem i klasyfikacyę, wierszy pierwodruku zachował wydawca bez zmian (oznaczył je cyframi bez gwiazdek); natomiast poezyom z rękopisu (oznaczonym cyframi gwiazdkowanemi) nadał układ inny, jak w rękopisie, przestrzegając tej samej klasyfikacyi, którą posiadają wiersze w pierwodruku; tuż np. po nr. 23 (wiersz pierwodruku) pomieścił nr. 23*–26* (wiersze rękopisu), jako należące do jednej kategoryi „fraszek”. Od nr. 58* zaczynają się wiersze miłosne, których pierwodruk zupełnie nie zna; i tym jednak nadano odmienny od rękopiśmiennego układ, a to stosownie do imion trzech bogdanek: Zosi, Anusi i Kasi.
Ignacy Chrzanowski.I.
NAPIS NA STATUĘ,
abo na obraz śmierci.
Córa to grzechowa,
Świat skazić gotowa:
Wszytko, co się rodzi,
Bądź po ziemi chodzi,
Lub w morskiej wnętrzności
I wietrznej próżności,
Jako kosarz ziele,
Ostrą kosą ściele,
Tak ta wszystko składa,
Ani opowiada
Nikomu swojego
Zamachu strasznego.
I wy, co to czcicie,
Prawda, że nie wiecie,
Jeśli nie przymierza
Ta sroga szampierza
Któremu do szyje.
Strzeż sie: oto bije!II.
SONET I.
O krótkości i niepewności na świecie żywota człowieczego.
Ehej, jak gwałtem obrotne obłoki
I Tytan prętki lotne czasy pędzą!
A chciwa może odciąć rozkosz nędzą
Śmierć, – tuż za nami spore czyni kroki!
A ja, co dalej, lepiej cień głęboki
Błędów mych widzę, które gęsto jędzą
Strwożone serce ustawiczną nędzą,
I z płaczem ganię młodości mej skoki.
O moc, o rozkosz, o skarby pilności,
Choćby nie darmo były, przedsię szkodzą:
Bo naszę chciwość od swej szczęśliwości
Własnej (co Bogiem zowiemy) odwodzą.
Niestałe dobra. O, stokroć szczęśliwy,
Który tych cieniów wczas zna kształt prawdziwy!III.
SONET II.
Na one słowa Jopowe:
Homo natus de muliere, brevi vivens tempore etc.
Z wstydem poczęty człowiek, urodzony
Z boleścią, krótko tu na świecie żywie,
I to odmiennie, nędznie, bojaźliwie;
Ginie, od słońca jak cień opuszczony.
I od takiego, Boże nieskończony,
W sobie chwalebnie i w sobie szczęśliwie
Sam przez się żyjąc, żądasz jakmiarz chciwie
Być miłowany i chcesz być chwalony.
Dziwne są twego miłosierdzia sprawy:
Tym sie Cherubim, przepaść zrozumności,
Dziwi zdumiały, i stąd pała prawy
Płomień Seraphim w szczęśliwej miłości.
O święty Panie, daj, niech i my mamy
To, co mieć każesz, i tobie oddamy!IV.
SONET III.
Do Naświętszej Panny.
Panno bezrówna, stanu człowieczego
Wtóra ozdobo, niepsowała w której
Pokora serca, ni godność pokory,
Przedziwna matko stworzyciela swego!
Ty, głowę starwszy smoka okrutnego,
Którego jadem świat był wszystek chory,
Wziętaś jest w niebo nad wysokie chóry;
Chwalebna, szczęścia używasz szczerego.
Tyś jest dusz naszych jak księżyc prawdziwy,
W którym wiecznego baczymy promienie
Miłosierdzia, gdy na nas grzech straszliwy
Przywodzi smutnej nocy ciężkie cienie!
Ale zarzą już nam nastań raną,
Pokaż twego słońca światłość żądaną.V.
SONET IV.
O wojnie naszej, którą wiedziemy z szatanem, światem i ciałem.
Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie
Byt nasz podniebny: on srogi ciemności
Hetman i świata łakome marności
O nasze pilno czynią zepsowanie.
Nie dosyć na tym, o nasz możny Panie!
Ten nasz dom – ciało –, dla zbiegłych lubości
Niebacznie zajźrząc duchowi zwierzchności,
Upaść na wieki żądać nie przestanie.
Cóż będę czynił w tak straszliwym boju,
Wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie?
Królu powszechny, prawdziwy pokoju
Zbawienia mego, jest nadzieja w tobie!
Ty mnie przy sobie postaw, a prześpiecznie
Będę wojował i wygram statecznie!VI.
SONET V.
O nietrwałej miłości rzeczy świata tego.
I niemiłować ciężko, i miłować
Nędzna pociecha, gdy żądzą zwiedzione
Myśli cukrują nazbyt rzeczy one,
Które i mienić i muszą się psować.
Komu tak będzie dostatkiem smakować
Złoto, sceptr, sława, rozkosz i stworzone
Piękne oblicze, by tym nasycone
I mógł mieć serce i trwóg się warować?
Miłość jest własny bieg bycia naszego;
Ale z żywiołów utworzone ciało,
To chwaląc, co zna początku równego,
Zawodzi duszę, której wszystko mało,
Gdy ciebie, wiecznej i prawej piękności,
Samej nie widzi, celu swej miłości.VII.
SONET VI.
Do pana Mikołaja Tomickiego.
Tomicki, jeśli nie ganią owego,
Który ku chwale świeci lampą onej
W sobie chwalebnej, świętej, niezmierzonej
Światłości, światła skąd jasność każdego, –
Nie będę nazwan lekkiem od żadnego,
Bym sławił piękność w tobie doświadczonej
Kożdemu cnoty. Jeno, żem uczonej
Mało pił wody, nie śmiem się jąć tego.
Chęć przyjmi wdzięcznie: na tej Bóg przestaje.
Lecz, jeśli Muzy z ubóstwem się zgodzą,
Dzielność, stateczność, rozum, obyczaje
Twoje, co zacność, choć wielką, przechodzą,
Wiersza mojego ustawną zabawą
Będą; co mówię? będą sławą prawą!VIII.
PIEŚŃ I.
Na psalm Dawidów XIX.
Coeli enarrant gloriam Dei.
Narodzie, głupią mądrością chłubliwy
I błędom zmyślnym wierzyć uporczywy,
Mnóstwem gwiazd ślicznych niebo ozdobione
Obacz, a smysły wżdy oświeć zaćmione!
Poznasz, że mądrym, że jest wiekuistym
Pan, co ma pałac na sklepie ognistym,
W którym zawiesił i wietrzne próżności
I możną wodę zniósł z ziemnej ciężkości.
W pewne godziny dzień – nocy, cieniowi,
W pewne godziny noc zstępując dniowi.
Świadczą swym biegiem, tak porządnie zgodnym,
Że nie trafunkiem świat stanął przygodnym.
Nieba machina tak zgodnie sprawiona,
Że mądrość Pańska, że moc nieskończona
Wiecznie ją rządzi, woła; a po wielkim
Świecie jest słyszny głos i uszom wszelkim.
Bo w żadnym kącie świata mieszkanego
Niemasz narodu tak sprośnie grubego,
By wżdy nie baczył, iże prawo rządzi
Niezmylne niebem, bo nigdy nie błądzi.
Kto się, gdy nieba chmura nie zakrywa,
Patrząc na jasnych gwiazd blask, nie zdumiewa?
Abo gdy światłem uderzy go w oczy
Słońce, ognistym gdy sie kołem toczy?
Które, gdy z łoża powstawa swojego,
Jak oblubieniec, obleczon z szczyrego
Złota ubiorem, a wieniec, z kamieni
Kosztownych sprawion, głowę mu promieni.
Do kresu swego nic niezmordowany
Gwałtem się wali: dobrze przyrównany
Kształtem i siłą i pędem onemu
Jest obrzymowi, sto rąk mającemu.
Od wschodu bieżąc aż tam, gdzie powstawa
Noc ciemna, gwiazdom światłości dodawa
I, co jest kolwiek tu, na nizkiej ziemi,
Wspładza i żywi płomieńmi swojemi.
Ale porządek na wysokim niebie
Nie tak patrzących myśl ciągnie do siebie,
Jak zakon, Panie, twój ku przystojności
Nakłania smysły i psuje chciwości.
Twe obietnice odmiany nie znają
I światłem prawdy serca utwierdzają;
A tak nas karzesz, gdyć który przewini,
Że w nim pożytek twa święta kaźń czyni.
Twe przykazanie oczy nam zabawia
Wdzięczną radością i szczyrą ustawia,
Panie, twą chwałę, której nie naruszy
Starość, co zębem stalnym wszytko kruszy.
Przy twych dekretach prawda z pobożnością
Zawsze przebywa, strzegąc ich z pilnością,
Które są słodsze nad miód i nad złoty
Kruszec ważniejsze i rzadkie klejnoty.
Przeto ich w sercu swym sługa twój, Panie,
Słusznie pilnować nigdy nie ustanie,
Wiedząc nagrodę, którąś ty zgotował
Każdemu, stale kto ich będzie chował.
Lecz błędy wszytkie kto swe wiedzieć może?
Ty mię sam oczyść, wiekuisty Boże,
I wniwecz obróć moje wszytkie złości,
Któremim zmazan prócz mej wiadomości,
A daj, by pychy tobie brzydkiej siła
Do serca mego nigdy nie wchodziła;
Tak mię na wieki prócz trudności wszelkiej,
Oków pozbawisz bezbożności wielkiej.
Słowa ust moich, myśl serca mojego
Pokorną przyjąć racz uniżonego,
Proszę, o Panie! Bo tyś jest zbawieniem,
Bogiem, nadzieją i mym wspomożeniem.IX.
PIEŚŃ II.
Na psalm Dawidów LII.
Quid gloriaris in malitia, qui potens es in iniquitate?
Czemu się chłubisz, tyranie,
Z twoich praktyk złością możnych?
Pańska dobroć nie ustanie
Pilnować ludzi pobożnych.
Ostrzejszy nad naostrzoną
Brzytwę język twój pilnuje
Nieprawdę zmyślać szaloną
I na dobre potwarz knuje.
Milszać złość, niż cnoty święte,
Milszyć kłamca, niż prawdziwy,
Rado oko twe przeklęte
Patrza zdrady zaraźliwej.
Przetoż cię Pan Bóg wyrzuci
Z pośrodka ludu swojego,
Starwszy cie na proch, wywróci
I dom twój z gruntu samego.
Na to patrząc ukrzywdzony
Zlęknie się Pańskiej możności,
A iż nagle zły skażony,
Rozśmieje się w przezpieczności.
Rzecze: „Onoż on, co w złocie
„Ufał, w mocy, w chytrej sprawie,
„Z płaczliwych sie śmiał w kłopocie,
„Zapomniawszy Boga prawie.
„A ja, drzewo jak oliwy,
„W ogrodzie Pańskim wszczepiony,
„Kwitnąć będę, nielękliwy,
„W nadzieję z nieba obrony.
„A ciebie przed wszemi, Panie,
„Wyznam skaźcą nieprawości
„I, mając w tobie ufanie,
„Zniosę wszelkie doległości”.IX*
PSALM 52.
Quid gloriaris in malicia etc.
Czemu się chłubisz, tyranie,
Swoich praktyk w złości możnych?
Łaska Pańska nie przestanie
Pilnować ludzi pobożnych.
Ostrzejszy nad naostrzoną
Brzytwę język twój pilnuje
Nieprawdę zmyślać szaloną
I wszelaką potwarz knuje.
Milszać złość, niż cnoty święte,
Milszyć kłamca, niż prawdziwy;
Rado ucho twe przeklęte
Słucha zdrady zaraźliwej.
Przeto cie Pan Bóg wyrzuci
Z pośrodka ludu wszytkiego,
Dom twój aż z grontu wywróci
I ciebie zetrze samego
Na to patrząc, sprawiedliwy
Zlęknie się Pańskiej możności,
A iż źle zginął złośliwy,
Rozsmieje się z wesołości.
Rzecze: „Onoż on, co w złocie
„Ufał mocy w chytrej sprawie,
„Śmiał się w będących w kłopocie,
„Zapomniawszy Boga prawie.
„Ja, jako drzewko oliwy,
„W ogrodzie Pańskiem sadzony,
„Kwitnąć będę, nielękliwy,
„W nadzieję z nieba obrony.
„A Ciebie przed wszemi, Panie,
„Wyznam skaźcą nieprawości
„I, w tobie mając ufanie,
„Zniosę ciężkie doległości”.X.
PIEŚŃ III.
PSALMU LVI PARAPHRASIS.
Lament Kościoła Powszechnego.
Miserere mei, Deus, quoniam conculcavit me homo.
Racz się nademną zmiłować, mój Panie,
Bo mię przeciwnik depce i staranie
Ma o tym pilne, abym na odmiany
Wszelkim kłopotem był umordowany.
Depce mię srodze, pyszniąc się wielością
Ludzi, i zbytnią tłumi mie srogością;
W żaden dzień wolnym nie jestem od niego,
I noc nie próżna strachu okrutnego.
Wszakże, choć we dnie, choć strach obciążliwy
Mnie w nocy ciśnie, Ojcze dobrotliwy,
Tyś jest nadzieją moją, mój obrońca,
I będziesz w każdej potrzebie do końca.
Twemi ja, Panie, będąc upewniony
Obietnicami, ani zaślepionej
Ludzkiej chytrości, ani groźby srogiej
Bać się nie będę, ni wojennej trwogi.
Cóżkolwiek mówię, to źle wykładają,
Każdej przyganę mojej sprawie dają,
Na to swą pilność wszytkę obrócili
Bezbożni ludzie, aby mię hydzili.
I w zborach radzą, aby głowę moję
Lub skrytą zdradą, lub przez jawną zbroję
Stracili; przeto ścieżek mych pilnują,
Mnie przezpieczeństwa nic nie zostawują.
A więc to zcierpisz Panie sprawiedliwy?
Będąż sie cieszyć z swoich spraw złośliwi?
Będziesz odwłaczał zborowi zdradnemu
Przyść k upadkowi niepoddźwignionemu?
Wiem, o wiem pewnie, wiekuisty Panie,
Że liczysz moje kożde uciekanie
I chowasz kropie łez oczu płaczliwych
I wiesz przyczynę kłopotów straszliwych.
Staranie złośnych niczym czynisz prawie,
A mnie twe ucho nakładasz łaskawie
I znaki jasne twojej życzliwości
Mnie okazujesz i stałej miłości.
Twemi ja, Panie, będąc upewniony
Obietnicami, ani zaślepionej
Ludzkiej chytrości, ani groźby srogiej
Bać się nie będę, ni wojennej trwogi.
A zawsze ciebie, o stróżu mojego
Żywota chwalić będę ojczystego
Rytmem zwyczajnym i oswobodzony
Dać nie omieszkam ofiary ślubionej,
Twą łaską wolny. Pomocą twą nogi
Moje nie zstąpią z twojej świętej drogi,
Dokąd duchowi mojemu mieszkanie
W tym wątłym ciele będzie, o mój Panie!XI.
PIEŚŃ IV.
Psalmu CXXVI paraphrasis.
De profundis clamavi ad te, Domine.
W grzechach srogich ponurzony,
Ze wnętrzności serca mego
Wołam, Boże niezmierzony!
Mego głosu rzewliwego
Racz słyszeć prośby płaczliwe,
A z miłosierdzia twojego
Nakłoń ucho lutościwe!
Będzieszli chciał nasze złości
Ważyć, Ojcze dobrotliwy,
Wagą twej sprawiedliwości:
I któż tak będzie szczęśliwy,
Kto tak w cnotach utwierdzony,
Gdy przyjdzie na sąd prawdziwy,
By nie miał być potępiony?
Ale ty, sędzia łaskawy,
Nie według szczerej srogości
Karzesz nasze błędne sprawy:
Zakon twój, pełen lutości,
I wierne twe słowa, Panie,
Że mię wyrwiesz z tej ciężkości,
Czynią mi pewne ufanie.
Przeto, choć zorza różana
Promienne słońce przywodzi,
Choć mgłą ciemną przyodziana
Noc z ciemnościami przychodzi:
Narodowi wybranemu
Niech wątpienie nie przeszkodzi
Śmiele ufać Panu swemu.
Bowiem skarb jest nieprzebrany
Wieczne miłosierdzie jego:
On nie leniw zgoić rany
I podźwignąć upadłego;
On, prócz wszelkiego wątpienia,
Nie zapomni ludu swego,
Przywiedzie go do zbawienia.XII.
PIEŚŃ V.
Nakształt psalmu LXX.
Deus, in adiutorium meum intende.
Ciebie, wszego stworzenia o obrońco wieczny,
Wzywam, wątły, ubogi i nigdzie bezpieczny:
Miej mię w pilnej opiece, a we wszytkiej trwodze
Pośpiesz przynieść ratunek duszy mej niebodze.
Uskrom choć rózgą twoją ciało, zaślepione
I żądzą próżną, sprosną, szkodną napełnione;
Niech sie wstyda, że pragnie duszy swej panować:
Słuszniej wiecznej ma służyć, co sie musi psować.
I wy, wojska zazdrosne, – Pan Bóg mnie obroną –
Tył podajcie i weźmcie hańbę nieskończoną,
Co dóbr, skąd was wygnano, stworzeniu Pańskiemu
Nie życzycie i chwały stwórcowi swojemu.
Szczęście me, chwało moja, niech wskok wstyd poczują,
Którzy mi inszą chwałę, nie ciebie, cukrują.
Co ma człowiek nie twego? a który sie chlubi
Z darów twych, wieczny królu, dary twoje zgubi.
To szczęśni, to weseli, którzy wyznawają,
Że twe jest, co jest dobrze, i ciebie szukają,
Wieczno-trwałej ozdoby, i czynią staranie,
By chcąc samego ciebie miłowali, Panie.
I mnie policz w tę liczbę, ojcze miłosierny,
A daj, bym i tu baczył, iżem proch mizerny,
I, nierówny tak ciężkich przygód nawałności,
Niech znam moją możnością wielkie twe lutości.
Ale kto jest szczęśliwy, choć dyjamentową
Wdział zbroję, wojnę cierpiąc długą i surową?
Przeto proszę: ty, któryś jest obrońcą w boju,
Nie odwłaczaj dać sie nam, zbawienny pokoju.XIII.
PIEŚŃ VI.
Nakształt psalmu CXX.
Ad te levavi oculos meos.
Panie nasz wszechmogący, wieczny, niepojęty,
Tobie Cheruby krzyczą: „Święty, święty, święty!”
Tobie Seraf, miłości prawej płomień czysty,
A twej chwały dwór znaczy firmament ognisty.
Przeto, choć wszędy tyś jest, oczy me płaczliwe
Tam podnoszę, i serce tam wzdycha teskliwe;
Bo ciężkościom nierówne zmysłów mych krewkości,
Jak słudzy od swych panów, pragną twej lutości.
I wola ma, twej woli sługa nie skwirkliwa,
Wżdy, by skromna od paniej panna, oczekiwa,
Rychło jej rękę podasz i sprawiedliwego
Ciężaru gwałt uskromisz z miłosierdzia twego.
O Ojcze miłosierny, którego dobroci
Żadnego grobla grzechu zdrojów nie odwróci,
Już sie zmiłuj nad nami, zmiłuj się nad nami:
Jużeśmy nazbyt pełni szkody z despektami.
Już serce nie boleje, lecz jakmiarz umiera,
Gdy nam możność niewdzięczna część i cześć wydziera,
Gdy nas hardość nadęta przenosi oczami,
Nie bacząc, że nie gardzą oczy twoje nami.