- W empik go
Pójdziesz ze mną? - ebook
Pójdziesz ze mną? - ebook
Prowokacyjna powieść na miarę dzisiejszych czasów.
Konrad jest młodym i pewnym siebie mężczyzną. Unika wszelkich zobowiązań, a seksualne podboje są jego ulubioną metodą ucieczki od otaczającej rzeczywistości. W istocie jest samotnikiem, który nie potrafi sprostać oczekiwaniom, jakie narzucają na niego inni. Prowadzi go to do nieustannych rozczarowań i wpędza w problemy psychiczne.
Podczas jednej z imprez poznaje piękną Natalię, dzięki której odnajduje w swoim życiu równowagę, ale szczęście Konrada nie trwa długo. Toksyczna relacja prowadzi go do katastrofy, której żadne z nich nie jest w stanie powstrzymać.
„Pójdziesz ze mną?” to głębokie studium samotności i nieprzystosowania do życia we współczesnym świecie. Reznowicz jest surowy i wulgarny, a przy tym prawdziwy. Smutek towarzyszący jego literaturze niepokoi, a jednocześnie wciąga i nie pozostawia obojętnym.
Konrad Reznowicz – dziennikarz, muzyk i pełnoetatowy kabotyn. Pisze pod pseudonimem, bo przyzwyczaił się już do swojego rozdwojenia jaźni. Entuzjasta życia, nie lubi się na kimś wzorować, ale niepytany przyznaje się czasami do inspiracji James Deanem. Często kpi ze swojego chropowatego barytonu, choć tak naprawdę jest z niego dumny najbardziej ze wszystkiego, co posiada. Prowokator, deprawator i kobieciarz. Idealna personifikacja Hemingwayowskiej tezy, że lepiej być znanym pijakiem niż anonimowym alkoholikiem.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66613-90-4 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Konrad.
…
– Konrad… śpisz?
– Mhm…
– No, obudź się – mruknęła Paulina i zaczęła pieścić płatki moich uszu. Obsypała twarz pocałunkami i usiadła na mnie okrakiem, co wywołało twardą erekcję.
– Pospiesz się, nie zdążysz do pracy.
– Mam jeszcze dużo czasu, co najmniej dwadzieścia minut snu.
– Nie, jeśli liczysz na poranne bzykanko. Idę wziąć prysznic. Dołączysz?
Kutas stał mi na baczność, podniosłem się z łóżka i zauważyłem Paulinę w koszuli, w której przyszedłem do niej dzień wcześniej. Sięgała zaledwie do końca jej cudownych pośladków, odsłaniając zgrabne nogi w oliwkowym odcieniu.
Usiadłem na skraju łóżka, dotknąłem twarzy, jęknąłem zaspanym głosem, wstałem i poszedłem za nią do łazienki.
– Oczywiście, że dołączę. Już, kochanie…ROZDZIAŁ 1
Miałem dwadzieścia jeden lat i nigdy nie spałem z kobietą. Było za to wiele koleżanek, ale z żadną nie łączyło mnie nic poza miłą pogawędką. Czułem, że dla nich wszystkich jestem aseksualny, choć nie byłem aż tak brzydki. Poznawałem mnóstwo kobiet, na wiele z nich patrzyłem z pożądaniem, ale żadnej nie miałem śmiałości zaprosić choćby na kawę. Myśl o związku z kobietą, który nie byłby oparty na seksie, a na zwykłej relacji, nie mieścił mi się w głowie. Napięcie seksualne rozładowywałem masturbacją, którą uwielbiałem od czasów gimnazjum.
Mój pierwszy raz, sam na sam z rączką, miał miejsce w pierwszej lub drugiej klasie. Zamykałem się w łazience i siadałem w wannie, wypełnionej ciepłą wodą. W czasie gdy waliłem konia, myślałem najczęściej o tej koleżance z klasy, która miała największe cycki i była najbardziej popularna wśród kolegów z rocznika. Najczęściej wygrywała Angelika, znana również z tego, że rok w rok zdobywała świadectwa z czerwonym paskiem. Nie była nawet zbyt ładna, ale okrągła tam, gdzie inne dziewczyny nie, a to wystarczało chłopakom takim jak ja, czyli przechodzącym najbardziej burzliwy hormonalnie czas w życiu.
Pierwszemu orgazmowi nie towarzyszyła euforia, raczej zaskoczenie, że to już, że wystarczy trochę potrzeć i nagle z fiuta coś wytryska i na dodatek jest takie przyjemne. To jeden z momentów, kiedy stawiasz pierwszy krok ku dojrzałości. Nagle okazuje się, że fiut służy nie tylko do sikania, ale może też dać dużą przyjemność, rozładować stresy, których nie brakuje już w gimnazjum.ROZDZIAŁ 2
Od tamtej chwili, tych 12–13 lat, jazda na ręcznym trzymała się mnie długo, bo aż do czasów studiów. Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie osłabiło popędu. Przez całe gimnazjum i liceum nie miałem dziewczyny. Tak było do pierwszych lat studiów. Cały czas ten sam schemat. Poznawałem wiele kobiet, szybko nawiązywaliśmy dobre relacje, które nigdy nie wykroczyły poza stosunki koleżeńskie. Nie potrafiłem zrobić kroku dalej, nie czułem tego, nie wiedziałem, jak prowadzić rozmowę, by dać do zrozumienia, że zależy mi na czymś więcej niż pogaduszki.
Tak dojechałem do dwudziestego pierwszego roku życia. Nawet w Stanach byłbym już dorosły, a pozostawałem prawiczkiem. Renia Rączkowska już mnie nudziła, bo ileż można oglądać pocieracze i masturbować się na widok gigantycznych silikonów. W końcu coś się we mnie przełamało i postanowiłem, że albo znajdę sobie dziewczynę, albo skorzystam z profesjonalnej pomocy.ROZDZIAŁ 3
Studiowałem socjologię w Warszawie, co nie dawało perspektyw zawodowych, ale przynajmniej w miarę dużą szansę na zrobienie magisterki bez problemów i niskim nakładem pracy. Zdecydowałem się na studia dzienne i już na drugim roku zaczęło mi się nudzić, bo zajęcia odbywały się dwa, maksymalnie trzy dni w tygodniu. Resztę czasu spędzałem w pokoju, który wynajmowałem na warszawskiej Woli.
Mieszkanie znajdowało się na Skierniewickiej, między Kasprzaka a Wolską. Kiedy się tam wprowadziłem, trwała budowa II linii metra, cała ulica Prosta była zamknięta dla ruchu. Dojeżdżałem na uczelnię autobusem linii 109 w kierunku Dworca Centralnego, który zwykle nawet o tej porze był przepełniony. Kiedy przyjechałem do Warszawy, pierwsze kursy warszawskimi autobusami kończyły się źle dla moich łokci i głowy obijanych regularnie, gdy kierowcy gwałtownie hamowali albo ruszali. Nie byłem przyzwyczajony do takiej jazdy i minęło trochę czasu, zanim nauczyłem się łapać równowagę. Dziś umiem to robić nawet wtedy, gdy nie trzymam się poręczy, choć czasami, w ostatniej chwili, muszę ratować się przed upadkiem.
Wynajmowałem jeden lokal w czteropokojowym mieszkaniu na siódmym piętrze standardowego bloku z lat siedemdziesiątych. Obok mnie mieszkali przedstawiciele korposzczurów, z którymi na szczęście nie musiałem dużo gadać, bo i o czym. Trzech facetów i dziewczyna jednego z kolesi. Unikałem ich, jak mogłem, nie próbowałem nawiązywać rozmowy, poza tym, że kiedy się sprowadziłem, przedstawiłem się i powiedziałem parę słów o sobie.
Jedyna dziewczyna, która z nami mieszkała, miała na imię chyba Kasia, w ogóle mi się nie podobała, nie miała ani zgrabnych nóg, ani przyjemnej twarzy, ani dużego biustu. Mimo to stała się bohaterką kilku seansów z kuśką w ręku, ale nie były one szczególnie warte zapamiętania. Musiałem mieć wtedy spore ciśnienie, skoro nawet Kasia pojawiała się w myślach.
Masturbacja pomagała obniżyć ciśnienie, odstresować się, zapomnieć na chwilę o tym, co wokół, i zamknąć w świecie fantazji, w którym na zawołanie mogę obracać każdą laseczkę, która mi się spodoba. Był to dla mnie świat zastępczy w stosunku do normalnego.
W zwykłym każdy młody człowiek szuka bratniej duszy, z którą może spędzać czas, rozmawiać, uprawiać seks i robić wszystko, co wymyślą. Taka normalność była dla mnie wtedy nieosiągalna, ale też nie do końca jej oczekiwałem. Chciałem seksu, ale nie związku.ROZDZIAŁ 4
Świat homo masturbatora, mistrza rękodzieła, nie był dla mnie pociągający, jak mogłoby się wydawać. Ale częste spełnienie stało się alibi, żeby nie szukać dziewczyny na stałe. Skoro największe potrzeby mogłem załatwić sam, nie potrzebowałem do tego nikogo więcej. Realny świat nie był pornosem. Wiedziałem, że w konserwatywnym kraju, żeby zaciągnąć dziewczynę do łóżka, trzeba się trochę nabiegać, co kojarzyłem raczej z pewną dozą zniewieścienia i pozbawiania się jaj na własne życzenie. Brało się to z obserwacji związków kolegów, którzy najczęściej siedzieli pod pantoflem i zgadzali się w relacjach z partnerkami na wszystko, byle tylko raz na jakiś czas złapać za cycek albo dostać buziaka. Oceniałem to jako formę miękkiego upodlenia, sprzedania własnego ja, bo choć cel osiągali, to jakim kosztem. Nie musieli jednak zjeżdżać na ręcznym jak ja. Ja dalej byłem sam.
Wszystkie laski, jakie pojawiały się na horyzoncie, nawet nie pomyślały o tym, żeby mi pomóc w nawiązaniu kontaktów. Pewnie nie dostrzegały moich problemów z nieśmiałością. Dzisiaj myślę, że z jakiegoś powodu stwarzałem aurę niedostępnego, ale też w pewien sposób aseksualnego. Byłem przystojnym facetem, jednak interesowały się mną wyłącznie mniej atrakcyjne dziewczyny, na których widok nawet by mi nie stanął, a przynajmniej tego się obawiałem. Dlatego nie próbowałem z nimi niczego, ot tak, choćby dla treningu, bo wiedziałem, że nie osiągnę celu.ROZDZIAŁ 5
W mojej grupie na studiach było kilkoro naprawdę świetnych ludzi. Jeden z nich, Michał, to typowy kabotyn. Nie było dla niego sytuacji, z której by się nie śmiał, na wszystko miał odpowiedź, ale nie z gatunku ciętych ripost. Zwykle były to suchary w stylu dowcipów z gimbazy. Tryskał humorem, więc wzajemnie się nakręcaliśmy, a nudne wykłady dało się przeżyć dzięki temu, że mieliśmy alternatywę dla gadających profesorskich głów i zbyt ambitnych doktorów.
Zajęcia przeważnie były tak nudne, że większość słuchaczy spała, czytała książki lub grała na tablecie lub smartfonie. Z prawie stuosobowej grupy chyba tylko ze dwie, trzy osoby brały aktywny udział w wykładzie, zadając pytania lub dyskutując z profesorem. Niektórzy podejmowali bezsensowną polemikę z doktorem prowadzącym zajęcia z teorii socjologii. Był z gatunku młodych naukowców, którzy wszystko wiedzieli najlepiej i myśleli, że jak będą wymagający i stanowczy, to wzbudzą posłuch.
Poza Michałem kolegowałem się też z Piotrkiem, zakompleksionym graczem uzależnionym od smartfona. Studia w życiu Piotrka były pomyłką, z czego zdawał sobie sprawę, ale wiedział, że rodzice nie mają zamiaru mu odpuścić i musiał zrobić dyplom. Każda sesja była dla niego koszmarem, ale z drobną pomocą i w kilku podejściach udało mu się skończyć studia. Potem dowiedziałem się, że nawet dostał się na anglistykę.
Najbardziej interesowały mnie dziewczyny z naszej grupy. Najlepszą laską na roku była Magda, która większości facetów się nie podobała, bo była przeciętna. Ale jak to bywa, na bezrybiu i rak ryba, więc na widok Magdy nieraz zamerdał mi ogonek, co czasami kończyło się zjazdem na ręcznym w domu po zajęciach.ROZDZIAŁ 6
Mój pierwszy raz przeżyłem z dziwką. Nie uważam, żeby to było żałosne. Jeśli miałem się dalej frustrować, wolałem mieć za sobą takie doświadczenie. To tylko seks, a w dodatku z prostytutką. Nie musiałem przejmować się jej oczekiwaniami czy uczuciami.
Był zwykły październikowy dzień. Miałem wolne, bo nie było zajęć na uczelni, mogłem więc spokojnie wybrać dziewczynę. Ogłoszenie znalazłem w internecie, umówiłem się i cały w nerwach wsiadłem do tramwaju. Nie denerwowałem się, że nareszcie pociupciam i w końcu jakaś laska mnie przeleci, tylko tym, że to dziwka i w pewnym sensie sprawa jest nielegalna. Laska urzędowała na Bielanach, na nowoczesnym osiedlu, gdzie spokojnie i bez obaw mogła przyjmować klientów.
Wybrałem dziewczynę, o której wiedziałem, że nigdy nie poznam jej na ulicy ani nigdzie indziej. Skoro już miałem płacić za seks, wolałem, żeby to było doświadczenie wyjątkowe również ze względu na urodę dziewczyny.
Drzwi otworzyła mi niewysoka brunetka o dużym silikonowym biuście. Miała na oko dwadzieścia kilka lat, ubrana była w ciemnoczerwone body i wysokie szpilki. Zaprosiła do pokoju z kopulodromem, czyli zwykłym łóżkiem, które miałem nadzieję, że nie będzie skrzypieć.
– Czy możemy się rozliczyć? – zapytała w sypialni.
– Tak, proszę dwieście złotych, tyle, co w ogłoszeniu – odpowiedziałem nerwowo i trzęsącą ręką podałem jej dwa banknoty.
– Tutaj masz ręcznik, tam jest łazienka. Idź się ogarnij, a ja zaraz do ciebie wrócę i zaczynamy.
– Ok, dzięki.
Była dla mnie miła, ale ja – w totalnym stresie. Czułem się, jakbym znowu zdawał maturę. Serce biło mi tak szybko, że je słyszałem. Oblewały mnie zimne poty, a ratunkiem stał się ciepły prysznic.
Nie wiedziałem niczego, nie znałem procedury i nie mogłem ocenić, czy wszystko, co robimy, jest normalne i mieści się w standardach działań z klientami, czy jednak coś jest nie tak. Wolałem jednak nie martwić się na zapas i wszedłem pod prysznic. Dziewczyna bardzo mi się podobała, szczególnie rajcowały mnie duże silikonowe cycki, więc już po pierwszym spojrzeniu miałem częściową erekcję. Po prysznicu nie ubrałem się, tylko owinąłem ręcznikiem i wróciłem do pokoju. Dziewczyna już czekała, siedząc na łóżku z nogą założoną na nogę. Była zgrabna. Szczupła, ale nie chuda.
– Na co masz ochotę? – zapytała, lekko się uśmiechając.
– Nie wiem. Jestem pierwszy raz. Co masz w ofercie? – zapytałem zażenowany.
Za dwieście złotych oferowała lodzik w gumie, seks klasyczny, masaż i możliwość dwóch spustów, a wszystko w ciągu godziny. Chciałem już przejść do rzeczy, więc położyliśmy się i zacząłem ją rozbierać. Dziewczyny nie można było całować w usta, zresztą nie myślałem, żeby to robić. Było dla mnie coś nienormalnego w tym, żeby całować dziwkę. Jej silikonowe cycki były piękne, duże i bardzo twarde, pieściłem je, całowałem i podgryzałem sutki, czego nie lubiła, ale nie mogłem się powstrzymać.
– Może przejdziemy do akcji? – zapytała.
Miałem już mocną erekcję. Jasne, chętnie. Pochyliła się do nocnej szafki i wyjęła kondom. A zatem kaptur na łeb i jedziemy.
– Tylko nie szarżuj. Spory masz sprzęt – powiedziała, kiedy naciągnęła mi gumę na kuśkę.
Nie chciałem, by poznała, że pierwszy raz z dziwką to mój pierwszy raz w ogóle. Włożyłem jej w cipkę pewnie i posuwałem najpierw łagodnie, a później szybko i zdecydowanie. Starałem się różnicować tempo, tym bardziej że podstawowa obawa, jaką miałem – że wytrysnę od razu – się nie sprawdziła. Niewiele czułem w kondomie. Waliłem ją, a tak naprawdę jedyne doznania to dotyk jej ciała, piersi, nóg, ale nie cipki. Nie wiem, czy ona była taka luźna, czy z powodu przyzwyczajenia do mocniejszego ucisku mojej ręki, kutas niewiele sobie robił z tego, że jest w superlaseczce i mogłem dymać ją do woli.
Zmieniliśmy pozycję na pieska, która była moją ulubioną podczas oglądania pornosów. Brałem ją mocno, kutas był twardy jak stal, a jak sama wcześniej zauważyła, do małych nie należał, więc nie krępowała się i głośno jęczała. Było w tym pewnie dużo udawania, ale w tamtej chwili niewiele sobie z tego robiłem.
Uderzanie jej tyłka o moje biodra było cudowne, nakręcałem się coraz bardziej. Tego dotyku nie zapomnę nigdy, tym bardziej że miała piękną, okrągłą dupkę. Wiedziałem, że jestem blisko orgazmu, ale nie chciałem jeszcze kończyć, więc zmieniliśmy pozycję na jeźdźca. Chciałem trochę odpocząć, bo spociłem się przez ostre rżnięcie i duże zdenerwowanie, ale właściwie było mi wszystko jedno. Najważniejsze było, że ujeżdża mnie świetna laska, na której widok większość moich kolegów miałaby mokre spodnie.
Po tym, jak nieco spadło ciśnienie, przerobiliśmy jeszcze seks na łyżeczkę i spuściłem się na jej piękne cycuszki.
– Podobało ci się?
– Jasne. A znasz faceta, któremu, by się z tobą nie podobało?
Uśmiechnęła się zalotnie.
– Masz rację, chociaż myślałam, że nie skończysz. Większość nie wytrzymuje dłużej niż pięć minut – poprawiła pończochy i włosy. – Ile masz lat? Pewnie to był twój pierwszy raz.
– Miałem dziewczyny przed tobą. Gdyby to był pierwszy raz, nie pieprzylibyśmy się tak długo, nie? – brnąłem w kłamstwo
– No fakt, wytrzymałość masz niezłą.
Spojrzałem na zegarek, bo wcześniej byłem zajęty głaskaniem jej zgrabnych nóg i całowaniem piersi. Wyszło na to, że dymaliśmy się pół godziny. Nic dziwnego, że trochę się zasapałem i spociłem.
– Masz ochotę na kolejną rundę?
– Chyba już nie dam rady.
– I dobrze. Gdyby każdy mnie tak jebał, to po tygodniu do niczego bym się nie nadawała. Mocno trzymałeś, żeby się nie spuścić.
– Starałem się.
Nie wiedziała, jaką przyjemność sprawiały mi jej słowa. Nie tylko poczułem się jak pełnoprawny członek seksualnego świata, ale także jak dobry jebaka, który wie, w czym rzecz.
Kończył nam się czas, więc wziąłem ręcznik i poszedłem do łazienki. Wszedłem pod prysznic, żeby się ochłodzić, bo mocno się zagotowałem. Podziękowałem dziewczynie i wyszedłem z burdelroomu. Byłem zadowolony z siebie, przede wszystkim, że to zrobiłem. Wiedziałem, że dzięki temu, jak już uda mi się złowić laskę, to będę wiedział, co się czym robi. Nie pomyliłem się.ROZDZIAŁ 7
Są takie chwile w życiu faceta, które definiują go na nowo jako mężczyznę. Dla jednych to pierwsza miłość i związana z tym ekscytacja, kiedy nagle zaczynasz troszczyć się o drugą osobę bardziej niż o siebie. Kogoś innego zdefiniuje bardziej małżeństwo i zostanie ojcem, które staje się symbolicznym końcem młodości i beztroski, a początkiem bardziej odpowiedzialnego etapu w życiu.
Dla mnie kamieniem milowym był pierwszy seks. Może się to wydawać dziwne, bo właściwie bycie prawiczkiem niczym nie różni się od życia kogoś, kto często uprawia seks, ale dla mnie odkrycie nowego poziomu spełnienia i przyjemności było wydarzeniem formującym.
Z zahukanego studencika, domatora, który nie lubił dynamicznych zmian i najlepiej czuł się w dobrze znanym środowisku, stałem się pewnym siebie młodym facetem. Z poważnego i sprawiającego wrażenie statecznego mężczyzny stałem się entuzjastą życia i poszukiwaczem przygód, najlepiej takich na jedną noc. Wpływało to praktycznie na wszystko – relacje ze znajomymi, rodziną czy samopoczucie.
Wcześniej słuchałem rozumu, teraz rządziły mną namiętności. Zamiast stać z boku i słuchać czyichś głupot, przeszedłem na pozycję kabotyna i kpiarza, który lubi być w centrum uwagi, a kiedy nim nie jest, to robi wszystko, żeby sytuację zmienić. I choć pozornie wydaje się to czymś małym, zmieniło na stałe moją filozofię życia. Zasada „żyj i pozwól żyć” stała się moim przykazaniem miłości, drogowskazem, za którym biegłem, nie starając się, by ktoś chciał iść ze mną.
Podobno na nagrobku Charlesa Bukowskiego widnieje napis „Don’t try”, co ma oznaczać, że jeśli czegoś pragniesz, rób to na całego. Nie myśl o tym, bo skończysz tylko na próbach, załóż buty i podążaj za namiętnościami. Chyba najpełniej oddaje to zmianę, jaka we mnie zaszła. Przestałem próbować, zacząłem robić.OFICYNKA ZAPRASZA WSZYSTKICH
MIŁOŚNIKÓW DOBREJ LITERATURY!
Znajdziecie Państwo u nas książki interesujące, wciągające, służące wybornej zabawie intelektualnej, poszerzające wiedzę i zaspokajające ciekawość świata, książki, których lektura stanie się dla Państwa przyjemnością i które sprawią, że zawsze będziecie chcieli do nas wracać, by w dobrej atmosferze z jednej strony delektować się warsztatem znakomitych pisarzy, poznawać siłę ich wyobraźni i pasję twórczą, a z drugiej korzystać z wiedzy autorów literatury humanistycznej.
POLECAMY
Księgarnia Oficynki www.oficynka.pl
e-mail: [email protected]
tel. 510 043 387