Pokusy i łakocie. Kochanie, jeszcze tu jestem! - ebook
Pokusy i łakocie. Kochanie, jeszcze tu jestem! - ebook
Żyli długo i szczęśliwie?
Przez całe lata przyjaciele zazdrościli Drew i Jenny namiętności w małżeństwie, seksualnych fantazji i erotycznych ekscesów, które od lat stanowiły temat plotek w całej okolicy.
Ale... z dwójką małych dzieci i pod nawałem codziennych obowiązków ich dotychczas nienasycona miłość przygasła i po raz pierwszy przestali dogadywać się w sypialni. Drew za wszelką cenę chce rozbudzić namiętność żony, a Jenny pragnie jedynie porządnie się wyspać.
Carter i Claire oraz Jim i Liz jak zwykle służą (wątpliwą) pomocą, choć przywrócenie harmonii w szczęśliwym na ogół życiu pary przyjaciół nie jest takie łatwe.
Czy Drew i Jenny odnajdą zgubioną namiętność, a ich kłopoty skończą się równie słodko jak wówczas, gdy polany przez Jenny miodem Drew przykleił się do drzewa? Tego dowiesz się z trzeciej i ostatniej książki z serii Pokusy i Łakocie.
Jeszcze raz powróć do świata Pokus i łakoci. Czeka tam na Ciebie grono zwariowanych przyjaciół, którzy potrafią rozbawić największych ponuraków, a wokół wciąż roztacza się zapach czekolady!
Tara Sivec — amerykańska pisarka, żona, matka. Mieszka w Ohio z mężem i dwójką dzieci. Po kilkunastu latach pracy jako broker chwyciła za pióro z postanowieniem napisania pierwszej powieści. Jest autorką kilku światowych bestsellerów, między innymi serii „Chocolate lovers”, której trzeci tom właśnie trzymasz w ręku.
Spis treści
Podziękowania (7)
1. Popsułaś mi interes! (9)
2. Nie daję zgody, Ghost Rider (19)
3. Upławy rozkoszy (29)
4. Pies z kulawą nogą w dół (41)
5. Miota nią jak szatan! (51)
6. Odwaga w płynie (63)
7. Udawaj, aż się uda (73)
8. Wielki Swami (83)
9. Głębokie gardło (93)
10. Gaz, paralizator i frajerki (103)
11. Kochaj penisa, przytul swe łono (115)
12. Magazynek potencjalnych dzidziusiów (125)
13. Ten Why Duck (135)
14. Na miejsca, gotowi... (143)
15. Księciunio (155)
16. Cipka! (163)
17. Jackson (173)
18. Czysta klasyka (183)
19. Depilacja do DUPPY (193)
20. Strzel gola do kosza (205)
21. Kupal (217)
22. Truskawkowy lodzik (225)
23. Apokalipsa zombie (235)
24. Kocham małża twojej mamy (245)
25. Na glebę i pompować! (255)
26. Turniej par (263)
27. Irlandzki samochód-pułapka (273)
28. Duch podglądacz (283)
29. Skittlesy w kosmosie (293)
Epilog (305)
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-246-9890-5 |
Rozmiar pliku: | 3,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wreszcie nadszedł weekend. Choć miniony tydzień w pracy był wyjątkowo wyczerpujący, że nie wspomnę o nocnym wstawaniu do Billy’ego i ośmiokrotnym w ciągu trzech dni szorowaniu Veroniki, żeby zmyć jej z twarzy permanentny marker, to cieszę się na samą myśl o pójściu na imprezę charytatywną do Liz. Owszem, jestem też trochę podenerwowana. Nigdy nie byłam zbyt wstydliwa w kwestiach erotycznych. Ale od narodzin Billy’ego odnoszę wrażenie, że nie jestem szczególnie atrakcyjna. Najprawdopodobniej to przez to, że śpię najwyżej trzy godziny dziennie. Mimo wszystko coś mi mówi, że dzisiejszy wieczór będzie dla mnie i dla Drew przełomowy. Terapia małżeńska okazała się klapą; sąsiedzki wieczór też niewiele zmienił w naszym życiu, więc może to nam pomoże? Może coś zaiskrzy, znów poczuję się sexy i wrócą mi łóżkowe ciągoty? Trochę mi żal Drew. Kiedyś kochaliśmy się codziennie. Ba, czasem dwa albo trzy razy. Widzę, że jest sfrustrowany. Ja zresztą też. I naprawdę potrzebuję seksu. Tęsknię za nim. Tęsknię za seksem z Drew. Zrobię wszystko, żeby ten wieczór był udany, choć tak naprawdę na myśl o łóżku chce mi się przede wszystkim spać.
— Dobrze, co my tu mamy… tradycyjny króliczek z kręcącymi się koralikami i urzekającymi uszkami. Według mojego zestawienia daje stuprocentową szansę na udany finisz w średnim czasie pięć koma trzy dziesiąte minuty — oświadczył Drew, zerkając na kołonotatnik, który trzymał w ręce.
Siedzieliśmy w sypialni, a podłoga była usłana moimi wibratorami. Drew wziął sobie za punkt honoru, żebym wygrała dzisiejsze zawody, i przez cały tydzień drobiazgowo analizował działanie wibratorów, robił wykresy i przeprowadzał testy.
— Następne jest zwykłe, gładkie, srebrne dildo. Proste, wręcz banalne, ale może się okazać, że przeleci wszystkich. Że tak powiem. Nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, żeby użyć srebrnego pocisku, bo jest bardzo mały. Ale w akcji pokazuje, na co go stać, o czym świadczy odnotowana przeze mnie stuprocentowa skuteczność finiszu w czasie dwóch koma siedmiu dziesiątych minuty. Moim zdaniem powinniśmy go zaliczyć do grona faworytów.
Podniosłam srebrne dildo i odłożyłam je z dala od reszty.
— Denerwuję się tymi zawodami. Myślisz, że mam jakieś szanse?
Drew zamknął kołonotatnik i przykucnął na podłodze obok miejsca, w którym siedziałam. — Kotku, masz to jak w banku. Wygrasz na luzie, z zamkniętymi oczami i palcem w… No wiesz. Po prostu musisz w siebie uwierzyć.
Pokiwałam głową i gestem zachęciłam do zrelacjonowania kolejnych statystyk.
Pół godziny później zawęziliśmy pulę faworytów do dwóch, co było niemałym wyczynem, zważywszy, że mam trzydzieści siedem wibratorów. Zdążyliśmy spakować kolorowe zabawki do walizeczki rozkoszy i wsunąć ją z powrotem pod łóżko, gdy usłyszeliśmy stuk otwieranych i zamykanych drzwi.
— I jak tam, wojacy, gotowi do akcji? — spytał Andrew senior od progu naszej sypialni.
Znów zaoferował swoją pomoc przy opiece nad dzieckiem. W tej sytuacji nie potrafiłam się na niego dłużej gniewać, zwłaszcza że jego ofiarność mogła się nam jeszcze nieraz przydać.
— Tak jest, sir! Zwarci i gotowi — oświadczył Drew, pomagając mi wstać z podłogi. W drugiej ręce trzymał niewielki, aksamitny pokrowiec ze srebrnym dildo w środku.
— Broń wyczyszczona i załadowana świeżymi bateriami? Czysta, sprawna broń to broń zadowolona — poinstruował nas teść.
— Komory przedmuchane, baterie wymienione, a ten oto żołnierz jest w pełnej gotowości bojowej — potwierdził Drew, po czym objął mnie i przytulił.
— Bądź czujna, miej oczy dookoła głowy i na litość boską nie bądź pipą! Wojowniczka i jej oręż to najgroźniejsza rzecz na tym świecie. Szanuj swoją broń, a ona będzie szanować ciebie, czy to jasne?
Pokiwałam głową. — Tak — mruknęłam.
— TAK CO?!
— TAK JEST, SIR! — huknęłam na całe gardło i zasalutowałam posłusznie.
— Spocznij, odmaszerować.
O dziwo jego żołnierska tyrada zmotywowała mnie i rozbawiła. Tak, wezmę udział w tych zawodach i wygram je. Pokażę tym dupkom, jak to się robi. Nie na darmo przez całe dorosłe życie byłam żądna przygód i cielesnych zbliżeń. Podium należy do mnie!
Drew założył motywującą koszulkę, którą kupiłam dla niego specjalnie na tę okazję. Był na niej rysunek przedstawiający wibrator i podpis: „Moja żona ma najlepsze dojścia!”.
Zostawiliśmy ojca Drew z śpiącym Billym i Veronicą na cukrowym haju — Drew dał jej na śniadanie słodkie tosty. Zaskoczyło mnie mrowie samochodów zaparkowanych w centrum, w okolicy sklepów Claire i Liz. Wreszcie znaleźliśmy wolne miejsce i weszliśmy do sklepu Liz, w którym tłoczno było od ludzi oglądających ofertę wibratorów.
— Spójrz tylko na te wszystkie lebiegi próbujące wybrać wibrator na ostatnią chwilę — szepnął Drew, gdy przeciskaliśmy się przez tłum do tylnych drzwi prowadzących na placyk, na którym miały się odbyć zawody. — Z moich analiz wynika, że wygraną mamy w kieszeni. Do takich zawodów nie da się przystąpić z zabawką, której się dobrze nie zna. Czy ci ludzie nie są tego świadomi? Naprawdę wydaje się im, że można wywalczyć zwycięstwo gadżetem, którego się nigdy wcześniej nie używało? Przecież człowiek i maszyna muszą stanowić jedność! Moim zdaniem to kompletni amatorzy.
Słowa Drew coraz mocniej działały na moją wyobraźnię. Ma rację. Ja dogłębnie znam swój srebrny pocisk. I to od dawna. To była moja pierwsza erotyczna zabawka, którą sprawiłam sobie, gdy miałam osiemnaście lat. Wiele ze sobą przeszliśmy. Ta mała maszynka w mojej kieszeni była ze mną na dobre i na złe. I dziś także mnie nie zawiedzie.
— Cześć, młodzieży! — przywitała nas Liz i w podskokach podbiegła do stoiska z jedzeniem, obok którego staliśmy. W ręku trzymała notatnik z klipsem i wpiętymi kartkami papieru. — Jenny, jesteś rozpisana w pierwszej rundzie eliminacji. Twoja tura odbędzie się w namiocie obok dystrybutora z piwem.
Zerknęłam we wskazanym kierunku i skrzywiłam się.
— Ale ten namiot jest otwarty na przestrzał. Spodziewałam się odrobiny prywatności — powiedziałam, zerkając nerwowo w stronę Drew.
— Nie szkodzi, damy sobie radę — zapewnił mnie Drew.
— A po co prywatności? To tylko wyścig. I wszyscy wiedzą, co dzieje się w namiocie. Przecież nie przyszłoby tu tylu ludzi, gdyby mieli jakieś zastrzeżenia — uspokoiła mnie Liz.
W sumie racja. Przecież wszyscy dostali zaproszenia z opisem dzisiejszej imprezy, nie powinni się więc niczemu dziwić. Wcześniej po prostu nie przyszło mi do głowy, że będę na widoku. Ale skoro zależy mi na rozbudzeniu iskry, to cel uświęca środki.
Liz życzyła nam powodzenia, a potem pobiegła przywitać się z innymi gośćmi i poinformować ich, w którym namiocie będą się ścigać. Podeszliśmy wraz z Drew do stoiska z piwem ulokowanego nieopodal mojego namiotu. Drew stanął w kolejce i zamówił nam po piwie.
— Chlapnij sobie. Mam wrażenie, że ci się przyda — doradził, podsuwając mi wypełniony po brzegi plastikowy kubek.
Wypiłam niemal duszkiem i oddałam mu puste naczynie. Odłożył je i zaczął masować mi ramiona.
— Zrobiłem małe zwiady wśród rywali w naszym namiocie. Jest kilkoro starszych od nas ludzi, którzy wyglądają na przestraszonych. Zobacz choćby tamtą niunię w fioletowej kiecce. Zgrywa twardą, ale zauważyłaś, jak podryguje stopą? Denerwuje się jak diabli. A ty jesteś niewzruszona jak skała. I właśnie tak się wygrywa. Zero stresu, kotku. Może się trochę porozciągasz? — podsunął Drew.
Posłuchałam jego rady i gdy masował mi ramiona, zaczęłam robić skłony głową na boki i rozluźniać dłonie. Potem schwyciłam lewą dłonią łokieć prawej ręki i rozciągnęłam mięśnie; to samo zrobiłam w drugą stronę. Liz ogłosiła przez mikrofon, że do pierwszej tury eliminacji zostało tylko dziesięć minut. Drew obrócił mnie przodem do siebie i ujął moją twarz w dłonie.
— Powtarzaj za mną. Jestem zwyciężczynią.
— Jestem zwyciężczynią — powtórzyłam.
— Jestem lepsza niż ci wszyscy ludzie — oświadczył.
— Jestem lepsza niż ci wszyscy ludzie.
— Jeśli wygram, po powrocie do domu zerżnę swojego męża tak, że mózg staje.
Patrzyłam na niego dłuższą chwilę, a brew mimowolnie powędrowała mi do góry.
— POWTÓRZ!
Westchnęłam i przewróciłam oczami. — Jeśli wygram, po powrocie do domu zerżnę swojego męża tak, że mózg staje.
Drew pociągnął nosem. — Chyba będę płakał.
— Co jest, leszcze? — spytał Jim, podchodząc do nas z Carterem i Claire.
— Udzielam Jenny ostatnich wskazówek przed zawodami — poinformował go Drew.
— Są zbyteczne — wtrącił Carter. — Claire i tak skopie wszystkim tyłki.
Drew roześmiał się i pokręcił głową. — Jaja sobie robisz? Jestem stuprocentowo przekonany, że wiktoria przypadnie w udziale Jenny.
— Wiktoria? Kim jest Wiktoria? To jakaś czempionka wibratorów? Czy po prostu całe zawody są urządzane pod jej imieniem?
Claire poklepała mnie po ramieniu i tylko się uśmiechnęła. Założę się, że już od dawna wie o Wiktorii. Tylko ja zawsze dowiaduję się o wszystkim ostatnia.
— Jaką zabawkę wybrała? — spytał Carter Drew.
— Srebrny pocisk, jakżeby inaczej!
Carter roześmiał się tylko i pokręcił głową. — Poważnie? Przecież to jest pradziadek wszystkich wibratorów. Jesteś przekonany, że po chwili nie oklapnie i nie utnie sobie drzemki? Przecież Jenny nie ma szans wygrać z tym czymś.
Drew skrzyżował ręce na piersiach i spojrzał na Cartera z groźnym błyskiem w oku. — Naprawdę? To może mi powiesz, jakiż to wspaniały wibrator wybrała Claire?
Carter uśmiechnął się triumfalnie, stanął za Claire i objął ją od tyłu, opierając podbródek na czubku jej głowy. — Nowiutki, jeszcze pachnący świeżością Butterfly FX 2000.
Teraz dla odmiany Drew zaniósł się śmiechem tak, że aż odchylił głowę. — Motylek? Chyba nie mówisz tego serio! Przecież to dziecięca zabawka. Czytałeś opinie na temat tego ustrojstwa? Przeprowadziłeś testy na opór powietrza? Albo zanurzeniowe? Szkoda prądu na zabawy, mój drogi. Takie rzeczy powinniście zostawić zawodowcom.
— A może porobimy jakieś nieduże zakłady? — spytał Jim, wyciągając z tylnej kieszeni portfel. — Stawiam dziesięć dolców na Jenny.
— Ejże! — Claire zmierzyła go piorunującym spojrzeniem.
— Wybacz — powiedział Jim przepraszająco — ale Jenny jest ekspertką w tych sprawach. Ty siedzisz w tym od niedawna. A za nią przemawiają lata doświadczeń.
Wszyscy mężczyźni porobili zakłady u Jima, jako że jego żona nie brała udziału w zawodach. Tymczasem Liz przez mikrofon zachęciła wszystkich do zajęcia miejsca w odpowiednich namiotach, bo wyścig miał się zacząć już wkrótce. W pierwszej turze eliminacji byłyśmy z Claire w jednym namiocie, co trochę ukoiło mi nerwy. Choć Drew też będzie nieopodal, to jednak miło było mieć przyjaciółkę na wyciągnięcie ręki.
Wszyscy poszliśmy do namiotu i przywitaliśmy się z resztą zawodników: oprócz nas było jeszcze sześć kobiet i dwóch mężczyzn. Pojęcia nie mam, dlaczego pozwolono mężczyznom brać udział w zawodach. Bo niby JAK? Wydawało mi się to nie fair, bo przecież łatwiej im finiszować, i to bez wibratora… ale trudno. To nie ja ustalałam reguły. Jestem przekonana, że Liz wiedziała, co robi.
Sędzia z naszego namiotu powiedział, że wszyscy mamy zacząć jednocześnie. Wolałabym raczej występy indywidualne, bo wtedy nikt by się na mnie nie patrzył. Sędzia nie udzielił jednak żadnych dodatkowych wyjaśnień, patrzyłam więc na stojący przed nami stół z pewnym niepokojem.
— Myślisz, że powinnam na tym usiąść? — spytałam cicho Drew.
Drew rozejrzał się dookoła, ale nikt nawet nie ruszył się w stronę stołu. Wszyscy tylko wyjęli swoje wibratory i przełączali je na różne prędkości.
— Pojęcia nie mam, do czego ma służyć ten stół. Przecież naraz się na nim nie zmieścicie. Może to rodzaj podparcia? Wiesz, żeby w razie potrzeby mieć się czego złapać. Lepsze byłyby materace albo coś w tym guście, ale jak się nie ma, co się lubi…
Wzruszyłam ramionami i wyjęłam z kieszeni aksamitny futerał, a z niego srebrny pocisk i też zaczęłam bawić się przełącznikiem szybkości.
— Wiem, że lubisz zaczynać powoli i stopniowo nabierać tempa, ale to nie pora na cackanie się. Wrzuć najwyższy bieg i pokaż tym sukinkotom, gdzie ich miejsce! — powiedział podekscytowany Drew.
— Zawodnicy, na miejsca…! — obwieścił sędzia podniesionym głosem.
Wszyscy zaczęli klaskać, gwizdać i pohukiwać. Mocno ujęłam dildo i upewniłam się, że jest ustawione na maksymalne wibracje. Zerknęłam przez ramię na Claire, ale ona położyła swojego motylka na stole. Zresztą wszyscy pozostali postąpili tak samo.
_Czy ja też powinnam położyć swój pocisk na stole? Czy to jakaś pozycja wyjściowa?_
Postanowiłam zrobić to co wszyscy i ułożyłam srebrną torpedę między różowym królikiem a żółtym delfinem.
— Gotowi…! — krzyknął sędzia.
Zawodnicy pochylili się nad stołem wpatrzeni w swoje zabawki. Drew wraz z chłopakami odeszli na kilka kroków, żeby dać nam trochę miejsca. Chciałam go poprosić, żeby wrócił, bo zawsze byłoby mi łatwiej, gdyby jednocześnie mnie dotykał, ale cóż — jak sam powiedział, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
— START! — huknął sędzia i uniósł niewielki klakson, którym dał jeden, głośny sygnał do rozpoczęcia zawodów.
Szybko porwałam pocisk ze stołu, zamknęłam oczy i wcisnęłam go za pasek. Podpowiedź Drew, żebym ubrała się w legginsy i nie założyła bielizny, była przebłyskiem geniuszu. Miałam łatwy dostęp do wszystkich zakamarków, a zarazem nie musiałam się publicznie obnażać.
Zewsząd docierały do mnie krzyki i doping: „Szyb-ciej, szyb-ciej, da-jesz!”, ale zignorowałam je, nacisnęłam włącznik wibratora i skoncentrowałam się na sobie.
Gdy tylko koniuszek pocisku dotknął mojej łechtaczki, wiedziałam, że to nie potrwa długo. Naprawdę tęskniłam za seksem. A brak czasu i siły na masturbację tylko tę tęsknotę pogłębiał.
Z tłumu dobiegły mnie stłumione chrząknięcia, wydawało mi się nawet, że ktoś powiedział „o rany…!”, ale nie zamierzałam się przejmować problemami innych zawodników.
Zataczałam kręgi obłym końcem pocisku i już czułam w udach pierwsze dreszcze przyjemności. Zacisnęłam powieki jeszcze mocniej i wróciłam myślami do dnia, gdy uprawialiśmy z Drew seks w naszej piwnicy, na stercie jego starych pluszowych zabawek z dzieciństwa. Niewiarygodne, do czego może służyć pies Pluto…
Nie potrafiłam powstrzymać jęków i upojnych westchnień, gdy mocno docisnęłam obły kształt do łechtaczki i pozwoliłam, by jego wibracje doprowadziły mnie na szczyt. Znów przypomniałam sobie seks w piwnicy, a zwłaszcza szczekanie Drew — i to wystarczyło, by przelać czarę rozkoszy. Krzyknęłam w ekstazie i wolną ręką gwałtownie złapałam za krawędź stołu, żeby nie stracić równowagi pod wpływem obezwładniających fal orgazmu. Gdy dreszcze ustały i wróciłam na ziemię, szybko wyciągnęłam dildo z legginsów i z rozmachem położyłam je na stole, unosząc obie ręce w triumfalnym geście.
Byłam tak skoncentrowana na swoim orgazmie i przelotnych wspomnieniach piwnicznego seksu, że nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, że w namiocie zrobiło się wyraźnie ciszej. Otworzyłam oczy i zorientowałam się, że wszyscy wpatrują się we mnie w milczeniu zakłócanym jedynie terkotaniem podskakujących na stole wibratorów.
— Ko… kotku. Wiesz, wydaje mi się, że chyba trochę mylnie zinterpretowaliśmy ideę zawodów w dochodzeniu na czas — powiedział Drew, stając za moimi plecami.
_O Boże. Czy to znaczy, że tylko ja się masturbowałam? Więc o co tu do diabła chodziło?!_
_— _Nie jestem pewien, jak mam wyłonić zwycięzcę tego wyścigu — stwierdził wyraźnie skonfundowany sędzia stojący po przeciwnej stronie stołu.
— Dlaczego mnie nie powstrzymałeś? — szepnęłam wściekle do Drew.
— Wszystko potoczyło się tak szybko… I jeśli mam być szczery, to było rajcujące jak cholera! — wyznał Drew.
— Moim zdaniem bezdyskusyjnie zgarniam całą pulę — orzekł Jim, nie zważając na Cartera i Claire, którzy zaśmiewali się do rozpuku. — Panie sędzio, według mnie już za samą kreatywność zwycięstwo w tych eliminacjach należy się Jenny.
Cały namiot dosłownie eksplodował wiwatami. Okrzyki i aplauz były tak głośne, że ludzie z innych namiotów przyszli zobaczyć, co się dzieje. Tymczasem ja zamarłam z przerażenia; nie byłam w stanie nawet drgnąć. Mogłam tylko bezwolnie patrzeć na podskakujące wibratory, aż wreszcie Butterfly FX 2000 wysunął się na prowadzenie i spadł po przeciwnej stronie stołu, na krawędzi której — dopiero teraz to zauważyłam! — była namalowana szachownica symbolizująca linię mety.
— Cholera! — krzyknęła Claire — Wygrałabym bezapelacyjnie!
— Kotku, a wracając do rozmowy motywacyjnej przed zawodami…
Przerwałam Drew, zanim zdołał wypowiedzieć choćby jeszcze jedno słowo. — Zapomnij! Nawet o tym nie myśl. Nie zerżnę swojego męża, aż mózg staje!