Pola i Lili. Ucieczka. Tom 1 - ebook
Pola uwielbia opiekować się końmi w stajni „Czerwony Gaj”, dlatego tydzień, który musi spędzić z dala od nich, jest dla niej trudny do zniesienia. Pewnego dnia wszystko się zmienia, gdy dziewczynka spotyka piękną klacz rzadkiej maści palomino. Od samego początku czuje, że łączy ją ze zwierzęciem niezwykła więź. A gdy dowiaduje się, że Lili jest źle traktowana przez właścicielkę, postanawia jej pomóc.
Tylko co zrobić, żeby uratować Lili? Pola wie jedynie tyle, że za wszelką cenę musi zabrać klacz do domu...
| Kategoria: | Dla dzieci |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8387-980-2 |
| Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Wio, Lili. Naprzód! Ruszaj! – Stalowo-niebieskie oczy dziewczyny siedzącej w siodle patrzyły gniewnie spod jeździeckiego kasku.
Po chwili znów zwróciła wzrok na telefon, ale przedtem zdążyła jeszcze solidnie kopnąć w boki drobną klacz o złocistym umaszczeniu palomino.
Chrapy zwierzęcia się rozchyliły i klacz parsknęła głośno, ale nadal nie chciała ruszyć z miejsca. Czujnie zerkała na rosnące przed nią krzaki, a jej uszy poruszały się nerwowo w tył i przód.
– Dosyć tego! – wrzasnęła nagle dziewczyna. – Masz się mnie słuchać! – Ze świstem uderzyła batem jeździeckim w zad klaczy.
Rozległ się głośny trzask.
Klacz gwałtownie się obróciła i zarżała z bólu, a jej głos zdawał się odbijać echem po okolicy. Dokładnie w tej chwili z krzaków przed nimi wyleciał bażant, trzepocząc skrzydłami i skrzecząc. Przerażony koń stracił równowagę na twardym asfalcie pokrytym warstewką lodu, kopyta zaczęły mu się ślizgać na wszystkie strony, aż posypały się iskry.
– Mówię: ruszaj! – krzyknęła dziewczyna.
Znów mocno uderzyła klacz, wprawiając ją w jeszcze większe przerażenie. Zwierzę w ślepej panice stanęło dęba, potrząsając głową i błyskając białkami oczu.
Wyrzucona z siodła dziewczyna spadła prosto na jezdnię i przetoczyła się o metr, unikając kopyt. Klaczy nie udało się utrzymać równowagi na śliskiej nawierzchni i upadła na bok.
– Ewa… Ewo… wszystko w porządku? – Z telefonu leżącego przy drodze rozległ się chrapliwy głos.
Dziewczyna leżała obolała i oszołomiona, próbując złapać oddech, podczas gdy klacz z trudem wstała na nogi. Siodło zsunęło się na bok, a wodze były zerwane.
Pragnąc jak najszybciej uciec od dziewczyny, klacz obróciła się gwałtownie i pogalopowała w dzikim pędzie w dół pustej drogi. Skręciła na ścieżkę prowadzącą ku wrzosowisku, które rozciągało się daleko przed nią. Nic nie stało jej na drodze, więc pędziła przed siebie, jakby od tego zależało jej życie.
Gdy przebiegła prawie pięć kilometrów, w końcu zwolniła. Parsknęła w czystym, mroźnym powietrzu, a jej oddech zamienił się w srebrzyste pióropusze pary. Wreszcie była bezpieczna.