Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Polaków seks powszedni - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
18 czerwca 2025
E-book: EPUB, MOBI
39,99 zł
Audiobook
42,99 zł
39,99
3999 pkt
punktów Virtualo

Polaków seks powszedni - ebook

Najśmielsza opowieść o seksie, jaką kiedykolwiek przeczytacie.

26 bohaterów, 52 historie.

Odważne rozmowy o tym, co naprawdę współcześni Polacy robią w łóżku i poza nim.

W każdym rozdziale cztery opowieści – dwie kobiece i dwie męskie. Bardzo różni bohaterowie. Wychowani w odmiennych warunkach i środowiskach, mający całkiem inne potrzeby i dokonujący niełatwych wyborów życiowych. Dzielą ich pokolenia, życie stawia przed nimi trudne wyzwania. Łączy ich jednak to, że zdecydowali się podzielić swoimi doświadczeniami, emocjami i problemami.

Wydanie uzupełnione o nowe relacje, odsłaniające niezwykle mroczne, a nierzadko i perwersyjne zakamarki seksualności Polaków. Pod koniec rozdziałów wszystkie historie omawia psychoterapeutka i seksuolożka Sylwia Bartczak.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8343-602-9
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

– A jak tam, dziecko, u cie­bie z sek­sem? Wszystko dobrze? – Byłam świeżo upie­czoną mężatką, kiedy Micha­lina Wisłocka zadała mi to pyta­nie. Widy­wa­ły­śmy się wtedy codzien­nie. Prze­pro­wa­dza­łam ze słynną autorką _Sztuki kocha­nia_ długi wywiad o jej życiu – ostatni, jakiego udzie­liła. Od kilku dni zada­wa­łam pyta­nia, a tu nagle zosta­łam wezwana do odpo­wie­dzi. Byłam tym onie­śmie­lona, a prze­cież wyda­wało mi się, że jako młoda, nowo­cze­sna kobieta nie będę miała żad­nych kło­po­tów, by roz­ma­wiać o sek­sie. Nie było jed­nak łatwo. Bo kil­ka­na­ście lat temu był on na­dal tema­tem tabu. Choć i tak moje poko­le­nie dora­stało już w cza­sach, kiedy istot­nym ele­men­tem uświa­da­mia­ją­cym nas była prasa mło­dzie­żowa, zwłasz­cza jedna z gazet, w któ­rej stałą rubryką był „Mój pierw­szy raz”. Nie mie­li­śmy więc tak naj­go­rzej.

Tamto nie­zwy­kłe spo­tka­nie, za które jestem wdzięczna losowi i które uwa­żam za jedno z naj­cie­kaw­szych dzien­ni­kar­skich doświad­czeń, miało duży wpływ na moje podej­ście do tematu seksu. Na pewno nauczy­łam się śmiało roz­ma­wiać o tej sfe­rze życia i zda­łam sobie sprawę z tego, że jest to jeden z naj­bar­dziej natu­ral­nych tema­tów, jakie możemy mię­dzy sobą podej­mo­wać – oczy­wi­ście w zaufa­nym gro­nie.

Pisząc tę książkę, zało­ży­łam, że zostaną w niej przed­sta­wione wyłącz­nie praw­dziwe histo­rie praw­dzi­wych boha­te­rów, któ­rzy oso­bi­ście opo­wie­dzą mi o swo­ich doświad­cze­niach. Ponie­waż fan­ta­zje to nie jest realne życie, a mnie cho­dziło wyłącz­nie o auten­tyzm i poka­za­nie tego, co tak naprawdę współ­cze­śni Polacy robią w łóżku i poza nim. Rezul­taty prze­szły moje naj­śmiel­sze ocze­ki­wa­nia, bo czy­ta­jąc tę książkę, sami się prze­ko­na­cie, że życie pisze naj­lep­sze, naj­bar­dziej poru­sza­jące i wywo­łu­jące dresz­cze histo­rie, a dia­beł tkwi w szcze­gó­łach, rów­nież w sło­wach czy prze­kleń­stwach, któ­rych uży­wają boha­te­ro­wie. Tych wszyst­kich jeden umysł – nawet naj­bar­dziej kre­atywny – nie byłby w sta­nie wymy­ślić.

Nie zawsze były to spo­tka­nia w cztery oczy. Żeby osią­gnąć ten poziom otwar­to­ści, który sobie zało­ży­łam, cza­sami konieczne było posłu­że­nie się komu­ni­ka­to­rami. Pewne słowa jed­nak łatwiej napi­sać, ponie­waż przez gar­dło mogłyby nie­któ­rym tak gładko nie przejść. Poza tym osoby, z któ­rymi roz­ma­wia­łam, pocho­dzą z róż­nych miej­sco­wo­ści, a inter­net pozwo­lił skró­cić dzie­lący nas dystans do zera.

W każ­dym roz­dziale znaj­dzie­cie cztery opo­wie­ści – dwie kobiece i dwie męskie. Zbiór tych doświad­czeń, emo­cji, dyle­ma­tów i wnio­sków ubra­nych w fabu­la­ry­zo­waną formę został następ­nie omó­wiony przeze mnie z psy­cho­lo­giem. Syl­wia Bart­czak, któ­rej ser­decz­nie dzię­kuję za tę owocną współ­pracę, pomoże Wam upo­rząd­ko­wać burzę myśli, którą z pew­no­ścią będzie­cie mieć po prze­czy­ta­niu tych intym­nych wyznań. Z każ­dym z dwu­dzie­stu sze­ściu boha­te­rów spo­tka­cie się w tej książce dwa razy. A są oni bar­dzo różni. Wycho­wy­wali się i dora­stali w róż­nych warun­kach, mają różne życiowe prio­ry­tety, są z róż­nych poko­leń, a życie sta­wiało przed nimi bar­dzo różne wyzwa­nia. Więk­szość z nich wystę­puje tu pod zmie­nio­nymi imio­nami. Cza­sami też wspól­nie zde­cy­do­wa­li­śmy zmie­nić szcze­góły, które dla przed­sta­wio­nych histo­rii nie mają żad­nego zna­cze­nia, a mogłyby uła­twić ziden­ty­fi­ko­wa­nie tych osób. Te dwa zabiegi pozwo­liły boha­te­rom na cał­ko­wite otwo­rze­nie się.

Od pierw­szych recen­zen­tów, któ­rzy czy­tali moją książkę jesz­cze przed jej publi­ka­cją, usły­sza­łam, że jest to naj­śmiel­sza opo­wieść o sek­sie, z jaką kie­dy­kol­wiek się spo­tkali. Mam więc nadzieję, że ta podróż po intym­no­ściach jej boha­te­rów będzie dla Was wspa­niałą przy­godą, a być może pozwoli nie­któ­rym rów­nież popra­wić jakość życia sek­su­al­nego.

Dru­gie wyda­nie książki _Pola­ków seks powsze­dni_, które oddaję wła­śnie w Wasze ręce, uzu­peł­ni­łam o dwa nowe roz­działy. Do świata swo­jej sek­su­al­no­ści zapra­sza nas czwórka zupeł­nie nowych, nie­zwy­kle szcze­rych boha­te­rów.ROZDZIAŁ 1. CO TO JEST SEKS?

Roz­dział 1

CO TO JEST SEKS?

Adam (17 lat, sin­giel)

Jestem szczu­pły, mam 184 cen­ty­me­try wzro­stu, brą­zowe włosy i brą­zowe oczy. Na co dzień opa­no­wany i spo­kojny, ale od czasu do czasu lubiący zro­bić sobie odstęp­stwo od reguły i zasza­leć. Podo­bam się dziew­czy­nom, wiem o tym. Czę­sto mi to oka­zują i w sumie mógł­bym w nich prze­bie­rać, ale mnie inte­re­suje tylko jedna osoba. Ma na imię… Michał. Co mogę o nim powie­dzieć? Jest wysoki i dobrze zbu­do­wany. Ma krót­kie brą­zowe włosy i nie­bie­skie oczy. Jest bar­dzo miły, pomocny, zabawny i skromny. Czy wie, że mi się podoba? Nie. Ale zbie­ram się na odwagę, żeby mu o tym powie­dzieć. Czy jest homo­sek­su­alny? Nie mam pew­no­ści. To będzie jedna z tych roz­mów, kiedy boimy się reak­cji osoby, z którą roz­ma­wiamy, boimy się odrzu­ce­nia. Podob­nie było, kiedy posta­no­wi­łem powie­dzieć mojej mamie, że jestem gejem.

– Kurwa! Patrz­cie, jakie ona ma cycki! – Sie­dzie­li­śmy z kole­gami przed szkołą, kiedy przed nami prze­pa­ra­do­wała kole­żanka ze star­szej klasy. Miała na sobie krótką spód­niczkę i bluzkę z dużym dekol­tem. Pod nią sta­nik, który mocno eks­po­no­wał jej biust. Na pewno nie ubrała się tak przy­pad­kowo. Chciała zwra­cać na sie­bie uwagę. Spoj­rzała na nas z wyż­szo­ścią, uda­jąc zobo­jęt­nie­nie, a moi kum­ple zaczęli się śmiać i pogwiz­dy­wać. Ja też się uśmiech­ną­łem. Nie mogłem pozo­sta­wić tego bez żad­nej reak­cji, bo jesz­cze by się domy­ślili…

Mia­łem 13 lat i wie­dzia­łem to już na pewno – jestem gejem. Ni­gdy nie czu­łem nic spe­cjal­nego do dziew­czyn. Za to zawsze pocią­gało mnie coś w chło­pa­kach.

Temat seksu poja­wił się w moim śro­do­wi­sku bar­dzo wcze­śnie. W szkole wciąż wszy­scy mówili o por­no­gra­fii i poka­zy­wali sobie różne fil­miki. Komen­to­wali je. Ja jestem dość wraż­li­wym czło­wie­kiem i mogę z prze­ko­na­niem powie­dzieć, że nie było w tym żad­nego roman­ty­zmu, aury tajem­ni­czo­ści, które mnie się oso­bi­ście marzą. W tematy seksu wcho­dzi się obec­nie poprzez twarde porno. To ono nie­stety wyty­cza stan­dardy.

– Twoi sta­rzy są w pracy? – zapy­tał Pio­trek z bły­skiem w oku, kiedy wra­ca­li­śmy ze szkoły do domu.

– Tak. Raczej późno wrócą – odpo­wie­dzia­łem.

– Chcesz, to mogę ci coś faj­nego poka­zać.

Weszli­śmy do pustego domu, wzią­łem coś z kuchni do picia i zamknę­li­śmy się w moim pokoju. Byłem cie­kaw, o co Piotr­kowi cho­dzi. Jakaś nowa gra?

– Ty, patrz, jaka akcja! – Trzy­mał w ręku smart­fona z odpa­loną stroną porno. – Patrz, jak ona mu obciąga. Mistrzyni!

Na ekra­nie jakaś blond laska robiła z zapa­mię­ta­niem kole­siowi loda – mru­cząc i co pewien czas spo­glą­da­jąc wprost do kamery, którą on ze swo­jej per­spek­tywy to krę­cił. Widzia­łem, jak Pio­trek coraz bar­dziej się tym pod­nieca. Wła­ści­wie nie zwra­cał na mnie więk­szej uwagi. Aż w pew­nym momen­cie roz­piął roz­po­rek, wyjął nabrzmia­łego penisa i zaczął się przy mnie mocno mastur­bo­wać. Sytu­acja tro­chę dziwna, ale stwier­dzi­łem, że powi­nie­nem teraz zacząć robić to samo. Co prawda, film, który Pio­trek mi poka­zał, zupeł­nie mnie nie krę­cił, ale uru­cho­mi­łem wyobraź­nię. Poza tym widok robią­cego sobie dobrze obok mnie faceta był nie­złym sty­mu­la­to­rem.

Doszli­śmy pra­wie w tym samym momen­cie, bez słowa powy­cie­ra­li­śmy się i… jakby nic się nie wyda­rzyło, zaczę­li­śmy roz­ma­wiać o spraw­dzia­nie z mate­ma­tyki.

To nie była jed­no­ra­zowa sprawa, bo po tym „pierw­szym razie” Pio­trek wpa­dał do mnie od czasu do czasu na takie sesyjki. Ale mnie coraz bar­dziej głowę zaprzą­tała inna sprawa. Chcia­łem zro­bić przed rodzi­cami coming out. Męczyły, a nawet bar­dzo dener­wo­wały mnie nie­dzielne roz­mowy przy stole o mojej przy­szłej żonie i dzie­ciach. Mia­łem już 14 lat, byłem pewny swo­jej orien­ta­cji, więc uzna­łem, że nie warto dłu­żej zwle­kać.

Do roz­mowy przy­go­to­wy­wa­łem się przez kilka dni. Posta­no­wi­łem, że naj­pierw wyznam to mamie. Jakoś łatwiej było mi sobie wyobra­zić wła­śnie taki sce­na­riusz. Kiedy wró­ciła z pracy, napo­mkną­łem, że mam jej coś waż­nego do powie­dze­nia. W domu pano­wała cisza, więc te słowa zabrzmiały dość mocno. Na tyle mocno, że sam się ich prze­stra­szy­łem i wpa­dłem w panikę.

– Co mi chcesz powie­dzieć? – zapy­tała, a w jej oczach był nie­po­kój.

– Aaa… Nic takiego. Na wycieczkę będziemy jechać… – pró­bo­wa­łem zmie­nić temat, wyco­fać się z tej całej akcji.

– Adam! Nie kręć! Co ty mi chcesz powie­dzieć? Prze­cież widzę, że coś jest nie tak…

Byłem bli­ski pła­czu, zaczą­łem drżeć. Czu­łem, że mama się domy­śla.

– Adam, czy to doty­czy two­jej orien­ta­cji sek­su­al­nej? – zapy­tała wprost.

– Tak – odpo­wie­dzia­łem ponuro. – Mamo, jestem gejem. Spoj­rzała na mnie w mil­cze­niu i tak trwa­li­śmy przez chwilę.

– Domy­śla­łam się… – powie­działa w końcu, a po jej policz­kach popły­nęły łzy. Odwró­ciła się i wyszła z pokoju.

Mia­łem plan, że tacie sam powiem o swo­jej orien­ta­cji, ale chcia­łem to zro­bić tro­chę póź­niej. Bra­ko­wało mi jesz­cze odwagi. Nie zdą­ży­łem jej nabrać, bo gdy tylko wró­cił z pracy, mama opo­wie­działa mu o naszej roz­mo­wie. Widać potrze­bo­wała jego wspar­cia. Widzia­łem, jak ojciec stara się zacho­wać kamienną twarz, ale nie dało się nie zauwa­żyć, że tar­gają nim silne emo­cje. Powie­dział jed­nak, że jestem ich dziec­kiem i co by się nie działo, będą mnie kochać. To były dla mnie bar­dzo ważne słowa, zwłasz­cza że wie­dzia­łem, jaki był dotąd sto­su­nek moich rodzi­ców do homo­sek­su­al­no­ści. Nie byli może homo­fo­bami, ale na pewno nie byli też w pełni tole­ran­cyjni.

Co zmie­niło się od tego czasu? W sumie sporo. Do tej pory wła­ści­wie nie roz­ma­wia­łem z moimi rodzi­cami o sek­sie, można powie­dzieć, że był w naszym domu tema­tem tabu. Teraz oboje są bar­dziej otwarci. Poza tym jestem im wdzięczny za to, że nie pró­bują mnie zmie­nić czy prze­ko­nać, że może jed­nak jestem hetero. Widzę, że zaak­cep­to­wali moją sek­su­al­ność. Prze­stała być ona dla nas draż­li­wym tema­tem, bo nawet potra­fimy sobie na ten temat tro­chę cza­sem pożar­to­wać. Są moimi jedy­nymi powier­ni­kami, bo jeśli cho­dzi o kole­gów, to nie mówi­łem nikomu i przy­naj­mniej na razie uwa­żam, że lepiej, jeśli tak zosta­nie. Nie chciał­bym, żeby zaczęli mnie w szkole wyty­kać pal­cami czy śmiać się ze mnie. A nie mam pew­no­ści, czy wła­śnie tak by nie było. Poza tym mar­twię się o mojego młod­szego brata. Boję się, że przeze mnie ktoś mógłby go zacząć szy­ka­no­wać. Nie chcę, żeby moi bli­scy cier­pieli przez to, jaki jestem.

Zasad­ni­czo jest dobrze. I gdyby tylko dziew­czyny tak za mną nie latały…

Mirella

(52 lata, w związku, dwoje doro­słych adop­to­wa­nych dzieci)

Jestem kobietą! Jaką przy­jem­ność spra­wia mi powie­dze­nie tego. Tak! Jestem kobietą. Wiem o tym od naj­młod­szych lat. Od zawsze uwiel­bia­łam wkła­dać sukienki, stroić się w ubra­nia mamy, pod­kra­dać jej kosme­tyki, malo­wać usta na czer­wono i robić miny do lustra. Rzecz w tym, że uro­dzi­łam się jako chło­piec. Prak­tycz­nie od samego początku czu­łam, że nie pasuję do tego ciała, ale to były zupeł­nie inne czasy i nie było na ten temat żad­nych infor­ma­cji. Czło­wiek pozo­sta­wał więc samotny w nie­wie­dzy na temat swo­jego pro­blemu.

Mia­łam to szczę­ście, że moja mama, będąc ze mną w ciąży, ocze­ki­wała córeczki, więc kiedy już się uro­dzi­łam, ubie­rała mnie czę­sto w sukienki, a jako kraw­cowa miała wyobraź­nię. Mam nawet jedno zdję­cie z tam­tego okresu. Byłam śliczną blon­dy­neczką z dłu­gimi wło­sami ścię­tymi na pazia. W szkole pod­sta­wo­wej przez osiem lat nikt nie mówił do mnie ina­czej niż Bal­bina. I nawet na ulicy ludzie zwra­cali się jak do dziew­czynki. Dziwna to była sytu­acja, wiem dosko­nale i pew­nie gdy­bym była nor­mal­nym chłop­cem, tobym się bun­to­wała. Ale mnie bar­dzo to odpo­wia­dało.

Czy nie mia­łam ni­gdy wąt­pli­wo­ści co do swo­jej płci, co do tego, kim naprawdę jestem? W okre­sie doj­rze­wa­nia i jesz­cze póź­niej mia­łam okres zaprze­cza­nia, zapusz­cza­łam nawet wtedy brodę. Ba! Odby­łam służbę woj­skową, mia­łam też krót­kie epi­zody pobytu w zako­nie i w semi­na­rium duchow­nym. Ale natury nie oszu­kasz. Przez kilka lat pró­bo­wa­łam tera­pii. Pomy­śla­łam, że może prze­goni z mojego życia Mirellę i zostanę jed­nak Mir­kiem. Nie udało się. Tera­peutka powie­działa mi wprost, że w moim wypadku nie ma to sensu, bo wła­ści­wie odczy­tuję swoją płeć. Prze­sta­łam więc wal­czyć. Przy życiu trzyma mnie też wiara i świa­do­mość tego, że Bóg kocha mnie taką, jaka jestem. To prze­cież on mnie taką chciał, więc wymy­śla­jąc mnie, miał swój plan. Być może kie­dyś będzie mi dane Go zro­zu­mieć.

Sprawy seksu poja­wiły się w moim życiu bar­dzo szybko. Oczy­wi­ście wtedy nie wie­dzia­łam, że to się tak nazywa, ale jesz­cze przed pod­sta­wówką odkry­łam przy­jem­ność, jaką daje mastur­ba­cja. Lubi­łam to robić, wkła­da­jąc penisa mię­dzy uda, i go sobie nimi pocie­ra­łam. Poza tym podo­bało mi się to, bo stwier­dzi­łam, że jak go tam trzy­mam, wygląda to, jak­bym miała waginę. A wie­dzia­łam, jak jest u dziew­czy­nek, bo lubi­ły­śmy się obna­żać przed sobą z moją kuzynką. Mastur­bo­wa­łam się nie­mal wszę­dzie – w domu, w szkole, nawet w ławce pod­czas lek­cji! I mia­łam przy tym fan­ta­zję, bo róż­nie to sobie robi­łam. Kiedy były warunki i wie­dzia­łam, że nikt mnie nie przy­ła­pie, bra­łam dużą gumową piłkę, kła­dłam się na niej pod­brzu­szem i ocie­ra­łam o nią.

Nie wie­dzia­łam, o co dokład­nie cho­dzi z tym sek­sem, ale jako dziecko wycho­wane na wsi czę­sto widzia­łam, jak robią to zwie­rzęta. W gospo­dar­stwach nikt prze­cież przed dziećmi nie chowa pokry­wa­nia krowy. Poza tym wszę­dzie po wsi bie­gały psy, więc z wido­kiem kopu­la­cji była oswo­jona od małego.

Któ­re­goś razu obu­dzi­łam się w nocy, bo bar­dzo chciało mi się pić. Zesko­czy­łam z łóżka i w pół­śnie poszłam w stronę kuchni. Naj­pierw usły­sza­łam dziwne dźwięki, po chwili domy­śli­łam się, że to gło­śne odde­chy moich rodzi­ców. Prze­szło mi przez myśl, czy coś się nie stało, bo dziw­nie to brzmiało i wtedy przez szybę w drzwiach zoba­czy­łam ich nagie sple­cione ciała. Mama oparta była poślad­kami o stół, a tata brał ją od przodu. Wtedy po raz pierw­szy zoba­czy­łam, jak robią to ludzie. Cichutko odwró­ci­łam się i wró­ci­łam do łóżka.

W moich cza­sach tak się czło­wiek uświa­da­miał, bo sprawy ero­tyczne były tema­tem tabu. Ni­gdy, prze­nigdy nie roz­ma­wia­łam z rodzi­cami o sek­sie, a kto wie, być może w moim wypadku byłoby mi dużo łatwiej zro­zu­mieć to, co dzieje się ze mną i z moim cia­łem. Pozo­sta­wały więc książki popu­lar­no­nau­kowe i ency­klo­pe­dia.

O tym, że jestem kobietą, moja mama dowie­działa się dopiero kilka mie­sięcy temu. Stwier­dzi­łam, że powin­nam ją uświa­do­mić. Zwle­ka­łam z tą roz­mową przez kil­ka­dzie­siąt lat, ale uwa­żam, że lepiej powie­dzieć późno niż wcale. I dobrze zro­bi­łam, bo jej reak­cja mocno mnie zasko­czyła. Jest star­szą osobą, wycho­waną w zupeł­nie innych cza­sach, a mimo to wyka­zała się zro­zu­mie­niem. Na tym chyba wła­śnie polega mat­czyna miłość, że kocha się nie za coś, ale mimo cze­goś.

Czy trudno żyje się w Pol­sce oso­bie trans­pł­cio­wej? Wydaje mi się, że coraz łatwiej. Od kil­ku­na­stu lat miesz­kam w dużym mie­ście, a od pew­nego czasu mam pracę, w któ­rej spo­ty­kam wielu tęczo­wych ludzi. Wie­dzą o mnie i trak­tują jak dziew­czynę. Zwra­cają się per Mirella, a ostat­nio na Dzień Kobiet dosta­łam, tak jak wszyst­kie moje kole­żanki, kwiaty. Bar­dzo mnie to wzru­szyło.

Co mi się marzy? Żeby móc się ubie­rać jak praw­dziwa kobieta i żeby nikt na to dziw­nie nie patrzył. Choć mój codzienny strój coraz bar­dziej przy­po­mina już ten kobiecy. Kocham kolory, spodnie kupuję już wyłącz­nie dam­skie i ota­czam się takimi bab­skimi dro­biażdż­kami, jak na przy­kład różowe etui do tele­fonu. Nie­dawno pod­czas wyjazdu inte­gra­cyj­nego ze zna­jo­mymi z pracy odwa­ży­łam się wystą­pić na jed­nej z imprez w sukience. Wszy­scy bar­dzo mnie kom­ple­men­to­wali. To był piękny wie­czór i zapa­mię­tam go do końca życia. A co na to mój szef? Tole­ruje to, nie ma nic prze­ciwko, że dla wszyst­kich jestem kobietą, ale sam mówi do mnie per Mirek.

– Jak będziesz miała w dowo­dzie oso­bi­stym napi­sane Mirella, to tak będę cię nazy­wał. Na razie ma być tak jak stoi w doku­men­tach.

Ach… Chcia­ła­bym przejść ope­ra­cję korekty płci. Nie­stety, jest jeden bar­dzo ważny powód, dla któ­rego raczej tego nie zro­bię, ale o tym opo­wiem w mojej dru­giej histo­rii. Poza tym jest też czyn­nik eko­no­miczny. Choć przy­szło mi kie­dyś do głowy, że gdyby ktoś zechciał mi to sfi­nan­so­wać, chęt­nie odpra­co­wa­ła­bym każdą zło­tówkę jako… dziwka w bur­delu. Ha, ha, ha! Wiem, to sza­lone. Ale jestem jaka jestem i się tego nie wsty­dzę.

Bogu­sia

(71 lat, roz­wódka, dwoje dzieci: 40-letni syn i 32-let­nia córka)

Kiedy patrzę na swoje życie, na to co mnie spo­ty­kało, na próby, które musia­łam przejść, i na to jak zosta­łam doświad­czona przez los, myślę, że mogłaby z tego powstać osobna książka.

Wycho­wy­wa­łam się w cza­sach, kiedy tematu seksu się nie poru­szało. Ludzie bar­dzo czę­sto dowia­dy­wali się, o co w tym cho­dzi, dopiero w noc poślubną, a brak infor­ma­cji na ten temat powo­do­wał, że prze­waż­nie były to bar­dzo przy­kre doświad­cze­nia.

Mnie uświa­do­miły ency­klo­pe­dia, kilka ksią­żek, które zna­la­złam w biblio­teczce ojca, i opo­wie­ści zna­jo­mych. Pamię­tam, że mia­łam pięt­na­ście lat, kiedy dwa lata star­sza kole­żanka wyznała mi, że ma „to” już za sobą. Dowie­dzia­łam się od niej, jak to się robi, czyli co i gdzie należy wło­żyć, powie­działa mi też, że pierw­szy raz bar­dzo boli, ale ten drugi już jest dużo przy­jem­niej­szy.

Wie­dza bar­dzo okro­jona, a do tego docho­dził brak świa­do­mo­ści na temat anty­kon­cep­cji. Cho­ciaż chyba więk­szym pro­ble­mem było to, że ta anty­kon­cep­cja w zasa­dzie nie ist­niała, bo metody, które wtedy się sto­so­wało, po pro­stu nie były sku­teczne. Bar­dzo bole­śnie się o tym prze­ko­na­łam i to już u progu mojego sek­su­al­nego życia. Myślę, że warto powie­dzieć o tym gło­śno, jak to kie­dyś wyglą­dało. Ale uprze­dzam, w mojej histo­rii będą dra­styczne szcze­góły. Krótko mówiąc – tylko dla doro­słych, choć ja wtedy doro­sła jesz­cze nie byłam.

Uwa­ża­łam cię za ideał męż­czy­zny. Mądry, zabawny, opie­kuń­czy, męski i bar­dzo przy­stojny. Byłam szczę­śliwa, że wybra­łeś wła­śnie mnie i jestem twoją dziew­czyną. Mia­łam 17 lat i chcia­łam z tobą spę­dzać każdą chwilę. Te, które mie­li­śmy tylko dla sie­bie, robiły się coraz goręt­sze. Nasze ręce pozwa­lały sobie na coraz wię­cej, a poca­łunki były coraz bar­dziej namiętne. Po kilku mie­sią­cach zro­bi­li­śmy „to” po raz pierw­szy. Zbli­żały się waka­cje, które dla nas obojga sta­no­wiły wyjąt­kowy czas. Było nam razem po pro­stu dobrze.

Sto­so­wa­li­śmy oczy­wi­ście kalen­da­rzyk mał­żeń­ski. Skru­pu­lat­nie odli­cza­łam w nim płodne i nie­płodne dni, tak żeby nic nie­spo­dzie­wa­nego nas nie spo­tkało. Ja byłam tuż przed maturą, ty zaczy­na­łeś stu­dia. Mie­li­śmy masę obo­wiąz­ków, ale też pla­nów. Dla­tego to było tak ważne.

Lato minęło dość szybko, przy­szedł wrze­sień. Wró­ci­łam do szkoły. Mie­li­śmy tro­chę mniej czasu na spo­tka­nia. Pew­nego dnia wzię­łam do ręki kalen­da­rzyk, żeby spraw­dzić, kiedy wypada mi mie­siączka. Wyda­wało mi się, że już powin­nam ją mieć. I… rze­czy­wi­ście. Tak naprawdę to powinna się już koń­czyć.

– Filip, spóź­nia mi się okres… – wypo­wia­da­jąc to, mia­łam łzy w oczach.

– Nie mar­twmy się jesz­cze. Prze­cież takie prze­su­nię­cia się zda­rzają. Zaczął się rok szkolny, poja­wiły się stresy, mar­twisz się maturą. Może to przez to.

Nie­stety, dni mijały, a okres nie nad­cho­dził. Byłam w ciąży i wie­dzia­łam, że muszę z tym jak naj­szyb­ciej coś zro­bić. Abso­lut­nie nie dopusz­cza­łam moż­li­wo­ści uro­dze­nia tego dziecka. Znisz­czy­łoby to całe nasze życie. Wie­dzia­łam też, że nie mogę o tym powie­dzieć mamie. Całe szczę­ście twoja pra­co­wała w szpi­talu i była znacz­nie bar­dziej tole­ran­cyjna od moich rodzi­ców. Jej nie bali­śmy się powie­dzieć. Popro­si­li­śmy o pomoc.

– Roz­ma­wia­łam z ordy­na­to­rem gine­ko­lo­gii. Powie­dział, żebyś poszła do jego pry­wat­nego gabi­netu. Zbada cię i posta­nowi, co dalej.

Posze­dłeś ze mną. To było cudowne, bo przez cały czas w tych strasz­nych chwi­lach byłeś ze mną. Oczy­wi­ście do gabi­netu musia­łam wejść już sama.

– Ile ty w ogóle masz lat? – zapy­tał gro­bo­wym tonem lekarz.

Mimo moich sie­dem­na­stu wyglą­da­łam na trzy­na­ście. Byłam dość wysoka, a waży­łam tylko pięć­dzie­siąt kilo. Mia­łam jesz­cze nie­wiel­kie piersi. Wyglą­da­łam jak dziew­czynka, a nie kobieta spo­dzie­wa­jąca się dziecka. Chyba wzbu­dzi­łam w tym czło­wieku litość, bo nie wziął od nas za wizytę nawet zło­tówki.

– To już trzeci mie­siąc ciąży, trzeba się spie­szyć. Przyjdź w ponie­dzia­łek do szpi­tala i zgłoś się o ósmej rano na moim oddziale. O czter­na­stej wyj­dziesz już do domu.

– Ile to będzie kosz­to­wać, panie dok­to­rze? – zapy­ta­łam.

– Nic.

Tam­tego dnia oprócz zeszy­tów spa­ko­wa­łam do torby piżamę i wyszłam z domu jak co dzień, tylko zamiast do szkoły poszłam do szpi­tala. Cze­ka­łeś już tam na mnie. Pode­szli­śmy do reje­stra­cji.

– Dzień dobry, przy­szłam na abor­cję – wypo­wie­dzia­łam to szybko, omi­ja­jąc wzrok kobiety sie­dzą­cej za ladą.

– Abor­cję? Popro­szę o dowód oso­bi­sty.

Nie mia­łam dowodu. Byłam nie­peł­no­let­nia. Poda­łam jej legi­ty­ma­cję szkolną.

– A zgoda rodzi­ców jest?

– Nie. Pan ordy­na­tor kazał mi się tu zgło­sić.

Kobieta się­gnęła po tele­fon.

– Panie ordy­na­to­rze, bo tu jakaś dziew­czyna przy­szła. Mówi, że na usu­nię­cie ciąży. Nie­peł­no­let­nia.

Nie wiem, co jej wtedy powie­dział, ale od tej pory sytu­acja poto­czyła się dość szybko. Musia­łam się z tobą poże­gnać i poszłam za pie­lę­gniarką. Kazała mi się roze­brać. Zosta­wi­łam gdzieś na krze­śle płaszcz i ubra­nia. Weszłam na salę zabie­gową. Poło­ży­łam się na fotelu gine­ko­lo­gicz­nym. Pie­lę­gniarka wło­żyła mi do pochwy czo­pek znie­czu­la­jący.

– Zaraz powi­nien zacząć dzia­łać – powie­działa oschłym tonem. W tym cza­sie dwóch leka­rzy przy­go­to­wy­wało się do zabiegu. Po kilku minu­tach poczu­łam mię­dzy nogami chłód narzę­dzi.

I zaczął się mój kosz­mar…

Bólu, jaki wtedy prze­ży­łam, nie zapo­mnę. Mimo że krzy­cza­łam, dar­łam się, że śro­dek znie­czu­la­jący nie działa, oni robili swoje. Z każdą chwilą bolało coraz bar­dziej. Nie byłam w sta­nie tego wytrzy­mać. Widocz­nie się wier­ci­łam, bo pie­lę­gniarki trzy­mały mnie za ręce i głowę. Myślę, że trwało to z pół godziny. Pół godziny tor­tur. Potem odwieźli mnie na wpół przy­tomną na salę i poło­żyli do łóżka. Mniej wię­cej po kilku minu­tach zaczął wresz­cie dzia­łać śro­dek znie­czu­la­jący – dopiero wtedy. Zasnę­łam.

Przed czter­na­stą przy­szła pie­lę­gniarka i kazała mi się zbie­rać do domu.

– A gdzie znajdę swoje ubra­nia? – zapy­ta­łam grzecz­nie.

– A skąd mam wie­dzieć, trzeba było pil­no­wać. – Usły­sza­łam.

Zro­zu­mia­łam, że wszystko, co się tego dnia wyda­rzyło w tym szpi­talu, miało na celu poni­że­nie mnie i upo­ko­rze­nie. Jakby chcieli mnie uka­rać za to, że upra­wiam seks, a prze­cież nie jestem mężatką.

Cze­ka­łeś na mnie przy wyj­ściu. Przy­tu­li­łeś, a ja się roz­pła­ka­łam…

Do domu wró­ci­łam auto­bu­sem. Szybko prze­mknę­łam do swo­jego pokoju, zresztą rodzice w ogóle się mną nie inte­re­so­wali, więc nawet nie zauwa­żyli, w jakim jestem sta­nie. Mimo wszystko byłam szczę­śliwa, że ten kosz­mar mam za sobą. Że nie jestem już w ciąży. Czego nauczyła mnie ta przy­goda? Że kalen­da­rzyk mał­żeń­ski nie jest metodą anty­kon­cep­cji. Po kilku tygo­dniach poszłam do przy­chodni po poradę, jak pro­fe­sjo­nal­nie zabez­pie­czyć się przed kolejną nie­chcianą ciążą. Nauczono mnie zakła­dać taki spe­cjalny krą­żek, a do tego sto­so­wało się glo­bulki Z, które miały zabi­jać plem­niki. Skut­ko­wało. Przez pół­tora roku. Mia­łam 19 lat, kiedy prze­szłam kolejną abor­cję. Tym razem w pry­wat­nym gabi­ne­cie. Było bez bólu, bez upo­ka­rza­nia mnie, tyle że kosz­to­wało to 3000 zł. Tyle wtedy wyno­siła mie­sięczna pen­sja mojej mamy.

Cie­szę się, że mimo tych strasz­nych przejść u progu doro­sło­ści uro­dzi­łam dwoje pięk­nych i mądrych dzieci, że nie zosta­łam oka­le­czona, że nie pozo­sta­wiło to we mnie jakiejś trwa­łej traumy. To nie był tylko mój pro­blem. Wiele kole­ża­nek ze stu­diów prze­szło to samo i też bar­dzo czę­sto nie tylko jeden raz. Mię­dzy zna­jo­mymi prze­ka­zy­wało się namiary na spraw­dzo­nych leka­rzy. Takie czasy…

Czy pod­ję­ła­bym jesz­cze raz takie same decy­zje? Tak.

Michał (34 lata, sta­tus związku: nie chcę o tym mówić)

Pocho­dzę z fan­ta­stycz­nego domu, w któ­rym nie było ni­gdy i na­dal nie ma tema­tów tabu. Wiem, że nie­wiele osób może tak powie­dzieć, ale rodzice zawsze byli i są moimi przy­ja­ciółmi. Roz­ma­wiamy o wszyst­kim. Wiem, mam ogromne szczę­ście. Ale jak się­gam pamię­cią, to w świat seksu wsze­dłem jed­nak za pomocą por­no­gra­fii.

Mia­łem może z sie­dem lat, kiedy zna­leź­li­śmy z kum­plem w piw­nicy gazetki dla doro­słych. W tam­tych cza­sach to był rary­tas. Oglą­da­li­śmy je z uwagą, raz – że pozna­wa­li­śmy dzięki nim kobiece ciało, a dwa – odkry­wa­li­śmy, o co w ogóle cho­dzi w tym sek­sie. A tam wszystko było bar­dzo dobrze widać – co, gdzie i jak należy wło­żyć. Zaczęło nam się to jakoś ukła­dać w całość, a przy tym mocno nas jarać. I tak wspólne oglą­da­nie gaze­tek stop­niowo prze­szło we wspólną mastur­ba­cję. Odkry­wa­li­śmy ten świat razem. I jak to bywa, ape­tyt zaczął rosnąć w miarę jedze­nia. Zdję­cia szybko prze­stały nam wystar­czać, zaczę­li­śmy więc szu­kać dalej.

Kiedy byłem mło­dym chło­pa­kiem, nie zna­li­śmy jesz­cze inter­netu, a o film por­no­gra­ficzny było jesz­cze trud­niej niż o świersz­czyk. To były jed­nak złote czasy wypo­ży­czalni wideo i cza­sami można było tra­fić na pana, który przy­mknął oko na to, że gdzieś pomię­dzy _Gwiezd­nymi woj­nami_ a _Top Gunem_ chciało się prze­my­cić jakie­goś por­nola. Oczy­wi­ście więk­szość doro­słych od razu uczy­łoby dzie­się­cio­latka moral­no­ści, ale nie­kiedy się uda­wało. Bie­gli­śmy wtedy z takim fil­mem do domu i szybko prze­gry­wa­li­śmy go z taśmy na taśmę. Zdo­byty w ten spo­sób por­nol to był praw­dziwy uni­kat. Krą­żył potem po całym osie­dlu od kolegi do kolegi. I teraz, jako doro­sły męż­czy­zna, kiedy myślę o tym, jak zakieł­ko­wał we mnie temat seksu, to wspo­mi­nam wła­śnie tamte akcje, a nie na przy­kład mój pierw­szy raz. Nawet nie pamię­tam dobrze, ile mogłem mieć lat, kiedy to się wyda­rzyło – sie­dem­na­ście lub osiem­na­ście. Nie­zbyt wcze­śnie. Jed­nak od początku wie­dzia­łem jedno – kocham się pie­przyć.

Dużo mówi się o tym, że por­no­gra­fia powo­duje, iż ludzie zaczy­nają pod­cho­dzić do seksu mało empa­tycz­nie, a są bar­dziej nasta­wieni na szybki efekt. No to ja, mimo że ukształ­to­wany na por­no­lach, jestem zaprze­cze­niem tej teo­rii. Naj­więk­szą satys­fak­cję mam wtedy, kiedy wiem, że dziew­czy­nie, z którą upra­wiam seks, jest dobrze. W zasa­dzie nie muszę mieć orga­zmu, bo już sam widok laski wiją­cej się z roz­ko­szy to dla mnie podróż astralna, feno­men.

Nie jestem fanem BDSM. Nie lubię domi­no­wać kobiety w ten spo­sób, że wyzy­wam ją od suk, a ona musi speł­niać moje roz­kazy. Ja po pro­stu lubię mocno i długo się pie­przyć. Taki mara­ton. Lubię też bar­dzo lizać dziew­czynę – i po cipce, i po pupie. To mnie chyba jara naj­moc­niej. A potem już tylko mocne posu­wa­nie. W sek­sie zde­cy­do­wa­nie lubię dawać, dawać, dawać…

Nie potra­fię powie­dzieć, czego naj­bar­dziej chciał­bym od dziew­czyny. Kiedy to robimy, czuję się jak aktor, który wcho­dzi na plan fil­mowy – albo jest flow, albo go po pro­stu nie ma. W Nowym Jorku uczą tego w Actors Stu­dio, a ja to zro­zu­mia­łem, stu­diu­jąc w War­szaw­skiej Szkole Fil­mo­wej – albo coś pły­nie i jest super, albo nie ma sensu dalej tego robić. Dla­tego trudno mi też powie­dzieć, jakie dziew­czyny kręcą mnie naj­bar­dziej – laska mi się podoba albo nie. Albo dziew­czyna ma w sobie coś takiego, że jak ją widzisz, nie umiesz myśleć już o niczym innym, albo tego nie ma. I może wtedy być naprawdę piękna, a seks z nią nie będzie przy­jem­no­ścią. Tym­cza­sem z doświad­cze­nia wiem, że nawet dziew­czyna o prze­cięt­nej uro­dzie może być nie­zwy­kle namiętna. Ja w sek­sie wszyst­kie swoje fan­ta­zje już zre­ali­zo­wa­łem. Ktoś mógłby więc mnie zapy­tać: co dalej? Dalej zamie­rzam powta­rzać to, co lubię. I wiem, że mi się nie znu­dzi.

Jak długo trwa u mnie jeden sto­su­nek? Wiem, że nie­któ­rym może trudno w to uwie­rzyć, ale są to mini­mum dwie godziny. Dwie godziny super­in­ten­syw­nego seksu. Wiem, że jak na faceta jestem wyjąt­kowy. Ale chyba teraz nie zdziwi nikogo, jak wyznam, że jestem pro­fe­sjo­nal­nym akto­rem porno.

Seks jest dla mnie feno­me­nem, podob­nie jak aktor­stwo – mój pierw­szy zawód, pasja i paliwo. O sek­sie nie lubię opo­wia­dać, wolę go upra­wiać. Dla­tego na razie w mojej opo­wie­ści wła­śnie w tym miej­scu posta­wię kropkę.

Seks to jedna z podstawowych potrzeb

– Słu­cha­jąc, a następ­nie spi­su­jąc te histo­rie, przy­szło mi do głowy, że można by unik­nąć wielu traum, stre­sów i nie­szczęść, gdyby seks nie był w rodzi­nach tema­tem tabu…

– To abso­lutna prawda. Pomi­ja­nie, zata­ja­nie czy styg­ma­ty­zo­wa­nie w pewien spo­sób seksu i sek­su­al­no­ści to duży błąd po stro­nie rodzi­ców. Seks sta­nowi jedną z pod­sta­wo­wych potrzeb czło­wieka, bez niego nasz gatu­nek by nie prze­trwał. A jed­nak w spo­łe­czeń­stwie wciąż w wielu rodzi­nach pod­cho­dzi się do niego jak do jeża. U pod­staw takiego stanu rze­czy są przede wszyst­kim kono­ta­cje reli­gijne. Nie dość, że według dok­tryny kato­lic­kiej powi­nien być upra­wiany tylko po ślu­bie i to naj­le­piej w celach pro­kre­acyj­nych, bo broń Boże nie dla przy­jem­no­ści. Dla­czego? Bo odczu­wa­nie przy­jem­no­ści to grzech, brak pokory. I jeśli przy­jem­ność się poja­wia, to lepiej o tym nie mówić dzie­ciom. Do tego docho­dzi styg­ma­ty­za­cja miejsc intym­nych, fizjo­lo­gia z nimi zwią­zana. Wpa­ja­nie dzie­ciom wstydu za wła­sną sek­su­al­ność jest bar­dzo szko­dliwe. Wciąż wielu rodzi­ców nie umie roz­ma­wiać o sek­sie ze swo­imi potom­kami, zrzu­cają to na karb szkoły, inter­netu czy cze­go­kol­wiek, co pozwoli im umy­wać ręce od tego tematu. To może powo­do­wać, że młody czło­wiek, wzra­sta­jąc w atmos­fe­rze braku akcep­ta­cji dla swo­jej sek­su­al­no­ści, namięt­no­ści, nago­ści, wpada w kom­pleksy i czę­sto bar­dziej postrzega seks popę­dowo, cza­sem jako monetę prze­tar­gową, coś co trzeba robić szybko i z zamknię­tymi oczami. Brak świa­do­mo­ści, z czym wiążą się sek­su­al­ność i seks, pro­wo­kuje ryzy­kowne zacho­wa­nia, ini­cja­cję z przy­pad­ko­wymi part­ne­rami, nie­chciane ciąże, nad­uży­cia, które są przy­czyną ogrom­nych stre­sów, pro­ble­mów, nie­szczęść. Ich można by w wielu przy­pad­kach unik­nąć, gdyby mło­dzież była świa­doma kon­se­kwen­cji upra­wia­nia seksu, spo­so­bów chro­nie­nia się przed nimi oraz gdyby znała zasady aser­tyw­no­ści sek­su­al­nej.

To na szczę­ście się zmie­nia, choć bar­dzo powoli. Ludzie do tej pory zamknięci na ten temat (oczy­wi­ście głów­nie za sprawą swo­ich rodzi­ców) powoli zaczy­nają się otwie­rać, zaczy­nają postrze­gać seks nie jako dopust Boży, tylko jako wspa­niały, twór­czy spo­sób na oka­zy­wa­nie emo­cji, czer­pa­nie przy­jem­no­ści, budo­wa­nie więzi oraz cele­bra­cję wła­snej sek­su­al­no­ści. Udany seks jest bar­dzo ważną sferą każ­dego związku, dewa­lu­owa­nie go spra­wia, że mło­dzież, która potem staje się doro­słymi, potrafi trwać w związ­kach pozba­wio­nych tej sfery życia albo takich, w któ­rych jest ona uży­wana do innych celów.

– Bogu­sia opo­wie­działa poru­sza­jącą histo­rię wcho­dze­nia w doro­słość. Czy podej­ście do nie­let­nich w ciąży jest już obec­nie inne czy wciąż muszą się one liczyć z poni­ża­niem i dys­kry­mi­na­cją?

– W miarę, jak spo­łe­czeń­stwo oswaja się z tema­tem seksu i jego skut­ków, rośnie tole­ran­cja ciąż nie­let­nich, choć wciąż daleko nam do ide­ału. Rocz­nie w Pol­sce zacho­dzi w ciążę około 20 tysięcy nasto­la­tek (to na­dal naj­czę­ściej wynik braku świa­do­mo­ści sek­su­al­nej). Ist­nieją spo­łecz­no­ści, w któ­rych jest to powód do ogrom­nego wstydu, upo­ko­rze­nia, odrzu­ce­nia, nega­tyw­nego nazna­cze­nia. Z tego powodu nasto­latki czę­sto w samot­no­ści bory­kają się z pro­ble­mem nie­chcia­nej ciąży, ukry­wają ją przed rodzi­cami, żyją w ogrom­nym stra­chu przed przy­szło­ścią. Cza­sem ryzy­ku­jąc zdro­wie i życie, za pomocą podej­rza­nych metod i w podej­rza­nych miej­scach decy­dują się pod­dać abor­cji. Dziew­czyny, które mogą liczyć na rodzi­ców, zazwy­czaj jakoś pora­dzą sobie z zaist­niałą sytu­acją, z byciem matką, z wycho­wa­niem dziecka i, co ważne, z wła­snym roz­wo­jem (edu­ka­cją, zało­że­niem rodziny). Te, które nie dostają wspar­cia, czę­sto zostają wyrzu­cone z domu, są odpy­chane, toczą samotny, ciężki bój o życie swoje i dziecka, pła­cąc nie­jed­no­krot­nie za to ogromną cenę. Ciąża u progu wcho­dze­nia w doro­słość to dla więk­szo­ści szok, syno­nim zmar­no­wa­nego życia. Zazwy­czaj nikt jej nie gra­tu­luje, nie pokle­puje z uśmie­chem po ramie­niu i nie wznosi toa­stów. Dla wielu nasto­la­tek spo­dzie­wa­ją­cych się dziecka ocze­ki­wa­nie na poród to praw­dziwa gehenna. Te, które nie znajdą akcep­ta­cji w domu, są zdane tylko na sie­bie. Dziew­czyny zacho­dzą w ciążę naj­czę­ściej z rówie­śni­kami, któ­rzy nie są gotowi na odgry­wa­nie roli ojców. Jeśli jed­nak dziecko zostało poczęte z miło­ści – to czę­sto przy­naj­mniej się sta­rają, nie opusz­czają. Gorzej, jeżeli ciąża jest owo­cem przy­god­nego seksu – wtedy naj­czę­ściej młoda matka zostaje sama.

– Mama Mirelli, mimo że uro­dziła chłopca, ubie­rała go w sukienki. Czy mogło to mieć wpływ na trans­pł­cio­wość boha­terki?

– Przy­czyn trans­pł­cio­wo­ści upa­truje się w kilku czyn­ni­kach: w uwa­run­ko­wa­niach gene­tycz­nych, hor­mo­nal­nych, neu­ro­lo­gicz­nych oraz śro­do­wi­sko­wych. Do dziś nie usta­lono jed­nak jed­no­znacz­nej przy­czyny wewnętrz­nego kon­fliktu toż­sa­mo­ści płcio­wej z płcią mor­fo­lo­giczną. Ist­nieją teo­rie, które wska­zują, że w pew­nych ośrod­kach w mózgu mogą powstać błędy w reago­wa­niu na hor­mony płciowe. Tych odpo­wie­dzial­nych za defi­nio­wa­nie płci, a które wyka­zują dymor­fizm płciowy, a także za teo­rie, że kształ­to­wa­nie toż­sa­mo­ści płcio­wej może wyni­kać z rela­cji matka–dziecko. Matka, dewa­lu­ując płeć dziecka, zaprze­cza­jąc temu, że jest chłop­cem i ubie­ra­jąc je w sukienki, jak w wypadku Mirelli, mogła się przy­czy­nić do spo­sobu postrze­ga­nia wła­snej sek­su­al­no­ści przez dziecko. Jed­nak abso­lut­nie nie jest to pew­nik – zda­rza się, że matki marzące o dziecku innej płci (z róż­nych psy­cho­lo­gicz­nych powo­dów) zaprze­czają tej fak­tycz­nej, prze­bie­ra­jąc dzieci i trak­tu­jąc chłop­ców jak dziew­czynki i odwrot­nie, a te i tak odnaj­dują się w swo­jej płci metry­kal­nej.

– Dwu­krot­nie w tym roz­dziale poja­wiał się wątek wspól­nej mastur­ba­cji przy ostrej por­no­gra­fii. Jak takie sytu­acje wpły­wają na wraż­li­wość i póź­niej­sze postrze­ga­nie seksu przez mło­dego czło­wieka?

– Tak, to się zda­rza. Kon­takt mło­dych osób z por­no­gra­fią może uczyć swo­body płcio­wej, wpły­wać na zacho­wa­nia eks­hi­bi­cjo­ni­styczne, otwar­tość na gru­powe zacho­wa­nia sek­su­alne. Oswo­je­nie z sek­sem i nago­ścią, z jed­nej strony dobre i potrzebne, z dru­giej – może powo­do­wać prze­kra­cza­nie gra­nic intym­no­ści i zwal­cza­nie zdro­wego wstydu. Pato­lo­giczny wstyd jest nisz­czący, ogra­niczający, jed­nak w zdro­wym wymia­rze sta­nowi nie­zwy­kle potrzebną emo­cję. Wstyd ostrzega przed nad­mier­nym odsła­nia­niem się, obna­ża­niem, pomaga sta­wiać gra­nice. Dzięki niemu moż­liwa jest postawa „nie wszystko na tacy”, co czyni nas bar­dziej tajem­ni­czymi, pocią­ga­ją­cymi, atrak­cyj­nymi dla poten­cjal­nego part­nera. Zbyt­nia otwar­tość może się przy­czy­nić do dewa­lu­acji tej sfery życia. Do odar­cia jej z oso­bi­stego wymiaru, z pry­wat­no­ści, z wyjąt­ko­wo­ści. Wspólna mastur­ba­cja jest niczym wspólne sika­nie, spro­wa­dzona jedy­nie do spo­sobu na roz­ła­do­wa­nie napię­cia sek­su­alnego, do czyn­no­ści fizjo­lo­gicz­nej. I o ile roz­ła­do­wa­nie tego napię­cia jest rów­nież ważne, o tyle sprze­da­wa­nie go może powo­do­wać pewne pro­blemy i ode­brać uni­kalną, sen­su­alną, roman­tyczną war­stwę zacho­wa­niom sek­su­al­nym.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij