Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Polemiczna odpowiedź napaściom wymierzonym na Towarzystwo Demokratyczne przez różnych dygnitarzy zjednoczenia - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Polemiczna odpowiedź napaściom wymierzonym na Towarzystwo Demokratyczne przez różnych dygnitarzy zjednoczenia - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 264 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PO­LE­MICZ­NA OD­PO­WIEDZ NA­PA­ŚCIOM WY­MIE­RZO­NYM TO­WA­RZY­STWO DE­MO­KRA­TYCZ­NE NA PRZEZ RÓŻ­NYCH DY­GNI­TA­RZY ZJED­NO­CZE­NIA

" Precz z ma­ska­mi! już kar­na­wał we­nec­ki

nad tru­pem miecz­ni­ków­nej się skoń­czył."

Oby­wa­te­le!

Głów­nym po­wo­dem od­kła­da­nia z mie­sią­ca na mie­siąc obec­nej od­po­wie­dzi byłą ze stro­ny wa­szej Ko­mis­syi Or­ga­nicz­nej, prócz wstrę­tu do ja­ło­wej po­le­mi­ki, na­dzie­ja do­cze­ka­nia się wy­raź­niej­sze­go roz­kła­du ko­te­ryj skon­fe­de­ro­wa­ny­eh prze­ciw To­wa­rzy­stwu De­mo­kra­tycz­ne­mu, pod szyl­da­mi te­muż To­wa­rzy­stwu wy­kra­dzio­ne­mi. Spo­dzie­wa­li­śmy się cier­pli­wie po­mno­żyć sze­re­gi na­sze go­dzi­wym na­byt­kiem rze­tel­nych de­mo­kra­tów z tej roz­syp­ki wy­pla­ta­nych, a któ­rzy tyl­ko z prze­słu­chu lub nie­do­świad­cze­nia błą­ka­li się od lat trzech po la­bi­ryn­tach Zjed­no­cze­nia.

Ja­koż, bez przy­ło­że­nia jed­ne­go pal­ca do tego roz­kła­du, bez na­mów, pod­ko­pów ni za­bie­gów, nie­god­nych na­szej in­sty­tu­cyi i przez ta­ko­wą su­ro­wo nam za­bra­nia­nych… spusz­cza­jąc się z uf­no­ścią na sama lo­icz­ność wy­pad­ków, do­cze­ka­li­śmy się, nie­wzru­sze­ni na na­szem sta­no­wi­sku, prze­sy­tu zgor­szeń i za­wi­ści sta­no­wią­cych cała i je­dy­na ra­cyę bytu tego ujem­ne­go związ­ku. – Jed­nak­że, nie chcie­li­by­śmy wam prze­sa­dzać do­nio­sło­ści tego za­kłó­ce­nia anar­chij sprzy­się­żo­nych prze­ciw na­szej de­mo­kra­tycz­nej kar­no­ści, na ko­rzyść na­sze­go li­czeb­ne­go wzro­stu; prze­wi­du­je­my, owszem, że z ta­kie­go roz­czy­nu roz­czy­nów bar­dzo skrom­ny tyl­ko pro­cent pier­wiast­ku or­ga­nicz­ne­go da się oca­lić, i wcie­lić do zdro­we­go or­ga­ni­zmu na­sze­go.

O tem wszyst­kiem, Oby­wa­te­le, po­wierz­chow­ne­go tyl­ko mo­gli­ście na­brać do­tąd wy­obra­że­nia; wie­cie al­bo­wiem że gra­ni­ce bu­dże­tu ści­śle okre­ślo­ne­go re­gu­lar­ne­mi po­dat­ka­mi związ­ko­wych, nig­dzie po za Związ­kiem za­po­ży­czać się nie mo­gą­ce­go bez gwał­ce­nia Usta­wy, zmu­si­ły wasz;) Ko­mis­syę Or­ga­nicz­na do za­wie­sze­nia na­sze­go pi­sma po­le­micz­ne­go, po ob­ję­ciu niem za­sad­ni­czych Ma­ni­fe­stów i Ustaw, na 18-m nu­me­rze Spraw Tow. Dem. Su­kur­sal­ny or­gan dok­try­ny na­szej, wy­da­wa­ny przez dwóch człon­ków To­wa­rzy­stwa, w Ge­ne­wie, w ję­zy­ku fran­cuz­kim, pod ty­tu­łem Le Peu­ple po­lo­na­is, dla od­pie­ra­nia w tem ko­smo­po­li­tycz­nem na­rze­czu ka­bał i spi­sków pol­sko-mo­skiew­skie­go pan­sla­wi­zmu, dzien­nik ten… oso­bi­ste­mi ofia­ra­mi dwóch tych za­cnych to­wa­rzy­szów po­sta­wio­ny i utrzy­my­wa­ny, wy­rę­czyć nie mógł i nie po­wi­nien po­le­mi­ki do­mo­wej, pol­skie­mu tyl­ko ję­zy­ko­wi przy­stęp­nej i przy­stoj­nej. Dzi­siaj tedy, by za­dość uczy­nić we­wnętrz­nym obo­wiąz­kom swo­im wzglę­dem To­wa­rzy­stwa. Ko­mis­sya nowo ob­ra­na przez Sek­cye. Przed­sta­wia­ją­ca, nie­do­sta­tek or­ga­nu pe­ry­odycz­ne­go za­stę­pu­je ry­czał­to­wa cha­rak­te­ry­sty­ka, trzy­let­niej wal­ki, jaką, o byt swój, o ży­cie i o for­my, nasz Zwią­zek sta­czać mu­siał z fał­sze­rza­mi de­mo­kra­cyi, niby rze­tel­ny pie­niądz z bo­maż­ko­wą fa­bry­ka­tą, za­czem po­tra­fił prze­bić się do ze­psu­tych, tę­pych, nie­dba­łych po­jęć dzi­siej­szej emi­gra­cyi i pod­uczyć ja od­róż­nia­nia po­zo­rów od re­al­no­ści. Ztąd i nie­zwy­kła ob­szer­ność, i nie­zwy­kła żywo-po­le­micz­na for­ma tego wy­jąt­ko­we­go okól­ni­ka. Go­ry­czy słów na­szych nie dzi­wuj­cie się, Oby­wa­te­le… bo to rzew­na go­rycz Praw­dy, bo też gorz­kie­mi były żółć z octem ja­kie­mi od lat trzech ukrzy­żo­wa­nych na wi­de­cie przy­ka­zań i ho­no­ru wa­sze­go, po­ili bez fol­gi, bez par­do­nu, bez mia­ry, wła­snym ja­dem dziś po­tra­ci, na­sze­go or­ga­ni­zmu de­mo­kra­tycz­ne­go tru­ci­cie­le.

Wąt­kiem wszyst­kich zgor­szeń i nie­go­dzi­wo­ści jed­no­czy­ciel­skich są dwa rów­no­le­głe a wza­jem się do­peł­nia­ją­ce urosz­cze­nia: 1. eme­ry­tów pod­ziem­nych rzą­dów, któ­re swo­ją sym­bo­licz­ną pie­cząt­ką opie­czę­to­waw­szy na dłu­gie lata grób ostat­nie­go po­wsta­nia, aku­rat jak nie­gdyś Czar­to­rysz­czy­zna… – gra­bar­skie pa­no­wa­nie swo­je roz­cią­gnąć wie­czy­ście usi­ło­wa­ły do po­śmiert­nej emi­gra­cyi złu­pio­ne­go i okła­ma­ne­go przez się na­ro­du; 2. prak­tycz­niej­sze p. Ja­ro­sła­wa Dą­brow­skie­go (1), win­dy­ku­ją- – (1) Nie chce­my tu­taj ubli­żać po­pu­lar­no­ści p. Ja­rosł. Dą­brow­skie­go w naj­skraj­niej­szych sfe­rach Zjed­no­cze­nia; prze­ciw­nie, chce­my tyl­ko po­wie­dzieć że mię­dzy tyło in­ne­mi re­ko­men­da­cy­aim do ste­ru tego związ­ku, łow­cza za­pal­czy­wość do okru­chów Bo­nol­dow­skie­go roz­kra­du (li na bez­in­te­re­sow­ną ko­rzyść zjed­no­czo­nych spe­ku­la­cyj, ro­zu­mie się), była je­dy­ną stro­ną do­dat­nią i or­ga­nicz­ną tych re­ko­men­da­cyj. Wszyst­kie inne (nie­mniej prze­to wła­ści­we w związ­ku ze sa­mych ujem­no­ści zbu­do­wa – cego z ra­mie­nia ja­kiejś au­to­no­micz­nej Rusi. re­ma­nent z krzy­wo­przy­sięż­nej kra­dzie­ży Bo­nol­die­go, zda­ny po­dob­nież i na po­dob­nych­że pra­wach udziel­nej Li­twie, co na bru­ku pa­ryz­kim rap­tem wy­ró­sł­szy, skarb­ni­kiem swo­im okrzyk­nę­ła p. Świę­to­rzec­kie­go. Wia­do­mo wam, Oby­wa­te­le, że ta po­zo­sta­łość, jako i wszyst­kie inne, z wo­jen­ne­go bu­dże­tu po­wsta­nia wy­pa­dłe, nig­dy w żad­nym te­sta­men­cie Ol­ger­da ani Ru­ry­ka nie fi­gu­ro­wa­ła, a na­le­ża­ła do nie­po­dziel­nej li­kwi­da­cyi Or­ga­ni­za­cyi Je­ne­ral­nej wszech pol­skie­go po­wsta­nia; do li­kwi­da­cyi przez ligę świę­to­krad­ców ta­ko­we­go nig­dy nie­do­pusz­czo­nej, ro­zu­mie się. Na wio­snę roku 1866 opa­trzyw­szy się prze­zor­nie w man­dat prze­ka- – nym) są na­tu­ry ujem­nej, kry­tycz­nej, dez­or­ga­ni­za­cyj­nej. Da­rem­nie­by czy­jaś za­wiść pró­bo­wa­ła za­prze­czyć na­wa­le kre­sek, ja­kie­mi pierw­sze wy­bo­ry do zjed­no­czo­ne­go ko­mi­te­tu za­sy­pa­ły tego mło­de­go ru­si­na , obok wy­mow­ne­go nie­do­czy­nu czte­rech czy sze­ściu in­nych kan­dy­da­tur; tak, że de fac­to, ten prze­śla­dow­ca wszel­kiej dyk­ta­tu­ry, zna­lazł się mi­mo­wol­nie dyk­ta­to­rem Zjed­no­cze­nia. Po­nie­waż jesz­cze na on czas nie­był uło­wił dla Zjed­no­cze­nia po­bo­nol­dow­skich re­ma­nen­tów, nie z iego też ta­len­tu za­le­cał się jesz­cze wy­bor­com. Po­spól­stwo wszech­wład­nie zjed­no­czo­ne po­wie­rza­ło mu swo­je losy do­pie­ro: 1. po­nie­waż, jako uwię­zio­ny przed po­wsta­niem, nie mógł mieć żad­ne­go udzia­łu w po­wsta­niu 1863 roku; 2. po­nie­waż na­so­lo­ny do cy­ta­del­li pa­pu­żym uczniem Po­go­di­na i Ba­ku­ni­na w przed­mio­tach hi­sto­ryi pol­skiej i pol­skie­go pa­trio­ty­zmu, nie mógł się ode­chrz­cić na Po­la­ka w ogniu po­wstań­czym, i zja­wił się na emi­gra­cyi su­ro­wym szam­pio­nem haj­da­mac­kie­go se­pa­ra­ty­zmn. Wia­do­mo że rów­na nie­mal Du­chyń­skie­go re­no­mie, uskar­bił so­bie p. Dą­brow­ski sła­we mię­dzy uczo­ny­mi ra­bi­na­mi Zjed­no­cze­nia od­po­wie­dzi:; któ­ra pol­sko-cen­tra­li­za­cyj­ny i pol­sko-cy­wi­li­za­cyj­ny pa­trio­tyzm Lesz­ka Bor­kow­skie­go zbi­ja­ła pro­te­sta­cy­ami i prze­gróż­ka­mi nowo od­kry­te­go na­ro­du Ru­siń­skie­go. Na to od­kry­cie, mię­dzy nami mó­wiąc wprzód już przez Ko­ło­ko­la wy­kra­dzio­ne Na­le­waj­ce. Do­ro­szen­ce i Paw­lu­ko­wi… nie­czy­ta­ja­cy na­wet lud Zjed­no­cze­nia za­trząsł się okla­ska­mi na rześć mło­de­go hi­sto­ry­ogra­fa i wy­niósł go na pu­kler­zach po nad wierzch wszel­kich swo­ich ko­mi­te­tów. Wstęp do tej od­po­wie­dzi, a prio­ri roz­bra­jał wszel­ka re­pli­kę: "Po­nie­waż p. Le­szek Bor­kow­ski ma wie­dzieć że tak po­sta­no­wił Rząd Na­ro­do­wy. " Z uka­zu tedy, Zjed­no­cze­nie zna­la­zło się na pro­gu za­raz emi­gra­cyi, prze­tro­jo­ne na trzy ościen­ne pań­stwa: Le­chii Pia­sto­wej. Li­twy Ol­grer­do­wej i Rusi… ale czy Ru­ry­ko­wej… czy Da­ni­ło­wej… czy haj­da­mac­kiej? to kwe­stya tym uka­zem jesz­cze nie roz­trzy­gnię­ta… a dla roz­trzy­gnię­cia któ­rej, to ogół, to ka­wał­ki Zjed­no­cze­nia to w Zu­rich, to w Pa­ry­żu, to we Lwo­wie, rok rocz­nic tur­bu­ją pro­chy nad­dzia­dow i psu­ją ich Unie. Lu­bel­ska mię­dzy ich po­tom­ka­mi.'

Za ta­kie ćwier­to­wa­nie Rze­czy­po­spo­li­tej i z "tego wy­ni­ka­ją­ce za­co­fy­wa­nei cy­wi­li­za­cyj­ne de­mo­kra­cyi do feu­dal­nej bar­ba­ryi, Kon­wen­cya fran­cuz­ka tak­że w yno­si­ła swo­ich ru­si­nów, ale na pe­de­stał gi­lio­ty­ny Cen­tra­li­za­cya zaś 1845 i 1846 roku, mniej krwa­wa, prze­pi­sa­ła wy­no­sić swo­ich na ga­łęź, i to tych tyl­ko ru­si­nów. co po pol­sku o po­łeć Pol­ski się do­po­mi­na­ją: spo­koj­na że praw­dzi­wi Ru­si­ni, z głę­bi od czte­ro­wie­ko­wych gro­bów swo­ich… o to żywe mię­so do­po­mi­nać się nie będą.

zowy p. Aleks. Gut­tre­go (któ­ry być może bez­wied­nie, lecz osta­tecz­nie na mocy wszech­wład­nej pie­cząt­ki pół­mi­lio­no­we­go świę­to­krad­cy Jan­czew­skie­go, wszyst­kie li­kwi­da­cyj­ne at­try­bu­cye ze wsze­mi fi­nan­so­we­mi i zbro­jow­ne­mi po­zo­sta­ło­ścia­mi Or­ga­ni­za­cyi Je­ne­ral­nej so­bie przy­własz­czył), p. Jar. Dą­brow­ski, z ta­kim tar­go­wym fan­tem w ręku… by­łe­mu Or­ga­ni­za­to­ro­wi Je­ne­ral­ne­mu pro­po­nu­je spół­kę w ja­kiejś nowo-ko­mi­te­to­wej an­tre­pry­zie. An­tre­pry­zy ta­kiej prze­zro­czy­stym, a bo­daj czy nie je­dy­nym pro­gra­ma­tem było, wy­drzeć p. Świę­to­rzec­kie­mu klu­cze po­bo­nol­dow­skie­go roz­kra­dli, ale le­gal­nie, uro­czy­ście, pod wszech­wład­ną sank­cya Zjed­no­cze­nia emi­gra­cyj­ne­go, któ­re­go ani już… ani jesz­cze nie było.

–-

Bar­dzo to zresz­tą, traf­ne i lo­icz­ne, że Zjed­no­cze­nie samo nie… bę­dąc czem in­nem jak po­ćwier­to­wa­niem de­mo­kra­cyi, swo­je­go szyl­do­we­go re­pre­zen­tan­ta szu­ka­ło w et­no­gra­fie i po­li­ty­ku szko­ły ko­ło­kol­skiej. Je­że­li zaś p. Dą­brow­ski Pol­ski jesz­cze po uka­zam swe­go R ządu Na­ro­do­we­go w prak­ty­ce ręka w rękę z Ba­ku­ni­nem nie ćwier­to­wał… to dla tego chy­ba że głu­pi przy­pa­dek gon­to­wej bu­ła­wy mu po­ską­pił, a że jesz­cze głup­si Mo­ska­le że na te se­pa­ra­cyj­ne jat­ki z kozy go na czas nie wy­pu­ści­li. Bo już­ci pp. Ohrysz­ko, Przy­byl­ski, Dą­brow­ski, Pa­dlew­ski. Gil­ler, Mi­lo­wicz, Wa­rył­kie­wicz. Za­le­scy. To­ka­rze­wicz. Orze­chow­ski. Stef. Bo­brow­ski, Wa­si­lew­ski, Ni­kol­ski, An­to­no­wicz, We­resz­czyń­ski, Sie­ra­kow­ski II (a był w tej sa­mej po­wło­ce inny z N. I), zgo­ła Ko­mi­tet Cen­tral­ny, co po herb i ta­bli­ce przy­ka­zań swo­ich piel­grzy­mo­wał, na, je­sień 1862 roku, do Lon­dyń­skiej Sy­nai, ci mó­wi­my ru­si­ni za­pew­ne nie spo­dzie­wa­li się aże­by im uszło bez no­wej ko­zac­kiej woj­ny, in ani­ma vili wy­kra­iwać so­bie ru­siń­ska po­lę­dwi­ce z pol­skie­go or­ga­ni­zmu. Za­wszeć­by so­bie na­po­tka­li pod rze­za­kiem ja­kichś nie­straw­nych sta­ro-de­mo­kra­tów, co tak gład­ko po uka­zam wa­sze­go Rzą­du Na­ro­do­we­go, skal­po­wać­by swo­jej Rze­czy­po­spo­li­tej nie dali… zkąd ła­twa do prze­wi­dze­nia woj­na do­mo­wa, na krzyż woj­nie ze­wnętrz­nej: woj­na na pale i szu­bie­ni­ce, na krzyż z woj­na na ba­gne­ty i kar­ta­cze. Bo jak Bóg żyw w nie­bio­sach, a żywa pa­mięć Teo­fi­la Wi­śniow­ski­go w Ha­lic­kiej zie­mi! syn ojcu prę­dzej wyje żyw­cem wnętrz­no­ści, niż wy nam je­den ka­mień wy­nie­sie­cie do wa­szych si­czy, z te­sta­men­to­wych gra­nic Rze­czy­po­spo­li­tej: tej jed­no­li­tej, ca­łej, nie­po­dziel­nej, tej jaką idąc pod rze­za­ki i na sza­fo­ty 1846 roku… kie­dy wie­lu z nas spa­ło jesz­cze w ło­nie ma­tek Po­lek, ów­cze­sna Cen­tra­li­za­cya wie­czy­ście ślu­bo­wa­ła swo­je­mu po­tom­stwu. Za Dniepr do Cha­zarsz­czy­zny, nie­uki! z wa­szą Po­go­din­ską et­no­gra­fii!" z wa­sze­mi R zą­da­mi Na­ro­do­wy­mi i So­dom­skim ar­cha­nio­łom; a nie, to na dnie pie­kła emi­gra­cyj­ne­go, jak na dnie Dan­to­skie­go, oj­co­wie z sy­na­mi wo­dzić się będą mu­sie­li za wi­szą­ce je­li­ta, bez mocy wy­rwa­nia ich so­bie na­wza­jem, tak one nie­śmier­tel­nie trzy­ma­ją się pol­skich ko­ści!

Jed­nym za­cho­dem za­py­ta­my się tu­taj wszyst­kich tych Ru­ry­ko­wi­czów. "Wło­dzi­mie­rzo­wi­czów i Ja­ro­śla­wi­czów. dla cze­go po in­we­sty­tu­rę było im się fa­ty­go­wać do lon­dyń­skie­go Ko­ło­ko­la. dla cze­go jej so­bie nie od­bi­li a przy­najm­niej nie od­bi­ja­li w swo­im Ki­jo­wie, na Wa­sil­czy­ko­wie czy Anen­ko­wie? Dla cze­go, za­miast ko­rzy­stać z po­wsta­nia pol­skie­go prze­ciw Mo­skwie i przy tak świet­nej oka­zyi roz­gra­ni­czyć się mię­dzy Mo­skwa a Pol­ską mie­czem do­by­tym z tru­mien Wło­dzi­mie­rzo-

Zważ­my że o tej po­rze… jen. Mie­ro­sław­ski od kil­ku już mie­się­cy pre­mio­wał w Ko­mis­syi Or­ga­nicz­nej To­wa­rzy­stwa De­mo­kra­tycz­ne­go… z wia­do­mym by­stre­mu p. Dą­brow­skie­mu sza­cun­kiem i dla jego ru­siń­skiej pa­le­ogra­fii… i dla wszel­kie­go ro­dza­ju emi­gra­cyj­nych Zjed­no­czeń. Ale i to nie od rze­czy, że mło­dy ten czar­no­księż­nik za­bły­snął na tę chwi­lę skraj­nym lwem emi­gra­cyi, w po­dwój­nej au­re­oli swo­jej cu­dow­nej uciecz­ki z dro­gi Sy­bir­skiej, i zna­le­zio­nej po tej dro­dze… ja­kiejś no­wej pie­cząt­ki, bar­dzo mi­ster­nej. Był to siód­my czy ósmy, od za­grze­ba­nia ru­chaw­ki, klu­czyk do otwie­ra­nia wszel­kich jej re­ma­nen­tów, a któ­re­go ni­ko­mu nie po­ka­zał, na­wet na pla­cu po­je­dyn­ko­wym fa­na­tycz­ne­mu – wi­czów; dla cze­go wszy­scy, bez wy­jąt­ku, od­bie­gli swo­ja oj­czy­znę, aże­by cho­wać się za pol­skie fur­go­ny i war­szaw­ski pa­ra­wa­nik Mu­sia­ło­wi­czo­wej? dla cze­go za ta­ko­wym in­try­go­wa­li o pol­skie kanc­ler­stwa, puł­ki, sta­ro­stwa i aż na emi­gra­cyę go­ni­li za pol­skie­mi re­ma­nen­ta­mi? Cze­mu na­wet do emi­granc­kie­go żoł­du w pre­fek­tu­rze fran­cuz­kiej po­li­cyi po­da­li się nie jako ex-do­stoj­ni­cy Pań­stwa Da­ni­ło­we­go czy Ru­ry­ko­we­go, lecz jak naj­wy­raź­niej jako pa­trio­ci pol­scy? Toż pan Ró­życ­ki, dla cze­go za­miast szu­kać Da­ni­łow­skie­go spad­ko­bier­stwa na kwa­te­rach szlach­ty ga­li­cyj­skiej i z ta­ko­wych do­pie­ro w sza­chu trzy­mać na­jazd mo­skiew­ski, dla cze­go nie wy­wal­czał swo­jej Rusi z pod owe­go na­jaz­du, kie­dy jesz­cze miał pa­łasz przy boku na po­lach wo­łyń­skich? Cze­mu, jed­nem sło­wem… nie do­wie­dli­ście w roku 1863 na­ro­do­wo­ści wa­szej rów­no­le­gle i temi przy­najm­niej ar­gu­men­ta­mi, ja­kie­mi ościen­na wam Pol­ska świa­tu swo­jej do­wo­dzi­ła?

Wy­glą­da­my że dy­plo­ma­ci, bel­le­try­ści i ar­che­olo­go­wie ma­ją­cy zno­wu ce­le­bro­wać, za okru­chy że­brac­kich kwest Mi­ko­szew­skie­go, mi­ste­ra Unii Lu­bel­skiej we­dle szko­ły swo­je­go Rzą­du pie­cząt­ko­we­go ze­chcą na­resz­cie wy­ja­śnić pro­fa­nom to dziw­ne za­mil­cze­nie się ich Rusi w zmar­twych­wsta­niu 1863 roku. Na do­cze­ka­niu tej ni­we­la­cyi hi­sto­rycz­nej… my po daw­no – de­mo­kra­tycz­ne­mu tak so­bie te dzi­wac­two tło­ma­czy­my:

Gdy­by rze­czy­wi­ście była jesz­cze od czte­rech wie­ków jaka Ruś do od­mro­że­nia na tym świe­cie, to by­ście ja byli od­mro­zi­li w po­ża­rach ca­ło­rocz­ne­go po­wsta­nia; to­by­ście, przy ru­siń­skich… nie przy na­szych ogni­skach pie­czeń ru­siń­ska pie­kli, i nie po pol­sku, lecz przez drog­ma­ny po­le­mi­zo­wa­li dzi­siaj z Lesz­kiem Bor­kow­skim. Ale bez­boj­nie uciec ze swo­ich dziel­nic, na­ród swój zo­sta­wia­jąc pod jarz­mem mo­skiew­skim, aże­by po pol­sku ob­ja­dać pol­skie cmen­ta­rze, to jesz­cze nie świa­dec­two wbrew prze­cze­niu Lesz­ka Bor­kow­skie­go, za eg­zy­sten­cyą na­ro­du Ru­siń­skie­go. Co nie­wąt­pli­wa, to że są popy… po­po­wi­cze i fi­lu­ty ru­siń­scy a obok nich szla­chec­ki ba­tog w ża­ło­bie po in­ter-Dnie­stro-Dnie­przań­skiej pańsz­czy­znie… ale co ru­siń­skie­go na­ro­du, to ani cień się w tem wszyst­kiem nie uka­zał, chy­ba w ża­ło­snej ma­li­gnie, stra­co­nym z chłop­skie­go kar­ku plan­ta­to­rom buj­nej Ukra­iny. Sy­nal­ko­wie ich zaś… nie mo­gąc już odzie­dzi­czyć ich pańsz­czyź­nia­ne­go se­nio­ra­tu. " jak umie­ją, "teo­lo­gią i li­te­ra­tu­rą, pro­zą i ry­ma­mi, kłó­cą się z Mo­ska­la­mi o se­nio­ral­ne czy­now­nic­two nad chłop­skie­mi gmi­na­mi, pier­szeń­stwo swo­je do tej aren­dy wy­wo­dząc od hi­sto­rycz­ne­go bar­ba­rzyń­stwa, rów­nie i Po­la­kom i Mo­ska­lom ob­ce­go. Oto cały pro­ces ru­siń­ski, ob­na­żo­ny ze szlach­ci­co­wi, któ­ry za au­ten­tycz­ność tej re­li­kwii dał so­bie rękę strza­skać a nie­wier­ne­mu kule w bio­dro wy­per­swa­do­wał.

Mimo tyla uro­ku, pan Ja­ro­sław Dą­brow­ski ode­brał tu­taj ła­twą do zro­zu­mie­nia od­pra­wę. Wte­dy się udał pod rów­nie sta­ro-emi­gra­cyj­ną, lecz wię­cej uprzej­my po­wa­gę ob. Win­cen­te­go Ma­zur­kie­wi­cza… któ­re­go da­rem­nie ze wszyst­kie­mi nie­mal jego ró­wien­ni­ka­mi z daw­ne­go To­wa­rzy­stwa De­mo­kra­tycz­ne­go, za­pra­sza­li­śmy już od ośmiu mie­się­cy do od­ro­dzo­ne­go. Ode­pchnie­cie przez tych pysz­nych we­te­ra­nów tyla prożb i przed­sta­wień mło­dej de­mo­kra­cyi, by dzie­dzic­twa wła­snej my­śli nie po­rzu­ca­li, by na no­wem po­ko­le­niu zi­ści­li wła­sne Ma­ni­fe­sta z lat 1836 i 1815. ta­kie się za­par­cie wła­sne­go po­tom­stwa, było naj­więk­sza krzy- – swo­ich ob­łud po­li­tycz­nych i dzie­jo­wych. – Jed­nak­że, nie­ule­cze­nie za­ra­żo­ne tą pro­pa­gan­dą po­go­din­sko-ba­ku­ni­now­skiej et­no­gra­fii, prze­my­ca­ni) na­szym szla­chec­kim je­zu­ity­zmem. Zjed­no­cze­nie, aż do za­nu­dze­nia ar­che­olo­gów, co rok trą­bi na od­no­wie­nie Zjaz­du w Ho­ro­dle i Unii Lu­bel­skiej, jak żeby po dwa­kroć na rok Ruś i Li­twa na nowo od Pol­ski od­pa­da­ły. Cze­mu, przez lat 30, nig­dy sta­rej emi­gra­cyi nie prze­szło przez gło­wę ma­cać się po to­łu­bie, dla prze­świad­cze­nia się czy ten to­łub cią­gle do tej sa­mej gło­wy na­le­ży? – A no… bo nie jeź­dzi­ła do pan­sla­wi­stycz­nych lom­bar­dów za­sta­wiać Ruś czy Li­twę za do­sto­jeń­stwa we wszech-Sła­wiańsz­czy­znie; nie po­trze­bo­wa­ła też apel­lo­wać aż do Unii Lu­bel­skiej o zwrot ta­kich fan­tów. Po­la­ków z tak zwa­nych Rusi, Li­twy. Chro­ba­cyi, Inf­lant Żmu­dzi. Po­mo­rza. Ka­szub, Ma­zow­sza. Ku­jaw czy Pa­łu­ków. któ­rzy od Smo­leń­ska do Odry a od Gdań­ska do Bał­ty… czu­ją się tymi sa­my­mi Po­la­ka­mi, Unia Lu­bel­ska nie mniej nie wię­cej dziś ob­cho­dzi… co 378 in­nych wzro­sto­wych trak­ta­tów wszech na­ro­do­we­go or­ga­ni­zmu; ale na przy­chyl­nych spra­wie pol­skiej cu­dzo­ziem­cach, te hece an­ty­kwa­ry­uszow­skie naj­dzik­sze i naj­szko­dliw­sze dla spra­wy na­szej czy­ni;) wra­że­nie. Po­nie­waż ża­den z nich wprzód nie sły­szał o Unii Lu­bel­skiej, a ka­wał­ko­wa­nie Pol­ski na od­ręb­ne na­ro­dy, na­tu­ral­nie i słusz­nie li pro­pa­gan­dzie mo­skiew­skiej do­tąd przy­pi­sy­wał; prze­to każ­de­mu się wy­da­je że Unia Lu­bel­ska, z ta­kim tra­skiem przez nową emi­gra­cyę zwo­ły­wa­na, jest dzi­siej­szym do­pie­ro zjaz­dem po­słów in­ter­na­cjo­nal­nych, ku po­ro­zu­mie­niu się na­resz­cie prze­ciw cie­mięz­twu mo­skiew­skie­mu; zaś pro­pa­gan­da mo­skiew­ska od­kry­wa im się zło­śli­wa, ale rze­tel­nie hi­sto­rycz­na, sko­ro ja sa­mych­że Po­la­ków fe­de­ra­lizm za­twier­dza. Już p. De­la­mar­re… prze­ra­żo­ny nie­zgo­da trzech tych na­ro­dów, w ślad za pa­nem Hen­ri Mar­tin, pi­sze gru­bą książ­kę, za­kli­na­jąc świe­żo od­kry­tych Po­la­ków. Li­twi­nów i Ru­si­nów, aże­by się ich po­sło­wie nie roz­cho­dzi­li z Unii Lu­bel­skiej bez lep­sze­go re­zul­ta­tu, jak rok temu w Zu­riech , pod pa­sto­ra­łu hra­bie­go Inf­lant­czy­ka W ład. Pla­te­ra; bo wte­dy, mimo ca­łej sym­pa­tyi swo­jej dla spra­wy pol­skiej, wy­znać bę­dzie mu­siał, że jak­kol­wiek Mo­skwa nie­praw­nie cie­mię­ży Ruś i Li­twę, jed­nak­że praw­nie zwie je nie­po­lskie­mi od­pa­dło­ścia­mi. – Dzie­ci­nie­je­cie już pa­no­wie jed­no­czeń­cy Ho­ro­del­scy czy Lu­bel­scy, jak ci Cze­si, co na­pa­ściw­szy się krwią i du­szą nie­miec­ka, rok w rok grze­bią przy hucz­nej ka­pe­li w po­pio­łach Bia­łej Góry, dla do­szu­ka­nia się tam szcząt­ka wła­snych ko­ści, przy­najm­niej, kie­dy ka­wał­ka du­szy Hus­syc­kiej już nie mają.

wdą mo­ral­ną jaką daw­na emi­gra­cya mło­dej wy­rzą­dzić mo­gła. To też dzie­je em­gra­cyi po­wie­dzą, że tak sa­mo­lub­nem, tak nie­po­li­tycz­nem, tak in­e­pa­mię­tli­wem za­skle­pie­niem się win­wa­lid­nem do­ży­wo­ciu prze­brzmią­ych za­sług swo­ich, ci sę­dzi­wi ex-de­mo­kra­ci zrze­kli się wszl­kie­go pra­wa cen­zu­ry nad swo­imi spad­ko­bier­ca­mi, a choć­by też nad naj­opła­kań-sze­mi zdroż­no­ścia­mi mło­de­go po­ko­le­nia.

I tak… ob. Win­cen­ty Ma­zur­kie­wicz, któ­ren go­rzej jak ni­czem zby­wał wszyst­kie za­pro­sze­nia do na­szej Ko­mis­syi Or­ga­nicz­nej, za­po­mniaw­szy wi­dać zu­peł­nie o swo­im imien­ni­ku z kon­fe­ren­cye Sek­cyj z Gmi­na­mi pa­ry­skie­mi, w Sierp­niu 1844 roku… na rue Du­phot. – w roku 1866. z nie­po­ję­tą dla znaw­ców jego prze­szło­ści skwa­pli­wo­ścią, przy­jął mar­szał­ko­stwo pa­mięt­ne­go zbo­ru ma­jo­we­go na rue Bo­na­par­te. A prze­cież to był zbór do­ty­kal­ny wy­chy­lo­nych z pod mask i z pod zie­mi dy­gni­ta­rzy z ostat­nie­go po­wsta­nia, któ­rzy, w so­ju­szu z prze­ka­zo­wym man­da­tem p. Dą­brow­skie­go, na wszyst­kie wy­stęp­ki swo­je szu­ka­li ry­czał­to­we­go bez spo­wie­dzi roz­grze­sze­nia, pod bal­da­chi­mem ja­kie­go­bądż par­la­men­tu emi­gra­cyj­ne­go. Tem dro­go­cen­niej­sze­go dla wie­lu z nich roz­grze­sze­nia, że ode­bra­ne­go pod la­ską ex-au­dy­to­ra sa­dów wo­jen­nych Or­ga­ni­za­cyi Je­ne­ral­nej… pod któ­re wła­śnie wszyst­kie ich pre­wa­ry­ka­cye się kwa­li­fi­ko­wa­ły, gdy­by się nie byli po­śpie­szy­li z za­grze­ba­niem do jed­ne­go cmen­ta­rza wszel­kich pro­ce­dur, wraz z ca­łem po­wsta­niem. Na tym to od­pu­ście uro­czy­stym, a na­wet przez pre­fek­tu­rę po­li­cyi pa­ry­skiej upo­waż­nio­nym, mar­szał­ku­ją­cy ob. W. Ma­zur­kie­wicz… z nie­ma­łem zdu­mie­niem istot­nych przy­ja­ciół swo­ich, pod­pi­sał i do dru­ku po­dał, so­li­dar­nie z naj­dzik­szy­mi wro­ga­mi po­li­tycz­ny­mi ów­cze­sne­go pre­zy­den­ta na­szej Ko­mis­syi Or­ga­nicz­nej, akt po­rod­ny wszel­kich przy­szłych Zjed­no­czeń, to jest wie­czy­stej op­po­zy­cyi i za­wzię­tej kon­ku­ren­cyi prze­ciw od­ro­dzo­ne­mu od dzie­się­ciu mie­się­cy To­wa­rzy­stwu De­mo­kra­tycz­ne­mu.

Je­że­li owym nie­spo­dzia­nym oka­zem so­li­dar­no­ści z El­za­now­ski­mi. Wy­soc­ki­mi. Rusz­czew­ski­mi, Rier­naw­ski­mi, Si­wiń­ski­mi i Gil­le­ra­mi… mimo że w ostat­niem po­wsta­niu fak­tycz­nej spół­ki z nimi nie miał… szwa­gier jen. Mie­ro­sław­skie­go, mar­sza­łek tego roz­grzesz­ne­go od­pu­stu, my­ślał tyl­ko się ustrzedz od nie­mi­łych za­rzu­tów ne­po­ty­zmu… to się nie w porę z ta­kie­mi skru­pu­ła­mi wy­brał: bo dzi­siaj, w pa­trio­tycz­nych po­ję­ciach de­mo­kra­cyi, nikt się już o ro­dzeń­stwo krwi nie pyta… tyl­ko o ro­dzeń­stwo prze­ko­nań.

Owóż cza­sy były go­rą­ce, cało – eu­ro­pej­skie po­wie­trze wo­nią pro­chu roz­pa­lo­ne. Niem­cy, roz­dar­te na poły… same zda­wa­ły się roz­wie­rać wy­łom dla znów wskrze­szo­nych or­łów na­szych. Co­bądź, per­spek­ty­wa po­dob­ne­go wstrzą­śnie­nia na­ka­zy­wa­ła nam czuj­ną, go­to­wość w szy­ku jak naj­sfor­niej­szym, a nie od­grze­by­wa­nie sta­rosz­la­chec­kich i sta­ro­emi­gra­cyj­nych sej­mi­ków. To też, prze­wrot­na lub śmiesz­na pre­ten­sja kil­ku – dzie­się­ciu jaw­no­grzesz­ni­ków lub bez­barw­nych cie­kaw­ców do sej­mi­ko­we­go se­na­tor­stwa nad emi­gra­cya w ta­kich chwi­lach, wy­wo­ła­ła obu­rze­nie i pro­test ze stro­ny wszyst­kich pro­sto­my­ślą­cych. In­stynk­to­wy ten okrzyk po­czci­we­go mnó­stwa, nie­za­kom­pro­mi­to­wa­ne­go w żad­ne pie­czat­ko­we ni prze­ka­zo­we ka­ba­ły, na dru­gie za­raz po­sie­dze­nie ze­bra­nia. 25 Maja… za­niósł ob. Paw­łow­ski, pod for­ma pro­jek­tu: na jed­no­oso­bo­we­go peł­no­moc­ni­ka emi­gra­cyi wy­zna­nia de­mo­kra­tycz­ne­go (1). To się sta­ło bez żad­nej zmo­wy z na­szym na czy­sto już wy­dzie­lo­nym Związ­kiem. – Uprze­dziw­szy na dzie­sięć mie­się­cy in­stynk­ta luź­nej de­mo­kra­cyi emi­gra­cyj­nej, szczu­pło ale sfor­nie już zsze­re­go­wa­ne pod dy­rek­cya swo­jej pierw­szej Ko­mis­syi Or­ga­nicz­nej, nowe To­wa­rzy­stwo De­mo­kra­tycz­ne nie po­trze­bo­wa­ło i nie pra­gnę­ło brać żad­ne­go udzia­łu w za­ścien­nych so­bie agi­ta­cy­ach… bo się tej zba­wien­nej wstrze­mięź­li­wo­ści od da­wien da­wien­nych po­przed­ni­ków na­uczy­ło. Ale eo do nie­sze­re­go­we­go zwo­len­ni­ka jed­no­oso­bo­wej re­pre­zen­ta­cyi, dla cze­góż­by nie miał swo­bo­dy, a prze­to i pra­wa, po pol­sku prze­ma­wiać na rue Bo­na­par­te, czy na ja­kiej­kol­wiek in­nej uli­cy?

Owóż… z nie­pa­mię­ta­ną… na­wet na daw­no szla­chec­kich sej­mi­kach ar­bi­tral­no­ścią… acz sam stróż za­zdro­śny zło­tej wol­no­ści i wszel­kie­go ab­so­lu­ty­zmu gro­mi­ciel, mar­sza­łek niby to dla ca­łej emi­gra­cyi otwar­te­go sej­mi­ku, ob. Paw­łow­skie­mu na kil­ku wier­szach pro­lo­gu od­czyt prze­rwał i zda­nia swo­je­go, któ­re było tyl­ko echem zda­nia bar­dzo po­wszech­ne­go, wca­le ob­ja­wić nie do­zwo­lił. Za po­zór tak nie­sły­cha­ne­mu za­bro­nie­niu dano, że już ja­kaś zmo­wa par­la­men­tar­ska na zbio­ro­wy ko­mi­tet… z do­stoj­niej­szych gra­ba­rzy ostat­nie­go po­wsta­nia za­pa­dła, za ku­li­sa­mi śle­po – głu­che­go zgro­ma­dze­nia. Z ta­kie­go to jaj­ka wy­klu­ły się, pod ma-

–-

(1) Wi­docz­na zgod­ność ode­pchnię­tej mo­cyi ob. Paw­łow­skie­go… ze zda­niem To­wa­rzy­stwa De­mo­kra­tycz­ne­go do któ­re­go nie na­le­żał i nie na­le­ży, wpro­wa­dzi­ła płyt­ko my­ślą­cych w gru­by błąd ja­ko­by ten ochot­nik był wy­slań­cem na­sze­go Związ­ku. Nic myl­niej­sze­go, a ła­twiej­sze­go do wy­tló­u­ia­cze­nia. Po­nie­waż ob. Paw­łow­ski, w mnó­stwie in­nych luź­nych słu­cha­czy, od lat dwóch z po­ję­tli­wą pil­no­ścią uczęsz­czał na pu­blicz­ne od­czy­ty po­li­tycz­ne i hi­sto­rycz­ne jen. Mie­ro­sław­skie­go… nie dziw żp wraz z in­ny­mi prze­jął się za­sa­da­mi na­uczy­cie­la, w rze­czach czy­stej teo­ryi: na­wet że tym sa­mym my­ślał, prze­ma­wiał czy pi­sał ję­zy­kiem, co naj­prak­tycz­niej­si de­mo­kra­ci. To nie był po­wód, dla po­waż­niej­szych od Mie­ro­sław­skie­go mi­strzów, do za­bra­nia­nia gło­su jego po­są­dza­ne­mu ucznio­wi. Świa­tły mar­sza­łek mógł nie­uka, po cier­pli­wem go wy­słu­cha­niu, zbić, skon­fun­do­wać, swo­jem świa­tłem i swo­ją dia­lek­ty­ką za­lać a nie, to wresz­cie na migi swo­im aka­de­mi­kom ka­zać go wy­gwiz­dać. Ale… choć­by naj­bez­czel­niej­sze­go mie­ro­sław­czy­ka… wy­klu­czać z mi­tyn­gu otwar­te­go przez sa­mąż pre­fek­tu­rę po­li­cyi na czte­ry wia­try, było rze­czą tej­że po­li­cyi, nic mar­szał­ka i jego pie­cząt­ko­wej as­sy­sten­cyi. Ta­kie po dziś dzień na­sze, ciem­ne może… lecz nie­zmien­ne zda­nie, gne­tycznpm cie­płem re­ma­nen­tów Or­ga­ni­za­cyi Je­ne­ral­nej… wszyst­kie na­stęp­ne ko­mi­te­ty, bió­ra re­ko­men­da­cyj­ne, in­ten­den­tu­ry… re­dak­cyę, try­bu­na­ły, ko­mis­sye śled­cze i fi­lan­tro­pij­ne anar­chij zjed­no­czo­nych na za­bój To­wa­rzy­stwu De­mo­kra­tycz­ne­mu.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: