- W empik go
Polityka na wesoło - ebook
Polityka na wesoło - ebook
Mówi Autorka: "Od lat specjalizuję się w mini felietonie politycznym. Był on dla mnie wybawieniem, szczególnie wtedy, kiedy trafiłam na Czarną Listę Cenzury. Zachęcana przez przyjaciół pisałam niewielkie teksty, często trafiały do publikacji opatrzone zaledwie inicjałem. Każdy felieton działał, jak kij wsadzony w mrowisko. Inicjował dyskusję, a kiedy wszystkich ogarniała temperatura wrzenia, nikt już nie pamiętał, że zawsze rozpoczynał ją mini felieton opatrzony zaledwie jedną literką. I w ten sposób udawało się wygrać z każdą cenzurą".
Anna Kiesewtter urodziła się 4 września 1946 roku w Łodzi. Studiowała w Paryżu, Warszawie i Łodzi, gdzie ukończyła studia. Pracowała kolejno: jako konsultant literacki w Teatrze Nowym w Łodzi w latach 1974 – 1989, w tym podczas dyrekcji Kazimierza Dejmka; w latach 1989 – 2004 w Łódzkim Domu Kultury, gdzie samodzielnie prowadziła jednocześnie Bibliotekę Naukową i Klub Unesco; oraz w latach 2004 – 2008 była redaktorem naczelnym czasopisma „W kręgu literatury”.
Autorka ma na swoim koncie pracę dla takich kabaretów, jak STS, „U Bena” oraz „Kpiarz”. W różnych periodykach ukazało się około 100 felietonów. Anna Kiesewetter specjalizowała się też w piosence aktorskiej i literackiej. Ponadto zostały wystawione niektóre jej sztuki teatralne, a także przez jakiś czas współpracowała z Teatrem Polskiego Radia.
Anna Kiesewtter wydała do tej pory cztery powieści: „Ostatni wywiad z Tatą”, „Upalne lato wielkiego miasta czyli rzecz o Łodzi”, „Opowieści celtyckie” oraz ostatnio „Krajobraz romantyczny z księżycem w tle”. Ukazał się też tomik jej poezji, zebranej pod tytułem „Zaułek Upadłych Aniołów”, zawierający wiersze z lat 1968 – 1978.
Kategoria: | Felietony |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7859-446-8 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozesłano po Polakach ankietę, której główne pytanie brzmiało: „Czy jesteś gotów poświęcić swoje życie dla Ojczyzny”. Większość odpowiedziała, że nie. I wcale się temu nie dziwię. Bo tak się właśnie dziwnie składa w życiu, że dopiero okoliczności składają na reakcję człowieka i takie pytanie jest co najmniej wątpliwe, jeżeli chodzi o kontekst.
W 1939 roku otworzono wszystkie więzienia. Każdy z tego powodu oczekiwał wzrostu przestępczości i kłopotów, jakich jeszcze nasze społeczeństwo nie znało. A okazało się, ze właśnie ci doliniarze z Powiśla i oprychy z Pragi okazali się największymi patriotami.
Tuż przed wojną przeprowadzoną analogiczną ankietę. I co się potem okazało? Że większość deklarujących taki nieprzejednany patriotyzm najszybciej potem uciekała.
Natomiast złodzieje i kieszonkowcy tak się ujęli honorem, że niejeden Niemiec wysiadając z tramwaju stwierdzał ze zdumieniem, że ma pustą kaburę. A szczytowym osiągnięciem tego dziwnego towarzystwa było wyniesienie maszyny do pisania z siedziby SS, bo komuś akurat była potrzebna.
Okoliczności dopiero sprawiają, że ktoś ma w sobie ducha walki, a inny nie. I jeżeli ktoś zadaje głupie pytanie, może się wyłącznie spodziewać równie głupiej odpowiedzi. Zaś pytanie w ankiecie brzmiące: „Czy byłbyś za wojną z Rosją”, czy coś w tym duchu, tylko zaowocowało tym, że nikt nie miał ochoty znowu oglądać radzieckich czołgów na naszych ulicach, co kiedyś już miało miejsce. I tylko jak zwykle PIS się strasznie przejął tą ankietą i wygłosił okolicznościowe przemówienie.
Ale tylko oni zawsze wyciągają pochopne wnioski z niedorzecznie zadawanych pytań. A kto jak by się zachował w sytuacji realnego zagrożenia, tego nie wie nikt, nawet ci najbardziej zainteresowani.ARMAGEDON
Zawsze nas zaskakuje. Nie znam takiego roku, aby nas nie zaskoczyła. Mowa oczywiście o zimie. Patrzę na panią wicepremier Bieńkowską, jak się wścieka, jak się tłumaczy i tylko jeszcze jednego nie rozumiem.
W Szwecji, Danii, Norwegii czy Finlandii też jest zima i to zupełnie nikogo nie dziwi. Mało tego. Pociągi tam jeżdżą i to punktualnie.
U nas politycy biją na alarm! Odwołać ze stanowiska panią wicepremier! Niech się tłumaczy. Piana rośnie. Napięcie wzrasta. Co to jest za bezczelność powiedzieć oficjalnie w telewizji publicznej, że znowu przyszła zima! Przecież trzeba odwołać ten rząd, powołać następną komisję śledczą! Takie sprawy nie powinny się wydarzyć! Jak pani wicepremier śmiała oświadczyć publicznie, że nadeszła zima!
Patrzę. Za oknem biało. Patrzę w kalendarz, połowa stycznia. W Szwecji, Danii, Norwegii i Finlandii pociągi jeżdżą. A u nas? Dopadła nas klęska żywiołowa! Temperatura zupełnie niespodziewanie spadła do minus dwóch stopni! Ależ to armagedon!!!
I pomyśleć, że kiedyś wystarczył jeden koń i sanie. Bo faktycznie, w takich warunkach nie sposób poruszać się inaczej.BEZUŻYTECZNE MINISTERSTWO
Przed chwilą wysłuchałam dyskusji na temat reklam w miastach i aż dech mi zaparło. Bo wszyscy mówili o wszystkim, tylko nikt nie poruszył jednej kwestii. Że na całym świecie reklama musi podlegać osądowi pod względem artystycznym, zaś najcenniejsze reklamy oznaczone literą A oznaczają dzieło sztuki.
U nas pozornie jest wszystko. Ale nie ma Ministerstwa Kultury i, jak się mówi obecnie, Dziadostwa Narodowego. Pan minister tak się zajął kandydowaniem do Europarlamentu, że zapomniał, że w ogóle czymś się powinien zajmować.
Też bym chciała przecinać wstęgi czegoś, co kto inny zaprojektował i zrealizował i jeszcze za to dostawać pieniądze. Artyści głodują, sztuka pada, reklamami nie ma się kto zająć, polityka kulturalna w ogóle nie istnieje, a pan Zdrojewski wyłącznie przecina kolejne wstęgi.
Od 2011 roku Ministerstwo to przyznało 1 (słownie: jedno) stypendium. Teatry służą do wszystkiego, tylko nie do wystawiania sztuk. Upadł Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych we Wrocławiu, bo nie ma polskiej dramaturgii współczesnej. Minister dalej przecina wstęgi.
Nie ma polityki wydawniczej. Nie ma regulacji prawnych osłaniających dorobek. Nie ma stypendiów twórczych. Nie ma kontroli i opieki nad Związkami Twórczymi. Nie ma polityki w stosunku do roli Domów Kultury, których istnienie w wielu krajach cywilizowanych ograniczyło do minimum patologię i przestępczość wśród młodocianych. Na czele teatrów operowych może stanąć każdy, choć na całym świecie prowadzą to najlepsi dyrygenci. Nie ma zachęt dla debiutów. Nie ma, nie ma, nie ma. Przede wszystkim zaś nie ma Ministerstwa Kultury i Sztuki. W ogóle przestało istnieć. Gdzieś tam pojawia się w przestrzeni kosmicznej i znika, niczym duch zwiewny. A pan Zdrojewski jak przecinał wstęgi, tak przecina.BITWA O ŚWINIE
Białoruś podrzuciła nam dwa zarażone dziki. Tak twierdzą zwolennicy teorii spiskowych. Ludzie zwykli twierdzą, że te dziki nie zauważyły w ogóle, że przekroczyły bez paszportu granicę z Unią Europejską.
Wrzask podniósł lekarz weterynarii. Potem paru ministrów zapomniało, że mają telefony komórkowe. Potem tuczniki zaczęły przerastać i rolnicy wyszli na szosę.
Jeżeli wierzyć dalszym rozważaniom polityków, Rosja postanowiła nie kupować całej polskiej wieprzowiny, na co odpowiedziała Austria, że jej świnie są od polskich lepszych. A świnie jak świnie, rosły.
Ale to jeszcze nie wszystko. Zostaliśmy z tymi świniami, pozbyć ich być nie było można. A świnie jak rosły tak rosły. Poleciał jeden minister. A świnie dalej rosły.
I nagle odezwały się Chiny, że są gotowe kupić dowolną ilość polskich świń. W tym momencie wszyscy powinni zostać uspokojeni i powinno zapanować pełne zadowolenie. Bo w końcu producentom wieprzowiny powinno być wszystko jedno, gdzie pojadą polskie świnie. Okazało się, że nie.
Wśród polityków jednak zawrzało. Rosja stała się głównym tematem kłótni polityków. Świnie jadą sobie do Chin, zamiast do Rosji, a politycy jak się kłócili tak kłócą. Tylko wszyscy już zapomnieli, że chodziło o świnie, a cała opozycja wzięła na języki Rosję. I także wszyscy zapomnieli, że nie tylko Austria podłożyła nam świnię, ale i Chiny podłożyły świnie Rosji. I tylko chciałabym tutaj dodać, że osobnikiem, który zmieniał wszystko w złoto był Midas, nie Mindas.
Co nie znaczy, że Rosja nie będzie starała się uprzykrzyć nam życia, jak będzie mogła. I tylko chodzi o to, żeby wszyscy nasi adwersarze zostali przekonani, że połknąć nas można, ale każdy kto to zrobi, może się wyłącznie udławić.kulturalna w ogóle nie istnieje, a pan Zdrojewski wyłącznie przecina kolejne wstęgi.
Od 2011 roku Ministerstwo to przyznało 1 (słownie: jedno) stypendium. Teatry służą do wszystkiego, tylko nie do wystawiania sztuk. Upadł Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych we Wrocławiu, bo nie ma polskiej dramaturgii współczesnej. Minister dalej przecina wstęgi.
Nie ma polityki wydawniczej. Nie ma regulacji prawnych osłaniających dorobek. Nie ma stypendiów twórczych. Nie ma kontroli i opieki nad Związkami Twórczymi. Nie ma polityki w stosunku do roli Domów Kultury, których istnienie w wielu krajach cywilizowanych ograniczyło do minimum patologię i przestępczość wśród młodocianych. Na czele teatrów operowych może stanąć każdy, choć na całym świecie prowadzą to najlepsi dyrygenci. Nie ma zachęt dla debiutów. Nie ma, nie ma, nie ma. Przede wszystkim zaś nie ma Ministerstwa Kultury i Sztuki. W ogóle przestało istnieć. Gdzieś tam pojawia się w przestrzeni kosmicznej i znika, niczym duch zwiewny. A pan Zdrojewski jak przecinał wstęgi, tak przecina.ZBIERANIE PODPISÓW
Zauważyłam pewną prawidłowość powtarzającą się z zadziwiającą regularnością za każdym razem, kiedy zbierane są podpisy przed każdymi wyborami. I, powiem szczerze, trochę mnie to niepokoi, bo urąga nawet poczuciu zdrowego rozsądku.
Otóż w trakcie zbierania podpisów nagle pojawia się ktoś, jak choćby dwóch panów po paru wódeczkach i zaczynają się podpisywać. Jeden wpisuje swoją babcię nieżyjącą już od pół wieku, zaś drugi Marilyn Monroe. Przecież w to miejsce można wpisać dowolną osobę i zbierający te podpisy i tak nie jest w stanie na bieżąco tego sprawdzać.
I co dzieje się dalej. Otóż ktoś zebrał w danym okręgu sto tysięcy podpisów, ale wpisały mu się dwie osoby, które robią sobie jaja, zaś dane wzięły z księżyca. I automatycznie unieważnia się wszystkie podpisy z całego okręgu, zaś partia, którą ta przyjemność spotkała, musi się z niego wycofać.
Idąc dalej, powinniśmy po każdym wyborach dokładnie sprawdzać, co kto powypisywał na listach wyborczych i kartach do głosowania i jeżeli ktoś sobie robił jaja, należy tę osobę ścigać z urzędu, a potem automatycznie całe wybory w całym kraju unieważnić. I co wybory grozi nam ta sama powtórka z rozrywki. Oznacza to, że nawet po sześćdziesięciu głosowaniach, jeszcze raz trzeba będzie je powtarzać i tak będziemy się zabawiać aż ad usrantam mortes.
Na litość boską, ludzie! Czy to szaleństwo ma jakieś granice? Bo to jest sprzeczne już nie tylko z logiką, ale chyba nawet z tak zwanym chłopskim rozumem. Czy wszyscy w naszej drogiej ojczyźnie tak się zanurzyli w absurdach, że zaczęliśmy je produkować seryjnie? Kto to wymyślił i po co?
Rozumiem. Po to, że warto do konkurencji zbierającej podpisy wysłać jednego wariata, niech wpisze na listę paru nieboszczyków i jakąś postać mitologiczną, a cała zbierana miesiącami lista wyląduje w koszu, wraz z całym okręgiem wyborczym oczywiście. A co na to sami wyborcy? Już są zachwyceni, czy jeszcze trzeba trochę poczekać?ZJAZD, CZYLI PRODUKCJA IMBECYLI
Intelektualny zjazd w dół naszego społeczeństwa zaczął się od momentu wprowadzenia testów. Była to idealna równia pochyła z tym, że szalenie wygodna dla nauczycieli, bo cała klasa była uczona na pamięć wyłącznie kolejnych edycji testów. A nauczyciele mogli sobie siedzieć, pluć i łapać, patrząc w sufit.
Jak można interpretację dzieła literackiego ograniczyć do czterech punktów? Można, ale pod warunkiem, że wprowadzi się testy. Jak dziecko może zrozumieć, na czym polega myślenie matematyczne, kiedy wystarczyodpowiednie numerki wpisać do testów? Kiedyś poprawianie prac maturalnych trwało dwa miesiące. Teraz trwa tydzień i to jest odpowiedź na to pytanie.
Testy oduczyły nauczycieli i uczniów w ogóle od jakiegokolwiek myślenia. I będą opuszczały szkoły kolejne pokolenia imbecyli. Dopóki ktoś wreszcie nie zlikwiduje tych cholernych testów. To nasze największe nieszczęście, a może nawet hańba narodowa.
Jeżeli intelektualnie do pewnego momentu polskie dzieci stały tak wysoko, to zwrot w złą stronę nastąpił wyłącznie po wprowadzeniu testów. Jest to koniec epoki rozwoju intelektualnego. Testy. I nie stało się to dla polepszenia szans, jak niektóry ten ewenement usiłują tłumaczyć. Nie stało się dla polepszenia wyników nauczania. Ktoś sobie uprościł życie i to kosztem rozwoju intelektualnego dzieci i młodzieży. Ale kogo mogą obchodzić takie drobiazgi?
Szkoła z dnia na dzień z intelektualnego tygla różnych interpretacji i szkół myślenia, stała się masową produkcją imbecyli, ludzi ułomnych intelektualnie. Cóż jest jednak wygodniejszego dla każdego nauczyciela, jak nie wyłącznie uczyć na pamięć kolejnych idiotów za pomocą równie idiotycznych testów? I w ten sposób nauczyciele uprościli sobie życie. I już nie muszą się niczym martwić, ani się dokształcać. Idealna sytuacja, nieprawdaż?ŻYCIE WŚRÓD TYCH CHOLERNYCH ARTYSTÓW
Wszyscy narzekają na brak środków utrzymania, co się szczególnie szerzy wśród artystów. Postaram się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje i co z tego wynika.
Po pierwsze nikt już za nic nie płaci, wszyscy uważają, że im się należy. To, że artysta nie ma z czego żyć, nikogo już nie interesuje. Po drugie zawodzi coś takiego, jak zwykła ludzka przyzwoitość, a nawet prymitywne pojęcie państwa prawa. Podpisuje się umowę na konkretną sumę albo procent, ale za tym nie idą ŻADNE pieniądze. Zaś sama umowa zdaje się wyłącznie powodem, żeby ją całkowicie ignorować.
Kiedy w danym wydawnictwie prosi się o rozliczenie, nikt nie czuje się w obowiązku, żeby się w ogóle odezwać. Gadał dziad do obrazu i tyle. Prasa i mass media też uważają, że robią łaskę. Kiedyś można było (to kiedyś znaczy przed 2005 rokiem) choć liczyć w prasie na wierszówkę. Głupi i naiwny byłby ktoś, kto by tego dziś oczekiwał.
Mój kolega po fachu zmuszony był nawet zapłacić za honorarium, którego w życiu nie otrzymał. Takie szczęście mnie na razie jeszcze nie spotkało. Ale poprosiłam Wydawnictwo Nowy Świat o rozliczenie się ze mną, a w zamian usłyszałam, że przecież oni muszą zarobić. A że przy okazji robią to handlując MOJĄ własnością intelektualną, naprawdę nikogo nie wzrusza.
Trzecie wydawnictwo wsławiło się tym, że nie płaci, mimo zawartej wcześniej umowy. Jakbym nie umiała dowiedzieć się, ile jest mi już winne. Po co komu sponsoring państwa, skoro będzie on wyłącznie tuczeniem kolejnych cwaniaczków, co znaleźli żyłę złota?
A w telewizji bla, bla, bla. I gówno kogoś obchodzi jawna kradzież. Przecież to tylko artyści! Po co na nich prokuratura czy policja ma wydawać swoje cenne pieniądze? Kradzież ściga się z urzędu, kiedy komuś obrobią mieszkanie. W związku z czym serdecznie tego życzę wszystkim decydentom.