Północny sztorm - ebook
Północny sztorm - ebook
Rosja znalazła sposób, by znów realizować imperialne marzenia. Rozwiązaniem jej problemów ekonomicznych ma być ekspansja na terenach Arktyki i aneksja dwudziestu pięciu procent światowych złóż ropy. Kurs potężnych lodołamaczy atomowych „Jamał” i „Rassija” staje się kursem zdeterminowanego państwa. Błyskawicznie rosną bazy wojskowe i porty na syberyjskich wybrzeżach, wzmocniona zostaje potężna Flota Północna.
Problemy techniczne związane z wydobyciem cennych kopalin w tak ekstremalnie trudnych warunkach klimatycznych są jednak niczym wobec groźby, jaką stanowią pozostali chętni do podziału złóż.
Norwegia wraz ze Szwecją tworzą pakt o wzajemnej pomocy i zwiększają swój potencjał militarny. Nie oddadzą bez walki ani kropli ropy.
Amerykanie i Brytyjczycy, również zaniepokojeni poczynaniami Rosji, wysyłają na Morze Barentsa okręt podwodny klasy Virginia. Dowodzący nim komandor William Kent, as marynarki podwodnej, musi zebrać jak najwięcej informacji i jednocześnie pozostać w ukryciu. Trafia jednak na godnego przeciwnika.
Stojący na czele Floty Północnej Michaił Lipatow długo czekał na taką chwilę. Zrobi wszystko, żeby ochronić wody, które uważa za rosyjskie. Nie powstrzyma go nawet groźba wybuchu trzeciej wojny światowej.
Napięcie rośnie, sytuacja komplikuje się z każdą chwilą, a o swój interes musi walczyć także Polska. Kapitan Andrzej Wirski wyrusza w kolejną misję. Tym razem jednak nie może wystąpić w mundurze z biało-czerwoną naszywką.
Kategoria: | Science Fiction |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-62730-27-8 |
Rozmiar pliku: | 902 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
22 kwietnia
Szara kurtyna deszczu skryła horyzont przed dwudziestometrowym kutrem „Hiroe”. Na dodatek pokład pod stopami kapitana Naokiego Higoshiego przechylił się w przód, kiedy dziób spłynął po fali, by po sekundzie wznieść się na kolejnym nadciągającym grzywaczu.
Sztorm dawał się we znaki wszystkim, tylko nie Higoshiemu. Siedmioosobowa załoga siedziała w kambuzie tuż za sterówką, klnąc, grając w karty i – potajemnie, tak by kapitan tego nie widział – wlewając w siebie kolejne porcje sake z małych porcelanowych naparstków.
Atmosfera za plecami Higoshiego poprawiała się z każdą chwilą, w przeciwieństwie do tej przed nim, na zewnątrz. Chociaż i tak nie było bardzo źle. Ładownie mieli w trzech czwartych wypełnione rybą. Po sprzedaży będzie z czego zapłacić załodze, wyposażyć statek na następny rejs i jeszcze co nieco pozostanie dla Naokiego. Zresztą... Pięćdziesięcioczteroletni Higoshi zauważył, że z biegiem czasu potrzebuje coraz mniej, a tryb życia, jaki prowadził, zadowalał go w zupełności. Nade wszystko cenił sobie spokój. Domek, szacunek sąsiadów i „Hiroe” – to było dla niego wszystko. Nie miał żony ani dzieci. Całe życie był sam, nie z wyboru, po prostu tak się jakoś poukładało. Może teraz pora pomyśleć o jakieś małej stabilizacji. Nowa nauczycielka w miasteczku, jedna z tych, które się już otarły o wielki świat, wyraźnie czyniła Naokiemu awanse, czy to spotykając go w sklepie, czy na ulicy. Kiedyś było to nie do pomyślenia, jednak świat szedł naprzód. co widać nawet w tak małej społeczności. Swoją drogą, wiedział, że może się podobać. Jeszcze niestary, krzepki, z siwymi włosami i twarzą ogorzałą od słońca i wiatru.
Na myśl o nauczycielce uśmiechnął się do siebie, zaraz jednak przywołał się do porządku i skoncentrował na tym, co robił. Z godziny na godzinę morze się uspokajało, sztorm przechodził bokiem. Następne łowisko, od dawna upatrzone, powinno załatwić sprawę. Wypełnią ładownie po brzegi i mogą wracać. Dzień, góra dwa i zawiną z powrotem do rodzimego portu. Jeszcze raz wrócił do prowadzonych w głowie kalkulacji. Po pierwsze nowy włok, taki na dwadzieścia ton. Na pewno się przyda. Po drugie wymiana GPS-u. Stary szwankował i chociaż Higoshi potrafił nawigować według dawnych przyrządów, to do satelitarnego pozycjonowania żywił szacunek prawie nabożny. GPS prowadził kuter jak po sznurku. Ostatnio wypuszczali się szczególnie daleko w poszukiwaniu wciąż nowych łowisk. Całe flotylle jego pobratymców wprost orały morskie głębiny, eksploatując je ponad normę. Z trudem przyznawał się przed samym sobą, że była w tym także kropla jego winy.
Przerzucił koło sterowe bardziej na prawo, by ustawić maszt dziobowy naprzeciw kolejnej nadbiegającej fali, łagodnie windującej ich do góry. Na ile pozwalały warunki, przebiegł wzrokiem najbliższą przestrzeń, pustą i tak samo szarą jak przed chwilą. Kaskada wody spłynęła po szybie, zasłaniając widok, kiedy polecieli w dół. Jakiś pojedynczy promyk porannego słońca przebił się przez gęstą zasłonę chmur. Telewizor w kubryku ryczał podkręcony na maksa. Naoki najchętniej ustawiłby jakąś stację meteo, a nie muzyczną z idiotycznymi teledyskami, ale niech im będzie. Niedługo wezmą się do roboty, tylko... No właśnie – GPS przestał działać jakąś godzinę temu. Nie, żeby był to problem. Z dokładnością do jednej mili potrafił wskazać na mapie miejsce, gdzie się obecnie znajdują: trochę na zachód od Kuryli, odwiecznie japońskich wysp.
Zmęczony, potarł dłonią czoło. Parogodzinna wachta potrafiła dać w kość nawet takiemu staremu wilkowi morskiemu jak on. Kubek świeżo parzonej kawy postawi go na nogi. Przynajmniej taką miał nadzieję.
– Przyciszcie to pudło! – warknął pod adresem załogi.
Zamiast spodziewanej ciszy usłyszał jedynie głośny śmiech. Jak oni mogą to wytrzymać? Fakt, byli młodzi, wszyscy pomiędzy osiemnastym a trzydziestym rokiem życia, ale najstarszy z nich, Eiji, powinien mieć tyle oleju w głowie, by nie wydurniać się jak reszta.
Jakieś kilkaset metrów dalej z lewej strony przechodził gwałtowny szkwał. Prawdopodobnie nie zwróciłby na niego uwagi, tym bardziej że „Hiroe” znacznie go wyprzedzał, gdyby nie ciemnoszary kadłub wyłaniający się spoza szarych strug wody. Widok nadpływającego statku nie zaskoczył Higoshiego. Dopiero po chwili zorientował się, że nie wszystko jest w porządku. To nie był rybak jak on ani żadna inna cywilna jednostka. Z trudem, ale jednak dostrzegł drapieżny kształt okrętowych dział i działek. Sięgnął po lornetkę wiszącą na kołku i przyłożył ją do oczu.
Przybysz nie wyglądał na dużo większego od „Hiroe”, przypominał dawne niewielkie korwety rakietowe używane przez Rosjan, pruł za to wody wprost na nich, wyrzucając na boki odkosy fal. Na masztach nie widać było żadnej bandery, jakby jednostka wypłynęła z samego dna piekieł, a nie z jednego z dalekowschodnich portów.
Naoki odwiesił lornetkę i poważnie zaniepokojony trzepnął dłonią w GPS. Klaps niewiele pomógł. Urządzenie pozostawało martwe i nic nie wskazywało na jego rychły powrót do życia. Zupełnie odruchowo przerzucił ster w kierunku przeciwnym do nadciągającego zagrożenia i pomimo fali ustawił się do niego rufą. Jednak o ucieczce nie mogło być mowy. Różnica w mocy silników z góry skazywała „Hiroe” na przegraną. Wyciągali nie więcej niż siedemnaście węzłów i to przy gładkim morzu. Zresztą rybacki kuter to nie okręt wojenny. Łowili ryby, a nie strzelali do ludzi. Ta ostatnia myśl nie przypadła Higoshiemu do gustu. Zmagając się z morzem i sterem, obserwował nadpływającą szybko jednostkę. Jeżeli naruszyli granicę wód terytorialnych bądź zakaz połowu, nic o tym nie wiedział. Najwyżej zapłacą umowną karę. Gorzej, jeśli zostaną zatrzymani i odholowani do portu. To go może zrujnować. Towar w ładowniach szlag trafi. Nie wypłaci się do końca życia. Coraz bardziej zaniepokojony, myśląc, jak wywinąć się z tej sytuacji, ponownie obrócił kołem sterowym. Długo nie pobawi się z nimi w kotka i myszkę, tym bardziej że nadpływająca jednostka była już dwieście metrów za nimi. Może lepiej zwolnić i dobrowolnie poddać się inspekcji, wepchnąć łapówkę w ręce kapitana i po sprawie? Kulturalni ludzie mogą załatwić ze sobą wszystko.
Rozbłysk wystrzału był tak niespodziewany, że Higoshi nawet nie zdążył się przestraszyć. Automatyczne działo kalibru 57 milimetrów wypluwało pocisk za pociskiem wprost w sterówkę „Hiroe”. Stal nadbudówki mogąca sprostać falom i huraganom została rozszarpana, rozbryzgując się wkoło rozgrzanymi do czerwoności odłamkami. Kolejna seria poszła wprost w kadłub, wyrywając w nim dziury. Morska woda zalała momentalnie ładownie i kuter przechylił się na prawą burtę. O ile jeszcze chwilę temu dumnie ciął fale, teraz w przyśpieszonym tempie szedł na dno, ale tego ani Naoki Higoshi, ani jego załoga już nie widzieli, unicestwieni pierwszą salwą.
*