Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Polska aż do pierwszej połowy XVII wieku pod względem obyczajów i zwyczajów w czterech częściach opisana. Tom 3 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Polska aż do pierwszej połowy XVII wieku pod względem obyczajów i zwyczajów w czterech częściach opisana. Tom 3 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 348 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SCE­NY ŻY­CIA I WY­CHO­WA­NIE MŁO­DZIE­ŻY.

1. cel wy­cho­wa­nia.

Ce­lem wy­cho­wa­nia dziew­czyn­ki było ukształ­cić ią na do­brą żonę i rząd­ną go­spo­dy­nię: ce­lem wy­cho­wa­nia chłop­czy­ka kształ­cić iego ser­ce i roz­wi­jać umy­sło­we wła­dze, ucząc go re­li­gii, spra­wie­dli­wo­ści, po­mier­no­ści, cier­pli­wo­ści (1); aże­by, gdy pod­ro­śnie i za­wód ży­cia obie­rze so­bie pew­ny, umiał być przy­ja­cie­lem przy­ja­cie­lo­wi, do sta­tecz­nych rze­czy był sta­tecz­nym, do bie­siad­nych tref­ny (dow­cip­ny), do czy­nie­nia spraw­ny, do rady wzię­ty, do ry­cer­skich spraw zdat­ny. (2) Nad­to miał na celu oy­ciec prze­zor­ny i to, aże­by syn jego mógł z cza­sem przez na­ukę po­pra­wić szla­chec­twa (ma­jąt­ku), a je­że­li miał kil­ku sy­nów sta­rał się o to, aże­by ie­den z nich zo­stał przez na­ukę Bi­sku­pem, dru­gi sław­nym z ry­cer­skiey sztu­ki, trze­ci Wo­je­wo­dą – (1) Miask. I. str. 227.

(2) Gor­nick. Dworz… str. 317.

lub Księ­ciem oświe­co­nym (1). Było przy­sło­wie (2), że kto za mło­du iest ża­kiem ten na sta­rość be­dzie ko­sem, a kto za mło­du nie­ukiem ten gdy do­ro­śnie zo­sta­nie kul­fo­nem: co zna­czy­ło, ze kto za mio­du przy­kła­da się do nauk pod­ro­sł­szy bę­dzie miał ro­zum, prze­ciw­nie że zo­sta­nie nie­okrze­sa­nym li do ni­cze­go do­bre­go nie spo­sob­nym czło­wie­kiem.

2. pie­lę­gno­wa­nie dzie­ci.

Sko­ro się uro­dzi­ło dzie­cie ką­pa­no ie w niec­kach (3), a wy­jąw­szy ie z wody, lub po­wi­nąw­szy, po­cią­ga­no za – (1) u Jur­kowsk… w Scy­lu­ru­sie w in­ter­me­dy­um.

(2) w go­spo­dar­stwie jez­deck, (3) Stry­kowsk… go­niec 5.

no­sek aże­by kich­nę­ło. Za­bo­bon opie­wał, że przez po­cią­nie­nia dziec­ka za nos, czer­stwe za­pew­nia się mu zdro­wie. (1) Ma­leń­kie dzie­cie kar­mio­no pier­sią, nay­czę­ściey wła­snych ma­tek a nie ma­mek (2), star­sze­mu da­wa­no le­ciuchnc po­kar­my, pap­ką na­zy­wa­ne. (3) Pa­no­wie ob­my­śla­li dziat­kom do wy­cho­wa­nia tak na­zy­wa­ną mat­kę pia­stow­ni­cę któ­rą też i sta­rą pa­nią mia­no­wa­no, tu­dzież mi­strzy­nię: pierw­sza cia­ło dziec­ka, dru­ga iego du­szę mia­ła na pie­czy. Szlach­cian­ki same wy­cho­wy wały swe dzie­ci, przy po­mo­cy pia­stu­nek. Mą­dre mat­ki prze- – (1) przed­mo­wa do cza­row­ni­cy po­wo­łan.

(2) Rey żyw. 6.

(3) Oczko przym… str. 33. mówi: Ta­ta­ra wy­cho­wu­ią szka­pi­ną a nas po cu­dzo­ziem­sku pa­pi­ną.

strze­ga­ły tego aże­by ie nie wy­pia­sto­wy­wa­ły sta­re nie­do­łęż­ne baby, któ­re­by cieć­ka­jąc się i ca­łu­jąc ie usta­wicz­nie, scho­rza­łe­mi swo­je­mi usty wle­wać mo­gły cho­ro­bę w małą dzie­ci­nę (1) Po ro­dzi­cach niż­sze­go sta­nu ro­dzi­ły się czer­stwe dzie­ci i wy­cho­wy­wa­ły krzep­ko, (2) ale we wiel­kich do­mach było peł­no wy­rod­ków, w któ­rych albo oy­co­wie z po­tom­stwem swem gi­nę­li pręd­ko, albo syn­ki no­rym­ber­skiey ro­bo­ty (do wy­stru­ga­nych la­lek po­dob­ne) na świat pusz­cza­li. (3)

3. ubio­ry i za­baw­ki dzie­cin­ne.

Kie­dy pod­ro­sło dzie­cie, po­trze­ba mu było obym­śleć sto­sow­ne odzie­nie. Sko­ro – (1) Ra­do­wie­kie­igo ka­za­nie roz­wod, Rey… wiz. 57. J. A. Kim­ty Spi­ta­me­ge­ra­no­ma­chia, Oczko przym… str. 309.

(2) Rey… żyw. 7.

(3) mówi Oczko przym… str. 29, pia­stun­ka za­czę­ła wy­cho­dzić z dziec­kiem na hay­tuś (na prze­chadz­kę), oka­zal­sze ubra­nie na­le­ża­ło mu spra­wić, a mia­no­wi­cie pstry ko­żu­szek i czer­wo­ną myc­kę (cza­pecz­kę). Wy­kwit­niey­szy ubior dziew­czy­nek ma­łych skła­dał się ze pstre­go let­nicz­ka (let­niey su­kien­ki), z uplo­tecz­ków (war­ko­czy­ków), i pa­sków zło­co­nych (wstą­żek). Mat­ka i pia­stun­ka pil­no­wa­ła tego aże­by su­kie­nek sza­no­wa­ło dzie­cie. W mia­stach, gdzie ła­two przy­cho­dził pie­niądz, ta­rza­ły się po zie­mi dzie­ci w dro­gich pstrych ko­żusz­kach, czer­niąc się iak wę­gla­rze gdy pod­dy­ma­ją ko­mi­ny. (1)

–- (1) Rey… wiz. 57. żyw str. 78. Ko­cha­now. dz I. str. 115.

Do za­ba­wy słu­ży­ły dzie­ciom gał­ki, któ­re­mi ba­wi­ły się rzu­ca­jąc ie po zie­mi. Płacz­li­we naj­ła­twiey było udo­bru­chać po­sy­paw­szy im orze­chów, lub daw­szy cac­ko. (1) Kie­dy iuż mia­ło dziec­ko siedm lat i do ba­cze­nia przy­cho­dzi­ło, mia­sto ca­cek do­sta­wa­ło od ro­dzi­ców róż­ne po­da­run­ki słu­żą­ce mu do stro­ju. Przy­je­chaw­szy oy­ciec z iar­mar­ku przy­wo­ził syn­ko­wi pas, albo czap­kę nową, da­jąc mu te dary pod na­zwi­skiem go­ścin­ca. Na­ku­piw­szy co było po­trzeb­nem dla go­spo­dar­stwa, sól, garn­ki, ko­cieł mie­dzia­ny albo inne sprzę­ty, gdy się po­ma­cał oy­ciec po pa­cha­rzy­nie (pę­che­rzu w któ­rym pie­nią­dze no­sił), lub – (1) Rey, żyw. 77.

zaj­rzał do wac­ka, nie było już za co ku­pić go­ścin­ca dzie­ciom. (1)

4 . wy­cho­wa­nie dziew­czy­nek.

Mat­ka sama wy­cho­wy­wa­ła swo­je co­recz­ki, ucząc ie czy­tać, szyć i pięk­nych oby­cza­jow. Mia­ła ie za­wsze przy so­bie, zda­le­ka od cze­la­dzi, aże­by ie ta spro­śnych nic uczy­ła pio­snek, tu­dzież ga­dek, słów, żar­tów, i igrzysk nie wsty­dli­wych (2). Na­stęp­nie uczy­ła ie mat­ka go­spo­dar­skich za­trud­nień, a mia­no­wi­cie: iak na­le­ży prać chu­s­ty i pięk­nie ie su­szyć, iak po­trze­ba pra­co­wać w ogro­dzie, za- – (1) fragm. Ko­cha­nowsk… z roku 1629. str. 31 Goł­do­no­uski wży­ciu Jzy­do­ra ś., Wy­pra­wa ple­bań­ska.

(2) Je­żow­ski w za­ba­wach Zie­mia­nek.

opa­try­wać spi­żar­nię, do­glą­dać przę­dzi­wa, na­bia­łu, dro­biu, i znać się na kuch­ni (1) .

5. do­mo­we wy­cho­wa­nie chłop­ców. a. do­bre do­mo­we wy­cho­wa­nie.

Ma­leń­kie dziec­ko iuż uczo­no grzecz­nych ukło­nów i pięk­nych sło­wek (2), a gdy szpacz­kiem być za­czę­ło (szcze­bio­ta­ło), igra­jąc z nim uczo­no ie pa­cior­ka, tu­dzież ła­ciń­skich słów wie­le: na­stęp­nie szu­ka­no dla chłop­czy­ka trzeź­we­go a po­mier­ne­go (nie za­ro­zu­mia­łe­go) pre­cep­to­ra (na­uczy­cie­la), kto­ry­by go wy­cho­wy­wał i uczył.

–- (1) zo­bacz ni­żey opis po­rząd­ków do­mo­wych.

(2) Ko­cha­now­ski, dz. I. str. 113.

(3) Rey zyw. 7.

Wy­cho­wa­nie to mia­ło na celu, aże­by chłop­czyk nie przy­zwy­cza­jał się do piesz­czot, aże­by nie­na­wy­kał do wy­kwint­ność!, lecz za­mło­du har­to­wał swe cia­ło, i da­le­kim był od próż­no­ści; na ko­niec aże­by nie­tyl­ko na­ukę po­sia­dał, ale oraz za­cho­wy­wać umiał przy­stoy­ność w ie­dze­niu, w pi­ciu, w mo­wie, w sta­niu, cho­dze­niu; aże­by uczci­we miał oby­cza­je i za­wsze po­czy­nał so­bie przy­stoj­nie (1). Na­uki za­sa­dza­ła się na­tem, aże­by chło­piec umiał nie wie­le ale do­brze, ucząc się wszyst­kie­go prak­tycz­nym o ile to być mo­gło spo­so­bem. Cho­ciaż po­wta­rza­no: "że ró­zga dzie­ci ro­zu­mu i ro­bo­ty uczy, a dę­bo­wy kij chło­pa" (2).;

–- (1) Gorm Dworz… str. 343.

(2) Goł­do­now­ski przy ży­ciu ś. Jzy­do­ra.

cho­ciaż śpie­wy­wa­no czę­sto ko­lę­dę dzie­ciom, koń­cząc ią temi dwo­ma wier­szy­ka­mi (1):

Gwiaz­da dzia­tecz­kom tę Ko­lę­dę daje:

Prze­toż ią za nię niech żad­ne nie łaje, prze­cież przy na­uce ła­god­ne przedew­szyst­kiem za­le­ca­no srod­ki, i prze­strze­ga­no tego aże­by przy na­ucza­niu chłop­ca nie było pu­ków, aże­by po­ku­tę od­bie­ra­jąc nie­uważ­ny mło­dzie­niec, gdy za karę le­żeć na zie­mi albo klę­czeć bę­dzie, nie po­tarł so­bie czo­ła i nie ob­tarł ko­lan. Je­że­li był – (1) przy psał­te­rzu Ad­ry­ana Wiesz­czyc­kie­go z roku 1650. znay­du­je się ta ko­lę­da z dwo­ma na­stę­pu­ją­ce­mi wier­sza­mi, któ­rych nie ma przy ko­lę­dach dru­ko­wa­nych dziś w ele­men­ta­rzach wiey­skich.

chłop­czyk krnąbr­ny a do tego pod­ro­stek, stał nad nim usta­wicz­nie Woyt brze­zi­no­wy (pręt z brze­zi­ny urżnię­ty; siekł go nim oy­ciec, siekł żak (na­uczy­ciel), sie­kła i mat­ka. Ma­wia­no: że kto krnąbr­ne­mu dziec­ku za­wcza­su nie zła­mie ko­ści, za­pła­cze nań na sta­rość. Prze­strze­ga­no wszak­że aże­by zbyt­nią su­ro­wo­ścią nie za­hu­kać mło­dzień­ca, i nie stę­pić iego wła­dze umy­sło­we; a ie­ze­li miał zdol­no­ści mier­ne, nie bar­dzo go na­pę­dza­no do nauk. Bo taki mło­dzie­niec, chcąc za­do­syć woli ro­dzi­ców uczy­nić, si­lił się zwy­kle i mo­zo­lił, ale bez­sku­tecz­nie; miał on so­ko­ły prze­le­cieć (sło­wa są Reja) ale nie ła­two mu było zdo­być się na­wet na so­wie­go (na­wet tak le­cieć nie po­do­łał iak ocię­ża­ła sowa), po­dob­ny do pu­cha­cza któ­ry miał bu­jać aż pod ob­ło­ki, ale wzrok bla­skiem słoń­ca za­ciem­niw­szy so­bie… spadł na zie­mię (1).

Ci co pod ów czas zdro­wo w Pol­sce o wy­cho­wy­wa­niu mło­dzi ro­zu­mo­wa­li, prze­strze­ga­li szcze­gól­niey aże­by głów mło­dzie­ży twar­de­mi a chro­po­wa­te­mi na­uka­mi nic za­gważ­dżać. Nie dali (sło­wa są Reja) " mo­zo­lić się iey nad gram­ma­ty­ką, lo­gi­ką i ma­te­ma­ty­ką, tu­dzież nad sta­re­mi baj­da­mi; ale chcie­li tego, aże­by mło­dzież prak­tycz­nie nay­wię­cey ję­zy­ków, tu­dzież fi­lo­zo­ficz­nych i hi­sto­rycz­nych uczy­ła się nauk. Od­ra­dza­li za­peł­niać gło­wę mło­dzień­ca go­łe­mi pra­wi­dła­mi, czy­li gram­ma­ty­ką taką, któ­ra tyl­ko szcze­bio­tać, a słó­wek ob­le­śnych (bły- – (1) Rey, ż yw. 88. 90.

sko­tli­wych, na po­zór ro­zum­nych) wy­krę­cać uczy, zwłasz­cza gdy z pra­wi­dła­mi ię­zy­ka do­pie­ro wte­dy obe­zna się do­kład­nie mło­dzie­niec, gdy we­zmie po­chop do oy­czy­stey mowy, i za­pa­try­wać się po­cznie na owe pięk­ne wzo­ry wy­mo­wy sta­ro­żyt­ney; gdy za­cznie słu­chać onych dziw­nych wy­mo­wiec (1), tu­dzież roz­wa­żać bę­dzie one pięk­ne sło­wa ła­ciń­skie kto­rym i koń­ca nie masz… Od­ra­dza­li, "uczyć lo­gi­ki, gdyż ona tyl­ko krę­tar­stwa uczy, i na­wet tego ro­dza­ju na­uka z wy­bie­ga­mi do­sko­na­le obe­znać nie zdo­ła, al­bo­wiem nie raz pro­sta­czek le­piey krę­cić po­tra­fi, ani­że­li nay­uczeń­szy mistrz w Kol­le­gia (2). "Od­ra­dza­li" za- – (1) mów­ców.

(2) Rey, żyw. 13.

prza­tać gło­wę mło­dzie­ży owe­mi fa­bu­ła­mi, iak Cyr­ce lu­dziom gło­wy od­mie­nia­ła, iak Ulik­scs pły­wał, albo co He­len­ka bro­iła, albo co Pe­ne­lo­pe czy­ni­ła; ale do­ra­dza­no czy­ty­wać hi­sto­rye owych za­cnych pierw­szych lu­dzi, iako się one­mi dziw­ne­mi ro­zu­my spra­wo­wa­li, iako ni­cze­go in­sze­go nie pa­trza­li, ied­no sła­wy cno­ty a po­czci­wo­ści." (1). Krót­ko mo­wiąc, do­brze to wi­dzie­li owcze­śni ucze­ni, że do pol­skie­go ćwi­cze­nia pol­ski­go spo­so­bu użyć i po­dług ta­kie­go mło­dzież pro­wa­dzić na­le­ży. (2)

Spo­sób ten po­le­gał na prak­tycz­nem i ia­snem tło­ma­cze­niu rze­czy: aże­by udzie­la­jąc nauk mło­dzień­co­wi nay­za- – (1) Rey, żyw. 12.

(2) Rey, żyw. 13.

wil­sze miey­sca umia­no mu wy­ło­żyć iak nay­ja­śniey, tu­dzież aże­by go przy­uczyć do czy­ta­nia ze sma­kiem wzo­ro­wych pi­sa­rzy ła­ciń­skich.

aa… ro­skład nauk.

Ro­skład nauk był taki. Na­przód uczo­no chłop­ca re­li­gij, i na­uczy­ciel co wie­czór od­ma­wiał z nim pa­ció­rek (1): uczył go obok tego czy­tać i pi­sać, a na­stęp­nie sło­wa z ob­cych ię­zy­ków na pol­ski po­tro­sze prze­kła­dać. (2) W pią­tym iuż roku nie jed­no chło­pię Do­na­ty umie­wa­ło, i po sto wier­szy z Wir­gi­le­go mó­wi­ło (3). Lecz to na­le­ża­ło do – (1) Za­par­to­wi­ca syn Piotr Ab­ga­rus.

(2) Rey Zyw. 7. 8.

(3) Orze­chow­ski w ży­ciu Tar­nowsk… str. 19. wy­da­nie Bo­cho­mol­ca w War­sza. 1173.

wy­jąt­ku, jako oso­bli­we zja­wi­sko. Bo Skar­ga (1) mówi, ia do­pie­ro w dzie­wią­tym roku chło­piec wyż­sze roz­po­czy­nał na­uki, za­czy­na­jąc re­li­gi­ją od czy­ta­nia ży­wo­tów śś. Sto­sow­ne ob­my­sli­wa­no w kra­ju dzie­ła el­men­tar­ne, i ta­ko­we ogła­sza­no dru­kiem, iako to: ele­men­ta­rze we czte­rech ję­zy­kach, po pol­sku, po ła­ci­nie, po wło­sku i po nie­miec­ku; (2) pi­sy­wa­no roz­mo­wy dla wpra­wia­nia dzie­ci w ła­ciń­ski ię­zyk (3). a dla do­ro­śley­szych wy­da­wa­no zbiór pięk­no­ści ję­zy­ka. (4) Gdy się mło- – (1) w przy­pi­sa­niu ży­wo­tów śś. Wła­dy­sła­wo­wi Kro­le­wi­co­wi r. 1603.

(2) przy gra­ma­ty­ce Tu­chol­czy­ku z r. 1533. u Jo­ehe­ra I. str. 174.

(3) z roku 1513. u Jo­che­ra. 1. str. 89.

(4) hor­tu­li ele­gan­tia­rum, nay­daw­niey­szy z roku 1502. przez Waw­rzyń­ca Kor­wi­na ze Śro­dy, u Jo­che­ra I. str. 88.

dzień­ca umysł roz­wi­nął nie­co, uczo­no go rano lo­gi­ki prze­pla­ta­jąc ią hi­sto­ryą, a po po­łu­dniu roz­bie­ra­no z nim pi­sa­rzy rzym­skich. Uczeń czy­ty­wał na prze­mian Cy­ce­ro­na, Wir­gi­liu­sza i Ho­ra­cy­usza. (1)

bb… ćwi­cze­niu cia­ła.

Mło­dzie­niec prze­czy­taw­szy i na­uczyw­szy się co mu za­da­no, do­sia­dał ko­ni­ka, a igra­jąc na nim, uczył się iak na­le­ży kie­ro­wać ru­ma­kiem. Wpra­wiał się na ko­niu w wy­ra­bia­nie dzi­ry­tem, go­dził nim do pier­ście­nia, lub zdey­mo­wał wy­so­ko gdzie za­wie­szo­ną czap­kę. Sze­ri­nier­ską za­ba­wiał się sztu­ką, wpra­wiał sią w ta­niec, lub wy­gry­wał na lut­ni. (2)

–- (1) Za­par­to­wic tam­że.

(2) Rey Zyw. 15.

ec… t owa­rzy­stwo star­szych.

Star­si nie wy­klu­cza­li ze swo­je­go to­wa­rzy­stwa mło­dzie­ży, i owszem przy­pusz­cza­li ią do sie­bie, tak wsze­la­ko, aże­by stąd ied­na i dru­ga nie szwan­ko­wa­ła stro­na. Jan Ja­nu­szow­ski (1) pa­mię­tał w mło­do­ści swey bie­sia­dy lu­dzi sta­rych i w lata za­szłych, któ­rzy acz się sami do­brze na­pi­ja­li zje­chaw­szy się, lecz mło­dzi z nimi w rząd nie sia­da­li do peł­nych kie­li­chów: ale, sko­ro było po obie­dzie, wsta­wa­li, i albo przed nimi sta­li, albo na dwo­rze ka­mie­nia­mi ci­ska­li, albo z łuku strze­la­li, albo na ko­niach się ćwi­czy­li. Sę­dzi­wi lu­dzie (sło­wa – (1) w Cen­zo­rze dzia­le. 19.

są Ja­nu­szow­skie­go) mie­li w ów czas tę za­sa­dę: "sta­rym bę­dąc wiedź po­stęp­ki mło­dych, a co grunt iest tey rze­czy, sta­ray się, ma­jąc siwe wło­sy, aże­byś so­bie zjed­nał u mło­dych uczci­wość." Póź­niey (oko­ło roku 1607) wszyst­ko usta­ło, wszyst­ko się po­mię­sza­ło i zrow­na­ło, co też ni­żej, mó­wiąc o pi­ja­ty­ce, wy­tknie­my. Za daw­nych i po­czci­wych cza­sów oy­ciec, lub na­uczy­ciel, pro­wa­dził syna albo wy­cho­wań­ca swe­go tam, gdzie się zbie­ra­ło po­czci­we to­wa­rzy­stwo z do­bra­nych a nie opi­łych lu­dzi. Tam się przy­słu­chi­wał mło­dzie­nia­szek iak przy­zwo­icie mo­wić i żar­to­wać na­le­ży (1), tam uczył się sma­ko­wać w - (1) Rey… żyw 15.

po­waż­nych lu­dzi mo­wie, aże­by, gdy do­ro­śnie, nie­mi a nie pso­ta­mi za­przą­tał so­bie gło­wę. Tak za­pra­wio­ny mło­dzie­niec gdy do­ra­stał nie miał chę­ci ku złe­mu, cho­ciaż wy­cho­wa­ny był w domu w po­środ­ku nie­wiast. Mówi Gor­nic­ki (1) że iuż miał lat dwa­dzie­ścia, a iesz­cze nie był od mat­ki i siostr odłą­czo­ny, a po­tem do lat wie­lu nie wie­dział co to fa­emi­na: a te­raz (mówi ten­że) chło­pię­ta z dziec­ka le­d­wie wyj­dą, a już wię­cey ło­tro­stwa wie­dzą niż na on czas lu­dzie sta­rzy.

b… złe do­mo­we wy­cho­wa­nie dzie­ci.

Lek­ko­myśl­ni ro­dzi­ce albo zu­peł­nie za­nie­dby­wa­li wy­cho­wy­wa­nia swych dzia­tek, albo ie wy­cho­wy­wa­li piesz­czo­no, albo la­da­ja­kich do­bie­ra­li im – (1) Dwo­rzan, str. 85.

na­uczy­cie­li, a na­stęp­nie wy­sy­ła­li za gra­ni­cę dla dal­sze­go ćwi­cze­nia się i roz­pa­trze­nia w świe­cie. Nie ie­den oy­ciec za­miast dbać o na­ukę dzie­ci ka­zał im paść gą­ski, albo chmiel sku­bać, albo drzeć pie­rze (1). Piesz­czo­ny chłop­czyk wstaw­szy rano nie ubrał się zu­peł­nie, lecz wdziaw­szy ko­szu­lę za­bie­rał resz­tę su­kien, i po­szedł się ubrać do cie­pley­szey izby. Tam wziąw­szy na nogi su­kien­ne obu­wie, i spodnie ze trze­ma ro­spo­ra­mi (mod­ne­go kro­ju), prze­cha­dzał się z kąta w kąt, albo się prze­glą­dał we zwier­cie­dle, uwią­zaw­szy ie so­bie u ręki na cien­kim sznu­recz­ku (2).

–- (1) w Jur­kow­skie­go Scy­lu­ru­sie w in­ter­me­dywm, (2) Gu­czy gro­bi­jan rozdz. I.

c. do­mo­wy na­uczy­ciel.

Lek­ko­myśl­ni ro­dzi­ce nie byli tro­skli­wi w do­bo­rze na­uczy­cie­la do­mo­we­go, albo ma­jąc w domu swo­im po­czci­we­go czło­wie­ka nie umie­li go sza­no­wać. Uwa­gę czy­nio­no że nie­któ­re pań­skie domy śmier­dzia­ły pe­da­go­giem, i że we więk­szey tam wa­dze były psie i koń­skie mi­strze, ku­gla­rze, pa­so­ży­ty i głasz­czo­uchy, a ni­że­li na­uczy­cie­le mło­dzie­ży; że pe­da­go­gów poją pa­no­wie gę­sim trun­kiem i kar­mią gru­cą ( gru­bą ka­szą), okra­siw­szy ią solą.: że bał­wa­nom dwor­skim daję tor­ty lub sło­ni­nę z ka­szą, a pe­da­go­go­wi groch lub dyn­gus (po­lew­kę) owsia­ny. (1) Przyj­mo­wa­li la­da­ja­kich lu- – (1) Jur­kow­skie­go Scy­lu­rus w in­ter­me­dy­um.

dzi, bła­znów i awan­tur­ni­ków, ce­ni­li ich lek­ko, a prze­cież im wy­cho­wa­nie wła­snych po­wie­rza­li dzie­ci. An­to­ni Rial­to Włoch, awan­tu­ru­jąc się w Mo­skwie i w Pol­sce, był na­uczy­cie­lem do­mo­wym u Sta­ni­sła­wa Ostro­ro­ga Wo­je­wo­dy po­znań­skie­go, a na­stęp­nie przez nie­go po­le­co­ny zo­stał na bła­zna Zyg­mun­to­wi III (1). Do­mo­wy na­uczy­ciel u lek­ko­myśl­ne­go szlach­ci­ca… w rów­ni był z pa­choł­ka­mi uwa­ża­ny Jak­by na chłop­ca wo­łał nań pan oy­ciec, (2) dla tego też pan syn nie mógł mieć dlań usza­no­wa­nia, – (1) Siar­czyń­ski w Czas. 1829, po­szyt 4ty str. 43 . i na­stępn.

(2) tak szlach­cic od Mal­bor­ga, od­zy­wa się do słu­gi: "bież chłop­cze za­wo­łay Niem­ca co ze mną przy­był z Kró­lew­ca, we Wita K. czewsk… roz­mo­wie I. z roku 1533.

zwłasz­cza ie­źe­li sam umiał po­znać się ła­two na ni­co­ści swe­go mi­strza.

Krzysz­tof Pie­nią­żek tak opi­su­je (1) daw­ne­go na­uczy­cie­la swe­go; "Ba­ka­łarz moy, któ­ry iak Kal­wa­ka­tor po­wi­nien był mło­de­mu da­wać do wpra­wo­wa­nia po­bud­ki, wziąw­szy dwie ple­ba­nie wo­lał usieść na go­spo­dar­stwie, aniż służ­bą się ba­wić. Na miey­sce któ­re­go tra­fi­łem na pew­ne­go JIn­for­ma­to­ra, Mi­ko­ła­ja Wi­tow­skie­go. Uro­dy i wy­mo­wy było do­syć, ied­no co naj­lep­sze­go nie było. Gdym szedł do ko­ścio­ła, moy Wi­toś kogo ied­no za­cią­gnąć mogł, iako star­szym bę­dąc, tak w ko­ście­le iako po uli­cach, na do­brą myśl za­pra­szał. A mnie to uda­jąc, że to­bie tego po­trze­ba, abyś miał ludz­ką zna­jo- – (1) et­chi­ca str. 11, 12.

rże­nie, sól, ołów, na­wet gley­tę (garn­car­ski po­ko­sty bra­li­śmy."

d. skut­ki do­bre­go i złe­go wy­cho­wa­nia.

Do­bre dzie­ci nig­dy in­a­czey nie ma­wia­ły o ro­dzi­cach swo­ich, iak tyl­ko ze u nich słu­żą. (1) Zły sy­nek, gdy do­rósł, darł z ta­tuś­ka iak­by weł­nę z ba­ra­na. Co lep­sze za­bie­rał mu suk­nie "day (mó­wił do nie­go) swo­ie czer­wo­na suk­nię, bo to­bie sta­ry oy­cze do­brze w sza­rey." Ra­cho­wał dni ży­cia oy­cow­skie­go, i czę­sto ma­wiał o swo­im ro­dzi­cu: "to iuż nie mło­dy pa­ter, czas by mu przed Moy­że­sza. Gdy się dwóch ze­bra­ło mło­dzi­ków, ma­wiał ie­den do dru­gie­go:

–- (1) pieśń kro­to­chwil­na.

mość i za­cho­wa­nie. Kuch­nię też do­brze spo­rzą­dziw­szy wszyst­kie­mi do­stat­ka­mi, tru­nek tak­że iako mógł być nay­kosz­tow­niey­szy w Kra­ko­wie. Po obie­dzie było warsz­ta­tów kil­ka kart, war­ca­bów, ko­stek, cza­sem koni dra­bo­wa­nie aż do nocy. Cza­sem i całą noc w szu­ry (mu­zy­ka) aż do dnia by­wa­ło: to i tes­sa­ków, (rą­ba­ni­ny na pa­ła­sze), ale dru­gi bez ucha, ręki, nogi, cza­sem i bez gło­wy zo­stał. Kie­dy w skrzyn­ce nie sta­ło pie­nię­dzy, on pan Jnfor­ma­tor uka­zo­wał się spraw­nym w do­sta­niu z Ży­da­mi na han­dle. A był w tem Żyd Sy­mon z Rę­dzi­na nay­sław­niey­szy, któ­ry wnet umiał do­stać: ale w kil­ku ty­sią­cach zło­tych le­d­wo kil­ka set było go­to­wych, resz­ta skła­da­ła się z fan­tów, któ­re­śmy bra­li za go­to­wi­znę, a na­stęp­nie za la­da­co spie­nię­ża­li, jako to: suk­na, fu­tra, ko-

"ia­bym iuż po­tra­fił są­dzić gro­ma­dę, wiem gdzie­by siać psze­ni­cę, gdy­by tyl­ko ta sta­ra szu­bie­ni­ca nie za­wa­dza­ła. " Wszę­dzie po ścia­nach pi­sał "szczę­ścia cze­kam, " a dwor­scy, wi­dząc że im pod głu­pim pa­nem le­piey bę­dzie, po­ta­ki­wa­li mu, i cie­szy­li się zmów iego. (1) Za­ro­zu­mia­łość iak nay­więk­sza była w mło­dych lu­dziach złe wy­cho­wa­nych. Ma­wia­li oni: "my mło­dzi ro­dzim się z ro­zu­mem, a onym sta­rym w szko­łach go z kło­po­tem udzie­la­no. " (2)

6. pu­blicz­ne wy­cho­wa­nie chłop­ców.

Na wy­so­kim stop­niu sła­ło ów­cze­sne pu­blicz­ne wy­cho­wa­nie pol­skie, a że – (1) Rey Wi­zer. 57. żyw. 160

(2) Roz­mo­wa Przy­go­dy sta­re­go żoł­nie­rza.

póź­niey upa­dło bar­dzo ni­sko, przy­czy­ną tego było opie­ko­wa­nie się szko­ła­mi nie­do­łęż­ne. Do­zo­ro­wa­nie szkół na­le­ża­ło do wła­dzy du­chow­nej, świec­ka mały w tem udział mia­ła. Gdy, z po­wo­du sze­rzą­ce­go się w kra­ju pro­te­stan­ty­zmu i wpły­wu iego na umysł mło­dzie­ży, ob­mier­zi­ło so­bie du­cho­wień­stwo za­kła­dy na­uko­we, a nay­wyż­szy rząd kra­jo­wy nie mógł iść w po­moc upa­da­ją­ce­mu sta­no­wi na­uczy­ciel­skie­mu, prze­to i szko­ły mu­sia­ły upaść.

Tro­ja­kie­go ro­dza­ju były za­kła­dy na­uko­we, do któ­rych uczęsz­cza­ła mło­dzież szla­chec­ka i gmin­na; były szko­ły wiey­skie, miey­skie, i aka­de­mi­je. O we­wnętrz­nem ich urzą­dze­niu, czy­li o pla­nie wy­kła­da­nych tu nauk, mało wie­my: wsze­la­ko, są­dząc po owo­cach któ­re one wy­da­ły, a któ­re wi­docz­nie się oka­zu­ją we wzro­ście na­ro­do­we­go pi­śmien­nic­twa, wnieść moż­na, że urzą­dze­nie to było wy­bor­ne. Wię­cey po­wie­dzieć da się o ze­wnętrz­nem szkół urzą­dze­niu, o oby­cza­jach i zwy­cza­jach szkol­nych, tu­dzież o sto­sun­kach wza­jem­nych, za­cho­dzą­cych po­mię­dzy na­uczy­cie­la­mi, ucznia­mi, rzą­dem kra­jo­wym, i całą zgo­ła pu­blicz­no­ścią, du­chow­ni} i świec­ką.

a… szko­ła wiej­ska.

Mi­strza szko­ły wiey­skich czy­li Kle­chę, zwa­no tak­że z wło­ska Do­mi­nu­sem. Ze sprzę­tów iego uczo­nych wnio­sko­wać moż­na cze­go on uczył, a z uty­ski­wań któ­re czy­nił nad swym lo­sem, po­znać ła­two, ja­kie było iego mie­nie. Uczo­ne na­rzę­dzia Kle­chy

były: przy­po­wie­ści Sa­lo­mo­na zwy­kle opraw­ne w skó­rę, Kato z pol­skiem tło­ma­cze­niem we pstrą opraw­ny okład­kę, ka­ła­marz z pió­rem krusz­co­wym do pi­sy­wa­nia not zwa­nem ra­strum, li­ni­je i gę­sie pió­ra. (1) Skąd wi­dać, że Kle­cha uczył wiey­skie dzie­ci re­li­gii, na­uki mo­ral­ney, śpie­wu ko­ściel­ne­go, czy­tać i pi­sać. Ucznio­wie przy­no­si­li ma śnia­da­nie, a cza­sem i obiad, ży­wiąc zgłod­nia­łe­go mi­strza. W szkol­sku (tak ie sam na­zy­wa­ły) gdzie miesz­kał, by­wa­ły zwy­kle dziu­ra­we ścia­ny; w po­środ­ku stał piec czar­ny, w któ­rym, drze­wa uie ma­jąc, szysz­ka­mi pa­lił. (2)

–- (1) wy­pra­wa ple­bań­ska (2) z mi­ze­ryi szkol­ney.

b. miey­skie szko­ły.

Były po mia­stach i mie­ście­lach (mia­stecz­kach) szko­ły pa­ra­fial­ne. Bo lep­szych li­czo­no w Kra­ko­wie te: u Bo­że­go-Cia­ła, na Skał­ce, u ś. Du­cha, u ś. Szcze­pa­na, u wszyst­kich świę­tych, u ś. Flo­ry­ana. Wszak­że nay­lep­sze szkół­ki i nay­bo­ga­ciey upo­sa­żo­ne były przy pa­ra­fii miey­skiey u Pan­ny-Ma­ryj, tu­dzież na za­ni­ku. Mia­ły one swe­go Mi­strza czy­li Hek­to­ra, Ba­ka­ła­rza i Kan­to­ra to iest na­uczy­cie­li, mło­dzień­ce, i żaki do śpie­wa­nia. Opa­try­wa­li iey po­trze­by pa­no­wie du­chow­ni i świec­cy, a iey na­uczy­cie­le mie­wa­li nay­lep­sze do­cho­dy.

Głów­nie uczy­li w szkół­ce Kan­tor lub Klu­cha, i snadź mało co wię­cey w in­iey­skiey iak we wiey­skiej uczo­no. Tyl­ko że zwierzch­ność szkol­na in­a­czey tam niż tu urzą­dzo­na była. Bo gdy na wsi sam Kle­cha był mi­strzem i Rek­to­rem szkoł­ki, w mie­ście a szcze­gól­niey w Kra­ko­wie, mie­li nad Kan­to­ra­mi wyż­szy do­zór tak na­zwa­ni Se­nio­ro­wie. Obo­wiąz­kiem ich było prze­strze­gać mo­ral­no­ści Kan­to­ra i ża­ków, tu­dzież opa­try­wać po­trze­by obu­dwoch. Bo pierw­si i dru­dzy by­wa­li czę­sto la­da­co. Kan­tor as ko­le­ga­mi swe­mi nie raz so­bie spra­wiał hu­lan­kę i tań­ce, w gma­chu szkol­nym. Uczęsz­cza­ły na nie dzie­wecz­ki, przy­czy­nia­jąc się do bie­sia­dy wy­pra­wio­ney, i przy­no­sząc ma­sło i go­moł­ki. Nie raz noc prze­pę­dza­ły tam­że. To, tu­dzież że Kan­to­ra­mi by­wa­li lu­dzie pro­ści, przy­czy­ni­ło się wiel­ce do upad­ku szko­łek.

Dla tego też szkoł­ki pa­ra­fial­ne od­da­wa­no Księ­żom ob­cym, do pa­ra­fii nie na­le­żą­cym. Pro­stym zu­peł­nie był czło­wie­kiem na­uczy­ciel szkoł­ki u ś. Flo­ry­ana, któ­ry oprócz tego że miał po­stać su­ro­wą, i twarz zu­peł­nie so­wią, żad­nych in­nych nie po­sia­dał za­let. Za mło­de­go wie­ku by­wał on na woy­nie: póź­niej cze­piał się dwo­rów pań­skich, gdzie ba­wiąc wo­dził char­ty na smy­czy. Na­rze­ka­jąc na to Kan­to­ro­wie, ze się du­chow­ni do za­rzą­du szko­łek pa­ra­fial­nych wdzie­ra­ją, czy­ni­li uwa­gi: że lu­dzie ci szar­la­tań­stwem się ba­wiąc wie­le far świec­kim po­odey­mo­wa­li, lub do szko­łek swo­ich prze­cią­ga­li mło­dzież ze szkół ob­cych. Ze przy­bie­ra­li na sie­bie po­sta­cie róż­ne. Raz się po­ka­zy­wa­li iako Księ­ża, dru­gi raz uda­wa­li że są Dok­to­ra­mi, Al­chi­mi­sta­mi, Kan­to­ra­mi. Ze za­gar­nąw­szy iaką szkół­kę, iuż nie pil­no­wa­li wię­cey obo­wiąz­ku ka­płań­skie­go, lecz czy­ty­wa­li lek­cje (uczy­li), i akty od­pra­wo­wa­li.

Akty te, były to pro­ces­sye pu­blicz­ne, a mia­no­wi­cie ob­rzę­dy po­grze­bo­we, na któ­rych wy­stę­po­wa­ły iaki, a Se­nior brał za to za­pła­tę, co skła­da­ło do­chod szkol­ny. Po­boż­ni lu­dzie Se­nio­ra i ża­ków opła­ca­li za taką fa­ty­gę, uczy­nek mi­ło­sier­ny tym spo­so­bom czy­niąc. U Pan­ny-Ma­ryi brał Se­nior kopę gro­szy od ied­ney pro­ces­syi, a nad­to i Kan­to­ro­wi osob­no iesz­cze pła­co­no. Przy in­nych szkoł­kach, le­d­wie że kil­ka gro­szy Se­nio­ro­wi da­wa­no. Trud­no było za to, zwłasz­cza przy szczu­płych fun­du­szach, utrzy­mać szkoł­kę. Se­nior więc ra­dził so­bie w ten spo­sób, ze wy­sy­łał ża­kow na kwe­stę (po jał­muż­nę). Przy­no­si­li oni do szko­ły uże­bra­ne kru­py i ma­sło. Czę­sto sa­me­mi tyl­ko kru­pa­mi ży­wił Se­nior mło­dzież szkol­ną. Cho­dzi­li iei żacy i śpie­wy­wa­li pod okna­mi moż­nych, dla otrzy­ma­nia ia­kie­go dat­ku (1), albo, ubraw­szy się pstro, cho­dzi­li na pu­ery (2) ob­cho­dząc domy, śpie­wa­jąc i ora­cye pra­wiąc. Dla więk­szey oka­za­ło­ści wy­bie­ra­li ied­ne­go z po­mię­dzy sie­bie, któ­ry rey wo­dził w ca­łey cze­re­dzie: na­zy­wa­no go Kró­lem ża­kow. Szcze­gól­niey też w dzień ś. Gaw­ła żacy ro­bi­li ta­kie ob­cho­dy ( 3).

–- (1) Ko­cha­now­ski fra­gin… str. 7.

(2) Rey żyw.. 04.

(3) Pasz­kow­ski, dzie­je, str. 81. Orze­chowsk… dy­alog, roz­mo­wa I. Bro­szu­ry wy­pra­wa ple­bań­ska i mi­ze­rya szkol­na wy­zey wzmian­ko­wa­ne, opis sto­łecz­ne­go mia­sta Kra­ko­wa str. 3 i przy­wie­dzio­ny od Soł­ty­ko­wi­cza str. 276. Ma­ciey z Mie­cho­wa. •

W szko­łach pa­ra­fial­nych po ma­łych mia­stecz­kach, uczo­no… śpie­wu, tu­dzież po­cząt­ków nauk wyż­szych. Wy­raź­nie po­wie­dzia­no (1), ie ro­dzi­ce usil­nie pro­si­li Kan­to­ra o to, aże­by ich dzie­ci pil­nie uczy­ły się śpie­wu, że z miey­skie­mi dzieć­mi szla­chec­kie tak­że wtó­ro­wa­ły gam­mę ut, fa, sol, Ia, i że pil­ne­go na­uczy­cie­la czę­sto za­pra­sza­no na obia­dy, da­wa­no mu kre­da­łes (na kre­dę, na wy­dat­ki szkol­ne) i pie­nięż­ną za­pła­tę. Do po­mo­cy miał Kan­tor Smy­ków, czy­li niż­sze­go rzę­du śpie­wa­ków (2). któ­ry­mi się on po­słu­gi- – (1) W dy­alo­gu mię­so­pust z r, 1622.

(2) tak szcze­gól­niey na­zy­wa­no lu­dzi któ­rzy po wsiach trud­ni­li się śpie­wem, Siar­czyń­ski w Czas, 1829. po­szyt 4. str. 42.

wał tak­że (1). W szko­łach pa­ra­fial­nych po du­żych mia­stach, li­czo­no: gra­ma­ty­ki niż­szey i wyż­szey (o fi­gu­rach gra­ma­tycz­nych), aryt­me­ty­ki, je­ome­tryi, po­cząt­ków astro­no­mii, lo­gi­ki (o syl­lo­gi­zmach), tu­dzież tło­ma­czo­no z nimi pi­sa­rzów rzym­skich, Kor­ne­liu­sza Ne­po­sa, i in­nych: o czem, iako też o wy­kła­dzie nauk w szko­le kra­kow­skiey u P.. Ma­ryi, na­le­ży po­rów­nać waż­ną wia­do­mość, któ­rey udzie­lił Me­che­rzyń­ski. (2) W szko­łach io­zu­ic­kich we świę­to na­wet za­ję­ta była mło­dzież uży- – (1) wszyst­ko do­słow­nie z bro­szur: Jana z Wy­cho­łów­ki Kier­masz wiey­ski, Ry­bałt sta­ry wę­drow­ny, mi­ze­ria szkol­na.

(2) dy­alog niię­so­pust­ny z… r. 1622. Mi­ja­kow­sliie­go ka­za­nie, ko­kos. Mech erzyń­ski hi­stor­ją ję­zy­ka ła­cinsk… w Kra­ko­wie 1834. str. 60. nu­stęp.

tecz­ne­ini rze­cza­mi: ied­ni się bra­li do śpie­wa­nia, dru­dzy do szer­mo­wa­nia, inni do wsia­da­nia na koń (1)

e szko­ły głów­ne, i wpływ ich na mo­ral­ność w na­ro­dzie.

Cclem upo­wszech­nie­nia na­uki pra­wa w kra­ju, zo­sta­ła za­ło­żo­na aka­de­mia kra­kow­ska. Nie od­po­wie­dziaw­szy w tey mie­rze prze­zna­cze­niu swe­mu, wy­go­ro­wa­ła ona w krót­ce w czar­no­księ­skich sztu­kach, (w ma­te­ma­ty­ce i we fi­zy­ce), a na­stęp­nie znacz­ny zro­bi­ła po­stęp we wszyst­kich nie­mal na­ukach, pra­wo i fi­lo­zo­fją wy­jąw­szy. Naj­więk­sze zna­cze­nie mia­ła aka­de­mia za Zyg­mun­ta I. i za syna iego. Wte­dy to mi­strzów tey szko­ły do nay­zna- – (1) Pie­nią­żek… ethi­ca str. 10.

ko­mit­szych pu­blicz­nych uży­wa­no po­sług wy­sy­ła­jąc ich w po­sel­stwach do ob­cych dwo­rów (1).; po­wie­rza­no im wy­cho­wa­nie kro­lew­skich sy­nów, i zna­ko­mi­tych Ksią­żąt (2). Jesz­cze za Ste­fa­na Ba­to­re­go nie małe zna­cze­nie mia­ła aka­de­mia. Jey mi­strze ser­cem wła­da­li kró­lew­skiem, urząd ka­zno­dziei peł­niąc u Mo­nar­chy (3) Lecz iuź wte­dy upa­da­ła iey świet­ność, gdy z po­wo­du uszczu­pla­nych fun­du­szów nie było środ­ków otrzy­my­wa­nia się przy­zwo­ite­go, a na­ród… za­miast sam dać aka­de­mij na­le­ży­te opa­trze­nie, zwa­lał to na ob­cych Ksią­żąt, któ­rzy – (1) Mi­ko­łay ze Spi­cy­mi­rza, u Soł­ty­ko­wi­cza str. 32.

(2) Ber­nard z Nis­sy, Jan z Gło­go­wa. Woy­ciech No­wo­pol­ski, u Soł­tyk, str. 38.

(3) Mar­cin z Pil­zna, Sta­ni­sław So­ko­low­ski, Mar­cin Kło­da­wi­ta, u Bielsk kron… str. 732.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: