- W empik go
Polska dywizja w tajgach Sybiru - ebook
Polska dywizja w tajgach Sybiru - ebook
Rząd rosyjski, zsyłając patriotów polskich na Sybir, miał na celu nie tylko unicestwienie działań niepodległościowych w ziemiach zabranych Polsce, ale i zaludnienie rozległych a pustych obszarów azjatyckich. Chodziło też rządowi i o to, by wnieść w tę pustkę pewne promyki cywilizacji. Niewiele tej cywilizacji dali Sybirowi za czasów carskich sami Rosjanie. Natomiast Polacy zdziałali niezmiernie dużo dla cywilizacji i kultury Sybiru... Trzykrotnie wybuchały na Syberii powstania polskie. Trzecie z nich, wzniecone w roku 1866 nad brzegami przepięknego „świętego morza” bajkalskiego, rozporządzało nawet poważniejszymi środkami pieniężnymi i większą ilością broni, zostało jednak krwawo stłumione i zakończyło się egzekucją wodzów powstańczych w Irkucku... Ale rozlana krew wołała o pomstę do nieba. Klęska Rosji w wojnie japońskiej, spowodowana w znacznej części uciążliwością transportu wojsk przez pozbawiony jeszcze kolei żelaznej wielki Bajkał, zachwiała podwalinami carskiego tronu, przyniosła od Sybiru powiew wolności zarówno Rosji, jak i Polsce. A niebawem przyszła wielka zawierucha wojny światowej — i oto w r. 1917, w pół wieku po pamiętnej egzekucji irkuckiej, a w osiemdziesiąt lat po egzekucji powstańców w Omsku, runął tron carski, Rosja została ogarnięta płomieniem rewolucji. W tymże roku — i to właśnie w Omsku i Irkucku — poczęła się tworzyć na Syberii znowu powstańcza zbrojna siła polska. I o tej armii, o jej dziejach i sile opowiada właśnie niniejsza książka...
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8064-752-7 |
Rozmiar pliku: | 912 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1. POLACY NA SYBIRZE.
Każdy, kto służył w wojsku polskiem, słyszał niejednokrotnie lub śpiewał pieśń, poważną jednocześnie i dziarską tak w słowach jak i melodji, — pieśń, której dwie pierwsze zwrotki brzmią:
Naprzód, drużyno strzelecka,
sztandar do góry swój wznieść!
Żadna nas siła zdradziecka
zniszczyć nie zdoła ni zgnieść!
Czy przyjdzie nam umrzeć na polu,
czy w tajgach Sybiru nam gnić, —
z trudu naszego i bolu
Polska powstała, by żyć!
Dziś śpiewamy „Polska powstała“ — ale pierwotne brzmienie tej zwrotki było inne. Głosiła ona niezłomną ufność, krzepiącą wieść, że „Polska powstanie“. Zrodziła się bowiem ta pieśń w przededniu zmartwychwstania naszej Ojczyzny i była hymnem bojowym tych, którzy walczyli o to zmartwychwstanie. Śpiewano ją w drużynach karnych i więzieniach, gdzie cierpieli obrońcy wolności, śpiewano w formacjach wojskowych tworzących się we Włoszech, Francji i Rosji, śpiewały ją wreszcie oddziały polskich wojsk, wypierające nawałę nieprzyjacielską z granic wolnego już i zjednoczonego państwa polskiego. Ale największą wziętość, największe rozpowszechnienie miała ta pieśń w dalekim i rozległym kraju, który, choć od Polski oddzielony tysiącami kilometrów, obszarami zamieszkanemi przez przeróżne narody, wieloma ogromnemi rzekami i potężna barykadą gór uralskich, nazwany przecie został „drugą ojczyzną Polaków“.
Kraj ten, zwany Sybirem, czyli Syberją, zajmuje północną połać Azji, największego stałego lądu w świecie. Jedynie południowa część tego kraju, mająca urodzajną glebę, jest nieco gęściej zaludniona, zwłaszcza w dorzeczach olbrzymich rzek, wobec których nasza Wisła jest małą rzeczułką, oraz wzdłuż najdłuższej w świecie linji kolejowej, zwanej „magistralą syberyjską“. Tam przeważnie osiadła ludność biała, napływowa, europejskiego pochodzenia. Reszta Sybiru, czyli przeważna jego część, jest olbrzymiem pustkowiem, pokrytem to lasami, większemi nieraz od Polski całej a noszącemi nazwę „tajg“ i „urmanów“, to stepami trawiastemi, wśród których tu i ówdzie lśnią tafle słonych jeziorek, to znów potężnemi odnogami gór Ałtajskich, Sajańskich, Chamardabańskich, Onockich, Jabłonnych, to wreszcie jednostajną, posępną, moczarowatą równiną, noszącą nazwy „tundry“. Na pustkowiach tych rzadko spotkać można osiedla ludzkie; są to zazwyczaj albo przystanie dla statków rzecznych, albo drobne rybackie osady, albo czasowe kwatery myśliwców. Prócz ludności osiadłej, jest tu i ludność koczująca, przenosząca się z miejsca na miejsce w poszukiwaniu nowej paszy lub zwierzyny: różne plemiona Mongołów, Burjatów, Kirgizów, Ostjaków, Jakutów, do żółtej należące rasy; nie brak i białych włóczęgów, „brodiagami“ przezwanych, a rekrutujących się ze zbiegłych skazańców, czyli „katorżników“.
Albowiem Sybir był przez kilka wieków miejscem zesłania bądź pospolitych zbrodniarzy bądź też — co częściej bywało — t. zw. przestępców politycznych, a więc przedewszystkiem tych, którzy w czemkolwiek narazili się okrutnemu, despotycznemu rządowi carów rosyjskich. Wśród tych rzekomych przestępców najpokaźniejszą liczbę stanowili Polacy — i to właśnie najszlachetniejsi, najgorętsi patrjoci, którzy wszystko poświęcili dla idei odzyskania niepodległej Ojczyzny. Tam pędzono „etapami“ zastęp wziętych w niewolę konfederatów barskich, tam osiedlono lub zapędzono do straszliwych robót w kopalniach dzielnych powstańców roku 1830, tam katowano i dręczono nieustraszonych emisarjuszy, niosących z Zachodu ideę wolności i braterstwa wszystkich ludów... Nową falę zesłańców przyniósł Sybirowi bolesny rok 1863, rok powstania styczniowego. Każdy z was niewątpliwie oglądał i ma dobrze w pamięci mistrzowskie, targające duszę obrazy Grottgera, naówczas powstałe a przedstawiające „Pochód na Sybir“. Warto też poznać — choćby z reprodukcji — obrazy, innego równie wielkiego malarza, niedawno zmarłego Jacka Malczewskiego, takie jak „Wigilja zesłańców“ lub „Zesłanie studentów“, by uświadomić sobie choćby w przybliżeniu ogrom cierpień ludzi z różnych stanów, różnego wieku, wygnanych na Sybir za sprawę polską w ciągu dwu pokoleń po powstaniu styczniowem. Wtedy przebywał na Syberji — więziony w Irkucku, Tunce i w Kireńsku nad Leną — późniejszy Wódz Legjonów polskich, dzisiejszy marszałek: Józef Piłsudski.
Rząd rosyjski, zsyłając patrjotów polskich na Sybir, miał na celu nietylko unicestwienie działań niepodległościowych w ziemiach zabranych Polsce, ale i zaludnienie rozległych a pustych obszarów azjatyckich, gdzie jeszcze dzisiaj na 17 miljonach kilometrów kwadratowych mieszka mało co więcej ponad 20 miljonów ludzi. Chodziło też rządowi i o to, by wnieść w tę pustkę pewne promyki cywilizacji. Niewiele tej cywilizacji dali Sybirowi za czasów carskich sami Rosjanie, boć trudno za pomniki cywilizacji uważać wznoszone przez nich bezstylowe, brzydkie „kazarmy“ (koszary), baniaste i kubek w kubek do siebie podobne cerkwie, a nadewszystko straszliwe „tiurmy“ czyli ciężkie więzienia, które w każdem z miast syberyjskich są budowlami największemi, najokazalszemi i już zdaleka rzucającemi się w oczy. — Natomiast Polacy zdziałali niezmiernie dużo dla cywilizacji i kultury Sybiru. Rękami skazańców polskich zbudowany został wielki trakt czyli gościniec — jeden z najdłuższych w świecie — przebiegający znaczna część tej krainy; nazywają go tam jeszcze tu i ówdzie „polską drogą“. Drugą „polską drogą“ jest wspomniana kolejowa magistrala, budowana już nie przez polskich zesłańców, lecz przez inżynierów-Polaków, zmuszonych do zarobkowania poza krajem ojczystym. Ich chlubą pozostaną takie cuda techniki, jak największy na całą Azję olbrzymi most na Amurze pod Chabarowskiem, jak dwa nieco mniejsze, ale też budzące podziw mosty kolejowe: na Irtyszu koło Omska i na rzece Ob koło Nowonikołajewska, nadewszystko zaś słynna kolej Okrężno-bajkalska, cała wykuta w zboczach granitowych skał, a szczycąca się czterdziestu zgórą tunelami. Prócz inżynierów, zdobyli sobie sławę wielką i uczeni polscy, którzy lata przymusowego pobytu na Syberji zużyli na badanie naukowe tej krainy, jej ludów, dziejów, tradycyj, obyczajów, języków i narzeczy, jej gór, wód i jezior, jej zwierzostanu i roślinności. Uczonych było wielu Giller, Czerski, Taczanowski, Dubiecki, Czekanowski, Talko-Hryncewicz. Nad wszystkimi jednak góruje świetlanej pamięci prof. Benedykt Dybowski, członek Rządu Narodowego w r. 1863, genjalny uczony, uzdolniony wszechstronnie jako lekarz, przyrodnik, geograf i historyk. Miarą jego zasług i światowego uznania jest choćby to, że wiele odkrytych i opisanych przez niego gatunków roślin i zwierząt ochrzcili uczeni jego imieniem (Dybowscella, jeleń Dybowskiego i inne). Polacy też założyli obserwatorja astronomiczne oraz muzea przyrodnicze i etnograficzne, nietylko w większych miastach, ale niekiedy nawet w zapadłych osadach; najwspanialsze z nich, w Irkucku, nazwane imieniem Czerskiego. Zczasem gromadzili też pokaźne bibljoteki zwłaszcza przy parafjach polskich, z których jedna, irkucka, kilkakrotnie większa od całej Polski, była największą co do obszaru parafją na świecie...
Pamiętnikarze rosyjscy, piszący o zesłańcach, podkreślają, że w przeciwieństwie do biernych naogół i z losem swym pogodzonych Rosjan, Polacy nawet w niewoli i w uciemiężeniu, jakiego im nie szczędzono, nie poddawali się zniechęceniu i bezczynności. Nie wszyscy mogli się poświęcać pracy naukowej, bo zazwyczaj brakło wygnańcom nawet środków najpotrzebniejszych. Wielu, po odcierpieniu kary, osiadło na roli, inni wzięli się do handlu i przemysłu, niektórzy pożenili się bądź z kobietami tubylczemi, bądź z Polkami przybyłemi z kraju śladem wygnańców. Ale wielu nie chciało pozostawać w katordze ani na „posieleniu“ (osiedleniu). Jedni z nich przeto mylili czujność straży i w przebraniu, nieraz pod cudzem nazwiskiem, przedzierali się przez ostępy tajg syberyjskich, przez górskie przesmyki i bagniste tundry, żywiąc się upolowaną zwierzyną i jadłem, wyżebranem gdzieniegdzie u litościwych osadników, nierzadko przymierając głodem, padając z wyczerpania i z mrozów, dochodzących niejednokrotnie i do 50°. Niektórym udało się dojść szczęśliwie czyto do Chin, czyto do Europy... ale iluż zginęło, niekiedy bez wieści!... Nietylko jednostki kusiły się o zdobycie dla siebie wolności, o wydobycie się z upiornej krainy mogił i krzyżów. Porywały się na to niekiedy całe organizacje, całe gromady polskich wygnańców. Po turmach, po etapach buntowali się więźniowie, wyłamywali kraty, obezwładniali nawet straże, zdobywając broń i inne środki potrzebne. W całym świecie rozgłos zyskał konfederat barski, Maurycy Beniowski, który uciekł z Sybiru wraz z towarzyszami na opanowanym przez siebie okręcie rosyjskim i dotarł aż do Madagaskaru, gdzie osiągnął nawet... godność królewską! Później trzykrotnie wybuchały na Syberji powstania polskie. Trzecie z nich, wzniecone w roku 1866 nad brzegami przepięknego „świętego morza“ bajkalskiego, rozporządzało nawet poważniejszemi środkami pieniężnemi i większą ilością broni, zostało jednak krwawo stłumione i zakończyło się egzekucją wodzów powstańczych w Irkucku... Despotyzm czyli bezwzględny ucisk carski dosięgnął polską myśl niepodległościową nawet w dalekiej, głuchej krainie syberyjskiej. W mieście, gdzie odbyło się to straszliwe męczeństwo, wzniesiono jakby na urągowisko rozstrzelanym Polakom olbrzymi posąg cara z napisem: „Aleksandrowi Trzeciemu wdzięczna Syberja...“
Ale rozlana krew wołała o pomstę do nieba. Klęska Rosji w wojnie japońskiej, spowodowana w znacznej części uciążliwością transportu wojsk przez pozbawiony jeszcze kolei żelaznej wielki Bajkał, zachwiała podwalinami carskiego tronu, przyniosła od Sybiru powiew wolności zarówno Rosji jak i Polsce. A niebawem przyszła wielka zawierucha wojny światowej — i oto w r. 1917, w pół wieku po pamiętnej egzekucji irkuckiej, a w osiemdziesiąt lat po egzekucji powstańców w Omsku, runął tron carski, Rosja została ogarnięta płomieniem rewolucji. W tymże roku — i to właśnie w Omsku i Irkucku — poczęła się tworzyć na Syberji znowu powstańcza zbrojna siła polska.
2. POLSKI ŻOŁNIERZ NA SYBERJI.
Zrazu niedługie było istnienie tej powstańczej siły zbrojnej. Rewolucja bolszewicka zmiotła