Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Polska jako junior partner? Szkice o polskiej polityce od elekcji Stanisława Augusta do upadku PRL - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
10 października 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Polska jako junior partner? Szkice o polskiej polityce od elekcji Stanisława Augusta do upadku PRL - ebook

Zebrane w niniejszym tomie szkice o polskiej polityce z ostatnich dwóch i pół wieku łączy myśl, na którą bodajże jako pierwszy zwrócił uwagę Niccolò Machiavelli, iż istnieją dwa światy: świat osobistej moralności jednostek i świat politycznej organizacji, oparte na funkcjonowaniu dwóch różnych kodeksów etycznych. Myśl o istnieniu dwóch rodzajów etyki rozwinął Max Weber. Jego zdaniem polityk powinien kierować się etyką odpowiedzialności, a nie etyką przekonań. Myśl Machiavellego i Webera o istnieniu dwóch etyk uświadamia nam, że według innych kryteriów powinniśmy oceniać zachowania Polaka w roli obywatela, żołnierza, naczelnego wodza i polityka, co szczególnie ważne jest w odniesieniu do Polski popadającej od początku XVIII wieku w zależność od Rosji. W niniejszym tomie staram się przybliżyć najważniejsze momenty z dziejów Polski, począwszy od XVIII wieku, kryteria ich oceny czerpiąc z zasad etyki odpowiedzialności, które powinny były także przyświecać protagonistom opisywanych wydarzeń. Są to sprawy bardzo dyskusyjne, a mój pogląd na nie może mieć charakter mocno subiektywny. Wątpię bowiem, aby istniała jakaś obiektywna wersja historii, poza ustaleniami co do zaistnienia (lub nie) jakichś faktów. Historia to przede wszystkim kwestia narzucanej nam narracji. Nie mając wystarczającej siły, aby tego dokonać, mogę jedynie swoje stanowisko poddać pod rozwagę czytelnika. Ostatecznie to do niego należy osąd.
Lech Mażewski – dr hab., historyk prawa, politolog, publicysta historyczny. Autor m.in. książek Powstańczy szantaż (2001, 2004) oraz Oblany egzamin z polityki. O narodzinach, istnieniu i upadku państwa polskiego w latach 1806–1874 (2016).

Spis treści

I. Suwerenność i niepodległość państwa polsko-litewskiego w XVIII wieku z Polską lat 1944–1989 w tle

II. Rozpoczęcie rozbioru Polski jako sukces Prus

III. Rada Nieustająca (1775–1776). Pierwszy rząd przed upadkiem Rzeczypospolitej Polskiej

IV. Sejm grodzieński z 1793 roku. Zapowiedź powstania Księstwa Warszawskiego?

V. Dobicie Rzeczypospolitej Polskiej. Czy lepiej, żeby państwa polskiego w ogóle nie było?

VI. Jedyna zwycięska wojna Polski od odsieczy wiedeńskiej do bitwy warszawskiej

VII. Napoleon a sprawa polska

VIII. Polityka obrotowa. Księstwo Warszawskie w latach 1812–1813

IX. Polska na kongresie wiedeńskim

X. Królestwa Polskiego cud gospodarczy. Interwencjonizm państwowy w miejsce liberalizmu gospodarczego

XI. Noc listopadowa 1830 roku. Władze Królestwa Polskiego wobec buntu podchorążych

XII. Klęska na życzenie? Próba uratowania istnienia Królestwa Polskiego w kształcie z 1815 roku na początku września 1831 roku

XIII. Królestwo Polskie 1815–1830. Z Rosją, przeciwko Rosji czy wspólnie z wielkim księciem Konstantym?

XIV. Polska jako junior partner? O państwie rosyjsko-polskim

XV. Rosja, Zachód, państwa niemieckie a kwestia polska

XVI. Zniesienie pańszczyzny i uwłaszczenie chłopów w Królestwie Polskim

XVII. Lekcja Wielopolskiego. Polityczny realizm a społeczny anachronizm

XVIII. Wydostanie się z politycznego niebytu

XIX. Polska Sazonowa. Zapowiedź Stalinowskiej polityki rekonstrukcji Polski w okresie drugiej wojny światowej

XX. Akt 5 listopada 1916 roku. Odbudowa państwa polskiego i odmowa powstania armii

XXI. Powstanie i upadek II RP. Geopolityczna próżnia

XXII. O narodzinach, istnieniu i upadku reżimu sanacyjnego (1926–1939)

XXIII. Rekonstrukcja Polski w latach 1943–1945. W stulecie odzyskania niepodległości

XXIV. PPR to nie KPP? Spory polskich komunistów w latach 1941–1948 ze Stalinem w tle

XXV. Gdyby nie Stalin… O realizacji polskich celów wojennych z okresu drugiej wojny światowej

XXVI. Dwie tradycje powstańcze

XXVII. Czy upór Mikołajczyka był potrzebny? Demokratyczne wybory czy próba poszerzenia podstawy politycznej lewicowego autorytaryzmu w Polsce w latach 1945–1946

XXVIII. Gra na dwa fronty. O obronie niezależności Kościoła w latach 1950–1956

XXIX. Neopozytywistyczny realizm, próba bycia trzecią siłą a obchody Wielkiej Nowenny. Prymas Polski Stefan kardynał Wyszyński a ruch „Znak” w latach 1957–1966

XXX. Sprzeciw Gomułki. Umowa PRL–RFN z 7 grudnia 1970 roku w sprawie uznania polskiej granicy zachodniej

XXXI. Obustronna prowokacja? Próba wyjaśnienia genezy konfliktu bydgoskiego z marca 1981 roku

XXXII. Blokada ronda. Powstrzymanie radykalizmu NSZZ „Solidarność” na początku sierpnia 1981 roku

XXXIII. I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność” a możliwość rozpoczęcia procesu transformacji Polski

XXXIV. Polski trójkąt. Państwo, Kościół i NSZZ „Solidarność” w latach 1980–1981

XXXV. Nauka o dyktaturze Carla Schmitta a stan wojenny z 12/13 grudnia 1981 roku

XXXVI. Rok 1984: stracona szansa?

XXXVII. „Solidarność”, dekomunizacja Polski i odzyskanie niepodległości

XXXVIII. Rzeczpospolita Polska – Polska Rzeczpospolita Ludowa – Rzeczpospolita Polska. Zachowanie ciągłości państwa polskiego

Indeks nazwisk

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-242-6641-8
Rozmiar pliku: 2,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Zebrane w niniejszym tomie szkice o polskiej polityce z ostatniego dwu i pół wieku łączy myśl, na którą bodajże jako pierwszy zwrócił uwagę Niccolò Machiavelli, iż istnieją dwa światy: świat osobistej moralności jednostek i świat politycznej organizacji, oparte na funkcjonowaniu dwóch różnych kodeksów etycznych. Myśl o istnieniu dwóch rodzajów etyki rozwinął Max Weber. Jego zdaniem polityk powinien kierować się etyką odpowiedzialności, a nie etyką przekonań. Działanie zgodnie z zasadami etyki odpowiedzialności oznacza, że wyżej cenimy sobie skutki działań niż wartości, jakie leżą u ich podłoża. Inaczej jest w wypadku etyki przekonań. Tu ważne są przede wszystkim intencje i wartości, których się broni. A jeśli skutki są złe, odpowiedzialnością obarcza się innych. Weber uważał, że w polityce ten drugi sposób myślenia i działania przynosi wyniki katastrofalne.

Myśl Machiavellego i Webera o istnieniu dwóch etyk uświadamia nam, że według innych kryteriów powinniśmy oceniać zachowania Polaka w roli obywatela, żołnierza, naczelnego wodza i polityka, co szczególnie ważne jest w odniesieniu do Polski popadającej od początku XVIII wieku w zależność od Rosji. Od Polaka-obywatela wymagać powinniśmy przede wszystkim pracy dla dobra Ojczyzny, od Polaka-żołnierza – poświęcenia, dyscypliny i gotowości złożenia ofiary z własnego życia na polu bitwy. Obowiązkiem Polaka jako wodza jest zapewnienie żołnierzowi dobrego dowodzenia w trakcie staczanych przezeń wojen. Wreszcie Polak wchodzący w rolę polityka powinien podejmować decyzje – kierując się interesem narodowym, bez oglądania się na względy obcych potencji czy ideologiczne rojenia – czy należy w ogóle toczyć wojnę, organizować powstanie, a może raczej korzystać z możliwości, jakie daje istnienie własnego państwa – nawet nie w pełni niepodległego czy suwerennego. Polaka-naczelnego wodza, a przede wszystkim Polaka-polityka obowiązują reguły wynikające z etyki odpowiedzialności. Jeśli skutkiem działań politycznych jest klęska, to nie wolno za nią odpowiedzialnością obciążać innych. Odpowiedzialność ponoszą ci, którzy podejmowali decyzje. Nie jest również wytłumaczeniem, że ktoś chciał dobrze, walczył o niepodległość Polski, a wyszło jak zwykle.

Rozważania o rodzajach etyki szczególnie ważne są w kontekście stosunków polsko-rosyjskich, polsko-sowieckich czy polsko-pruskich/niemieckich. Tu nigdy nie można pozwolić sobie na myślenie życzeniowe, bo czeka nas kolejna klęska. Trzeba akceptować rzeczywistość geopolityczną taką, jaka ona jest. Etyka odpowiedzialności musi absolutnie zdominować etykę przekonań. Kto w polityce działa po to, by „dać świadectwo” jakimś wartościom, ten z reguły sprowadza nieszczęścia na zbiorowość, w imieniu której występuje, i dlatego, ostatecznie rzecz biorąc, postępuje nieetycznie. Polityk może kierować się tylko etyką odpowiedzialności – niekiedy musi brać odpowiedzialność nawet za cudze czyny.

W okresie od wielkiej wojny północnej z początku XVIII wieku właściwie do zakończenia drugiej wojny światowej Polska stawała przed koniecznością cesji części swego terytorium, żeby utrzymać niepodległość, względnie nie dopuścić do rezygnacji z suwerenności. Mogło nawet chodzić o pomniejszenie zakresu niepodległości albo oddanie pewnych uprawnień przysługujących z tytułu suwerenności w celu utrzymania dalszego istnienia państwa. Łatwiej wszak w sprzyjających okolicznościach międzynarodowych odzyskać utracone terytorium lub zrzucić ograniczenia niepodległości czy suwerenności, niż walczyć o odbudowę utraconego państwa. To dylematy, które należało rozstrzygać w ramach etyki odpowiedzialności, pozostawiając na boku etykę przekonań.

Osobną sprawą do rozwiązania w okresie istnienia Księstwa Warszawskiego, a później Królestwa Polskiego, było stworzenie nowego ustroju agrarnego na wsi poprzez zniesienie poddaństwa, wyrugowanie pańszczyzny oraz uwłaszczenie chłopów. Bez tego nie było możliwości stworzenia wszechstanowego narodu. To także była zatem sprawa solidarności narodowej i elementarnego interesu narodowego. Tu jednak etyka odpowiedzialności za los zbiorowości przegrała ze szlacheckim egoizmem; problemów włościan nie rozwiązały polskie władze państwowe, uczyniły to głównie czynniki obce.

W Polsce wreszcie zazwyczaj nie rozumie się słów św. Pawła, że władza nie bez kozery nosi miecz. W krytycznych sytuacjach etyka odpowiedzialności nakazuje z niego korzystać, bo niekiedy trzeba użyć siły wobec współobywateli, jeśli chce się uniknąć większego nieszczęścia; zapobieżenie temu nieszczęściu w dostateczny sposób legitymowałoby zachowanie rządzących. Inaczej mogłoby się okazać, że Polacy nie nadają się do rządzenia, że potrzebny jest ktoś, przeważnie obcy czynnik, kto powinien nami rządzić. Używania siły bynajmniej nie wyklucza także etyka przekonań, ale na jej gruncie skutki takiej decyzji są zazwyczaj fatalne i nikt nie chce brać później za nie odpowiedzialności.

Część szkiców pomieszczonych w tej książce była publikowana w prasie, pozostałe zostały przygotowane na użytek niniejszego tomu. Nawet w wypadku tekstów już drukowanych poddane one zostały – często daleko idącym – poprawkom. Jako historyk prawa dużo piszę na temat poszczególnych rozstrzygnięć ustrojowych czy prawnych, bo w nich często ujawnia się podjęta wcześniej decyzja polityczna.

W niniejszym tomie staram się przybliżyć najważniejsze momenty z dziejów Polski począwszy od XVIII wieku, kryteria ich oceny czerpiąc z zasad etyki odpowiedzialności, które powinny były także przyświecać protagonistom opisywanych wydarzeń. Są to sprawy bardzo dyskusyjne, a mój pogląd na nie może mieć charakter mocno subiektywny. Wątpię bowiem, aby istniała jakaś obiektywna wersja historii, poza ustaleniami co do zaistnienia (lub nie) jakichś faktów. Historia to przede wszystkim kwestia narzucanej nam narracji. Nie mając wystarczającej siły, aby tego dokonać, mogę jedynie swoje stanowisko poddać pod rozwagę czytelnika. Ostatecznie to do niego należy osąd.

Gdańsk, koniec sierpnia 2021I.
Suwerenność i niepodległość
państwa polsko-litewskiego
w XVIII wieku z Polską lat 1944–1989 w tle

Suwerenność oznacza formalną (prawną) niezależność państwa od jakiejkolwiek innej władzy wewnątrz (w sprawach wewnętrznych) i na zewnątrz państwa (w stosunkach z innymi państwami i organizacjami międzynarodowymi). Suwerenność można określić jako całowładność i samowładność państwa. Całowładność to tyle, co stwierdzenie, że cała władza państwowa zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz należy do państwa. Samowładność zaś oznacza, że władza państwowa jest sprawowana przez państwo samodzielnie. Suwerenność państwa to taki stan prawny, w którym państwo ma pełnię i wyłączność sprawowanej przez siebie władzy, czyli że wszelkie decyzje, tak w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej, podejmuje samo. Państwo, które zgadza się na takie rozwiązania prawne, by część decyzji, związanych z jego funkcjonowaniem była podejmowana bez jego udziału czy też wbrew jego woli, przestaje być suwerenne. Dziś jednak często można spotkać się ze stanowiskiem, że wyzbycie się przez państwo części elementów suwerenności wcale nie jest równoznaczne z jej utratą. Pogląd ten bywa jednak kwestionowany, gdyż zaciera istotę suwerenności państwa w rozumieniu Jeana Bodina, a jeszcze bardziej Thomasa Hobbesa.

Czy będąc suwerennym, państwo nie ulegnie naciskom innego państwa, instytucji finansowej czy grupy interesu? Może tak się zdarzyć. Suwerenność oznacza bowiem tylko tyle, że inni (kimkolwiek by byli) nie mają żadnego prawnego wpływu na decyzję, którą podejmuje państwo. Od pojęcia suwerenności należy zatem odróżnić pojęcie niepodległości. Terminy te są często mylone, ze szkodą dla jasności wywodów. Posługując się terminem niepodległość, chcemy dokonać opisu politycznej rzeczywistości, stwierdzić, jak naprawdę wygląda położenie państwa albo na ile jakaś społeczność niepaństwowa jest w stanie kierować swoim losem, a nie jedynie odnosić się do sfery prawa. Pełna niepodległość oznaczałaby tu tyle, co faktyczne korzystanie przez państwo z możliwości zawartych w prawnym pojęciu suwerenności. Ale w przeciwieństwie do tej ostatniej, niepodległość jest stopniowalna i dlatego może istnieć państwo nie w pełni niepodległe.

W wyniku wojny północnej (1700–1721) państwo polsko-litewskie znalazło się w sferze dominacji rosyjskiej. Oznaczało to istotne ograniczenie naszej niepodległości, z utrzymaniem wewnętrznego bezwładu włącznie, ale z jedno­czesną gwarancją zachowania integralności terytorialnej. Ograniczeniu niepodległości na rzecz Rosji nie towarzyszyło jednak żadne uszczuplenie suwerenności w znaczeniu prawnym. O nikłym zakresie niepodległości państwa polsko-litewskiego może świadczyć chociażby interwencja Rosji po elekcji Stanisława Leszczyńskiego w 1733 roku. Po osadzeniu na tronie w Warszawie kolejnego przedstawiciela dynastii Wettynów nie nastąpiło jednak żadne ograniczenie suwerenności państwa ani nie doszło do rozbioru, a wojska rosyjskie opuściły granice Rzeczypospolitej.

Można stwierdzić, że do momentu wstąpienia Stanisława Antoniego Poniatowskiego na tron w 1764 roku państwo polsko-litewskie doświadczało ograniczenia niepodległości na rzecz Petersburga, ale bez formalnego ograniczenia suwerenności państwowej: ani w stosunkach zewnętrznych, ani wewnętrznych.

Od października 1767 do marca 1768 roku obradował sejm, zwany delegacyjnym, jako że powołał pełnomocną delegację, limitując swoje obrady do czasu zakończenia jej prac. Po użyciu przez Rosjan przemocy wobec części posłów i senatorów dokonano równouprawnienia różnowierców. Jeśli chodzi o dążenia reformatorskie, to postawiono im granicę w postaci ustanowienia „wiecznych i niezmiennych” praw kardynalnych . Nawiązano w ten sposób do ukształtowanej w XVII i pierwszej połowie XVIII wieku koncepcji, iż podstawowe wolności szlacheckie są stałe i żadnej zmianie podlegać nie mogą. Prawa kardynalne z 1768 roku formułowały zasadę, że wiara katolicka jest w Polsce panującą, przewidywały karalność apostazji, stanowiły, iż król i królowa mieli być katolikami (art. I). Dalsze postanowienia odnosiły się głównie do wolności szlacheckich. Potwierdzono w niezmiennej formie wolną elekcję dokonywaną _viritim_, przywilej _neminem captivabimus_, dożywotność urzędów i nieusuwalność urzędników, wyłączność sprawowania urzędów przez szlachtę, obowiązek czuwania przez kanclerzy nad zgodnością z prawem aktów królewskich wychodzących z kancelarii. Ukoronowaniem wszystkich wolności szlacheckich było zawarte w art. XXI prawo odmowy posłuszeństwa królowi w razie złamania przez niego praw i przywilejów stanowych szlachty. Władzy królewskiej w prawach kardynalnych poświęcono stosunkowo niewiele miejsca. Ubezpieczały one prerogatywy monarsze oraz uznawały króla za jeden ze stanów Rzeczypospolitej. Następnie zajęto się utrzymaniem jedności wszystkich ziem państwa, gwarantując przy tym warunki unii polsko-litewskiej, przywileje pruskie, inflanckie i kurlandzkie. W art. XII odnoszono się do praw szlachty dysydenckiej i dyzunickiej, co określone zostało osobnym aktem polsko-rosyjskim. Prawa kardynalne gwarantowały zasadę wyłączności posiadania dóbr ziemskich przez szlachtę, całość własności szlacheckiej i poddaństwo chłopów. Ważną nowością było odebranie szlachcie władzy nad życiem i śmiercią poddanych. Poddanego, w razie popełnienia przez niego przestępstwa zagrożonego karą śmierci, sądzić powinien sąd ziemski lub grodzki albo sąd miejski w większym mieście. W art. XX wprowadzono karę śmierci za zabójstwo bez względu na stan przestępcy i ofiary.

Jerzy Michalski o postanowieniach praw kardynalnych w sprawie położenia chłopów pisał: „Nie miało to większego znaczenia praktycznego, ale było jedyną (obok pozbawionego również takiego znaczenia czwartego artykułu Konstytucji 3 maja pt. _Chłopi włościanie_) ustawą na ich korzyść wydaną przez szlachecki sejm”. Podkreślę raz jeszcze, że uczynił to sejm działający pod presją rosyjskiego ambasadora Nikołaja Repnina.

Tak określone prawa kardynalne, stając się kolejną sztywną konstytucją Rzeczypospolitej po artykułach henrykowskich z 1573 roku, uzyskały gwarancję cesarzowej Katarzyny II, co różniło je od pierwszej polskiej konstytucji pisanej.

Istnienie gwarancji nie jest tożsame z powstaniem stosunku o charakterze protektoratu w znaczeniu prawa międzynarodowego, jak niekiedy się sądzi. Gwarancja jest aktem jednostronnym, sporządzonym _in favorem tertii_. Gwarant wie zawsze dokładnie, czego ma bronić i jak daleko sięgają jego zobowiązania. Istnienie gwarancji cesarzowej oznaczało ograniczenie w sensie prawnym suwerenności państwa polskiego w stosunkach wewnętrznych, a nie tylko, jak dotychczas, faktycznej niepodległości. Można było jednak zrezygnować z istnienia gwarancji, tak jak kiedy indziej poproszono o jej udzielenie, choć w tym przypadku należałoby raczej powiedzieć, że zgodzono się pod presją na jej przyjęcie.

To było rzeczywiste _novum_ w sytuacji państwa polsko-litewskiego, bo po raz pierwszy pojawiło się ograniczenie suwerenności, na razie tylko w stosunkach wewnętrznych. Niczego takiego nie było w dziejach Polski lat 1944–1989, aczkolwiek rządzący od przełomu lat 40. i 50. XX wieku musieli trzymać się wzorca sowieckiego socjalizmu. Miało to jednak charakter faktyczny, nie było natomiast przedmiotem regulacji prawnomiędzynarodowej; w dużym stopniu usankcjonowano ten stan rzeczy przepisami prawa wewnętrznego z nowelą Konstytucji PRL z 10 lutego 1976 roku na czele. Regulacje prawne przewidujące „budowę socjalizmu” czy pogłębianie „demokracji socjalistycznej” były dość uciążliwe, ale w zakresie realnego sprawowania władzy coraz mniej istotne. Po proklamacji stanu wojennego 12/13 grudnia 1981 roku nikt spośród rządzącej elity nie zawracał sobie już tym głowy – mimo utrzymującej się retoryki odwołującej się do zawartości martwej już ideologii marksistowsko-leninowskiej.

Po wielu sporach, próbach szukania kompromisu między interesami różnych odłamów magnaterii i naciskach ze strony ambasadorów państw rozbiorowych, 8 kwietnia 1775 roku przedstawiono sejmowi nową konstytucję ujętą w zbiór praw kardynalnych, objętych gwarancją wszystkich mocarstw rozbiorowych, a nie tylko Rosji, jak to było w 1768 roku. Oznaczało to, że już nie tylko Rosja, ale i pozostałe państwa rozbiorowe naruszały suwerenność Rzeczypospolitej w sprawach wewnętrznych. Gwarancje z 1775 roku miały te same cechy prawne, co gwarancja cesarzowej z 1768 roku. Wśród praw kardynalnych wprowadzono pewne zmiany, jak zakaz obioru syna i wnuka króla (szło o niedopuszczenie do powstania dynastii), wyłączenie z elekcji kandydatów cudzoziemskich (co uderzało w Wettynów) czy ustanowienie Rady Nieustającej.

Od 1768 roku do momentu zwołania sejmu w 1788 roku mieliśmy zatem do czynienia z inną sytuację publicznoprawną Polski niż przed powołaniem Poniatowskiego na tron, gdyż faktycznemu ograniczeniu niepodległości zaczynały towarzyszyć także prawne ograniczenia suwerenności państwa, na początek w stosunkach wewnętrznych. O ile w 1768 roku gwarantem praw kardynalnych była jedynie cesarzowa Rosji, o tyle w 1775 roku w takiej roli wystąpiły wszystkie mocarstwa rozbiorowe.

I tak 20 października 1788 roku sejm podjął uchwałę o organizacji stutysięcznej armii; pieczę nad nią oddano wyłonionej z sejmu komisji wojskowej, z pominięciem Departamentu Wojskowego Rady Nieustającej, do której dotąd to należało. Samą Radę Nieustającą zlikwidowano 19 stycznia 1789 roku, co było równoznaczne z wypowiedzeniem przez Polskę gwarancji z 1775 roku. Zrzucając kuratelę mocarstw rozbiorowych, Polska odzyskiwała suwerenność w stosunkach wewnętrznych, stając się jednocześnie w pełni niepodległym państwem.

W 1790 roku zawarty został sojusz polsko-pruski, który miał na celu zabezpieczenie niepodległości i suwerenności Rzeczypospolitej. Tym razem sejm nie chciał poczynić żadnych ustępstw terytorialnych na rzecz monarchii Hohenzollernów (chodziło o cesję Gdańska i Torunia). Odmowę motywowano względami patriotycznymi, tłumacząc, że nie frymarczy się terytorium Polski. Niewątpliwie był to przejaw etyki przekonań, a nie rzeczywistej odpowiedzialności za państwo, skoro chciano pozyskać osłonę Berlina w trakcie dokonywania reformy ustroju Polski. Zręczna polityka Austrii, która nie dała się Prusom uwikłać w wojnę, a także wycofanie się Wielkiej Brytanii z projektowanej koalicji antyrosyjskiej spowodowało uwiąd sojuszu polsko-pruskiego. Być może zresztą sam sojusz miał służyć Berlinowi jedynie temu, aby prowadząc do konfliktu między Polską a Rosją, stworzyć warunki do kolejnego rozbioru? Historycy mają różne zdania w tej sprawie, acz jest oczywiste, że sojusz polsko-pruski z 1790 roku w żadnym stopniu nie przyczynił się do obrony niepodległości i suwerenności państwa polskiego.

Po przegranej w 1792 roku wojnie polsko-rosyjskiej w obronie Konstytucji 3 maja, ponownie na porządku dziennym pojawiła się kwestia statusu publiczno­prawnego Rzeczypospolitej. Była ona przedmiotem obrad ostatniego przed upadkiem państwa polsko-litewskiego sejmu w Grodnie w 1793 roku.

W trakcie obrad sejmu grodzieńskiego znowu uchwalono prawa kardynalne – były one gwarantowane przez Rosję i jedynie za jej zgodą mogły być zmieniane, co wynikało z zawartego polsko-rosyjskiego aliansu. W ten sposób ponownie naruszeniu uległa suwerenność wewnętrzna resztek państwa polsko-litewskiego. Prawa kardynalne z 1793 roku wyraźnie nawiązywały do tych z 1775 roku, ale uwzględniono w nich też pewne rozwiązania przyjęte przez sejm w latach 1788–1791. Zwraca uwagę wielokrotnie podkreślany dualizm polsko-litewski, zniesiony zresztą na gruncie Konstytucji 3 maja, który od początku XVIII wieku był już oczywistym anachronizmem.

Na koniec obrad sejmu nadeszła pora na zawarcie aliansu z Rosją, o co Poniatowski bezskutecznie zabiegał od momentu wejścia na tron. Tym razem sprawa ta została załatwiona bez większego trudu. Król 16 października 1793 roku podpisał ów traktat, sam uczestnicząc wcześniej w jego redagowaniu.

W art. 2 aliansu utrzymywano w mocy dotychczas podpisane umowy polsko-rosyjskie, a w art. 3 zawarte zostały wzajemne gwarancje stanu posiadania i obowiązek niesienia pomocy w razie napaści. W art. 4 przewidywano przyznanie zwierzchnictwa nad wojskiem przedstawicielowi armii liczniejszej, zatem _eo ipso_ rosyjskiej. Cesarstwo uzyskało prawo wprowadzenia, po uprzedzeniu rządu polskiego i otrzymaniu _son aveux_, wojska na terytorium Rzeczypospolitej (art. 7). Polska zobowiązała się zawierać umowy tylko za wiedzą i zgodą Rosji (art. 11). Sprawy polsko-litewskie w państwach, w których nie było polskich przedstawicieli dyplomatycznych, pozostawiono do załatwiania przedstawicielom Rosji (art. 14). Nadto Rosja gwarantowała konstytucję i prawa kardynalne, przy czym Polska zobowiązała się nie wprowadzać żadnych zmian bez wiedzy i zgody Rosji (art. 15).

Zawarty układ polsko-rosyjski z pewnością nie miał charakteru równoprawnego, bo zbyt wielka była różnica potencjałów między stronami, żeby było to możliwe. Doprowadzenie do podpisania tego aliansu nie było jednak „równoznaczne z inkorporacją Polski do Rosji na prawach kolonii”, jak twierdził Władysław Konopczyński. Wtedy szło Rosji raczej o ustanowienie _pactum protectionis_ wobec Rzeczypospolitej, a nie jej aneksję. Zdaniem Lecha Antonowicza „treścią protektoratu międzynarodowego jest całkowite lub prawie całkowite pozbawienie protegowanego kompetencji w sprawach zewnętrznych, a z reguły także mniejsze lub większe ograniczenie jego kompetencji w sprawach wewnętrznych”. Czy z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w 1793 roku?

Z pewnością analizowany alians polsko-rosyjski stanowił przykład powstania protektoratu międzynarodowego. Oba byty: protegowany (Polska) i protektor (Rosja) istniały uprzednio jako państwa suwerenne, gdyż Polska na początku obrad sejmu, na przełomie lat 1788/1789, odrzuciła gwarancje mocarstw rozbiorowych; zachowana została – mimo wszystko – suwerenność protegowanego oraz zawarto umowę przyszłego protegowanego z przyszłym protektorem. Analizowany przypadek za podstawę miał umowę międzynarodową; z natury rzeczy mogła ona zostać wypowiedziana na warunkach i w terminach w niej przewidzianych, albo zerwana w razie niewykonywania przez jedną ze stron zaciągniętych w niej zobowiązań.

Co do treści układu polsko-rosyjskiego, to nie oznaczał on zupełnej zależności Polski od Rosji. Protektor nie prowadził spraw zagranicznych protegowanego na zasadzie wyłączności, ani na takiej samej zasadzie nie odpowiadał za jego obronę. Polska pozostawała w tym sensie suwerenna, że odstąpiła od wykonywania pewnych atrybutów suwerenności, nie tracąc jednak prawa cofnięcia udzielonych uprawnień. Poza dyskusją jest zatem, że nastąpiło ograniczenie wykonywania suwerenności państwa polsko-litewskiego na rzecz Cesarstwa Rosyjskiego, ale warto zauważyć, że to, co dotychczas miało charakter faktycznej utraty niepodległości, zostało usankcjonowane prawnie. Polska w 1793 roku stawała się rosyjskim protektoratem; nie musiało to być trwałe rozwiązanie publicznoprawne, gdyż takim instytucja protektoratu międzynarodowego nie jest.

Oczywiście traktaty polsko-sowieckie, zarówno z 21 kwietnia 1945 roku, jak i z 8 kwietnia 1965 roku oraz umowa z 14 maja 1955 roku, powołująca Układ Warszawski, nie przyniosły Polsce tego rodzaju ograniczeń suwerenności zewnętrznej, jak było to przewidziane w aliansie polsko-rosyjskim z 1793 roku. Mimo wszystko jednak w 1793 zerwaniu nie uległa ciągłość państwa polsko-litewskiego, czego niektórzy dopatrują się w wypadku państwa polskiego po 1944/1945 w stosunku do stanu prawnego sprzed 1 wrześ­nia 1939 roku. Dopiero dwa lata później, w 1795 roku, zapadnie decyzja o ostatecznym rozbiorze Rzeczypospolitej i wtedy dopiero skończy się byt publicznoprawny państwa polsko-litewskiego.

Warto zauważyć, że mimo występowania tych faktów ustrojowopolitycznych, nikt nie ośmiela się twierdzić, że wiek XVIII jest okresem nieistnienia państwa polsko-litewskiego. Aż do momentu ostatniego podziału w 1795 roku zachowuje ono ciągłość – mimo pomniejszonego zakresu niepodległości i formalnych ograniczeń suwerenności tak w sensie wewnętrznym, jak i zewnętrznym. Powinno pozwolić nam to spojrzeć na problem suwerenności i niepodległości Polski w latach 1944/1945–1989 oraz zagadnienie ciągłości wobec państwa istniejącego przed 1 września 1939 roku w bardziej wyważony sposób, niejako w duchu Tacytowskiego _sine ira_ _et_ _studio_. Bowiem, patrząc szerzej, od zakończenia wojny północnej, której najważniejszym elementem było zwycięstwo Rosji nad Szwecją w bitwie pod Połtawą w 1709 roku, do upadku Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej pod koniec 1989 roku tylko trzy razy Polska stawała się państwem w pełni niepodległym i suwerennym – w latach 1788–1792, 1831 i 1918–1939 – a i to po krótkiej euforii kończyło się dla nas katastrofą.II.
Rozpoczęcie rozbioru Polski
jako sukces Prus

W wyniku wojny północnej (1700–1721) państwo polsko-litewskie stało się obszarem dominacji rosyjskiej. Oznaczało to istotne ograniczenie naszej niepodległości, włącznie z utrzymaniem wewnętrznego bezwładu, ale z jednoczesną gwarancją zachowania integralności terytorialnej. Imperialna polityka Piotra Wielkiego zakładała, że cała Rzeczypospolita ma być pod wyłącznym protektoratem Rosji. Doskonale sens Piotrowego system politycznego ujmuje Szymon Askenazy: „Pierwotna dążność rosyjska, już za Piotra W. skierowana ku najrozleglejszym, największym widokom wszecheuropejskim od linii Bałtyku aż do Dardanelów, ogarniała wszystką bez wyjątku Rzpltę (…) polega też wtedy przede wszystkim na ścisłem, zazdrosnem przestrzeganiu, póki jeno było można nie tyle uprzywilejowanej, lecz wyłącznej – własnej woli jedynego superarbitra w sprawach Rzplitej; objawiała się tutaj z całą konsekwencją w duchu wyłącznej, jednostronnej gwarancji i protekcyi, mającej przygotować grunt dla wyłącznej w następstwie unii albo wcielenia: to też wtedy, w pierwotnej swej postaci, owa kierownicza dążność rosyjska, wyłączając z góry dopuszczenie do spółudziału jakiegokolwiek innego postronnego uczestnika, obracała się tym samem naprawdę i świadomie (…) przeciw wszelkiej myśli podziału. Wprost na odwrót, na takiej właśnie myśli podziałowej wspierała się od początku XVIII stulecia polityczna dążność pruska”.

U schyłku panowania Augusta III sytuacja Rzeczypospolitej wyglądała następująco. Główne cele polityki Prus na terenie dzisiejszej Polski – czyli najpierw zdobycie Prus Królewskich, a później Wielkopolski w celu uzyskania bezpiecznych granic, broniących zarówno Berlin, jak i Królewiec, przed potencjalną groźbą polskiej inwazji – pozostają w zasadniczym konflikcie z imperialnymi dążeniami Rosji. Petersburg zamierzał nadal sprawować nad państwem polsko-litewskim wyłączną hegemonię i tym samym przeciwny był zaspokojeniu ambicji terytorialnych państwa Hohenzollernów. Wiedeń z kolei był gotów przyłączyć do swojej domeny co się dało, gdyby tylko zaistniała taka możliwość.

W drugiej połowie XVIII wieku imperatywem polityki Rosji stało się zniszczenie imperium tureckiego i zapewnienie sobie nie tylko szerokiego dostępu do Morza Czarnego, ale również zdobycie Konstantynopola. Rzecz­pospolita miała tu do odegrania rolę przedmurza, chroniącego Rosję od strony ewentualnej koalicji turecko-prusko-austriackiej. Tym bardziej więc Petersburg był gotów bronić we własnym interesie integralności terytorialnej Polski. Rosja chciała korzystać z zasobów naszych południowo-wschodnich terytoriów w przyszłej rozgrywce z Turcją. Aby to zapewnić, Katarzyna II była gotowa traktować Polskę jako państwo na poły sojusznicze, na poły zwasalizowane i zawrzeć z nami formalny alians. Taki program zakładał możliwość pewnego wyrwania Warszawy z letargu. „Nie całkowita anarchia, lecz rząd Rosji uległy; nie demilitaryzacja, lecz armia posiłkowa. Katarzyna II spodziewała się osiągnąć ten cel przy pomocy Stanisława Augusta” – pisał Emanuel Rostworowski. Przed Polską pojawiła się w ten sposób szansa na rozpoczęcie procesu reform wewnętrznych, ale w ramach utrzymania geopolitycznego _status quo_.

Stanisław Antoni Poniatowski wstąpił na tron w 1764 roku jako przedstawiciel stronnictwa książąt Czartoryskich („familii”). Stanowiło to sporą niespodziankę, bo to przecież jeden z książąt Czartoryskich (Michał albo August) szykował się do bycia następcą drugiego Wettyna, ale decyzja Katarzyny II była inna. W jej interesie było mieć w Warszawie słabszego niż silniejszego króla, bez własnego zaplecza politycznego i większych wpływów wśród szlachty. Miało to na celu większe uzależnienie go od siebie. Mimo że udało się cesarzowej w dużym stopniu osiągnąć zamierzony cel, to jednak nowy monarcha starał się zachować pewną niezależność, czemu towarzyszył często, choć nie zawsze, polityczny realizm.

„Familia” od dłuższego czasu sądziła, że poparcie ze strony Rosji, łącznie z obecnością jej wojsk na terytorium Polski, pozwoli na dokonanie reform, umożliwiających wydobycie kraju z zacofania i anarchii. Nie zastanawiano się jednak nad oczywistymi kosztami tego przedsięwzięcia. Uważano, że skoro w ramach systemu Piotrowego wschodnie mocarstwo nie miało pretensji terytorialnych wobec Polski, trwająca od ponad pół wieku dominacja Rosji z odsunięciem państw niemieckich, a przede wszystkim Prus, zdawała się być nienaruszalna, a poprzednie próby zbrojnego wyzwolenia się spod przewagi Petersburga (choćby po elekcji Stanisława Leszczyńskiego w 1733 roku, w czym czynny udział brali książęta Czartoryscy), były nieudane – to że nadal tak będzie. Inaczej mówiąc, godząc się na rosyjską interwencję, uważano ją za nieuchronny koszt rozpoczęcia procesu reform, który jednak nie powinien pociągnąć za sobą negatywnych konsekwencji o ustrojowym bądź terytorialnym charakterze.

Na sejmie konwokacyjnym w 1764 roku z programową mową w sprawie reform wystąpił Andrzej Zamoyski, przedstawiciel „familii”, który mówił o „uszczęśliwieniu kraju” poprzez rozwój gospodarki, stworzenie nowoczes­nej oświaty (z kierującym nią urzędem – Komisją Edukacji), rozbudowę administracji i usprawnienie działań państwa na wszystkich polach. W odniesieniu do naprawy sejmowania wspierał się w swoim wywodzie świeżo opublikowanym, kolejnym już tomem dzieła księdza Stanisława Konarskiego _O skutecznym rad sposobie_.

Pierwsze reformy z lat 1764–1766 objęły przede wszystkim usprawnienie działań sejmu, głównie poprzez uchwalenie regulaminu obrad i pewne ograniczenie _liberum veto_. Przyjęto założenie, że niektóre mniej ważne sprawy, nazwane umownie materiami ekonomicznymi, będą rozstrzygane większością głosów. Do innych, czyli materii _status_, o większym znaczeniu, do których zaliczono również podatki, utrzymana zostanie zasada jednomyślności. Wszystkie te sprawy zostały szczegółowo określone w trakcie sejmu z lat 1767–1768. Podjęto próbę usunięcia szlachty-gołoty z sejmików, ale uczyniono to niekonsekwentnie, gdyż pozostawiono tak zwanych familiantów, należących do herbów szlachty osiadłej.

Zajęto się również budową nowożytnej administracji. Utworzono dwa centralne urzędy zorganizowane kolegialnie, osobne dla Korony i dla Litwy: Komisję Skarbową i Komisję Wojskową. Członków jednej i drugiej – poza przewodniczącymi-ministrami, którzy wchodzili do nich z urzędu – wybierał sejm na okres dwóch lat z poczwórnej liczby kandydatów przedstawionych przez króla. Komisje Wojskowe zajmowały się wojskiem, ale wkrótce – wbrew intencjom ustawodawcy – zostały zdominowane przez hetmanów, co spowodowało ich wadliwe funkcjonowanie. Bardzo szeroki zakres kompetencji miały Komisje Skarbowe, z których szczególną rolę odegrała Komisja Koronna. Do jej zadań, obok spraw fiskalnych, należało prowadzenie prac nad rozbudową infrastruktury, a zatem komunikacji i transportu (budowa dróg i uspławnianie rzek), a także popieranie przemysłu i handlu. Członkowie Komisji Koronnej pełnili też obowiązki z zakresu sądownictwa w sprawach handlowych i skarbowych, obejmujące wszystkie stany, i zorganizowali po raz pierwszy w Polsce dość liczny i odpowiednio kierowany zawodowy aparat administracyjny.

Mogło się wydawać, że państwo polsko-litewskie rzeczywiście zyskało szansę na ewolucyjną naprawę wewnętrznych stosunków, a potem na zwiększanie zakresu swojej niepodległości. Działo się to wszystko przy wsparciu Rosji i obecności jej wojsk na terytorium Rzeczypospolitej. Armia cesarska miała zatem pozytywne znaczenie dla rozpoczęcia procesu reformowania naszego państwa. Boleć należy jedynie nad tym, że Polska w połowie XVIII wieku była w stanie takiego upadku, że rozpoczęcia procesu odrodzenia nie dało się inaczej osiągnąć.

Wiadomo, że w polityce, a szczególnie w sprawach międzynarodowych, nie ma nic za darmo – obowiązuje zasada _do ut des_. Ze swojej strony Katarzyna II oczekiwała regulacji zatartej granicy, zgody na ustanowienie rosyjskiej protekcji nad prawosławnymi, którzy zamieszkiwali ziemie Rzeczypospolitej, oraz rozstrzygnięcia roszczeń dotyczących zbiegłych poddanych. Najtrudniejsza do załatwienia – ze względu na fanatyzm religijny szlachty – była sprawa równouprawnienia różnowierców. Przyznajmy, że nie były to wygórowane oczekiwania. Stanisław August i „familia” jednak zgodnie uważali, że nie trzeba się rewanżować władczyni Rosji za pomoc w rozpoczęciu programu reform ustrojowych, można traktować to jako rzecz niezobowiązującą. To był, oczywiście, fatalny błąd. W rezultacie cesarzowa poczuła się oszukana, bo przecież wywiązała się z przyjętego zobowiązania.

Frustrację Katarzyny II nasilał fakt, iż negocjacje w sprawie zawarcia przymierza z Polską postępowały niemrawo. Jerzy Michalski wyjaśniał: „Idea aliansu wyrażająca współdziałanie obu państw na arenie międzynarodowej, idea, której zdawał się sprzyjać wspólny interes: zachowanie terytorialnej integralności Polski, stawała się postulatem coraz mniej realnym. Jego urzeczywistnienie bowiem utrudniały coraz bardziej sprzeczności, jakie stwarzała i w jakie wikłała się polityka dworu petersburskiego, nasilając swą ingerencję w wewnętrzne sprawy Rzeczypospolitej. Istotną przeszkodę, zwłaszcza w fazie wcześniejszej, stanowiła też postawa strony polskiej, nie nawykłej do uczestnictwa w grze dyplomatycznej i stąd mało elastycznej taktycznie, a przede wszystkim zbyt, mimo wszystko, optymistycznie oceniającej włas­ne położenie”. Ostatecznie do zawarcia owego aliansu doszło dopiero pod koniec obrad sejmu w Grodnie w 1793 roku, co nastąpiło zdecydowanie za późno i na warunkach, które mogły budzić oburzenie.

Rosja, przekonawszy się, że nie osiągnie swych celów przy pomocy króla i książąt Czartoryskich, zdecydowała się doprowadzić do powstania konfederacji różnowierczych i wciągnąć do gry opozycję staroszlachecką, która w 1767 roku w Radomiu zawiązała konfederację generalną. Zajmował się tą sprawą ambasador Nikołaj Repnin. Ze względu na stanowisko szlachty w sprawie równouprawnienia dysydentów była to kombinacja karkołomna. Przywódcom szlacheckim pozwolono jednak (do czasu) łudzić się nadzieją detronizacji Stanisława Augusta i powrotu saskiego _ancien regime’u_.

Od października 1767 do marca 1768 roku obradował sejm zwany delegacyjnym, z racji powołania przez niego pełnomocnej delegacji, limitującej obrady do czasu zakończenia jej prac. Po wielu gwałtach rosyjskich na posłach i senatorach dokonano równouprawnienia różnowierców, co jednak w przyszłości nie miało negatywnego wpływu na polskie sprawy. Jeśli chodzi o dążenia reformatorskie, to postawiono im granicę w postaci ustanowienia „wiecznych i niezmiennych” praw kardynalnych. W ramach praw kardynalnych doszło między innymi do równouprawnienia dysydentów. Michalski pisał: „Bez trudu przeprowadzona przez delegację sejmową reorganizacja na cudzoziemską modłę autoramentu polskiego została na ostatniej sesji, na wieść o zawiązaniu konfederacji barskiej, wycofana z zatwierdzonych już przez sejm konstytucji”. Była to wielka strata z punktu widzenia możliwości powiększenia zakresu niepodległości Polski.

Tak określone prawa kardynalne, stając się kolejną sztywną konstytucją Rzeczypospolitej po artykułach henrykowskich z 1573 roku, uzyskały gwarancję Katarzyny II, co różniło je _in minus_ od pierwszej polskiej konstytucji pisanej. Najważniejsze, że mimo udzielenia gwarancji nie doszło do całkowitego cofnięcia dzieła naprawy państwa, gdyż utrzymane zostały w zasadzie podstawowe reformy lat 1764–1766, takie jak ograniczenie _liberum veto_ czy utworzenie kolegialnych organów administracji – komisji skarbowych i wojskowych.

Postanowienia sejmu delegacyjnego oznaczały sprowadzenie sejmów „wolnych” do funkcji kontrolowania władzy wykonawczej i zajmowania się trzeciorzędnymi sprawami zaliczanymi do materii ekonomicznych. Istotną działalność prawodawczą podejmować mogły jedynie sejmy skonfederowane, pod warunkiem zgody cesarzowej jako gwarantki ustroju Rzeczypospolitej. W ówczesnej sytuacji politycznej samo zresztą skonfederowanie sejmu wymagało jej pozwolenia.

Konfederaci radomscy otrzymali więc od Rosji znacznie mniej, niż mogli oczekiwać. Opozycja staroszlachecka czuła się oszukana, a co ważniejsze – upokorzona. Nie tylko bowiem nie doszło do detronizacji znienawidzonego króla, ale nastąpiło równouprawnienie dysydentów. Ponadto reformy z lat 1764–1766 w dużym stopniu zostały utrzymane przez prawa kardynalne. W odpowiedzi na niedotrzymanie przez Repnina wcześniejszych obietnic 29 lutego 1768 roku w Barze na Podolu nastąpiło zawiązanie kolejnej konfederacji, której pierwotnym hasłem było: „Wiary świętej katolickiej własnym życiem i krwią bronić”. Później dopiero pojawił się element walki z rosyjską dominacją o niepodległość Rzeczypospolitej.

Niecałe dwa miesiące później, 24 marca, zebrała się rada senatu, na której postanowiono prosić Rosję o przysłanie wojsk na Podole oraz zadecydowano o wysłaniu tam pułków królewskich. W walkach z konfederatami uczestniczyły wojska Rzeczypospolitej, chociaż wykazywały się znacznie mniejszym zaangażowaniem niż oddziały rosyjskie. „Król także w pewnym stopniu sprzyjał konfederatom; uważał, że jeżeli błądzą, to przez ignorancję, ale w większości wypadków kierują się patriotyzmem i chcieliby odzyskać niezależność narodową: »są Polakami, a więc powinienem próbować ich bronić i właśnie to robię«” – pisze Krystyna Zienkowska, cytując władcę. Podobnie zachowanie Stanisława Augusta tłumaczył Adam Zamoyski – jego zdaniem „był (on) niechętny w sprzymierzaniu się z Rosjanami przeciwko jakiejkolwiek grupie Polaków”.

Czy w momencie zawiązania się konfederacji barskiej zaczął się toczyć wśród polskich elit spór: najpierw dokonać wewnętrznych reform, aby po wzmocnieniu się później w sprzyjających okolicznościach zewnętrznych powiększać zakres niepodległości państwa, czy też należy postępować odwrotnie: najpierw dążyć do pełnej niepodległości państwa, gdyż tylko wtedy możliwa będzie wewnętrzna reforma? Tak nie było. Barzanie nie przedstawili żadnego alternatywnego planu reform, a występowali jedynie przeciwko dotychczasowym dokonaniom w imię obrony praw religii katolickiej i ograniczenia niepodległości Polski przez Rosję. Dopiero u schyłku konfederacji biskup Adam Krasiński wystąpił z takim planem, ale nie miało to już żadnego praktycznego znaczenia. Krótko mówiąc, u barzan obrona staroszlacheckiego _ancien regime’u_ przenikała się z walką o zrzucenie dominacji Petersburga, ale o modernizacji państwa nie było mowy.

Dnia 6 października 1768 roku Turcja wypowiedziała Rosji wojnę. W tym momencie Repnin zaproponował Stanisławowi Augustowi, aby Polska przystąpiła do tego konfliktu zbrojnego, a król objął funkcję generalissimusa armii carskiej. „Stanisław August odmówił, wysuwając trudności formalno-prawne, a w głębi serca uważając wojnę turecką za »jedyny środek ofiarowany Polsce przez Opatrzność, aby strząsnąć jarzmo rosyjskie«” – oceniał Rostworowski. Latem 1769 roku Michał Wołkoński, nowy ambasador rosyjski, ponownie zaproponował królowi i książętom Czartoryskim zawiązanie rekonfederacji i przystąpienie Rzeczypospolitej do wojny. I tym razem spotkał się z odmową. Na początku 1771 roku znowu doszło do zmiany rosyjskiego ambasadora: do Warszawy przybył Kaspar Saldern, który zwrócił się do rodziny Czartoryskich z propozycją utworzenia konfederacji przeciw barzanom. Ostrzegł jednocześnie, że całkowita bierność władz Rzeczypospolitej grozi rozbiorem Polski. „Czartoryscy byli głęboko przekonani, że są to puste pogróżki i że Rosja we własnym interesie nigdy do rozbioru nie dopuści. Raz jeszcze Warszawa odmówiła wystąpienia przeciw Barowi, a było to już ostatnie wezwanie” – ponownie trzeźwo oceniał Rostworowski.

Wspólna walka z Rosją przeciwko barzanom, bardziej efektywna niż w rzeczywistości, oraz podjęcie razem wojny przeciw Turcji – to były najlepsze, jakie miał do wyboru król, możliwości. Stąd nie można zgodzić się ze stanowiskiem Władysława Konopczyńskiego, który głosił, że użycie przez króla wojsk koronnych w walce z konfederatami oznaczałoby, „iż koronowany rozkazodawca polską ręką nieświadomie wbijał ów zaborczy nóż jeszcze głębiej”.

Stanisław Mackiewicz twierdził, że: „Gdyby w tych czasach, przed zwycięstwami rosyjskimi nad Turkami, które zaczęły się dopiero jesienią 1769 roku, nie było w Polsce konfederacji barskiej, Polska musiałaby się wyemancypować spod przemocy rosyjskiej i wejść na drogę reform i powiększania wojska, jak to się stało w podobnej sytuacji za Sejmu Wielkiego”. Wspomniana próba emancypacji Rzeczypospolitej spod rosyjskiej hegemonii skończyła się w 1793 roku kolejnym rozbiorem. Czy przypadkiem nie byłoby tak samo w sytuacji, o której pisał konserwatywny publicysta?

Dnia 5 sierpnia 1772 roku w Petersburgu doszło do podpisania trójstronnego traktatu rozbiorowego między Rosją, Prusami i Austrią. Wśród uczestników podziału na zasadzie równowagi uwzględniono Austrię, która zresztą rozpoczęła proces zajmowania ziem polskich. Wtedy z ust Katarzyny II wyrwało się zapytanie: „Czemuż by wszyscy nie mieli brać tak samo?”. Dopuszczenie do rozbiorów oznaczało klęskę polityki rosyjskiej, trudną do określenia korzyść Austrii i wielki sukces Prus. Tym razem nie było już Piotra Wielkiego, który w 1709 roku nędznemu królowi pruskiemu Fryderykowi I na propozycję rozbiorową odpowiedział w swojej stoczniowej niemczyźnie: _es nicht praktikabel_. Prawdą jest jednak, że po jakimś czasie zaczęły się pojawiać w Petersburgu głosy przeciwne, postulujące aneksję części terytorium Rzeczypospolitej. Taka myśl zawarta była także w instrukcji dla ambasadora Rosji po śmierci drugiego Wettyna, ale to przecież nie to samo, co zgoda na rozbiór Polski z udziałem mocarstw niemieckich.

Monarchia Fryderyka II powiększyła swoje terytorium o upragnione od dawna Prusy Królewskie bez wojny, praktycznie bez użycia siły, nawet bez większego wysiłku finansowego. Był to istny majstersztyk dyplomatyczny! Prowadził tę rozgrywkę osobiście król Prus i jego brat Henryk. Koszty rozbioru poniosła wyłącznie Rosja, a więc strona najmniej tym zainteresowana. Wybuch i trwanie konfederacji barskiej były bez wątpienia jednymi z powodów, dla których cesarzowa zgodziła się na zniszczenie dzieła Piotra, sprowadzającego się do powolnego wchłaniania przez Rosję całej Polski (który to zamiar wszakże nie oznaczał automatycznego wykonania). Ostatecznie zależało to od zachowania samych Polaków, od zrozumienia, w jakiej sytuacji znajduje się państwo, czemu nie sprzyjały wszelkie patriotyczne gesty.

Czy doszłoby do rozbioru, gdyby nie brak zdecydowania Stanisława Augusta i książąt Czartoryskich? Warunkiem uratowania Polski przed katastrofą rozbioru było zdecydowane przeciwstawienie się króla barzanom i przystąpienie do wojny z Turcją. Król jednak nie był w stanie zrezygnować z marzeń o natychmiastowym uzyskaniu większej niezależności od wschodniej protektorki i dlatego odrzucił propozycje, jakie przedstawili mu Repnin oraz jego następcy na stanowisku rosyjskiego ambasadora w Warszawie. „Zajął stanowisko bierne, po cichu zaś sprzyjał konfederatom. Nie wiążąc się jawnie z żadną ze stron konfliktu, z góry przekreślał możliwość odegrania w nim czynnej roli i udziału w zwycięstwie – bez względu na to, do kogo by ono należało. Losy Rzeczypospolitej rozstrzygnąć się więc miały bez jej udziału” – trafnie pisze Tadeusz Cegielski. Inaczej oceniał postawę Poniatowskiego Konopczyński, który uważał, iż bardziej aktywną polityką „król nie pociągnąłby nikogo, naraziłby kresy zachodnie, nałożyłby głową, a nie ocalił Polski”. Wywód kończył niejasną konkluzją: „Oczywiście bierność też jej ocalić nie mogła”. Co mogło w takim razie uchronić Polskę przed podziałem?

Polska polityka Piotra Wielkiego legła w gruzach. Rosja nie chciała rozbioru, ale mimo to cesarzowa zrealizowała podziałowe projekty Fryderyka II. Po załamaniu się polityki Piotra zwyciężyła koncepcja nowego systemu, który miał otoczyć uszczuploną – chociaż ciągle pozostającą pod rosyjską dominacją – Rzeczpospolitą zwartym kręgiem mocarstw związanych wspólnictwem rozbiorowym. W nowym systemie sytuacja państwa polskiego uległa pogorszeniu, Rosja przestawała bowiem być naturalnym obrońcą integralności terytorialnej. Co więcej, „Skoro tylko Rosya, w osobie cesarzowej Katarzyny, raz wyrzekła się Piotrowej oryentacyi wszechpolskiej, dając natomiast zgodę na pierwszy trójsąsiedzki podział – już odtąd konsekwentnie w drugim i trzecim podziale stanęła po prostu na zasadzie etnograficzno-militarnej” – podkreślał Askenazy. Naturalnym nakazem polskiej polityki stawało się przeczekanie cesarzowej, a każdy kolejny konflikt z nią mógł oznaczać dalsze straty, może nawet upadek państwa. Rozbudzony apetyt terytorialny Prus ciągle przecież nie był zaspokojony, a i koterie petersburskie trudno było uznać za syte polskich ziem.

Konopczyński stawiał tezę, iż to właśnie „konfederacja barska »konającą ocaliła ojczyznę«. Ona ją uratowała w sercach. »Horsztyński« ruszył w pole, nie wiedząc dobrze, o co ma walczyć, aby w oczyszczającym chrzcie krwi dowiedzieć się w obliczu śmierci, że cierpi i ginie nie za liberum veto ani za prawo uciskania chłopów czy różnowierców, lecz za całość i niepodległość ojczyzny”. W rezultacie Polska „mimo klęski wielokrotnego rozbioru, przebudzona, odmłodzona, zahartowana – jak to przepowiedział Rosjanom kanclerz Czartoryski – została Polską”. Tezę, że to właśnie konfederacja barska uratowała Polskę przed zagładą, należy uznać za cokolwiek błędną. Bez podjęcia reform wewnętrznych przez Stanisława Augusta, wspieranego przez „familię”, byłoby to niemożliwe. Głównie dzięki temu Polska pozostała Polską, bo wtedy rozpoczęło się odrodzenie w upadku, jak głosi tytuł wielotomowej pracy Tadeusza Korzona.

Po wybuchu konfederacji barskiej zarówno Stanisław August, jak i książęta Czartoryscy okazali się antyrosyjskimi patriotami, odmawiając współpracy z Petersburgiem oraz nie zważając przy tym na apetyty terytorialne Berlina. Zabrakło politycznej konsekwencji w działaniach rozpoczętych elekcją ostatniego króla Rzeczypospolitej. A i umiejętności w zakresie uprawiania polityki okazały się zbyt nikłe, żeby Polska mogła wyjść bez strat po rozpoczęciu procesu reformy państwa, przy jednoczesnym zbrojnym sprzeciwie szlachty. Ale tak nie musiało być. Wystarczyło, aby monarcha wraz z „familią” w bardziej realistyczny sposób prowadzili politykę wobec Rosji, uwzględniając rzeczywiste położenie państwa polsko-litewskiego. Na okazywanie większej niezależności i walkę o pełną niepodległość przyszedłby czas po wzmocnieniu potencjału Rzeczypospolitej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: