Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Pomiędzy kroplami łez - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 lipca 2025
39,00
3900 pkt
punktów Virtualo

Pomiędzy kroplami łez - ebook

Patchworkowe rodziny nie są już niczym szczególnym. Ludzie kiedyś się kochali, a dziś rozwodzą i wchodzą w nowe związki.

U piętnastoletniej Nadki było jednak inaczej. Jest owocem wpadki dwojga nastolatków, którzy nigdy nie zawarli małżeństwa, a jej tata wciąż jest singlem.

Zbuntowana dziewczyna ma słaby kontakt z ojcem, Sergiuszem. Mieszkają setki kilometrów od siebie. Konieczność spędzenia w tym roku u taty niemal całego lata złości Nadkę, a introwertycznego mężczyznę przeraża. Co ma niby robić z nastolatką? I jak z nią rozmawiać, skoro ta traktuje go jak wroga?

Sergiusz stara się odbudować więź z córką. Dostrzega w niej wrażliwość, którą ta skrzętnie ukryła pod skorupą opryskliwości.

Sprawy komplikują się, kiedy Nadka zaczyna przyjaźnić się z miejscowym chłopakiem, a w życiu mężczyzny pojawia się tajemnicza, piękna dziewczyna. Kiedy już wydaje się, że to lato nad Bałtykiem przyniesie same piękne wspomnienia, na jaw wychodzą rodzinne tajemnice.

Serce Nadki pęka, a Sergiusz stara się zbierać porozbijane kawałki…

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67558-43-3
Rozmiar pliku: 883 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

Spieprzyłem.

Miałem zaledwie szesnaście lat, nie byłem gotowy na zostanie ojcem. Tylko że później też marnie szła mi ta rola… Dziś nie znam własnej córki, nie umiem z nią rozmawiać. W ogóle nie umiem rozmawiać z ludźmi.

Kiedy zadzwoniła Sandra, właściwie o nic nie pytałem, jak zwykle jedynie przytakując. Tak, nie, okej… Mój zasób słownictwa w rozmowach z nią zawsze był ubogi. Nie wiem, czy dlatego, że była straszną gadułą i trudno się przez nią przebić, czy to raczej kwestia moich problemów. Pewnie jedno i drugie. Mam trzydzieści jeden lat, a nadal nie potrafię wyrażać werbalnie swoich myśli. Co innego na piśmie. Z tym sobie radzę i to całkiem nieźle.

Minęły dwa tygodnie od mojej rozmowy z matką Nadki, a wydaje mi się, jakby to było wczoraj. Nie mogę uwierzyć, że tym razem przyjeżdża na całe lato. No, prawie. Pod koniec sierpnia będę musiał odstawić ją na pociąg powrotny do Krakowa, ale na razie nie chcę o tym myśleć. Czuję ekscytację, moja córka jeszcze nigdy nie była ze mną tak długo. Cieszę się tym, ale jednocześnie jestem przerażony. Naszego ostatniego spotkania nie zaliczyłbym do udanych…

Nadka nie jest już małą, słodką dziewczynką.

Chwytam telefon i loguję się na Bonding21. Mam wrażenie, że jeśli z kimś o tym wszystkim nie pogadam, to rozsadzi mi łeb.

1 Nazwa aplikacji towarzyskiej, wymyślona przez autorkę.

Ja: Muszę ci o czymś powiedzieć.

Z bijącym sercem czekam na jej odpowiedź, ale nie nadchodzi od razu. Nerwowo przeczesuję ręką włosy i popijam wystygłą dawno kawę, wydreptując ścieżkę między sypialnią a salonem.

Szulka: Cześć, hej, hejka, siema… Może tak w końcu nauczysz się zaczynać od przywitania? :-)

Uśmiecham się do ekranu.

Ja: Jak wymyślę takie, które do ciebie pasuje. Te są zbyt banalne.

Szulka: Och… Komplementy z samego rana czy ironia?

Ja: Jest już ósma, u mnie rano to piąta.

Specjalnie nie odpowiedziałem na jej pytanie. Wciąż boję się ją spłoszyć. Tak naprawdę nie mam pewności, czy to, co się mię-dzy nami dzieje, jest tym, czego bym chciał. Tak mi się wydaje, ale nie widząc jej twarzy i nie słysząc głosu, niczego nie jestem pewien. Może wcale nie jest mną zainteresowana w TAKI sposób? Co, jeśli po prostu lubi sobie ze mną popisać?

Szulka: Dobra, ranny ptaszku, co tam? Co musisz mi powiedzieć? Tylko nie za dużo informacji na raz, proszę, dopiero się obudziłam, a właściwie budzę. Mój mózg jeszcze nie działa na pełnych obrotach.

Wyobrażam sobie, że jest w samej koszulce, ma potargane włosy i półprzymknięte powieki… Potrząsam szybko głową, próbując wyrzucić z niej ten rozpraszający obraz. Męska natura bywa irytująca. Choć bardzo staram się nie myśleć prymitywnie, bo nie popieram uprzedmiotawiania kobiet, to czasami nic nie mogę poradzić na to, że moja wyobraźnia działa tak, a nie inaczej.

Ja: Przejdę od razu do rzeczy. Dotąd niewiele ci pisałem o mojej przeszłości czy rodzinie. Nie wiem, czy w ogóle masz ochotę poznać tę część mnie, ale chyba potrzebuję się wygadać.

Mija minuta i zaczynam się stresować. Może to jednak nie był dobry pomysł? Co, jeśli ona wolałaby nadal poruszać ze mną tylko lekkie, niezobowiązujące i niewymagające głębszych refleksji tematy? Nerwowo wystukuję palcami jakiś rytm na okładce książki, którą czytam.

Szulka: Dawaj. W międzyczasie robię sobie kawę.

Oddycham z ulgą i patrzę w swój niemal pusty już kubek. A więc oboje lubimy rano ten sam napój.

Ja: Mam córkę. Mieszka z matką w Krakowie. Widuję ją dwa, czasem trzy razy w roku. Głównie przez odległość, jaka nas dzieli.

Zastanawiam się, czy już teraz powinienem być z nią aż tak szczery. Wreszcie decyduję się na odkrycie wszystkich kart. Może Szulka nie zechce kontynuować naszej znajomości, ale przecież w końcu i tak bym jej o wszystkim powiedział. Jaki jest więc sens z tym zwlekać?

Ja: Rzecz w tym, że nie byłem najlepszym ojcem. W sumie nadal nie jestem. To długa historia, więc może opowiem Ci ją kiedy indziej. Chciałem Ci tylko powiedzieć, że do mnie niedługo przyjeżdża i cholernie mnie to przeraża. Masz może pomysł, jak spędzać czas z nastolatką?

Czekam zaledwie kilka sekund, ale mam wrażenie, że mija wieczność. Gdy w końcu odpisuje, wypuszczam głośno powietrze.

Szulka: Nie pomyślałabym, że jesteś rozwiedziony. Zaskoczyłeś mnie.

Ja: Nie jestem. Nigdy nie wziąłem ślubu z matką Nadki.

Ludzie często tak reagują – jakby dziecko miało być zawsze owocem z małżeństwa. Dla mnie, jak już, to ma być oznaką miłości, choć i z tym przecież różnie bywa.

Szulka: Nadka? Tak ma na imię twoja córka?

Ja: Ma na imię Nadzieja.

Szulka: Pięknie :) Czyj to był pomysł? Twój czy jej matki?

Szukam w pamięci tamtego dnia i mimowolnie się uśmiecham. Nasza sytuacja była wtedy tak beznadziejna, że dość szybko zdecydowaliśmy o imieniu. Wydawało nam się, że to odczaruje pecha i że wszystko się jakoś ułoży.

I ułożyło. JAKOŚ.

Ja: To była wspólna decyzja. Wracając do tematu – co ja niby mam robić z nastoletnią dziewczynką? Jesteś młodsza ode mnie, może jakaś podpowiedź?

Szulka: To mnie teraz rozbawiłeś, staruszku :))) Nie chciałbyś wiedzieć, co wyprawiałam jako nastolatka. Trust me, lepiej nie brać ode mnie rad w tej kwestii.

Zastanawiam się, jak bardzo była szalona jeszcze kilka lat temu. A może nadal jest? Ma dopiero dwadzieścia dwa lata, jeśli wierzyć w to, co wpisała w profilu.

Szulka: Wystraszyłam cię?

Ja: Raczej zaintrygowałaś.

Szulka: Punkt dla mnie. Chociaż… Ty też mnie zaintrygowałeś. Skoro Nadka jest nastolatką, to ile miałeś lat, kiedy zostałeś ojcem?

Przełykam z trudem ślinę. Za każdym razem, gdy ktoś o to pyta, czuję wstyd i strach. Zupełnie jak piętnaście lat temu. Jakby czas stanął w miejscu.

Ludzie uwielbiają oceniać innych. Za często miałem okazję tego doświadczać…

Ja: Szesnaście.

Odliczam kolejne sekundy. W siedemdziesiątej pierwszej w końcu mi odpisuje.

Szulka: A miałeś oszczędzić mi z rana nadmiaru informacji… Mózg mi teraz paruje. To ile Nadzieja ma lat? Piętnaście? Matematyka nie jest moją mocną stroną, ale chyba tu się nie pomyliłam, co?

Ja: Jako gość całkiem w tej dziedzinie dobry, śpieszę z informacją, że zdałaś na piątkę.

Znów każe mi czekać na odpowiedź. Choć może nie powinienem spodziewać się natychmiastowej reakcji, bo przecież o nic nie zapytałem… Po prostu stresuję się, że robi takie długie pauzy. Wystawia moją cierpliwość na próbę i choć zwykle nie mam z nią problemu, teraz czuję, jakby gdzieś wyparowała.

Szulka: Sergio, muszę kończyć. Przepraszam cię, ale musimy przełożyć naszą rozmowę na później.

Czyli jednak to było dla niej za dużo… Czuję bolesne ukłucie w klatce piersiowej. Od dawna z nikim nie udało mi się nawiązać takiej więzi i nie pamiętam, kiedy z kimkolwiek tak dobrze mi się rozmawiało. Chciałbym, żeby posiadanie przeze mnie dziecka nie miało dla niej większego znaczenia, ale to chyba pobożne życzenie. Jaka młoda kobieta rozważałaby wejście w relację z mężczyzną posiadającym taki bagaż? W dodatku przyznałem, że jestem beznadziejnym ojcem. Sam wykopałem pod sobą dołek.

Ja: Jasne, rozumiem. Do później. Odezwij się, jak będziesz miała czas.

Szulka: OK.

Wpatruję się jeszcze chwilę w ekran, z nadzieją, że może za moment ponownie napisze, ale nic takiego się nie dzieje. Wiem, że już nigdy się do mnie nie odezwie. Wiem też, że i ja nie będę więcej do niej pisał. Nie chcę jej do niczego zmuszać. Nie będę nachalny.

Dziwny chaos opanowuje moje myśli… Jest ich zdecydowanie za dużo. Wolałbym, żeby nie zaczęło zależeć mi na tej znajomości, wtedy wszystko byłoby prostsze. Nigdy dotąd nie przejmowałem się tak bardzo tym, co ktoś o mnie myśli, a teraz rozkładam wszystko na czynniki pierwsze.

Wstaję i podchodzę do okna. Na zewnątrz jest już bardzo ciepło i pewnie niedługo będę musiał włączyć klimatyzację. Nie lubię jej i mój kot też nie. Właśnie ociera się o moją nogę, więc wypuszczam go na balkon.

– Wygrzej kości, staruszku – mówię. – I naładuj baterie, bo już jutro będziesz musiał znosić nie tylko mnie.

Czarodziej dostojnym krokiem pokonuje próg i po chwili układa się w pełnym słońcu. Czarne futro połyskuje, choć nie aż tak, jak jeszcze kilka lat temu. Wiem, że jego dni są policzone, ale nie chcę o tym teraz myśleć, więc szybko wracam do pracy. Odpalam laptop i znów siadam do tabelek. Chcę skończyć tę analizę do jutra, więc pewnie dziś zejdzie mi do północy. Może to i dobrze? Przynajmniej zajmę czymś myśli.1

Nadzieja

Jestem ostatnią na świecie dziewczyną, która pisze pamiętnik. I pewnie jedyną, której nie cieszy perspektywa spędzenia niemal całych wakacji nad morzem. Nie sądziłam, że matka naprawdę mi to zrobi i do ostatniej chwili łudziłam się, że zmieni zdanie. Ja rozumiem jeden tydzień, ale siedem?! Niby jak mam wytrzymać z ojcem tyle czasu?

– Można? – Ktoś wchodzi do mojego przedziału.

Patrzę niewidzącym wzrokiem na chłopaka i kiwam głową. Kładzie swój plecak pomiędzy nami i rozsiada się wygodnie, po czym wkłada w uszy słuchawki. Z kabelkiem. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz takie widziałam.

Wracam do pisania pamiętnika, bo zostało mi jeszcze dobre piętnaście minut jazdy.

To nie tak, że nie lubię odwiedzać Gdańska. Babcia i dziadek są naprawdę spoko. Miasto też jest git. Problem w tym, że zawsze przyjeżdżałam na góra tydzień, więc czas szybko mi leciał. Drugi problem, nawet gorszy, stanowi mój ojciec. Musiał wyprowadzić się na takie zadupie?! Póki mieszkał z dziadkami w Gdańsku, łatwiej było mi z nim funkcjonować – właściwie rzadko byliśmy sami, ciągle ktoś kręcił się gdzieś obok. Babcia, dziadek, dzieciaki od cioci. No i pies. Lubiłam brać go na spacery, szczególnie na plażę.

Wyspa Sobieszewska to chyba koniec świata… Nie wiem, czym ludzie się tak zachwycają. Wolałabym być w mieście, bo w nim przynajmniej miałabym co robić.

Od wczoraj boli mnie brzuch. Denerwuję się tym wszystkim. Już w zeszłym roku nie bardzo wiedziałam, o czym rozmawiać z tatą, więc nie sądzę, że tym razem będzie inaczej. Zresztą on niczego nie ułatwia… Niewiele mówi, właściwie wcale się do mnie nie odzywa. Mam wrażenie, że jemu mój przyjazd również nie jest na rękę. Nie wiem, komu matka zrobiła bardziej na złość.

Rozumiem, że dla mnie to kara za fatalne oceny, ale uważam, że to przesada – przecież i tak dostanę się do liceum. Co za różnica jakiego? Jej ciągłe gadanie o studiach działa mi na nerwy! Po cholerę mi one?! Matka ich nie ma, a jakoś sobie w życiu poradziła. Jak chce przeze mnie leczyć swoje kompleksy, to trafiła pod zły adres. Może sobie teraz iść na studia, jak tak bardzo przeszkadza jej średnie wykształcenie w papierach. Dlaczego rodzice zawsze zmuszają swoje dzieci do realizacji ich niespełnionych marzeń?

Jeszcze to gadanie o ciąży… Masakra. Dobrze, że nie ma pojęcia o tym, że nie jestem już dziewicą, bo zesłałaby mnie do ojca na rok.

Po chwili zastanowienia dokładnie wykreślam ostatnie zdanie. Matka co prawda nie grzebie w moich rzeczach, ale jeśli jakimś cudem pamiętnik trafiłby w jej ręce, to totalnie bym się tym wyznaniem pogrążyła.

Przymykam powieki i wracam myślami do minionego piątku. Zaledwie cztery dni temu zostałam kobietą… To było dziwne doświadczenie i na pewno inaczej sobie to wszystko wyobrażałam. Chyba myślałam, że będzie jak w tych wszystkich romantycznych filmach, których oglądania się wypieram. Ludzie myślą, że gustuję tylko w horrorach i fantastyce i wolę, aby tak zostało. Słodkie historie kłóciły się z moim wizerunkiem, który wydaje mi się bezpieczną tarczą.

W każdym razie cieszę się, że zrobiłam to z doświadczonym chłopakiem, inaczej stresowałabym się podwójnie. Kuba był delikatny i wyrozumiały, no i pomyślał o zabezpieczeniu. Miał już dziewiętnaście lat, był zdecydowanie bardziej odpowiedzialny niż chłopaki w moim wieku. Zresztą, nigdy nie zrobiłabym tego z piętnastolatkiem. Ci, których znam, to kompletni idioci i są tak dziecinni, że nie umiem sobie wyobrazić, żeby którykolwiek wiedział, jak zająć się dziewczyną. Sami sobą nie potrafią się zająć. Nieogarnięte dzieciaki.

Otwieram oczy i obserwuję widok za oknem. Pociąg zaraz wjedzie do Gdańska, czyli powinnam powoli szykować się do wyjścia. Wstaję ostrożnie i sięgam po torbę umieszczoną nad moją głową.

– Czekaj, pomogę ci – słyszę głos chłopaka od słuchawek z kabelkiem.

– Poradzę sobie.

– Nie wątpię – mówi, po czym delikatnie odpycha mnie i zdejmuje torbę. – Proszę.

– Dzięki – mruczę pod nosem, przejmując moją własność.

***

Rozglądam się za ojcem, ale nigdzie go nie widzę. Zaciągam walizkę do najbliższej ławki na peronie i wyjmuję z przewieszonej przez ramię torby komórkę.

– Nikt po ciebie nie przyszedł?

Podskakuję na dźwięk głosu za moimi plecami. Odwracam się i widzę chłopaka z mojego przedziału. Ma jedynie ten plecak i wsiadł kilka stacji wcześniej, więc pewnie jest z okolic. Mierzę go znudzonym wzrokiem i kręcę głową.

– Przyszedł. Pewnie pomylił perony czy coś.

– To lepiej wyjść na zewnątrz, tam się spotkacie. – Uśmiecha się przyjaźnie. – Pomogę ci z walizką. Albo lepiej wezmę od ciebie tę ciężką torbę.

Przypominam sobie oglądany ostatnio program, gdzie złodziej zaproponował właśnie taką przysługę jakiejś kobiecie, po czym zniknął z jej bagażem.

– Poradzę sobie. Zresztą, nie zamierzam nigdzie iść. Tata pewnie zaraz się tu zjawi.

Mówiąc to, zaciskam mocno palce na rączce walizki. W drugiej dłoni wciąż mam telefon. Wybieram numer ojca i przykładam komórkę do ucha.

Nie odbiera.

Chłopak wciąż stoi obok i mi się przygląda. Nie wiem, na co liczy. Wysyłam tacie głosówkę, informując go, na jakim peronie na niego czekam i wsuwam telefon do kieszeni.

– Wracasz z wakacji? – pyta chłopak.

– Jest dziewiąty lipca – zauważam. – Wakacje to się dopiero zaczynają.

– W sumie trwają dwa tygodnie, w tym czasie można było już coś porobić.

– Może ty – wzdycham. – Ja musiałam ogarnąć papiery do liceum.

Przekrzywia głowę i lekko mruży oczy. Są tak bardzo niebieskie, że niemal dorównują kolorowi nieba, które widzę ponad głową chłopaka.

– Wyglądasz na jakieś siedemnaście lat, więc nie sądziłem, że dopiero skończyłaś podstawówkę.

Uśmiecham się krzywo.

– Postarzanie nie jest dla mnie komplementem, więc jeśli chciałeś zapunktować, to ci się nie udało.

Odwracam się do niego plecami, licząc na to, że w końcu sobie pójdzie. Ale nie. Uparcie tkwi obok mnie, jakby nie miał nic lepszego do roboty. Mam ochotę zapalić, więc sięgam do torby po poda, ale gdy już mam go w ręku, przypominam sobie, że lada moment może nadejść tata.

– Fuck – klnę głośno i chowam go z powrotem do kieszeni torby.

Nagle staje przede mną mój współpasażer. Uśmiecha się głupkowato, co strasznie mnie drażni.

– Spoko, zapal sobie – mówi. – Jeśli będę stał jak teraz, to zobaczę, czy nadchodzi twój stary. Poza tym też sobie puszczę dymka i jakby co, zwalisz winę na mnie.

Robię wielkie oczy, nie dowierzając w to, co słyszę.

– Ma jakieś sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu i jasnobrązowe, krótkie włosy.

– Kto?

– Mój stary. – Przewracam oczami i wyjmuję poda.

– No to w takim razie to nie on właśnie nadchodzi.

Mimowolnie odwracam się w kierunku wejścia na peron i widzę tęgą kobietę około sześćdziesiątki, ciągnącą za sobą wściekle różową walizkę w kwiatki.

Parskam śmiechem.

Chłopak odpala klasycznego papierosa, nic sobie nie robiąc z zakazu palenia. Nie jestem przyzwyczajona do tego gryzącego smrodu, więc robię krok w tył i delektuję się swoją porcją nikotyny.

– Dorian. – Chłopak wyciąga do mnie wolną dłoń.

– Nada – przedstawiam się moją ulubioną wersją swojego imienia, ale nie podaję mu ręki.

– Po hiszpańsku to oznacza „nic”.

Wzruszam ramieniem.

– To skrót od czego? – Dorian kończy palić i przydeptuje peta trampkiem.

– Od Nadziei. Dorośli mówią na mnie Nadka, a znajomi Nada.

Patrzy na mnie z ukosa, jakby nie wierzył w ani jedno moje słowo. Wiem, to rzadkie imię, ale bez przesady.

– Nadka!

Dorian spogląda ponad moim ramieniem i błyskawicznie zabiera mi z ręki poda.

– Twój ojciec.

Kretyn! Miał mnie ostrzec wcześniej, a nie jak już będzie za późno. Patrzę, jak przekłada mojego e-papierosa między palcami. Cholera, muszę go jakoś odzyskać.

Odwracam się i od razu wpadam w ramiona taty. Przytula mnie mocno, ale na szczęście krótko, po czym zabiera z ramienia torbę.

– Przepraszam za spóźnienie, korki. Idziemy?

– Taaa… – mruczę, zerkając w stronę Doriana.

Ojciec podąża za moim wzrokiem, po czym wraca nim do mnie.

– To twój kolega? – pyta.

– A niby jakim cudem? – Przewracam oczami. – Nie mam tu znajomych.

Na szczęście nie drąży dalej tematu i ruszamy w stronę wyjścia z peronu.

– Cześć, Nada! – słyszę głos Doriana, ale się nie odwracam.

Ojciec patrzy na mnie pytająco, ale nie zamierzam mu niczego tłumaczyć. Niech sobie myśli, co chce. Szkoda mi tylko poda, dopiero co go sobie kupiłam.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij